- Mam nadzieję, że jednak to nie ty ją zabiłaś – mruknęła Karolina – bo wtedy miałabyś naprawdę nieciekawie... Gowan raczej nie należy do wampirów, które łatwo wybaczają złamanie obietnicy.
- Wtedy o tym nie myślałam – przyznałam. - Ale to, co stało się potem... mogę powiedzieć jedynie, że wszystko potoczyło się zupełnie niespodziewanie.
- To mnie akurat nie dziwi, zawsze coś się komplikuje, gdy nie trzeba – stwierdziła dziewczyna. - Oby Lara poniosła karę, a Nicolas dożył starości.
- No cóż... - Spojrzałam na nią w zamyśleniu i wróciłam do historii mojego życia.
Wampiry Lary odsunęły się; nadal mnie otaczały, ale w pewnej odległości, tworząc okrąg. Ich przywódczyni podeszła bliżej mnie. Miała na sobie czarną suknię z gładkiego materiału, prostą, bez żadnych rogówek i innych ówczesnych udziwnień. Proste ciemne włosy spięła ściśle na karku, a szyję zdobił niewielki wisiorek w kształcie łzy – zapewne z kosmykiem włosów najstarszego. Na ramiona zarzucony miała ciemnobrązowy płaszcz, który odrzuciła niedbale; jedna z wampirzyc rzuciła się, by go podnieść i zapewne podać po walce. To była Alda. A więc Lara czasami dotrzymuje słowa. Może uznała, że dziewczyna jeszcze jej się do czegoś przyda.
Maurycy stał obok Marigold, wpatrując się we mnie bez słowa. Obok nich dostrzegłam też Kennę, trzymającą za rękę wampirzycę, na oko dwudziestoparoletnią, o takich samych jasnych włosach jak łowczyni, ale dłuższych, sięgających niemal do pasa. A więc to była jej siostra. Kenna spojrzała na mnie z poczuciem winy i pochyliła głowę. Czy żałowała, że przez nią zginęło tyle osób, które jej ufały, którym miała przewodzić? Nawet jeśli tak, teraz nie miało to większego znaczenia.
Spojrzałam na Larę. Czekała mnie walka. Wampirzyca uniosła lekko głowę i odezwała się, najwyraźniej zwracając do swoich wampirów:
- Nie potrzebuję gorącej krwi, by panować na wyspie. Łowcy zostali pokonani, a każdego, który pojawi się w Islandii, czeka taki sam los. Jestem waszą władczynią i nikt, żaden wampir, nieważne, gorącokrwisty czy nie, tego nie zmieni. Przed wami stoi Amanda – tu wskazała na mnie – wampirzyca, która zamierzała odebrać mi władzę. Sądziła, że najstarszy jej w tym pomoże, a kiedy odmówił, przybyła tutaj. Wydaje jej się, że jest silniejsza ode mnie, że może mnie pokonać. Mnie! - Prychnęła. - Znałam ją jeszcze, gdy była człowiekiem i rzygała na widok krwi. Od tamtej pory wiele osiągnęła, sporo się nauczyła, ale nigdy nie będzie w stanie mnie pokonać. Przekonacie się, jak kończą ci, którzy występują przeciwko mnie. - W końcu spojrzała w moją stronę. - Pokaż, co potrafisz, Amando.
W pierwszej chwili miałam ochotę zaprotestować. Powiedzieć, że wcale nie chciałam odbierać jej władzy, że wszystko przekręciła: to ona porwała moją kuzynkę, a potem męża. Ale zdałam sobie sprawę, że byłoby to bezcelowe. Lara to wszystko wie, a inni mi nie uwierzą; nawet jeśli, to i tak nie staną w mojej obronie. Zrozumiałam też, że to wszystko, ten pojedynek, przemówienie, miało na celu zyskanie uznania w oczach poddanych. Nie tylko chce przejąć władzę, lecz również ją ugruntować i udowodnić, że nikt nie jest w stanie jej dorównać, a poza tym – najstarszy wampir, legendarna postać, jest po jej stronie.
Toteż nie zawracałam sobie głowy odpowiedzią. Wyjęłam swój sztylet i zrobiłam krok w jej stronę, skupiając się na wampirzycy. Nie znałam jej stylu walki, żadnych słabych czy mocnych stron. Nie wiem, na ile ona mogła znać moje. Miałam świadomość, że nie będzie tak łatwo zwyciężyć w tym pojedynku. Ale musiałam wygrać. Nie dla siebie, lecz dla mojego męża. Rzuciłam jeszcze szybkie spojrzenie w stronę Nicolasa, który wyraźnie we mnie wierzył i posłałam mu uspokajający uśmiech.
Lara pierwsza ruszyła do ataku, ale najwyraźniej tylko mnie sprawdzała. Robiłam uniki, ani razu nie udało jej się nawet mnie drasnąć. W jej ręku dojrzałam sztylet podobny do mojego, ale z pewnością nie miał takiej skuteczności. W walce najlepiej rozwścieczyć przeciwnika, wtedy popełni błąd; przyszło mi do głowy, by zrobić Larze bliznę na twarzy. Szybko jednak odrzuciłam ten pomysł – twarz z pewnością osłaniała najbardziej.
Zaatakowałam ją, ale z marnym skutkiem. Bez problemu uniknęła ciosu. Przez kolejne minuty poruszałyśmy się z niesamowitą prędkością, próbując się zranić, ale nic z tego nie wychodziło. Stale próbowałam różnych taktyk, jednak Lara była godnym przeciwnikiem.
Na chwilę zatrzymałyśmy się obie, w pewnej odległości od siebie. Lara zmrużyła oczy – według mnie, ten jej „bazyliszkowy” wzrok zapowiadał, że wykombinowała coś naprawdę podłego – po czym wyjęła drugi sztylet zza pasa i rzuciła w stronę Nicolasa. Broń jedynie lekko musnęła mojego męża, ocierając się o jego ramię, więc powstrzymałam odruch, by rzucić się mu na pomoc, ale ta chwila nieuwagi wystarczyła, by przeciwniczka mnie dopadła i wbiła sztylet nieco poniżej szyi. Gdybym się w porę nie odchyliła, zapewne miałabym poderżnięte gardło.
Lara szybko wyciągnęła zakrwawioną broń, ale zanim zdążyła zadać kolejny cios, udało mi się odskoczyć do tyłu i w bok, więc jej atak trafił w powietrze. Starając się zignorować ból i wypływającą ze mnie krew, spróbowałam zranić Larę, ale przewidziała ten ruch i zwinnie odskoczyła, celując w moją rękę. Nie zdążyłam jej cofnąć, jedynie odchylić w lewo, dzięki czemu ostrze tylko rozdarło mi rękaw.
