Moja własna historia

Gorąca Krew - to opowieść o pięknej, średniowiecznej wampirzycy i o jej
walce ze złą stroną swojej natury. Czy można pokonać zło, tak głęboko
zakorzenione w pragnieniu picia ludzkiej krwi?
Jeśli chcesz przeczytać tę historię od początku, w menu po prawej stronie
znajduje się spis poprzednich części (I-VII), od VIII części spis treści
znajdziecie na dole w liście rozwijalnej. Zapraszam serdecznie:)
Moi drodzy,
Planuję powrót do Gorącej Krwi już od paru miesięcy, niestety ostatnio szwankuje
mi laptop. Mogę jedynie obiecać, że po naprawie postaram się wrócić. Dziękuję tym,
którzy jeszcze tu zaglądają :) Pozdrawiam serdecznie :)

12 urodziny Gorącej Krwi

12 URODZINY GORĄCEJ KRWI
Kiedy zaczynałam pisać Gorącą Krew, wydawało mi się, że skończę za kilka lat. Minęło 12
i nadal do końca jeszcze trochę.
Powoli szykuję się do powrotu z nowymi rozdziałami, a Was, moi dzielni, najwytrwalsi
Czytelnicy, proszę o jeszcze troszkę cierpliwości i dziękuję za wsparcie i motywację :*:*:*
Do rychłego ;)

Uwaga

Instrukcja do wstawiania komentarzy - dla Anonimów
W polu "Komentarz jako" wybierz: "Nazwa/adres URL", w nazwie wpisz
swój nick, a w adresie - jeśli masz bloga, wpisz adres, jeśli nie, zostaw to pole
puste i kliknij "dalej":) Dziękuję i pozdrawiam;)

11.08.2015

Rozdział XXIX - Wyzwanie

   Przerwał nam dźwięk telefonu. Odebrała Amy i po chwili zapukała do pokoju.
   - Zgadnij, kto dzwoni?
   Uśmiechnęłam się i wstałam. Dobrze wiedziałam, kto to.
   Okazało się, że mój mąż wróci jutro w porze obiadu. Bardzo mnie to ucieszyło, nie lubiłam, gdy wyjeżdżał na długo. Kiedy wróciłam, Karolina wypytała mnie o rozmowę.
   - Nie mogę się doczekać, kiedy dojdziesz do momentu, gdy go poznałaś. Tak, wiem – wszystko po kolei – uprzedziła moją uwagę. - Ale jestem naprawdę bardzo ciekawa. No nic... opowiadaj o ratowaniu Nicolasa.
   Wróciłam myślami do przerwanego momentu i ponowiłam swoją opowieść.


   Wpatrywałam się z gniewem w rudowłosą wampirzycę. Marigold, zdrajczynię rodu. Wcześniej próbowałam nawet zrozumieć jej postępowanie, ale w tym momencie nie byłam w stanie silić się na wyrozumiałość dla osoby, która porwała mi męża.
   - Stanęłaś po niewłaściwej stronie i wkrótce będziesz tego żałować – warknęłam. - Nie odbierzecie mi Nicolasa. Odzyskam go!
   - Mam rozumieć, że się zgadzasz? - Marigold uniosła brzegi długiej, ciemnozielonej sukni, wyglądającej na dość ciężką ze względu na liczne koronki i zdobienia. Najwyraźniej wampirzyca lubiła podążać za modą. Otrząsnęła lekko dół sukni z wody, wycofała się na suchą powierzchnię i spojrzała na mnie. - Przekażę. A co do twojej oceny sytuacji, to nie ja ogrzewam łoże łowcy i walczę przeciwko własnemu gatunkowi.
   Prychnęłam.
   - Każdy ma prawo kochać, kogo zechce, a ja nie decyduję za nikogo, czy ma być Bonu, czy Iratu. Ale gdy chodzi o moją rodzinę, o tych, których kocham, zrobię wszystko, by ich ochronić, nawet jeśli sama miałabym zostać łowcą wampirów. - Ruszyłam w jej stronę. - Jeśli powiesz mi, gdzie jest Nick, możemy uniknąć...
   - Do zobaczenia jutro – przerwała mi Marigold, odwróciła się i odbiegła w wampirzym tempie. Westchnęłam. Pozostało mi pójść na to spotkanie.
   Niekoniecznie sama.

