Moja własna historia

Gorąca Krew - to opowieść o pięknej, średniowiecznej wampirzycy i o jej
walce ze złą stroną swojej natury. Czy można pokonać zło, tak głęboko
zakorzenione w pragnieniu picia ludzkiej krwi?
Jeśli chcesz przeczytać tę historię od początku, w menu po prawej stronie
znajduje się spis poprzednich części (I-VII), od VIII części spis treści
znajdziecie na dole w liście rozwijalnej. Zapraszam serdecznie:)
Moi drodzy,
Planuję powrót do Gorącej Krwi już od paru miesięcy, niestety ostatnio szwankuje
mi laptop. Mogę jedynie obiecać, że po naprawie postaram się wrócić. Dziękuję tym,
którzy jeszcze tu zaglądają :) Pozdrawiam serdecznie :)

12 urodziny Gorącej Krwi

12 URODZINY GORĄCEJ KRWI
Kiedy zaczynałam pisać Gorącą Krew, wydawało mi się, że skończę za kilka lat. Minęło 12
i nadal do końca jeszcze trochę.
Powoli szykuję się do powrotu z nowymi rozdziałami, a Was, moi dzielni, najwytrwalsi
Czytelnicy, proszę o jeszcze troszkę cierpliwości i dziękuję za wsparcie i motywację :*:*:*
Do rychłego ;)

Uwaga

Instrukcja do wstawiania komentarzy - dla Anonimów
W polu "Komentarz jako" wybierz: "Nazwa/adres URL", w nazwie wpisz
swój nick, a w adresie - jeśli masz bloga, wpisz adres, jeśli nie, zostaw to pole
puste i kliknij "dalej":) Dziękuję i pozdrawiam;)

20.07.2015

Rozdział XXVIII - Kolejne komplikacje

   - Ja sama już zaczynam wątpić, kto kłamie, a kto mówi prawdę – mruknęła Karolina.
   - A gdybyś miała wybierać? - spytałam. Zastanawiała się przez chwilę.
   - Myślę, że Johanna mówiła prawdę – odparła w końcu. - Maurycy wydawał się zdziwiony oskarżeniami, może faktycznie był niewinny i to wszystko jeden wielki spisek Lary i Aldy...
   - Owszem, Maurycy był zdziwiony, a ja nie dałam mu dojść do słowa. Nie miał szansy się wytłumaczyć. - Westchnęłam. - Tak to jest, gdy ktoś już raz nas zawiedzie, zbyt łatwo zakładamy, że zrobił to ponownie...
   - Skoro Johanna powiedziała prawdę, to powinnaś być przygotowana, prawda?
   - Na Maurycego? Tak, byłam – przytaknęłam. - Ale plan Lary okazał się jeszcze bardziej zawiły i nieprzewidywalny, przynajmniej w tamtym momencie...


