Moja własna historia

Gorąca Krew - to opowieść o pięknej, średniowiecznej wampirzycy i o jej
walce ze złą stroną swojej natury. Czy można pokonać zło, tak głęboko
zakorzenione w pragnieniu picia ludzkiej krwi?
Jeśli chcesz przeczytać tę historię od początku, w menu po prawej stronie
znajduje się spis poprzednich części (I-VII), od VIII części spis treści
znajdziecie na dole w liście rozwijalnej. Zapraszam serdecznie:)
Moi drodzy,
Planuję powrót do Gorącej Krwi już od paru miesięcy, niestety ostatnio szwankuje
mi laptop. Mogę jedynie obiecać, że po naprawie postaram się wrócić. Dziękuję tym,
którzy jeszcze tu zaglądają :) Pozdrawiam serdecznie :)

12 urodziny Gorącej Krwi

12 URODZINY GORĄCEJ KRWI
Kiedy zaczynałam pisać Gorącą Krew, wydawało mi się, że skończę za kilka lat. Minęło 12
i nadal do końca jeszcze trochę.
Powoli szykuję się do powrotu z nowymi rozdziałami, a Was, moi dzielni, najwytrwalsi
Czytelnicy, proszę o jeszcze troszkę cierpliwości i dziękuję za wsparcie i motywację :*:*:*
Do rychłego ;)

Uwaga

Instrukcja do wstawiania komentarzy - dla Anonimów
W polu "Komentarz jako" wybierz: "Nazwa/adres URL", w nazwie wpisz
swój nick, a w adresie - jeśli masz bloga, wpisz adres, jeśli nie, zostaw to pole
puste i kliknij "dalej":) Dziękuję i pozdrawiam;)

22.09.2015

Rozdział XXXI - Złamane słowo

   - Neal! On cię uratował, mam rację? - zgadywała Karolina. - Przecież go nie schwytali, miał jeszcze grupkę łowców...
   - Zauważ, że musiałby przebyć bardzo długą drogę w bardzo krótkim czasie, a był człowiekiem – zwróciłam jej uwagę.
   - No tak – zreflektowała się. - To może Johanna? Bo kto inny?
   - Częściowo masz rację. Ale tylko częściowo – powtórzyłam i wróciłam do opowieści.


