W czasach dawnych, prastarych
Wojen, rycerskiej chwały
Wśród bohaterów największych
Żył Juan, rycerz wspaniały.
Syn, dziedzic oraz wojownik
Był chlubą rodu słynnego,
Każdego pokonał w walce
Nie było mu równego.
Ponadto, przystojny był bardzo,
I urok miał niebywały,
A zatem wszystkie niewiasty
Tęskne spojrzenia mu słały.
Sam Juan, rycerz szlachetny
Też do pomocy był chętny
I wobec żadnej niewiasty
Nie mógł być obojętny.
Lecz oto wieść straszna się niesie:
Maurowie Hiszpanię napadli!
Lecz Juan odważny, wspaniały
Już zbiera swoje oddziały.
Już rusza Juan do boju,
Z zacięciem siekając wroga,
Już głowy najeźdźcom obcina,
Nie pęta go lęk ani trwoga.
Walczy dzielnie, odważnie
I wraca z pieśnią na ustach
A na ramieniu związana
Niejedna niewieścia chusta.
Tak walczył wiele miesięcy
Juan nieustraszony.
Maurów wysiekł tysiące,
Broniąc rodzinne strony.
Lecz wrogowie podstępni,
Okrutni i wytrwali,
Zamiast uciec w popłochu,
Po swego stwora posłali.
Monstrum to było brutalne,
Husajfa się nazywał,
Do walki szedł tylko nocą,
Pił krew i wrogów rozrywał.
Wampir ów srogi, przeklęty
Żonę miał piękną niezmiernie
O oczach czarnych jak węgiel,
A ząbkach ostrych jak ciernie.
Sam będąc wielce zajętym,
Wysłał Aribę przecudną
By pomoc Maurom przyniosła,
Hiszpanom zaś klęskę zgubną.
Gdy słońce zaszło na niebie
Juan, bohater wspaniały
Udał się na spoczynek,
By walczyć jutro dzień cały.
Lecz cóż to? Przystanął zdumiony.
Widok był niespodziewany.
„Kobieta? Tutaj? Wśród wojów?
Czyżbym już miał omamy?”
Ariba wstała powoli,
Śląc mu swój uśmiech przecudny,
Który dla tylu mężczyzn
Okazał się krwawy i zgubny.
Lecz Juan, rycerz waleczny,
Choć do niewiast miał poważanie,
Wśród ząbków kobiety kły dojrzał
I wiedział już, co się stanie.
Mimo że cnego rycerza
Nawet gdy najodważniejszy,
Zgrozą by przejął ten widok -
To Juan nie zląkł się pierwszy.
Wiedział już, kim jest ta dama,
Co pod urodą się kryje;
Że to stwór jest nieludzki,
Że ludzi morduje, krew pije.
A gdy mu straszna niewiasta
Już kłami błyskała z daleka,
Już dłonią sięgała ku niemu,
On rzecze: Chwila, zaczekaj!
Przecież śmierć nie ucieknie,
A noc cała przed nami.
Czy przyszłaś tu ze swą armią,
Czy też jesteśmy tu sami?
Bo przyznam, że mnie olśniłaś,
Niewiasto wielkiej urody,
Oczy twe jak onyks szlachetny,
Głębokie oceanu wody.
Skóra jak atłas, a włosy
Miękkie w dotyku, pachnące,
A usta masz jak rubiny,
Małe, choć pełne, kuszące.
I tak Juan bez lęku,
Prawił wampirzej kobiecie
Że piękna, kusząca, ponętna,
Że najwspanialsza na świecie.
Do tego, słusznie się spostrzegł,
Że dzielna musi być dama,
Skoro do jego namiotu
Przyszła tu całkiem sama.
Ariba, choć miała go zabić,
Stała przez chwilę zdumiona
I w końcu uznała, że zdąży
I wpadła w jego ramiona.
Bo jak tu odmówić takiemu?
Wysoki, dumny, postawny,
Włosy do ramion, kręcone,
A oczy jak lśniące szmaragdy.
A i przytulić potrafi,
A słów jego jak miło się słucha,
A pocałunki jak słodkie,
Miły dla oka, dla ucha.
A gdy już noc się kończyła,
Ariba wnet zrozumiała,
Że zabić Juana nie może
I że się w nim zakochała.
Odeszła przed rankiem, by wrócić
Gdy słońce zajdzie na niebie,
Do niego, wodza swych wrogów,
Miast pomóc Maurom w potrzebie.
Tak przez kolejne dni Juan
Zabijał Maurów bez liku,
Aż do wampira Husajfy
Dobiegło echo ich krzyku.
Na szczęście pięknej Aribie
W porę wieść służka przyniosła;
Oto mąż wampir zdradzony
Biegnie wściekły do żony.
