- Nie no, poważnie?! - Karolina patrzyła na mnie ze zdumieniem. - Ale... jak to możliwe? W takim razie skąd ta wiadomość?
W tym momencie trzasnęły drzwi wejściowe.
- Jutro się dowiesz, skarbie. Pora spać.
Dziewczyna miała ochotę zaprotestować, ale najwyraźniej była śpiąca, bo skinęła głową i wstała.
- Ale się porobiło – mruknęła, ziewając. - Dobranoc.
Następnego dnia wszyscy wstaliśmy późno. Karolina przyszła do mnie jeszcze przed śniadaniem i poprosiła, żebym opowiadała w kuchni, gdyż Amy jeszcze spała, w związku z tym jej córka postanowiła sama zrobić śniadanie.
Usiadłam na stołeczku i podczas gdy dziewczyna szykowała posiłek, wróciłam do mojej opowieści.
W tym momencie trzasnęły drzwi wejściowe.
- Jutro się dowiesz, skarbie. Pora spać.
Dziewczyna miała ochotę zaprotestować, ale najwyraźniej była śpiąca, bo skinęła głową i wstała.
- Ale się porobiło – mruknęła, ziewając. - Dobranoc.
Następnego dnia wszyscy wstaliśmy późno. Karolina przyszła do mnie jeszcze przed śniadaniem i poprosiła, żebym opowiadała w kuchni, gdyż Amy jeszcze spała, w związku z tym jej córka postanowiła sama zrobić śniadanie.
Usiadłam na stołeczku i podczas gdy dziewczyna szykowała posiłek, wróciłam do mojej opowieści.
Rozdział I – Kłamstwo
Życie jest pełne niespodzianek. W jednej chwili bolesna myśl, że kogoś straciłam; a w następnej widzę go żywego. Pierwsze wyjaśnienie, jakie mi się nasunęło, to że Robin naprawdę był ranny i Patrick był pewien, że umrze, tymczasem mój mąż przeżył. Przez moment patrzyłam z niedowierzaniem, a po chwili roześmiałam się z ulgą.
- To Robin! On żyje! To on, prawda? - Zerknęłam na Dianę, by potwierdziła, że nie mam omamów.
- Tak, bez wątpienia – mruknęła czerwonowłosa strzyga. - I nie wygląda na wampira ani inne nocne stworzenie.
Miałam ochotę rzucić się w morze i popłynąć na statek, by go uściskać. Lecz po uldze, którą poczułam, napłynęło ogromne poczucie winy.
- Co ja zrobiłam... - Spojrzałam z przerażeniem na Dianę. Natychmiast pojęła, o czym mówię.
- Myślałaś, że nie żyje... Zaraz, mówiłaś, że dostałaś wiadomość przez gołębia, tak? I sama ją odebrałaś?
- Tak... Nie. Maurycy mi podał... - Zerknęłam na nią niepewnie.
- A to cwaniak. - Strzyga pokręciła głową w niedowierzaniem. - No trudno, przepadło. Chyba nie zamierzasz mówić o tym Shehereze'owi...?
- Zasługuje na szczerość – powiedziałam cicho. - A Maurycy...
- Zasługuje na śmierć – dokończyła za mnie Diana. - Mogę go zabić dla ciebie. Choć szkoda go trochę, pomysłowy jest. Albo mogę go zmienić w strzygę...?
- Nie. - Pokręciłam głową.
- No dobra, to twój mąż go zabije, jak się dowie...
- Sama to załatwię. - Spojrzałam w stronę statku. Robin nie mógł mnie jeszcze dostrzec, ale ja go widziałam. Zdradziłam go i czułam się z tym okropnie. Jak mogłam rzucić się w ramiona innego na wieść o śmierci męża?
Odwróciłam się i pobiegłam w wampirzym tempie do miasteczka.
- Ale ty nie możesz zabijać... - zawołała za mną Diana. Nie odpowiedziałam jej. Biegłam, czując ogarniającą mnie wściekłość. Jeszcze nie dowierzałam, że on mógł to zrobić. Aczkolwiek zamierzałam szybko poznać prawdę.