   Patrzyłam na Larę, która w końcu dopięła swego i moje myśli poszybowały ku Erikowi. Czy niedługo go zobaczę...? I jak wielki ból mnie czeka wraz z ponowną śmiercią, tym razem już ostateczną?
   Wampirzyca uniosła kołek, by przebić nim moje serce i... zatrzymała go na mojej piersi. Poczułam ukłucie, ale gdy spojrzałam w dół, okazało się, że kołek nie dosięgnął serca, ledwie przebił skórę, za to z ciała wampirzycy wystawał długi, drewniany pal zakończony grotem.
   Ktoś przestrzelił ją na wylot.
   Tym kimś był Gowan.
   Otworzyłam szerzej oczy, nie wierząc w to, co zobaczyłam. Stał tam, w ciemnym płaszczu, z kuszą w ręce, jak mroczny koszmar swoich wrogów. Wampiry początkowo wydawały się zdezorientowane, gdyż najstarszy miał ciemną maskę osłaniającą twarz od czoła po usta, co oznaczało, że przybył tu całkiem oficjalnie, a nie jako Gowan. Nie chciał, by ktokolwiek zobaczył, jak naprawdę wygląda.
   Przez następne dwie, może trzy sekundy panowała absolutna cisza, którą przerwał okrzyk Lary. Upadła na kolana, łapiąc za wystający kawałek drewna.
   - Dlaczego?!
   Wampiry rozstąpiły się bez słowa przed Gowanem. Wystarczyło jedno jego spojrzenie. Chyba nietrudno było się domyślić, kogo mają przed sobą. Najstarszy wampir podał kuszę stojącemu za sobą wampirowi, który przybył razem z nim i ruszył w stronę Lary. Zatrzymał się kilka kroków przed nią.
   - Wiesz, dlaczego. Przekroczyłaś granicę, Laro. Złamałaś przysięgę i musisz ponieść karę – odezwał się cicho. Jego głos brzmiał poważnie, wręcz złowrogo. - Wbiłaś kołek w pierś Amandy. - Spojrzał na mnie. Sięgnęłam po kawałek drewna i wyciągnęłam go z piersi. Wystarczyło kilka milimetrów dalej, a byłoby po mnie. Byłam w takim szoku, że nie zwróciłam uwagi na ból i rany, które odniosłam. Patrzyłam to na Gowana, to na Larę z kołkiem wystającym z piersi. Pomyślałam, że powinna już rozpaść się w proch, a jednak wciąż żyła.
   - Oby ciebie spotkał taki sam koniec z ręki tego, którego nie wolno ci zabić – warknęła Lara do Gowana. Na myśl przyszedł mi Vlad, choć zdziwiło mnie to, co powiedziała. Najstarszy nie wyglądał na zdumionego. Na słowa wampirzycy roześmiał się ironicznie i sięgnął do jej szyi. Chwycił za naszyjnik w kształcie łzy.
   - Żegnaj – powiedział tylko i zerwał talizman. W następnej chwili wampirzyca upadła na ziemię, a jej ciało rozpadło się w proch.
   - Nie! Ty draniu! - Ku mojemu ogromnemu zdumieniu, Marigold z szaleństwem w oczach rzuciła się na Gowana. Z kołkiem w ręku. Oczywiście nie mogła zrobić mu krzywdy, byłam tego pewna, ale ten atak sprawił, że oprzytomniałam. Ból po stracie Nicka zaatakował ze zdwojoną siłą. Ścisnęłam mocniej kołek, którym Lara próbowała mnie zabić. Ponieważ Marigold w drodze do najstarszego była zmuszona przebiec koło mnie, niewiele myśląc chwyciłam za jej rude włosy, pociągnęłam w tył, a gdy w porę złapała równowagę, stanęłam przed nią i wbiłam kołek w jej pierś.
   Może nie powinnam tego robić. Bądź co bądź, była potomkinią Amelii, mojej przyjaciółki. Może miała powody, jej życie było pełne żalu i nienawiści, niespełnionej miłości. Ale wtedy o tym nie myślałam. W tamtym momencie liczyła się tylko moja strata. Śmierć Nicolasa.
   - Goldie! - zawołał Maurycy przerażającym głosem. Dopadł do swojej opiekunki, zanim upadła na ziemię i uklęknął, trzymając ją w ramionach. Marigold zamrugała, jakby zdumiona tym, co przed chwilą zaszło i wpatrywała się przez chwilę w Maurycego. Nietrudno było mi się domyślić, że rozmawiają telepatycznie. Potem zamknęła oczy i wyszeptała tylko jedno słowo.
   - Przepraszam... - Po czym została z niej garść prochu, podobnie jak z Lary.
