Moja własna historia

Gorąca Krew - to opowieść o pięknej, średniowiecznej wampirzycy i o jej
walce ze złą stroną swojej natury. Czy można pokonać zło, tak głęboko
zakorzenione w pragnieniu picia ludzkiej krwi?
Jeśli chcesz przeczytać tę historię od początku, w menu po prawej stronie
znajduje się spis poprzednich części (I-VII), od VIII części spis treści
znajdziecie na dole w liście rozwijalnej. Zapraszam serdecznie:)
Moi drodzy,
Planuję powrót do Gorącej Krwi już od paru miesięcy, niestety ostatnio szwankuje
mi laptop. Mogę jedynie obiecać, że po naprawie postaram się wrócić. Dziękuję tym,
którzy jeszcze tu zaglądają :) Pozdrawiam serdecznie :)

12 urodziny Gorącej Krwi

12 URODZINY GORĄCEJ KRWI
Kiedy zaczynałam pisać Gorącą Krew, wydawało mi się, że skończę za kilka lat. Minęło 12
i nadal do końca jeszcze trochę.
Powoli szykuję się do powrotu z nowymi rozdziałami, a Was, moi dzielni, najwytrwalsi
Czytelnicy, proszę o jeszcze troszkę cierpliwości i dziękuję za wsparcie i motywację :*:*:*
Do rychłego ;)

Uwaga

Instrukcja do wstawiania komentarzy - dla Anonimów
W polu "Komentarz jako" wybierz: "Nazwa/adres URL", w nazwie wpisz
swój nick, a w adresie - jeśli masz bloga, wpisz adres, jeśli nie, zostaw to pole
puste i kliknij "dalej":) Dziękuję i pozdrawiam;)

25.12.2014

Rozdział XVIII - Więzień Gowana

   - Vlad Tepes? - Karolina spojrzała na mnie rozszerzonymi ze zdumienia oczami. - Ten Vlad Tepes?
   - Ten sam. - Skinęłam głową. - Już za życia stał się sławny, a po śmierci jeszcze bardziej.
   - A był dobry, czy zły? Każda opowieść mówi inaczej, choć większość przedstawia go jako okrutnika...
   - Kiedy go poznałam, nie miałam jeszcze pojęcia, co z niego za wampir. Ale zapewniam cię, że odegrał znaczącą rolę w życiu wielu ludzi, wampirów, a także i w moim... - Wyjaśniłam i wróciłam do przerwanego momentu.


