Moja własna historia

Gorąca Krew - to opowieść o pięknej, średniowiecznej wampirzycy i o jej
walce ze złą stroną swojej natury. Czy można pokonać zło, tak głęboko
zakorzenione w pragnieniu picia ludzkiej krwi?
Jeśli chcesz przeczytać tę historię od początku, w menu po prawej stronie
znajduje się spis poprzednich części (I-VII), od VIII części spis treści
znajdziecie na dole w liście rozwijalnej. Zapraszam serdecznie:)
Moi drodzy,
Planuję powrót do Gorącej Krwi już od paru miesięcy, niestety ostatnio szwankuje
mi laptop. Mogę jedynie obiecać, że po naprawie postaram się wrócić. Dziękuję tym,
którzy jeszcze tu zaglądają :) Pozdrawiam serdecznie :)

12 urodziny Gorącej Krwi

12 URODZINY GORĄCEJ KRWI
Kiedy zaczynałam pisać Gorącą Krew, wydawało mi się, że skończę za kilka lat. Minęło 12
i nadal do końca jeszcze trochę.
Powoli szykuję się do powrotu z nowymi rozdziałami, a Was, moi dzielni, najwytrwalsi
Czytelnicy, proszę o jeszcze troszkę cierpliwości i dziękuję za wsparcie i motywację :*:*:*
Do rychłego ;)

Uwaga

Instrukcja do wstawiania komentarzy - dla Anonimów
W polu "Komentarz jako" wybierz: "Nazwa/adres URL", w nazwie wpisz
swój nick, a w adresie - jeśli masz bloga, wpisz adres, jeśli nie, zostaw to pole
puste i kliknij "dalej":) Dziękuję i pozdrawiam;)

15.09.2013

Rozdział III - Kolejny etap

   - A jednak ci wybaczył! - ucieszyła się Karolina. - Pomysł z portretem i listem był bardzo dobry,
   Skinęłam głową. Dziewczyna skończyła robić śniadanie i zaniosłyśmy wszystko do jadalni, gdzie, w oczekiwaniu na resztę rodziny, podjęłam opowieść.

   Jesień i zima przebiegły dość spokojnie. Powoli odzyskiwałam zaufanie męża. Nasze życie wróciło do normy.
   Robin obiecał, że zastanowi się nad przemianą w wampira, ale dostrzegłam w jego oczach, że nie ma to już dla niego takiej wartości, jak kiedyś. Nie tylko dlatego, że był starszy. Shehereze nie bał się śmieci, lecz uważał ją za naturalną kolej rzeczy. Przyzwyczaił się do myśli, że kiedyś umrze.
   Wiedziałam, że jako wampir nie żywiłby się krwią zwierząt, tak jak Adrien. Dlatego życie na Île de la Possession przez wieczność raczej nie wchodziło w grę; musiałby wyjechać, przestać być piratem, do którego mieszkańcy czuli głęboki szacunek. Rozpocząłby zupełnie inne życie – tylko czy naprawdę właśnie tego chciał?
   Nadeszła zima. Samantha zachorowała, ale na szczęście pod troskliwą opieką bliskich powróciła do zdrowia. Claudia ponownie zaszła w ciążę, z czego nie była szczególnie zadowolona, gdyż latem nie mogła przez to wyruszyć w rejs. Jednakże po pierwszej złości stwierdziła, że jej synek powinien mieć rodzeństwo. Patrick natomiast ucieszył się od razu.
   Przez najbliższe miesiące nie wydarzyło się nic ciekawego. Jeszcze przed zimą przehandlowano większość skarbu, przez co mieszkańcy wyspy rozbudowali i ozdobili swoje domy. Tego roku wszyscy mieli ciepłe i całkiem ładne ubrania, a gdyby ktoś przypłynął na wyspę, uznałby, że trafił na jakiś bogaty kawałek lądu.
   Minęła zima i nadeszła wiosna. Powoli zbliżał się czas kolejnej wyprawy. Właściwie to nie było pewności, że się odbędzie; w tym roku wyspa nie potrzebowała dodatkowych zasobów. Aczkolwiek piraci nie mogli stale przebywać na lądzie – nie leżało to raczej w ich charakterze, więc Patrick uznał, że wypłyną na jakiś miesiąc albo dwa, by – jak to określił – nie wypaść z wprawy.

