Moja własna historia

Gorąca Krew - to opowieść o pięknej, średniowiecznej wampirzycy i o jej
walce ze złą stroną swojej natury. Czy można pokonać zło, tak głęboko
zakorzenione w pragnieniu picia ludzkiej krwi?
Jeśli chcesz przeczytać tę historię od początku, w menu po prawej stronie
znajduje się spis poprzednich części (I-VII), od VIII części spis treści
znajdziecie na dole w liście rozwijalnej. Zapraszam serdecznie:)
Moi drodzy,
Planuję powrót do Gorącej Krwi już od paru miesięcy, niestety ostatnio szwankuje
mi laptop. Mogę jedynie obiecać, że po naprawie postaram się wrócić. Dziękuję tym,
którzy jeszcze tu zaglądają :) Pozdrawiam serdecznie :)

12 urodziny Gorącej Krwi

12 URODZINY GORĄCEJ KRWI
Kiedy zaczynałam pisać Gorącą Krew, wydawało mi się, że skończę za kilka lat. Minęło 12
i nadal do końca jeszcze trochę.
Powoli szykuję się do powrotu z nowymi rozdziałami, a Was, moi dzielni, najwytrwalsi
Czytelnicy, proszę o jeszcze troszkę cierpliwości i dziękuję za wsparcie i motywację :*:*:*
Do rychłego ;)

Uwaga

Instrukcja do wstawiania komentarzy - dla Anonimów
W polu "Komentarz jako" wybierz: "Nazwa/adres URL", w nazwie wpisz
swój nick, a w adresie - jeśli masz bloga, wpisz adres, jeśli nie, zostaw to pole
puste i kliknij "dalej":) Dziękuję i pozdrawiam;)

25.11.2014

Rozdział XVI - Cena magii

   Przerwałam na chwilę, przypominając sobie tamten moment.
   - Gowan zgodził się na magię, by ratować opiekunkę, nie miał innego wyjścia – stwierdziła Karolina.
   - Ależ miał – odparłam. - Wtedy myślałam tak, jak ty, ale gdyby poprosił Xandera o pomoc w inny sposób, myślę, że czarnoksiężnik coś by wymyślił. Gowan chciał tej władzy. Przede wszystkim z powodu Ivy, ale... sama świadomość takiej mocy była już wystarczająco kusząca.
   - Żałował? - spytała mnie Karolcia. Zastanawiałam się przez chwilę.
   - Myślę, że czasem tak, ale gdy mi to opowiadał, to chyba już nie...


   Po krótkiej przerwie na kolejny łyk z kielicha Gowan podjął swoją opowieść.