- To nie w porządku, zostaw Nicolasa w spokoju! - zawołałam. Wampirzyca prychnęła.
- Nie przypominam sobie, żebyś to ty ustalała zasady tej walki.
„Ach, tak? W takim razie dostosuję się do twoich nieczystych zagrań”, pomyślałam. Ścisnęłam mocniej sztylet. Chciałam nim rzucić. Tego się raczej nie spodziewała, bo miałam tylko jeden, a niemądrze jest pozbywać się broni podczas pojedynku. Element zaskoczenia powinien dać mi przewagę, a ból ją osłabi. Zanim jednak zdążyłam podjąć decyzję, Lara wykonała kolejny krok.
Wyciągnęła następny sztylet – „ile ona ich tam jeszcze ma?!”, przemknęło mi przez myśl – i ponownie rzuciła nim w Nicolasa.
Tym razem cios mógł być śmiertelny. Popędziłam i złapałam broń w locie. Wampirzyca dopadła mnie i wbiła trzymany w ręku sztylet tym razem w mój brzuch, gdyż gardło odruchowo osłoniłam przedramieniem. O ile pierwsza rana, niezbyt głęboka, już zaczynała się goić, o tyle ostatnia była dużo większa i bardziej bolesna. Usłyszałam krzyk Nicolasa, wołanie, bym ją zabiła. Odzyskując panowanie nad sobą, udało mi się uniknąć kolejnego ciosu, ale upadłam na ziemię. Zerwałam się natychmiast, zaciskając zęby z bólu i podjęłam decyzję. Rzuciłam w Larę sztyletem, tym, który wcześniej złapałam. Chwyciła go bez problemu, ale nie spodziewała się drugiego, który poszybował ułamek sekundy za pierwszym i utkwił w jej lewym ramieniu. Pozostałam bez broni, musiałam więc szybko go odzyskać.
Początkowo Lara po prostu miała zamiar wyciągnąć sztylet i walczyć dalej, ale... no właśnie. Nie wiedziała, że został poświęcony. Rozległ się głośny jęk i syk palonej skóry oraz mięśni. Lara upadła, chwytając za rękojeść. Zacisnęła zęby, mimo to słychać było jęk bólu. Dopadłam ją, zanim zdążyła się przemóc i wydobyć broń z rany. Zdążyła tylko usiąść. Zacisnęłam dłoń i uderzyłam ją w twarz, potem w brzuch, na koniec popchnęłam wbity sztylet jeszcze głębiej w ciało. Wampirzyca z powrotem runęła na plecy, wpatrując się we mnie ze zdumieniem i przerażeniem. Poczułam nagły ból w udzie, najwyraźniej wbiła tam swoją broń, jednak pomyślałam o Nicolasie i o tym, że nie mogę przegrać, i pociągnęłam poświęconym sztyletem w bok, nie wyciągając go z rany. Usłyszałam okrzyk bólu.
Zanim Lara otrząsnęła się z ciosu, który jej tym zadałam, wyjęłam szybko sztylet i przyłożyłam do jej szyi, po czym zażądałam, by się poddała.
- Wypuść Nicolasa. Wygrałam.
- Użyłaś sztyletu łowcy! - zaprotestowała wampirzyca. Wzruszyłam ramionami.
- A ty rzucałaś do Nicolasa. Szanse były więc wyrównane.
- Goldie. - Lara, leżąc nieruchomo pod ostrzem na szyi, skierowała spojrzenie w bok, na swoją popleczniczkę, która przyłożyła nóż do szyi Nicka.
- Puść Larę – zażądała.
- Jeśli wypuścisz Nicka.
- Zabij ją teraz, Amando! Zrób to! - zawołał mój mąż. Pokręciłam głową. Nie zamierzałam ryzykować jego życiem.
- Dobrze, wypuszczę go – odparła w końcu Marigold, rozcięła więzy na rękach mojego męża i pchnęła go w naszą stronę. - Proszę bardzo.
Wstałam, wyciągnęłam broń Lary ze swego uda i odrzuciłam, po czym, starając się nie myśleć o bólu, ruszyłam powoli w stronę Nicka, wciąż trzymając swój sztylet w ręku. Nikt się nie poruszył, wampiry stały wokół nas, czekając na rozkaz swojej pani. Schowałam broń za pas i objęłam męża. Nie wyglądał za dobrze, ale widywałam go już w gorszym stanie. Kiedy także mnie objął, poczułam, jak opuszcza mnie napięcie, robiąc miejsce uldze. Udało mi się. Ocaliłam go.
- Jesteś ranna – szepnął.
- Nic mi nie jest – mruknęłam, ściskając jego dłoń.
Lara wstała powoli. Trzymała się za ramię, spomiędzy jej palców płynęła krew.
- Widzicie? Zrobi wszystko dla człowieka – zwróciła się do wampirów, wyraźnie powstrzymując grymas bólu. - Ludzie są naszym pożywieniem lub potencjalnymi wampirami. Niczym więcej. To ona zapoczątkowała podział na dobre i złe wampiry – pijące krew zwierząt albo ludzi. Ale to nieprawda. Wampiry muszą pić ludzką krew. Po to zostaliśmy stworzeni. A wszelkie wybryki natury, takie jak Amanda, powinny zostać usunięte.
- Każdy ma prawo wyboru, czyją krew chce pić i nie ty o tym decydujesz – warknęłam. Rozejrzałam się. Wampiry Lary nie wyglądały, jakby chciały nas przepuścić, ale mając przy sobie Nicolasa, mogłam walczyć choćby ze wszystkimi naraz. Byłam teraz naprawdę wdzięczna Gowanowi, że nauczył mnie korzystania z moich gorącokrwistych zdolności.
- Przepuśćcie nas – nakazałam, a kilkoro najbliżej stojących wampirów natychmiast się rozstąpiło. Mogłam nad nimi zapanować. Miałam moc i zamierzałam z niej skorzystać.
- Musimy ją zabić – szepnął mi do ucha Nicolas. Pokręciłam głową.
- Nie teraz – odparłam cicho i pociągnęłam łowcę za sobą. Najważniejsze, to zapewnić mu bezpieczeństwo, potem pomyślę nad resztą. Zatrzymał nas okrzyk Maurycego.
- Goldie, nie!