   Tuż przed wyprawą, na początku lata, zupełnie niespodziewanie wszystko się zmieniło. Przynajmniej dla mnie.
   Tego wieczoru wyszłam na zewnątrz, gdy tylko ostatnie promienie słońca zniknęły za horyzontem. Robin właśnie trenował z Patrickiem. Lubiłam im się przyglądać, szczególnie, że obaj byli świetni i taki trening trwał bardzo długo. Walczyli kordelasami – była to jednosieczna, lekko zakrzywiona, krótka szabla z osłoną dla dłoni.
   - Dziś cię pokonam, wuju. - Patrick ustawił się w odpowiedniej pozycji i wyciągnął przed siebie szablę.
   - Uczeń chce pokonać mistrza? Niedoczekanie twoje! - roześmiał się Robin, również stając w pozycji do walki. Uśmiechnęłam się lekko i oparłam o płot, którym otoczony był plac treningowy.
   Bratanek pierwszy na niego natarł. Walczyli przez chwilę, a ja podziwiałam ich technikę i umiejętności. Wtem, zupełnie niespodziewanie, Patrick wytrącił Robinowi broń z ręki. Nigdy wcześniej się to nie zdarzyło, więc popatrzyłam na niego w zdumieniu. Młody kapitan skierował broń w jego stronę z triumfalnym uśmiechem, ale natychmiast ją opuścił.
   - Dobrze się czujesz, wuju...?
   Robin pokręcił głową, przykładając dłoń do serca. Błyskawicznie się przy nim znalazłam i pomogłam mu usiąść na ziemi.
   - Co się dzieje, kochanie?
   Był bardzo blady. Zajrzałam mu w oczy i dostrzegłam, że czuje ogromny ból w piersi.
   - Co mam zrobić? - spytałam. Zacisnął dłoń. Ból się rozszerzał. Ogarnęło mnie przerażenie. - Mam cię zmienić? Mam to zrobić? - Patrzyłam na niego niepewnie. Czułam, że to byłaby egoistyczna decyzja; zatrzymałabym go przy sobie. Ale czy słuszna?
   - Nie rób tego. - Patrick złapał mnie za rękę. Doskonale wiedziałam, co myśli o byciu wampirem. - Najpierw powinien się na to zgodzić.
   Spojrzałam na mojego męża. Wyciągnął dłoń i dotknął mojego policzka. Próbowałam doszukać się w jego oczach potwierdzenia, że tego chce. Na myśl, że go stracę, wszystko się we mnie buntowało.
   - Rybko – wyszeptał, posyłając mi ciepłe spojrzenie. A potem zamknął oczy. Przyciągnęłam go do siebie, odsłaniając szyję.
   - Chce tego? - Patrick znowu złapał mnie za rękę. - To ci przekazał?
   - Nie wiem... ale przecież zawsze tego chciał...
   - Chciał był sławny, znaleźć skarb Czarnobrodego, poślubić kobietę, którą pokocha. Ale czy naprawdę chciał zostać wampirem? I to tuż przed schyłkiem życia? Gdyby naprawdę tego pragnął, skorzystałby z okazji, gdy w końcu zmiękłaś i się zgodziłaś, prawda?
   Patrick nie wiedział, czemu się zgodziłam, ale miał trochę racji. Mimo to byłam gotowa zmienić Robina w wampira. Powinnam była zrobić to dawno temu.
   Nagle znieruchomiałam. Jego serce przestało bić. Dotknęłam bladego policzka mojego męża. Przez chwilę słuchałam, ale już wiedziałam, czułam, że było za późno.
   Na wszystko było już za późno.
   Wpatrywałam się w niego bez słowa. Patrick dotknął mojego ramienia.
   - Czy on...? Ale to niemożliwe... Miał już taki atak na statku i mu przeszło...
   Położyłam dłoń na sercu mojego męża i spojrzałam na jego bratanka. Pokręciłam głową.
   - Za późno – wyszeptałam. Patrick zbladł, uklęknął i pochylił się, nasłuchując jego oddechu.
   - Nie oddycha – powiedział cicho i spojrzał na mnie z poczuciem winy. - Przepraszam, że cię powstrzymałem... Jesteś pewna, że...?
   Pokiwałam głową, wtuliłam twarz w koszulę męża i wybuchnęłam płaczem.

