Moja własna historia

Gorąca Krew - to opowieść o pięknej, średniowiecznej wampirzycy i o jej
walce ze złą stroną swojej natury. Czy można pokonać zło, tak głęboko
zakorzenione w pragnieniu picia ludzkiej krwi?
Jeśli chcesz przeczytać tę historię od początku, w menu po prawej stronie
znajduje się spis poprzednich części (I-VII), od VIII części spis treści
znajdziecie na dole w liście rozwijalnej. Zapraszam serdecznie:)
Moi drodzy,
Planuję powrót do Gorącej Krwi już od paru miesięcy, niestety ostatnio szwankuje
mi laptop. Mogę jedynie obiecać, że po naprawie postaram się wrócić. Dziękuję tym,
którzy jeszcze tu zaglądają :) Pozdrawiam serdecznie :)

12 urodziny Gorącej Krwi

12 URODZINY GORĄCEJ KRWI
Kiedy zaczynałam pisać Gorącą Krew, wydawało mi się, że skończę za kilka lat. Minęło 12
i nadal do końca jeszcze trochę.
Powoli szykuję się do powrotu z nowymi rozdziałami, a Was, moi dzielni, najwytrwalsi
Czytelnicy, proszę o jeszcze troszkę cierpliwości i dziękuję za wsparcie i motywację :*:*:*
Do rychłego ;)

Uwaga

Instrukcja do wstawiania komentarzy - dla Anonimów
W polu "Komentarz jako" wybierz: "Nazwa/adres URL", w nazwie wpisz
swój nick, a w adresie - jeśli masz bloga, wpisz adres, jeśli nie, zostaw to pole
puste i kliknij "dalej":) Dziękuję i pozdrawiam;)

28.08.2016

Rozdział XII - Uwięziona

   - A więc Ryan okazał się zdrajcą. - Karolina wydawała się zawiedziona. - Nic na to nie wskazywało, udawał, że nie zna Iliany i nie ma nic wspólnego z Krwawymi Fanatykami...
   - Wydaje mi się, że Ryana z Fanatykami połączył wspólny cel – wyjaśniłam. - Śmierć najstarszego. Im chodziło o władzę, jemu wręcz przeciwnie – o pozbawienie wampirów gorącej krwi. A skoro mieli odpowiednie narzędzie, pozostało go zwabić... na przykład uwięzieniem kogoś, na kim mu zależało. Czyli mnie.


