- To musiało być dla was bardzo trudne – stwierdziła Karolina, kończąc szykować śniadanie.
- Popełniłam błąd i miałam zamiar się do niego przyznać – odparłam. - Wszystko, co robimy, wpływa na nasze życie. To co zrobiłam, wpłynęło nie tylko na moje małżeństwo, ale i na przyszłość.
- Czyli jednak... spotkałaś ponownie Maurycego? - zgadywała dziewczyna.
- Zanim to nastąpiło, w moim życiu wydarzyło się mnóstwo rzeczy. Zacznijmy od tego, na czym skończyłam: od wyznania prawdy Shehereze'owi.
- Zaczęło się wtedy, gdy po twoim wyjeździe Maurycy uznał, że może mnie uwieść. Próbowałam mu uświadomić, że kocham ciebie, a kiedy mnie pocałował, dostał w twarz. Po jakimś czasie się uspokoił i uznałam, że odpuścił. Kiedy przybył gołąb z twoją wiadomością, był przy tym. Podmienił kartki. - Odwróciłam się, sięgnęłam do szuflady i podałam mu fałszywą wiadomość. Przebiegł po niej wzrokiem. - Byłam wstrząśnięta i zaczęłam płakać, a on mnie pocieszał... wiem, że to mnie nie tłumaczy, powinnam to przerwać, ale myśl, że umarłeś, była bolesna, chciałam zapomnieć o bólu... - Opuściłam głowę. - Przepraszam, że w porę się nie opamiętałam, bardzo żałuje tego, co zrobiłam i jestem gotowa ponieść konsekwencje. - Podniosłam wzrok. - Zrobię wszystko, żebyś mi wybaczył.
- Chyba nie do końca rozumiem. - Odsunął się powoli, odkładając kartkę i marszcząc brwi. - Ten rudy przybłęda okłamał cię, że nie żyję, a potem uwiódł?
- To również moja wina, powinnam to przerwać...
- Owszem. - Wstał powoli, patrząc na mnie. Próbowałam pochwycić jego wzrok, ale mi się nie udało. - Ale najpierw zajmę się nim. Nie dożyje świtu. - Zabrał broń i wyszedł.
Zostałam sama, pełna wyrzutów sumienia, wiedząc, że gdy mój mąż wróci, będzie jeszcze bardziej wściekły, gdyż nie uda mu się znaleźć Maurycego. Znienawidzi mnie? Możliwe. Każe mi zamieszkać osobno? Może. Ukryłam twarz w dłoniach i rozpłakałam się.
Byłam głupia. Jak mogłam dopuścić do takiej sytuacji?! Doszłam do wniosku, że strasznie się w tym wszystkim pogubiłam. Erik zawsze mówił, że przemienić możemy tylko osobę, do której czujemy ten właściwy, specyficzny zapach. Będąc wampirem, ciężko jest pić krew zwierząt, wymaga to silnej woli; wybierając ludzką krew, odrzucamy wiarę i żyjemy kosztem ludzi. A więź opiekunki i podopiecznego przerwałaby naszą małżeńską więź. Tylko że teraz nie miało to już znaczenia; ja sama ją przerwałam przez to, co zrobiłam.
Powlokłam się do trumny, gdyż zbliżał się świt i położyłam w niej, zapadając w letarg z ponurymi myślami.
Następnego dnia przebudziłam się po południu, wyszłam z trumny i usiadłam w fotelu. Siedziałam tak, wpatrując się przed siebie. Powinnam zejść do gospody, ale nie miałam odwagi. Wiedziałam, że pojawią się pytania o Maurycego. Na pewno już zauważyli, że zniknęła jedna łódź i jego rzeczy. Może nawet wyruszyli w pościg? To akurat wątpliwe, by go złapali, miał zbyt wiele czasu przewagi, a statek znajdował się po drugiej stronie wyspy. Zresztą jakie to miało znaczenie? Nie było go już tutaj i nie mógł zagrozić Robinowi. Nieważne, co potem się z nim stanie. Uznałam temat Maurycego za zamknięty. Teraz zostało tylko ponieść konsekwencje i odzyskać męża.
Drgnęłam, słysząc pukanie do drzwi, ale rozpoznałam zapach Samanthy.
- Proszę.
Kobieta weszła i popatrzyła na mnie przez chwilę.
- Czy ktoś mi może wyjaśnić, co się tu dzieje? Robin chodzi wściekły i nie chce z nikim rozmawiać, ty siedzisz tutaj sama, mimo że już nie śpisz... co się stało?
Spojrzałam na nią i poczułam, jak do oczu napływają mi łzy. Otarłam je pospiesznie, choć podejrzewałam, że na twarzy i tak zostały mi krwawe smugi.
- Amando. - Usiadła obok mnie i objęła mnie ramieniem. - Pokłóciliście się?
Westchnęłam i opowiedziałam jej wszystko, a ona słuchała uważnie, nic nie mówiąc. Kiedy skończyłam, pokręciła głową.
- Narozlewałaś sporo rumu, moja droga. Robin jest naprawdę wściekły. Mówiłaś mu, że pomogłaś uciec Maurycemu?
- Nie uciec, on chciał zostać i z nim walczyć! Nie mogłam pozwolić, żeby coś się stało mojemu mężowi. - Popatrzyłam na nią stanowczo.
- Uważasz, że rudzielec pokonałby pirata? - Uniosła brwi.
- Miał jakiś plan. Nie sądzę, by planował uczciwą walkę i pewnie odbyłaby się w dzień. Nie mogłam ryzykować.
Pokiwała głową w zamyśleniu.
- Nie mów mu tego. Robin nie podzieli raczej twojego zdania, uzna, że zwątpiłaś w jego umiejętności. Maurycy równie dobrze mógł uciec bez niczyjej pomocy.
- Najważniejsze, że go nie ma i nikt nie będzie nikogo zabijał – stwierdziłam i zerknęłam na przyjaciółkę. - Samantho, co mam zrobić, żeby on mi wybaczył?