   Wypuściłam powietrze, czując, jak opuszcza mnie napięcie. Spojrzałam na Maurycego, który wpatrywał się w prochy opiekunki, a potem zanurzył w nie dłonie i tak pozostał. Dostrzegłam, że mocno zaciska zęby. Ból przerwanej więzi, dobrze to znałam. Chciałam przeprosić, wyjaśnić, pocieszyć go, ale nie byłam w stanie nic powiedzieć.
   - Postąpiłaś słusznie, Amando – usłyszałam i podniosłam wzrok. Za najstarszym stała Dele, wraz ze swoim podopiecznym. Towarzyszyło im jeszcze kilkoro wampirów. - Przykro mi, że się spóźniliśmy. - Spojrzała w stronę ciała Nicolasa. - Na szczęście zdążyliśmy uratować ciebie. - Objęła mnie ramieniem. Za nią dostrzegłam Johannę. Podeszła bliżej.
   - Jesteś ranna – zauważyła. - Dobrze się czujesz?
   Pokręciłam głową, rozglądając się dookoła. Wampiry Lary zaczęły się wycofywać, w końcu odwróciły się i uciekły. Kenna już wcześniej musiała zbiec, Alda mignęła mi gdzieś w oddali. Najstarszy wampir stał tam, gdzie wcześniej, przyglądając mi się z nieodgadnioną miną.
   - Skąd się tutaj wziąłeś? - udało mi się w końcu odzyskać głos.
   - Dostałem list od twojej kuzynki. - Zerknął na Johannę, która energicznie pokiwała głową.
   - Tak, ode mnie. Wspominałam ci wcześniej, że planuję coś jeszcze, ale nie byłam pewna, jak najstarszy wampir zareaguje na mój list. Wygląda na to, jesteś bardzo ważną osobą, bo przybył osobiście. - Uśmiechnęła się do Gowana i skłoniła lekko głowę. Zerknął na nią przelotnie i znów spojrzał na mnie. - Ukrywaliśmy się w podziemiach Höfn – wyjaśniała dalej Johanna – i tam Lara mnie zamknęła, gdy ruszyli zabijać łowców. Podałam najstarszemu namiary do naszej kryjówki, przyszedł mnie uwolnić, a potem od razu pobiegliśmy tutaj.
   - A więc naprawdę ukrywaliście się w Höfn. - Westchnęłam, zdając sobie sprawę, że od początku powinnam szukać w tamtych piwnicach. Poczułam się nagle bardzo zmęczona. Spojrzałam na Gowana, którego porzuciłam w gniewie, a który nie zawahał się wyruszyć osobiście, by mnie ratować. Zrobiłam krok w jego stronę i zerknęłam w czarne oczy, błyszczące przez otwory w masce.
   - Co z nim? - Wskazał na Maurycego, który wciąż klęczał pośród prochów Marigold. Na słowa Gowana podniósł głowę i spojrzał na mnie obojętnie. Zadałam sobie wtedy pytanie, czy on ją kochał? Czy to tylko więź? Jeśli to drugie, wkrótce mu przejdzie. Ale jeśli Marigold była mu bliska, wiedziałam, że będzie cierpiał.
   Nie miałam teraz ochoty o tym myśleć. Współczułam mu, bo mimo wszystko nie był zły. Popełniał błędy, ale chciał mnie ocalić. Gdybym miała to wszystko przemyśleć, pewnie po prostu bym mu wybaczyła, ale w tamtej chwili za bardzo bolała mnie śmierć męża, żebym miała myśleć o przebaczeniu. Co nie znaczyło, że chciałam się na nim mścić. Nie chciałam.
   - Nic. Niech idzie swoją drogą, a ja swoją – powiedziałam, spoglądając na Gowana. - Nie chciał mnie zabić.
   - Dobrze. - Najstarszy niespodziewanie objął mnie w pasie. - Chodź tutaj, skarbie – powiedział cicho, a ja posłusznie wtuliłam się w jego ramiona i w końcu dając upust uczuciom, wybuchnęłam płaczem.
   Poczułam się bezpieczna. Nieszczęśliwa, zraniona, pełna bólu, ale bezpieczna. Nie musiałam już walczyć, zabijać, nic nie musiałam. On, Gowan, czuwał nade mną jak brat nad młodszą siostrą. Albo ojciec nad córką. Płakałam, wylewając potok krwawych łez na jego czarną koszulę. Głaskał mnie uspokajająco po włosach, a w myślach usłyszałam jego słowa i było to przyjemne. Chciałam go słyszeć w swojej głowie. Dzięki temu ból był odrobinę lżejszy.
   „Odpoczniesz przy mnie, w swoim pokoju, a potem spędzimy trochę czasu razem... twoja trumna wciąż tam stoi, czeka na ciebie... nie musisz iść polować, mnóstwo zwierzęcej krwi w kielichach... służba przygotuje miejsce... biblioteka, wygodny fotel... jesteś bezpieczna, skarbie, już zawsze będziesz...”
