Moja własna historia

Gorąca Krew - to opowieść o pięknej, średniowiecznej wampirzycy i o jej
walce ze złą stroną swojej natury. Czy można pokonać zło, tak głęboko
zakorzenione w pragnieniu picia ludzkiej krwi?
Jeśli chcesz przeczytać tę historię od początku, w menu po prawej stronie
znajduje się spis poprzednich części (I-VII), od VIII części spis treści
znajdziecie na dole w liście rozwijalnej. Zapraszam serdecznie:)
Moi drodzy,
Planuję powrót do Gorącej Krwi już od paru miesięcy, niestety ostatnio szwankuje
mi laptop. Mogę jedynie obiecać, że po naprawie postaram się wrócić. Dziękuję tym,
którzy jeszcze tu zaglądają :) Pozdrawiam serdecznie :)

12 urodziny Gorącej Krwi

12 URODZINY GORĄCEJ KRWI
Kiedy zaczynałam pisać Gorącą Krew, wydawało mi się, że skończę za kilka lat. Minęło 12
i nadal do końca jeszcze trochę.
Powoli szykuję się do powrotu z nowymi rozdziałami, a Was, moi dzielni, najwytrwalsi
Czytelnicy, proszę o jeszcze troszkę cierpliwości i dziękuję za wsparcie i motywację :*:*:*
Do rychłego ;)

Uwaga

Instrukcja do wstawiania komentarzy - dla Anonimów
W polu "Komentarz jako" wybierz: "Nazwa/adres URL", w nazwie wpisz
swój nick, a w adresie - jeśli masz bloga, wpisz adres, jeśli nie, zostaw to pole
puste i kliknij "dalej":) Dziękuję i pozdrawiam;)

6.03.2015

Rozdział XXIII - Po raz piąty

   Przerwał nam dzwonek do drzwi. Okazało się, że to koleżanka Karoliny. Dziewczyna wyszła, a ja poszłam porozmawiać z Amy, która właśnie szykowała kolację. Kiedy koleżanka wróciła do domu, Karolcia stanęła w drzwiach kuchni.
   - Opowiesz mi jeszcze kawałek, póki nie ma kolacji? - poprosiła. Uśmiechnęłam się i wstałam.
   - Dobrze, chodźmy zatem. - Przeszłyśmy do mojego pokoju, zajęłyśmy miejsca i wróciłam do historii mojego życia.