- Będzie ciężko. - Westchnęła. - Będziesz musiała się postarać. Wiem, że żałujesz tego, co się stało, ale to nie wystarczy. Przede wszystkim nie powinnaś go unikać.
- Tak, wiem. - Otarłam twarz rękawem. - Przebiorę się i zaraz przyjdę.
Skinęła głową i wyszła. Wstałam i stanęłam przed lustrem. Odbijało się w nim wszystko w wyjątkiem mnie. Przesunęłam po nim palcami, zostawiając czerwone ślady. Tak naprawdę nie chciałam być wampirem, ale czy żałowałam? Cofnęłam się myślami do momentu śmierci mojej rodziny. Gdyby tego dnia nic się nie stało, byłabym już dawno martwa. Przeżyłabym pewnie z pół wieku – to i tak wiele, jak na tamtejsze czasy – wyszłabym za mąż za jakiegoś księcia, miała dzieci i wnuki, a potem bym po prostu umarła. Nigdy nie poznałabym Edmunda, Juana, Amelii, Martina, Szoszannah, Jahmesa, Ianiry, Inyana, Shehereze'a, Samanthy... ani nie byłabym podopieczną Erika.
Dotknęłam krzyżyka na mojej szyi. Tyle razy uratował mnie przed popełnieniem błędu. Tym razem jednak milczał. Właściwie było to całkiem logiczne; otrzymałam wolną wolę i mogłam robić, co zadecydowałam, z wyjątkiem zabijania ludzi, by przedłużyć swoje życie. W kwestiach moralnych niestety sama musiałam podejmować decyzje, choć czasem wolałabym, żeby ktoś zrobił to za mnie. Inaczej za wszystko, o czym zdecyduję, musiałam brać odpowiedzialność. Tak jak teraz. Byłam odpowiedzialna za to, co zrobiłam i miałam ponieść konsekwencje. Gdyby żył Erik, mógłby mi wskazać właściwą drogę, a bez niego... zostałam z tym całkiem sama.
Zamknęłam oczy, przypominając sobie jego twarz. Był najważniejszą osobą w moim życiu, nasza więź miała w sobie coś wyjątkowego. Otworzyłam oczy i zdjęłam sukienkę, założyłam inną. Uczesałam się i umyłam twarz w misce z wodą, stojącą na stoliku. Wytarłam ją starannie i wyszłam.
Poszłam do gospody. Shehereze i Patrick żywo o czymś dyskutowali. Na mój widok Robin odwrócił wzrok i nadal skupiał uwagę na bratanku. Podeszłam i zatrzymałam się przy nim.
- Możemy porozmawiać? - spytałam cicho.
- Później, jestem zajęty – mruknął Shehereze, zerkając przelotnie w moją stronę.
- Dobrze. - Podeszłam do lady i usiadłam przy niej. Rozejrzałam się dookoła. Odkąd piraci wrócili, w gospodzie zaczynało brakować wolnych miejsc. Skarb został już podzielony między mieszkańców; teraz tylko od nich zależało, czy sprzedadzą klejnoty, gdy zjawią się handlarze, czy też po prostu je zatrzymają. Tak czy inaczej, były to dni obfitości dla Île de la Possession.
Maurycy zniknął i nikt nie wiedział, co się z nim stało. Nikt oprócz mnie, Samanthy i Diany. Adrien chciał nawet rozpocząć poszukiwania, ale ukochana uświadomiła go, że to nic nie pomoże. Ponieważ zniknęła łódź, uznano, że wymknął się z wyspy i każdy miał inne teorie – niektóre bardzo bliskie prawdy – ale pozostały tylko na etapie przypuszczeń i plotek.
Robin nie kazał mi się wyprowadzić i nikt oprócz grupki wtajemniczonych nie miał pojęcia, co się wydarzyło. Przy innych zachowywał się normalnie, ale zwykle traktował mnie jak powietrze. Na każdą próbę rozmowy twierdził, że nie ma czasu i wychodził. Po tygodniu bezskutecznych starań z pomocą przyszła mi Samantha.
- Coś marnie ci idą te przeprosiny – stwierdziła, gdy zastała mnie siedzącą na podłodze w korytarzu. Podniosłam się i spojrzałam na nią bezradnie.
- Pomożesz mi?
- To co zrobiłaś, było złe, ale myślę, że tydzień przemyśleń ci wystarczy. Chodź. - Wzięła mnie za rękę i podreptała do swojego pokoju. Josha akurat nie było, więc miałyśmy pokój dla siebie.
Usiadła na kanapie i wskazała miejsce obok niej. Zajęłam je, patrząc na nią w zamyśleniu. Mocno poprzetykane siwizną włosy upięte miała w kok. Wyglądała jak kobieta z ogromnym doświadczeniem życiowym, lecz nie było to ciężkie doświadczenie.
- Słowo przepraszam to za mało, Amando. Choć myślałaś, że nie żyje, to jednak zdrada – a dokładniej, zdrada jego pamięci. To co mu powiesz, jak bardzo ci przykro i że żałujesz, to stanowczo za mało. Musisz się lepiej postarać.
- To co mam zrobić? - spytałam cicho. Mój wzrok padł na lustro powieszone naprzeciwko łóżka. Odbijała się w nim tylko Samantha. Nagle przyszedł mi do głowy pewien pomysł. - Wiem! Namaluję mu portret.
- Umiesz malować? - Kobieta zerknęła na mnie z ciekawością.
- Nie, ale Diana może mnie nauczyć. Skoro nie chce ze mną rozmawiać, inaczej przekażę to, co chcę mu powiedzieć.
Skinęła głową.
- To dobry pomysł. Coś jeszcze?
- Napiszę mu to, co czuję.
- Napisz. Najlepiej wiele razy. - Samantha uśmiechnęła się lekko. - Powinien być przekonany, że kochasz tylko jego.
Omówiłyśmy wszystko starannie z moją szwagierką, a po zmroku udałam się do Diany.