   Pogrążyłam się w tych myślach, głęboko w nie wierzyłam i chciałam tam wrócić, ale coś nie dawało mi spokoju... jakiś list? Tak, list... uczepiłam się tej myśli i powoli odsunęłam od najstarszego. Nie mogłam z nim jechać i próbowałam sobie przypomnieć, dlaczego.
   - Juan i Ianira – powiedziałam w końcu. Gowan pokręcił głową i chciał coś powiedzieć, ale go ubiegłam. - Przestań. Wiem, że dzięki temu mniej boli, ale Nicolas zasłużył na to, bym cierpiała po jego stracie, więc po prostu przestań – poprosiłam. Tak zwyczajnie, bez złości. Pewnie powinnam być zła za taką manipulację moimi uczuciami i gdybym nie wiedziała, że Gowan to potrafi, dałabym się wciągnąć. Ale wiedziałam i nie chciałam tego.
   - Amando, chcę ci pomóc – powiedział najstarszy takim tonem, jakby mówił do upartego dziecka.
   - Wiem i doceniam – zapewniłam. - Ale nie mogę z tobą jechać. Moi przyjaciele potrzebują pomocy. Dziękuję za to, że uratowałeś mi życie. - Wzięłam go za ręce i spojrzałam prosto w oczy. Miałam nadzieję, że nie będzie znowu próbował swoich sztuczek. - Jeśli naprawdę będziesz mnie potrzebował, pomogę ci. Zawsze. Ale teraz oni mnie potrzebują, a ja... ja potrzebuję czymś się zająć. Nie chcę wcisnąć bólu w jakiś zapomniany skrawek umysłu – przypomniałam sobie, jak moc Gowana opisana została w jednej z ksiąg Xandera – tylko przeżyć go, przeboleć i nadal żyć. Będzie mi łatwiej, gdy ruszę dalej.
   - Dokąd, skarbie?
   - Do Rosji – odparłam. Nie musiałam tego ukrywać. Kiedy skinął głową, odetchnęłam z ulgą.
   - Ale chyba nie od razu? Za kilka minut wstanie słońce – zauważył spokojnie najstarszy wampir. Zerknęłam na niebo i zdałam sobie sprawę, że miał rację.
   Maurycego już nie było. Nie wiedziałam, kiedy odszedł. Zostały tylko wampiry Gowana, Johanna, Dele i jej podopieczny, Joseph. Moja kuzynka pierwsza zareagowała na słowa najstarszego.
   - Tu niedaleko jest dobra kryjówka. Chodźcie. - Odwróciła się i ruszyła pierwsza. Gowan zrobił krok w jej stronę, ale zatrzymał się, jakby coś sobie przypomniał i spojrzał na Dele.
   - Ach, jeszcze jedno. - Podał jej naszyjnik Lary, który nadal trzymał w ręku. - To powinno być teraz twoje.
   - Moje? Ja... och. To dla mnie zaszczyt. - Ukłoniła się, wyraźnie szczęśliwa z powodu takiego wyróżnienia. Dzięki temu będzie mogła oprzeć się mocy gorącokrwistych wampirów.
   Skinęłam jej głową, wyrażając swoje uznanie i podeszłam do ciała Nicka. Wzięłam go na ręce. Wydawało się takie lekkie. Patrząc na jego bladą twarz, zamknięte oczy, trudno było pojąć, że już nigdy się nie otworzą, że już nie zobaczę jego uśmiechu. Że on umarł. Bezpowrotnie. Szłam za odgłosem kroków mojej kuzynki, bo widok przesłaniały mi krwawe łzy. Pozwoliłam im płynąć. Zacisnęłam zęby i po prostu szłam.
   Udaliśmy się do kryjówki, którą znalazła Johanna; był to niewielki, opuszczony domek z piwnicą. Spędziliśmy tam cały dzień. Po przebudzeniu długo rozmawiałam z Dele, potem z Gowanem. Najstarszy za dwie noce miał wrócić do Transylwanii, więc wykorzystałam czas, który nam został. Nie wiedziałam, kiedy znowu się spotkamy. Wiedziałam jedynie, że zawsze mogę do niego przyjechać i zapewniałam go, że tak zrobię, kiedy tylko nikt więcej nie będzie mnie potrzebował.
   W głębi duszy wiedziałam jednak, że nie wrócę, choć wolałam nie dopuszczać do siebie takich myśli, gdy Gowan był blisko. Ale zdawałam sobie sprawę, że wtedy żyłabym według jego reguł. Nie wiedziałabym, czy to, co czuję, jest prawdziwe, czy jestem szczęśliwa, bo on tego chce. Tak samo jak Erik, wolałam trzymać się z daleka od najstarszego, mimo że go kochałam. Może kiedyś, kiedy moje życie straci sens, gdy zapragnę umrzeć, pójdę do najstarszego wampira i będę szczęśliwa. Będę żyć jego życiem. Ale jeszcze nie teraz.