Wpadłam do domu Maurycego z prędkością burzy. Zerwał się na mój widok. Byłam tu parę razy, więc nie potrzebowałam już zaproszenia. Domek sam odremontował, gdy przybył na wyspę; stał pusty, więc Joshua zaproponował mu, że może tam zamieszkać.
- Widziałam statek na horyzoncie, a na nim mojego męża. - Spróbowałam pochwycić jego wzrok. - Nie był martwy. Powiedz mi prawdę, Maurycy – kto napisał list?
Mężczyzna powoli podniósł wzrok. Znałam już prawdę, zanim odpowiedział.
- To ja – powiedział bez wahania. Odwrócił się i podał mi wymiętą kartkę. Rozłożyłam ją i przeczytałam.
Wracamy. Będziemy lada dzień. Po drodze mieliśmy małą przygodę, ale już wszystko w porządku. Do zobaczenia, rybko. Robin Shehereze.
Upuściłam kartkę, podeszłam i uderzyłam go w twarz. Poleciał na ścianę, a ja ruszyłam w jego stronę.
- Chcesz mnie zabić? - zapytał cicho. Zatrzymałam się, próbując opanować zbierającą się we mnie furię.
- Dlaczego, Maurycy? Myślałam, że jesteśmy przyjaciółmi, a ty mnie okłamałeś i potraktowałeś jak zabawkę!
Spojrzał na mnie swoimi ciemnoszarymi oczami.
- Przyjaciółmi? To nie przyjaźń jest między nami, to coś więcej. Inaczej nie rzuciłabyś mi się w ramiona. - Podniósł się powoli, trzymając za policzek. - Możesz mi nie wierzyć i się tego wypierać, ale teraz jestem już pewien. - Spojrzał na mnie z pewnością siebie. Pokręciłam głową z niedowierzaniem.
- Kazałeś mi myśleć, że mój mąż nie żyje, by sprawdzić, czy w przypływie rozpaczy po stracie ukochanego mężczyzny poddam się twojemu pocieszaniu? To co zrobiłeś, było podłe i nie tylko wobec mnie, ale przede wszystkim wobec Robina! - zawołałam.
- Mam w nosie twojego męża, jestem egoistą i kocham cię egoistyczną miłością – odparł bez wahania. - Nie wolno ci zabijać ludzi, więc chyba mnie za to nie zabijesz, prawda? - Uniósł lekko brwi. - Aniele?
- Nie mów tak do mnie więcej! - warknęłam, uderzając go w drugi policzek. Naprawdę miałam ochotę go zabić. Zaufałam mu, a on mnie okłamał. To bolało. Przez niego skrzywdziłam człowieka, którego kochałam.
Znowu się podniósł. Na twarzy miał siniaki, ale to wcale nie zmniejszyło mojego gniewu.
- Robin cię zabije – rzekłam cicho.
- Zamierzasz mu powiedzieć? - Zmarszczył brwi.
- Oczywiście. Może kiedyś mi wybaczy. Nie mam zamiaru okłamywać kogoś, kogo kocham.
- Miałem zamiar powiedzieć ci prawdę dziś rano, ale uciekłaś. - Wzruszył ramionami.
- A nie pomyślałeś, że zniszczysz tym mnie, siebie, naszą przyjaźń?! - Podniosłam głos.
- Mówiłem, że nie chcę tylko przyjaźni. Ciebie nie zniszczyłem, bo tak naprawdę nie zrobiłaś nic złego. Nie zdradziłaś męża – myślałaś, że nie żyje. - Oparł się o ścianę i założył ręce na piersi. - A co do mnie... Nawet jeśli zginę, to warto było dla takiej nocy. - Spojrzał na mnie śmiało. - Choć szczerze w to wątpię. Miałbym przegrać ze starcem? Jeśli wpadnie tu z bronią, będę gotowy.
- Robin jest najlepszy, zabije cię błyskawicznie – warknęłam.
- Był, aniele. - Odsunął się, zerkając, czy znowu nie chcę go uderzyć. - Dawno temu. A ja sporo się tutaj nauczyłem.