   - Jak... a więc jednak złapaliście Raisę! - zawołałam.
   - Nie, Raisa ukradła podróbkę – odparł Ryan. - Kiedy Iliana przybyła do jaskini, korzystając z zamieszania podmieniłem kamienie. Juan i Ianira mieli znaleźć najstarszego i powiedzieć mu o wszystkim, poszedłbym z nimi i to zakończył. - Wzruszył ramionami. - Ale nie tak łatwo go znaleźć, a kiedy Silwij przekazał mi, gdzie się podziałaś, wolałem odszukać ciebie. Jeśli naprawdę jesteś mu bliska, przyjdzie tutaj.
   - Nie pozwolę wam go zabić! - warknęłam, ale widząc wycelowane kusze, musiałam wycofać się do celi. Iliana zamknęła ją na klucz, a dwóch wampirów usiadło po drugiej stronie sali, najwyraźniej po to, by mnie pilnować.
   - Nie zamierzam pytać cię o pozwolenie – powiedziała sucho Iliana.
   - A co z Juanem i Ianirą? - Spojrzałam na Ryana. - Coś im zrobiłeś?
   - Nie, oczywiście, że nie. - Wydawał się oburzony taką sugestią. - Jedyną osobą, której śmierci pragnę, jest najstarszy. Juan i Ianira mają się dobrze, szukają cię.
   - A więc od początku mnie okłamywałeś. Należysz do Fanatyków, tak? - Podeszłam do krat. - Znaliście się już wcześniej, prawda? To ratowanie przed Cruelem to też była gra?
   - Nie, bez twojej pomocy nie naraziłaby swojego życia, by przyjść na sąd. - Spojrzał na Ilianę z pretensją. Wzruszyła ramionami.
   - Nie prosiłam cię o ratunek. Jesteś nadgorliwy. To wy sobie wszystko wyjaśnijcie, a ja pójdę przygotować pułapkę na najstarszego – dodała, odwracając się w stronę drzwi.
   - On każe ci wbić sobie samej kołek prosto w serce! - zawołałam za nią. - Będziesz go błagała, by przestał. Wycofaj się, póki jeszcze możesz.
   Nie odpowiedziała. Wyszła, a za nią jej wampiry z wyjątkiem strażników.
   Usiadłam przy ścianie, zrezygnowana. Nic nie mogłam zrobić. Pozostało mi tylko czekać na Gowana, a gdy usłyszę jego głos w swojej głowie, będę mogła go ostrzec.
   Ryan wciąż nie wyszedł. Zamiast tego usiadł tuż przy kratach, wpatrując się we mnie.
   - Zamierzasz śmiać się z mojej naiwności? - warknęłam do niego. - Miałam cię za przyjaciela, a ty od początku kłamałeś.
   - Nie od początku – zaprotestował. - Kiedy po raz pierwszy cię spotkałem, nie miałem pojęcia, kim jesteś. Dopiero, kiedy dowiedziałem się, że masz gorącą krew, skojarzyłem cię z ulubienicą najstarszego... A potem nakazali mi cię odszukać. Gdzieś w międzyczasie poznałem cię i polubiłem, naprawdę. Przykro mi, że musisz w tym uczestniczyć.
   - Przykro ci, a jednak mnie tu uwięziłeś – mruknęłam.
   - Najstarszy za mocno na ciebie wpłynął, byś mogła choć przez chwilę rozważyć jego śmierć i pożytek, jaki przyniesie dla naszej wampirzej społeczności.
   - Tak jak hodowla ludzi? - Uniosłam brwi. Ryan prychnął.
   - Raisa przesadza. A poza tym, mnie osobiście nie zależy na ujawnieniu, równie dobrze może to się stać za jakieś tysiąc lat. Chcę tylko pozbyć się gorącej krwi. - Spojrzał z niechęcią na swoje rękawiczki. - Przez nią wiele razy straciłem przyjaciół i musiałem uciekać przez wiele lat. Mam dość.
   - I myślisz, że po utracie gorącej krwi wszystkie twoje problemy nagle znikną? - Prychnęłam. - Wiesz, z jednej strony może to i lepiej, że każdy miałby możliwość przejąć władzę, ale z drugiej, teraz o władzę walczą tylko gorącokrwiści, potem każdy wampir mógłby wywołać przewrót. Każdy byłby podejrzany. Gorąca krew istnieje od wieków, jej koniec mógłby wywołać chaos, anarchię, wojny i kto wie, co jeszcze. - Pokręciłam głową. - To nie jest takie proste, Ryan.
   - Pod tym względem niewiele się zmieni – przyznał wampir – ale wystarczy, że przysięgnę wierność władcy i nie będę musiał się martwić, że ze względu na gorącą krew zostanę uznany za zagrożenie.