Spojrzałam na niego, a potem uświadomiłam sobie, że próbował powstrzymać przed czymś swoją opiekunkę. Obejrzałam się więc na Marigold, która trzymała w ręku jakiś przedmiot. Była to dmuchawka. Zrozumiałam dopiero, gdy Nicolas się zachwiał. W plecach miał strzałkę, którą wyrwałam błyskawicznie. Końcówka była cała we krwi.
- Co mu zrobiłaś?! - zawołałam i już miałam skoczyć w jej stronę, gdy powstrzymał mnie upadek Nicolasa. Najpierw na kolana, potem na bok.
- Skoro tak bardzo ci na nim zależy, zmień go – odezwała się Lara, patrząc na mnie złośliwie.
- To trucizna? Masz odtrutkę? Musisz mieć! - krzyknęłam.
- Po co mi ona? Na mnie żadna trucizna nie działa. - Ciemnowłosa wampirzyca wzruszyła ramionami. Zdałam sobie sprawę, że ma rację. Uklękłam przy Nicolasie. Próbował się poruszyć, ale jego mięśnie opanował paraliż. Nie mógł wydusić słowa, więc spojrzałam mu w oczy. Ujrzałam nas, od momentu poznania, aż do teraz, jakby pokazywał mi nasze życie. Chwyciłam go za rękę, jego głowę położyłam na swoich kolanach.
- Nie pozwolę ci umrzeć. Kocham cię, rozumiesz? - Drugą dłoń położyłam na jego policzku. Poczułam panikę. Nie mogłam do stracić.
Chciałam go zmienić. To było proste. Ugryzę go, podam mu swoją krew i zajmę się Larą. I Marigold. Zabiję je obie. A Nicolas będzie żył. Tak krótko byliśmy małżeństwem. Miał się przecież ze mną zestarzeć. Mieliśmy być razem, aż umrze w sędziwym wieku. Nie teraz. Jeszcze nie teraz...
Powstrzymał mnie jego rozpaczliwy gest, ostatnie ściśnięcie dłoni i niema prośba w oczach. Nie chciał być wampirem. Pamiętałam, co mówił. Jeśli go zmienię, to i tak go stracę. Wzięłam jego twarz w swoje dłonie.
- Kocham cię i dlatego tego nie zrobię – powiedziałam cicho, czując narastający w piersiach ból.
Spojrzałam w jego piękne, fiołkowe oczy i ujrzałam ulgę, wdzięczność i... pożegnanie? A potem... potem zaczął się dusić. Trucizna uniemożliwiła mu oddychanie.
Chciałam mu pomóc, ale nie potrafiłam. Krzyczałam. W końcu przestałam. Zdałam sobie sprawę, że Nicolas umarł. Poczułam przeraźliwą pustkę. Otaczały mnie wampiry Lary, niektóre skierowały w moją stronę swoje łuki z drewnianymi strzałami bądź kusze. Lara patrzyła na mnie z pogardą.
- Byłaś zbyt słaba, by to zrobić – stwierdziła. Poczułam, jak kilku wampirów stawia mnie na nogi. Nie protestowałam. Straciłam wolę walki. Ktoś chyba zabrał mi sztylet, bo nie znalazłam go za pasem. Patrzyłam na ciało Nicolasa, leżące na ziemi. Jeszcze przed chwilą z nim rozmawiałam, a teraz... nie żył. Zamordowany przez Marigold, na polecenie Lary.
Powoli odwróciłam głowę. Do wschodu słońca zostało może z pół godziny, ale nie bałam się śmiertelnych promieni. Mogłyby spalić nas wszystkich. Mnie, Larę, jej wampiry. To koniec. Nick zginął przeze mnie. Zgodziłam się, by wyruszył ze mną w podróż, od tego się zaczęło. A mógł zostać w Anglii i być szczęśliwy. Może mieć żonę, dzieci, a kto wie, kiedyś nawet doczekać się wnuków. Ja to zniszczyłam. A teraz go straciłam. Na zawsze.
Poczułam krwawe łzy na policzkach. Nie chciałam płakać, ale nie potrafiłam ich powstrzymać. Stałam więc, wpatrując się w horyzont i nie mówiąc zupełnie nic. Bolało. Strata zawsze boli, ale do tego nie da się przyzwyczaić.
- Maurycy – usłyszałam głos Lary. - Ty to zrób. - Spojrzałam na nią. Podała kołek zdumionemu mężczyźnie. Opuściłam wzrok. W tamtym momencie było mi wszystko jedno, ale mimo to poczułam ukłucie żalu. Było mi przykro, że ktoś, komu kiedyś uratowałam życie, ma mi je teraz odebrać. Powinnam pewnie pałać żądzą zemsty, rzucić się ich zabijać, wykorzystać moją moc, ale... nie mogłam. Nie miałam już po co walczyć. Johanny nie skrzywdzą, bo pije ludzką krew, zresztą i tak jej nie pomogłam. A Nicolas nie żyje.
- Nie. Nie chcę jej śmierci. Wypuść ją, Laro. Nic ci nie zrobiła.
Podniosłam wzrok, odrobinę zaskoczona stanowczą odmową Maurycego. Lara pokręciła głową.
- Musi umrzeć. Jeśli nie ty, zabije ją ktoś inny. - Rozejrzała się. Wtedy przypomniałam sobie słowa Johanny. Jeśli umrę, trudno, ale Lara również. Byłam pewna, że Gowan mnie pomści. Mimo tego, kim był i jaki był, czułam, że w jakiś dziwny sposób mu na mnie zależy. Dlatego spojrzałam wyzywająco w ciemnobrązowe oczy Lary.
- Czemu ty sama mnie nie zabijesz? A może się boisz? Nieustraszona Lara, władczyni Islandii, a jednak tchórz. Czy jesteś tchórzem, Laro? - Uniosłam brwi. Wampirzyca warknęła i chwyciła mocniej kołek.
- Ja? Ja tchórzę? To ty zawsze się zasłaniasz innymi! To przez ciebie zginął Erik.
- Nie wspominaj jego imienia – odwarknęłam. - Zdradziłaś go, i to nie raz!
- Co nie zmienia faktu, że zginął przez ciebie. - Uniosła kołek. W tym momencie Maurycy chwycił ją za rękę.
- Nie! Dość już tej rzezi! Łowców już nie ma, zrobiłaś co chciałaś, niedługo świt. Zostaw ją i chodźmy...
- Zamilcz! - Odepchnęła go i skinęła na dwa wampiry, które przytrzymały rudowłosego mężczyznę. Próbował im się wyrwać – daremnie.