   Neal nam nie uwierzył. Mimo to nakazał odszukać Aldę i Maurycego. Gdy okazało się, że zniknęli, uznał, że to żaden dowód i zajmie się tym następnego dnia. Natomiast jutro po zmroku ja i Nicolas mieliśmy wyruszyć do Höfn, o ile Maurycy dostarczy nam mapy. Ponieważ nie było sensu kolejny raz wracać do gospody – musielibyśmy zmienić konie, gdyż obecne były już wyczerpane – resztę nocy i dzień spędziliśmy w obozie. W tym celu Kenna pożyczyła nam swój namiot, sama udając się do przyjaciółki.
   Miałam nadzieję, że z powodu nieobecności Aldy i Maurycego Neal zachowa się rozsądnie i poweźmie wszelkie środki ostrożności przed niespodziewanym atakiem wampirów. Nick wierzył w słowa Johanny, ja też. Uznaliśmy, że na razie zostaniemy w obozie, w razie gdyby wampiry postanowiły zaatakować.
   Zasnęłam wtulona w ramiona męża. Obiecał, że o świcie położy mnie do skrzyni, którą przygotowali dla mnie łowcy, by ukryć mnie przed słońcem. Wsłuchana w bicie jego serca, zaciągając się słodkim zapachem jego krwi, który obecnie nie budził we mnie żadnych morderczych, typowo wampirzych instynktów, przepełniona miłością i poczuciem bezpieczeństwa, zapadłam w letarg.
   Obudziłam się w ciasnej skrzyni. Była za krótka, za to szeroka, więc musiałam spać skulona. Postanowiłam, że w przyszłości zaopatrzę się w większe miejsce do spania w obozie na wypadek nagłych noclegów.
   Nicolasa nie było w namiocie. Pozostało mi zaczekać, aż wróci. Parę godzin później zajrzała do mnie Kenna. Okazało się, że przed południem mój mąż wyszedł z namiotu, ale nie wiedziała, dokąd się wybrał. Ani Alda, ani Maurycy jeszcze nie wrócili. Neal zwołał naradę, z której moim zdaniem nic nie wynikło, ponieważ nie zgodzili się na przeniesienie kryjówki. Podobno kosztowałoby to wiele zachodu i czasu, była to poważna decyzja.
   - Przenieście chociaż wasze rodziny – zaproponowałam. - Wampiry nie oszczędzą nikogo.
   - Neal zdecydował, że poczekamy – odparła Kenna, siadając obok mnie na łóżku. Oprócz niego w namiocie znajdował się niewielki stolik i dwa krzesła, poza tym tylko dwie skrzynie z ubraniami. Niektórzy budowali proste chatki, najwyraźniej ceniąc wygodę, inni natomiast woleli mieszkać w namiotach, jak Kenna. Plusem na pewno była możliwość szybkiego przeniesienia takiego domu.
   - Im dłużej czekacie, tym większe ryzyko – mruknęłam, choć i tak wiedziałam, że mnie nie posłuchają. Neal był ich przywódcą i mu ufali. Miałam nadzieję, że słusznie i że ma plan na wypadek ataku wampirów.
   Przerwało nam wejście chłopca z listem. Przywitał się z nami i podał korespondencję Kennie.
   - Siostra kazała też przekazać, że nie czeka na odpowiedź – dodał i zerknął znacząco. Kenna wyjęła kilka monet, podała chłopcu. Podziękował i wybiegł z namiotu.
   - Masz siostrę? - zainteresowałam się.
   - Tak – odparła krótko i schowała list. - Wiesz, jestem skłonna uwierzyć w winę Aldy – wróciła do tematu. - Wiele razy przyłapałam ją na kłamstwach, ale tolerowaliśmy to ze względu na jej chorobę. Natomiast Maurycy... nie znam go tak długo jak innych, ale ciężko jest mi uwierzyć w jego zdradę.
   - Nie sądzę, żeby chciał waszej śmierci. Raczej mojej, po tym, jak go zraniłam. - Oparłam się o nagłówek łóżka i podciągnęłam kolana pod brodę. Pogrążyłam się w rozmyślaniach, nie zauważając nawet, kiedy wyszła Kenna.
   Czy Maurycy naprawdę mnie kochał? Dlatego te kilka słów wywołały taki efekt? Nienawidzę cię, powiedziałam. Mógł przecież zawołać: Nic nie zrobiłem! To kłamstwo! A może chciał, lecz nie zdążył? Albo po prostu był za bardzo wściekły. Uznał, że to prawda, co powiedziała mu Marigold. Że jest tylko do pocieszania. W zasadzie, właśnie tak go potraktowałam. Gdybym tylko mogła z nim porozmawiać, przeprosić...
   Ale było już za późno.

