Moja własna historia

Gorąca Krew - to opowieść o pięknej, średniowiecznej wampirzycy i o jej
walce ze złą stroną swojej natury. Czy można pokonać zło, tak głęboko
zakorzenione w pragnieniu picia ludzkiej krwi?
Jeśli chcesz przeczytać tę historię od początku, w menu po prawej stronie
znajduje się spis poprzednich części (I-VII), od VIII części spis treści
znajdziecie na dole w liście rozwijalnej. Zapraszam serdecznie:)
Moi drodzy,
Planuję powrót do Gorącej Krwi już od paru miesięcy, niestety ostatnio szwankuje
mi laptop. Mogę jedynie obiecać, że po naprawie postaram się wrócić. Dziękuję tym,
którzy jeszcze tu zaglądają :) Pozdrawiam serdecznie :)

12 urodziny Gorącej Krwi

12 URODZINY GORĄCEJ KRWI
Kiedy zaczynałam pisać Gorącą Krew, wydawało mi się, że skończę za kilka lat. Minęło 12
i nadal do końca jeszcze trochę.
Powoli szykuję się do powrotu z nowymi rozdziałami, a Was, moi dzielni, najwytrwalsi
Czytelnicy, proszę o jeszcze troszkę cierpliwości i dziękuję za wsparcie i motywację :*:*:*
Do rychłego ;)

Uwaga

Instrukcja do wstawiania komentarzy - dla Anonimów
W polu "Komentarz jako" wybierz: "Nazwa/adres URL", w nazwie wpisz
swój nick, a w adresie - jeśli masz bloga, wpisz adres, jeśli nie, zostaw to pole
puste i kliknij "dalej":) Dziękuję i pozdrawiam;)

5.10.2016

Rozdział XIII - Błędne koło zemsty

   - Juan przybył ci z odsieczą! - ucieszyła się Karolina. - To dobrze, bo kiepsko to wyglądało. A co z Ryanem? Po czyjej stronie on w końcu stał?
   - Chyba po swojej – odparłam z namysłem. - Chciał świata bez gorącokrwistych wampirów i uważał najstarszego za źródło wszelkiego zła.
   - Ale pomógł ci uciec, nie chciał twojej śmierci.
   - Nie chciał – zgodziłam się z nią i podjęłam przerwany wątek.