   Pożegnałam się z Triamem i poszłam od razu do Nicolasa.
   - Zmiana planów. Jedziemy do Islandii – oznajmiłam. Spojrzał na mnie zdumiony.
   Wciąż wyglądał mizerniej niż wcześniej, ale nie był już osłabiony i mógł spokojnie wyruszyć w podróż. Przynajmniej tak twierdził.
   - Do Islandii? Jak to?
   - Możliwe, że tam przebywa Lara. Powinniśmy spróbować tego tropu.
   - Skąd wiesz, że właśnie tam? - Przyjrzał mi się uważnie i zmarszczył brwi. - Chyba nie dlatego, że najstarszy wampir ci o tym powiedział?
   - Myślę, że to rodzaj pożegnania. - Podałam mu kartkę. Nicolas przeczytał, zmiął ją i odrzucił.
   - Wierzysz mu?
   - Nie do końca, ale nie mamy żadnego innego tropu. Francja to strzelanie w ciemno. Czym ryzykujemy, udając się do Islandii?
   - Stracimy czas – mruknął łowca.
   - Możliwe. A jeśli po drodze odnajdziemy nowy trop?
   - To dość daleko. - Nick był wyraźnie niechętny temu pomysłowi. - A jeśli to podstęp z jego strony? Po tym wszystkim, co zrobił, jeszcze go słuchasz?
   - Co mógłby tym osiągnąć? Jeśli chciałby nas zabić, zrobiłby to. Po prostu. - Pokręciłam głową. - W żadnym wypadku do niego nie wrócę, ale kiedyś obiecał mi, że powie, gdzie jest Lara, kiedy tylko się dowie. Spróbujmy – poprosiłam. Łowca westchnął i usiadł. W końcu uległ moim namowom i zgodził się na podróż do Islandii.
   Rozłożyłam mapę. Dołączyli do nas Annice i Bern, by pomóc nam zaplanować trasę podróży. Uznaliśmy, że najbezpieczniej będzie przejechać przez Królestwo Pruskie, gdyż do Czech nie miałam zamiaru wracać. Potem przez Morze Bałtyckie zamierzaliśmy popłynąć do Danii, a stamtąd do Islandii.
   Islandia już od końca czternastego wieku władana była przez Duńczyków i stanowiła część królestwa duńskiego. Jednocześnie była to wyspa, więc w celu udania się na nią, musieliśmy przepłynąć Morze Północne. Uznaliśmy, że wsiądziemy na kolejny statek już w Danii; być może tam natrafimy na jakiś ślad po Larze.
   Pożegnaliśmy się z Annice i Bernardem. O ile moją kuzynkę miałam jeszcze nadzieję spotkać, nie sądziłam, by Bern przeżył tak długo. Życzyłam im powodzenia i odnalezienia własnego szczęścia. Chłopiec podziękował nam za wszystko, a Annice obiecała, że będzie się nim opiekować. Potem ja i Nicolas wyruszyliśmy w podróż.
   Droga przebiegła nam niespotykanie bezproblemowo. Przez Królestwo Prus przejechaliśmy w niewiele ponad trzy dni, ponieważ podróżowaliśmy karocą. W dzień spałam w środku, a Nicolas powoził, w nocy się zamienialiśmy. Zatrzymywaliśmy się tylko na posiłki. Wypiłam krew tuż przed podróżą. Gdy dotarliśmy na miejsce, skąd następnego dnia miał wypłynąć statek, Nicolas udał się do najbliższej gospody, a ja wyruszyłam na kolejne polowanie. Przed wypłynięciem Nick miał wykupić zwierzęta na rejs, bym miała czym się posilać w drodze do Danii.
   Nie spotkaliśmy w Królestwie Pruskim żadnego wampira ani łowcy, co było dla nas bardzo wygodne. Po drodze mijaliśmy wsie, miasta oraz liczne lasy, gdzie ostatniej nocy mogłam zapolować. Jak się okazało, kolejnego dnia wypływał statek do Danii, niestety, wyruszał w samo południe.
   Poszliśmy zatem z Nickiem do kapitana, prosząc, byśmy mogli wejść na statek jeszcze przed świtem. Potem mój łowca miał przyprowadzić cały nasz dobytek. Za wygórowaną sumę kapitan nie robił żadnych problemów, nie dopytywał nawet, po co przewozimy trumnę. Odpowiedniej skrzyni nie mieliśmy czasu kupić, ale miałam nadzieję, że nikt się tym szczególnie nie zainteresuje. Przed wschodem słońca zajęłam więc kajutę i poszłam spać, resztę zostawiając w rękach Nicolasa.
   Podróż statkiem nie przyniosła nam żadnych niespodzianek. Zwierząt wystarczyło na cały rejs, a nikt z obecnych nie dopytywał, czemu wychodzę z kajuty tylko po zmierzchu. W końcu dotarliśmy do wybrzeża Danii. Na szczęście dopłynęliśmy tuż po zachodzie słońca, dzięki temu mogliśmy od razu wyjść i znaleźć odpowiednią gospodę. Wybraliśmy jedną z lepiej wyglądających, z właścicielem, który nie wnikał w to, kim jesteśmy, co robimy i czemu wśród naszych rzeczy znajduje się trumna. Zapytał tylko, czy jest pusta, a ja odparłam, że owszem, jeszcze żaden martwy człowiek w niej nie leżał. Uznałam, że wampir to co innego, ale tę myśl zachowałam dla siebie. Takie wyjaśnienia oraz całkiem spora sumka zdecydowanie wystarczyła właścicielowi.
   Przez całą podróż Nicolas unikał tematu Gowana, ja także nic o nim nie mówiłam. Kiedy zatrzymaliśmy się na nocleg w gospodzie, zamierzałam zostawić Nicka na noc i pozwolić mu się przespać, a samej rozejrzeć się po okolicy, ale mnie zatrzymał.
   - Myślę, że powinniśmy porozmawiać.
   Westchnęłam, ale usiadłam obok niego na łóżku.
   - No dobrze...
   - Przede wszystkim, chciałbym cię przeprosić. Okłamałem cię, lecz nigdy więcej się to nie powtórzy. Masz moje słowo. - Spojrzał na mnie swoimi fiołkowymi oczami. - Nie powinienem wtrącać się między ciebie, a Gowana.
   - Po części miałeś co do niego rację – przyznałam ze smutkiem. - Próbował mną manipulować. Chciał mnie do siebie przywiązać, zrobić ze mnie kogoś takiego, jak on. Myślę, że nie chciał mojej krzywdy, ale odbierał mi wolną wolę, a ja nie miałam o tym pojęcia. Dopiero teraz rozumiem wiele rzeczy, które robiliśmy. Mieszał mi w głowie tak bardzo, że pewnego dnia może zgodziłabym się zabić niewinną osobę tylko dlatego, że on by mi powiedział: to jest właściwe.
   Nicolas wyglądał, jakby chciał powiedzieć coś w stylu: a nie mówiłem?, ale pokręcił tylko głową.
   - Przykro mi, że się zawiodłaś. Na nim i na mnie. Przepraszam. Wybaczysz mi kiedyś? - Zerknął na mnie. Uśmiechnęłam się. Nie potrafiłam długo się na niego gniewać, zwłaszcza po tym, co przeszedł.
   - Nie gniewam się, Nick. Każdy popełnia błędy. Wierzę, gdy mówisz, że nigdy więcej mnie nie okłamiesz.
   Sięgnął po moja dłoń i pocałował.
   - Dziękuję, moja mała wampirzyco.
   - To może... przejdziemy się? - zaproponowałam. - Chyba, że chciałbyś już się położyć...
   - Nie chce mi się spać. - Wstał, nałożył płaszcz i podał mi mój. Choć nadeszła już wiosna, noce nadal były chłodne, a musiałam ubierać się jak człowiek. Nigdy nie wiadomo, czy nie natknę się na jakiegoś łowcę.
   Nicolas podał mi ramię i ruszyliśmy przed siebie. Słońce już zaszło, więc ulice szybko robiły się puste. Szliśmy, rozmawiając o nas, o tym, co będzie, gdy już uda nam się odnaleźć i uwolnić Johannę.
   - Wrócisz do Anglii? - spytałam go. Wzruszył ramionami.
   - Nie wiem. A ty?
   - Myślę, że powinnam wrócić razem z Johanną – stwierdziłam.
   - W takim razie pewnie pojadę z wami.
   Godzinę później powróciliśmy do gospody, gdzie Nicolas poszedł spać, a ja postanowiłam udać się do portu Esbjerg, by dowiedzieć się, kiedy wypływa statek. Okazało się, że ostatni wypłynął dziś przed zachodem słońca, a kolejny rejs do Islandii będzie dopiero za dwa tygodnie.
   Gdy wróciłam, Nicolas spał, postanowiłam więc poczekać z tą wiadomością do następnego dnia.