   - Jestem Amanda – przedstawiłam się.
   - Amanda? - Wampir skrzywił się i pokręcił głową. - Kochająca? Kto cię tak nazwał? Paskudnie mi się kojarzy. Mogę cię nazywać... hm... - Przyglądał mi się przez chwilę. - Sarenką?
   Wzruszyłam ramionami.
   - Dobrze, ale czemu akurat sarenką?
   - Masz oczy jak sarna. - Uśmiechnął się szeroko. Nie byłam pewna, czy był to komplement, ale po tonie głosu wnioskowałam, że tak. Uśmiechnęłam się.
   - Skoro tak twierdzisz. Czemu jesteś tu uwięziony?
   - Mój były opiekun trochę się na mnie zdenerwował i przez ostatnie sto lat trzyma mnie pod kluczem. Co prawda mnie nie głodzi, ale podrzuca mi same kobiety. - Wskazał na leżące obok ciało. Zmarszczyłam brwi.
   - Niewinne? Kim jest twój... były opiekun?
   - Pan tego zamku – wyjaśnił wampir.
   - Gowan?
   Skinął głową. Wpatrywałam się w niego z niedowierzaniem. Najstarszy najpierw go zmienił, potem porzucił i na koniec uwięził, karmiąc kobietami? Nie byłam pewna, co o tym myśleć.
   Wampir był wysoki, wyglądał na około czterdzieści lat, dość szczupły, ale też widocznie umięśniony, twarz miał lekko podłużną i choć nie był zabójczo przystojny, miał coś w sobie. Oczy ciemnobrązowe, w ciemności wydawały się lekko żółte, włosy czarne, falowane, związane na karku. Sięgały za ramiona.
   - Pomóż mi się stąd wydostać – poprosił. - Wystarczy, jeśli zetrzesz to białe z krat.
   - Kredę? - Zmarszczyłam brwi. Nagle wszystko zrozumiałam. - Hoodoo! To magia, prawda? Spotkałam się z nią w Afryce. Nie możesz wyłamać krat dzięki tej magii.
   - Jesteś starsza, niż myślałem – mruknął Vlad. - Tak, to hoodoo. Pomożesz mi się stąd wydostać, sarenko?
   Zawahałam się.
   - Skąd mam pewność, że nie zasłużyłeś na taką karę? - spytałam niepewnie.
   - Czy ja wyglądam na potwora? - Rozłożył ręce. Zajrzałam do wnętrza jego celi. Nie zdołałam ogarnąć jej całej, więc z pewnością była duża. Światło padało gdzieś z boku, zatem nie siedział w ciemnościach. Oprócz martwej kobiety dostrzegłam też inne ciało. Także kobiece.
   - Biorąc pod uwagę trupy w twojej celi?
   Przewrócił oczami.
   - Muszę się jakoś żywić. Nigdy nie zabiłaś człowieka?
   - Obecnie piję krew zwierząt – wyjaśniłam. Założył ręce na piersi.
   - A więc sarenka naprawdę pasuje – skomentował.
   - Porozmawiam z najstarszym o tobie – obiecałam. Pokręcił głową.
   - To nic nie da. Uwziął się na mnie, bo ośmieliłem mu się sprzeciwić. Zetrzyj kredę, sarenko. Pomóż mi.
   Zerknęłam na swoją suknię. Mogłam jej rogiem przetrzeć kraty, wystarczyło parę ruchów ręką. Potem on je wyłamie, a że drzwi na zewnątrz stały otworem – będzie wolny.
   „Gdzie jesteś, skarbie?”, usłyszałam w swojej głowie głos Gowana. Pokazałam mu. Z pewnością nie powinnam uwalniać jego więźnia, póki się nie dowiem, co zrobił, postanowiłam.
   - Pospiesz się, on może zaraz przyjść! - zawołał Vlad.
   - Za późno – stwierdziłam, czując go tuż za drzwiami. Stanął w nich i popatrzył na mnie z gniewem.
   - Co ty wyprawiasz, Amando?
   - Ja? - Podniosłam się i odwróciłam w jego stronę. - Nigdy mi nie powiedziałeś, że trzymasz w lochu kogoś, kogo zmieniłeś i porzuciłeś!
   - Zapewniam cię, że warunki ma lepsze, niż na to zasłużył. Niech się cieszy, że go nie zabiłem. - Podszedł i zerknął w otwór. Vlad warknął, ale cofnął się w głąb swojej celi. - Nie wchodź tu więcej. - Chwycił mnie za nadgarstek i ruszył przed siebie. Obejrzałam się jeszcze raz na więźnia, ale nie było go już przy zakratowanym otworze.
   - Kim on jest? - spytałam, gdy wróciliśmy na korytarz. Gowan zakrył drzwi dywanem i zerknął na mnie.
   - Vlad Tepes.
   - Tyle wiem, przedstawił mi się. Czemu go tam trzymasz? Co takiego zrobił? W dodatku karmisz go niewinnymi kobietami!
   - Lubi kobiety, a one nie są niewinne. To złodziejki, morderczynie, trucicielki. Każda ma coś na sumieniu, zapewniam cię. - Ruszył przed siebie. Podążyłam za nim.
   - Opowiesz mi o nim?
   Przepuścił mnie w drzwiach biblioteki i wszedł za mną.
   - Jesteś bardzo ciekawska. Siadaj. - Sam zajął miejsce w fotelu. Usiadłam w drugim. - Vlad Tepes, nazywany także Palownikiem, urodził się w tysiąc czterysta trzydziestym pierwszym roku, a zmarł w tysiąc czterysta siedemdziesiątym szóstym.