- Laro, nie! Jeśli to zrobisz, pożałujesz, przysięgam! Goldie, zrób coś, Goldie! A niech cię...! Aniele mój, broń się, przecież potrafisz! Możesz się obronić! Nie pozwól, by cię zabiła... Amando, ja nie chciałem...
Może powinnam mu powiedzieć, że mu wybaczam czy coś równie heroicznego w ostatnich chwilach swego życia, ale jego przeprosiny nastąpiły za późno. Nicolas nie żył. Więc nie powiedziałam nic.
Podniosłam głowę, gotowa spojrzeć śmierci w oczy.
- Wtedy o tym nie myślałam – przyznałam. - Ale to, co stało się potem... mogę powiedzieć jedynie, że wszystko potoczyło się zupełnie niespodziewanie.
- To mnie akurat nie dziwi, zawsze coś się komplikuje, gdy nie trzeba – stwierdziła dziewczyna. - Oby Lara poniosła karę, a Nicolas dożył starości.
- No cóż... - Spojrzałam na nią w zamyśleniu i wróciłam do historii mojego życia.
Wampiry Lary odsunęły się; nadal mnie otaczały, ale w pewnej odległości, tworząc okrąg. Ich przywódczyni podeszła bliżej mnie. Miała na sobie czarną suknię z gładkiego materiału, prostą, bez żadnych rogówek i innych ówczesnych udziwnień. Proste ciemne włosy spięła ściśle na karku, a szyję zdobił niewielki wisiorek w kształcie łzy – zapewne z kosmykiem włosów najstarszego. Na ramiona zarzucony miała ciemnobrązowy płaszcz, który odrzuciła niedbale; jedna z wampirzyc rzuciła się, by go podnieść i zapewne podać po walce. To była Alda. A więc Lara czasami dotrzymuje słowa. Może uznała, że dziewczyna jeszcze jej się do czegoś przyda.
Maurycy stał obok Marigold, wpatrując się we mnie bez słowa. Obok nich dostrzegłam też Kennę, trzymającą za rękę wampirzycę, na oko dwudziestoparoletnią, o takich samych jasnych włosach jak łowczyni, ale dłuższych, sięgających niemal do pasa. A więc to była jej siostra. Kenna spojrzała na mnie z poczuciem winy i pochyliła głowę. Czy żałowała, że przez nią zginęło tyle osób, które jej ufały, którym miała przewodzić? Nawet jeśli tak, teraz nie miało to większego znaczenia.
Spojrzałam na Larę. Czekała mnie walka. Wampirzyca uniosła lekko głowę i odezwała się, najwyraźniej zwracając do swoich wampirów:
- Nie potrzebuję gorącej krwi, by panować na wyspie. Łowcy zostali pokonani, a każdego, który pojawi się w Islandii, czeka taki sam los. Jestem waszą władczynią i nikt, żaden wampir, nieważne, gorącokrwisty czy nie, tego nie zmieni. Przed wami stoi Amanda – tu wskazała na mnie – wampirzyca, która zamierzała odebrać mi władzę. Sądziła, że najstarszy jej w tym pomoże, a kiedy odmówił, przybyła tutaj. Wydaje jej się, że jest silniejsza ode mnie, że może mnie pokonać. Mnie! - Prychnęła. - Znałam ją jeszcze, gdy była człowiekiem i rzygała na widok krwi. Od tamtej pory wiele osiągnęła, sporo się nauczyła, ale nigdy nie będzie w stanie mnie pokonać. Przekonacie się, jak kończą ci, którzy występują przeciwko mnie. - W końcu spojrzała w moją stronę. - Pokaż, co potrafisz, Amando.
W pierwszej chwili miałam ochotę zaprotestować. Powiedzieć, że wcale nie chciałam odbierać jej władzy, że wszystko przekręciła: to ona porwała moją kuzynkę, a potem męża. Ale zdałam sobie sprawę, że byłoby to bezcelowe. Lara to wszystko wie, a inni mi nie uwierzą; nawet jeśli, to i tak nie staną w mojej obronie. Zrozumiałam też, że to wszystko, ten pojedynek, przemówienie, miało na celu zyskanie uznania w oczach poddanych. Nie tylko chce przejąć władzę, lecz również ją ugruntować i udowodnić, że nikt nie jest w stanie jej dorównać, a poza tym – najstarszy wampir, legendarna postać, jest po jej stronie.
Toteż nie zawracałam sobie głowy odpowiedzią. Wyjęłam swój sztylet i zrobiłam krok w jej stronę, skupiając się na wampirzycy. Nie znałam jej stylu walki, żadnych słabych czy mocnych stron. Nie wiem, na ile ona mogła znać moje. Miałam świadomość, że nie będzie tak łatwo zwyciężyć w tym pojedynku. Ale musiałam wygrać. Nie dla siebie, lecz dla mojego męża. Rzuciłam jeszcze szybkie spojrzenie w stronę Nicolasa, który wyraźnie we mnie wierzył i posłałam mu uspokajający uśmiech.
Lara pierwsza ruszyła do ataku, ale najwyraźniej tylko mnie sprawdzała. Robiłam uniki, ani razu nie udało jej się nawet mnie drasnąć. W jej ręku dojrzałam sztylet podobny do mojego, ale z pewnością nie miał takiej skuteczności. W walce najlepiej rozwścieczyć przeciwnika, wtedy popełni błąd; przyszło mi do głowy, by zrobić Larze bliznę na twarzy. Szybko jednak odrzuciłam ten pomysł – twarz z pewnością osłaniała najbardziej.
Zaatakowałam ją, ale z marnym skutkiem. Bez problemu uniknęła ciosu. Przez kolejne minuty poruszałyśmy się z niesamowitą prędkością, próbując się zranić, ale nic z tego nie wychodziło. Stale próbowałam różnych taktyk, jednak Lara była godnym przeciwnikiem.
Na chwilę zatrzymałyśmy się obie, w pewnej odległości od siebie. Lara zmrużyła oczy – według mnie, ten jej „bazyliszkowy” wzrok zapowiadał, że wykombinowała coś naprawdę podłego – po czym wyjęła drugi sztylet zza pasa i rzuciła w stronę Nicolasa. Broń jedynie lekko musnęła mojego męża, ocierając się o jego ramię, więc powstrzymałam odruch, by rzucić się mu na pomoc, ale ta chwila nieuwagi wystarczyła, by przeciwniczka mnie dopadła i wbiła sztylet nieco poniżej szyi. Gdybym się w porę nie odchyliła, zapewne miałabym poderżnięte gardło.