Strzyga oczywiście zgodziła się pomóc mi namalować portret Robina, choć zajęło mi to ponad dwie noce, a ona sama nieźle się natrudziła, by nauczyć mnie malować. Dopiero na dziesiątym płótnie zaakceptowała to, co mi wyszło.
- Lepiej go nie namalujesz – stwierdziła. - I radzę ci nie robić kariery jako artystka.
- Nie każdy musi mieć talent – mruknęłam, oglądając swoje ciężko wypracowane dzieło. Na obrazie widniał mój mąż w stroju pirata, z szablą uniesioną ku górze, a pod pachą trzymał skrzynię ze skarbem Czarnobrodego. Tło wyglądało na rozmazane, ale Diana uznała, że może tak zostać. Shehereze natomiast wyszedł mi całkiem nieźle – w końcu udało mi się nadać mu realne kształty. Nawet w oczach widać było błysk zwycięstwa.
Potem wzięłam się za pisanie. Zawarłam w tym liście wszystko, co czułam: jak bardzo żałuję, że chciałabym to naprawić i że go kocham. Te ostatnie słowa napisałam też na małych karteczkach.
Na końcu założyłam jasne spodnie, wysokie buty, białą koszulę, ciemną kamizelkę, a na głowie białą chustę, włosy rozpuściłam i odsunęłam do tyłu. Za ciemny pasek wetknęłam sztylet.
- Teraz wyglądasz jak prawdziwa piratka – stwierdziła Diana z uśmiechem. - Shehereze na pewno ci się nie oprze.
- To się okaże – westchnęłam. - Dziękuję ci za pomoc, Diano. - Uścisnęłam ją, wzięłam obraz i pobiegłam do miasteczka.
Weszłam prosto do pokoju Samanthy. Moja przyjaciółka poinformowała, że Robin jest w gospodzie, więc zaniosłam obraz, list i pochowałam karteczki w różnych miejscach w pokoju, po czym wróciłam do niej.
- Mój brat za chwilę powinien przyjść. Myślę, że tym razem uda ci się go przeprosić.
- Popełniłam błąd i miałam zamiar się do niego przyznać – odparłam. - Wszystko, co robimy, wpływa na nasze życie. To co zrobiłam, wpłynęło nie tylko na moje małżeństwo, ale i na przyszłość.
- Czyli jednak... spotkałaś ponownie Maurycego? - zgadywała dziewczyna.
- Zanim to nastąpiło, w moim życiu wydarzyło się mnóstwo rzeczy. Zacznijmy od tego, na czym skończyłam: od wyznania prawdy Shehereze'owi.
- Zaczęło się wtedy, gdy po twoim wyjeździe Maurycy uznał, że może mnie uwieść. Próbowałam mu uświadomić, że kocham ciebie, a kiedy mnie pocałował, dostał w twarz. Po jakimś czasie się uspokoił i uznałam, że odpuścił. Kiedy przybył gołąb z twoją wiadomością, był przy tym. Podmienił kartki. - Odwróciłam się, sięgnęłam do szuflady i podałam mu fałszywą wiadomość. Przebiegł po niej wzrokiem. - Byłam wstrząśnięta i zaczęłam płakać, a on mnie pocieszał... wiem, że to mnie nie tłumaczy, powinnam to przerwać, ale myśl, że umarłeś, była bolesna, chciałam zapomnieć o bólu... - Opuściłam głowę. - Przepraszam, że w porę się nie opamiętałam, bardzo żałuje tego, co zrobiłam i jestem gotowa ponieść konsekwencje. - Podniosłam wzrok. - Zrobię wszystko, żebyś mi wybaczył.
- Chyba nie do końca rozumiem. - Odsunął się powoli, odkładając kartkę i marszcząc brwi. - Ten rudy przybłęda okłamał cię, że nie żyję, a potem uwiódł?
- To również moja wina, powinnam to przerwać...
- Owszem. - Wstał powoli, patrząc na mnie. Próbowałam pochwycić jego wzrok, ale mi się nie udało. - Ale najpierw zajmę się nim. Nie dożyje świtu. - Zabrał broń i wyszedł.
Zostałam sama, pełna wyrzutów sumienia, wiedząc, że gdy mój mąż wróci, będzie jeszcze bardziej wściekły, gdyż nie uda mu się znaleźć Maurycego. Znienawidzi mnie? Możliwe. Każe mi zamieszkać osobno? Może. Ukryłam twarz w dłoniach i rozpłakałam się.
Byłam głupia. Jak mogłam dopuścić do takiej sytuacji?! Doszłam do wniosku, że strasznie się w tym wszystkim pogubiłam. Erik zawsze mówił, że przemienić możemy tylko osobę, do której czujemy ten właściwy, specyficzny zapach. Będąc wampirem, ciężko jest pić krew zwierząt, wymaga to silnej woli; wybierając ludzką krew, odrzucamy wiarę i żyjemy kosztem ludzi. A więź opiekunki i podopiecznego przerwałaby naszą małżeńską więź. Tylko że teraz nie miało to już znaczenia; ja sama ją przerwałam przez to, co zrobiłam.
Powlokłam się do trumny, gdyż zbliżał się świt i położyłam w niej, zapadając w letarg z ponurymi myślami.
Następnego dnia przebudziłam się po południu, wyszłam z trumny i usiadłam w fotelu. Siedziałam tak, wpatrując się przed siebie. Powinnam zejść do gospody, ale nie miałam odwagi. Wiedziałam, że pojawią się pytania o Maurycego. Na pewno już zauważyli, że zniknęła jedna łódź i jego rzeczy. Może nawet wyruszyli w pościg? To akurat wątpliwe, by go złapali, miał zbyt wiele czasu przewagi, a statek znajdował się po drugiej stronie wyspy. Zresztą jakie to miało znaczenie? Nie było go już tutaj i nie mógł zagrozić Robinowi. Nieważne, co potem się z nim stanie. Uznałam temat Maurycego za zamknięty. Teraz zostało tylko ponieść konsekwencje i odzyskać męża.
