Moja własna historia

Gorąca Krew - to opowieść o pięknej, średniowiecznej wampirzycy i o jej
walce ze złą stroną swojej natury. Czy można pokonać zło, tak głęboko
zakorzenione w pragnieniu picia ludzkiej krwi?
Jeśli chcesz przeczytać tę historię od początku, w menu po prawej stronie
znajduje się spis poprzednich części (I-VII), od VIII części spis treści
znajdziecie na dole w liście rozwijalnej. Zapraszam serdecznie:)
Moi drodzy,
Planuję powrót do Gorącej Krwi już od paru miesięcy, niestety ostatnio szwankuje
mi laptop. Mogę jedynie obiecać, że po naprawie postaram się wrócić. Dziękuję tym,
którzy jeszcze tu zaglądają :) Pozdrawiam serdecznie :)

12 urodziny Gorącej Krwi

12 URODZINY GORĄCEJ KRWI
Kiedy zaczynałam pisać Gorącą Krew, wydawało mi się, że skończę za kilka lat. Minęło 12
i nadal do końca jeszcze trochę.
Powoli szykuję się do powrotu z nowymi rozdziałami, a Was, moi dzielni, najwytrwalsi
Czytelnicy, proszę o jeszcze troszkę cierpliwości i dziękuję za wsparcie i motywację :*:*:*
Do rychłego ;)

Uwaga

Instrukcja do wstawiania komentarzy - dla Anonimów
W polu "Komentarz jako" wybierz: "Nazwa/adres URL", w nazwie wpisz
swój nick, a w adresie - jeśli masz bloga, wpisz adres, jeśli nie, zostaw to pole
puste i kliknij "dalej":) Dziękuję i pozdrawiam;)

31.07.2016

Rozdział XI - Zdrajca

   Opowieść przerwała mama Karoliny, prosząc, by dziewczyna pomogła jej w obiedzie.
   - Chodź z nami, opowiesz, co było dalej – poprosiła mnie Karolcia.
   - W porządku, też mogę pomóc – zdecydowałam.
   Poszłyśmy zatem do kuchni, pokroiłam warzywa na sałatkę i przyjrzałam się rodzinie. Brat Karoliny wkrótce do nas dołączył, a Fred miał pojechać po mojego męża. Uśmiechnęłam się. To, o czym opowiadałam, wydawało mi się teraz takie odległe, a jednak pamiętałam to tak wyraźnie, jakby zdarzyło się zaledwie przed chwilą.
   Odłożyłam nóż kuchenny i widząc proszące spojrzenie Karoliny, podjęłam przerwany wątek.