   Przekazywanie mi magii trwało trzy dni. W tym czasie piłem różne dziwne napoje, których o dziwo nie zwracałem, byłem poddany oczyszczeniu dymem, wodą i jakimiś płynami, a Xander szeptał nade mną magiczne formułki. Trzeciego dnia, gdy już miało się to zakończyć, poczułem ból na całym ciele, który skoncentrował się na twarzy. Gdy jej dotknąłem, poczułem blizny. Czarnoksiężnik wyjaśnił, że jest to skutek uboczny tego, co mi podarowano i gdybym był człowiekiem, pewnie bym tego nie przeżył. Człowiek może zostać czarownikiem, a jeśli posiada odpowiednie predyspozycje, to czarodziejem. Czarnoksiężnikiem trzeba się urodzić. Ja nie miałem być żadnym z nich. Mnie została dana moc inna, wyjątkowa, gdyż byłem wampirem.
   Xander pokazał mi, jak mam ukryć blizny pod iluzją. Nie było to trudne i nie wymagało codziennego wysiłku. Tylko podczas letargu blizny wracały, ale z czasem nauczyłem się je ukrywać, gdy zasypiałem i budziłem się już z iluzją na twarzy.
   Po otrzymaniu mocy przez tydzień uczyłem się, jak jej używać. Czarnoksiężnik wszystko mi wyjaśnił, więc poszło nam dość szybko. Kiedy byłem gotowy, wróciłem do Egiptu. Dotarłem do pałacu najstarszego wampira i nakazałem jego straży mnie przepuścić. Im bardziej mnie słuchali, tym silniejszy się czułem. Gdy w końcu dotarłem do komnat najstarszego, miałem tylko jeden cel – zabić go.
   Gdybym działał w inny sposób, wkradł się po cichu, najpierw odnalazł Ivę, może wszystko potoczyłoby się zupełnie inaczej. Ale byłem zbyt pewny siebie i swej mocy. Tymczasem najstarszy przejrzał zagrożenie i zastałem go z kołkiem przy sercu Ivy. Zagroził, że jeśli się nie poddam, zabije ją.
   Chciałem to zrobić. Poddać się, uratować ją. Ale Iva była temu przeciwna.
   „Nie rób tego”, przekazała mi w myślach. „On zabije nas oboje, dobrze o tym wiesz. Ty musisz zabić go pierwszy. To jedyne wyjście.”
   Długo się wahałem. Zbyt długo. Moc, którą posiadłem, pchała mnie do walki, a moja miłość do opiekunki trzymała w ryzach. Nie mogłem pozwolić, by zginęła. Kiedy rzuciłem broń i rozłożyłem ręce, najstarszy przywołał strażników. Wtedy Iva podjęła decyzję.
   Sama nabiła się na kołek najstarszego, wołając do mnie, bym go zabił. Zanim umarła, przekazała mi w myślach, jak bardzo mnie kocha. Za bardzo, by ryzykować moim życiem. Dlatego poświęciła swoje.
   Ból, jaki wtedy poczułem, złamał coś we mnie, ale moc dodała mi sił. Powstrzymałem straż, każąc im zatrzymać się w miejscu i wiedziałem, że mnie posłuchają. A potem zabiłem najstarszego wampira. Nie od razu. Obciąłem mu dłonie, stopy i wywlokłem na zewnątrz. Przywiązałem go na dziedzińcu i gdy obcięte członki mu odrastały, kazałem ciąć je ponownie. Nienawiść, która mnie ogarnęła, nie miała końca. Nikt nie był w stanie mi się sprzeciwić. Mój wróg umarł o świcie, płonąc w słońcu.
   To był czas, gdy nikt i nic się dla mnie nie liczyło. Straciłem kogoś, kto nadawał sens mojemu życiu, więc pogrążyłem się rozpaczy i sianiu zła. Tamte czasy były trudne i pełne goryczy, a wszystko co robiłem, miało ukoić mój ból, co niestety było niemożliwe.
   Jakieś półtora wieku później wyczułem mojego podopiecznego, Filipa, późniejszego opiekuna Erika. Filip nie był umierający. Gdy zaproponowałem mu przemianę, zgodził się bez wahania. Chciał być wampirem, ale nie miał w sobie zła. Gdy robiłem coś, z czym się nie zgadzał, uparcie protestował. Trwał przy mnie jako mój podopieczny, nosząc mimowolnie cząstkę mej mocy, którą przekazałem mu wraz z krwią.
   Na początku piątego wieku, jeszcze przed przemianą Erika, poznałem pewną kobietę.

   - Zakochałeś się w niej? - spytałam Gowana, gdy przerwał na chwilę.
   - To była moja największa miłość – przyznał najstarszy. - Tak silna, jak żadna inna.