Pokręciłam głową. Nie wierzyłam, że Maurycy mógłby pokonać mojego męża, ale wkradła się pewna wątpliwość. Rudzielec najwyraźniej miał plan. Nie mogłam ryzykować. Zabić go też nie mogłam. No i nie chciałam, żeby się o mnie bili.
Zostało tylko jedno wyjście z tej sytuacji.
- Odpłyniesz – zadecydowałam. - Nie chcę cię już nigdy więcej widzieć. Wsiądziesz na łódź i nigdy nie wrócisz. Możesz zrobić ze swoim życiem, co zechcesz, byle nie miało to nic wspólnego ze mną.
Uniósł lekko brwi.
- A jeśli się nie zgodzę?
W jednej chwili znalazłam się przy nim. Położyłam dłoń na jego gardle i spojrzałam mu w oczy.
- Wystarczy, że ścisnę, a już po tobie. Nie zapominaj, kim jestem, Maurycy – warknęłam. - Nie pozwolę, żeby Robin bił się z tobą o mnie. Należę tylko do niego. Jestem jego żoną.
- Śmiało, aniele – szepnął. - Cofnij to, co zrobiłaś tamtego dnia, gdy znalazłaś mnie na plaży. Dla mnie i tak zawsze pozostaniesz aniołem, czy to życia, czy śmierci.
Zamrugałam i cofnęłam dłoń.
- Diana zaoferowała, że może cię zabić – poinformowałam sucho. - Albo zmienić.
- Gdybyś chciała mnie zabić, już bym nie żył. Ale do twarzy ci z wściekłością, mroczny aniele.
Powstrzymałam się przed warknięciem, wiedząc, że to i tak nic nie pomoże. Doskonale zdawał sobie sprawę, że nie potrafię go zabić i najwyraźniej wykorzystywał ten fakt. A twarz i tak miał już pokrytą siniakami.
- Odpłyniesz. - Popatrzyłam na niego stanowczo. Byłam gotowa związać go i wrzucić na łódź, jeśli to byłoby konieczne.
- Dobrze – odparł niespodziewanie. Skinęłam głową.
- Za pół godziny będę przy granicy po drugiej stronie wyspy, są tam łodzie. - Odwróciłam się i wybiegłam w wampirzym tempie. Teraz byłam zła przede wszystkim na siebie. Dałam mu się podejść i popełniłam poważny błąd, którego nie mogłam już cofnąć.
Na przystani po drugiej stronie wyspy pływało kilka łodzi rybackich. Były solidne i utrzymywały sieci z rybami, uznałam więc, że się nadają. Nikt ich nie strzegł, ponieważ z wyspy piratów niewielu chciałoby uciekać, a ci, którzy byliby do tego chętni, musieliby ominąć strzygi.
Zabrałam broń i pożywienie. Załadowałam wszystko na łódź i wróciłam do granicy, a kilkanaście minut później dotarł do niej Maurycy. Niósł niewielką torbę. Zatrzymał się i spojrzał na mnie.
- Na pewno chcesz mu powiedzieć prawdę? Nie musi wiedzieć. Ja mu nie powiem. To będzie nasza tajemnica.
- Nie, Maurycy. Zamierzam mu powiedzieć i masz odpłynąć z tej wyspy, której gościnności nadużyłeś. - Odwróciłam się i ruszyłam w stronę brzegu. Szedł za mną powoli.
- Wiesz, że to będzie ciężkie dla was obojga. Pewnych rzeczy lepiej po prostu nie wiedzieć...
- Ja bym chciała wiedzieć – przerwałam mu. - Zrobiłam to i jestem gotowa ponieść karę. - Zatrzymałam się przy łodzi.
- Ale po co? - zapytał, patrząc na mnie. - Zranisz go tylko.
- Ty akurat dobrze wiesz, co znaczy ranić – burknęłam, zerkając na niego. Wrzucił torbę do łodzi i odwrócił się w moją stronę.