   - Czyli ze względów osobistych, samolubnie postanowiłeś pozbawić gorącej krwi wampiry, zabić mojego przyjaciela i wprowadzić chaos na świecie? Tylko dlatego, że dzięki temu ty będziesz miał spokój? - Pokręciłam głową. - Nie uda ci się. Nikomu nie uda się zabić najstarszego. I skąd w ogóle pomysł, że da się wprowadzić w pułapkę? Jest na to za mądry.
   - To się okaże – mruknął Ryan. Wciąż siedział przy kratach, kawałek dalej zajęli miejsca strażnicy, patrząc na nas ze znudzonymi minami. W końcu zaczęli o czymś dyskutować tak cicho, że nie byłam w stanie tego usłyszeć.
   - Co zrobicie, jeśli on nie przyjdzie? - Spojrzałam na Ryana. Wzruszył ramionami.
   - To będzie znaczyło, że jednak mu na tobie nie zależy, a więc nie będziesz już potrzebna organizacji. Wypuszczą cię.
   - Och, naturalnie, Krwawi Fanatycy uprzejmie puszczą mnie wolno, oni nie zabijają nikogo – powiedziałam ironicznie. - Raisa zupełnie niepotrzebnie się bała. A właściwie to czemu cię nie rozpoznała?
   - Nigdy wcześniej mnie nie widziała, przystąpiłem do nich, gdy już uciekła – wyjaśnił. - Gdyby mnie znała, nie poszedłbym tam z wami.
   - A skoro cię nie kojarzyła, poszedłeś, a Iliana za tobą – uzupełniłam.
   - Tak, zostawiłem jej wiadomość w domu Juana i Ianiry – przyznał Ryan. Spojrzałam na niego ponuro.
   - To podłe z twojej strony, tak nas zdradzić. Myślałam, że jesteś inny. A ty tylko mnie wykorzystywałeś.
   - Cóż, najstarszy też cię wykorzystywał, kierował tobą jak chciał, a ty pewnie byłabyś gotowa poświęcić życie, by go bronić.
   - Nie znasz go, nie masz pojęcia, jaki jest – oburzyłam się. - On by mnie nie zdradził.
   - Czyżby? To czemu go tu jeszcze nie ma? - Spojrzał na mnie. W niebieskich oczach dostrzegłam niechęć. - Nie znam go osobiście, ale wystarczy mi to, co o nim wiem.
   - To znaczy co? - zapytałam, spoglądając na niego.
   - A co za różnica? Nieważne, co powiem, dla ciebie i tak będę zdrajcą i szpiegiem. - Wstał.
   - A nie jesteś nim?
   - Czasami trzeba zrobić co należy, Amando, a twoja racja wcale nie jest jedyną słuszna racją. Ale i tak cię nie przekonam, przynajmniej dopóki nie wyrwiesz się spod jego wpływu. - Odwrócił się i ruszył do drzwi. Wychodząc, zostawił szkatułkę strażnikom.
   Nie odezwałam się. Stałam i przez chwilę rozglądałam się uważnie, szukając wyjścia. Myślałam nad rozbiciem muru, przekonaniem strażników, by podeszli i zaatakowaniem ich, wyłamaniem krat... Ale wszystko na nic, gdyż goshenit blokował moje zdolności, a za próbę ucieczki mogłabym zostać zabita.
   Zastanawiałam się, czy naprawdę by mnie zabili. Byłam im potrzebna, z drugiej strony, mogli mnie po prostu osłabić, nie celując w serce. W końcu usiadłam, podwinęłam nogi pod siebie, oparłam się o ścianę i siedziałam, czekając, aż głos Gowana pojawi się w mojej głowie. Co innego mogłam zrobić? Zostałam tu uwięziona. Zamrugałam, powstrzymując łzy. Czułam się bezradna. Zdradzona. Oszukana. A jedyna osoba, która mogła mi teraz pomóc, naraziłaby przy tym swoje życie.
   Nie rozumiałam, czemu Ryan tak się upierał, że Gowan mną manipuluje i że przez to jestem gotowa go bronić. Rozumiałam, gdy Nicolas tak myślał – kierowała nim zazdrość. Ale czy nie można po prostu kogoś polubić, mimo jego wad i się z nim zaprzyjaźnić? Czy do tego musiałam być pod wpływem jakiś mocy?
   Westchnęłam, zastanawiając się, czy Gowan naprawdę przyjdzie, by mnie ratować. Ryan twierdził, że mi samej nic nie grozi, ale gdyby tak było, najstarszy by o tym wiedział. I szczerze wątpiłam, czy tak po prostu mnie wypuszczą.
   Pozostałą część nocy spędziłam na rozmyślaniu i kombinowaniu, jak się stąd wydostać, niestety bezowocnie. Nie widziałam żadnej drogi ucieczki, zatem pozostało mi czekać.