   Nicolas zaginął. Nie wrócił tej nocy do gospody ani do obozu łowców. Johanna też nie przyszła, mimo że czekałam na nią do świtu. Dzień spędziłam w gospodzie, o zmroku udałam się do łowców. Nikt nie widział Nicolasa, odkąd wyszedł z obozu. Martwiłam się o niego coraz bardziej.
   Dopiero kolejnej nocy przyszła Johanna. Siedziała spokojnie w gospodzie przy stoliku, gdy weszłam. Usiadłam naprzeciwko niej.
   - Wiesz, gdzie jest Nicolas? - zapytałam od razu. Skinęła głową, podnosząc na mnie smutny wzrok. Dłonie splotła na kolanach. Miała na sobie ciemną suknię bez ozdób.
   - Przykro mi. Wpadł w ręce Lary. Nie mogłam przyjść wcześniej, śledzili mnie.
   - Czy on... - Przestałam oddychać. W zasadzie nie potrzebowałam powietrza do życia, ale nie wyobrażałam sobie, bym miała żyć bez oddychania. W tamtej chwili przestałam jednak oddychać, zastygając w bezruchu, oczekując straszliwej nowiny.
   - Żyje. I nie torturują go, Marigold tego zakazała, jako że to ważny więzień i nie może umrzeć.
   Odetchnęłam z ulgą.
   - Znowu wpadł w kłopoty... Musimy go uwolnić.
   - Ty musisz to zrobić, Amando. Ja nie jestem wojowniczką, zabiją mnie. - Johanna opuściła wzrok. - Powiem ci, gdzie go trzymają, o ile nie zdążą go przenieść. A nawet cię tam zaprowadzę. Tylko tyle mogę zrobić. - Podniosła głowę i spojrzała na mnie swoimi jasnymi oczami. - I coś jeszcze, ale to na razie nic pewnego.
   - To znaczy?
   Potrząsnęła głową.
   - Później. Musimy się śpieszyć. Chodź. - Wstała, ja również. Wyszłyśmy z gospody i wtedy się zawahałam.
   - Johanno... Mogę ci zaufać?
   Równie dobrze moja kuzynka mogła prowadzić mnie w pułapkę. Nie była już tą samą pogodną, pełną energii dziewczyną, którą poznałam w Anglii. Co jeśli Neal miał rację i kłamała?
   Johanna obejrzała się na mnie i westchnęła.
   - Wiem, o czym myślisz, Amando. Powinnaś zatem coś wiedzieć. Pytałaś, czy zostałam Iratu z własnego wyboru. Nie do końca. Kiedy mnie porwano, liczyłam na to, że ktoś ruszy w pościg. Że nas zatrzymają. Podejrzewałam, że to będziesz ty – królowa Bonu, protoplasta rodu, chodząca legenda. Tymczasem jesteś tylko wampirzycą o gorącej krwi. Nie umiesz tropić innych wampirów. A Lara... nie chciała być odnaleziona. Umiała zacierać ślady, ukrywać się; doskonale wiedziała, że nie będziesz ścigać jej samej, gdyż nie masz pojęcia, dokąd się udała, lecz pójdziesz do najstarszego wampira. Miałam nadzieję, że ją przejrzysz. Oczywistym było, że tam nie pojedzie, ale wysłała list świadczący o czymś przeciwnym. Pokazał ci go, prawda? Dlatego zostałaś tak długo? O tak, wszystko sobie zaplanowała. A kiedy mijały miesiące, a ty nadal przebywałaś u niego, zrozumiałam, że nie jesteś wcale taka wspaniała, wszechwiedząca. Pewnego dnia się poddałam. - Przymknęła oczy. - Marigold wciąż atakowała mnie wizją picia ludzkiej krwi, jej smakiem. Spróbowałam. I nie żałuję, te kilka ograniczeń jest niczym przy