- Kiedyś jeszcze się spotkamy. Wtedy już nie będziesz miała męża, złość na mnie też ci przeminie. Będę na ciebie czekał.
- Nie doczekasz się, Maurycy – odrzekłam. - Nie chcę cię już nigdy więcej widzieć.
Milczał przez chwilę, wpatrując się we mnie.
- Żegnaj, aniele. - Wyciągnął dłoń i dotknął mojego policzka. - Wiem, że teraz mnie nienawidzisz, ale pewnego dnia to się zmieni. Tak naprawdę nie chciałem cię skrzywdzić, nie sądziłem, że tak to przeżyjesz. - Opuścił rękę, gdy się odsunęłam. - Zawsze będziesz moim aniołem. - Wsiadł do łodzi i wypłynął powoli. Stałam i patrzyłam przez chwilę, pilnując, by nie zawrócił. Czułam głęboką złość i gniew na niego, a przede wszystkim rozczarowanie; zaufałam mu, a on mnie okłamał.
Wróciłam do miasteczka i udałam się do Samanthy z informacją, że widziałam statek na horyzoncie. W jednej chwili wieść obiegła całe miasteczko. Rozpoczęto przygotowania do powitania zwycięskiej załogi. Wyszłam razem z Adrienem i jego rodzicami. Diana pojawiła się w pewnej odległości, przyglądając mi się z niepokojem i nie zdradzając ludziom swojej obecności.
W końcu statek dopłynął do brzegu i po zacumowaniu kapitan wraz z załogą wyszedł na ląd. Claudia od razu zaczęła dopytywać o syna, Patrick przywitał się z rodzicami, a ja, po krótkiej chwili wahania, podeszłam do mojego męża i mocno się do niego przytuliłam. Żył, a to było najważniejsze.
Wróciliśmy do domu wśród radosnych okrzyków i powitań. Wszyscy zebrali się w gospodzie, gdzie zrobiło się strasznie tłoczno; część osób została więc na zewnątrz. Siedziałam obok Robina, a piraci na zmianę opowiadali o wyprawie. Z tego, co udało mi się zrozumieć, sama podróż na wyspę była raczej bezproblemowa. Dalej już nie poszło tak łatwo. Wyspa zamieszkana była przez portugalskich osadników. Na brzeg wyszedł tylko Robin, Patrick, jego żona i trzech piratów; reszta ukryła się pod pokładem. Udawali angielskich podróżników, których sternik i kapitan zginęli podczas burzy, więc zabłądzili wśród odmętów oceanu. Mieszkańcy wyspy przyjęli ich początkowo niechętnie, ale zmienili zdanie, gdy zamachali im sakiewką przed nosami.
W nocy kapitan ze swoją niewielką grupką odszukali skarb, ale gdy tylko go wydobyli, nakrył ich tamtejszy porucznik i aresztował, przejmując skrzynię. Następny dzień spędzili w więzieniu, lecz nocą przybyła im na pomoc reszta piratów.
Walka trwała krótko. Mieszkańcy w większości się wycofali, a ci, którzy walczyli, zostali pokonani. Piraci zabrali skarb, zostawiając rannych i zabitych, po czym wsiedli na statek. Płynęli prosto do domu.
- I wtedy pojawiły się te komplikacje, o których ci napisałem – zwrócił się do mnie Shehereze. - Dotarła do ciebie wiadomość?
Przygryzłam lekko wargę, ale skinęłam głową.
- Tak, ale za późno.
- Co to za komplikacje? - spytał Adrien. Siedział obok ojca, po naszej prawej stronie, Samantha zajęła miejsce z drugiej strony męża. Za nią usiadł Patrick i Claudia z drzemiącym synkiem na kolanach.
- Ścigali nas żołnierze, najwyraźniej Portugalczycy się poskarżyli – podjął młody kapitan. - Mieli bardzo szybki okręt i sporo zbrojnych na nim, ale my mieliśmy lepsze działa i doświadczenie. Nie mieli z nami szans. - Uśmiechnął się dumnie, a jego żona z zapałem pokiwała głową.