Ariba, słysząc te wieści
Tym wszystkim zmartwiła się wielce,
Wszak do dzielnego Juana
Biło wampirze jej serce.
Wiedząc, że będąc człowiekiem,
Juan niechybnie zginie,
A z jego śmiercią kraj cały
Pogrąży się w ruinie.
Rzecz zatem taką uknuła:
Gdy Juan w wampira się zmieni,
Życie swe ludzkie poświęci,
Los swego kraju odmieni.
Juan, odważny, waleczny,
Nad życie Ojczyznę przekładał
I ostatniego dnia życia
Nadal orężem swym władał.
Dzień to chwalebny był, wielki
Gdy armia pod wodzą Juana
Maurów wojska rozbiła
I rozgromiła tyrana.
A gdy słońce już zaszło
Juan poświęcił swe życie
Wiedząc, że potwór przybędzie,
Gdy księżyc będzie w zenicie.
Husajfa straszny, okrutny
Wybić chciał armię całą,
Lecz o ucieczce usłyszał
Juana z Aribą wspaniałą.
Porzucił więc swe zamiary,
Maurom nie niosąc pomocy,
Miast tego rzucił się w pogoń
I szukał ich każdej nocy.
Zaś dzielny Juan odetchnął,
Że kraj zostawił bezpiecznym.
Przez lata uciekał z Aribą
przed mężem jej groźnym, odwiecznym.
Lecz wkrótce coś się zmieniło,
To więź miłości szkodziła;
Wampirza więź jest silniejsza
I miłość ich wypaliła.
Aż w końcu, po latach ucieczki
Rozstali się w zgodzie, pokoju;
Ariba wróciła do męża,
A on przyjął wszystko w spokoju.
Jeszcze tej samej nocy
Niewiasta się pożegnała,
Juan uścisnął Aribę,
Nazajutrz więź z nim zerwała.
Tak skończył się piękny romans,
A Juan rozpoczął od nowa.
Wyruszył w świat szukać przygód,
Lecz o nich osobna już mowa.
Juan, nasz rycerz oddany
Tak dzielny, że brak już nam słów,
Dziś o nim balladę śpiewamy:
To Juan Pogromca Maurów.
Wojen, rycerskiej chwały
Wśród bohaterów największych
Żył Juan, rycerz wspaniały.
Syn, dziedzic oraz wojownik
Był chlubą rodu słynnego,
Każdego pokonał w walce
Nie było mu równego.
Ponadto, przystojny był bardzo,
I urok miał niebywały,
A zatem wszystkie niewiasty
Tęskne spojrzenia mu słały.
Sam Juan, rycerz szlachetny
Też do pomocy był chętny
I wobec żadnej niewiasty
Nie mógł być obojętny.
Lecz oto wieść straszna się niesie:
Maurowie Hiszpanię napadli!
Lecz Juan odważny, wspaniały
Już zbiera swoje oddziały.
Już rusza Juan do boju,
Z zacięciem siekając wroga,
Już głowy najeźdźcom obcina,
Nie pęta go lęk ani trwoga.
Walczy dzielnie, odważnie
I wraca z pieśnią na ustach
A na ramieniu związana
Niejedna niewieścia chusta.
Tak walczył wiele miesięcy
Juan nieustraszony.
Maurów wysiekł tysiące,
Broniąc rodzinne strony.
Lecz wrogowie podstępni,
Okrutni i wytrwali,
Zamiast uciec w popłochu,
Po swego stwora posłali.
Monstrum to było brutalne,
Husajfa się nazywał,
Do walki szedł tylko nocą,
Pił krew i wrogów rozrywał.
Wampir ów srogi, przeklęty
Żonę miał piękną niezmiernie
O oczach czarnych jak węgiel,
A ząbkach ostrych jak ciernie.
Sam będąc wielce zajętym,
Wysłał Aribę przecudną
By pomoc Maurom przyniosła,
Hiszpanom zaś klęskę zgubną.
Gdy słońce zaszło na niebie
Juan, bohater wspaniały
Udał się na spoczynek,
By walczyć jutro dzień cały.
Lecz cóż to? Przystanął zdumiony.
Widok był niespodziewany.
„Kobieta? Tutaj? Wśród wojów?
Czyżbym już miał omamy?”
Ariba wstała powoli,
Śląc mu swój uśmiech przecudny,
Który dla tylu mężczyzn
Okazał się krwawy i zgubny.
Lecz Juan, rycerz waleczny,
Choć do niewiast miał poważanie,
Wśród ząbków kobiety kły dojrzał
I wiedział już, co się stanie.