   Silwij kiedyś musiał być przystojnym mężczyzną. Miał ciemne włosy, lekko kręcone, teraz przydługie i poplątane. Wysoki, szczupły, postawny, o dużych ciemnych oczach, które wpatrywały się teraz we mnie z wściekłością. Wyraźnie postrzegał mnie jako zagrożenie.
   Ale było coś jeszcze. Całą jego twarz pokrywały blizny, jakby ktoś polał go żrącym kwasem. Oczywiście gdyby to był kwas, takie rany szybko by mu się zagoiły.
   - Silwij, prawda? Jestem Amanda, nie zrobię krzywdy Veronice – zapewniłam.
   - Wynoś się stąd – warknął wampir, robiąc krok w moją stronę, ale w następnej chwili między nas wbiegła dziewczyna.
   - Zostaw ją, potworze! - zawołała do byłego narzeczonego. - Nie waż się jej tknąć! Nie pozwolę ci jej zabić.
   - Ja jestem potworem, a ona to niby kto? - Silwij zmarszczył brwi, co przy jego bliznach wyglądało nieco przerażająco. - Nie powiedziała ci, kim jest, prawda?
   - Jak to? - Veronica pokręciła głową, wyraźnie zdezorientowana i spojrzała na mnie. - O czy on mówi?
   Westchnęłam.
   - Jestem wampirzycą, Veronico – przyznałam. Dziewczyna cofnęła się, o mało nie wpadając na wampira, który wziął ją za rękę, nie spuszczając ze mnie wzroku.
   - To niemożliwe, przecież masz krzyżyk na szyi – zaprotestowała dziewczyna i w następnej chwili zdała sobie sprawę, że ściska dłoń wampira. Pospiesznie go puściła i odsunęła od niego. Silwij nie zareagował na ten ruch, wyglądał raczej, jakby się tego spodziewał.
   - To dlatego, że piję wyłącznie zwierzęcą krew – wyjaśniłam. - Mówiłam ci, że nie wszystkie wampiry są złe. I wcale się nie dziwię, że Silwij zabił swoich morderców – dodałam. - Co nie znaczy, że możesz ją tu trzymać i zmuszać, by stała się wampirem – zwróciłam się do niego stanowczo.
   - Zmuszać? - Mężczyzna prychnął i wysunął się lekko do przodu, jakby nie dowierzał, że nie zrobię krzywdy jego narzeczonej. - Nie jest jeszcze wampirzycą, jak pewnie zdążyłaś zauważyć. Czekam, aż sama podejmie taką decyzję.
   - Nigdy nie zostanę wampirzycą – powiedziała Veronica, patrząc to na niego, to na mnie.
   - Przekonamy się.
   - Ma prawo odmówić – zauważyłam. - Skoro tak ją kochasz, powinieneś pomyśleć o tym, co dla niej najlepsze. A może ona chce mieć dzieci? Wampiryzm jej to odbierze.
   Silwij uniósł brwi i spojrzał na Veronicę, którą westchnęła ze smutkiem.
   - Nie mogę mieć dzieci. Zachorowałam, gdy byłam młodsza i powiedziano mi, że nie będę ich miała.
   - Przykro mi. - Spojrzałam na nią, potem na Silwija. - Ale nadal uważam, że przekonywanie do podjęcia takiej decyzji nie powinno wyglądać w ten sposób.
   - Nie twoja sprawa – warknął mężczyzna i spojrzał na Veronicę. - W końcu się zdecydujesz. Będziesz wiecznie młoda, piękna, szybka, sprawna we wszystkim...
   - I nie będę mogła oglądać słońca, a za to będę musiała pić krew? To obrzydliwe.
   - Jako wampir zmienisz zdanie...
   - Nie zmienię! A piękna będę, dopóki ktoś nie poleje mnie święconą wodą. - Spojrzała na niego znacząco. - Nie chcę zostać potworem.
   - To przez ciebie tak wyglądam – mruknął Silwij.
   - Jakbyś nie był upiorem, nic by ci się nie stało – burknęła dziewczyna.
   - Zaraz, to ty go tak urządziłaś? - zdziwiłam się. Oboje spojrzeli na mnie. Stali teraz blisko siebie i wyglądali jak zwyczajna, skłócona ze sobą para, nie jak wampir i jego przerażona ofiara. Może i Veronica obawiała się byłego narzeczonego, ale wydawało mi się, że nie boi się o siebie. Może raczej bała się, że... w końcu ją przekona?
   - Chciałam tylko sprawdzić, czy jest potworem... - Zerknęła na mnie. W jej głosie usłyszałam poczucie winy.
   - Nie mam do ciebie o to żalu, Ver – zwrócił się do niej wampir, sięgając po jej dłoń. Był przygotowany, że go odtrąci, jednak wciąż próbował.