tym wspaniałym smaku! Przestały mnie obchodzić plany Lary, pogodziłam się z Marigold. Wszystko zaczęło się układać. Tutaj, na tej wyspie, ułożyłam sobie życie, znalazłam przyjaciół, wampiry, które mnie rozumieją. A potem zjawiłaś się ty. - Otworzyła oczy i spojrzała na mnie z wyrzutem. - Nie wrócę z tobą do Anglii. Nie mam po co tam wracać. Kiedy Lara umrze, będę mogła spokojnie żyć na tej wyspie. Oczywiście, pomijając łowców, ale z nimi sobie poradzę. Zastanawiasz się, czy nie prowadzę cię w pułapkę. - Przechyliła głowę na bok, a jej jasne włosy zafalowały lekko. - Nie, choć miałabym ku temu powód, prawda?
   - Przepraszam, że cię zawiodłam... - zaczęłam, ale mi przerwała.
   - Tak, zawiodłaś, ale nie wyszło źle, w Anglii pewnie zostałabym Bonu i straciła mnóstwo wspaniałych chwil, które przeżyłam. Oczywiście możesz mi nie wierzyć. - Wzruszyła ramionami. - Ale i tak za mną pójdziesz. Nie zaryzykujesz utraty Nicolasa, nawet jeśli miałabyś przy tym sama zginąć. Tak właśnie działa miłość.
   - Tak, pójdę – zgodziłam się z rezygnacją. - I wierzę ci. Mówiłaś o liście Lary – przypomniałam sobie. - Wysłała go tuż po wyruszeniu w podróż, prawda? Najstarszy pokazał mi go dopiero przed moim wyjazdem...
   - Ponieważ chciałaś wyjechać. - Ruszyła przed siebie w wampirzym tempie. Podążyłam za nią. - Wykorzystał list do własnych celów. Jak zrobiłaby większość wampirów. Ale jedno jest pewne: nie pozwoli, żebyście się wzajemnie pozabijały. Nie wiem, czemu. Dlatego... nie zabijaj jej osobiście, a jeśli każe zabić ciebie, sprowokuj, by sama to zrobiła. Zapamiętaj to, Amando. To istotne. - Zatrzymała się i spojrzała na mnie. Wyhamowałam gwałtownie tuż przed nią.
   - Dobrze – zgodziłam się. - To gdzie jest ta kryjówka...?
   - Niedaleko. - Ruszyła ponownie. Po kilku minutach zatrzymała się przed jedną z wiosek. Dalszą drogę przebyłyśmy w ludzkim tempie. Uważnie nasłuchiwałam i starałam się zachować czujność. W końcu zatrzymałyśmy się przed całkiem sporą stodołą. Johanna gestem nakazała mi się ukryć, a sama ostrożnie wślizgnęła się za uchylone wierzeje. Po chwili wyjrzała, wyraźnie zawiedziona.
   - Co się stało? - Błyskawicznie znalazłam się przy niej. Stodoła była pusta, ale dostrzegłam sznur leżący przy jednym z pali podtrzymującym dach stodoły. Podniosłam go. Ktoś był nim tutaj przywiązany. Jeszcze czułam zapach człowieka. To bez wątpienia był mój mąż. Upuściłam sznur, zaciskając zęby. Co się z nim teraz dzieje? Miałam nadzieję, że naprawdę nie został poddany torturom.
   - Zabrali go. Był tutaj, zanim do ciebie przyszłam. Przykro mi. - Johanna spojrzała na mnie przepraszająco. - Poszukam go. Spróbuję go uwolnić, jeśli nie będę mogła, powiem ci, gdzie jest.
   - Będę czekać w gospodzie – zgodziłam się. Zanim wyszłyśmy, złapałam ją za ręce. - Proszę, nie pozwól, by go skrzywdzili.
   - Zrobię, co w mojej mocy – obiecała Johanna, puściła mnie i wybiegła.