   Następnej nocy odbył się pogrzeb. Robin miał zostać pochowany w morzu, z honorami kapitana piratów. Na brzegu zebrała się cała wioska. Diana odwołała strzygi, obiecując, że w czasie pogrzebu nikomu nic nie grozi z jej strony. Teraz stała obok mnie, a koło niej Adrien. Przy jego boku nauczyła się samokontroli, mogła bez problemu przebywać wśród ludzi. Mimo to większość mieszkańców zachowywała bezpieczną odległość od czerwonowłosej strzygi.
   Po mojej drugiej stronie stała Samantha, trzymając mnie pod rękę, a obok niej Joshua. Moja przyjaciółka szlochała cicho, nie odrywając chusteczki od oczu. Koło nich stała Cindy z wnukiem. Patrick razem z Claudią znajdowali się w łodzi, do której włożono trumnę. Przyszło mi wtedy na myśl, że gdybym go zmieniła, przebywałby w niej tylko w dzień, a tak – zostanie tam na zawsze.
   Stałam, czując krople krwi spływające mi po policzkach. Straciłam go. A mogłam go przy sobie zatrzymać. Wszystko potoczyłoby się zupełnie inaczej, ale lepiej czy gorzej? Tego nie wiedziałam i już nie miałam okazji, by się przekonać.
   Księżyc świecił pełnią blasku, oświetlając łódź wypływającą w morze. Kiedy trumna została wrzucona do wody, łódź wróciła na brzeg.
   W kilka dni postawili mu tablicę pamiątkową na pobliskim cmentarzu; stawiano ją każdemu zabitemu piratowi, niezależnie, czy zginął na morzu, czy na lądzie. Podobnie było z moim mężem.
   Przez najbliższy tydzień przychodziłam na to miejsce, siadałam i rozmyślałam. Przypominałam sobie wspaniałe chwile, które razem spędziliśmy, to jak się poznaliśmy i jak doszliśmy do porozumienia. Nasz ślub. Naszą miłość.
   Tydzień później poszłam do Patricka i oznajmiłam, że płynę z nimi.
   - Wracam do Anglii. Mam tam rodzinę, dawno ich nie widziałam.
   - Jak dawno? - spytał, zerkając na mnie.
   - Ponad czterysta lat – obliczyłam.
   - Oj, to faktycznie sporo czasu. - Pokiwał głową. - Wypływamy za trzy dni, ale jeśli chcesz, możemy to przełożyć za tydzień albo dwa.
   - Trzy dni mi odpowiada – odparłam.
   Ostatnie dni – a właściwie noce – spędziłam z najbliższymi. Najpierw pożegnałam się z Dianą. Była moją przyjaciółką i żal mi było ją zostawiać, lecz zostać też nie mogłam.
   - Cieszę się, że cię poznałam, Amando – oznajmiła Diana, siadając na swoim zwykłym miejscu. - Dzięki tobie zmieniło się moje życie, poznałam Adriena i zamiast go zjeść, wyszłam za mąż. Jakby mi kiedyś ktoś powiedział, to chyba bym nie uwierzyła. - Roześmiała się cicho.
   - Ja też się cieszę, że cię poznałam – wyznałam szczerze. - Miałaś ogromny wpływ na moje życie i będzie mi ciebie brakowało. Dziękuję ci za twoją przyjaźń.
   - Mam coś dla ciebie. - Strzyga przyniosła obraz i odsłoniła. Przedstawiał Robina, który z miną dumnego pirata niósł mnie gdzieś na rękach. Poczułam krwawe łzy na swoich policzkach.
   - Piękny obraz, dziękuję. - Uściskałam ją mocno. - Też bym ci coś namalowała, ale sama wiesz, że nie za bardzo mi wychodzi...
   - O tak, lepiej zostańmy przy przytulaniu – zgodziła się ze mną Diana. - Powodzenia w kolejnym etapie twego życia, Amando.

