Moja własna historia

Gorąca Krew - to opowieść o pięknej, średniowiecznej wampirzycy i o jej
walce ze złą stroną swojej natury. Czy można pokonać zło, tak głęboko
zakorzenione w pragnieniu picia ludzkiej krwi?
Jeśli chcesz przeczytać tę historię od początku, w menu po prawej stronie
znajduje się spis poprzednich części (I-VII), od VIII części spis treści
znajdziecie na dole w liście rozwijalnej. Zapraszam serdecznie:)
Moi drodzy,
Planuję powrót do Gorącej Krwi już od paru miesięcy, niestety ostatnio szwankuje
mi laptop. Mogę jedynie obiecać, że po naprawie postaram się wrócić. Dziękuję tym,
którzy jeszcze tu zaglądają :) Pozdrawiam serdecznie :)

12 urodziny Gorącej Krwi

12 URODZINY GORĄCEJ KRWI
Kiedy zaczynałam pisać Gorącą Krew, wydawało mi się, że skończę za kilka lat. Minęło 12
i nadal do końca jeszcze trochę.
Powoli szykuję się do powrotu z nowymi rozdziałami, a Was, moi dzielni, najwytrwalsi
Czytelnicy, proszę o jeszcze troszkę cierpliwości i dziękuję za wsparcie i motywację :*:*:*
Do rychłego ;)

Uwaga

Instrukcja do wstawiania komentarzy - dla Anonimów
W polu "Komentarz jako" wybierz: "Nazwa/adres URL", w nazwie wpisz
swój nick, a w adresie - jeśli masz bloga, wpisz adres, jeśli nie, zostaw to pole
puste i kliknij "dalej":) Dziękuję i pozdrawiam;)

29.03.2019

Rozdział VIII - Namequa

   - Lekarstwo na wampiryzm? Łowcy szukali leku, który zmieniłby wampira w człowieka? - zdziwiła się Karolina.
   - Zgadza się. Uznali wampiryzm za chorobę, zatem postanowili go wyleczyć.
   - Nadal nie rozumiem, do czego ty im byłaś potrzebna – zawahała się dziewczyna. Westchnęłam.
   - Zwykle lekarstwa testuje się na zwierzętach. Ale zwierzęta nie zmieniają się w wampiry. No dobrze, może nietoperze, takie jak Atalef, ale nie wydaje mi się, by łowcy o tym wiedzieli. Poza tym, dużo prościej lek na wampiry testować na owych wampirach, prawda?


   Patrzyłam na Indiankę z niedowierzaniem.
   - Lek na wampiryzm? Nie ma czegoś takiego.
   - Im to powiedz. - Pokręciła głową. - Moi potomkowie postanowili znaleźć lekarstwo, by przywrócić mi człowieczeństwo. Uważają, że są już blisko, ale szczerze w to wątpię. Kiedy odkryłam, co robią, uwięzili mnie, żebym nikomu o tym nie powiedziała. Karmią mnie tą paskudną zwierzęcą krwią. - Oparła się o ścianę i zamknęła oczy. - Mam dość. Początkowo miałam nadzieję, że Płonąca Strzała w końcu mnie uwolni. Ale wszystkie wampiry, którym udało się mnie znaleźć, kończyły tak samo. Jako ofiary ich bezowocnych eksperymentów.
   - Nie brzmi to zbyt dobrze – stwierdziłam. - Lepiej będzie, jeśli szybko stąd uciekniemy. - Chwyciłam za kraty.
   - Nie! - zawołała Namequa i w następnej chwili poczułam okropny ból, jakbym znalazła się na słońcu. Krzyknęłam głośno. Kilka sekund później ból ustąpił. Siedziałam na twardej, zimnej posadzce w celi, tuż przy kratach.
   - Co to było? - wyszeptałam, czując narastającą panikę. - Wpuścili słońce przez sufit? Niemożliwe, jeszcze jest noc, czuję to...
   - Porazili nas promieniem. Tam – wskazała na sufit, gdzie zawieszone było urządzenie przypominające lampę. - Jeśli spróbujesz wyłamać kraty, włączą promień i nas podpieką.
   Zacisnęłam usta, wstałam, ostrożnie podeszłam do krat i przyjrzałam się lampie.
   - Słyszą, co mówimy? - Zerknęłam na Indiankę. Wzruszyła ramionami.
   - Słyszą albo widzą, bo zawsze reagują.
   - Czyli stłuczenie czymś tej lampy w niczym nie pomoże – mruknęłam.
   - Umieściliby nową.
   Obeszłam celę, rozglądając się uważnie. Musiałam wykorzystać każdą możliwą drogę ucieczki, wypatrzeć właściwy moment. Pomieszczenie było duże, podzielone na część za kratami i część po drugiej stronie. Tylko nasza strona była umeblowana, choć to może za dużo powiedziane; miała tylko stolik, na którym leżał stos kartek, i dwa fotele. Usiadłam w jednym z nich na próbę. Był całkiem wygodny. Spojrzałam na Namequę. Wyglądała na zrezygnowaną.
   - Karmią nas, prawda? - spytałam. - Wspominałaś o zwierzęcej krwi. Jak często?
   - Codziennie.
   Skinęłam głową. A zatem musiałam poczekać, aż przyjdą. Wtedy coś wymyślę. Miałam tylko nadzieję, że Misza nie będzie próbował szukać mnie samodzielnie, tylko, zgodnie z moją sugestią, pójdzie po pomoc.