   Wróciłam do obozu i opowiedziałam Nealowi o wszystkim. Chciałam wyruszyć na poszukiwania ukochanego, ale przywódca łowców mnie powstrzymał.
   - Jeśli wierzysz swojej kuzynce, Nicolas jest im potrzebny. Zaczekaj, aż sami się z tobą skontaktują. Sama ich nie znajdziesz. Pewnie zażądają, byś opuściła Islandię, wsiadła na statek. Zgódź się, nie ryzykuj jego życiem.
   Skinęłam głową.
   - Postaram się przekazać wam wiadomość, jeśli nie będę mogła przyjść osobiście. Co z bezpieczeństwem osady?
   Neal tylko się uśmiechnął.
   - Bez obaw, jesteśmy przygotowani na wszystko.
   - A co z planami, które miał odnaleźć Maurycy? - przypomniałam. - Może właśnie tam ukrywają się wampiry? Może warto przeszukać...
   - Nie znaleźliśmy ich – przerwał mi Neal – ale moi ludzie już sporządzają kolejne. Jutro o zmroku wybierzesz się razem z dwoma łowcami do tych podziemi.
   - Dobrze – zgodziłam się. Przynajmniej nie musiałam bezczynnie czekać na wieści o moim mężu. Aczkolwiek miałam nadzieję, że do jutra Nicolas będzie już bezpieczny. Wybiegłam z obozu i popędziłam przed siebie w wampirzym tempie. Poczułam głód. Zdałam sobie sprawę, że dawno nie polowałam; martwiąc się o męża, całkiem zapomniałam o jedzeniu. Pobiegłam więc do lasu. Kiedy skończyłam, ruszyłam dalej. Musiałam pomyśleć. Zatrzymałam się na wybrzeżu niedaleko Höfn. Usiadłam na jednym z kamieni, a chłodne wody Morza Norweskiego oblewały mi stopy. Zdjęłam buty i postawiłam obok, z dala od wody. Siedziałam tak przez chwilę, wpatrując się w mrok, a do oczu napłynęły mi łzy.
   Zawiodłam wszystkich. Amelię, cały jej ród, gdyż nie sprowadzę Johanny z powrotem. Zawiodłam Johannę, która czekała na ratunek, kiedy ja bawiłam się na balu u Gowana. I w końcu zawiodłam też Nicolasa, bo nie potrafię go odnaleźć. Lara znowu miała go w swoich rękach, a ja nic nie mogłam zrobić. Zupełnie nic. Czułam się taka bezradna. Nienawidziłam tego. Tęskniłam za Nicolasem i bałam się o niego. Nie chciałam go stracić. Jeszcze nie teraz. I tak kiedyś umrze, czemu więc nie może spokojnie dożyć starości ze mną u swego boku?
   Pochyliłam głowę i rozpłakałam się. W ciszy przerywanej jedynie szumem fal rozlegał się mój szloch. Nie wiedziałam, ile czasu minęło, może kilkanaście minut, może godzina, gdy usłyszałam kogoś zmierzającego w moją stronę. Poruszał się tak szybko, że mógł to być tylko wampir. Johanna? Zerwałam się i pospieszenie otarłam łzy rękawem. Oczywiście wampir i tak zauważy, że płakałam, ale jakie to miało znaczenie?
   Już z daleka dostrzegłam, że postać zmierzająca w moją stronę to nie Johanna. Przede mną zatrzymała się Marigold. Burza rudych loków układała się wokół jej twarzy, zupełnie obojętnej, nie wyrażającej absolutnie niczego. Za to oczy wręcz przeciwnie, wydawały się emanować siłą i energią.
   - Witaj, Amando. Przyszłam złożyć ci propozycję – odezwała się.
   - W imieniu Lary? Sama nie odważyła się do mnie pofatygować? - Uniosłam brwi.
   - Nie miała czasu. Ale do rzeczy. Jak już wiesz od Johanny, twój łowca został uwięziony...
   - Co z Nicolasem? I co zrobiłaś Johannie? - warknęłam. Marigold przewróciła oczami.
   - Bez obaw, Johannie nic nie grozi. Ma tylko zakaz wychodzenia z domu, jak to bywa w przypadku nieposłuszeństwa wobec starszych. Mniejsza z tym. Powinnaś raczej martwić się o... męża. - Uśmiechnęła się nieznacznie. - Mąż. Łowca. Historia lubi się powtarzać, prawda? Jeśli chcesz go odzyskać, przyjdź jutro w nocy do Vallanes, to nieduża wioska, znajdziesz nas. Lara stanie tam do walki z tobą. Jeśli wygrasz, odzyskasz Nicolasa. Jeśli przegrasz... łowca umrze.