   - To pułapka – stwierdził Neal, a Kenna przyznała mu rację.
   - Wie, że przyprowadzisz całą armię łowców, zatem przygotuje się odpowiednio. Nie sądzę, żeby chodziło jej wyłącznie o próbę sił.
   - Jeśli Lara uważa, że jest ode mnie silniejsza, stanie do walki – stwierdziłam. O jej propozycji powiedziałam tylko Nealowi i Kennie. Staliśmy w namiocie Neala, zastanawiając się, jak wykorzystać wyzwanie Lary.
   - Twierdzisz, że nie możesz jej zabić – zauważyła Kenna.
   - Ale mogę ją pokonać. Ty ją zabijesz – zwróciłam się do przywódcy łowców. Skinął głową w zamyśleniu.
   - Zrobię to, ale pójdę z niewielką grupą, ty natomiast przejmiesz dowodzenie tutaj – powiedział do Kenny, która przystała na tę propozycję. - Jeśli planują w tym czasie napaść na osadę, będziemy przygotowani. A co do reszty wampirów...
   - Gdy zginie Lara, z pozostałymi poradzę sobie bez problemu – zapewniłam.
   - Jesteś pewna, że dasz jej radę? - Neal spojrzał na mnie uważnie. Uśmiechnęłam się uspokajająco.
   - Pewien bardzo potężny wampir dał mi do zrozumienia, że jeśli ktoś może zabić Larę, to na pewno ja.
   A ponieważ powiedział to Gowan, byłam pewna, że się nie mylił.
   Plan był następujący. Neal wraz z niewielką grupą łowców miał się ukryć i obserwować naszą walkę. Niezależnie od tego, kto wygra, przywódca łowców będzie mógł zabić Larę z kuszy, a jego towarzysze zabiją jednocześnie pozostałe wampiry. Uznaliśmy, że nie przyprowadzi całej armii wampirów na jeden pojedynek.
   Oczywiście wielu rzeczy nie byliśmy w stanie przewidzieć. Łowcy potrafili się maskować, stawać się niewyczuwalni dla wampirów dzięki różnym specyfikom – znacznie udoskonalonym niż te, których użył Martin, gdy poznał prawdę o mnie. Ponieważ była to wioska, nie pustkowie, mieli nadzieję, że uda im się dobrze ukryć. Pomimo to wampiry mogły się tego spodziewać, a więc znaleźć ich i dorwać. Mimo wszystko, Neal postanowił zaryzykować.
   Zaczęłam się zastanawiać, jaką broń wybierze Lara. Potrafiłam strzelać z kuszy – ale byłam pewna, że nie ma zamiaru urządzać konkurencji strzeleckiej. Wykluczyłam także broń palną, przecież nie naszpikujemy się kulami, które potem trzeba będzie wyciągać. Zostaje broń biała i walka wręcz. Czy Lara potrafiła walczyć szablą? A może rapierem – bronią pochodzącą od Włochów i Hiszpanów? "Nie, Lara jest Francuzką, więc raczej szpada", stwierdziłam. Gowan trenował ze mną walkę szablą kilka razy, trzymałam też w ręku szpadę, ale nie przypadła mi do gustu. Miałam nadzieję, że dojdzie do walki wręcz. Skoro ma to być pojedynek na śmierć i życie – a nie miałam wątpliwości, że taki jest jego cel – zapewne Lara planuje mnie pokonać, po czym przebić kołkiem. Nie szpadą, po której rana błyskawicznie by się zagoiła. A najlepsze w walce wręcz są sztylety.
   Dzień spędziłam w gospodzie. Z Nealem miałam się spotkać po zmroku już na miejscu. W oczekiwaniu na wieczór zajęłam się przygotowaniami do walki. Przede wszystkim strój. Nie było to proste, gdyż współczesne suknie, zwykle na rogówce, noszonej celem zwiększenia szerokości sukni, przepełnione były zbędnymi koronkami i falbanami. Rogówka składała się z kilku obręczy, które znacznie utrudniały ruchy. W takich momentach naprawdę tęskniłam za czasami mojego średniowiecza, kiedy suknie były długie, wielowarstwowe, lecz skromne, proste i dużo wygodniejsze.
   W końcu zdecydowałam się na ciemnozieloną, sięgającą kostek sukienkę bez rogówki. Postanowiłam trochę ją przerobić. W tym celu udałam się do żony właściciela gospody, by pożyczyć nić i nożyce. Po powrocie do pokoju zabrałam się za odpruwanie koronek i falbanek. Zostały jedynie niewielkie hafty. Suknia prezentowała się dość skromnie, ale była idealna do pojedynku z Larą. Za pas włożyłam sztylet, który podarował mi Nick.
   Na koniec starannie upięłam włosy, by nie ograniczały mi pola widzenia. Zadowolona z efektów swojej pracy spojrzałam w lustro... i oczywiście niczego nie zobaczyłam. Westchnęłam i zerknęłam w okno. Z ulgą spostrzegłam, że zbliża się noc.
   Po zachodzie słońca pobiegłam prosto do Vallanes. Nie widziałam tam jeszcze ani wampirów, ani Neala z łowcami. Podejrzewałam, że przywódca odpowiednio się przygotował i nie będzie łatwo ich znaleźć. W końcu mieli działać z ukrycia. Nie próbowałam ich szukać, lecz zaczęłam powoli przemierzać niewielką wioskę.