   Sama już nie wiedziałam, co mam o tym myśleć. Nie powinien trzymać jej w niewoli, ale po przemianie uczucia stają się silniejsze. Widocznie nie wyobrażał sobie dalszego życia bez niej.
   Spojrzała na niego z namysłem i zabrała dłoń, tym razem powoli. Pokręciła głową.
   - Nigdy nie zostanę wampirzycą. Wypuść mnie. Proszę.
   Zacisnął usta i wiedziałam, że zamierza jej odmówić. A wtedy wszystko zacznie się od początku.
   - Nie chciałabym przeszkadzać w kłótni zakochanych, ale skoro już tu jestem, to zamierzam się wtrącić. Veronico, on cię kocha – zwróciłam się do niej – i nie wiem, jakich ludzi wybiera, ale musi pić krew. Możesz sprawić, że się zmieni, może nawet będzie w stanie pić wyłącznie zwierzęcą krew? Co nie znaczy, że powinnaś się zgodzić na przemianę – zaznaczyłam. - Miałam pięciu mężów i tylko jeden z nich był wampirem. Pozostali byli ludźmi. Uważam, że związek wampira i człowieka ma szansę przetrwać. A ty nie powinieneś jej zmuszać. - Zwróciłam się do mężczyzny. - Ani trzymać w takich warunkach...
   - Tak się składa, że jeszcze nie dorobiłem się pałacu – przerwał mi Silwij.
   - Nawet złota klatka wciąż nią pozostanie – zaprotestowałam. - Poza tym, jeśli to ty przemienisz Veronicę, nic już nie będzie jak przedtem.
   - Wiem, mój opiekun mi to wyjaśnił – mruknął wampir. - Jeśli tylko się zgodzi, nie będzie z tym problemu.
   A więc miał już kogoś, kto ją przemieni. Wszystko zaplanował. Westchnęłam.
   - Po prostu daj jej wybór. Przecież masz czas. Mnóstwo czasu. I spróbuj jej pokazać, kim naprawdę jesteś. Próbowałeś pić krew zwierząt?
   - Na początku – przyznał wampir. Zerknął na Veronicę, która objęła się ramionami. Natychmiast sięgnął po koc i zarzucił jej na plecy. Przytrzymała go, nic nie mówiąc. - Hm, wspominałaś, że jak się nazywasz? - zapytał mnie nagle.
   - Amanda.
   - Derbyshire?
   - Czyżbym była sławna? - zdziwiłam się.
   - Ulubienica najstarszego? Oczywiście, że tak. - Zamilkł i przez chwilę patrzył przed siebie. Przyszło mi do głowy, że rozmawia z kimś w myślach. Z opiekunem albo podopiecznym. Po chwili zamrugał i spojrzał na mnie. - Opowiedz więcej o tej zwierzęcej krwi. - Ruszył w stronę namiotu.
   Zajęliśmy miejsca na ziemi, tuż przy ognisku. Veronica wydawała się całkiem zdezorientowana. Usiadła nieco dalej od nas, na łóżku, ale na tyle blisko, by nas słyszeć.
   - I tak uważam, że picie krwi jest ohydne.
   Silwij wzruszył tylko ramionami. Spojrzałam na niego. Przypomniałam sobie Jahmesa, który też miał blizny, jednak jego były tak mało dostrzegalne, że zupełnie nie zwracały uwagi. Silwij musiał zostać porządnie oblany święconą wodą.
   - Opiekun na pewno mówił ci, że można pić wyłącznie krew zwierząt – odezwałam się.
   - Coś tam tłumaczył – mruknął mężczyzna. - Ale to trudne.
   - Możesz spróbować. Jeśli przejdziesz na zwierzęcą krew i będziesz mógł wchodzić do kościoła, znikną ci te blizny – zwróciłam mu uwagę. Momentalnie się ożywił.
   - To znaczy... przejdę na zwierzęta i znów będę wyglądał jak przedtem?
   - No, niezupełnie... To nie krew ludzi powoduje, że nie możesz nosić krzyży, lecz ich zabijanie. - Opowiedziałam mu, jak to wyglądało u mnie i zwróciłam uwagę, że jeśli zmieni dietę tylko ze względu na blizny, a nie na prawdziwą chęć pojednania, nie odniesie to żadnego skutku.
   - Chyba nad tym pomyślę – zadecydował Silwij. - Przynajmniej będziesz mogła na mnie patrzeć – dodał ciszej, zwracając się do byłej narzeczonej. - I może przestaniesz wyzywać mnie od potworów.
   - Mówisz, jakby chodziło mi o twój wygląd – obruszyła się dziewczyna.
   - A nie chodzi? - Spojrzał na nią wyzywająco.