   - Palownik? - zdziwiłam się.
   - Tak, miał taki przydomek od swojego postępowania. Już za życia był okrutny i bezwzględny, szczególnie lubił nabijać ludzi na pal. To wołoski książę, którego ojciec i brat zamordowani zostali przez Węgrów. Vlad wkrótce potem musiał uciekać z kraju, wrócił siedem lat później. Chcąc pomścić śmierć rodziny, po objęciu tronu Vlad wyprawił ucztę, zapraszając szlachtę węgierską – około pięciuset mężczyzn z rodzinami. Po uczcie wszystkich gości, ich żony, a nawet służbę rozkazał powbijać na pale.
   - Czemu więc zmieniłeś kogoś tak okrutnego w wampira? - zapytałam. Wolałam nawet nie myśleć, jak straszna musiała być śmierć dla tych ludzi.
   - To już bardziej skomplikowana historia – stwierdził Gowan. - Vlad miał żonę, którą kochał i która podobno miała na niego bardzo dobry wpływ. W to ostatnie wątpię, Aurea nigdy nie miała za wiele do powiedzenia w kwestii jego tortur wobec innych. Poza tym, praktykowała magię. Amatorsko, ale jednak. Jej kuzynka, Aste, była moją wampirzycą. Kiedy Vlad został pojmany, Aurea rzuciła się go ratować. Poszła do obozu tureckiego i zaproponowała siebie zamiast jego, twierdząc, że z jej magią Turcja zapanuje nad Europą. W tym czasie jej kuzynka przyszła do mnie po pomoc. Choć nie mieszam się w politykę, lubiłem Aste i zgodziłem się uratować Vlada. Przybyłem jednak za późno; Tepes już umierał, a Aurea została porwana do władcy Turków. Zmieniłem go w wampira, by ocalił ukochaną, pamiętając Carmelię. Następnego dnia, po zmroku, wyruszyliśmy po nią. Vlad już jako wampir, a razem z nami Aste. Gdy tam dotarliśmy, Aurea była już martwa. By nie zostać zhańbiona przez Turków, wypiła truciznę.
   - Och. - Zrobiło mi się żal wampira. - Vlad pewnie pomścił jej śmierć?
   - Owszem, ale to było zrozumiałe. Jednak na tym nie poprzestał. Pokłócił się z Aste, twierdząc, że powinna zmienić Aureę, zanim przyszła do obozu. W efekcie ich kłótni, która trwała do świtu, Aste zginęła, wypchnięta przez okno zamku prosto w słońce. Nie zdążyłem go powstrzymać.
   - Wtedy go uwięziłeś? - zgadywałam.
   - Na jakieś dwa tygodnie, aż się uspokoił. Ponieważ był moim podopiecznym, mogłem sprawować nad nim kontrolę. Na początku wyjechaliśmy z Transylwanii. Ostatnie, czego potrzebowali łowcy, to martwy książę krążący po nocach i pijący ludzką krew. Mimo że nie znaleziono jego ciała, kogoś podobnego wzięto za niego i uznano Vlada Palownika za zmarłego.
   - A co takiego zrobił, że teraz trzymasz go w celi?
   - Oprócz licznych krwawych jatek, których ofiarami były szczególnie kobiety, w efekcie czego sprowadzał na nas łowców? Zacznę od tego, że zerwał więź, gdy zakazałem mu zbyt widowiskowego pożywiania się.
   - Zostawiał martwych ludzi na ulicach? - domyśliłam się. Prychnął.
   - Martwych, wyssanych z krwi i często ponabijanych na pale. Moje wampiry musiały po nim sprzątać, ale nie wszystko dało się ukryć. Poza tym, pożywiał się niemal codziennie, co znacznie zmniejszało populację tam, gdzie przebywaliśmy. W końcu wróciliśmy tutaj, gdzie zmienił niczego nieświadomą dziewczynę w wampirzycę, a potem ją zabił. Tylko po to, by zerwać ze mną więź. Następnie ukrył się, a gdy posłałem do niego kilku moich wampirów, skończyli tragicznie. Jedyny ocalały jeszcze żył, więc opowiedział, jak Vlad nabijał na pale wampiry, które nie mogły umrzeć, dopóki nie zostało przebite serce.
   - Och. - Nagle przestałam go żałować. Zabijanie jeszcze rozumiałam, ale takie tortury? - W końcu go schwytałeś?
   - Tak. Początkowo miałem zamiar go zabić, ale sam wydałem zakaz zabijania swoich podopiecznych i opiekunów. Chcąc utrzymać go w mocy, uwięziłem Vlada. I nie sądzę, bym kiedykolwiek zdecydował się go uwolnić – zakończył swoją opowieść.
   - Tylko dlatego go nie zabiłeś? - zapytałam. Najstarszy wzruszył ramionami.
   - Nie tylko. Kiedyś uratował mi życie, narażając siebie. Zanim zerwał więź. Dlatego uwięziłem go, pozostałym wampirom mówiąc, że czeka go kara gorsza od śmierci.
   - Chyba nie jest mu aż tak źle – mruknęłam.
   - Nie zamierzam go torturować ani osuszać z krwi. - Ponownie wzruszył ramionami. Skinęłam głową. Absolutnie się zgadzałam, że ktoś taki jak Vlad Palownik powinien przebywać w zamknięciu.