   Mijały godziny, a wampirów nadal nie było widać. Kolejny raz szłam przez wioskę, martwiąc się o Nicolasa. Naszły mnie wątpliwości. Może Lara wcale nie chce walczyć, tylko zabić mnie niespodziewanie? Strzał z ukrycia odpadał; usłyszałabym i złapała w locie strzałę próbującą przebić mi serce. Usiadłam pod rozłożystym dębem, nasłuchując i starając się wyczuć Nicka. Na próżno. Miałam ochotę się rozpłakać, na szczęście udało mi się powstrzymać łzy.
   Jakieś dwie godziny przed świtem podszedł do mnie Neal. Musiałam mu przyznać, że go nie wyczułam, łowcy mieli więc doskonałe sposoby, by zamaskować swoją obecność. A jednak udało mi się go usłyszeć, gdy był już blisko.
   - To na pewno właściwe miejsce? - zapytał, gdy na niego spojrzałam.
   - Tak. Nic nie rozumiem. - Rozłożyłam bezradnie ręce.
   - Może to przeze mnie? - Mężczyzna usiadł obok mnie.
   - Nie wydaje mi się. - Pokręciłam głową. - Nie mam pojęcia, czemu chcieli, żebym spędziła tu noc. A może chodziło o to, żeby nie było mnie w waszej osadzie? - Zerknęłam na niego z niepokojem. Wzruszył ramionami.
   - Dziś przed zmrokiem wszyscy mieszkańcy z wyjątkiem łowców przenieśli się w bezpieczne miejsce, a w osadzie moi ludzie zastawili pułapkę. Jeśli Lara zaatakowała, z pewnością spotkała ją niemiła niespodzianka.
   - Naprawdę? - Odetchnęłam z ulgą. - To dobrze. Co nie zmienia faktu, że Lara nie przyszła i Nicolas nadal jest w niebezpieczeństwie. - Zacisnęłam dłonie w pięści. - Boję się myśleć, co mogła z nim zrobić Lara! To przeze mnie, wciągnęłam go w to wszystko, zgodziłam się, żeby ratował ze mną Johannę, a w efekcie czego znowu wpadł w ręce tych drani! - Zamrugałam oczami, powstrzymując cisnące się łzy. Musiałam nad sobą panować, jeśli chciałam wygrać z Larą. O ile w ogóle dojdzie do tej walki.
   - Uratujemy go. - Neal ścisnął lekko moją dłoń. - A skoro twoja kuzynka Johanna twierdzi, że nie dzieje mu się krzywda, to tak jest. Damy im radę, Amando.
   Skinęłam mu głową, dziękując za słowa pociechy, chociaż w zasadzie niewiele mi pomogły.
   - Mam nadzieję, że uda nam się zabić Larę i że Marigold również dostanie za swoje – mruknęłam. - Właściwie za co Kenna chce ją zabić?
   - Zamordowała jej siostrę – wyjaśnił ponuro Neal. Skinęłam głową.
   - Rozumiem. - Nagle pojawiła się jakaś myśl, jakby coś mi umykało. - Kenna miała dwie siostry? - zapytałam po chwili.
   - Nie, tylko jedną. Młodszą. Zaczynała uczyć ją na łowczynię, to było jej pierwsze polowanie.
   - Ale wczoraj dostała list od siostry – przypomniałam sobie. - Chłopiec, który go przyniósł, powiedział wyraźnie, że siostra każe coś tam przekazać...
   - To niemożliwe. - Neal pokręcił głową. - Musiałaś coś pomieszać. Elizabeth, siostra Kenny, została zamordowana przez wampiry. Podobno przewodziła im rudowłosa.
   - Zapytałam Kennę, czy ma siostrę i potwierdziła, a potem zmieniła temat. - Zmarszczyłam brwi. - W takim razie, jeśli ta Elizabeth umarła, lecz nadal żyje...
   - To jest wampirem – dokończył Neal. Na jego twarzy wciąż malowało się niedowierzanie. - Nie, Kenna nie okłamałaby mnie, znam ją od paru lat, jej siostrę też... Musiałaś źle zrozumieć. - Pokręcił głową.
   - Mam nadzieję. Ale jeśli się nie mylę, wszyscy łowcy są teraz w ogromnym niebezpieczeństwie.
   Mężczyzna wahał się przez chwilę.
   - Idź – powiedział w końcu. - Idź, Amando i sprawdź, czy wszystko w porządku. Jeśli tak, zdążysz wkrótce wrócić, prawda? Poza tym... nie sądzę, żeby Lara jeszcze dziś tutaj przyszła.
   - Na wszelki wypadek ukryj się i czekajcie na mój powrót – odparłam, wstając. Również się podniósł.
   - Powodzenia i wracaj szybko, Amando.
   Dotarcie do obozu łowców zajęło mi kilkanaście minut. Już z daleka dobiegł mnie niepokojąco silny zapach krwi. Gdy tylko dotarłam na miejsce, zatrzymałam się zszokowana.
   Trafiłam na pole walki. Wokoło leżały trupy łowców i kilkoro umierających. Na szczczęście nie dostrzegłam nigdzie ich rodzin. A więc pułapka na Larę się nie powiodła. Ruszyłam przed siebie, zerkając na ciała. Znałam niektóre osoby. Nigdzie nie dostrzegłam Kenny, a moje podejrzenia stawały się coraz bardziej realne. Zdradziła. Z przykrością uzmysłowiłam sobie, że trzy z czterech osób w tym obozie, które były dla mnie życzliwe i mi zaufały, tak naprawdę okazały się zdrajcami. Pokręciłam głową. Miałam teraz ważniejsze problemy. Nicolas. Lara. Maurycy.