   Przyszli tuż przed świtem. Dwóch łowców, których wcześniej nie widziałam. Jeden chyba był Metysem, drugi wyglądał na Indianina. Przynieśli koszyk, a w nim dwie manierki. Indianin stał, celując do nas z broni, a drugi łowca wrzucił manierki za kraty. Namequa sięgnęła po jedną z nich, odkręciła i wypiła zawartość. Poczułam zapach krwi. Z pewnością była zwierzęca, ale nie potrafiłam określić, z jakiego zwierzęcia ją utoczono. Może z więcej niż jednego?
   - Chcę porozmawiać z Szarym Wilkiem – zwróciłam się do łowców, ale zignorowali mnie. Odwrócili się i wyszli. Westchnęłam, odkręciłam manierkę i wypiłam krew.
   Kiedy skończyłam, Namequa siedziała już w fotelu. Nogi schowała pod siebie, oparła się wygodnie i zamknęła oczy.
   - Do jutra – rzuciła. Odłożyłam manierkę i zajęłam drugi fotel. Krwi nie było zbyt dużo, mniej niż pół brytyjskiego galona. Raczej uboga porcja, jednakże, dostarczana codziennie, z pewnością zaspokajała podstawowe potrzeby przeciętnego wampira.
   - Do jutra – odpowiedziałam, wyciągnęłam nogi, oparłam wygodniej głowę i zapadłam w letarg.