   Następnego dnia nie było lepiej. Po przebudzeniu ujrzałam, że nowi strażnicy siedzieli już na swoich miejscach, potem przyszli ich zmiennicy. Nie przyszedł ani Ryan, ani Iliana, nie wyczułam też Gowana. Zastanawiałam się, jak długo mają zamiar mnie tu trzymać. Niedługo będę musiała się posilić, miałam nadzieję, że dostanę zwierzę, nie człowieka, aczkolwiek nie byłam pewna, czego się spodziewać po Krwawych Fanatykach.
   W pomieszczeniu było tylko jedno, częściowo zakryte okno, pozostałe zostały zamurowane. To dzięki niemu widziałam, kiedy słońce zaczęło zachodzić. Gdy zapadł zmrok, a strażnicy ponownie się zmienili, wszedł Ryan. Spojrzał na mnie, potem odwrócił się do strażników i ku mojemu zdumieniu, błyskawicznie ich zabił. W jednej chwili zostały z nich jedynie kupki prochu.
   Zerwałam się i podeszłam do krat.
   - Co ty robisz?
   - Pomagam ci. - Zerknął na szkatułkę, ale ją zostawił, sięgnął po klucze i otworzył celę. - Chodź, musimy stąd uciekać.
   Spojrzałam na niego podejrzliwie.
   - Jeszcze wczoraj chciałeś zabić najstarszego i byłeś gotowy trzymać mnie w celi do jego przybycia, a teraz nagle zmieniasz strony i mi pomagasz?
   - Nadal chcę jego śmierci, ale nie twojej. Postanowili wykonać publiczną egzekucję, z której rzekomo najstarszy ma cie uratować.
   - A ty się na to nie godzisz, bo...?
   - Bo nie wierzę, że cię uratuje. Liczyłem na jego niezachwianą pewność siebie, że będzie chciał udowodnić, jaki jest potężny i niezwyciężony, ale nie narażę twojego życia, Amando.
   - A może to po prostu kolejna pułapka? - Założyłam ręce na piersiach. Wciąż miałam do niego żal po jego zdradzie i nie zamierzałam mu zaufać.
   - Daj spokój, wolisz siedzieć w celi z obawy przed podstępem niż się stąd wydostać?
   Wzruszyłam ramionami, ale musiałam przyznać mu rację. Wyszłam z celi i podążyłam za nim, postanawiając uciec mu przy najbliższej okazji.
   Przed budynkiem stali strażnicy, ale Ryan znał inne wyjście. Zeszliśmy do piwnicy i stamtąd musieliśmy przecisnąć się przez wąskie okno od strony bramy. Stanęliśmy blisko siebie, kryjąc się za murami budynku.
   - Na mój znak biegniemy – szepnął, wyglądając zza ściany. - Jeśli się pospieszymy, nie zobaczą nas. Musimy dotrzeć do lasu, wśród drzew łatwiej nam będzie ich zgubić. - Zerknął ponownie. - Teraz!
   Wybiegliśmy jednocześnie w wampirzym tempie i popędziliśmy do lasu. Zaledwie minęliśmy linię drzew, za nami rozległ się krzyk.
   - Chyba jednak odkryli moją ucieczkę – mruknęłam.
   - Powinnaś ukryć się w bezpiecznym miejscu – stwierdził Ryan. Spojrzałam na niego. Naprawdę się o mnie martwił, czy był to kolejny podstęp? Miałam zaprowadzić ich do najstarszego? Zatem nie powinnam do niego iść. Albo przybliżyć się na tyle, bym mogła go ostrzec w myśli, a potem uciekać w inną stronę. W ten sposób nie doprowadzę do niego wrogów.
   Tak czy inaczej, nie zamierzałam prowadzić ze sobą Ryana.
   Zatrzymałam się i rozejrzałam dookoła. Wampir cofnął się do mnie i pokręcił głową.
   - Musimy biec, nie ma czasu na odpoczynek.
   - Zatrzymasz ich na chwilę, w ten sposób dasz mi przewagę – uznałam.
   - Nic z tego, domyślą się, że ci pomogłem. - Pokręcił głową.
   - Chyba że zobaczą coś zupełnie przeciwnego. Powiesz im, że próbowałeś mnie zatrzymać, ale... - Sięgnęłam do jego pasa, wyciągnęłam mu długi kołek i błyskawicznie wbiłam mu w brzuch. Jęknął i upadł na kolana. - Ale cię pokonałam.
   - Zwariowałaś? Próbuję ci pomóc! - Sięgnął po kołek.
   - Nic ci nie będzie, poza tym należało ci się – stwierdziłam. - Lepiej go jeszcze nie wyciągaj, jeśli rana się zagoi, nie będziesz miał dowodu – dodałam i odwróciłam się. Słyszałam wrogie wampiry, były coraz bliżej. Popędziłam przed siebie, nie słuchając, co Ryan za mną krzyczy.
   Biegłam przez kilka minut, wciąż słysząc za sobą odgłosy pogoni. Niełatwo było kluczyć między drzewami, ale miałam nadzieję, że ścigającym mnie to również utrudni bieg.
   Niespodziewanie las się przerzedził. Zanim zdążyłam się zastanowić, gdzie teraz powinnam uciekać, przeszył mnie ostry ból. Upadłam na kolana.
   Z brzucha wystawał mi kawałek drewna. Co prawda ominął serce, ale ból był tak silny, że nie byłam w stanie dalej biec. Tym bardziej, że potrzebowałam posiłku. Jęknęłam i zacisnęłam zęby. Spróbowałam się podnieść, lecz przy każdym ruchu drewno raniło mnie coraz bardziej. W moją stronę szły już wampiry z kuszami, powoli, lecz zdecydowanie. Musiałam coś zrobić i to szybko.
   - Rzućcie kusze! - zawołałam, nie mając lepszego pomysłu na obronę.
   Wampiry zrobiły, co kazałam, zatem nikt nie miał przy sobie goshenitu. W następnej chwili wyrwały się spod mojej mocy i sięgnęły po swoją broń.
   - Odwróćcie się i odejdźcie! - zawołałam, ale niełatwo było panować nad wampirami, jak uczył mnie Gowan i jednocześnie nie jęczeć z bólu. Byłam ranna, a drewna tkwiącego w moim ciele nie dało się ani wyciągnąć, ani wypchnąć. Gdyby strzała trafiła mnie z przodu, mogłabym ją wyrwać, a tak nie byłam w stanie zrobić tego sama.
   Wampiry raz się odwracały, raz chwytały za kusze. Jeden nawet wystrzelił, drasnął mnie w ramię, ale ponownie nad nim zapanowałam. Wiedziałam, że to tylko gra na zwłokę, tym bardziej, że zbliżały się kolejne wampiry, było już ich około dwudziestu, a sił miałam coraz mniej. W końcu jeden z nich wycelował w moje serce.
   - Najstarszy i tak cię nie uratuje – mruknął, ale nie zdążył wystrzelić, bo w tym momencie padł martwy, przebity drewnianą strzałą. Usłyszałam znajomy głos i z naprzeciwka wybiegła grupa wampirów. Na ich czele biegł wampir, w którym bez wątpienia można było rozpoznać przywódcę. Wysoki, przystojny, o ciemnej karnacji, niezbyt pasującej do klimatu tutejszego kraju, z bronią w ręku i przyjaciółmi wokół siebie.
   Odetchnęłam z ulgą, przypominając sobie, że mój przyjaciel nie był tylko zwykłym, kilkuwiekowym wampirem, ale pogromcą Maurów, wojownikiem. I właśnie przybył mi z pomocą.