   Ten ostatni pojawił się niespodziewanie, oparł o drzewo i mi się przyglądał. Zupełnie, jakby wokół niego nie leżały martwe ciała łowców. Ruszyłam w jego stronę.
   - Maurycy! Jak mogłeś?! To byli twoi przyjaciele, ufali ci...
   Prychnął.
   - Przynajmniej teraz naprawdę masz mi co wyrzucać.
   Zatrzymałam się przed nim. Odetchnęłam. Musiałam nad sobą panować. Nicolas nadal mnie potrzebował.
   - Przepraszam, że cię niesłusznie posądziłam, to był błąd – przyznałam. W jego ciemnoszarych oczach przez chwilę widziałam wahanie, ale chwilę później potrząsnął głową.
   - Twoje przeprosiny nie mają znaczenia. Już za późno.
   - Nigdy nie jest za późno – zaprotestowałam.
   - Czyżby? To spójrz. - Wyciągnął dłoń, wskazując na obóz.
   - Wiedziałeś o planach Lary? O tym, że zamierza ich wszystkich zabić? - zapytałam go. Wzruszył ramionami.
   - Nie wnikam w jej plany. Ale każdy z nich zabiłby mnie teraz bez wahania. Wszystko się zmieniło. Jestem silny. Szybki. Nieśmiertelny. Wiecznie młody. Jestem wampirem, aniele.
   Drgnęłam, słysząc, jak mnie nazwał. Dostrzegłam, że sam był zaskoczony, to określenie chyba dość spontanicznie wyszło z jego ust. Więc może jeszcze nie wszystko stracone...?
   - Ja też, Maurycy. I owszem, to wiele zmienia, ale... nie wszystko. Czy jacyś łowcy przeżyli? Może nie mogłeś zapobiec śmierci tych tutaj, ale pozostali... jeszcze możesz ich ocalić. - W jednej chwili znalazłam się przy nim i wzięłam go za rękę. Zmarszczył brwi. Najpierw chciał się odsunąć, ale nie zrobił tego. - Proszę, Maurycy. Nie karz ich za to, co ja zrobiłam. Wiem, że cię zraniłam, ale wiem też, że zawsze chciałeś zostać wampirem. Pomożesz mi uwolnić łowców i wypłyniemy daleko stąd. Gdzie tylko zechcesz. Rozpoczniesz nowe życie, zwiedzisz świat, ale zaczniesz z czystym sumieniem. Wybierzesz ludzką krew lub zwierzęcą, jak wolisz, lecz nie będziesz zabijał niewinnych ludzi. Nauczę cię, jak być wampirem.
   Jego wzrok wyraźnie złagodniał. Uśmiechnęłam się powoli. Chyba się udało, zyskałam sprzymierzeńca.
   - Tylko uratuj mojego męża, tak? Przecież widzisz, że jedynie o to jej chodzi – przerwał nam głos Marigold. - Dlatego ani razu nie wspomniała o Nicolasie, żebyś nie nabrał podejrzeń. Ocalimy łowców, tak. Amandy nie obchodzą łowcy, nie obchodzisz ich ty, Maurycy. Tylko ona sama i ten jej Nick. Myślisz, że łowca się zgodzi na to wszystko? Amanda odzyska męża i wyrzuci cię ze swego życia. Jak zwykle. A wszyscy przyznają jej rację, twierdząc, że nie zasłużyłeś na nic więcej. To ona zawsze jest tą dobrą, a my to ci źli. - Zatrzymała się obok Maurycego.
   - Próbuje mieszać ci w głowie – zaprotestowałam, posyłając Marigold wściekłe spojrzenie. - Masz moje słowo, że...
   - Nie składaj pustych obietnic, aniele – mruknął Maurycy, puszczając moją dłoń. No tak. Marigold siedziała w jego głowie, przesyłała mu myśli, rozmawiali przez cały czas. Najpierw musiałam rozprawić się z nią.
   - Ja kłamię? Ja? To ty mnie okłamałaś, Marigold – warknęłam. - Czekałam w tej wiosce na Larę...
   - Cóż, widocznie pomyliła mi się nazwa. To tutaj miał się odbyć pojedynek. - Rudowłosa uśmiechnęła się złośliwie i wskazała na obóz. - Mimo to jednak się zjawiłaś.
   - A gdzie Lara? I Nicolas?
   Wampirzyca wyciągnęła rękę. Spojrzałam w tamtym kierunku. Zza jednej z chat wyszła Lara.
   - Witaj, Amando – odezwała się, ruszając ku nam wolnym krokiem. - Dawno się...
   - Gdzie mój mąż?! - przerwałam jej, zaciskając dłonie. Miałam ochotę porządnie się z nią rozprawić. Nieważne, że nie wolno mi było jej zabić. Zawsze mogę ją okaleczyć, uczynić niezdolną do walki, a Nick zrobi resztę.
   - Aż tak się za nim stęskniłaś? - Lara zaśmiała się ironicznie i wskazała na grupę wampirów, którzy wyszli z ukrycia i otoczyli mnie. Dwóch z nich, sporej postury mężczyźni, trzymali Nicolasa. Ruszyłam w jego stronę, ale jeden z nich przyłożył mu nóż do gardła. Mój mąż był związany, nie mógł nic zrobić. Nie wyglądał najlepiej, najwyraźniej zakaz tortur nie oznaczał jednocześnie łagodnego traktowania. Zatrzymałam się gwałtownie.
   - Uwolnij go! - zawołałam do Lary. Wampirzyca patrzyła na mnie przez chwilę.
   - Najpierw będziesz musiała mnie zabić – odpowiedziała.
   - Z przyjemnością – odparłam całkiem szczerze, czując przepełniającą mnie nienawiść.
   Byłam gotowa do walki i tak wściekła, że nie zawahałabym się jej zabić. Nawet, jeśli potem musiałabym przez resztę życia uciekać przed najstarszym wampirem.