   - Oczywiście, że nie! - Również na niego spojrzała.
   - Czyżby? I byłabyś w stanie dotknąć mojej twarzy?
   - Za kogo ty mnie masz? - Prychnęła, wyciągnęła rękę i dotknęła jego policzka. Uśmiechnął się. Patrzyła na niego, przesuwając palcami po jego twarzy. Zamrugała. - Silwij – szepnęła. - Ale... to przecież nie ty, to nie możesz być ty, umarłeś, jesteś wąpierzem, upiorem... - mówiła, wciąż się w niego wpatrując.
   - Wiesz... zanim ten wampir mnie przemienił, zapytał, czy chcę żyć, być taki jak on, a ceną będzie to, że już nigdy nie zobaczę słońca. Umierałem i myślałem tylko o tobie, że nieważne słońce, jeśli będę mógł zobaczyć ciebie – powiedział cicho mężczyzna. - Chciałem żyć dla ciebie. - Przykrył jej dłoń swoją dłonią. - Kocham cię. Jeśli nie chcesz być taka jak ja, w porządku. Ale nie mogę cię stracić. - Pochylił się i musnął ustami jej usta. Drgnęła, ale nie odsunęła się. Powoli pochyliła głowę, wpatrując się w swoje dłonie, splecione z dłońmi ukochanego.
   - Ja... muszę to przemyśleć – odezwała się cicho.
   - W porządku. Zabiorę cię do domu – dodał, odwracając wzrok. Spojrzała na niego.
   - Naprawdę?
   Skinął tylko głową i wstał. Uśmiechnęłam się.
   - To wspaniale, że się dogadaliście. To w takim razie... chyba mogę was zostawić. Muszę iść, bo szukają mnie przyjaciele – powiedziałam, również wstając. Wyszliśmy z namiotu.
   - Właściwie to już cie znaleźli – usłyszałam i spojrzałam na Ryana, który właśnie wychodził z wody. Zaaferowana wydarzeniami, nawet nie usłyszałam, kiedy podpłynął.
   - Ryan! - ucieszyłam się. - Ale... jak mnie znalazłeś?
   - Dzięki Silwijowi – odparł mój przyjaciel, uśmiechając się tajemniczo.
   - To ty jesteś jego opiekunem! - odgadłam natychmiast.
   - Tak, uratowałem go, gdy umierał. Wyjaśnię ci po drodze, mamy niewiele czasu. - Zerknął na Veronicę, która – być może nie do końca świadomie – schowała się za Silwija. - Jestem Ryan, miło mi cię poznać – zwrócił się do dziewczyny.
   - Wiedziałeś o niej? - Założyłam ręce na piersiach. Spojrzał na mnie niewinnie.
   - Cóż... powiedzmy, że w niektórych sprawach wolałem nie ingerować. Ale w końcu się dogadali, prawda? - Skinął głową podopiecznemu i wziął mnie za rękę. Oczywiście był w rękawiczkach. - Na nas pora. Juan i Ianira czekają.
   - Mam nadzieję, że wszystko się między wami ułoży – zwróciłam się do Silwija i Ver, po czym wskoczyłam do wody za Ryanem.
   Szybko dopłynęliśmy do brzegu. Kiedy wyszliśmy na ląd, mój przyjaciel od razu skierował się do zabudowań. Doszliśmy do wysokiej bramy, strzeżonej przez dwóch wampirów. Ryan zatrzymał się i skinął im głową. Jeden z nich natychmiast odwrócił się i gdzieś pobiegł.
   - Rozumiem, że Juan i Ianira są w środku? - Spojrzałam na bramę, otaczającą rozległy budynek, wręcz rezydencję. Kiedy weszliśmy, Ryan od razu skierował się do budynku po lewej, przypominającego stajnię, ale nie czułam tam żadnych koni. Być może przerobiono ją na coś innego. Wokół głównej rezydencji znajdowały się jeszcze trzy mniejsze budynki.
   - Jeszcze nie, tam na nich zaczekamy – odparł wampir i wszedł pierwszy. Podążyłam za nim.
   - Mówiłeś, że na nas czekają.
   Pokręcił głową.
   - Na wieści od nas.
   Skinęłam głową. Zapewne ten drugi wampir pobiegł przekazać im wiadomość.
   - A co z Raisą? Nie schwytano jej?
   - Nie.
   Zatrzymał się na środku i spojrzał na mnie. Poczułam się nieswojo. Coś było nie tak.
   - Wszystko w porządku? - zapytałam.
   - Nie do końca. - Pokręcił głową i odgarnął jasną grzywkę, opadającą mu na oczy. Wydawał się niepewny. Sięgnęłam po jego dłoń.
   - Nie martw się, damy sobie radę. I... dziękuję, że nam pomagasz. Mogłeś po prostu wrócić do swoich spraw, ale zostałeś.
