Moja własna historia

Gorąca Krew - to opowieść o pięknej, średniowiecznej wampirzycy i o jej
walce ze złą stroną swojej natury. Czy można pokonać zło, tak głęboko
zakorzenione w pragnieniu picia ludzkiej krwi?
Jeśli chcesz przeczytać tę historię od początku, w menu po prawej stronie
znajduje się spis poprzednich części (I-VII), od VIII części spis treści
znajdziecie na dole w liście rozwijalnej. Zapraszam serdecznie:)
Moi drodzy,
Planuję powrót do Gorącej Krwi już od paru miesięcy, niestety ostatnio szwankuje
mi laptop. Mogę jedynie obiecać, że po naprawie postaram się wrócić. Dziękuję tym,
którzy jeszcze tu zaglądają :) Pozdrawiam serdecznie :)

12 urodziny Gorącej Krwi

12 URODZINY GORĄCEJ KRWI
Kiedy zaczynałam pisać Gorącą Krew, wydawało mi się, że skończę za kilka lat. Minęło 12
i nadal do końca jeszcze trochę.
Powoli szykuję się do powrotu z nowymi rozdziałami, a Was, moi dzielni, najwytrwalsi
Czytelnicy, proszę o jeszcze troszkę cierpliwości i dziękuję za wsparcie i motywację :*:*:*
Do rychłego ;)

Uwaga

Instrukcja do wstawiania komentarzy - dla Anonimów
W polu "Komentarz jako" wybierz: "Nazwa/adres URL", w nazwie wpisz
swój nick, a w adresie - jeśli masz bloga, wpisz adres, jeśli nie, zostaw to pole
puste i kliknij "dalej":) Dziękuję i pozdrawiam;)

18.03.2015

Rozdział XXIV - Zaskakujące spotkania

   Opowieść przerwało nam wejście Amy wołającej nas na kolację. Po posiłku wróciłyśmy do pokoju, zajęłyśmy miejsca i Karolina poprosiła o kontynuację mojej historii.
   - Zostałaś Amandą Derbyshire. To dobrze, lubię Nicka. - Uśmiechnęła się. - I mam nadzieję, że znaleźliście Larę w Islandii.
   - Na tej wyspie zdarzyło się mnóstwo rzeczy, a czy była tam również Lara... za chwilę się przekonasz. - Posłałam jej uśmiech i wróciłam do opowiadania.


   Podróż statkiem do Islandii trwała około dwóch tygodni. Kiedy w końcu tam dotarliśmy, była jeszcze noc, dzięki czemu mogłam od razu wyjść na brzeg.
   Dotarliśmy do portu w Höfn. Zgodnie z tym, co napisał najstarszy, tam mieliśmy znaleźć Larę. Najpierw zatrzymaliśmy się w gospodzie, Nick zajął się wypakowywaniem, a ja poszłam rozejrzeć się po okolicy.
   Islandia jest wyspą wulkaniczną. Nazywano ją krajem lodu i ognia. Lodu, ponieważ duża jej część pokryta jest wiecznym lodem, a ognia, gdyż składała się z wielu czynnych wulkanów, które wybuchały, wyrzucając z wnętrza niebezpieczną, gorącą lawę.
   Z jednej strony Islandia zachwycała swoim krajobrazem, w oddali majaczył Vatnajokull – ogromny lodowiec. Z drugiej jednak, było tam znacznie mniej roślinności i nie za wiele zwierząt, w porównaniu do innych krajów. Była to wyspa, którą warto zobaczyć, spędzić trochę czasu, ale doszłam do wniosku, że chyba nie chciałabym tam zamieszkać.
   Co noc szukałam innych wampirów, podobnie jak w dzień Nicolas rozglądał się za łowcami. Żadne z nas nie znalazło nawet śladu po nich. Tubylcy, bardzo mili ludzie, nie rozmawiali o upiorach i zjawach, traktując to jak temat tabu. Przynajmniej w  Höfn.
   - Albo łowcy tak świetnie sobie radzą, albo wampiry tu w ogóle nie dotarły – stwierdził Nicolas po tygodniu bezowocnych poszukiwań. - A już na pewno nie ma tu Lary.
   - Nie wierzę, że w ogóle nie ma tu wampirów. - Potrząsnęłam głową, siadając obok niego w wynajętym pokoju w gospodzie. - Może są bardzo dyskretne. Albo Lara dowiedziała się o naszym przybyciu i dobrze się ukrywa.
   - W Höfn? Nie sądzę...
   - Nie sprawdziłam jeszcze całej Islandii – zauważyłam. - Możliwe, że w innych miastach dowiem się czegoś więcej.
   Ustaliliśmy, że poczekamy jeszcze trochę. Musiałam znaleźć choć jednego wampira; ich zupełny brak na całej wyspie był zbyt podejrzany.
   Minął kolejny tydzień. Właściwie to nie śpieszyło nam się tak bardzo z powrotem. I tak nie mieliśmy innego tropu. Pozwiedzaliśmy część Islandii, spędziliśmy wiele wspaniałych chwil. Pewnej nocy, po jakiś dwóch tygodniach od przybycia na wyspę, w końcu udało mi się czegoś dowiedzieć, choć nigdy bym nie przypuszczała, że akurat w taki sposób.