   Wypływaliśmy o zmierzchu. Patrick kazał porobić zapasy w postaci wielu zwierząt, gdyż droga z wyspy do Anglii nie była krótka. Na brzeg przybyło niemal całe miasteczko. Najdłużej żegnałam się z Samanthą. Moja przyjaciółka ciągle płakała i mnie przytulała, pytając, czy na pewno muszę odpłynąć.
   - Jesteś częścią rodziny, wiesz, że zawsze znajdzie się tu dla ciebie miejsce.
   - Wiem i dziękuję za to, że przyjęłaś mnie do rodziny, jesteś wspaniałą przyjaciółką, kocham cię jak siostrę i może jeszcze tu kiedyś wrócę – odparłam, choć obie doskonale wiedziałyśmy, że nawet jeśli odwiedzę jeszcze Île de la Possession, to ona raczej tego nie doczeka.
   Zostałam bardzo ciepło pożegnana. Joshua wygłosił krótką mowę o moich rzekomych zasługach – część z nich była zdecydowanie przesadzona, mimo to miło się tego słuchało – a Adrien obiecał, że jeśli ponownie zechcę ich odwiedzić, będę tu zawsze mile widziana. Część osób pożegnało mnie osobiście: Claudia – z synkiem na rękach i dzieciątkiem w brzuszku, który już wyraźnie na to wskazywał; Cindy, Hudson, jego rodzina i jeszcze kilkanaście innych osób, z którymi się dogadywałam. Pozostali towarzyszyli mi swoją obecnością.
   Kiedy stałam na Upiornej Samanthcie obok Patricka, przypomniałam sobie dzień, gdy okręt przypłynął wraz ze mną do tej wyspy. Od tego czasu minęło trzydzieści lat. Dla wampira było to niewiele, a dla ludzi – jedno całe pokolenie.
   Przesunęłam palcami po złotej broszce, oprawionej w rubin, szafir i ametyst. Pierwszy podarunek od Robina. Wiedziałam, że gdziekolwiek będę, zawsze będę o nim pamiętać. Robin Shehereze zajął ważne miejsce w moim sercu i mimo że umarł, pozostanie tam na zawsze.