Lara szybko wyciągnęła zakrwawioną broń, ale zanim zdążyła zadać kolejny cios, udało mi się odskoczyć do tyłu i w bok, więc jej atak trafił w powietrze. Starając się zignorować ból i wypływającą ze mnie krew, spróbowałam zranić Larę, ale przewidziała ten ruch i zwinnie odskoczyła, celując w moją rękę. Nie zdążyłam jej cofnąć, jedynie odchylić w lewo, dzięki czemu ostrze tylko rozdarło mi rękaw.
- To nie w porządku, zostaw Nicolasa w spokoju! - zawołałam. Wampirzyca prychnęła.
- Nie przypominam sobie, żebyś to ty ustalała zasady tej walki.
„Ach, tak? W takim razie dostosuję się do twoich nieczystych zagrań”, pomyślałam. Ścisnęłam mocniej sztylet. Chciałam nim rzucić. Tego się raczej nie spodziewała, bo miałam tylko jeden, a niemądrze jest pozbywać się broni podczas pojedynku. Element zaskoczenia powinien dać mi przewagę, a ból ją osłabi. Zanim jednak zdążyłam podjąć decyzję, Lara wykonała kolejny krok.
Wyciągnęła następny sztylet – „ile ona ich tam jeszcze ma?!”, przemknęło mi przez myśl – i ponownie rzuciła nim w Nicolasa.
Tym razem cios mógł być śmiertelny. Popędziłam i złapałam broń w locie. Wampirzyca dopadła mnie i wbiła trzymany w ręku sztylet tym razem w mój brzuch, gdyż gardło odruchowo osłoniłam przedramieniem. O ile pierwsza rana, niezbyt głęboka, już zaczynała się goić, o tyle ostatnia była dużo większa i bardziej bolesna. Usłyszałam krzyk Nicolasa, wołanie, bym ją zabiła. Odzyskując panowanie nad sobą, udało mi się uniknąć kolejnego ciosu, ale upadłam na ziemię. Zerwałam się natychmiast, zaciskając zęby z bólu i podjęłam decyzję. Rzuciłam w Larę sztyletem, tym, który wcześniej złapałam. Chwyciła go bez problemu, ale nie spodziewała się drugiego, który poszybował ułamek sekundy za pierwszym i utkwił w jej lewym ramieniu. Pozostałam bez broni, musiałam więc szybko go odzyskać.
Początkowo Lara po prostu miała zamiar wyciągnąć sztylet i walczyć dalej, ale... no właśnie. Nie wiedziała, że został poświęcony. Rozległ się głośny jęk i syk palonej skóry oraz mięśni. Lara upadła, chwytając za rękojeść. Zacisnęła zęby, mimo to słychać było jęk bólu. Dopadłam ją, zanim zdążyła się przemóc i wydobyć broń z rany. Zdążyła tylko usiąść. Zacisnęłam dłoń i uderzyłam ją w twarz, potem w brzuch, na koniec popchnęłam wbity sztylet jeszcze głębiej w ciało. Wampirzyca z powrotem runęła na plecy, wpatrując się we mnie ze zdumieniem i przerażeniem. Poczułam nagły ból w udzie, najwyraźniej wbiła tam swoją broń, jednak pomyślałam o Nicolasie i o tym, że nie mogę przegrać, i pociągnęłam poświęconym sztyletem w bok, nie wyciągając go z rany. Usłyszałam okrzyk bólu.
Zanim Lara otrząsnęła się z ciosu, który jej tym zadałam, wyjęłam szybko sztylet i przyłożyłam do jej szyi, po czym zażądałam, by się poddała.
- Wypuść Nicolasa. Wygrałam.
- Użyłaś sztyletu łowcy! - zaprotestowała wampirzyca. Wzruszyłam ramionami.
- A ty rzucałaś do Nicolasa. Szanse były więc wyrównane.
- Goldie. - Lara, leżąc nieruchomo pod ostrzem na szyi, skierowała spojrzenie w bok, na swoją popleczniczkę, która przyłożyła nóż do szyi Nicka.
- Puść Larę – zażądała.
- Jeśli wypuścisz Nicka.
- Zabij ją teraz, Amando! Zrób to! - zawołał mój mąż. Pokręciłam głową. Nie zamierzałam ryzykować jego życiem.
- Dobrze, wypuszczę go – odparła w końcu Marigold, rozcięła więzy na rękach mojego męża i pchnęła go w naszą stronę. - Proszę bardzo.
Wstałam, wyciągnęłam broń Lary ze swego uda i odrzuciłam, po czym, starając się nie myśleć o bólu, ruszyłam powoli w stronę Nicka, wciąż trzymając swój sztylet w ręku. Nikt się nie poruszył, wampiry stały wokół nas, czekając na rozkaz swojej pani. Schowałam broń za pas i objęłam męża. Nie wyglądał za dobrze, ale widywałam go już w gorszym stanie. Kiedy także mnie objął, poczułam, jak opuszcza mnie napięcie, robiąc miejsce uldze. Udało mi się. Ocaliłam go.
- Jesteś ranna – szepnął.
- Nic mi nie jest – mruknęłam, ściskając jego dłoń.
Lara wstała powoli. Trzymała się za ramię, spomiędzy jej palców płynęła krew.
- Widzicie? Zrobi wszystko dla człowieka – zwróciła się do wampirów, wyraźnie powstrzymując grymas bólu. - Ludzie są naszym pożywieniem lub potencjalnymi wampirami. Niczym więcej. To ona zapoczątkowała podział na dobre i złe wampiry – pijące krew zwierząt albo ludzi. Ale to nieprawda. Wampiry muszą pić ludzką krew. Po to zostaliśmy stworzeni. A wszelkie wybryki natury, takie jak Amanda, powinny zostać usunięte.
- Każdy ma prawo wyboru, czyją krew chce pić i nie ty o tym decydujesz – warknęłam. Rozejrzałam się. Wampiry Lary nie wyglądały, jakby chciały nas przepuścić, ale mając przy sobie Nicolasa, mogłam walczyć choćby ze wszystkimi naraz. Byłam teraz naprawdę wdzięczna Gowanowi, że nauczył mnie korzystania z moich gorącokrwistych zdolności.
- Przepuśćcie nas – nakazałam, a kilkoro najbliżej stojących wampirów natychmiast się rozstąpiło. Mogłam nad nimi zapanować. Miałam moc i zamierzałam z niej skorzystać.
- Musimy ją zabić – szepnął mi do ucha Nicolas. Pokręciłam głową.