   Kolejny tydzień minął mi zarówno u Gowana, jak i z Nicolasem. Najstarszy trenował ze mną przesyłanie myśli na odległość, słyszałam go już coraz dalej. Przestałam się tego bać, a wszelkie podejrzenia odsunęłam na bok. Skoro darował komuś takiemu jak książę Palownik, bo zawdzięczał mu życie i był krwią z jego krwi, czemu miałby być groźny dla mnie?
   Wolałam jednak nie wyjaśniać tego Nickowi. I tak by nie uwierzył. Jego niechęć do Gowana była przytłaczająca. Widziałam, że stara się powstrzymywać przed złośliwymi komentarzami i akceptować moją sympatię do niego, więc doceniałam to i nie wspominałam o naszych treningach, by nie wywołać niepotrzebnej kłótni.
   A jednak sprzeczka i tak była nieunikniona. Kiedy po dwóch tygodniach od listu Lara nadal nie przybyła do Transylwanii, mój łowca postawił sprawę jasno: wyjeżdżamy.
   - Skąd pewność, że Lara wróci do Francji? - zaprotestowałam. - Miała przybyć tu w ciągu miesiąca, więc poczekajmy jeszcze.
   - A w tym czasie ten twój najstarszy znowu zamąci ci w głowie. - stwierdził Nick.
   - Uważasz, że nie mam własnego rozumu, tylko sugeruję się każdym słowem najstarszego? - spytałam, zakładając ręce.
   - Który cię okłamuje – uzupełnił Nick.
   - Nawet go nie znasz, a oceniasz! - oburzyłam się. - Owszem, jest silny i wiele potrafi, ale nie kłamie i nie zrobiłby mi krzywdy!
   - Chętnie bym go poznał i ocenił – mruknął łowca, po czym wyszedł z pokoju. Usłyszałam jego kroki przy drzwiach wyjściowych. Usiadłam na łóżku zrezygnowana. Im szybciej przybędzie Lara, tym lepiej. Pomożemy Johannie, wyjedziemy i Nicolas nie będzie miał powodu do złości.
   Wrócił wieczorem, ale jakiś inny. Nie był już zły, wręcz przeciwnie.
   - Może niepotrzebnie się uniosłem – stwierdził. - Powinienem ci zaufać. Jeśli chcesz, możesz dziś do niego pójść, ja spędzę noc na pracy, a jutrzejszy wieczór będzie tylko dla nas – zaproponował. Uśmiechnęłam się.
   - Dziękuję, że próbujesz mnie zrozumieć. - Objęłam go za szyję i lekko pocałowałam. - Jesteś najważniejszym mężczyzną w moim życiu i nigdy nie myśl, że jest inaczej. - Spojrzałam mu w oczy, ale odwrócił wzrok w stronę łóżka, na którym postawił pudełko.
   - Pomyślałem, że ci się spodoba. - Podniósł go i mi podał. - Otwórz. - Z ciekawością zdjęłam pokrywę pudełka. Znajdowały się w nim dwa ciemnobrązowe buciki sięgające za kostki, na twardej, niskiej podeszwie. Natychmiast przymierzyłam. - Idealne do biegania po śniegu. Tak łatwo ich nie zedrzesz. - Wpatrywał się w buty na moich nogach.
   - Dziękuję. Są bardzo wygodne. - Co prawda nie zachwyciły mnie tak bardzo wyglądem, ale skoro Nick dał mi prezent na zgodę, chętnie je przyjęłam. - To miło, że o tym pomyślałeś.
   - A teraz pora na nas, zobaczymy się jutro. - Pocałował mnie w usta. - Pamiętaj, że cię kocham i wszystko co robię, robię dla ciebie – zapewnił. Skinęłam głową.
   - Oczywiście, mój jedyny. - Odpowiedziałam na pocałunek i wyszłam.
   Ruszyłam w wampirzym tempie. Na początku czułam się dziwnie, jakby pod podeszwą wyraźnie coś było, ale po chwili przestałam zwracać na to uwagę.
   Tego wieczoru trenowaliśmy z najstarszym tak długo, aż w efekcie usłyszałam jego myśli daleko za zamkiem, gdy już wracałam do domu. Nicolasa jeszcze nie było.
   Następnego popołudnia również go nie zastałam. Annice oczywiście nic nie wiedziała, czy w ogóle pojawił się rano, ale Bern okazał się być lepiej poinformowany.
   - Podobno łowcy mają dziś jakąś większą akcję, będą polować na kogoś potężnego – odparł, gdy go o to zapytałam.
   - Nie wiesz, na kogo?
   Pokręcił głową, bawiąc się nożykiem, który dostał od Nicolasa.
   - Tego mi nie powiedział. Idziesz ze mną do kuchni? Zjemy... zjem obiad. Annice pomogła mi zrobić przepyszne dania z mięsa.
   - Annice z tobą gotuje? - Uśmiechnęłam się. No tak, w końcu jedyna osoba, która musiała pożywiać się w domu, to Bern. Często chodził do pobliskiej karczmy, ale postanowił nauczyć się gotować samodzielnie i najwyraźniej Annice mu w tym pomagała.
   - Tak, jest w tym dobra. - Nożyk wyślizgnął mu się z ręki i wbił w podłogę.
   - Uważaj, skaleczysz się – ostrzegłam go. Wzruszył ramionami i pochylił się po broń.
   - Nic mi nie będzie... o, masz tropiące buty? - zdziwił się nagle, spoglądając na moje nowe obuwie.
   - Co mam? - zdziwiłam się, podążając za jego wzrokiem.
   - To buty, który podsuwa się wampirom, żeby wytropić całe... jak to mówi Nick? Gniazda? Stada? Gdy założy je człowiek, nic się nie dzieje, bo chodzi w normalnym tempie, ale wampir mknie tak szybko, że pierwsza warstwa podeszwy zostaje starta i zostają ślady. - Podniosłam nogę, wpatrując się w podeszwę, która faktycznie wyglądała na niższą, niż gdy ją po raz pierwszy założyłam. - Między pierwszą, a drugą znajduje się ciemna substancja, nie pamiętam nazwy, która przy większych szybkościach zostawia ślady na śniegu i jeśli nie pada, to potem łatwo je wytropić...
   - To niemożliwe. Nick by mi tego nie zrobił. - Pokręciłam głową. - Podarował mi je, a potem przekonał, że tego wieczoru powinnam pójść do najstarszego... - Wpatrywałam się w buty z przerażeniem, wciąż nie pojmując, jak mógł mnie tak okłamać. - Jesteś pewien, że tak to właśnie działa? - Zwróciłam się do chłopca.
   - Ups – mruknął Bern, spuszczając wzrok. - Jak zwykle za dużo gadam...
   - Gowan – szepnęłam, nagle rozumiejąc wszystko.