   Podróż przebiegła spokojnie. Piraci płynęli pod kupiecką banderą, nie atakowali innych statków, dopóki nie przypłynęliśmy do Anglii. Właśnie zapadł zmrok, kiedy byliśmy już blisko brzegu, spuszczono więc łódź, w której miałam dotrzeć na ląd.
   - Nie możemy przybić do brzegu, więc tu musimy się pożegnać – powiedział Patrick. Pokiwałam głową ze zrozumieniem.
   - Życzę wam powodzenia. Uważaj na siebie i na swoją załogę. - Uściskałam go i popatrzyłam na niego. Tak bardzo przypominał Robina, że czułam się, jakbym patrzyła na jego syna. - W razie problemów powinnam być w Anglii, znajdziesz mnie tam.
   - Przynajmniej przez kilkanaście najbliższych lat? - Uśmiechnął się szeroko. Uścisnęłam go po raz ostatni i wsiadłam do łodzi, po czym odpłynęłam, żegnana spojrzeniami piratów – ludzi, wśród których spędziłam wspaniałe trzydzieści lat swojego życia.
   Anglia, w wyniku unii ze Szkocją, była teraz państwem zwanym Wielką Brytanią. Nieszczególnie orientowałam się w polityce, wiedziałam jedynie, że obecnie panował tam Jerzy III Hanowerski.
   Kiedy łódź przybiła do brzegu, okazało się, że znalazłam się w Porthleven, niewielkiej wsi brytyjskiej. Stojącym na brzegu rybakom wyjaśniłam, że mój statek się rozbił, a życzliwi handlarze zabrali mnie na swój okręt i podpłynęli blisko brzegu, bym mogła dostać się na ląd.
   Gdy zniknęłam z oczu nieco zdziwionym mieszkańcom wioski, popędziłam przed siebie. Bagaż wraz z trumną zostawiłam, zapowiadając, że niedługo po nie wrócę – oczywiście opłaciłam osobę, która miała tego pilnować.
   W końcu dotarłam do Londynu i tam nieco zwolniłam. Najpierw skierowałam się do domu Amelii i Arthura, gdzie spodziewałam się ich zastać.
   Londyn bardzo się zmienił przez ostatnie czterysta lat. Miasto było o wiele większe, niż je pamiętałam, składało się teraz z trzech połączonych miast: Londynu właściwego na północnym wschodzie, Westminsteru na północnym zachodzie oraz położonego na południowym brzegu Tamizy Southwark. Budynki były inne, nowoczesne, a stroje ludzi również znacząco się różniły od tych, które pamiętałam.
   W końcu udało mi się znaleźć miejsce, w którym powinien znajdować się dom Amelii i Arthura. Zamiast tego zastałam ciąg sklepów. Gdy weszłam do jednego z nich i zapytałam o Cravenów, nikt nie potrafił mi pomóc.
   Udałam się więc do swojego dawnego domu, w którym mieszkałam z Chrisem. Zastałam jedynie ruiny. Przeszłam bezradnie między nimi, szukając czegoś znajomego.
   - Tam jest niebezpiecznie, proszę nie wchodzić! - usłyszałam. Obejrzałam się na dwóch żołnierzy ubranych w niebieskie spodnie i czerwone mundury. Podeszłam do nich bez wahania.
   - Potrzebuję pomocy – powiedziałam, zerkając na nich bezradnie. - Co się stało z tą rezydencją?
   Jeden z mężczyzn spojrzał w stronę ruin.
   - Jakieś sto lat temu wybuchł tu pożar, strawił większą część miasta. Obecnie ziemia ta należy do miłościwie nam panującego, króla Wielkiej Brytanii, Francji i Irlandii, Jerzego III – wyjaśnił.
   Westchnęłam cicho. Przeciwko żywiołowi ognia również wampir był bezradny.
   - Dziękuję. - Odwróciłam się i nie zwracając uwagi na żołnierzy, którzy domagali się wyjaśnienia, kim jestem i co tu robię, pobiegłam w wampirzym tempie w stronę dworku, w którym zamieszkałam z Erikiem, kiedy przybyliśmy do Anglii w tysiąc trzysta trzydziestym ósmym roku.
   To było ostatnie miejsce, w którym mogłam znaleźć moją rodzinę, w przeciwnym wypadku, mogłam tylko udać się do wampirzego władcy, aczkolwiek nie miałam pojęcia, czy jest nim nadal Andy i czy moja gorąca krew znowu nie przysporzy mi problemów.

59 komentarzy:

  1. Wow, tego się nie spodziewałam. Robin nie żyje, mimo tego że byłam przekonana że niedługo może do tego dojść to jestem zaskoczona. Bez paczki chusteczek się nie obyło. Bardzo ciekawi mnie gdzie podziewają się bliscy Amandy.
    Dziękuję Ślicznię za dedykację:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Płakałaś nad Robinem?
      Na razie wiadomo, gdzie ich nie ma:p

      Usuń
    2. Lubiłam Robina, a najbardziej jego charakterek. Tego jak potrafił postępować z Amandą. Ale pora na nowe przygody i znajomości. No wiadomo gdzie są ale mam nadzieję że już niedługo się spotkają. Ciekawe co kryję się pod tytułem następnego rozdziału...bijące serce...skrywa tajemnice.