   Manierki zniknęły. Zabrano je, gdy spałyśmy. Moja towarzyszka niedoli nie wydawała się tym zaskoczona. Siedziała i malowała coś na kartkach.
   - Cóż, przynajmniej zapewnili ci rozrywkę – mruknęłam. Zerknęła na mnie.
   - Powiedziałam, że lubię malować, więc przynieśli mi barwniki i kartki.
   Podeszłam i zerknęłam w jej malunki. Miały różne kształty i kolory, ale nie potrafiłam rozpoznać, czym są.
   - Co malujesz? - spytałam w końcu.
   - Wszystko. Drzewa, kwiaty, słońce, księżyc, deszcz, domy, ludzi. - Uśmiechnęła się, chyba po raz pierwszy, odkąd ją zobaczyłam i ten uśmiech rozpromienił całą jej piękną twarz. - Nie próbuj zgadywać, co jest czym. Powiedziałam, że lubię malować, nie, że umiem.
   - A Zoe? Czemu mnie namalowała? I skąd łowcy mają ten portret?
   - Zoe namalowała go dla Wojownika Nocy i Iskierki. Kiedy zginęli, wszystkie obrazy z ich domu zostały zabrane. Dopiero niedawno dowiedziałam się, że mają je łowcy.
   - Znałaś Martina i Iskierkę? Szoszannah i Jahmesa? - dopytywałam.
   - Tak, pewnie. - Wróciła do malowania. - Trochę tęsknię za Iskierką, była wspaniałą przyjaciółką. Lubiłam też jej męża. Zginęli w walce. Miałam wtedy piętnaście lat. Twoi przyjaciele stanęli po naszej stronie, po stronie Sauków i Lisów. Mój ojciec był wspaniałym wojownikiem, ale Indianie nie mieli szans z podstępnymi bladymi twarzami. - Narysowała podłużną twarz i zaczęła kolorować ją na czerwono. - Rozgromili ich siły w dzień, a w nocy wysłali swoje wampiry, by zabiły naszych przyjaciół. Wtedy zginęli Wojownik Nocy i Iskierka. W końcu nasi wygrali, ale i tak musieli schronić się przed słońcem. A w dzień blade twarze pokonały Indian. - Skończyła rysunek i sięgnęła po kolejny karton. Zaczęła go malować na czerwono. - W nocy przybyły kolejne wampiry. To wtedy Lucas, ówczesny wampirzy władca, został zmuszony do wycofania się. Wampiry podjęły rozmowy i ustalono, że Lucas odda im Północną część Ameryki. W ten sposób Ameryka zyskała trzech władców.
   - Trzech? - zdziwiłam się. - A kiedy powstała część Południowa?
   - Dużo wcześniej. Podobno Lucas oddał ją dobrowolnie jakiejś wampirzycy. Potem władza dwukrotnie się zmieniła, ale nas to już nie dotyczy. - Skończyła kolorować kartkę na czerwono i zaczęła coś rysować czarnym kolorem. - Kiedy Lucas oddał Północ, wampiry przestały mieszać się w walkę. Mój ojciec musiał się poddać. Płonąca Strzała był jego przyjacielem. Uważał, że Lucas zdradził, opuszczając Czarnego Jastrzębia w potrzebie, zatem wyzwał go na pojedynek i... zabił. - Zerknęła na mnie. - Jestem pewna, że ci o tym nie powiedział. Szczególnie, jeśli wiedział, kim jesteś. Nie znałam osobiście Lucasa, ale pamiętam, jak bardzo zagniewani byli Lily i Jahmes. Może nawet by go zabili, jednakże wampiry uznały zmianę władcy i to byłoby traktowane jako zamach na prawowitego wodza wampirów. Poza tym, Płonąca Strzała miał Dorothy. Nie zrobił jej krzywdy, choć była zagrożeniem i przysięgała mu zemstę. Wsadził ją na statek i już jej więcej nie widziano.
   - A Lily i Jahmes? - spytałam.
   - Odpłynęli jakiś miesiąc później.
   - Dokąd?
   - Statek płynął do Anglii, ale nie wiem, czy teraz tam są. - Namequa przyjrzała się rysunkowi, sięgnęła po żółty barwnik i domalowała coś okrągłego, chyba słońce.
   - A Zoe? Popłynęła razem z nimi?
   - Nie, Zoe i Joseph zostali tutaj. - Spojrzała na mnie. - Nie pytałaś o nich Płonącą Strzałę?
   - Nie przyszło mi to do głowy – przyznałam.
   - Powinnaś zapytać, podobno Zoe ma dla ciebie wiadomość, w razie, gdybyś wróciła.
   - Pójdę do niej, jak tylko się stąd wydostaniemy – postanowiłam. Indianka spojrzała na mnie pełnym wątpliwości wzrokiem.
   - Dobrze, że przynajmniej jedna z nas ma jeszcze nadzieję.
   Zanim zdążyłam odpowiedzieć, do celi weszły cztery osoby – dwóch młodych Indian, którzy natychmiast zajęli miejsca po bokach i trzymali broń w pogotowiu oraz starszy Indianin i młoda dziewczyna. Mogła mieć około dwudziestu lat i choć widać w niej było indiańskie rysy, miała jasne włosy splecione w dwa warkocze, okrągłą buzię i była Metyską, albo nawet pół Metyską. Gdyby założyła europejski strój, pewnie trudno byłoby rozpoznać, że ma indiański rodowód.
   - Dzień dobry, Namequo – przywitała moją towarzyszkę i spojrzała na mnie. - Witaj, Amando. - Spojrzała na starszego Indianina, jakby pytając go wzrokiem o pozwolenie. Był niewiele wyższy od niej i wyglądał na jakieś czterdzieści parę lat.
   - Możesz nas przedstawić, Lisbeth – pozwolił.
   - Jesteśmy naukowcami. - Dziewczyna dumnie zadarła głowę. - Mój wujek to Bystre Oko, a ja jestem Lisbeth Otwarta Księga. Pracujemy nad wynalezieniem leku na wampiryzm i potrzebujemy twojej pomocy, bo nie zabijasz, nie pijesz ludzkiej krwi i nie działa na ciebie woda święcona. Jesteś najbliżej stania się człowiekiem.