   Juan przybył mi na ratunek, a z nim wampiry z miasteczka. Ruszyli do walki. Początkowo kluczyli, by ominąć strzały wroga, ale szybko dotarli do przeciwników i rozpoczęła się walka wręcz.
   Zanim zdążyłam wstać, koło mnie pojawiła się Ianira.
   - Nie ruszaj się – przykazała i chwyciła za strzałę w moich plecach. Zacisnęłam zęby, mimo to jęknęłam, gdy ją wyciągała. Po wszystkim odetchnęłam i wstałam, ignorując ból. Wiedziałam, że wkrótce minie i rana się zagoi.
   Wokół nas toczyła się walka. Byłam jeszcze słaba, więc oparłam dłoń o drzewo i obserwowałam walczących, w każdej chwili gotowa im pomóc.
   Okazało się, że nie było takiej potrzeby, ponieważ Juan i jego wampiry świetnie sobie radzili. Jose walczył u jego boku, a koło nas pojawiła się Bianca, z napięciem obserwując przebieg potyczki.
   Nietrudno było stwierdzić, kto był tutaj najlepszym wojownikiem; Juan błyskawicznie przerzedzał szeregi wroga. Ciął szablą, samemu unikając ciosów, celował w szyję i udało mu się ściąć kilka głów. Wrogie wampiry szybko podjęły decyzję o odwrocie. Po chwili zostaliśmy sami na polanie, nie licząc kilkunastu kupek prochu, które zostały po wampirach Iliany.
   Ianira odetchnęła z ulgą, objęła mnie ramieniem i przytrzymała.
   - Wszystko w porządku? - spytała cicho.
   - Tak, teraz już tak.
   Rozejrzałam się. Juan podszedł do nas z zadowoloną miną. Jego ubranie, podobnie jak innych wampirów z miasteczka, pokryte było krwią wrogów. Wydawało się, że nie był ranny, ale Ianira dla pewności troskliwie to sprawdziła.
   - Dziękuję – odezwałam się. - Gdyby nie wy, pewnie byłoby po mnie.
   - A gdzie jest Ryan? - zapytała Bianca. - Wysłał do nas swojego podopiecznego i wskazał, gdzie jesteście, podobno Krwawi Fanatycy chcieli cię zabić, a raczej spróbować zabić, żeby dorwać najstarszego, który to miał wpaść i cię uratować, ale Ryan nie chciał ryzykować twojego życia, bo nie miał pewności, że najstarszy wampir zdąży w porę i...
   - Zaraz, chwila, to Ryan was przysłał? - zdziwiłam się i dostrzegłam Silwija, stojącego pośród wampirów. - Czyli najpierw wciągnął mnie w pułapkę, a potem posłał po pomoc?
   Spojrzenia wszystkich skierowały się na Silwija.
   - Ryan nie zdradził mi szczegółów, po prostu poprosił o pomoc – mruknął wampir, wzruszając ramionami.
   - Gdzie teraz jest? Z Fanatykami? - spytałam go. Skinął głową.
   - Tak, ale nie może teraz rozmawiać.
   - Jak to, Ryan wciągnął cię w pułapkę? - zdziwiła się Ianira, spoglądając podejrzliwie na Silwija. Juan zmarszczył brwi i podszedł do nas.
   - Tak, ale potem mi pomógł, więc chyba tego pożałował. - Westchnęłam. - Powinniśmy wracać do domu. Fanatycy i tak nie znajdą najstarszego beze mnie, a ja nie mam zamiaru im pomagać. Najstarszy i tak się o wszystkim dowie i wtedy będzie z nimi marnie. - Zerknęłam na Silwija. - Dziękuję, że przyszedłeś mi z pomocą. A co z Veronicą?
   - Zaprowadziłem ją do domu, ale wiem, że wciąż mnie kocha. - Uśmiechnął się. Stwierdziłam, że kiedy się uśmiecha, blizny na jego twarzy nie wydają się takie okropne. - Dzięki tobie w końcu zaczęła zmieniać zdanie o wampirach.
   - To dobrze, mam nadzieję, że będziecie szczęśliwi – odparłam szczerze.
   - Znacie się – stwierdził Jose, powstrzymując Biancę przed ponownym potokiem słów.
   - Tak, od wczoraj. - Opowiedziałam, jak wyskoczyłyśmy z Raisą z łodzi i trafiłam do jaskini. - Tam spotkałam Silwija i jego narzeczoną – zakończyłam, nie wdając się w szczegóły.
   - Co nie znaczy, że możemy mu ufać – stwierdził Juan. - Skoro Ryan cię zdradził...
   - Ryanowi nie ufam, ale Silwij jest w porządku – sprostowałam. - Powinien pójść z nami.
   - Lepiej będzie, jeśli zostanę – stwierdził Silwij. Nie wyglądał na urażonego nieufnością pozostałych, choć to dzięki niemu przyjaciele mnie znaleźli. - Obiecałem Ver, że przyjdę do niej jeszcze przed świtem – dodał.
   Zanim zdążyłam odpowiedzieć, usłyszałam głos w swojej głowie.
   „Skarbie, jestem blisko. Czekam na ciebie.” Następnie w moich myślach pojawił się obraz i już wiedziałam, gdzie na mnie czeka.
   - Wszystko w porządku, Amando? - zapytał Juan. Zawahałam się. Nie powinnam mówić przy Silwiju, gdyż Ryan mógłby to usłyszeć. Dlatego pokręciłam głową.
   - Zaczekacie tu na mnie? Za moment wracam.