   Zwiedzałem wówczas świat, a raczej to, co można było wtedy zwiedzić. Wiele lądów było nieodkrytych, mnóstwo krajów pozostawało dzikich. Pewnej nocy przyprowadzono do mnie wampirzycę, oskarżając o zabicie kilku moich wampirów. Początkowo miałem zamiar wydać wyrok śmierci, gdyż taka kara groziła za zabijanie wampirów, ale jedno mnie zastanowiło. Wampirzyca była mała, drobna i szczuplutka, a miała zabić w pojedynkę czterech rosłych wampirów. Gdyby chodziło o ludzi, nie miałbym wątpliwości, ale wampiry?
   Uważnie przyjrzałem się dziewczynie. Jej oczy koloru nieba w czasie burzy nie wyrażały skruchy, lecz upór i zacięcie. Jasne włosy miała mocno potargane, tak długie, że sięgały jej do ud. Była piękna, ale nie tak zwyczajnie, miała w sobie coś, czego nie potrafiłem określić. Kazałem wampirom zostawić nas samych i wypytałem o powody jej agresji. Jak się domyślałem, była wampirzą wojowniczką.
   Miała na imię Carmelia i twierdziła, że to moje wampiry ją zaatakowały. Ponieważ nauczyłem się już rozpoznawać kłamstwo, wiedziałem, że mówiła prawdę. Zaproponowałem jej zatem: zostanie ze mną przez miesiąc i będzie wolna. Nie miała wielkiego wyboru, musiała się zgodzić.
   Na początku tylko rozmawialiśmy. Lubiłem spędzać z nią czas. Nie minął tydzień, jak zostaliśmy przyjaciółmi, a potem... pojawiło się uczucie. Minął miesiąc, lecz Carmelia została przy mnie. Z własnej woli.
   Trudno powiedzieć, co było w niej takiego wyjątkowego. Może ten upór, wytrwałość; gdy już miała jakiś cel, nie rezygnowała, póki go nie osiągnęła. Z czasem rozumieliśmy się bez słów i zdążyłem już zapomnieć, jak było wcześniej, zanim ją poznałem.
   W roku czterysta sześćdziesiątym Filip zerwał więź, by zmienić twojego opiekuna, Amando. Nie przeszkadzało mi to. Miałem przy sobie Carmelię, a więc nie zostałem sam.
   To ona wymyśliła bal maskowy. Uznała, że najstarszy wampir powinien być tajemniczą postacią, nie rozpoznawalną przez innych. Podsunęła też pomysł, aby każde państwo miało władcę, nad którymi będę ja. W ten sposób nikt nie będzie chciał zabrać mi władzy, będzie zajęty przejmowaniem jej w poszczególnych krajach.
   Po Filipie zmieniłem w wampira opiekuna Lary. Krótko był moim podopiecznym i nie przemienił jej po zapachu, zwyczajnie go uwiodła. Pozwoliłem mu na to i uznałem, że nie ma sensu ograniczać się do zmian tylko tych osób, które były przeznaczone na wampirów. Carmelia doradziła mi jednak, bym dał wolną wolę władcom poszczególnych krain – jeśli rozkażą, by u nich obowiązywało takie, a nie inne prawo, mieszkańcy będą musieli się dostosować.
   Filip był opiekunem Erika przez jakieś trzysta lat. W tym czasie, około siódmego wieku, straciłem Carmelię.
   Pewnej nocy nie wróciła do domu. Długo szukałem, rozsyłałem swoje wampiry, by poznać prawdę. W końcu dowiedziałem się, że spłonęła w słońcu. Grupa łowców schwytała ją podstępem, po czym zostawili przykutą na odkrytym placu. Znalazłem ich wszystkich i ją pomściłem, ale niczego to nie zmieniło. Carmelia nie żyła.

   Przerwał na chwilę swoją opowieść, a ja ponownie go przytuliłam. Znowu stracił ukochaną kobietę. Najstarszy żył przez wiele wieków i w tym czasie musiał naprawdę dużo wycierpieć.
   Po chwili podjął swoją opowieść.

   Kiedy Filip opuścił Erika, zająłem się twoim opiekunem. On i Lara byli wtedy jak rodzeństwo. Po śmierci Filipa więź między mną, a Erikiem stała się silniejsza. Lara natomiast była zupełnie inna, niż my. Chciała czegoś więcej, władzy, siły, mocy niemal równej mojej. Ponieważ była Francuzką, postanowiła wrócić do ojczyzny. Nie posiadała gorącej krwi, więc nie była zagrożeniem dla panującego tam wampira. Jednakże nie potrafiła usiedzieć na miejscu; wracała co jakiś czas do mnie, do nas. Erik, mimo że wyjeżdżała, wciąż traktował ją jak siostrę. Myślę, że ona chciała czegoś więcej, ale pogodziła się z jego siostrzanymi uczuciami.
   Pewnego razu wszystko się zmieniło. Lara zawiodła Erika. Powierzył jej sekret, który miał ocalić człowieka przed wampirami. Był jego przyjacielem. Twój opiekun nie chciał go zmieniać, ale łączyła ich pewna historia i gdy tamten wpadł w tarapaty, podjął się ocalenia go.
   Lara nie zachowała tajemnicy. Opowiedziała wszystko swojemu ówczesnemu kochankowi. Z pewnością nie sądziła, że spowoduje to jakiekolwiek konsekwencje, a jednak. Krótko mówiąc, Erik stracił przyjaciela, a gdy dowiedział się, kto go zdradził, odrzucił Larę. Wampirzyca wyjechała i została we Francji. Czasem podróżowała, ale zawsze tam wracała. Erik tylko raz tam pojechał i wtedy znalazł ciebie, Amando. Stało się to długo po tym, jak postanowił mnie opuścić.
   Wiem, że nigdy ci o mnie nie opowiadał; gdyby to zrobił, zapragnęłabyś mnie poznać. Nigdy też cię przede mną nie ostrzegał, gdyż nie miał powodu. Wiedział, że nie zmusiłbym cię do pozostania przy mnie, ale gdybyście tu przybyli, wszystko by się zmieniło. Twoje życie także. To ty, sama, musiałaś tu przypłynąć.