- Nie mieli pojęcia, z kim zadarli! Ale udało nam się i oto nasz skarb. - Wskazała na skrzynię stojącą pod ścianą, którą wnieśli tu triumfalnie piraci. Pełna była złota i najprzeróżniejszych klejnotów, które zapewne całymi latami zbierał Czarnobrody.
Została może z godzina do świtu, gdy wszyscy rozeszli się do domów. W końcu poszliśmy z Robinem do pokoju. Kiedy znaleźliśmy się już sami, objął mnie i wtulił twarz w moje włosy.
- Chyba mięknę na starość, bo mi ciebie brakowało, rybko.
- Robinie... - szepnęłam, przytulając się do niego. Pokusa, by nic mu nie mówić, była silna. Maurycy odpłynął, a Diana nie wyjawiłaby mojej tajemnicy. Pozostałam ja. Czy byłam w stanie udawać, że nic się nie stało? Kłamać, ukrywając prawdę? Czy to przyniesie mi szczęście? Wiedziałam, że nie. Zrobiłam coś złego i musiałam za to zapłacić.
Usiedliśmy na łóżku. Popatrzył na mnie uważnie. Dotknęłam jego policzka. Świadomość, że niedługo go stracę, dopiero teraz dotarła do mnie w pełni. „Co ja narobiłam?!”
- Coś cię niepokoi – odgadł mój mąż. Powoli skinęłam głową.
- Zrobiłam coś strasznego.
- Zabiłaś kogoś? - Uniósł brwi. Spojrzałam mu w oczy, które nadal miały ten intensywny, jasnobrązowy kolor, który tak uwielbiałam.
- To coś innego, ale równie złego – powiedziałam cicho i postanowiłam, że od razu wyznam mu całą prawdę.
- To Robin! On żyje! To on, prawda? - Zerknęłam na Dianę, by potwierdziła, że nie mam omamów.
- Tak, bez wątpienia – mruknęła czerwonowłosa strzyga. - I nie wygląda na wampira ani inne nocne stworzenie.
Miałam ochotę rzucić się w morze i popłynąć na statek, by go uściskać. Lecz po uldze, którą poczułam, napłynęło ogromne poczucie winy.
- Co ja zrobiłam... - Spojrzałam z przerażeniem na Dianę. Natychmiast pojęła, o czym mówię.
- Myślałaś, że nie żyje... Zaraz, mówiłaś, że dostałaś wiadomość przez gołębia, tak? I sama ją odebrałaś?
- Tak... Nie. Maurycy mi podał... - Zerknęłam na nią niepewnie.
- A to cwaniak. - Strzyga pokręciła głową w niedowierzaniem. - No trudno, przepadło. Chyba nie zamierzasz mówić o tym Shehereze'owi...?
- Zasługuje na szczerość – powiedziałam cicho. - A Maurycy...
- Zasługuje na śmierć – dokończyła za mnie Diana. - Mogę go zabić dla ciebie. Choć szkoda go trochę, pomysłowy jest. Albo mogę go zmienić w strzygę...?
- Nie. - Pokręciłam głową.
- No dobra, to twój mąż go zabije, jak się dowie...
- Sama to załatwię. - Spojrzałam w stronę statku. Robin nie mógł mnie jeszcze dostrzec, ale ja go widziałam. Zdradziłam go i czułam się z tym okropnie. Jak mogłam rzucić się w ramiona innego na wieść o śmierci męża?
Odwróciłam się i pobiegłam w wampirzym tempie do miasteczka.
- Ale ty nie możesz zabijać... - zawołała za mną Diana. Nie odpowiedziałam jej. Biegłam, czując ogarniającą mnie wściekłość. Jeszcze nie dowierzałam, że on mógł to zrobić. Aczkolwiek zamierzałam szybko poznać prawdę.
Wpadłam do domu Maurycego z prędkością burzy. Zerwał się na mój widok. Byłam tu parę razy, więc nie potrzebowałam już zaproszenia. Domek sam odremontował, gdy przybył na wyspę; stał pusty, więc Joshua zaproponował mu, że może tam zamieszkać.