   Wracałam właśnie z polowania. Okryłam się szczelniej płaszczem, by zachować pozory człowieczeństwa i zwolniłam tempo do ludzkiego, gdyż byłam już za blisko granicy miasteczka. Nie zdążyłam tam dotrzeć. Drogę zastąpiło mi trzech mężczyzn. Mimo ciemności nocy, na niebie świecił jasny księżyc, a niebo usłane było gwiazdami, więc mogli zobaczyć mnie dość wyraźnie.
   - Jaka kobieta spaceruje samotnie o tej porze po opustoszałych miejscach? - zapytał jeden z nich, najwyższy, o ciemnych krótkich włosach i niewielkiej bliźnie na policzku. Zatrzymałam się. Miałam ochotę ich wyminąć, ale dostrzegłam kawałek drewna, wystający jednemu zza pasa. Kołek? Na wampiry?
   - Czyżbyście chcieli dotrzymać mi towarzystwa? - zapytałam przyjaźnie, przyglądając się im uważnie. Zdecydowanie wyglądali na łowców. - Przyda mi się ochrona trzech silnych mężczyzn. Idę w stronę Höfn, wy też?
   Spojrzeli na siebie, wyraźnie zaskoczeni. W ich mniemaniu powinnam albo okazać strach – jako człowiek – albo atakować, jako wampirzyca. Aczkolwiek zaprowadzenie ich do Nicolasa było najlepszym rozwiązaniem. Jeśli to łowcy, może w końcu czegoś się dowiemy.
   - A jeśli jesteśmy zbójami, którzy chcą cię wykorzystać i zabić? - Ten z blizną, który wcześniej się odzywał, najwyraźniej ich przywódca, zbliżył się do mnie powoli.
   - W takim razie podziękuję za wasze towarzystwo, sama sobie poradzę – mruknęłam. Może się pomyliłam i to był po prostu jakiś rodzaj broni? Spróbowałam go wyminąć, ale złapał mnie za ramię. Wyrwałam mu się bez trudu i już miałam ruszyć w wampirzym tempie, gdy drogę zastąpiło mi kolejnych trzech mężczyzn. W ręku trzymali pochodnie, rozjaśniając mrok. Skupiłam się i dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że jest tu ich o wiele więcej. Odwróciłam się, ale tam również stali uzbrojeni ludzie z pochodniami. Wśród nich były także kobiety. Zostałam otoczona.
   - Potrafimy rozpoznać wampiry, ty plugawa istoto – warknął ciemnowłosy przywódca. Otworzyłam szerzej oczy.
   - Co takiego? - Rozejrzałam się niepewnie. Niczym się nie zdradziłam, skąd mogli wiedzieć?
   Z drugiej strony kręgu, który mnie otaczał, wyszła kobieta, niosąc coś dużego. Lustro. W świetle pochodni odbijali się w nim wszyscy oprócz mnie. Prychnęłam.
   - Teraz zabieracie lusterka na polowania? Czy to nie przesada? Słuchajcie, nie chcę zrobić wam krzywdy, nie zabijam ludzi... - Przerwałam, gdy usłyszałam świst strzały. Złapałam ją w locie. Nie celowali w serce, tylko w ramię. Czyli nie chcieli mnie od razu zabijać.
   - Jeśli powiesz, gdzie są pozostali, umrzesz szybko, wampirzyco – zagrzmiał ich przywódca. - W innym przypadku...
   - Jacy pozostali? Jestem tu od dwóch tygodni i nie natknęłam się na żadnego wampira! - warknęłam ze złością. - Chociaż szukałam skrupulatnie!
   - Nie przyjechałaś tu sama – zwróciła się do mnie kobieta z lustrem.
   Zawahałam się. Mogłam im powiedzieć o Nicolasie, ale kto wie, jak zareagowaliby na wieść o łowcy żonatym z wampirzycą? Wolałam go nie narażać.
   - Nie chcesz powiedzieć? Tym lepiej. Będzie ciekawiej. - Przywódca podniósł rękę, a wtedy w moją stronę poleciało kilka strzał. Złapałam wszystkie prócz jednej, która utkwiła w mojej nodze, tuż nad kolanem. Jęknęłam i upadłam. Musiałam się stąd wydostać i to jak najszybciej. Problem w tym, że ich było zbyt wielu. Otaczali mnie. Musiałam obezwładnić kilku z nich, zrobić lukę i uciec. Nie będzie łatwo ze zranioną nogą, ale przecież nie mogłam pozwolić, by mnie zabili.
   - Naprawdę nie piję ludzkiej krwi! - zawołałam, wyrywając strzałę z ciała i tłumiąc jęk bólu. Musiałam odwrócić ich uwagę. - Mam dowód! - Rozejrzałam się i sięgnęłam po krzyżyk, gdy nagle jeden z mężczyzn wybiegł na środek i zatrzymał się tuż przede mną. Inni łowcy, celujący we mnie z łuków, opuścili nieco broń, patrząc na niego ze zdumieniem.