Drgnęłam, słysząc pukanie do drzwi, ale rozpoznałam zapach Samanthy.
- Proszę.
Kobieta weszła i popatrzyła na mnie przez chwilę.
- Czy ktoś mi może wyjaśnić, co się tu dzieje? Robin chodzi wściekły i nie chce z nikim rozmawiać, ty siedzisz tutaj sama, mimo że już nie śpisz... co się stało?
Spojrzałam na nią i poczułam, jak do oczu napływają mi łzy. Otarłam je pospiesznie, choć podejrzewałam, że na twarzy i tak zostały mi krwawe smugi.
- Amando. - Usiadła obok mnie i objęła mnie ramieniem. - Pokłóciliście się?
Westchnęłam i opowiedziałam jej wszystko, a ona słuchała uważnie, nic nie mówiąc. Kiedy skończyłam, pokręciła głową.
- Narozlewałaś sporo rumu, moja droga. Robin jest naprawdę wściekły. Mówiłaś mu, że pomogłaś uciec Maurycemu?
- Nie uciec, on chciał zostać i z nim walczyć! Nie mogłam pozwolić, żeby coś się stało mojemu mężowi. - Popatrzyłam na nią stanowczo.
- Uważasz, że rudzielec pokonałby pirata? - Uniosła brwi.
- Miał jakiś plan. Nie sądzę, by planował uczciwą walkę i pewnie odbyłaby się w dzień. Nie mogłam ryzykować.
Pokiwała głową w zamyśleniu.
- Nie mów mu tego. Robin nie podzieli raczej twojego zdania, uzna, że zwątpiłaś w jego umiejętności. Maurycy równie dobrze mógł uciec bez niczyjej pomocy.
- Najważniejsze, że go nie ma i nikt nie będzie nikogo zabijał – stwierdziłam i zerknęłam na przyjaciółkę. - Samantho, co mam zrobić, żeby on mi wybaczył?
- Będzie ciężko. - Westchnęła. - Będziesz musiała się postarać. Wiem, że żałujesz tego, co się stało, ale to nie wystarczy. Przede wszystkim nie powinnaś go unikać.
- Tak, wiem. - Otarłam twarz rękawem. - Przebiorę się i zaraz przyjdę.
Skinęła głową i wyszła. Wstałam i stanęłam przed lustrem. Odbijało się w nim wszystko w wyjątkiem mnie. Przesunęłam po nim palcami, zostawiając czerwone ślady. Tak naprawdę nie chciałam być wampirem, ale czy żałowałam? Cofnęłam się myślami do momentu śmierci mojej rodziny. Gdyby tego dnia nic się nie stało, byłabym już dawno martwa. Przeżyłabym pewnie z pół wieku – to i tak wiele, jak na tamtejsze czasy – wyszłabym za mąż za jakiegoś księcia, miała dzieci i wnuki, a potem bym po prostu umarła. Nigdy nie poznałabym Edmunda, Juana, Amelii, Martina, Szoszannah, Jahmesa, Ianiry, Inyana, Shehereze'a, Samanthy... ani nie byłabym podopieczną Erika.
Dotknęłam krzyżyka na mojej szyi. Tyle razy uratował mnie przed popełnieniem błędu. Tym razem jednak milczał. Właściwie było to całkiem logiczne; otrzymałam wolną wolę i mogłam robić, co zadecydowałam, z wyjątkiem zabijania ludzi, by przedłużyć swoje życie. W kwestiach moralnych niestety sama musiałam podejmować decyzje, choć czasem wolałabym, żeby ktoś zrobił to za mnie. Inaczej za wszystko, o czym zdecyduję, musiałam brać odpowiedzialność. Tak jak teraz. Byłam odpowiedzialna za to, co zrobiłam i miałam ponieść konsekwencje. Gdyby żył Erik, mógłby mi wskazać właściwą drogę, a bez niego... zostałam z tym całkiem sama.
Zamknęłam oczy, przypominając sobie jego twarz. Był najważniejszą osobą w moim życiu, nasza więź miała w sobie coś wyjątkowego. Otworzyłam oczy i zdjęłam sukienkę, założyłam inną. Uczesałam się i umyłam twarz w misce z wodą, stojącą na stoliku. Wytarłam ją starannie i wyszłam.
Poszłam do gospody. Shehereze i Patrick żywo o czymś dyskutowali. Na mój widok Robin odwrócił wzrok i nadal skupiał uwagę na bratanku. Podeszłam i zatrzymałam się przy nim.
- Możemy porozmawiać? - spytałam cicho.
- Później, jestem zajęty – mruknął Shehereze, zerkając przelotnie w moją stronę.
- Dobrze. - Podeszłam do lady i usiadłam przy niej. Rozejrzałam się dookoła. Odkąd piraci wrócili, w gospodzie zaczynało brakować wolnych miejsc. Skarb został już podzielony między mieszkańców; teraz tylko od nich zależało, czy sprzedadzą klejnoty, gdy zjawią się handlarze, czy też po prostu je zatrzymają. Tak czy inaczej, były to dni obfitości dla Île de la Possession.
Maurycy zniknął i nikt nie wiedział, co się z nim stało. Nikt oprócz mnie, Samanthy i Diany. Adrien chciał nawet rozpocząć poszukiwania, ale ukochana uświadomiła go, że to nic nie pomoże. Ponieważ zniknęła łódź, uznano, że wymknął się z wyspy i każdy miał inne teorie – niektóre bardzo bliskie prawdy – ale pozostały tylko na etapie przypuszczeń i plotek.
Robin nie kazał mi się wyprowadzić i nikt oprócz grupki wtajemniczonych nie miał pojęcia, co się wydarzyło. Przy innych zachowywał się normalnie, ale zwykle traktował mnie jak powietrze. Na każdą próbę rozmowy twierdził, że nie ma czasu i wychodził. Po tygodniu bezskutecznych starań z pomocą przyszła mi Samantha.