- Widziałam statek na horyzoncie, a na nim mojego męża. - Spróbowałam pochwycić jego wzrok. - Nie był martwy. Powiedz mi prawdę, Maurycy – kto napisał list?
Mężczyzna powoli podniósł wzrok. Znałam już prawdę, zanim odpowiedział.
- To ja – powiedział bez wahania. Odwrócił się i podał mi wymiętą kartkę. Rozłożyłam ją i przeczytałam.
Wracamy. Będziemy lada dzień. Po drodze mieliśmy małą przygodę, ale już wszystko w porządku. Do zobaczenia, rybko. Robin Shehereze.
Upuściłam kartkę, podeszłam i uderzyłam go w twarz. Poleciał na ścianę, a ja ruszyłam w jego stronę.
- Chcesz mnie zabić? - zapytał cicho. Zatrzymałam się, próbując opanować zbierającą się we mnie furię.
- Dlaczego, Maurycy? Myślałam, że jesteśmy przyjaciółmi, a ty mnie okłamałeś i potraktowałeś jak zabawkę!
Spojrzał na mnie swoimi ciemnoszarymi oczami.
- Przyjaciółmi? To nie przyjaźń jest między nami, to coś więcej. Inaczej nie rzuciłabyś mi się w ramiona. - Podniósł się powoli, trzymając za policzek. - Możesz mi nie wierzyć i się tego wypierać, ale teraz jestem już pewien. - Spojrzał na mnie z pewnością siebie. Pokręciłam głową z niedowierzaniem.
- Kazałeś mi myśleć, że mój mąż nie żyje, by sprawdzić, czy w przypływie rozpaczy po stracie ukochanego mężczyzny poddam się twojemu pocieszaniu? To co zrobiłeś, było podłe i nie tylko wobec mnie, ale przede wszystkim wobec Robina! - zawołałam.
- Mam w nosie twojego męża, jestem egoistą i kocham cię egoistyczną miłością – odparł bez wahania. - Nie wolno ci zabijać ludzi, więc chyba mnie za to nie zabijesz, prawda? - Uniósł lekko brwi. - Aniele?
- Nie mów tak do mnie więcej! - warknęłam, uderzając go w drugi policzek. Naprawdę miałam ochotę go zabić. Zaufałam mu, a on mnie okłamał. To bolało. Przez niego skrzywdziłam człowieka, którego kochałam.
Znowu się podniósł. Na twarzy miał siniaki, ale to wcale nie zmniejszyło mojego gniewu.
- Robin cię zabije – rzekłam cicho.
- Zamierzasz mu powiedzieć? - Zmarszczył brwi.
- Oczywiście. Może kiedyś mi wybaczy. Nie mam zamiaru okłamywać kogoś, kogo kocham.
- Miałem zamiar powiedzieć ci prawdę dziś rano, ale uciekłaś. - Wzruszył ramionami.
- A nie pomyślałeś, że zniszczysz tym mnie, siebie, naszą przyjaźń?! - Podniosłam głos.
- Mówiłem, że nie chcę tylko przyjaźni. Ciebie nie zniszczyłem, bo tak naprawdę nie zrobiłaś nic złego. Nie zdradziłaś męża – myślałaś, że nie żyje. - Oparł się o ścianę i założył ręce na piersi. - A co do mnie... Nawet jeśli zginę, to warto było dla takiej nocy. - Spojrzał na mnie śmiało. - Choć szczerze w to wątpię. Miałbym przegrać ze starcem? Jeśli wpadnie tu z bronią, będę gotowy.
- Robin jest najlepszy, zabije cię błyskawicznie – warknęłam.
- Był, aniele. - Odsunął się, zerkając, czy znowu nie chcę go uderzyć. - Dawno temu. A ja sporo się tutaj nauczyłem.
Pokręciłam głową. Nie wierzyłam, że Maurycy mógłby pokonać mojego męża, ale wkradła się pewna wątpliwość. Rudzielec najwyraźniej miał plan. Nie mogłam ryzykować. Zabić go też nie mogłam. No i nie chciałam, żeby się o mnie bili.