   - Rozumiem – odpowiedziałam, gdyż powoli zaczynałam to pojmować. Nie potrafiłam ubrać tego w słowa, ale gdy byłam blisko Gowana, wiedziałam już, dlaczego Erik nigdy mnie tu nie sprowadził.
   Zostalibyśmy tutaj. Być może na zawsze.
   - A co się stało po wyjeździe Erika? Carmelia nie żyła, Lara mieszkała we Francji...
   - Nic szczególnego się nie działo – odparł najstarszy. - Miałem jeszcze jednego podopiecznego, trochę zwiedzałem świat, ale na końcu i tak wróciłem tutaj – do Transylwanii, gdzie wszystko się zaczęło. - Dopił krew z kieliszka i wstał. - Znalazłem w jednej z ksiąg wspomnienie o problemie Annice – zmienił nagle temat. - Jest tam pewien sposób, ale muszę jeszcze dokładnie się z tym zapoznać. Gdy już będę wiedział, dam znać – obiecał.
   - Dobrze. - Uśmiechnęłam się do niego. Zdecydowałam, że pomogę kuzynce. Jeśli ma być szczęśliwa, odzyskując smak, nie powinnam jej tego odmawiać.

   Gdy wróciłam do domu, czekała mnie miła niespodzianka. Mój pokój ozdobiony był kwiatami. Co prawda kontrastowało to nieco ze stojącą w nim trumną, ale i tak wyglądało pięknie. Usłyszałam szelest i obejrzałam się. Za mną stał Nicolas.
   - To twoje dzieło? - spytałam, rozglądając się po pokoju z zachwytem.
   - Pomyślałem, że przyda ci się trochę kwiatowego zapachu w sypialni. - Oparł się o framugę drzwi i uśmiechnął szeroko. Jego fiołkowe oczy wpatrywały się we mnie zdecydowanie. Podszedł i przyciągnął mnie do siebie, całując długo i czule. Po chwili odsunął się i otworzył moją trumnę. - Już świta. Jutro wieczorem mam dla ciebie niespodziankę. Miłych snów, Amando.
   - Jaką niespodziankę? - spytałam z zaciekawieniem.
   - Jeśli ci powiem, to już nie będzie niespodzianka – wyjaśnił Nicolas i skierował się do wyjścia. - Jutro dowiesz się wszystkiego, moja śliczna wampirzyco.
   - Do jutra zatem. - Już nieco senna, położyłam się do trumny, zastanawiając się, co też przygotował dla mnie mój łowca.
   Obudziłam się po południu z tym samym pytaniem, ale nie znalazłam Nicka. Bern powiedział, że wyszedł i kazał mi przekazać, iż wróci wieczorem. Odłożyłam więc plany wizyty u Gowana. Skoro Nicolas miał dla mnie niespodziankę, powinnam zostać i na niego zaczekać.
   Wrócił tuż przed zapadnięciem zmroku, a przed domem czekały sanie zaprzężone do białego konia.
   - Zapraszam na kulig – powiedział. Wyszłam, gdy ostatnie promienie słońca skryły się za horyzontem i chętnie wsiadłam do sań. Ruszyliśmy.
   Kulig był najnowszą rozrywką arystokracji. Konie pędziły niezwykle szybko, a sanie sunęły gładko po śniegu. Było zupełnie inaczej, niż podczas biegu pieszo. Tym bardziej, że mogłam wtulić się w siedzącego obok mnie mężczyznę.
   Dotarło do mnie, że zdecydował. Chciał mi pokazać, jak bardzo mu na mnie zależy. A kiedy się zatrzymaliśmy przy niewielkiej chatce na skraju lasu, zamiast do środka, poprowadził mnie na dach.
   Weszłam, ciekawa, co jeszcze chce mi pokazać. Kiedy spojrzałam w dół, nie posiadałam się ze zdumienia. Na śniegu ulepione zostały kule, a właściwie to litery, składające się w słowa, które można było zobaczyć tylko z góry.
   Kocham cię.
   Odwróciłam się do Nicolasa, uświadamiając sobie, co to znaczy. Objęłam go za szyję i przytuliłam się, stojąc tak przez chwilę. Z nieba zaczął padać delikatny śnieg, a księżyc wyraźnie oświetlał okolicę.
   - To najpiękniejsze wyznanie miłosne, jakie dostałam – szepnęłam mu do ucha.
   - Powinienem powiedzieć ci to wcześniej. Chcę wiedzieć, czy zechcesz być ze mną na zawsze, czy nie. - Ujął moją twarz w dłonie. - Dość niepewności.
   - Chcę – odparłam bez wahania. Uśmiechnął się tak, że ujrzałam ten uśmiech nawet w jego oczach. Zeszliśmy z dachu i weszliśmy do chatki. Nie wiedziałam, czyj to dom, czy ktoś tu mieszka, czemu Nick wybrał akurat to miejsce, ale w środku było ciepło i bardzo przytulnie. Mój łowca dorzucił drewna do dogasającego już ogniska w kominku, które zapłonęło intensywnie.
   Potem objął mnie i pocałował. A chwilę później całował już nie tylko moje usta.
   Tę noc spędziliśmy razem.