      Usuń
    3. A z czym Ci się kojarzą te trzy cechy?:P

      Usuń
  2. Jakoś tak podejrzanie krótko Amanda rozpaczała po Robinie. Pewnie z każdym kolejnym mężem jest lżej :P. Tęsknię za Londynem. Cudowne miasto. Cieszę się, że Amanda znowu jest w Anglii.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojej, myślisz, że wdowieństwo potem już wchodzi w krew?:p
      Jest w Anglii i jeszcze trochę tam pobędzie;p

      Usuń
  3. Black widow :P Jeden mąż w jedną albo drugą stronę już nie robi różnicy ;). Moim ulubionym mężem Amandy był Edmund. Musiał być śliczny z tymi swoimi oczami :)Anglia jest świetna. Musisz przekonać Szoszannah, że warto do niej będzie kiedyś wrócić ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zobaczymy, czy będzie jej po drodze;)
      To nawet dobrze, że najbardziej lubiłaś Edmunda;P

      Usuń
    2. Koniecznie musi wpaść do Londynu. Tam są w końcu najlepsze teatry ;). Mówisz, że dobrze? To dobrze - to pozwala na pewne domysły :* ;)

      Usuń
    3. Oj to musiałabym poszperać czy były również w tamtych czasach:p
      Jakie domysły?;>

      Usuń
    4. Myślę, że do czasu, kiedy Lily powróci na pewno już będą. W końcu to Londyn - stolica Szekspira :)

      Usuń
    5. P.S. Fajny szablon :) Mocny :)

      Usuń
    6. Może i będą:p
      Pasuje do wampirów:p

      Usuń
    7. Pasuje :) Jest krwawy i naładowany erotyzmem ;)

      Usuń
    8. Erotyzmem? W jakim sensie?:P

      Usuń
    9. Pozytywny erotyzm w czerwono-czarnym szablonie? Możliwe:P

      Usuń
  4. Szkoda, że Robin umarł miał ciekawy charakter. No i Amanda w końcu wróciła do rodziny, tylko czy ją znajdzie w końcu minęło 400 lat...Ciekawe czy jeszcze kiedyś spotkaja sie wszyscy razem Jahmes,Szoszanah,Amanda i reszta :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wielki zjazd rodzinny?:D

      Usuń
    2. Skoro juz zyje wiecznie to musi czasem zebrac cala rodzine w koncu jak sie kogos nie widzi 400 lat.. to by wypadalo sie spotkac :-)

      Usuń
    3. To taki zjazd musiałby długo trwać, każdy miałby sporo do opowiedzenia:P

      Usuń
  5. Szkoda go. Byłby ciekawym wampirem ;)
    Zaczynam się zastanawiać ilu jeszcze mężów przed nią...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja już wiem, ilu:p Ale nie powiem:x

      Usuń
    2. A w przybliżeniu?
      Czarny i czerwony <3
      Tylko nie wiem, czy oczy się nie będą męczyć przy takiej kolorystyce tekstu, ale to się okaże przy kolejnej części.

      Usuń
    3. Zgaduj:P
      Próbowałam czarny to była masakra tak kuło:p Więc zostałam przy tym jasnym;)

      Usuń
    4. A powiesz czy jestem blisko? ;p
      Wiem, powtarzam się, ale czerń i czerwień razem kocham :)
      W komentarzach jest ok, ale komentarze są krótkie ;) Przy okazji, jesli mogę coś poradzić: patrząc na grafikę wydaje mi się, że jest zapisana w jpg (jest?). Może warto spróbować png. Z reguły jest trochę lepsza jakość, a blogspot też ten format łyka... to znaczy za moich czasów łykał :)

      Usuń
    5. Może powiem:p
      Z grafiką to skomplikowana sprawa, bo żeby wstawić, trzeba było zmienić format w htmlu tam przy szablonie, zapisywać jakieś kwadraciki, potem wysyłać nagłówek i tło na neta i stamtąd ściągać, inaczej nie wychodziło, bo szablon był jeszcze na onet. Bez pomocy osoby obczajonej tak ładnie by nie wyglądało:p

      Usuń
    6. To może spróbuję ;p
      O w mordę... Znaczy na blogspocie zawsze było gorzej niż na onecie z szablonami, ale żeby nie dało się tak po prostu wstawić?