   Następnej nocy pochowałam Nicolasa. Neal, który wrócił bezpiecznie ze swoją grupą łowców, podarował mu grób na cmentarzu łowców i obiecał postawić nagrobek. Ponieważ kolejnej nocy odpływał Gowan, a następnej wypływał mój statek, ja nie zdążyłabym tego zrobić. Nie chciałam czekać kilku tygodni na kolejny rejs. Nie byłam w stanie zostać tutaj tak długo.
   Pogrzeb był cichy i spokojny. Noc była pogodna, choć wolałabym chyba, by padało i grzmiało. Z bólem serca oddałam jego ciało ziemi. Nie tylko ja straciłam ukochaną osobę; zeszłej nocy zginęło mnóstwo łowców. Ponieważ Lara i Marigold już nie żyły, wampiry zostały praktycznie bez przywódcy. Wątpiłam, żeby miał nimi rządzić Maurycy. Neal obiecał rodzinom oraz przyjaciołom poległych, że ich pomści, zabijając wszystkie wampiry z wyspy, które piją ludzką krew. W ten sposób wyłączył mnie z tej obietnicy.
   Kiedy łowcy rozeszli się już do domów, wciąż stałam nad grobem męża. Po twarzy płynęły mi krwawe łzy. Drgnęłam, słysząc szelest obok siebie, ale okazało się, że to Johanna. Miała poczucie winy, że nie udało jej się uratować Nicolasa.
   - To przeze mnie tutaj przybyliście... Gdyby nie to, on by nie zginął.
   - Nicolas chciał przede wszystkim zabić Larę, by nie mogła dalej zabijać niewinnych. Nie możesz się winić za jego śmierć – zaprotestowałam. Westchnęła tylko, wpatrując się w świeży grób.
   - Będę o niego dbała – obiecała mi. - W Anglii zawsze zajmowałam się grobami bliskich. Może to dziwne, ale lubię cmentarze.
   - Zupełnie jak Szoszannah – przypomniałam sobie. - Moja przyjaciółka. Też lubi cmentarze. Ciekawe, co się z nią dzieje... - Zamyśliłam się. Po chwili zerknęłam na Johannę. - Zostaniesz tutaj, mimo że łowcy będą polować również na ciebie? Nie jestem w stanie zapewnić ci ochrony po tym, co się stało...
   - Zostanę. Może uda mi się dogadać z Nealem, w końcu nie brałam udziału w tej rzezi, a dzięki tobie jest przyjaźniej nastawiony na wampiry nie zabijające niewinnych. Mogę zabijać tylko morderców – stwierdziła.
   - Możesz spróbować, ale jeśli nie wrócisz do picia zwierzęcej krwi, to lepiej przełóż tę rozmowę na później – poradziłam. Zgodziła się ze mną.
   Następnej nocy pożegnałam Gowana i Dele. Wampirzyca kazała mi obiecać, że wkrótce ich odwiedzę – na szczęście dla wampira wkrótce to wiele, wiele lat, jeśli nie wieków – a najstarszy przytulił mnie i przekazał telepatycznie, że będzie na mnie czekał.
   Tego wieczora, po zachodzie słońca, udałam się na polowanie i wykupiłam sobie rejs w stronę Rosji oraz niezbędne pożywienie – stadko zwierząt. Dobrze, że miałam ze sobą sporo pieniędzy, inaczej kapitan miałby duże wątpliwości co do przewozu mojego żywego inwentarza.
   Następnej nocy, po pożegnaniu z kuzynką, tuż zanim weszłam na statek, zjawił się Maurycy. Zatrzymałam się zaskoczona na jego widok.
   - Wiem, że przeprosiny to za mało, ale chciałbym, żebyś wiedziała, że żałuję wszystkiego, co cię przeze mnie spotkało. - Przeczesał dłonią i tak już mocno potargane, rude włosy. Spojrzałam w ciemnoszare oczy, pełne poczucia winy.
   - Chcesz, żebym powiedziała, że ci wybaczam? - zapytałam. - Dlatego przyszedłeś?
   Pokręcił głową.
   - Niezupełnie. Chcę tylko, żebyś... żebyś mnie nie nienawidziła. Wiem, że niełatwo jest ci wybaczyć, wiem to, bo ja też straciłem kogoś bliskiego. Goldie była szalona, złośliwa, uzależniona od Lary, której naprawdę na niej zależało, ale była moją opiekunką. Wiem, że to rozumiesz. A ja rozumiem ciebie. Sam pewnie na twoim miejscu zrobiłbym tak samo. Co nie znaczy, że to nie boli. Różnica jest taka, że ja sam się w to wpakowałem, a ty chciałaś pomóc Johannie i straciłaś męża. Przepraszam. Może kiedyś znowu się spotkamy, aniele i mam nadzieję, że w lepszych okolicznościach. - Odetchnął, gdy skończył mówić. Powoli pokiwałam głową.
   - W porządku. To nie tak, że cię nienawidzę. Częściowo przeze mnie stałeś się wampirem, ja zabiłam twoją opiekunkę, więc tak, mam nadzieję, że jeśli jeszcze kiedyś się spotkamy, to w dużo lepszych okolicznościach. Żegnaj, Maurycy. - Odwróciłam się i weszłam na pokład. Kiedy zerknęłam w stronę, gdzie stał, już go tam nie było.
   Statek powoli odbił w stronę morza. Spojrzałam w drugą stronę. Na horyzont, gdzie miał wyłonić się ląd, na którym jeszcze nie byłam i gdzie czekali na mnie przyjaciele.
   Rosja.
Koniec części X