   - Nie strzelać! Znam ją. To wampirzyca, która uratowała mi życie. Opowiadałem wam o niej.
   Spojrzałam na mężczyznę uważniej i rozpoznałam go.
   - Maurycy?! - Zerwałam się błyskawicznie, ignorując ból w nodze, na co pozostali znów skierowali strzały w moją stronę. - A co ty tutaj robisz?
   - Mówiłem, że jeszcze się spotkamy, mój aniele. - Uśmiechnął się szeroko. Włosy miał nieco dłuższe, niż kiedy ostatnim razem go widziałam, ale oczy wciąż były takie same. Pewne siebie, w kolorze ciemnoszarym z odcieniem granatu. - I jesteś ranna.
   - Nie jestem twoim aniołem i nic mi nie jest – mruknęłam. Ze wszystkich znajomych mężczyzn na świecie musiałam trafić akurat na niego?
   Uśmiechnął się jeszcze szerzej.
   - Oto dowód, że istnieją szczególne wampiry, które nie mordują, a dzięki temu mogą nosić krzyże – ogłosił i zerknął na mnie. - Bo nadal możesz, prawda?
   - Tak. - Wyciągnęłam krzyżyk zza bluzki i pokazałam otaczającym mnie ludziom.
   Nie miałam pojęcia, jak to możliwe, że Maurycy osiągnął takie poważanie wśród łowców, ale nikt nie zaprotestował. Zazwyczaj tacy ludzie są bardzo sceptyczni wobec wampirów, nawet z krzyżami na szyi. A jednak nikt nie próbował już do mnie strzelać.
   - Dobrze, nie skrzywdzimy jej, ale pójdzie z nami – postanowił dowódca. Maurycy spojrzał na mnie pytająco.
   - Skoro szukasz tutejszych wampirów, myślę, że moglibyśmy połączyć siły – zwrócił się do mnie. Połączyć siły? Z nim? Westchnęłam. Niestety nie mogłam odmówić. Po chwili wahania skinęłam głową. Nie ufałam mu, ale byłam pewna, że nie chce mojej śmierci.
   - Szukam Lary, znacie wampirzycę o takim imieniu? - spytałam przywódcę. Popatrzył na mnie uważnie.
   - Nienawidzę wampirów, ale Maurycy za ciebie ręczy, a on zabił ich mnóstwo w tak krótkim czasie i jest naszym zaufanym człowiekiem, dlatego będziemy z tobą współpracować. Lecz jeśli chcesz informacji, sama musisz kilka podać. - Ruszył w stronę przeciwną do miasteczka, podążyłam za nim, podobnie Maurycy i reszta łowców. Odrobinę kulałam, ale wiedziałam, że za chwilę rana mi się zagoi. - Na początek warto się przedstawić – kontynuował mężczyzna. - Ja jestem Neal.
   - Amanda Shehereze – przedstawił mnie Maurycy.
   - Już nie. - Pokręciłam głową. - Teraz nazywam się Derbyshire.
   - Mniejsza o nazwisko – stwierdził łowca. - Kto z tobą przyjechał?
   - Zmieniłaś męża? - zapytał równocześnie Maurycy. Zerknęłam na niego.
   - Robin nie żyje już od roku. A przyjechałam tutaj z moim obecnym mężem, ma na imię Nicolas i również jest łowcą. Pragnie osobiście zabić Larę.
   - Podobnie jak ja – stwierdził Neal. Spojrzałam na niego z nadzieją.
   - Więc ona tutaj jest?
   - Jest, ale nie potrafimy jej wytropić. - Skrzywił się.
   - Kwestia czasu – stwierdziła kobieta od lustra, podając przedmiot komuś innemu i dołączając do nas. - A jeśli nam pomożesz, powinniśmy szybko ją znaleźć. Jestem Kenna.
   - Pomożemy sobie nawzajem, Kenno – poprawiłam ją.
   - A więc zmieniłaś męża – mruknął Maurycy. - Powinnaś poczekać na mnie.
   - Co? Nie gadaj bzdur – oburzyłam się. - Przez ciebie o mało nie straciłam poprzedniego. A poza tym, moje życie prywatne to moja sprawa.
   - Omówicie to na osobności – zdecydował Neal. - Teraz mamy ważniejsze sprawy na głowie. Czemu zależy ci na śmierci tej wampirzycy? - Spojrzał na mnie podejrzliwie.
   - Nicolasowi zależy. Ja chcę jedynie pomóc mojej kuzynce, którą porwała Lara i Marigold.