- Nie teraz – odparłam cicho i pociągnęłam łowcę za sobą. Najważniejsze, to zapewnić mu bezpieczeństwo, potem pomyślę nad resztą. Zatrzymał nas okrzyk Maurycego.
- Goldie, nie!
Spojrzałam na niego, a potem uświadomiłam sobie, że próbował powstrzymać przed czymś swoją opiekunkę. Obejrzałam się więc na Marigold, która trzymała w ręku jakiś przedmiot. Była to dmuchawka. Zrozumiałam dopiero, gdy Nicolas się zachwiał. W plecach miał strzałkę, którą wyrwałam błyskawicznie. Końcówka była cała we krwi.
- Co mu zrobiłaś?! - zawołałam i już miałam skoczyć w jej stronę, gdy powstrzymał mnie upadek Nicolasa. Najpierw na kolana, potem na bok.
- Skoro tak bardzo ci na nim zależy, zmień go – odezwała się Lara, patrząc na mnie złośliwie.
- To trucizna? Masz odtrutkę? Musisz mieć! - krzyknęłam.
- Po co mi ona? Na mnie żadna trucizna nie działa. - Ciemnowłosa wampirzyca wzruszyła ramionami. Zdałam sobie sprawę, że ma rację. Uklękłam przy Nicolasie. Próbował się poruszyć, ale jego mięśnie opanował paraliż. Nie mógł wydusić słowa, więc spojrzałam mu w oczy. Ujrzałam nas, od momentu poznania, aż do teraz, jakby pokazywał mi nasze życie. Chwyciłam go za rękę, jego głowę położyłam na swoich kolanach.
- Nie pozwolę ci umrzeć. Kocham cię, rozumiesz? - Drugą dłoń położyłam na jego policzku. Poczułam panikę. Nie mogłam do stracić.
Chciałam go zmienić. To było proste. Ugryzę go, podam mu swoją krew i zajmę się Larą. I Marigold. Zabiję je obie. A Nicolas będzie żył. Tak krótko byliśmy małżeństwem. Miał się przecież ze mną zestarzeć. Mieliśmy być razem, aż umrze w sędziwym wieku. Nie teraz. Jeszcze nie teraz...
Powstrzymał mnie jego rozpaczliwy gest, ostatnie ściśnięcie dłoni i niema prośba w oczach. Nie chciał być wampirem. Pamiętałam, co mówił. Jeśli go zmienię, to i tak go stracę. Wzięłam jego twarz w swoje dłonie.
- Kocham cię i dlatego tego nie zrobię – powiedziałam cicho, czując narastający w piersiach ból.
Spojrzałam w jego piękne, fiołkowe oczy i ujrzałam ulgę, wdzięczność i... pożegnanie? A potem... potem zaczął się dusić. Trucizna uniemożliwiła mu oddychanie.
Chciałam mu pomóc, ale nie potrafiłam. Krzyczałam. W końcu przestałam. Zdałam sobie sprawę, że Nicolas umarł. Poczułam przeraźliwą pustkę. Otaczały mnie wampiry Lary, niektóre skierowały w moją stronę swoje łuki z drewnianymi strzałami bądź kusze. Lara patrzyła na mnie z pogardą.
- Byłaś zbyt słaba, by to zrobić – stwierdziła. Poczułam, jak kilku wampirów stawia mnie na nogi. Nie protestowałam. Straciłam wolę walki. Ktoś chyba zabrał mi sztylet, bo nie znalazłam go za pasem. Patrzyłam na ciało Nicolasa, leżące na ziemi. Jeszcze przed chwilą z nim rozmawiałam, a teraz... nie żył. Zamordowany przez Marigold, na polecenie Lary.
Powoli odwróciłam głowę. Do wschodu słońca zostało może z pół godziny, ale nie bałam się śmiertelnych promieni. Mogłyby spalić nas wszystkich. Mnie, Larę, jej wampiry. To koniec. Nick zginął przeze mnie. Zgodziłam się, by wyruszył ze mną w podróż, od tego się zaczęło. A mógł zostać w Anglii i być szczęśliwy. Może mieć żonę, dzieci, a kto wie, kiedyś nawet doczekać się wnuków. Ja to zniszczyłam. A teraz go straciłam. Na zawsze.
Poczułam krwawe łzy na policzkach. Nie chciałam płakać, ale nie potrafiłam ich powstrzymać. Stałam więc, wpatrując się w horyzont i nie mówiąc zupełnie nic. Bolało. Strata zawsze boli, ale do tego nie da się przyzwyczaić.
- Maurycy – usłyszałam głos Lary. - Ty to zrób. - Spojrzałam na nią. Podała kołek zdumionemu mężczyźnie. Opuściłam wzrok. W tamtym momencie było mi wszystko jedno, ale mimo to poczułam ukłucie żalu. Było mi przykro, że ktoś, komu kiedyś uratowałam życie, ma mi je teraz odebrać. Powinnam pewnie pałać żądzą zemsty, rzucić się ich zabijać, wykorzystać moją moc, ale... nie mogłam. Nie miałam już po co walczyć. Johanny nie skrzywdzą, bo pije ludzką krew, zresztą i tak jej nie pomogłam. A Nicolas nie żyje.
- Nie. Nie chcę jej śmierci. Wypuść ją, Laro. Nic ci nie zrobiła.
Podniosłam wzrok, odrobinę zaskoczona stanowczą odmową Maurycego. Lara pokręciła głową.
- Musi umrzeć. Jeśli nie ty, zabije ją ktoś inny. - Rozejrzała się. Wtedy przypomniałam sobie słowa Johanny. Jeśli umrę, trudno, ale Lara również. Byłam pewna, że Gowan mnie pomści. Mimo tego, kim był i jaki był, czułam, że w jakiś dziwny sposób mu na mnie zależy. Dlatego spojrzałam wyzywająco w ciemnobrązowe oczy Lary.
- Czemu ty sama mnie nie zabijesz? A może się boisz? Nieustraszona Lara, władczyni Islandii, a jednak tchórz. Czy jesteś tchórzem, Laro? - Uniosłam brwi. Wampirzyca warknęła i chwyciła mocniej kołek.
- Ja? Ja tchórzę? To ty zawsze się zasłaniasz innymi! To przez ciebie zginął Erik.
- Nie wspominaj jego imienia – odwarknęłam. - Zdradziłaś go, i to nie raz!
- Co nie zmienia faktu, że zginął przez ciebie. - Uniosła kołek. W tym momencie Maurycy chwycił ją za rękę.
- Nie! Dość już tej rzezi! Łowców już nie ma, zrobiłaś co chciałaś, niedługo świt. Zostaw ją i chodźmy...