   - Może będzie bezpieczniej, jeśli pójdziemy z tobą – zaproponował mój przyjaciel, ale Ianira podeszła i wzięła go pod ramię.
   - Chyba nie powinniśmy – powiedziała cicho, patrząc na męża. Hiszpan skinął głową, najwyraźniej zrozumiał, że to najstarszy mnie wzywał.
   - Zaczekamy – odpowiedział.
   Odwróciłam się i pobiegłam. Zdałam sobie sprawę, że się uśmiecham. Od tak dawna nie słyszałam jego słów w swojej głowie. Tęskniłam za tym. Tęskniłam za Gowanem. I nawet jeśli czasami mną manipulował, to byłam pewna, że to, co teraz czułam, było prawdziwe.
   Pośpiesznie ostrzegłam go przed goshenitem, ale odparł, że nie powinnam się niepokoić. „Mówiłem ci już, że nie tak łatwo mnie zabić”.
   Prawie już dotarłam na miejsce, gdy coś się zmieniło. Zaniepokoiłam się. Działo się coś złego. Poczułam lęk. Nie o siebie, o Gowana. Wpadłam na polanę, na której na mnie czekał. Księżyc świecił dziś wyjątkowo mocno. W jego blasku ujrzałam niepokojącą scenę. Najstarszy otoczony był wampirami, przewodziła im Iliana. W ręku trzymała goshenit. Na jej znak wszystkie kusze wystrzeliły, przebijając ciało Gowana.
   Poczułam jego ból, może nie namacalnie, ale w swojej głowie. Ból i złość. Nie było tam lęku, jeszcze nie. Warknął i przerwał połączenie ze mną, skupiając się widocznie na otaczających go wampirach. Byłam pewna, że za chwilę ich pokona, przecież to był Gowan, najstarszy na świecie wampir, niezwyciężony.
   Zachwiał się, przebity kilkunastoma strzałami, z jego ran trysnęła krew. Zamrugał, jakby nie dowierzał w to, co się stało, a w jego oczach dojrzałam zdumienie. Spojrzał uważniej na kamień trzymany w ręku Iliany.
   - A więc naprawdę macie goshenit – powiedział. Wampirzyca uśmiechnęła się triumfalnie.
   - Tak i twoja moc przy nim nie działa – odparła. Ruszyłam do przodu, by powstrzymać ją przed zadaniem ciosu, ale poczułam, że ktoś mnie łapie.
   - Zostaw. Nie powstrzymasz tego. Jeśli spróbujesz, zabiją cię.
   Warknęłam i próbowałam się wyrwać Ryanowi, ale był silny. Z rozpaczą patrzyłam, jak Iliana wbija kamień prosto w serce Gowana.
   Krzyczałam i szamotałam się w objęciach wampira; czułam, że przytrzymuje mnie ktoś jeszcze, chyba inny wampir Iliany. Byłam bezradna. Nie mogłam go uratować. Wpadł w pułapkę i to przeze mnie.
   Spojrzałam na niego z rozpaczą. Stał przez chwilę nieruchomo z wystającym z piersi kamieniem. To, co zobaczyłam w jego oczach sprawiło, że przestałam się wyrywać i tylko patrzyłam.
   Gowan nie umierał. Jedno spojrzenie na niego dało mi pewność. Byłam przekonana, że mogli go zabić, a jednak coś musiało się stać, bo wciąż żył. Sięgnął ręką do piersi i powoli wyciągnął goshenit. Był pokryty jego krwią, która powoli skapywała na ziemię.
   - Naprawdę sądziłaś, że to takie proste? Głupia, nie jesteś w stanie mnie zabić. Nie ty. - Chwycił Ilianę za gardło wolną dłonią, uniósł lekko w górę i rzucił o ziemię. Jęknęła, zdumiona i przerażona. - To tylko magiczny kamień. Nie tacy jak ty próbowali i mieli naprawdę potężne narzędzia. Ale wszystkie zniszczyłem. - Uniósł rękę z kamieniem i zacisnął, szepcząc coś. Kiedy otworzył dłoń, z goshenitu pozostały jedynie błyszczące drobinki.
   Spojrzał na pozostałe wampiry. Nie musiał nic mówić, jego wzrok wystarczył, by wszyscy zamarli w bezruchu. Następnie, krzywiąc się lekko dostrzegalnie, wyrwał wszystkie strzały z ciała. Kiedy skończył, spojrzał na leżącą na ziemi Ilianę.
   - Wstań – rzucił krótko. Posłuchała go.
   Popatrzył na nią, a na jego ustach pojawił się okrutny uśmiech. Czarne oczy błyszczały teraz przerażającym blaskiem. Jeśli jeszcze miała nadzieję wyjść z tego cało, w tym momencie ją straciła.
   Patrzyłam, jak Iliana powoli sięga do pasa i na polecenie najstarszego wampira wyjmuje kołek. Jak kieruje broń w swoją pierś.
   - Nie, błagam – szepnęła, przerażona tym, że za chwilę się zabije.
   Nie zareagowałam. Ostrzegałam ją, że tak to się skończy, nie posłuchała. Zagroziła życiu mojego przyjaciela i wiedziałam, że nie wypuści jej wolno.
   Obserwowałam, jak krzyczy w panice i w końcu ulega, wbijając sobie kołek w serce. Chwilę później jej ciało się rozpadło.
   - Oto, jak kończą ci, którzy próbują mnie zabić – powiedział Gowan i odwrócił się do pozostałych wampirów. Wszystkie nadal stały w bezruchu, oprócz mnie i... Ryana. Ze względu na swoją gorącą krew tylko on był w stanie się poruszyć. I szybko z tego skorzystał.