   Dwa tygodnie w Danii. Tyle musieliśmy spędzić w oczekiwaniu na statek płynący do Islandii. Ogólnie Dania wydawała się dość spokojnym krajem, ludzie rytmicznie wykonywali swoje obowiązki, a krajobraz był nizinny, pełen lasów i wrzosowisk.
   Po zachodzie słońca wyruszyliśmy do portu w Esbjerg; tam postanowiliśmy zaczekać na kolejny statek. Jechaliśmy całą noc dopiero co kupionym powozem, a na dzień zatrzymaliśmy się w kolejnej gospodzie. Nie było pośpiechu, skoro i tak musieliśmy zaczekać dwa tygodnie.
   Po przebudzeniu dostałam od Nicolasa bukiet kwiatów. Początkowo sądziłam, że to na przeprosiny, choć zapewniłam, że już się nie gniewam. Ale to było coś więcej. Usiadł obok mnie, spojrzał mi w oczy i zapytał:
   - Czy dostanę od ciebie drugą szansę, Amando?
   Uśmiechnęłam się. Wciąż coś do niego czułam. Kiedy patrzył na mnie swoimi fiołkowymi oczami, miałam ochotę przytulić się do niego i zapomnieć o wszystkim, co złego wydarzyło się między nami. Tak też zrobiłam. Zamknęłam oczy, czując otaczające mnie ramiona Nicolasa.
   Po zmroku wyszliśmy na spacer. Nick zabrał mnie nad brzeg morza i tam się zatrzymaliśmy.
   - Kocham cię, Amando – zwrócił się do mnie. - A co ty do mnie czujesz? Chcę, żebyś była ze mną szczera. Bez względu na wszystko.
   Spojrzałam na niego niepewnie. Wiedziałam, co czuję, ale jak wiele się zmieni, gdy mu to powiem? Znowu będziemy parą? Czy tego chciałam? Tak, chyba tak. Mimo wszystko tęskniłam za nim, gdy go nie było i nie chciałam, by znowu odszedł. Z drugiej strony i tak kiedyś odejdzie... stracę go, gdy pewnego dnia zabierze go śmierć. Ja będę żyła dalej, a jego już nie będzie.
   Problem w tym, że było już za późno. Pokochałam go. Jeśli miałam do wyboru: stracić go teraz i nie zaznać wspólnego życia z nim, a stracić go dopiero, gdy zestarzeje się i umrze, ta druga opcja wydawała mi się o wiele lepsza.
   Wzięłam jego twarz w swoje dłonie i pocałowałam go lekko.
   - Ja też cię kocham – szepnęłam.
   Uśmiechnął się szeroko. Lubiłam ten uśmiech. Pocałował mnie czule, po czym odsunął się o krok i uklęknął przede mną.
   - W takim razie... czy zostaniesz moją żoną, Amando? - Wyciągnął rękę, na której leżało małe pudełeczko z błyszczącym pierścionkiem.
   Zaskoczona przenosiłam wzrok to na niego, to na symbol narzeczeństwa, który miałam przed sobą. Tego się nie spodziewałam.
   - Ja... mogę to przemyśleć? - zapytałam cicho. Nick wstał, patrząc na mnie niepewnie.
   - Czemu się wahasz?
   - Nie zrozum mnie źle, ale niecały rok temu straciłam męża. Chcę być z tobą, ale... po prostu daj mi czas do jutra, dobrze?
   - Oczywiście. - Pocałował mnie, tym razem w policzek. - Może faktycznie się pośpieszyłem... Przemyślisz to i jutro mi odpowiesz.
   Skinęłam głową.
   - A teraz... chyba muszę zapolować. - Nie byłam jeszcze głodna, ale uznałam, że polowanie to zdecydowanie dobry pomysł.
   - W porządku. Tylko wróć przed świtem – ostrzegł mnie Nick.
   - Wrócę, jak zawsze. - Posłałam mu uśmiech i odwróciłam się. Ruszyłam wzdłuż brzegu, potem skręciłam i pobiegłam do lasu. Godzinę później wróciłam nad brzeg morza, najedzona, ale wciąż niepewna, czy powinnam przyjąć oświadczyny.
   Do wschodu słońca miałam jeszcze sporo czasu, zatrzymałam się więc tuż przy brzegu i usiadłam na jednej ze skał. Wsłuchałam się w szum morza. Wspomniałam moich poprzednich mężów. Edmunda, moją pierwszą, wielką miłość. Podarował mi pierścionek z czerwonym oczkiem. Chciałam zostać jego żoną, a gdy przyznał, że zdaje sobie sprawę z tego, że nie dam mu dziecka i będę wiecznie młoda, w przeciwieństwie do niego, zgodziłam się bez wahania.
   Za mojego drugiego męża, Chrisa, wyszłam bez miłości. Jego oświadczyny ciężko było odrzucić, gdyż wszelkie moje argumenty go nie przekonywały. Był uroczym mężczyzną, a jego córka stała się moją najlepszą przyjaciółką. Jakby na przekór losu, zakochałam się w jego synu, ale nigdy się nie pobraliśmy.
   Trzecim mężem był Inyan, pół Indianin. Kochałam go miłością namiętną, niespodziewaną, a oświadczyny przyjęłam bez żadnych wątpliwości.
   No i Robin, pirat, mój czwarty mąż. Wsunął mi pierścionek na palec i oznajmił, że zostanę jego żoną. Przeżyliśmy razem wiele wspaniałych lat.
   Teraz miałam szansę wyjść za mąż po raz piąty. Za mężczyznę, którego kochałam. Nicolas czasami bywał nieprzewidywalny, ale wiedziałam, że mnie kocha. Wierzyłam, że już mnie nie okłamie. Ufałam, że mnie nie skrzywdzi. I jakoś wszystkie argumenty przeciw powiedzeniu mu „tak” powoli uleciały z mojej głowy.
   Wróciłam do gospody, w której się zatrzymaliśmy. Poszłam prosto do pokoju. Nicolas przeglądał właśnie mapę. Stanęłam przed nim.
   - Wiesz, że nigdy nie będziemy mieć dzieci, że ja będę młoda, kiedy ty...
   - Amando, myślisz, że nie jestem tego świadomy? - Pokręcił głową, odkładając mapę. - Wiem wystarczająco wiele o wampirach, moja decyzja jest dobrze przemyślana.
   - W takim razie... zgadzam się – powiedziałam. Uśmiechnął się, wstał, sięgnął po pierścionek, włożył mi go na palec, potem przyciągnął mnie do siebie i pocałował.
   Tej nocy byłam już pewna, że nie pożałuję swojej decyzji.