      Usuń
    7. Próbuj;)
      Z takim robionym zwyczajnie jak na onet niestety są problemy:/

      Usuń
    8. 3
      Skoro tak mówisz. Ja nawet w bezpośrednie kopie onetu nie brnęłam, tylko próbowałam grzebać w html i sobie jakiś znośny "oprogramować" ;) Efekty były jakie były XD I wściekłości było ile było XD
      Wydaje mi się, że był opis gdzieś jak takie onetowskie krok po kroku wstawiać... Anyway, png możecie z Iarą przemyśleć przy kolejnych szablonach - praktycznie nic się we wstawianiu nie zmieni, ale mniej ziarniste obrazki będą :)

      Usuń
    9. Ty na zawodowego strzelca idź kobieto:p
      Wstawiałam z tym opisem krok po kroku, ale kolory się różniły, dlatego musiałam pogrzebać w html.

      Usuń
    10. Wtedy byłabym groźna ;) Znaczy "idź" bo masz talent, czy "idź" bo musisz się jeszcze sporo nauczyć? ;)
      Oh.

      Usuń
    11. Zgadnij:p
      Oh to za mało:p ale efekt jest i zawsze czegoś się nauczyłam;)

      Usuń
    12. Znowu? ;) Numer jeden ;p
      Czyli jakieś plusy mimo wszystko były :)

      Usuń
    13. Za dobrze Ci idzie:p
      Ano były, a najważniejsze, to ładny szablon:D

      Usuń
    14. Zaraz pęknę z dumy i będzie spokój :D
      Chyba najładniejszy z dotychczasowych :) Ale nie zaprzeczysz, że obiektywnie byłby tak samo ładny, gdyby nie było problemów ze wstawieniem... chociaż subiektywnie pewnie nie ;)

      Usuń
    15. Nie pękaj, bo wtedy nie dowiesz się, kim jest ostatni mąż Amandy:P
      Myślę, że jakby był tak samo ładny bez problemów ze wstawieniem, to byłoby zdecydowanie najlepiej:p

      Usuń
  6. Cześć,
    cudowny rozdział. Szkoda mi Robina, lubię go. Mam nadzieję, że Amanda jeszcze kiedyś wróci na wyspę piratów ;)
    No i zaskoczyło mnie, że Amanda wróciła do Londynu. Wyobrażam sobie, co musiała czuć widząc pogorzelisko rezydencji. Mam nadzieję, że wampiry tam żyjące nie spłonęły, tylko zdążyły uciec. Oraz, że spotka swoich bliskich całych i zdrowych.
    Jeszcze się zastanawiam, co z Andym, czy nadal jest władcą???
    Mam nadzieję, że kiedyś poznam odpowiedzi na te pytania.
    ozdrawiam i weny życzę

    OdpowiedzUsuń
  7. No cóż - wow! :)
    Szablon na początku troszkę mnie zszokował, ale stwierdzam, że pasuje. Taka elegancja.
    Żal mi Robina. Jakby nie było, to była ciekawa postać. Ale z drugiej strony cieszę się, że umarł w sumie spokojnie i że był tam Patrick, by powstrzymać Amandę.
    400 lat... O kurczę, sporo. Mam nadzieję, że Amanda odnajdzie rodzinę. Swoją drogą, naprawdę fajnym pomysłem jest ten zjazd rodzinny ;P

    OdpowiedzUsuń
  8. Bałam się tego momentu, znowu trzeba się żegnać z postacią, którą bardzo polubiłam... Dobre jest jedynie to, że odejście Sheherezego zniosłam lepiej niż Erika,jednak mimo to jest mi smutno. Shehereze był bardzo ciekawą i barwną postacią. Będzie mi jej brakować.
    Jestem ciekawa gdzie też podziała się Amelia wraz z rodziną, choć przypuszczałam, że Amanda nie znajdzie ich tam, gdzie wcześniej mieszkali. Przecież ludzie zaczęli by coś podejrzewać (co też oni tak długo żyją? ;D) Wampir musi się przenosić z miejsca na miejsce - to zrozumiałe. Mam nadzieję, że nasza bohaterka ich odnajdzie.
    Na moje Amanda będzie miała kłopoty wynikające ze swojej gorącokrwistości. Kiedy ona ich nie miała?? ;D Tylko czy tym razem uda się jej wyplątać z nich samemu??
    Pozdrawiam ;)