40 komentarzy:

  1. Romanse, romanse, romanse...
    Ale to mnie interesuje: "Człowiek może zostać czarownikiem, a jeśli posiada odpowiednie predyspozycje, to czarodziejem. Czarnoksiężnikiem trzeba się urodzić." Jaka jest u Ciebie różnica między tymi różnymi magami?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czarownikiem można nazwać kogoś, kto zajmuje się rzeczami bliskimi magii, np. szaman. Czarodziej to osoba praktykująca magię, która posiada jakieś predyspozycje ku temu. A czarnoksiężnik to osoba, która urodziła się z takim darem i to jest najwyższy stopień wtajemniczenia. Ładnie jest to opisane w "Szaleństwie aniołów" Kate Griffin, więc z tego czerpałam;)

      Usuń
    2. Dla mnie nadal niezbyt jasne ;)
      Za "Szaleństwo" dziękuję, wystarczy mi własnego ;)

      Usuń
    3. Długo by tłumaczyć, ja tak to rozumiem, ale wiem, że niektórzy mogą używać tych pojęć zamiennie. Czarownik - zioła, podstawy magii, może leczenie... ogólnie z szamanem mi się kojarzy. Czarodziej - osoba, która może nauczyć się magii i nią władać, jeśli ma do tego talent. A czarnoksiężnik urodził się z darem magii.
      A "Szaleństwo aniołów" polecam, choć na początku czytania byłam skołowana, bo to literatura bardziej skomplikowana (trochę jak Twoja, też dużo elementów wymyślonych, lecz świetnie wpasowanych w świat), to "niebieskie elektryczne anioły" które "opętały" czarnoksiężnika sprawiały, że po przeczytaniu jeszcze przez kilka dni chodziłam nabuzowana tą książką;)

      Usuń
    4. Czyli czarnoksiężnik nie musi się uczyć, bo potrafi wszystko od razu? Tak?
      Słyszałam o tym, ale raczej nie dla mnie ;) (Właśnie, skończyłaś moje?)