   - Marigold? Ta ruda? - Kenna skrzywiła się. Wyglądała na jakieś trzydzieści lat, jednocześnie była dość krępa i silna. Jasne włosy ścięte miała powyżej uszu, ale ta fryzura pasowała do jej ładnej, choć nieco surowej twarzy. - Tę wampirzycę ja zobowiązałam się zabić.
   - A Johanna? - Popatrzyłam na nich. Miałam nadzieję, że nad nią nie wisi żaden wyrok śmierci.
   - Tej nie kojarzę – stwierdził Maurycy. - Ale tak naprawdę tamte dwie wszystkimi dowodzą.
   Skinęłam głową. Najważniejsze, że najstarszy napisał prawdę. Nie spodziewałam się, że będzie łatwo odnaleźć Larę, ale skoro była w Islandii, szanse stawały się znacznie większe.
   Lara podobno miała być w Höfn. Na razie zachowałam tę informację dla siebie. Nie byłam pewna, na ile mogę zaufać łowcom; najpierw postanowiłam porozmawiać o tym z Nickiem.
   Łowcy zaprowadzili mnie do niewielkiego obozu, który prawdopodobnie był używany sporadycznie. Nie sądziłam, bym została zaproszona do ich stałej kryjówki. Przez kolejną godzinę rozmawialiśmy, wymieniając się informacjami. Opowiedziałam im o porwaniu Johanny oraz wędrówce za nią, nie precyzując, skąd wiedziałam, że znajduje się w Islandii. Łowcy natomiast wyjaśnili mi, gdzie już szukali i że wszystkie kryjówki do których docierali okazywały się puste, zupełnie jakby wampiry wiedziały, kiedy uciekać.
   Jakąś godzinę przed wschodem słońca pozwolili mi odejść. W dzień mieli udać się do Nicolasa. Kiedy wyszłam z obozu, czekał na mnie Maurycy.
   - Możemy chwilę porozmawiać? - poprosił.
   - Nie mam zbyt wiele czasu – zauważyłam, zerkając w górę. Pokręcił głową.
   - Wiem, jak szybko potrafisz biec, rana chyba już ci się zagoiła – zerknął przelotnie w stronę moich nóg – więc zdążysz spokojnie.
   - A więc zostałeś łowcą. - Zerknęłam na niego. Skinął głową.
   - Tak jakoś wyszło. Ale o tym kiedy indziej ci opowiem. Dziś chciałem cię tylko przeprosić. Za to, co zrobiłem wtedy, to było głupie i niedojrzałe. Chciałbym, żebyś wiedziała, że się zmieniłem. - Spojrzał mi w oczy. - I cieszę się, że po śmierci Shehereze'a znalazłaś miłość. Samotność jest najgorsza.
   - Wątpię, bym mogła tak szybko ci zaufać, ale nie mam już żalu – odparłam pojednawczo. Bądź co bądź, dzisiaj uratował mi życie. Nie byłam pewna, czy udałoby mi się uciec bez szwanku. - Każdy popełnia błędy. I mam nadzieję, że też znajdziesz swoją miłość – dodałam. Uśmiechnął się lekko.
   - Kiedyś na pewno. Uważaj na siebie, aniele.
   Uśmiechnęłam się tylko i pobiegłam w wampirzym tempie.
   Zwolniłam, gdy znalazłam się w Höfn. O tej porze ludzie zwykle spali, ale najpracowitsi z nich już wychodzili, rozpoczynając codzienne zajęcia. Spokojnie ruszyłam w stronę gospody. Miałam jeszcze sporo czasu do wschodu słońca.
   Zatrzymał mnie krzyk mężczyzny. Taki, jaki wydaje ktoś w obliczu śmierci. Pełen przerażenia. Kiedy dotarłam do uliczki, ujrzałam jasnowłosą wampirzycę, trzymającą w objęciach martwego człowieka. Piła krew pospiesznie, z pewnością ze względu na rychły świt.
   Stałam przez chwilę, uznając, że jeśli przerwę jej posiłek, niewiele mi powie. Jeśli natomiast uzna mnie za sojuszniczkę, może uda mi się wyciągnąć z niej coś na temat Lary.
   Kiedy ciało mężczyzny stuknęło o ziemię, wampirzyca odwróciła się, a jej jasne włosy zafalowały łagodnie wokół jej ramion. Spojrzała na mnie, jednocześnie ocierając usta, lecz na mój widok znieruchomiała.
   Wpatrywałam się w nią z niedowierzaniem. Piła ludzką krew. Zerknęłam na ofiarę, był uzbrojony i nie wyglądał na przypadkowego człowieka. Zbir? Czy łowca?
   - Johanna. - Spojrzałam na nią ponownie, by upewnić się, że to ona. Nie było wątpliwości. Mimo że zmieniła fryzurę i najwyraźniej również dietę, to była ona.
   - Amanda? To niemożliwe! Co ty tutaj robisz?