- Zamilcz! - Odepchnęła go i skinęła na dwa wampiry, które przytrzymały rudowłosego mężczyznę. Próbował im się wyrwać – daremnie.
- Laro, nie! Jeśli to zrobisz, pożałujesz, przysięgam! Goldie, zrób coś, Goldie! A niech cię...! Aniele mój, broń się, przecież potrafisz! Możesz się obronić! Nie pozwól, by cię zabiła... Amando, ja nie chciałem...
Może powinnam mu powiedzieć, że mu wybaczam czy coś równie heroicznego w ostatnich chwilach swego życia, ale jego przeprosiny nastąpiły za późno. Nicolas nie żył. Więc nie powiedziałam nic.
Podniosłam głowę, gotowa spojrzeć śmierci w oczy.
No! I po łowcy! ;) Dobry rozdział. Trzymał w napięciu
OdpowiedzUsuńAno po łowcy:p
UsuńŚwietny rozdział 😉 Muszę przyznać, że Lara zachowała się nie fair, ale mnie to jakoś nie dziwi . A co do Nicka.. Nie spodziewałam się jego śmierci no ale szczególnie smutna z tego powodu nie jestem. Wręcz przeciwnie. Cieszę się że zniknął 😄 Jestem ciekawa co dalej! ☺
OdpowiedzUsuńI dziękuję za dedykację ! :*
UsuńAmanda nie podziela tej radości:P
UsuńSpoko. Pewnie będzie miała jeszcze z pół tuzina nowych mężów i kochanków. Zdąży się pocieszyć :P
UsuńPisałam kiedyś, ilu Amanda w sumie będzie miała mężów i to niezupełnie jeszcze pół tuzina^^ Ale co do kochanków, to kto wie;p
UsuńW zupełności się zgadzam. Dużo czasu nie minie i znajdzie pocieszenia :P
UsuńCzyli nie ma co jej żałować?:P Umarł jej mąż, ale co tam, znajdzie innego^^
UsuńTak czułam, że coś mi tak Nick długo nie pożyje :( Smutno :(
OdpowiedzUsuńAle można było przewidzieć, że Lara tak zrobi, nie cierpię jej. Mam nadzieję, że w końcu zginie :)
Amanda łączy się z Tobą w smutku...
UsuńMyślisz, że jednak Lara zginie? Jakieś pomysły, kto miałby ją zabić?^^
Może Maurycy. Głupek, bo głupek, ale może się wykaże :)
UsuńHmm, tak w ogóle to już prawie w domu jesteśmy, lada moment 11 część :D
Faktycznie, już niedługo - pomijając, że teraz rozdziały rzadziej się pojawiają i może to wcale nie będzie tak niedługo...:P
UsuńEee tam, że rzadziej. Dzięki temu ja nadążam za rozdziałami :D
UsuńWięc lepiej, że rzadziej?:p
UsuńCzemu Nick zginął? Mój biedny łowca o fiołkowych oczętach... ;c
OdpowiedzUsuńCo do Lary... no cóż, jest podłą małpą, która śmie oczerniać Amandę dla swojej władzy, choć Amanda przybyła do tej krainy w poszukiwaniu kuzynki...
Ps. Będziesz kiedyś kontynuować tego bloga? Jest bardzo ciekawy ;) http://sen-o-wojnie.blog.onet.pl
O, okazuje się, że Nick miał więcej fanek^^ Zginął, bo Lara obiecała sobie zabić wszystkich łowców na wyspie. No i Amandę, oczywiście.
UsuńNie, nie sądzę, żebym miała do tego wrócić, ale piszę innego bloga (wspólnie z przyjaciółką): the-dorian-story.blogspot.com może przypadnie Ci do gustu;) Po prawej stronie masz Opis i Spis pierwszej części, obecnie opublikowałyśmy drugą część:) Pozdrawiam;)
Ps. komentowałaś tutaj wcześniej?:)
Nie lubię Lary. Zdecydowanie jej nie lubię ;) Taka ambitna suka, o ;D
UsuńCo do podanego bloga... może zerknę w niedalekiej przyszłości ;)
Komentowałam kiedyś na onecie, ale tutaj to raz czy dwa, nie pamiętam dokładnie ;)
Oczywiście pod innym nickiem, Nastka czy Verhal czy jakoś tak
Trafne określenie;)
UsuńZapraszam;p
W takim razie bardzo się cieszę, że znowu zdecydowałaś się skomentować;) Każda opinia jest mile widziana:)
WTF? - Pierwsza reakcja :) Ktoś tu kiedyś prosił o rozrysowanie planu Lary. Podpinam się pod tę petycję, bo nadal nie do końca wiem dlaczego akurat tak to rozegrała...
OdpowiedzUsuńNicka mi nie żal, Maurycy nadal zachowuje się żenująco...
I pytanie poboczne: aktualny mąż Amandy już się pojawił?
Chciała zabić łowców bez ingerencji Amandy, a potem pokonać Amandę w pojedynku. Nie wyszło, więc Marigold zabiła Nicolasa. I Lara ma szansę zabić Amandę.
UsuńMaurycego chyba nikt nie lubi:P
Nie, jeszcze nie.
Ps. Błądzę trochę po Twojej powieści, próbując sobie przypomnieć, gdzie czytałam, w książkach mam zakładki, tutaj gorzej się odnaleźć, ale jakoś się chyba połapię;)
Tak, tyle zrozumiałam, ale ciągle nie wiem, dlaczego nie postawiła warunku: "ładnie udawaj, daj się pokonać albo Nick zginie" - co było bezpieczniejszym wyjściem. Albo lubi ryzyko, albo ma takie ego.
UsuńNie wiem jak reszta, ja go nie lubię nawet nie za to co zrobił (bo żywię zwykle sympatię do fikcyjnych drani), ale za to, że jest wprost idealnym kandydatem na pantoflarza ;P
Uffff. Nawet nie wiesz jak mi ulżyło :D
Do pdf można chyba dodawać komentarze, to może pomóc... Ale możesz też zacząć od początku ;) Anyway, cieszę się :)
PS Drugi raz z rzędu dostałam przy weryfikacji pytanie o wybranie pizzy. Zaczynam być głodna ;P
UsuńMa takie ego, nie doceniła Amandy:p
UsuńTaaak? W sensie, że jakby Amanda go zechciała, to zrobiłby wszystko, co powie?^^
Myślałaś, że to Maurycy?:D
Chyba zacznę od początku, bo już nie pamiętam za dużo i ciężko mi się odnaleźć.