      Usuń
    5. Nie od razu, ale ma to wrodzone, coś jak posiadanie magii która może się przypadkiem ujawnić:p Uczyć się musi.
      Jeszcze nie, ostatnio mam przeprowadzkę do nowego mieszkania, kupowanie mebli itp. więc nie mam za bardzo czasu:/ Ale jak znajdę czas, to zaraz się wezmę;p

      Usuń
    6. No to czym się różni od czarodzieja?
      Oj rety, z tym jest dużo zachodu... I dobrej zabawy też :)

      Usuń
    7. Czarodziej ma predyspozycje, ale może o nich nie wiedzieć i zostać zwykłym człowiekiem, czarnoksiężnik ma wrodzony dar, który zwykle się jakoś ujawnia:p
      Dobra zabawa będzie, jak kupimy regał na książki, bo poprzedni właściciele zostawili nam dwa pudła z książkami^^

      Usuń
    8. Czyli czarnoksiężnik może spowodować niechcący katastrofę :)
      Ha! Regałów nie mam, trzymam wszystkie w zamknięciu :) Nie znoszę ścierać kurzu ;P

      Usuń
    9. Tak, w drugiej części "Szaleństwa..." jedna nieświadoma czarnoksiężniczka wybiła prawie pół miasta, nie mając o tym pojęcia, bo ktoś jej ukradł kapelusz^^
      Ja też wolę takie zamknięte, ale drogie są:(

      Usuń
    10. U Canavan też był podobny motyw :)
      Ale jak nie musisz koniecznie mieć przeszklonych, to już można kombinować ;)

      Usuń
    11. Chyba nie czytałam...
      Jak zamknięte, to tylko przeszklone, żeby było widać książki:p

      Usuń
    12. No to faktycznie zostaje zainwestować :p

      Usuń
    13. Póki co nie znaleźliśmy jeszcze takiego, który by nam się podobał, są albo otwarte, albo nie na książki:/

      Usuń
    14. Hmmm... Tu nie podpowiem, bo ja właśnie oszukuję i trzymam książki w zamknięciu i w meblach do tego nieprzeznaczonych ;)

      Usuń
    15. To trzeba otwierać, żeby zobaczyć, jakie masz książki:p Ja wolę, żeby były na widoku;)

      Usuń
    16. Ja pamiętam jakie mam książki ;) (I nie muszę pokazywać nikomu patcworku czyli kilkutomowych serii skompletowanych z różnych wydań ;)

      Usuń
    17. A ja lubię patrzeć na piętrzące się na półkach książki z tą radosną myślą, że moje:D

      Usuń
  2. Nick jaki romantyczny.Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ha, wiedziałam, że Amanda i Nick będą razem! Po prostu do siebie pasują :) I muszę przyznać, że nie spodziewałam się takiego romantyzmu po łowcy. To bardzo miłe zaskoczenie ^,^
    Co do Gowana, rzeczywiście wiele przeszedł i wiele wycierpiał.. Biedak. Ale uważam, że dobrze sobie radził przez te lata i miał wiele świetnych pomysłów.
    No i to co mnie najbardziej zaintrygowało: czyli jednak jest szansa dla Annice. Jestem strasznie ciekawa w jaki sposób Gowan chce jej pomóc i czy się uda i wampirzyca w końcu będzie szczęśliwa??
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nicolas się postarał, prawda?;P
      Gowan jest zaradnym wampirkiem;)
      O tym już niedługo:):)

      Usuń
    2. Oj, postarał się,postarał ;) Romantyzm czuć na kilometr. I to jest słodkie. Aż się chce zrobić głośnie: ooooch!
      Jasne, ze Gowan jest zaradny, inaczej by nie przeżył tylu wieków.
      A tak wogóle nie mogę się doczekać kolejnych rozdziałów.
      Buźki

      Usuń
    3. To żeby zaostrzyć apetyt, podpowiem, że pod koniec kolejnego rozdziału pojawi się ktoś jeszcze^^

      Usuń
  4. Uuu... A to ktoś kto już już był, czy nowa postać?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie było go, ale postać nie jest taka nowa^^
      Ps. Czytasz może Doriana?

      Usuń
    2. Dorian? Nie pamiętam takiego bohatera.
      W tej chwili kojarzy mi się to tylko z twoim drugim blogiem

      Usuń
    3. O to mi chodziło;) Ale widzę, że jednak czytasz:)

      Usuń
  5. Łiii, tak rozdział dla mnie, dziękuję! :D Uwielbiam Nicka! :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Dokończenie historii Gowana super!
    Hum Nick romantyczny ciekawie się zapowiada.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślisz, że coś poważnego z tego wyniknie?;p

      Usuń
    2. No nie wiem. Nie wygląda na to ale dużo razy mnie już zaskoczyłaś to czemu nie?:)

      Usuń
    3. A chciałabyś, żeby coś wynikło?;p

      Usuń