Mimo że cnego rycerza
Nawet gdy najodważniejszy,
Zgrozą by przejął ten widok -
To Juan nie zląkł się pierwszy.
Wiedział już, kim jest ta dama,
Co pod urodą się kryje;
Że to stwór jest nieludzki,
Że ludzi morduje, krew pije.
A gdy mu straszna niewiasta
Już kłami błyskała z daleka,
Już dłonią sięgała ku niemu,
On rzecze: Chwila, zaczekaj!
Przecież śmierć nie ucieknie,
A noc cała przed nami.
Czy przyszłaś tu ze swą armią,
Czy też jesteśmy tu sami?
Bo przyznam, że mnie olśniłaś,
Niewiasto wielkiej urody,
Oczy twe jak onyks szlachetny,
Głębokie oceanu wody.
Skóra jak atłas, a włosy
Miękkie w dotyku, pachnące,
A usta masz jak rubiny,
Małe, choć pełne, kuszące.
I tak Juan bez lęku,
Prawił wampirzej kobiecie
Że piękna, kusząca, ponętna,
Że najwspanialsza na świecie.
Do tego, słusznie się spostrzegł,
Że dzielna musi być dama,
Skoro do jego namiotu
Przyszła tu całkiem sama.
Ariba, choć miała go zabić,
Stała przez chwilę zdumiona
I w końcu uznała, że zdąży
I wpadła w jego ramiona.
Bo jak tu odmówić takiemu?
Wysoki, dumny, postawny,
Włosy do ramion, kręcone,
A oczy jak lśniące szmaragdy.
A i przytulić potrafi,
A słów jego jak miło się słucha,
A pocałunki jak słodkie,
Miły dla oka, dla ucha.
A gdy już noc się kończyła,
Ariba wnet zrozumiała,
Że zabić Juana nie może
I że się w nim zakochała.
Odeszła przed rankiem, by wrócić
Gdy słońce zajdzie na niebie,
Do niego, wodza swych wrogów,
Miast pomóc Maurom w potrzebie.
Tak przez kolejne dni Juan
Zabijał Maurów bez liku,
Aż do wampira Husajfy
Dobiegło echo ich krzyku.
Na szczęście pięknej Aribie
W porę wieść służka przyniosła;
Oto mąż wampir zdradzony
Biegnie wściekły do żony.
Ariba, słysząc te wieści
Tym wszystkim zmartwiła się wielce,
Wszak do dzielnego Juana
Biło wampirze jej serce.
Wiedząc, że będąc człowiekiem,
Juan niechybnie zginie,
A z jego śmiercią kraj cały
Pogrąży się w ruinie.
Rzecz zatem taką uknuła:
Gdy Juan w wampira się zmieni,
Życie swe ludzkie poświęci,
Los swego kraju odmieni.
Juan, odważny, waleczny,
Nad życie Ojczyznę przekładał
I ostatniego dnia życia
Nadal orężem swym władał.
Dzień to chwalebny był, wielki
Gdy armia pod wodzą Juana
Maurów wojska rozbiła
I rozgromiła tyrana.
A gdy słońce już zaszło
Juan poświęcił swe życie
Wiedząc, że potwór przybędzie,
Gdy księżyc będzie w zenicie.
Husajfa straszny, okrutny
Wybić chciał armię całą,
Lecz o ucieczce usłyszał
Juana z Aribą wspaniałą.
Porzucił więc swe zamiary,
Maurom nie niosąc pomocy,
Miast tego rzucił się w pogoń
I szukał ich każdej nocy.
Zaś dzielny Juan odetchnął,
Że kraj zostawił bezpiecznym.
Przez lata uciekał z Aribą
przed mężem jej groźnym, odwiecznym.
Lecz wkrótce coś się zmieniło,
To więź miłości szkodziła;
Wampirza więź jest silniejsza
I miłość ich wypaliła.
Aż w końcu, po latach ucieczki
Rozstali się w zgodzie, pokoju;
Ariba wróciła do męża,
A on przyjął wszystko w spokoju.
Jeszcze tej samej nocy
Niewiasta się pożegnała,
Juan uścisnął Aribę,
Nazajutrz więź z nim zerwała.
Tak skończył się piękny romans,
A Juan rozpoczął od nowa.
Wyruszył w świat szukać przygód,
Lecz o nich osobna już mowa.
Juan, nasz rycerz oddany
Tak dzielny, że brak już nam słów,
Dziś o nim balladę śpiewamy:
To Juan Pogromca Maurów.
Brawo! <3 za rok chcę coś o moich chłopakach!!!
OdpowiedzUsuńZobaczymy za rok, może się uda;)
UsuńWow jestem pod wrażeniem, to było świetne!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Areti
Dziękuję:)
Usuń