   - Pewnego dnia ktoś go zabije – szepnął mi do ucha. - Myślę, że to będziesz ty. - Sekundę później już go przy mnie nie było.
   Najstarszy zmarszczył brwi i pokręcił głową.
   - Później się nim zajmę. A teraz... wy zajmijcie się sobą.
   Zanim zdążyłam zareagować, zgromadzone wokół nas wampiry zaatakowały się wzajemnie. Po chwili otaczały mnie kupki prochu i kilkanaście leżących w nich kołków.
   - Kazałeś im się pozabijać – powiedziałam cicho. Jego umiejętności wciąż były dla mnie przerażające.
   - Nastawali na moje życie, to oczywiste, że spotkała ich kara. - Wzruszył ramionami. Nie wyglądał teraz jak najstarszy na świecie wampir ani jak ktoś, kto przed chwilą mógł umrzeć. Czarne oczy patrzyły na mnie łagodnie, a na ustach błąkał się lekceważący uśmiech. - Co prawda nie wszystkich. Zostały jeszcze dwie osoby. Szpieg, dzięki któremu Krwawi Fanatycy wiedzieli, jak wyglądam i gorącokrwisty, który uciekł.
   - Szpiega możesz ukarać jak chcesz, ale Ryana zostaw – poprosiłam go. - Uratował mi życie...
   - A ty jemu, prawda? Nie jesteś mu nic winna. Kim on właściwie dla ciebie jest? Kochasz go? - Uniósł brwi pytająco, powoli podchodząc w moją stronę.
   Zawahałam się. Nie kochałam Ryana, nie byliśmy chyba nawet przyjaciółmi, w końcu mnie zdradził. Ale nie chciałam, by zginął.
   - Nie zasłużył na śmierć – powiedziałam. - Po prostu pozwól mu odejść...
   - Nie tym razem, Amando – odezwał się Gowan, kręcąc głową. Dotknął mojej dłoni. - Długo szukałem goshenitu, choć nie sądziłem, że ktoś jeszcze wie, jak się nim posłużyć. Przez magię Xandera nie mogłem go znaleźć. To broń, która mogła mnie zabić. Jednak samo wbicie kamienia w serce nie wystarczy. Gdyby wypowiedzieli odpowiednie zaklęcie, byłoby po mnie.
   - To Iliana próbowała cię zabić, Ryan nie jest dla ciebie groźny – przekonywałam go.
   - Każdy, kto nastaje na moje życie, jest groźny. Nie broń go, on nie jest wart twojej troski. Nigdy nie był twoim przyjacielem. Ja jestem. Przybyłem, gdy mnie potrzebowałaś. Chodź ze mną. - Ścisnął lekko moją dłoń.
   Nagle zrozumiałam, że nie miałam racji. Gowan zawsze by mnie uratował, tak jak ocalił mnie przed Larą. Nie powinnam w niego wątpić. Ryan mnie zdradził, zatem zasłużył na karę. Możliwe, że będą inni tacy jak on. Tak naprawdę będę bezpieczna tylko z nim, z najstarszym wampirem. Bezpieczna i szczęśliwa.
   Skinęłam głową, czując ulgę. To było takie proste. Bezpieczna i... szczęśliwa?
   Zamrugałam, próbując zebrać myśli. Myśli, które były teraz chaotyczne i zbierały się wokół konkretnych słów i uczuć. Poczucie bezpieczeństwa i obietnica szczęścia. Nie, nie będę szczęśliwa. Nie. Cofnęłam się, zabierając dłoń.
   - Przestań. Znowu to robisz. Próbujesz mnie kontrolować. To nie w porządku, moje uczucia należą do mnie! Chcesz mnie zmusić, żebym z tobą poszła? Myślałam, że wybór należy do mnie, myliłam się? - Założyłam ręce, starając się zapanować nad własnymi emocjami. O ile w ogóle były moje.
   Westchnął i pokręcił głową.
   - Pokazałem ci jedynie najlepszy wybór. Przemyśl to, skarbie. Wiesz, że to prawda, tylko ze mną będziesz bezpieczna i szczęśliwa.
   - Aha, czyli jeśli pójdę z tobą, to nie zabijesz Ryana? To twój warunek? - Zmarszczyłam brwi. Gowan prychnął.
   - Oczywiście, że nie. I tak go zabiję, to już ustalone. Długo się przede mną nie ukryje. Dopadnę go i wtedy umrze. To nie podlega dyskusji. Mówimy teraz o tobie, skarbie. - Jego głos złagodniał. - Nie chcę, żebyś znowu wpadła w kłopoty.
   - Chcesz, żebym z tobą poszła i jednocześnie oznajmiasz mi, że będziesz ścigał kogoś, kto uratował mi życie? - zapytałam. Gowan patrzył na mnie przez chwilę w zamyśleniu.
   - W końcu zrozumiesz. I wtedy do mnie przyjdziesz. A ja będę na ciebie czekał. - Uśmiechnął się łagodnie, odwrócił i po chwili zostałam sama.
   Warknęłam, zła na najstarszego i po części na siebie, bo przez chwilę poddałam się jego wpływowi. Najgorsze, że mógł mieć rację. Być może kiedyś tak zrobię. Kiedy będę na tyle zdesperowana i zmęczona życiem, by się poddać, przyjdę do niego. Wiedział o tym. Ale jeszcze nie nadszedł ten czas. I miałam nadzieję, że nigdy nie nadejdzie.