27 komentarzy:

  1. Gratulacje dla mamusi :) Bardzo się cieszę, że powitałaś już nowego członka rodziny na świecie. Mam nadzieję, że zarówno maleństwo jak i rodzice czują się dobrze :) Jeszcze raz, wszystkiego dobrego.

    Co do rozdziałów, przeczytałam i bardzo przepraszam za opóźnienie, ale wcześniej nie mogłam. Więc tak... nieco mnie zaskoczył ślub Amandy, ale właściwie wcześniej, czy później to musiało się zdarzyć. Cieszę się, że Nick wrócił do siebie, no i że Amanda zrozumiała, co tak naprawdę wyrabiał z nią Gowan. Podróże... szybko i sprawnie przebiegły, dzięki czemu dość szybko rozdział się przeczytało. Żałuję trochę, że poświęciłaś tak mało czasu zakochanym w Danii, bo to piękny kraj, z resztą jak i pozostałe kraje skandynawskie. Z resztą ty wiesz, że ja mam "ciągotki" do Norwegii :) Ale wróćmy do rozdziału, dotarli cali i szczęśliwi do Islandii i spotkali Maurycego. Ha! Wiedziałam, że ten facet kiedyś się pojawi, ale zaskoczona jestem, że został łowcą. Hmm... końcówka rozdziału - świetna. Jestem bardzo ciekawa jak to wszystko się teraz potoczy. No nic będziemy zatem czekać i jeśli można poproszę o powiadomienie na moim blogu.

    PS. W wolnej chwili zapraszam do siebie na nn :)

    I jeszcze raz, gratuluję synka :* Niech się zdrowo chowa chłopak :)

    Buziaczki i uściski :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hehe troszkę za wcześnie te gratulacje, ale dziękuję:) Nie napisałam, że już urodziłam^^ Termin mam na 25, ale różnie to bywa z terminami, dlatego kolejny rozdział na pewno będzie już po porodzie;p
      Gdybym poświęciła więcej czasu Danii, wyszłyby dwa rozdziały, a miał być jeden:p Oczywiście powiadomię;) Pozdrawiam:)

      Usuń
    2. Ojej... no widzisz, przepraszam w takim razie za pośpiech :) Ale masz rację, teraz rozwiązanie może nastąpić w każdej chwili. To i tak życzę powodzenia :)