27 komentarzy:

  1. Polska też, Polska też? :D
    Smutno, że Nicka już nie ma :( Mogłam się domyśleć, że Gowan będzie. Myślałam, że to zbyt naiwne tak myśleć, a jednak :) Ale chociaż Lara w końcu odeszła, w końcu dość jej knowań i intryg :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lepiej nie, bo jeszcze przeszkodzi w rozbiorach i zmieni bieg historii^^
      Myślę, że sporo osób odetchnie z ulgą po śmierci Lary:P

      Usuń
    2. Z Amandą na czele :)
      Ciekawe co się dzieje ciekawego u Juana i Ianiry :)

      Usuń
    3. Powiem tylko, że trochę się dzieje^^

      Usuń
    4. Już nie mogę się ich doczekać :D

      Usuń
  2. Wiedziałam.
    Anyway, całkiem niezły transport mają.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszystko przewidziałaś?:p
      Masz na myśli podróż statkiem?

      Usuń
    2. Gowana.
      W pewnym sensie. Musi być całkiem spory ruch, skoro tak od razu mają dwa różne statki na kontynent (i to w przypadku Amandy jak rozumiem nawet przesiadki nie trzeba). Plus ta akcja z listem też musiała trochę zająć...

      Usuń
    3. Chociaż w sumie może nie powinnam się czepiać. To Gowan. Dostanie wszystko czego sobie zażyczy.

      Usuń
    4. Co do Gowana, to po prostu statek na niego poczekał:P Ma znajomości:p A Amanda akurat ma statek w takim terminie i to do Norwegii, bezpośrednio do Rosji raczej nie kursowały wtedy żadne statki. O tym będzie w przyszłym rozdziale. I dlatego też płynie tym rejsem - nie wiadomo, kiedy będzie kolejny: "Nie chciałam czekać kilku tygodni na kolejny rejs".
      Nie bardzo rozumiem, o co chodzi z tym, że akcja z listem musiała trochę zająć...

      Usuń
    5. Nie musi mieć znajomosci, bycie empatą wystarczy :P
      No to już lepiej wygląda jeśli tak. Chociaż z ostatnich dwóch zdań wydaje się, że statek jest bezpośredni...
      Chciałam to sobie przeliczyć... Amanda jest na Islandii ok. 6 tygodni? Założyłam, że Johanna nie znała miejsca pobytu Gowana, bo Lara pewnie nie rozgłaszała tego wszem i wobe, podobnie jak w Anglii i zaczęłam się zastanawiać ile czasu mogło pójść na a) zorientowanie się, że jego interwencja się przyda b) wysłanie listu (statkiem?) c) odnalezienie adresata i d) przybycie Gowana - to pewnie najkrócej, bo to Gowan. Już tak mam niestety, że rozgryzam takie rzeczy :P

      Usuń
    6. Tak? Faktycznie, jak to przeczytałam, to tak wyszło:/ Ale nie ma tak dobrze, najpierw Norwegia:p Na szczęście jeszcze przed białymi nocami, bo Amanda miałaby problem^^
      Hm. Muszę to przemyśleć, przeczytać jeszcze raz i przypomnieć sobie, jak ja to kombinowałam. Na pewno nad tym myślałam, ale teraz wychodzi, że jednak się nie zgadza:( Sprawdzę to. Johanna na pewno wiedziała, gdzie jest Gowan, bo Marigold była jej przyjaciółką, więc nie wszem i wobec - wiedziały tylko one. Resztę sprawdzę.