   Kiedy wróciłam do przyjaciół, okazało się, że Ryan nie tylko zdążył uciec, ale również zerwał więź z Silwijem.
   - Czyli kogoś przemienił? - upewniłam się. - Kogo?
   - Nie jestem pewien, chyba jakąś kobietę. Przekazał mi, że teraz musi się ukrywać i nie chce ciągnąć mnie za sobą – powiedział cicho wampir. Stał z pochylona głową, Ianira i Bianca patrzyły na niego ze współczuciem. Ja również rozumiałam jego ból. Co prawda śmierć opiekuna jest dużo gorsza niż porzucenie, ale nagła cisza w głowie i poczucie samotności działa tak samo. Mimo wszystko rozumiałam decyzję Ryana. Gdyby tego nie zrobił, rozdzieliłby podopiecznego z ukochaną.
   - Przepraszam, że nie udało mi się przekonać najstarszego – powiedziałam cicho.
   - Wiesz, Ryanowi nie chodziło tylko o gorącą krew. - Silwij spojrzał na mnie w zamyśleniu. - Myślę, że powinnaś o czymś wiedzieć. Przez najstarszego zginęła jego żona, Sorina. Była podopieczną wampirzego władcy Bułgarii. Zabił ją jeden z protegowanych najstarszego w odwecie za coś, co zrobił jej opiekun. Nie zdążyłem jej poznać, ale widziałem ją we wspomnieniach Ryana. Była niewinna, dobra. Zawsze starannie wybierała ludzi, musiała się upewnić, że zabija kogoś złego, kto zasłużył na śmierć. Kiedy ją stracił, chciał się zemścić, podobnie jak jej opiekun. Ale najstarszy na to nie pozwolił. Władca Bułgarii zabronił mu występować przeciwko niemu. Najstarszego należy słuchać, nieważne, w jakiej kwestii – dodał z niechęcią. - Ryan najpierw chciał go zabić, a potem pomścić żonę.
   - Zemsta nie przynosi ulgi. Gdyby mi o tym opowiedział, może mogłabym coś zrobić, przekonać najstarszego, by ukarał tego wampira...
   - Nie sądzę, Triam jest jego bliskim poddanym, bez wahania objął go swoją ochroną...
   - Triam? - powtórzyłam.
   - Znasz go?
   - Tak. Byłam przy tym, jak najstarszy zgodził się go chronić. Wygląda na to, że Ryan trafił w błędne koło zemsty... - Pokręciłam głową. - Widzisz, podopieczna Triama miała gorącą krew, więc władca Bułgarii bał się o władzę. Podobno za jego aprobatą, czy może nawet rozkazem, opiekun żony Ryana zawarł pakt z łowcami, którzy zaatakowali Triama i jego podopieczną w dzień. Biedna wampirzyca spłonęła, a Triam przysiągł zemstę. Pomścił jej śmierć, zabijając Sorinę, co uważam za niesprawiedliwe, skoro nie miała z tym nic wspólnego. To jej opiekun powinien ponieść karę. Nie rozumiem, czemu Trian zrobił coś takiego...
   - Z tego co wiem, Sorina zasłoniła swojego opiekuna – stwierdził niepewnie Silwij.
   - A więc Triam nie chciał jej zabić, tylko tego, który był winny śmierci jego podopiecznej – stwierdziłam.
   - Niewiele to zmienia, Ryan i tak zamierzał go zabić – stwierdził Silwij.
   - Czy tylko ja nie mogę się w tym połapać? - spytała niepewnie Bianca.
   - Opiekun żony Ryana zabija podopieczną Triama, Triam zabija żonę Ryana, a Ryan chce zabić Triama – podsumował Jose.
   - To już nie ma znaczenia, nie sądzę, by w tej sytuacji Ryan chciał się mścić – stwierdził Silwij. Musiałam przyznać mu rację.
   Pożegnaliśmy się i Silwij ruszył swoją drogą. Wiedziałam, że przez pierwsze dni będzie mu ciężko po stracie opiekuna, ale mężczyzna był silny i nie poddawał się łatwo. Poza tym, miał Veronicę, a teraz, kiedy się pogodzili, z pewnością będzie dla niego oparciem.
   Westchnęłam, zdając sobie sprawę, że nie mogłam niczemu zapobiec. Przynajmniej Ryan wciąż żył, choć nie mógł przez wieczność się ukrywać. Zapewne liczył, tak jak mi powiedział, że pewnego dnia ktoś zabije najstarszego.
   I choć miałam w pamięci jego słowa, że to będę ja, wiedziałam, że nigdy tego nie zrobię. Mogłam być na niego zła, wściekła, mieć żal, ale chyba nie potrafiłabym go znienawidzić, nie na tyle, by spróbować go zabić. Wiedziałam, jaki jest i mimo to był mi bliski. Nawet jeśli robił coś, z czym się nie zgadzałam.
   W końcu taki właśnie był Gowan.