   - Uratowałaś mi życie – odparł cicho.
   - Ty, zdaje się, ciągle kogoś ratujesz. - Uśmiechnęłam się. - Ale tak zwykle robią bohaterowie, prawda?
   Zatrzymał się i spojrzał na mnie. Wciąż wyglądał, jakby chciał mi coś powiedzieć.
   - Zapewne tak robią – stwierdził w końcu i ruszył dalej. Zmarszczyłam brwi. Z pewnością czymś się zamartwiał.
   Minęliśmy kolejne pomieszczenia, w końcu zatrzymał się w dużej sali z celą na końcu, z trzech stron zabezpieczoną ścianą, a od strony sali żelaznymi kratami. Było otwarta i pusta.
   - Mam nadzieję, że nikt nie trzymał tutaj ludzi na przekąskę – mruknęłam.
   - Szczerze mówiąc, nie mam pojęcia. - Odwrócił się i spojrzał na mnie. - Powiedz mi, Amando, gdybyś mogła zrezygnować ze swoich gorącokrwistych zdolności, sprawić, że wszystkie wampiry byłyby równe i nikt już nie posiadałby gorącej krwi, zrobiłabyś to?
   Spojrzałam na niego ze zdumieniem. Był poważny, jakby to, co powiem, miało być decydujące.
   - To niemożliwe, Ryan. - Pokręciłam głową.
   - A gdyby to było możliwe? - Wziął mnie za rękę i spojrzał na nasze złączone dłonie. - Chciałabyś się tego pozbyć? Sprawić, że przestałaby istnieć?
   - Myślę, że tak – odparłam z namysłem. - Gdyby nikt nie miał gorącej krwi, nie byłoby zabijania gorącokrwistych tylko z powodu tego, kim są ani zamykania w trumnach śmierci...
   - Otóż to. - Ryan odetchnął i uśmiechnął się. Trzymał mnie teraz za obie ręce. - Wiem, jak to zrobić. Widzisz, goshenit został zaklęty nie tylko po to, by chwilowo zaburzać moc gorącej krwi. Może zniszczyć ją całkowicie.
   - W jaki sposób? - zainteresowałam się. Nagle to, o czym rozmawialiśmy, stało się dużo bardziej realne. Brak gorącej krwi wśród wampirów na pewno spowodowałby mnóstwo zmian.
   - Najstarszy nie posiadał gorącej krwi. Czarnoksiężnik, tworząc jego moc, musiał powiązać ją magią z innymi wampirami. Gdy on straci tę moc, gorąca krew przestanie istnieć.
   - Czyli... chcesz zabrać moc najstarszemu. - Westchnęłam i pokręciłam głową. - Nie zgodzi się.
   - Oczywiście, że nie. By zabrać mu moc, musimy go zabić – wyjaśnił Ryan. - Wbijemy mu goshenit prosto w serce. Kiedy umrze, moc skupi się w kamieniu i wampiry będą wolne od tego przekleństwa.
   Puściłam go gwałtownie.
   - O czym ty mówisz? Nie zabijemy najstarszego wampira.
   - To jedyny sposób, Amando. Wiem, że jest ci bliski, ale to przez jego moc, wpłynął na ciebie, żebyś była mu oddana. Manipulował tobą. Gdy umrze, wszystko zniknie i wtedy zrozumiesz. - Rozejrzał się niespokojnie. - Musimy stąd iść. Nie powinienem cię tu przyprowadzać...
   - Nie wiem, co ci przyszło do głowy, Ryan, ale nie zamierzam zabijać najstarszego wampira. - Cofnęłam się o krok.
   - Ależ nie musisz, my to zrobimy – usłyszałam za sobą. Odwróciłam się i ujrzałam Ilianę, a za nią kilkunastu wampirów trzymających kusze. Wycelowane we mnie.
   - Ryan? - Spojrzałam na wampira, który nie wydawał się zdziwiony przybyciem Iliany. Poczułam uścisk w piersi. Nagle zrozumiałam. - Wprowadziłeś mnie prosto w pułapkę, prawda?
   - Przepraszam, Amando. Naprawdę cię lubię i nie chcę, żeby stała ci się krzywda – powiedział cicho. - Ale nie mamy wyjścia. Najstarszy musi umrzeć. Tylko wtedy będziemy wolni.
   - Wejdź do celi – nakazała Iliana. - Poczekasz tam na przybycie najstarszego.
   - Nie możecie go zabić, skoro nie schwytaliście Raisy – zauważyłam. - A poza tym, chyba nie myślicie, że kraty mnie powstrzymają?
   - Kraty może nie, ale oni tak. - Wskazała na wampiry z kuszami.
   - Ach, tak? Odłóżcie kusze! - zawołałam, ale nikt nie zareagował. Ryan pokręcił głową i wyjął coś z wewnętrznej kieszeni płaszcza.
   To był goshenit.