      Usuń
  3. To i po Larze! Może w Rosji Amanda znajdzie znów jakiegoś adoratora? 😁

    OdpowiedzUsuń
  4. Witaj Kochana,
    bardzo Cię przepraszam za olbrzymią zwłokę i brak obecności, ale tak jakoś przez ostatnie klika miesięcy byłam tak zabiegana i zalatana, że nie miałam czasu na przyjemności.
    Wracam teraz, mam nadzieję, ze dwojoną siłą, by też w między czasie ruszyć wreszcie swojego bloga i poodwiedzać Was i Wasze blogi :)

    Ulala...

    Ale się porobiło, zupełnie nie spodziewałam się takiego obrotu spraw. To, że Lara była perfidna i zła do szpiku kości, wiedzieliśmy chyba wszyscy, a to, że nieobliczalna wynikało z powyższego, nie mniej jednak miałam nadzieję, że będzie posłuszna Najstarszemu. Ale nie, ale nie... Ha! I po Larze! Pojawienie się Gowana wbiło mnie w fotel, serio. Świetnie to opisałaś!

    Co do Nicolasa, cóż nigdy za nim nie przepadałam, ale szkoda, że umarł. Fiołkowe oczy były takie... no sama pewnie wiesz, jakie :) ;P Coś w nich było.

    I czas na kolejną część, kolejną podróż... Piękna historia, ale to już wiele razy Ci pisałam. Masz niezwykły talent i nie daj sobie wmówić, że jest inaczej :) Mam nadzieję, że kiedyś opublikujesz coś w papierowej wersji :)

    Pozdrawiam serdecznie i ściskam Cię mocno oraz Twojego maluszka :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Ci za miłe słowa:* Maluszek pozdrawia głośnym "guga":D Miałaś aż tak zabiegane wakacje?:p

      Usuń
    2. Ojej, super :) Maluchy są takie urocze i totalnie "rozbrajające" :). Wakacje? Oj tak bardzo, pracowałam, pisałam pracę i broniłam tytuł mgr. Mówią, że studia to najlepszy okres w życiu, szczera prawda, szkoda tylko, że nie mówili, jak szybko minie to 5 lat :( Ale nie martwię się na zapas, bo... od października zaczynam kolejne :)

      Usuń
    3. I jak obrona, pewnie 5? :D To jakie skończyłaś i jakie zaczynasz? Też mgr?:)

      Usuń
    4. No prawie, 4,5 na dyplomie ;) Ale i tak się cieszę, szkoda tylko, że nasza obrona i praca mgr ma się nijak w przyszłej pracy :( Skończyłam dziennikarstwo i zarządzanie kom. w biznesie, a teraz zaczynam podyplomówkę bardziej specjalizacyjną - zarządzanie na rynku B2B. A ty?

      Usuń
    5. O to dwa kierunki skończyłaś i bierzesz trzeci? Gratuluję mgr, 4,5 to świetny wynik:D Obrona i praca mgr na pewno się nie przydadzą do pracy, ale jeśli znajdziesz zatrudnienie w swoim zawodzie, to wiedza jak najbardziej się przyda.
      Ja skończyłam mgr z INoR (Instytut Nauk o Rodzinie) a na 3 roku wzięłam dodatkowo zarządzanie i skończyłam na licencjacie. Studia wspominam bardzo miło i pamiętam, że na początku trochę mi ich brakowało, ale jak zaczęłam zarabiać własne pieniądze, to już bym z tego nie zrezygnowała dla nowych fakultetów;)

      Usuń
    6. Zapraszam Cię na nowy wpis. Tak, naprawdę. Rozdział 74 zawitał na blogu.
      Pozdrawiam

      Usuń
  5. Odpowiedzi
    1. Może za tydzień uda mi się coś napisać. Chyba, że wcześniej wpadniesz do mnie i przyniesiesz ze sobą wenę^^

      Usuń
  6. Ale mam spóźnienie, tyle się wydarzyło przez ostatni miesiąc ze po prostu zapomniałam tu zajrzeć :/ Za to jaki fantastyczny rozdział na mnie czekał, chyba się upije z radości że Lara nie żyje, chyba jeszcze nic w tej historii nie ucieszyło mnie tak bardzo :))

    OdpowiedzUsuń