17 komentarzy:

  1. Amanda ma rację, że Krwawych Fanatyków zaślepia żądza władzy, wygląda na to, że w ogóle nie zastanowili się nad tym co może spowodować znikniecie gorącej krwi.
    Zawsze, gdy zaczynam czytać rozdział, zastanawiam się, kim jest Amanda, która opowiada tą historię i ile przygód jeszcze nam opisze ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Albo po prostu niewiele ich to obchodzi:p
      To dobre pytanie;)

      Usuń
    2. A jednak powinno obchodzić, bo w końcu dotyczyć to będzie wszystkich wampirów!

      Usuń
    3. Widocznie takie zamieszanie w świecie wampirów byłoby im na rękę:p

      Usuń
  2. Hmm, obiecujący kolejny tytuł rozdziału :)
    Jestem ciekawa czy Gowan mógłby oprzeć się mocy Goshenitu, to byłoby ciekaw jakby się Fanatycy z nim spotkali :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak myślisz, kogo będzie dotyczyć?;p
      Kto wie, kto wie... ^^

      Usuń
  3. Oj duże mam opóźnienie:) Tak mnie pochłonął początek roku szkolnego że zapomniałam tu zajrzeć.:)
    Cóż mogę powiedzieć poza tym, że cieszę się z tego kołka w brzuchu Ryana. Sama bym go tak potraktowała :p
    Ale za to nie wiem kim jest przyjaciel, który na koniec się zjawił, najwidoczniej grypa przytępia zmysły.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W takim razie życzę szybkiego powrotu do zdrowia:) A który z przyjaciół Amandy był nazywany pogromcą Maurów?;)

      Usuń
  4. Dziękuję a Maurów żadnych nie kojarzę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba wiem:p wujek google mówi ze to Juan :)

      Usuń
    2. O, wujek google też czyta Gorącą Krew?^^

      Usuń
    3. Najwidoczniej:) Był bardzo pomocny:) I kierował do onetu, do tego cudnego, pierwszego szablonu:) Uwielbiałam go:)

      Usuń
    4. Sugerujesz, że powinnam zmienić szablon? ;)

      Usuń
    5. I tak pewnie będziesz zmieniać przy nowej części :p A tamten był po prostu specyficzny, właśnie tak wyobrażam sobie Amandę:)

      Usuń
    6. Pewnie będę, ale z obecnym tempem pisania raczej nieprędko...

      Usuń
  5. No proszę, święta Amanda taka paskudna? Nie do poznania. :p
    A mój ulubieniec dopiero na samym końcu... oby potem było więcej.:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Każdy ma prawo się czasem zdenerwować^^
      Jak usłyszy, że chcesz go więcej, to na pewno jakoś się wciśnie w fabułę;p

      Usuń