16 komentarzy:

  1. Wesołych Świąt :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzięki Kochana za dedykację! Zawsze to jakiś pozytyw. A z tym ostatnio u mnie znowu kiepsko :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie też było różnie, ale już jest ok:) U Ciebie też będzie dobrze:*

      Usuń
  3. Póki co raczej zapowiada się na większe kłopoty.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ulala... no to będzie się działo. Nick chyba przesadził, Amanda nigdy mu nie wybaczy jeśli skrzywdzi najstarszego. Chociaż bardziej obawiam się, że to łowcy porwali się z motyką na słońce. I to Nicolasowi coś grozi. Oby nie było za późno i Amanda zdąży zapobiec jatce, bo na taką się zanosi.

    Do następnego, buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślisz, że to Gowan zwycięży w tym starciu?:)

      Usuń
    2. Myślę, że tak, w końcu mamy do czynienia z najstarszym wampirem. Na pewno nie jedno takie starcie odparł. Z resztą - łowców musiałoby być 10-razy tyle, ile wampirów na zamku, by zapewnić im sukces. Nie mniej jednak, czekam na rozwój wydarzeń :)

      Usuń
    3. Ale weźmy pod uwagę, że jest dzień... ^^

      Usuń
  5. No nie, czuję się rozczarowana taką sztuczką Nicka... Niestety, od razu się domyśliłam, że to muszą być jakieś specjalne buty, skoro niezbyt ładne i dość toporne i że to jakiś podstęp. Oj Nick, Nick :(

    OdpowiedzUsuń
  6. Już byłam przekonana do Nicka, myślałam, że jest w porządku, a on takie coś wyprawia. Trudno, dalej go nie lubię. A Najstarszy jest trochę dziwny, zbyt dobry, jak na mój gust. Może w następnym rozdziale pokaże na co go stać. Oby, bo jest zbyt sielankowo. Vlada jestem ciekawa, zwłaszcza, że niedawno oglądałam o nim film. :p
    Dawno mnie tutaj nie było, ale staram się czytać na bieżąco, niestety na komentarze czasu mi nie wystarcza. Czytam także Doriana i podoba mi się to, że można poczytać rozdziały z perspektywy dwóch postaci. Gratulacje dla przyszłej mamy. ;) Jak samopoczucie? Szczęśliwego Nowego Roku:p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chodzi Ci o ten najnowszy w kinach? Tam Vlad był dobry:p
      Cieszę się, że czytasz Doriana, ale ponieważ nie piszę go sama, byłoby miło, jakbyś tam coś króciutko skrobnęła, żeby Iara też wiedziała, że czytasz;)
      A dziękuję, dobrze:) Wzajemnie szczęśliwego Nowego Roku i spełnienia marzeń:)

      Usuń