    Ps: świetny szablon. Jak zawsze Iara pokazała swój niezwykły talent ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Długo żyją i się nie starzeją, na pewno nikt by się nie zdziwił:p ale gdzieś musiała zacząć szukać;)
      Otóż właśnie, teraz jest sama. Lipa, nie?:p

      Usuń
    2. Nie no, co Ty, ja tam bym się nie zdziwiła, gdyby moja sąsiadka się wcale nie starzała i to od pokoleń ;p
      A żebyś wiedziała, że lipa. Dobierz jej kogoś do towarzystwa ;) Żeby przynajmniej miła z kim porozmawiać. Sugerowałabym jakiegoś przystojnego wampira ;D

      Usuń
    3. Ale co by jej kto zrobił we współczesnym świecie, pozwał do sądu za brak starzenia? Oskarżył o wampiryzm?:D
      Hehehe;>

      Usuń
    4. Wydaje mi się, że niektórzy próbowaliby ją jakoś przekonać, aby ich przemieniła, bo także chcieliby być wiecznie młodzi ;) Zazdrość by ich zżerała od środka, mówię Ci.

      Usuń
    5. A jakby powiedziała, że nie umie, bo nie każdy może?:p Skąd by wiedzieli, czy nie mówi prawdy?:p

      Usuń
    6. A no fakt ;) Na tonie wpadłam ;D

      Usuń
    7. Myślę, że albo wojsko by ją zgarnęło robiąc na niej badania, albo zostałaby słynną celebrytką:P

      Usuń
  9. Ech.. szkoda Robina, bałam się tego momentu odkąd się zestarzał, ale dobrze, że przynajmniej został należycie pochowany.
    W końcu Anglia!
    Nie dziwi mnie, że Amanda nie zastała rodziny w tamtych miejscach, w końcu oni też musieli się kiedyś przenieść.
    To musiało być straszne patrzeć na swój spalony dom..
    Następny rozdział zapowiada się ciekawie..
    A przy okazji, świetny szablon :).
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na pewno nie było to przyjemne uczucie, wrócić do domu a tam zgliszcza:p

      Usuń
  10. Witaj;)
    Znowu z małym opóźnieniem, ale udało mi sie znaleźć chwilkę, żeby przeczytać. No to do rzeczy.
    Tak właśnie się zastanawiałam, kiedy nadejdzie dzień śmierci Robina. W końcu nie był najmłodszy, do tego intensywny tryb życia... I tak myślałam, że w tym wieku nie będzie już chciał zostać wampirem. Biedna Amanda... Sporo już tych mężów straciła. Sporo miłości pożegnała. Buu, tak sie jakoś smutno i refleksyjnie zrobiło...
    No i w sumie się nie dziwię, że powróciła do Anglii, w końcu tam sie na początku historii z Robinem wybierała. Ciekawi mnie, gdzie się podziała jej rodzina... Zapowiada sie ciekawa kontynuacja. A, i te informacje historyczne wplecione w tekst - cudo! Dobrze, że dbasz też o świat przedstawiony, nie tylko o główny wątek.
    Śliczny ten nowy szablon. Jakoś czerwień bardziej mi do wampirów pasuje.
    Pozdrawiam serdecznie [taniec-ze-smiercia]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiedziałam, że zauważysz to tło historyczne, Ty lubisz takie szczegóły;p

      Usuń
  11. Biedna Amanda, pochowała kolejnego męża. Eh, tyle już ich było, a każdy był inny, jedyny w swoim rodzaju. Najbardziej lubiłam chyba Robina i Inyana. Nareszcie doczekałam się Anglii, ciekawa jestem, gdzie wywiało Amelię i resztę jej rodzinki. Mam nadzieję, że szybko ich znajdzie. ;P

    OdpowiedzUsuń