   Pobraliśmy się trzy dni później. Co prawda miałam pewne obiekcje, że to za szybko, ale Nick stwierdził, że życie jest za krótkie, a on nie ma zamiaru zostać wampirem.
   Musiałam przyznać mu rację. O ile ja miałam nieskończenie dużo czasu – zakładając, że nikt nie przebije mnie kołkiem – o tyle mój łowca miał przed sobą najwyżej sześćdziesiąt lat. Które zamierzał spędzić ze mną.
   Ślub wzięliśmy w niewielkim kościele, tuż po zachodzie słońca. Nie była to wielka uroczystość, tym bardziej, że nikogo tam nie znaliśmy, więc na świadków wzięliśmy dwójkę Duńczyków, którzy akurat wychodzili z kościoła. Było to małżeństwo. Zgodzili się bez wahania, ciesząc się naszym szczęściem.
   Miałam na sobie prostą jasną suknię do kostek ozdobioną maleńkimi różyczkami. Nie była wymyślna, a obecna moda prezentowała nieco inne stroje, ale pasowała do takiej uroczystości. Włosy spięłam wysoko, wypuszczając pojedyncze kosmyki. Mój przyszły mąż również był ubrany we własnym stylu, lecz odświętnie, w białą koszulę i ciemnoniebieski kaftan oraz takiego samego koloru spodnie.
   Wypowiedzieliśmy przysięgę przy świadkach, kapłan zapisał nas w swoich księgach, po czym wyszliśmy z kościoła jako państwo Derbyshire. Uśmiechnęłam się na tę myśl i szepnęłam na próbę: Amanda Derbyshire. Pasowało. Czułam się radosna, nieco podekscytowana i przede wszystkim szczęśliwa.
   Niecałe dwa tygodnie później wsiedliśmy na statek i już jako młode małżeństwo, popłynęliśmy do Islandii.