Weryfikacja jest durna, ale nie da się jej usunąć. Jeszcze to zaznaczanie, że nie jestem robotem jest ok, ale rysunki są wkurzające. Chociaż kody były gorsze.
Lubiłam Nicka i smutno mi, że zginął chociaż spodziewałam się tego. Czego innego można by oczekiwać po Larze - królowej suk :p Mam nadzieje, że Maurycy zrobi coś porządnego w tym swoim nędznym życiu i ją zakołkuje albo że cześć łowców jednak żyje i zrobi tej bandzie jesień średniowiecza.
UsuńCiesze się za to z tego, że mąż się jeszcze nie pojawił bo to wyklucza Maurycego, choć po śmierci Nicka nie zdziwię się jeśli zostanie "pocieszycielem" Amandy.
To sporo tłumaczy ;P
UsuńMoże nie do końca, ale jak o nim czytam, to widzę oczami wyobraźni takiego szczeniaczka depczącego po piętach swojemu właścicielowi i ślizgającego się po posadzce ;P Nie wiem jak to lepiej ująć ;)
Po końcówce tej części trochę się bałam, że postanowisz się zabawić z czytelnikami, rozwiążą swoje problemy i jednak będą parą. Bo mąż jest wampirem, prawda?
Tak chyba będzie najlepiej. Baw się dobrze przy tych szubrawcach ;P
Nic nie mów. Pizza jest jeszcze ok (bo pizza w każdej formie jest ok), ale kiedyś kilka razy z rzędu nie zaznaczyłam tego co chcieli, bo, sorry, taka była jakość tych zdjęć.
Agata: Stawiasz na to, że uratuje ją Maurycy albo ocaleni łowcy?
UsuńPocieszać to on umie^^ W przyszłym rozdziale się okaże, co zrobi Amanda;p
Kahairel: Maurycy jako szczeniak?O_O :D
Skąd taki wniosek, że jest wampirem?
Mam jeszcze kilka pomysłów co do tego kto ja ocali :) Wole jednak dalej nie zgadywać bo mogłabym znów przez przypadek trafić a wole mieć niespodziankę :p
UsuńNatalia - piszę z pamięci, więc możliwe, że coś pokręcę. W którejś rozmowie z Karoliną była mowa o komórkach i wyszło na to, że gdyby Amanda chciała to by się nauczyła obsługi, ale jej mąż - wątpliwe. Jeśli akcja dzieje się współcześnie, to wydawało mi się najbardziej prawdopodobne, że nie da rady się nauczyć, bo jest albo przyzwyczajonym do zamierzchłej przeszłości wampirem, albo przyzwyczajonym do zamierzchłej przeszłości emerytem. (Tak, wiem, że są ludzie koło na przykład czterdziestki, którzy mają problem z wysłaniem smsa, ale to raczej mniejszość) Z jakiegoś powodu wydaje mi się, że to pierwsze :)
UsuńA teraz się okaże, że źle pamiętam i w ogóle niczego podobnego nie pisałaś ;P
Dobrze pamiętasz i dobrze kombinujesz, ale jakbym powiedziała, że masz rację w którejś z tych dwóch opcji, to chyba za dużo bym zdradziła^^
UsuńOj tam, wiesz, że mnie możesz powiedzieć wszystko ;P
UsuńA na pewno chcesz wiedzieć? Jeśli powiem, że to wampir, będziesz pewna, że spotka wampira, albo człowieka i go zmieni. Jeśli powiem, że człowiek, będziesz wtedy pewna, że na razie nie będzie go w powieści:P Ale mogę powiedzieć, jeśli wolisz wiedzieć;p
UsuńBardziej bym chciała wiedzieć czy mam rację, niż kto to będzie ;P Wiesz, ego ;P
UsuńCzęściowo tak;p
UsuńTeraz już nic nie rozumiem...
UsuńCzyli jedna z opcji które odgadłaś.
UsuńGooooood :)
UsuńAle nie ta trzecia, w którą sama nie wierzę, prawda?
Ale jesteś dociekliwa^^
UsuńMuszę. Jeśli ta trzecia wchodzi w grę to nadal nic nie wiem ;P
UsuńZaraz, chwila. Były dwie opcje: wampir albo emeryt, tak? Więc która to trzecia?:p
UsuńAni wampir, ani emeryt, ale po prostu ktoś, kto ma nie po drodze z technologią ;P ("Tak, wiem, że są ludzie koło na przykład czterdziestki, którzy mają problem z wysłaniem smsa, ale to raczej mniejszość").
UsuńW takim razie wszystkie trzy wchodzą w grę^^
UsuńPo co ja w ogóle pytam...
UsuńMiałam tylko napisać, czy masz rację i przytaknęłam. Napisz mi na maila konkretne pytanie, to Ci konkretnie odpiszę, tutaj nie chcę za bardzo spoilerować:P
UsuńAgata: W takim razie może faktycznie, może lepiej nie zgaduj^^ Tym bardziej, że wszystko okaże się już w przyszłym rozdziale;p
OdpowiedzUsuńMam dziś melodię na GK. Przeczytałam chyba na raz połowę... i wiesz co? Strasznie tęsknię za Szoszannah. I przede wszystkim za Erikiem. I nawet odrobinę za tym wymoczkiem Martinem. A poza tym to naprawdę jest dobra historia. Warto było odświeżyć sobie niektóre wątki ;)
OdpowiedzUsuńSzoszannah jeszcze będzie;) A co do odświeżania, po napisaniu całości wezmę się za to od początku, uzupełnię, poprawię, bo to w zasadzie szkic powieści, nie powieść:P
UsuńNie mogę się doczekać! :) Przypomnij mi kiedy to się stanie? I w jakich okolicznościach? :)
OdpowiedzUsuńChyba pierwsza wojna światowa. Ale nie powiem na pewno, bo to akurat może się zmienić;p
UsuńA okoliczności? Masz jakiś pomysł?
OdpowiedzUsuńJeszcze nie^^
UsuńSmuteczek :( A ja już się podjarałam. A czy Martin będzie jej towarzyszył? No i gdzie się spotkają? W sensie w jakim państwie?
OdpowiedzUsuńJak wszystko przemyślę, napiszę Ci na gg;) Nie ma sensu pisać teraz o planach, które pewnie się zmienią z parę razy. Poza tym nie mogę ot tak sobie wymyślić, ważne, żeby wszystko do siebie pasowało, jeden błąd i cała koncepcja leci, wiesz, jak to jest;p
UsuńPozdrawiam :)
OdpowiedzUsuń