   - Jak mogę wam pomóc? - spytałam, podchodząc do krat. Dziewczyna wydawała się sympatyczna. Jeśli zgodzę się współpracować, może uda mi się ją przekonać, by nas uwolniła?
   Lisbeth zamrugała zdziwiona, po czym uśmiechnęła się szeroko.
   - Chodzi o to... - Zrobiła krok do przodu i urwała, gdy wuj chwycił ją za ramię i lekko odciągnął z powrotem do tyłu. - Chodzi o to, żebyś powiedziała nam wszystko, co wiesz o byciu wampirem, wszystko, co pomoże nam znaleźć sposób na powrót do bycia człowiekiem.
   - Powiem wam wszystko, co chcecie, pod warunkiem, że mnie wypuścicie – odparłam.
   - Uwolnimy cię, gdy lekarstwo zadziała. - Dziewczyna skrzyżowała ramiona.
   - A jeśli nie zadziała?
   - To będziemy szukać dalej. Masz przecież czas, prawda? Mnóstwo czasu.
   - I mam go spędzić tutaj, w zamknięciu? - Pokręciłam głową. - Jak sama wspomniałaś, nie zabijam ludzi. Czemu więc mnie więzicie?
   - Nie wdawaj się w zbędne dyskusje – uciął Bystre Oko, zanim Lisbeth zdążyła odpowiedzieć.
   - Chcesz być znowu człowiekiem? - spytała dziewczyna.
  To było dobre pytanie. Kiedyś bez wahania odpowiedziałabym, że tak, chcę. Ale teraz? Jako  człowiek umarłabym za kilkanaście, może kilkadziesiąt lat, pewnie nie zobaczyłabym już nigdy więcej moich przyjaciół i byle choroba mogłaby mnie zabić. Z drugiej strony, nie musiałabym pić krwi i mogłabym znowu poczuć słońce na skórze.
   - To niemożliwe – powiedziałam, postanawiając nie odpowiadać na pytanie. - Gdyby taki lek istniał, już dawno by go wynaleźli. Ludzie albo wampiry. Z pewnością wielu próbowało.
   - Podobno znasz najstarszego wampira – odezwał się Bystre Oko – a zatem możesz wiedzieć, jak powstał pierwszy wampir. Opowiedz nam o tym.
   Pokręciłam głową.
   - To tylko legendy. Nie wiem, czy są prawdziwe.
   - Chcemy ich wysłuchać.
   - Uwolnijcie mnie, a powiem wam wszystko, co chcecie – odparłam. - Nie mam nic przeciwko wynalezieniu leku, który zmieni wampira w człowieka, ale nie pomogę wam, jeśli będziecie mnie tu trzymać. - Na razie postanowiłam pominąć kwestię Namequy. Jeśli zgodzą się mnie uwolnić, będę mogła dalej negocjować, albo po prostu znajdę sposób, by jej jakoś pomóc.
   - I tak nam powiesz. - Indianin skinął głową jednemu ze strażników, który wyszedł i po chwili wrócił z dwoma innymi ludźmi. Ciągnęli za sobą nieprzytomnego wampira.
   To był Misza.
   - Wiemy, że to twój przyjaciel – odezwała się Lisbeth. - Nie jest dla nas szczególnie ważny, bo pije ludzką krew, ot wampir, jak mnóstwo innych, ale nie zabijemy go, jeśli będziesz odpowiadać na pytania.
   - Co mu zrobiliście? - warknęłam. Wyglądało na to, że Lisbeth sprawiała tylko wrażenie sympatycznej. Mimo młodego wieku najwyraźniej była łowczynią i pewnie zabiła niejednego wampira.
   - Porazili go, ale spokojnie, niedługo się ocknie. - Wyjęła zeszyt i wieczne pióro, coraz bardziej popularny przyrząd do pisania, następnie zapisała kilka słów i zerknęła na mnie. - Wybieraj. Odpowiesz na nasze pytania, czy pozwolisz mu zginąć?
   - Tak po prostu byś go zabiła? Z zimną krwią? - spytałam, patrząc na nią z niechęcią. Popatrzyła na mnie dużymi oczami.
   - Ja?
   - No, może nie osobiście, ale co to za różnica?
   - To przecież wampir. Morderca. - Wzruszyła ramionami.
   - Nieprawda. Zabija tylko złych ludzi i tylko po to, by przeżyć.
   - Złych czy dobrych, ale zabija. A ty nie zabijasz i żyjesz.
   - Nie każdy ma na tyle silną wolę, by pić wyłącznie zwierzęcą krew – wyjaśniłam.
   - Ale ty owszem. Dlatego możesz być odpowiedzią na nasze pytania. - Spojrzała mi w oczy. Zobaczyłam wampiry, które zostały spopielone, gdy poprzednie wersje leku okazały się porażką. Zrozumiałam, że ze mną będzie podobnie, jeśli nie uda mi się stąd uciec. - To jak będzie? Odpowiesz nam?
   Westchnęłam i spojrzałam na Miszę. To przeze mnie wpakował się w te kłopoty, bo popełniłam błąd i postanowiłam udawać człowieka. Nie miałam wyjścia. Zacisnęłam usta i spojrzałam ponuro na Lisbeth.
   - Pytaj.

7 komentarzy:

  1. Super, że wróciłaś :* Bardzo mi się podobało! Czekam na powrót Lily i Jahmesa. Ciekawe, gdzie ich poniosło? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Do ich powrotu jeszcze trochę, ale w końcu się doczekasz;)

      Usuń
  2. Super, nareszcie nowy rozdział :) Ależ jestem ciekawa jak tym razem Amanda się uwolni.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiele :D Za dużo czytam o wampirach więc mnóstwo pomysłów mam w głowie ale wolę nie zgadywać tylko cierpliwie poczekać :) Książkoholizm jest straszny, szczególnie gdy wampiry i wilkołaki królują w moim "menu" :)

      Usuń
  3. Cieszę się, że wróciłaś i że zdrowiejesz :) Rozdział ciekawy, ale kiedyś pokuszę się o policzenie ile razy już Amandę więziono ;)

    OdpowiedzUsuń