- Coś marnie ci idą te przeprosiny – stwierdziła, gdy zastała mnie siedzącą na podłodze w korytarzu. Podniosłam się i spojrzałam na nią bezradnie.
- Pomożesz mi?
- To co zrobiłaś, było złe, ale myślę, że tydzień przemyśleń ci wystarczy. Chodź. - Wzięła mnie za rękę i podreptała do swojego pokoju. Josha akurat nie było, więc miałyśmy pokój dla siebie.
Usiadła na kanapie i wskazała miejsce obok niej. Zajęłam je, patrząc na nią w zamyśleniu. Mocno poprzetykane siwizną włosy upięte miała w kok. Wyglądała jak kobieta z ogromnym doświadczeniem życiowym, lecz nie było to ciężkie doświadczenie.
- Słowo przepraszam to za mało, Amando. Choć myślałaś, że nie żyje, to jednak zdrada – a dokładniej, zdrada jego pamięci. To co mu powiesz, jak bardzo ci przykro i że żałujesz, to stanowczo za mało. Musisz się lepiej postarać.
- To co mam zrobić? - spytałam cicho. Mój wzrok padł na lustro powieszone naprzeciwko łóżka. Odbijała się w nim tylko Samantha. Nagle przyszedł mi do głowy pewien pomysł. - Wiem! Namaluję mu portret.
- Umiesz malować? - Kobieta zerknęła na mnie z ciekawością.
- Nie, ale Diana może mnie nauczyć. Skoro nie chce ze mną rozmawiać, inaczej przekażę to, co chcę mu powiedzieć.
Skinęła głową.
- To dobry pomysł. Coś jeszcze?
- Napiszę mu to, co czuję.
- Napisz. Najlepiej wiele razy. - Samantha uśmiechnęła się lekko. - Powinien być przekonany, że kochasz tylko jego.
Omówiłyśmy wszystko starannie z moją szwagierką, a po zmroku udałam się do Diany.
Strzyga oczywiście zgodziła się pomóc mi namalować portret Robina, choć zajęło mi to ponad dwie noce, a ona sama nieźle się natrudziła, by nauczyć mnie malować. Dopiero na dziesiątym płótnie zaakceptowała to, co mi wyszło.
- Lepiej go nie namalujesz – stwierdziła. - I radzę ci nie robić kariery jako artystka.
- Nie każdy musi mieć talent – mruknęłam, oglądając swoje ciężko wypracowane dzieło. Na obrazie widniał mój mąż w stroju pirata, z szablą uniesioną ku górze, a pod pachą trzymał skrzynię ze skarbem Czarnobrodego. Tło wyglądało na rozmazane, ale Diana uznała, że może tak zostać. Shehereze natomiast wyszedł mi całkiem nieźle – w końcu udało mi się nadać mu realne kształty. Nawet w oczach widać było błysk zwycięstwa.
Potem wzięłam się za pisanie. Zawarłam w tym liście wszystko, co czułam: jak bardzo żałuję, że chciałabym to naprawić i że go kocham. Te ostatnie słowa napisałam też na małych karteczkach.
Na końcu założyłam jasne spodnie, wysokie buty, białą koszulę, ciemną kamizelkę, a na głowie białą chustę, włosy rozpuściłam i odsunęłam do tyłu. Za ciemny pasek wetknęłam sztylet.
- Teraz wyglądasz jak prawdziwa piratka – stwierdziła Diana z uśmiechem. - Shehereze na pewno ci się nie oprze.
- To się okaże – westchnęłam. - Dziękuję ci za pomoc, Diano. - Uścisnęłam ją, wzięłam obraz i pobiegłam do miasteczka.
Weszłam prosto do pokoju Samanthy. Moja przyjaciółka poinformowała, że Robin jest w gospodzie, więc zaniosłam obraz, list i pochowałam karteczki w różnych miejscach w pokoju, po czym wróciłam do niej.
- Mój brat za chwilę powinien przyjść. Myślę, że tym razem uda ci się go przeprosić.
Stanęłam przy drzwiach i czekałam. W końcu wrócił i wszedł do pokoju. Przez chwilę nasłuchiwałam, w końcu zapukałam i otworzyłam drzwi.
Robin stał z kilkoma karteczkami w rękach, list leżał na biurku, najwyraźniej już przeczytany. Spojrzał na mnie, ale kiedy pochwyciłam jego wzrok, zmarszczył brwi.
- Czy ty właśnie próbujesz wejść mi do głowy bez pytania?
- Przepraszam... chciałam tylko się dowiedzieć, czy mi wybaczysz...
Spojrzał na obraz.
- Ty to namalowałaś?
- Tak, pod kierunkiem Diany. Nie jestem wybitną malarką, więc nie wyszło żadne arcydzieło, ale chciałam dać ci coś od siebie...
Spojrzał na karteczki.
- Sporo tego wypisałaś. I to chyba nie wszystko. - Rozejrzał się i sięgnął za wazon, wyjmując kolejne karteczki. - A więc piszesz, że mnie kochasz. - Spojrzał na mnie.
- Oczywiście, że cię kocham – odparłam, nie spuszczając z niego wzroku.
- Nie sądzę. Na wieść o mojej śmierci błyskawicznie się pocieszyłaś. A twój kochanek równie szybko się rozmył, gdy przestałaś być wdową.
- Maurycy nie jest żadnym moim kochankiem, to co zaszło było błędem, którego żałuję. Nigdy nie przestałam cię kochać i zrobię wszystko...
- Wszystko? - przerwał mi, unosząc lekko brwi.
- Tak. Mogę nawet... zmienić cię w wampira, jeśli jeszcze tego chcesz – powiedziałam. Wiedziałam, że to nie jest dobry pomysł, ale jeśli tak bardzo tego pragnął... wiecznego życia, siły, szybkości... to w tamtym momencie byłam gotowa mu to dać.
- Zrobiłabyś to? - Upuścił karteczki i podszedł bliżej.