      Usuń
    3. Jeszcze raz dziękuję;p

      Usuń
    4. Oficjalne gratulacje - Mamusiu :) :*

      Usuń
    5. Dziękuję, synek urodził się zdrowy i śliczny:D

      Usuń
    6. To cudownie :) Wszystkiego co najlepsze kochana :* A zdradzisz nam imię?
      Buziaki :*

      Usuń
  2. Nie do wiary ale akurat Maurycego się spodziewałam. Pomyślałam, że wśród łowców będzie albo on albo ktoś kogo poznała w Ameryce ale ci moim zdaniem są już martwi choć nie jestem pewna ile to lat minęło. Za to spotkanie pijącej krew Johanny totalnie mnie zaskoczyło. A to dla mnie ważne, żebyś po tylu latach dalej potrafiła kompletnie mnie zaskoczyć :p
    Na kolejny rozdział to zrozumiałe że musimy poczekać ale naprawdę było by miło gdybyś zamieściła krótką notkę o treści: "Mój synek już się pojawił i wszystko z nami w porządku" :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lata zawsze możesz sprawdzić w zakładce Kalendarium;p
      Cieszę się, że udało mi się ponownie Cię zaskoczyć;P
      Pewnie, że napiszę, jak tylko wyjdziemy ze szpitala:):)
      Pozdrawiam;)

      Usuń
  3. No nie, Johanna pije ludzką krew?
    Albo to zły wpływ Lary, albo zawsze chciała pić krew ludzi, ale nie chciała sprawiać zawodu rodzinie. Jednak osobiście tenduję do odpowiedzi A. Szkoda, wielka szkoda...
    Nie spodziewałam się natomiast, że na Islandii wampiry i łowcy, będą tak dobrze się ukrywali. W końcu Amanda nie jest amatorką, a miała problemy ze znalezieniem obu grup.
    Jetem ciekawa jak się to rozwinie, czy łowcy będą dla niej w miarę łagodni w obejściu, i co ma Johanna na swoje wytłumaczenie.
    Dzieje się, dzieje...
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, Johanna już pije ludzką krew:p A wampiry w Islandii ukrywają się nie bez powodu^^ Pozdrawiam;)

      Usuń
  4. Dziękuję i pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gratuluję :) I cieszę się , że wszystko w porządku :) Pozdrawiam Was cieplutko :)

      Usuń
  5. I akcja ratunkowa wzięła w łeb ;)

    Jestem bardzo ciekawa co się dzieje na Islandii, że wampiry to kwestia tabu, a wszyscy się tak chowają po kątach :)
    A Maurycy jakoś słabo zapadł mi w pamięć, musiałam się trochę wysilić, ale i tak słabo pamiętam co tam o nim było :( Ale pewnie go nie lubiłam, choćby za samo imię ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem, jak ja to zrobiłam, że gdzieś mi umknął Twój komentarz, chyba dlatego, że byłam wtedy jeszcze w szpitalu:p
      Co do akcji ratunkowej, podobno lepiej późno, niż wcale^^
      Maurycy był na Wyspie Piratów. Okłamał Amandę. Zajrzyj w bohaterów;p

      Usuń
  6. Nie wiem kiedy pisałaś, że Gabryś się urodził, w każdym razie dopiero to zauważyłam :) Nie masz pojęcia jak się cieszę, że wszystko w porządku. Cały czas zaglądałam żeby zobaczyć czy coś napisałaś ale dopiero dziś spojrzałam na górę :p Na razie odpoczywaj ile się da i ciesz się maleństwem, my poczekamy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję:) Gabryś urodził się 26 ale byliśmy jeszcze w szpitalu do wtorku. Dziękuję, na razie przechodzę połóg, więc nie jest lekko:p Mam nadzieję, że pozostali czytelnicy również będą wyrozumiali i cierpliwi jak Ty;) Pozdrawiam:*

      Usuń
  7. Ale wlazłam w czas :) Witaj Natalio ;) Chodzi o pierwszy ślub Amandy? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pierwszy ślub Amandy również był 13 maja, zgadza się, ale dzisiaj jest pewna, ważniejsza rocznica^^

      Usuń
    2. Oj, oj, to nie wiem :( Twój ślub był w czerwcu jak dobrze pamiętam...

      Usuń
    3. Widzę, że same śluby Ci w głowie, czyżby się na coś zanosiło?^^

      Usuń
    4. Jeszcze trochę :P Oj no jakoś tak rocznica to mi się z tym głównie kojarzy :)

      Usuń