25 komentarzy:

  1. Oooo! Z dedykacją dla mnie! :D Czekam na kolejny rozdział. Może w końcu pozbędziemy sie tego irytującego łowcy!

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja bym się nie obraziła ;) ... Tylko jedno pytanie: po co Larze ta cała szopka?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz na myśli porwanie Nicolasa czy wyzwanie na pojedynek?:p

      Usuń
    2. Pojedynek.

      Usuń
    3. A jak myślisz, po co Lara wyzwała Amandę do walki? Co może jej dać pokonanie jej?

      Usuń
    4. Ciężko stwierdzić, bo Lara dawno ostatnio była - nie w czasie powieściowym, ale rzeczywistym - więc kiepsko pamiętam co takiego może chcieć a czego jednocześnie nie może osiągnąć szantażem. Podpowiedź?
      Swoja drogą - przeczytałaś moje wiekopomne dzieło czy się poddałaś? ;) Bo pamiętam, że zaczęłaś, a każda opinia jest cenna :)

      Usuń
    5. Szantażem na pewno nie zdobędzie uznania wśród innych wampirów. Amanda ma poparcie Gowana - tylko on mógł wskazać, gdzie Lara się ukryła. Mimo braku gorącej krwi, Lara chce panować w Islandii. Samo zabicie Amandy usunie tylko wroga - tym bardziej, że nie wolno Larze zabić ją osobiście. Ale pokazanie, że jest od niej silniejsza, to co innego;p
      Nie przeczytałam jeszcze:( Nie mam teraz kiedy czytać z komputera, ledwie się z pisaniem wyrabiam. Przeczytam, jak tylko znajdę chwilę. Z tego co już do tej pory przeczytałam, mogę powiedzieć, że Twój świat przedstawiony jest starannie dopracowany i wciągający, tylko ja muszę się wdrożyć. Nawet zaczynając Sandersona ciężko mi szło, a jak się wkręciłam, to przeczytałam jednym tchem;) Mogę pisać Ci na bieżąco po kilku rozdziałach, co myślę:)

      Usuń
    6. Tak, też myślałam w takim kierunku... ale nie lepiej byłoby ją wyzwać z innego powodu? Kiedy stawką jest życie Nicka Amanda może mieć motywację jakiej nie miałaby w innym przypadku.
      Tak, to pamiętam, że o świecie pisałaś. Dziękuję :) I rozumiem brak czasu, ale musiałam zapytać czy jednak nie stwierdziłaś, że to nie dla Ciebie - bo to też byłaby cenna informacja ;P Skoro z Sandersonem poszło, to ze mną też ma szanse, bo wydaje mi się, że piszemy do pewnego stopnia podobnie. I OK. Ja się wlaśnie przymierzam do załatania dziur w drugim tomie, więc dla mnie temat na czasie :)

      Usuń
    7. Może Lara jest pewna, że ją pokona?;p
      Będziesz może wysyłać do wydawnictwa?:)

      Usuń
    8. Innego wyjaśnienia nie widzę - tylko nie wiem skąd ta pewność miałaby wynikać ;P
      Już to przerabiałam, dłuższa historia :) Dlaczego?

      Usuń
    9. Nooo... jest starsza od Amandy, ma więcej praktyki i jest bliżej krwi Gowana.
      W papierowej wersji raz-dwa bym przeczytała;p

      Usuń
    10. Praktyki pewna być nie może, bo nie wie co Amanda robiła. Nie wie też, co Amanda dokładnie robiła u Gowana(?)... Nie-e, naprawdę nie wiem, po daje Amandzie większą motywację ;P Nawet jeśli wygra, to inni mogą uznać, że Amanda mogła się bać, że kiedy Lara przegra, to rozkaże zabić Nicka, więc celowo przegrała. Co Larze pomoże dokładnie tyle ile szantaż :P Trudno, może jak doczytam, to zrozumiem ;P
      Niestety, papierową nie dysponuję ani dysponowała nie będę. A to jest za długie, żeby drukować. Anyway, jak coś przeczytasz, to daj znać ;P

      Usuń
    11. Lara przekazała, że jeśli wygra Amanda, to oszczędzi Nicka, nie jeśli przegra:p
      Oki;)

      Usuń
    12. No właśnie - a kto jej zabroni zmienić zasady? Poza tym, jej wrogowie / zwolennicy Amandy nie muszą w to wierzyć.

      Usuń
    13. Dobrze myślisz, ale o tym w następnym rozdziale^^

      Usuń
  3. No nareszcie Amanda spotka Lare choc podejrzewam ze i tak sie nie pozabijaja :p Biedny Nick, jak zwykle musi miec kłopoty :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Główna bohaterka raczej przeżyje, tyle mogę zdradzić^^

      Usuń
    2. Nie moze byc :D To dopiero bedzie zaskocznie :D

      Usuń
    3. Prawda? Jaki duży spoiler^^

      Usuń
  4. Nie no, proszę nie mordować mi Nicka :D
    Zaczynam rozważać prośbę o rozrysowanie mi planu Lary na duuuużym formacie papieru i jeszcze ładnemu pokolorowaniu tejże kartki bo się gubię ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przekażę Larze, może Ci rozrysuje w wolnej chwili^^

      Usuń
    2. O, o, to jest to, poproś ją ładnie :D

      Usuń