- Przynajmniej nigdy bym cię nie straciła... fizycznie. A emocjonalnie... - Spojrzałam na niego, przygryzając wargę. - Czy... czy ty wciąż jeszcze mnie kochasz, Robinie? Mimo tego, co zrobiłam?
Patrzył na mnie przez chwilę, prosto w moje oczy. Nie wchodziłam mu do głowy. Czekałam na jego odpowiedź.
- Tak – odparł w końcu. - Choć po tym, co zrobiłaś, pewnie nie powinienem. A co do przemiany w wampira... - Uśmiechnął się powoli. - Powiedzmy, że się zastanowię.
Widząc jego uśmiech, który tak dobrze znałam, podeszłam i przytuliłam się powoli. Stał przez chwilę bez ruchu, w końcu objął mnie delikatnie, a ja wtuliłam się mocniej w jego ramiona.
- To znaczy, że mi wybaczysz? - szepnęłam.
- Możliwe – odpowiedział krótko, a ja uśmiechnęłam się z ogromnym poczuciem ulgi.
Robin stał z kilkoma karteczkami w rękach, list leżał na biurku, najwyraźniej już przeczytany. Spojrzał na mnie, ale kiedy pochwyciłam jego wzrok, zmarszczył brwi.
- Czy ty właśnie próbujesz wejść mi do głowy bez pytania?
- Przepraszam... chciałam tylko się dowiedzieć, czy mi wybaczysz...
Spojrzał na obraz.
- Ty to namalowałaś?
- Tak, pod kierunkiem Diany. Nie jestem wybitną malarką, więc nie wyszło żadne arcydzieło, ale chciałam dać ci coś od siebie...
Spojrzał na karteczki.
- Sporo tego wypisałaś. I to chyba nie wszystko. - Rozejrzał się i sięgnął za wazon, wyjmując kolejne karteczki. - A więc piszesz, że mnie kochasz. - Spojrzał na mnie.
- Oczywiście, że cię kocham – odparłam, nie spuszczając z niego wzroku.
- Nie sądzę. Na wieść o mojej śmierci błyskawicznie się pocieszyłaś. A twój kochanek równie szybko się rozmył, gdy przestałaś być wdową.
- Maurycy nie jest żadnym moim kochankiem, to co zaszło było błędem, którego żałuję. Nigdy nie przestałam cię kochać i zrobię wszystko...
- Wszystko? - przerwał mi, unosząc lekko brwi.
- Tak. Mogę nawet... zmienić cię w wampira, jeśli jeszcze tego chcesz – powiedziałam. Wiedziałam, że to nie jest dobry pomysł, ale jeśli tak bardzo tego pragnął... wiecznego życia, siły, szybkości... to w tamtym momencie byłam gotowa mu to dać.
- Zrobiłabyś to? - Upuścił karteczki i podszedł bliżej.
- Przynajmniej nigdy bym cię nie straciła... fizycznie. A emocjonalnie... - Spojrzałam na niego, przygryzając wargę. - Czy... czy ty wciąż jeszcze mnie kochasz, Robinie? Mimo tego, co zrobiłam?
Patrzył na mnie przez chwilę, prosto w moje oczy. Nie wchodziłam mu do głowy. Czekałam na jego odpowiedź.
- Tak – odparł w końcu. - Choć po tym, co zrobiłaś, pewnie nie powinienem. A co do przemiany w wampira... - Uśmiechnął się powoli. - Powiedzmy, że się zastanowię.
Widząc jego uśmiech, który tak dobrze znałam, podeszłam i przytuliłam się powoli. Stał przez chwilę bez ruchu, w końcu objął mnie delikatnie, a ja wtuliłam się mocniej w jego ramiona.
- To znaczy, że mi wybaczysz? - szepnęłam.
- Możliwe – odpowiedział krótko, a ja uśmiechnęłam się z ogromnym poczuciem ulgi.
Czytając w połowie jak Robin unika Amandy już bałam się że do rozmowy nie dojdzie i będę czuć pewien niedosyt tego rozdziału, ale mimo moich przedwczesnych obaw doszło do rozmowy.Nie sądziłam że Amanda musiała się tak natrudzić aby Robin jej wybaczył. Może jeszcze nie do końca bo przecież Amanda go zdradziła ale trochę wybaczył. Bardzo interesujący tytuł następnego rozdziału.
OdpowiedzUsuńTrochę wybaczył?:p
UsuńSam Robin powiedział "Możliwe" więc wydaje mi się że trochę, choć już mi się wydaje że się mylę :) Jestem ciekawa co będzie z propozycją Amandy co do zmiany Robina w wampira. Amanda była temu przeciwna, a teraz sytuacja zmusiła ją do zaproponowania tego i teraz tej propozycji na pewno nie cofnie. Ciekawe czy Robin skorzysta z niej.
UsuńMożliwe, że wybaczy, ale wybacza się albo całkowicie, albo wcale:p Nie można trochę wybaczyć, bo to znaczy, że się jednak nie wybaczyło, podobnie, jak nie można być trochę w ciąży:P
UsuńŁadnie powiedziane :) Już trochę mi brakuję wędrówek i podroży Amandy. Jestem ciekawa co zapowiada tytuł następnego rozdziału. Może następny etap wędrówki....