12 komentarzy:

  1. W końcu się przyznałaś :D A co do rozdziału - mam pytanie - czy Amanda kolekcjonuje to wszystkie pierscionki po swoich byłych? :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że ich raczej nie wyrzuca^^ To jednak cenne pamiątki.

      Usuń
  2. W sumie rozdział nie poruszył mnie tak bardzo jak wiadomość o tym źe synek może niedługo się pojawić :) Naprawdę bardzo się cieszę twoim szczęściem i mam nadzieję że wszystko pójdzie dobrze :)
    To taki miły, spokojny rozdział, że w sumie nawet nie wiem co o nim można napisać poza tym że zaintrygowało mnie to samo co Soufflé Girl:) ciekawe gdzie trzyma tą kolekcję, no chyba na palcach nie nosi ich wszystkich :p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powinno, na razie nic nie wskazuje na komplikacje;)
      Rozdział spokojny, za to w kolejnym pojawi się ktoś, kogo Amanda zna, w sumie nawet dwie osoby^^
      Nie, nie nosi, trzyma w swoich rzeczach, tam, gdzie kobiety w XVIII wieku trzymały biżuterię:p

      Usuń
  3. Zabawne, bo też pomyślałam w trakcie oświadczyn, co Amanda robi z tymi pierścionkami ;)

    Krótko i treściwie o ślubie, ale w sumie nie było bardzo co opisywać :) Cieszę się z tego ślubu, ja lubię Nicka :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Wspaniałe. Pozdrawiam :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej to znowu ja pewnie masz mnie juź po czubek głowy ale mam małe pytanko do ciebie jest u mnie pod twoim wyjaśnieniem o kolorach włosów ;) a jak twój synek jest juź?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Odpisałam;) Nie, synek na razie cierpliwie czeka do terminu;p

      Usuń
  6. Hej,

    bardzo dziękuję za dedykację :) Nie spodziewałam się.
    Ciesze się, że Amanda i Nick są małżeństwem. Lubię łowcę i uważam, że będzie dla niej równie dobrym mężem, jak Inyan czy Robin. Szkoda, że tak skromny był ślub, ale patrząc na to z innej perspektywy, to zważywszy na okoliczności to więcej nie można było oczekiwać. Ważne, że mają siebie nawzajem ;)
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Amanda miała już tyle ślubów, że nie marzyła o kolejnym hucznym przyjęciu;p A Nicolasowi też w sumie nie zależało, ważne, że się zgodziła^^

      Usuń