Zostało tylko jedno wyjście z tej sytuacji.
- Odpłyniesz – zadecydowałam. - Nie chcę cię już nigdy więcej widzieć. Wsiądziesz na łódź i nigdy nie wrócisz. Możesz zrobić ze swoim życiem, co zechcesz, byle nie miało to nic wspólnego ze mną.
Uniósł lekko brwi.
- A jeśli się nie zgodzę?
W jednej chwili znalazłam się przy nim. Położyłam dłoń na jego gardle i spojrzałam mu w oczy.
- Wystarczy, że ścisnę, a już po tobie. Nie zapominaj, kim jestem, Maurycy – warknęłam. - Nie pozwolę, żeby Robin bił się z tobą o mnie. Należę tylko do niego. Jestem jego żoną.
- Śmiało, aniele – szepnął. - Cofnij to, co zrobiłaś tamtego dnia, gdy znalazłaś mnie na plaży. Dla mnie i tak zawsze pozostaniesz aniołem, czy to życia, czy śmierci.
Zamrugałam i cofnęłam dłoń.
- Diana zaoferowała, że może cię zabić – poinformowałam sucho. - Albo zmienić.
- Gdybyś chciała mnie zabić, już bym nie żył. Ale do twarzy ci z wściekłością, mroczny aniele.
Powstrzymałam się przed warknięciem, wiedząc, że to i tak nic nie pomoże. Doskonale zdawał sobie sprawę, że nie potrafię go zabić i najwyraźniej wykorzystywał ten fakt. A twarz i tak miał już pokrytą siniakami.
- Odpłyniesz. - Popatrzyłam na niego stanowczo. Byłam gotowa związać go i wrzucić na łódź, jeśli to byłoby konieczne.
- Dobrze – odparł niespodziewanie. Skinęłam głową.
- Za pół godziny będę przy granicy po drugiej stronie wyspy, są tam łodzie. - Odwróciłam się i wybiegłam w wampirzym tempie. Teraz byłam zła przede wszystkim na siebie. Dałam mu się podejść i popełniłam poważny błąd, którego nie mogłam już cofnąć.
Na przystani po drugiej stronie wyspy pływało kilka łodzi rybackich. Były solidne i utrzymywały sieci z rybami, uznałam więc, że się nadają. Nikt ich nie strzegł, ponieważ z wyspy piratów niewielu chciałoby uciekać, a ci, którzy byliby do tego chętni, musieliby ominąć strzygi.
Zabrałam broń i pożywienie. Załadowałam wszystko na łódź i wróciłam do granicy, a kilkanaście minut później dotarł do niej Maurycy. Niósł niewielką torbę. Zatrzymał się i spojrzał na mnie.
- Na pewno chcesz mu powiedzieć prawdę? Nie musi wiedzieć. Ja mu nie powiem. To będzie nasza tajemnica.
- Nie, Maurycy. Zamierzam mu powiedzieć i masz odpłynąć z tej wyspy, której gościnności nadużyłeś. - Odwróciłam się i ruszyłam w stronę brzegu. Szedł za mną powoli.
- Wiesz, że to będzie ciężkie dla was obojga. Pewnych rzeczy lepiej po prostu nie wiedzieć...
- Ja bym chciała wiedzieć – przerwałam mu. - Zrobiłam to i jestem gotowa ponieść karę. - Zatrzymałam się przy łodzi.
- Ale po co? - zapytał, patrząc na mnie. - Zranisz go tylko.
- Ty akurat dobrze wiesz, co znaczy ranić – burknęłam, zerkając na niego. Wrzucił torbę do łodzi i odwrócił się w moją stronę.
- Kiedyś jeszcze się spotkamy. Wtedy już nie będziesz miała męża, złość na mnie też ci przeminie. Będę na ciebie czekał.
- Nie doczekasz się, Maurycy – odrzekłam. - Nie chcę cię już nigdy więcej widzieć.
Milczał przez chwilę, wpatrując się we mnie.