UsuńBędą wędrówki, ale na razie Amanda planuje Anglię, co z tego wyjdzie - to się okaże;p
UsuńWitaj;)
OdpowiedzUsuńUdało mi się złapać chwilkę w natłoku zajęć, żeby przeczytać. No powiem Ci całkiem romantyczny ten rozdział. Robin się zdenerwował i całkiem słusznie. Przez chwilę myślałam, że sytuacja zostanie taka beznadziejna, ale Amanda naprawdę się postarała. Nawet zgodziła się go zmienić w wampira... No ciekawe, czy jej do końca wybaczy i się zdecyduje. Poza tym najwidoczniej Maurycy jeszcze się kiedyś pojawi;) Cieszy mnie to, bo to nadal postać zagadka dla mnie. Pozdrawiam [taniec-ze-smiercia]
Chyba niewiele osób będzie się cieszyć z powrotu Maurycego, ale mogę Cię zapewnić, że będzie to ciekawe spotkanie;p
UsuńAmanda malarką? Hihihi ;)
OdpowiedzUsuńNa potrzeby chwili coś tam maznęła, ale Diana w niej talentu nie zobaczyła:P
UsuńZ dwojga złego lepiej, żeby myślał, że Amanda wątpi w jego umiejętności, niż, że chroni przed nim kochanka. Przynajmniej tak mi się zdaje ;) Właściwie szybko przeleciałaś przez ten kryzys.
OdpowiedzUsuńMusi mieć naprawdę talent, jeśli 10 prób wystarczy, by stworzyła znośny obraz :)
I co do rozmowy spod poprzedniej notki - chyba już w ostatnim odcinku 2 sezonu wyszło, że Bae żyje, czy coś mi się poplątało?
Gdyby dowiedział się, że Amanda pomogła Maurycemu, to na pewno lepiej:p A co miałam siedzieć w kryzysie przez parę rozdziałów?:P
Usuń"Znośny" to pojęcie obiektywne, Diana nie była zadowolona:p A wampiry szybko się uczą;p
Tak, Bae żyje, ale Emma o tym przecież nie wie.
Ale wiesz, człowiek czeka tydzień, a tu już prawie po wszystkim ;p
UsuńDiana jest zatem jeszcze większym geniuszem. I do tego chyba zazdrosnym ;) Dlaczego jeszcze nie rządzą swiatem? ;p
No tak, skoro mowa o dowiedzeniu się, to faktycznie w nowym sezonie.
Amanda też tydzień go przepraszała, więc na jedno wyszło:P
UsuńO widzisz, na to nie wpadły, żeby rządzić, trzeba im szepnąć słówko, może rzucą się na władzę:P
Ciekawa jestem tego nowego sezonu - dawni wrogowie na jednym statku na ratunek chłopcu:p
Żaden z gorącokrwistych też nie wpadł? To karygodne niewykorzystywanie własnych talentów ;) O własnie, mój dotychczasowy ulubieniec, Cornelius, kiedyś się jeszcze pojawi?
UsuńJa się go boję - to jest taki klasyczny dream team - zawsze chce się go zobaczyć, ale efekt może być przerażający ;) Chociaż dotychczasowe współdziałanie dość zgrabnie im wyszło... ale to było w okolicy świeczki, a świeczka to mój ulubiony motyw z drugiego sezonu ;p
Może któryś wpadnie, w ostatniej części;)
UsuńPojawi się i to w bardzo ciekawy sposób, ale jeszcze nie w tej części:p
W okolicy świeczki?
A jaka będzie ostatnia?
UsuńDobrze :) Są szanse, że zdradzisz szczegóły?
Świeczki, którą Snow wypaliła nad sercem Cory. W ogóle tak jak drugi sezon uważam za gorszy od pierwszego, tak bardzo podobał mi się ten wątek i wątek chłopca, który zabłądził do miasteczka z ojcem (imion nie pamiętam) :)
Ostatnia skończy się we współczesności;)
UsuńNo nie wiem, a co byś chciała wiedzieć? Okoliczności spotkania?:p
O, mnie też się ten motyw podobał. Ogólnie nie lubię Śnieżki współczesnej, jest wkurzająca, tę z bajki nawet lubiłam - dla mnie zachowuje się jak dwie różne osoby. Nawet jak sobie przypomniała że jest Śnieżką to już nie przestała być wkurzająca:/ A Cora była fajna, jakby nie wycięła sobie serca, to byłoby happy end z Rumplem, oboje by podbijali świat baśni:P
A wątek chłopca był ciekawy, choć mnie nie poruszył jakoś szczególnie. Tylko myślałam, że jednak nie zabiła tego ojca, a tu same kości:p
A będzie coś po... zakończeniu opowieści Amandy? Czy kończy opowiadać i jednocześnie jest koniec całej historii?
UsuńChcieć, to bym chciała wszystko ;p Na przykład kiedy i co wtedy robił... ale pewnie będę musiała wybrać, więc przede wszystkim dlaczego okoliczności zasłużyły na miano "bardzo ciekawych" ;)
Snow jeszcze daje radę, za to Charming współczesny leży i nic nie wskazuje na to, że będzie mieć chociaż odrobinę więcej charakteru. Cory nie lubiłam, ale nawet nie o to chodzi - sam motyw ze świeczką i chęć zemsty Reginy były chyba najlepsze w całym sezonie. Wątek chłopca podobał mi się, bo fajnie pokazali przy okazji, że czegoś w idealnym świecie może brakować. I reakcja Reginy :) No i świetnie się maskował.
Będzie epilog:p
UsuńPonieważ spotkają się w niecodziennych okolicznościach i Amanda zrobi coś, czego by nie zrobiła, gdyby wiedziała, że to on:P Ale jeszcze może mi się zmienić koncepcja jak dojdą jakieś nowe fakty, wiesz jak to jest;)
A Regina jak jest dobra to traci charakter, o wiele bardziej pasuje na mścicielkę:P
Dobrze :)
UsuńNie mogę powiedzieć, że zaspokoiłaś moją ciekawość ;p Niecodziennych? ...Oj, tak, wiem. Właśnie to przerabiam (z tą samą bohaterką, żeby nudno nie było ;p )
Zdecydowanie TAK.
Jakbym Ci powiedziała, w jakich okolicznościach się spotkają, to byś od razu za dużo wiedziała, a to ma być zaskoczenie:p ale skoro nalegasz, to podpowiem, że Twój ulubieniec będzie wtedy leżał:D (bez skojarzeń^^)
UsuńA tak w ogóle to kiedy zaczyna się 3 sezon Once?