15 komentarzy:

  1. No dobra, tego się nie spodziewałam...
    Ale Amanda ciągle w formie jak widzę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To chyba dobrze?^^
      Masz na myśli jej rolę mediatora?

      Usuń
    2. Na pewno mnie przewidywalnie... Tylko musiałabym rozważyć od kiedy ją wrabiał, a tego już mi się nie chce robić ;)
      Tak. I próbę wyeliminowania kuszników przy Ryanie i Ilianie zamiast jakiś czas później, na osobności.

      Usuń
    3. Trochę się wyjaśni w kolejnych rozdziałach;)
      Na osobności też by jej się nie udało, myślisz, że zostawiliby ją z nimi bez goshenitu?^^

      Usuń
    4. A jakie to ma znaczenie? Przecież ona nie wiedziała o godhenicie. Nie wpadła na to, ze łatwiej będzie wymknąć się po kryjomu? Ewentualnie przebić przez mniejszą liczbe przeciwnikow? Bez goracokrwistego?

      Usuń
    5. Przyzwyczaiła się do tego, że może wykorzystywać swoje zdolności i błędnie oceniła sytuację:p

      Usuń
  2. Hmm, też się tego po Rayanie nie spodziewałam... Najciemniej pod latarnią, no, no. Ale chociaż wampirza narzeczona może i nią z własnej woli pozostanie :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Powtórzę po dziewczynach, tego się nie spodziewałam. Szczerze to strasznie smutne, że okazał się zdrajcą :( Lubiłam go

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A teraz już go nie lubisz? Podpadł na całej linii?^^

      Usuń
    2. Teraz lubię go mniej:p
      Jakoś tak śmierć najstarszego zaczyna mi się wydawać prawdopodobna:)

      Usuń
    3. Myślisz, że im się uda?:p

      Usuń
    4. Tak właśnie myślę :) I Amanda im pomoże :p

      Usuń
  4. Silvij jest uroczy. Ma dziwne imię, ale jest uroczy. A jego była jest niedobra.:p Amanda znów nawraca wampiry na zwierzęcą krew? Niech ona się odczepi i da wampirom być wampirami. Denerwuje mnie.:p
    A skoro Gowan jest połączony z innymi wampirami, to automatycznie przychodzi mi na myśl inny taki wampir, a właściwie gromadka i rodzi się pytanie... czy jego śmierć ich jie zabije. :p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Silwij. Rosyjskie:p Amanda tym razem w dobrej wierze, żeby narzeczona nie myślała o nim jak o mordercy;p
      Oto jest pytanie^^ Sądzę, że nawet gdyby, Fanatycy nie postrzegają tego jako problemu:p Ale tak naprawdę on nie jest z nimi połączony tak jak np. Pierwotni. I nie był pierwszym wampirem na świecie, po prostu obecnie jest najstarszy^^

      Usuń