17 komentarzy:

  1. Ach, jak dramatycznie, Gowan to jednak umie stworzyć widowisko :D Ale wejście Juana z bandą wampirów też niczego sobie ;)

    Ciekawe ile tomów zajęłaby Gorąca krew :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba dwanaście. 1 i 2 część połączyłabym w jedną. Ale po poprawieniu może wyjść różnie;) Choć z drugiej strony, gdyby połączyć części w tomy, to pewnie wyszłoby mniej, może 5-7 tomów.
      Ps. Wiesz, że niedługo reaktywacja Czarownic?:)

      Usuń
  2. Mini zawał przez atak na Gowana:D Na jego miejscu również bym chciała zabić Ryana:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Już myślałam, że Gowan naprawdę umrze ;d
    No cóż, ciekawe czy jednak najstarszy zostanie zabity przez Amandę ;>

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A byłaś za tym, żeby umarł, czy żeby przeżył?

      Usuń
    2. Z jednej strony lepiej, żeby przeżył, bo przynajmniej ktoś ma taką prawdziwą władzę nad wampirami, jednak z drugiej strony strasznie miesza w głowie Amandzie, manipuluje jej uczuciami, a to mi się bardzo nie podoba ;p

      Usuń
  4. Cieszę się, że Gowan przeżył, lubię go.

    OdpowiedzUsuń
  5. Wróciłam do Twojego opowiadania po prawie rocznej przerwie i musze Ci powiedzieć, że tak samo wtedy jak i teraz jestem zachwycona tą historią :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło wiedzieć, że nie piszę coraz gorzej^^ A skąd taka długa przerwa?

      Usuń
    2. Dość prozaiczny powód po prostu zapomniałam sprawdzać czy nie ma nowych rozdziałów i dopiero ostatnio jak znalazłam wolna chwilę to zobaczyłam Twój blog w zakładkach i zaczęłam czytać tam gdzie ostatnio skończyłam :D

      Usuń
    3. Jak to dobrze, że w przeglądarkach są takie zakładki;D

      Usuń
    4. Haha no dokładnie bardzo one w życiu pomagają :D

      Usuń
  6. Ja pamiętam! 11 listopada (z tego co pamiętam był to 2010 r.) pojawił się pierwszy rozdział GK

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prolog:) I to był 2009 rok:) Ale miło, że pamiętałaś:D

      Usuń