Ale na tym właśnie polega spoiler ;)
UsuńOh, ale z czym ma mi się to kojarzyć, przecież niektórym zdaża się czasami kłaść... tak, tak właśnie ;) Zdarza się przecież. No.
29 września jak twierdzi wiki. Pewnie swoim zwyczajem odczekam, żeby mieć tak ze trzy odcinki na dobry początek.
Szczególnie wampirom:P
UsuńTo ja się dorwę jak tylko będą napisy;P
Wampir też... człowiek ;)
UsuńOwszem, po śmierci, ale jednak:D
UsuńMam nadzieję, że "Możliwe" oznacza w tym przypadku"Zdecydowanie tak" :) A z Amandy faktycznie niezła malarka skoro w 2 noce nauczyła się malować i starczyło jej 10 prób żeby idealnie oddać swego męża na płótnie :) Jestem ciekawa co jeszcze wymyślisz w tej historii :) Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńAmanda szybko się uczy:p
UsuńSkoro już mówi, że możliwe... ;)
No proszę, jakie zdolne dziewczę, szybko uczy się malować. Ciekawy sposób na przeprosiny, obraz i mnóstwo karteczek z wyznaniem, chociaż to drugie mi się nie podoba.
OdpowiedzUsuńAch, pochopna obietnica z tą zamianą w wampira, mam nadzieję, że jednak do tego nie dojdzie. I za jakie grzechy Maurycy jeszcze się pojawi?
Czemu Ci się nie podobało?
UsuńMaurycego nie tak łatwo się pozbyć:p
Bo to takie... dziecinne, oklejać mnóstwem karteczek pokój.
UsuńNo, Maurycy jak wirus grypy.
Pozbywasz się, a i tak kiedyś wraca?:P
UsuńTaa, zawsze pojawi się jakaś nowa mutacja. Tu też pojawi się "nowy stary" Maurycy.
UsuńNormalnie spod klawiszy mi to wyjęłaś:P
UsuńMa się ten dar ;P
UsuńTylko nie domyśl się za dużo bo mi zabierzesz element zaskoczenia:P
UsuńJa jestem jedna, a czytelników wielu :)
UsuńAle jeśli czytają komentarze... ;p
Usuń... to się dowiedzą, że i ja więcej nie wiem ;P
UsuńNie wiesz, ale możesz się domyślać;p
UsuńYhm... Opcje są dwie - albo spotka go już o wiele starszego albo Maurycy znajdzie jakiegoś naiwniaka i stanie się wampirem. Pierwsza opcja jest fajniejsza...
UsuńAlbo jak zwykle nas czymś zaskoczysz ;P
Mnie najbardziej pasuje ta trzecia opcja:P
UsuńPo pierwsze bardzo dziękuję za dedykację :).
OdpowiedzUsuńEch.. wolałabym, żeby Maurycy nie wracał, już wystarczająco narobił szkód w życiu Amandy..
Cieszę się, że Robin jest skłonny wybaczyć Amandzie, z drugiej strony trochę martwi mnie to, że rozważa możliwość zostania wampirem.
No i podziwiam naszą bohaterkę.. Nauczyła się w dwie noce malować i to jeszcze całkiem nieźle.. Chciałabym tak :).
Uważasz, że nie powinien zostać wampirem?:p
UsuńMoim zdaniem nie powinien.. Lubię go i to bardzo, ale no jednak Robin jako wampir? To chyba nie jest dobry pomysł ;p.
UsuńAmanda też tak uważała... :p
UsuńNo i moim zdaniem miała całkowitą rację :).
UsuńAle w takiej sytuacji... :p
UsuńCześć,
OdpowiedzUsuńna początku chcę bardzo, bardzo, bardzo przeprosić, że tak dawno nie odzywałam się.
Nie miałam możliwości czytania Twojego superbloga... Tyle mnie ominęło... :(
Ale, ale, nadrobiłam już to, co przegapiłam i otwarcie przyznaję, że jestem pod wrażeniem. WOW!!! Na razie tylko tyle powiem. Bo jakbym chciała wszystko opisać co myślę to zajęłoby to za dużo miejsca. Obiecuję, że będę częściej tu zaglądać, bo nie chcę przegapić następnych rozdziałów.
Weny życzę i pozdrawiam
Nicki
Dzięki i witaj z powrotem, mam nadzieję, że kolejne rozdziały też Ci się będą podobać;p
Usuńteż mam taką nadzieję. :)
UsuńPostaram się nie zawieźć;)
UsuńCzyli jednak wybaczył, ale to dobrze. Maurycy wróci już pewnie jako wampir, niestety. Mam nadzieję, że za kilka rozdziałów Amanda wyruszy w dalszą podróż, bo chciałabym wiedzieć co słychać u Amelii. ;p
OdpowiedzUsuńZa kilka rozdziałów może się dowiesz, co u niej słychać:P
UsuńPoszło łatwo ;) Myślałam, że będzie musiała bardziej się postarać, aby jej wybaczył, ale jak widać, miłość zniesie wszystko ;D Jestem ciekawa czy go zmieni... To mogłoby być ciekawe doświadczenie dla ich obojga ;) Hm... ;D
OdpowiedzUsuńCo do tego, że Amanda ponownie spotka się z Maurycym, to wcale mnie nie ucieszyło... I martwi mnie to, że jeśli tak będzie, to oznacza, że będzie musiała opuścić wyspę, czyli i Robina, żywego czy też martwego. A ja go lubię... ;( Oby to było jak najpóźniej, choć staram się przyswoić do siebie tę myśl, że on już jest prawie staruszkiem ;)
Pozdrawiam ;)
Wyspę na pewno opuści, ta część będzie w Europie:p
Usuńz Amandy faktycznie niezła malarka skoro w 2 noce nauczyła się malować i starczyło jej 10 prób żeby idealnie oddać swego męża na płótnie :)
OdpowiedzUsuńA kto mówi, że idealnie?:p
UsuńCiekawy nick;p
Myślę że powinien zostać wampirem :)
OdpowiedzUsuń