14 komentarzy:

  1. Dziękuję za dedykację ;) Mam nadzieję, że nie oznacza pożegnania z Nicolasem :)

    Proszę, podstęp w podstępie a i tak Lara górą. Ta to ma pomieszane te plany :) Mam nadzięję, że Amanda wygra! :) I popieram Karolinę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Odnośnie współczesnego męża Amandy?^^

      Usuń
    2. Dokładnie tak, jestem bardzo ciekawa :D

      Usuń
    3. Będziesz musiała uzbroić się w cierpliwość;p

      Usuń
    4. Jestem bardzo cierpliwą istotką :) Dam radę ;)

      Usuń
    5. Wierzę, w końcu jeszcze to czytasz^^

      Usuń
  2. Świetny rozdział 😉 mam nadzieję, że Lara umrze, a Nick zostanie hmm..troszkę poturbowany 😊

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zobaczymy, kto umrze, a kto zostanie poturbowany^^

      Usuń
  3. Ja akurat lubię Nicka mimo ze jest takim idiotą. Głupszy od niego jest chyba tylko Maurycy, którego totalnie nie cierpię i sama bym mu kołek wbiła. Przeczytałam rozdział niedługo po opublikowaniu ale żeby skomentować musiałam ochłonąć :p Zawsze zbyt emocjonalnie reaguje na to co czytam :) Nie mogę się doczekać tego pojedynku, normalnie mordercze instynkty mi się załączają :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, to jednak dwie osoby go lubią;) A Maurycego nie cierpisz za to, co zrobił na wyspie czy raczej za to, co robi teraz?:p

      Usuń
    2. Za całokształt :) Od samego początku był jedna z osób których nie cierpię ale obawiam się ze nie zabijesz go tak szybko:p

      Usuń