- Żegnaj, aniele. - Wyciągnął dłoń i dotknął mojego policzka. - Wiem, że teraz mnie nienawidzisz, ale pewnego dnia to się zmieni. Tak naprawdę nie chciałem cię skrzywdzić, nie sądziłem, że tak to przeżyjesz. - Opuścił rękę, gdy się odsunęłam. - Zawsze będziesz moim aniołem. - Wsiadł do łodzi i wypłynął powoli. Stałam i patrzyłam przez chwilę, pilnując, by nie zawrócił. Czułam głęboką złość i gniew na niego, a przede wszystkim rozczarowanie; zaufałam mu, a on mnie okłamał.
Wróciłam do miasteczka i udałam się do Samanthy z informacją, że widziałam statek na horyzoncie. W jednej chwili wieść obiegła całe miasteczko. Rozpoczęto przygotowania do powitania zwycięskiej załogi. Wyszłam razem z Adrienem i jego rodzicami. Diana pojawiła się w pewnej odległości, przyglądając mi się z niepokojem i nie zdradzając ludziom swojej obecności.
W końcu statek dopłynął do brzegu i po zacumowaniu kapitan wraz z załogą wyszedł na ląd. Claudia od razu zaczęła dopytywać o syna, Patrick przywitał się z rodzicami, a ja, po krótkiej chwili wahania, podeszłam do mojego męża i mocno się do niego przytuliłam. Żył, a to było najważniejsze.
Wróciliśmy do domu wśród radosnych okrzyków i powitań. Wszyscy zebrali się w gospodzie, gdzie zrobiło się strasznie tłoczno; część osób została więc na zewnątrz. Siedziałam obok Robina, a piraci na zmianę opowiadali o wyprawie. Z tego, co udało mi się zrozumieć, sama podróż na wyspę była raczej bezproblemowa. Dalej już nie poszło tak łatwo. Wyspa zamieszkana była przez portugalskich osadników. Na brzeg wyszedł tylko Robin, Patrick, jego żona i trzech piratów; reszta ukryła się pod pokładem. Udawali angielskich podróżników, których sternik i kapitan zginęli podczas burzy, więc zabłądzili wśród odmętów oceanu. Mieszkańcy wyspy przyjęli ich początkowo niechętnie, ale zmienili zdanie, gdy zamachali im sakiewką przed nosami.
W nocy kapitan ze swoją niewielką grupką odszukali skarb, ale gdy tylko go wydobyli, nakrył ich tamtejszy porucznik i aresztował, przejmując skrzynię. Następny dzień spędzili w więzieniu, lecz nocą przybyła im na pomoc reszta piratów.
Walka trwała krótko. Mieszkańcy w większości się wycofali, a ci, którzy walczyli, zostali pokonani. Piraci zabrali skarb, zostawiając rannych i zabitych, po czym wsiedli na statek. Płynęli prosto do domu.
- I wtedy pojawiły się te komplikacje, o których ci napisałem – zwrócił się do mnie Shehereze. - Dotarła do ciebie wiadomość?
Przygryzłam lekko wargę, ale skinęłam głową.
- Tak, ale za późno.
- Co to za komplikacje? - spytał Adrien. Siedział obok ojca, po naszej prawej stronie, Samantha zajęła miejsce z drugiej strony męża. Za nią usiadł Patrick i Claudia z drzemiącym synkiem na kolanach.
- Ścigali nas żołnierze, najwyraźniej Portugalczycy się poskarżyli – podjął młody kapitan. - Mieli bardzo szybki okręt i sporo zbrojnych na nim, ale my mieliśmy lepsze działa i doświadczenie. Nie mieli z nami szans. - Uśmiechnął się dumnie, a jego żona z zapałem pokiwała głową.
- Nie mieli pojęcia, z kim zadarli! Ale udało nam się i oto nasz skarb. - Wskazała na skrzynię stojącą pod ścianą, którą wnieśli tu triumfalnie piraci. Pełna była złota i najprzeróżniejszych klejnotów, które zapewne całymi latami zbierał Czarnobrody.
Została może z godzina do świtu, gdy wszyscy rozeszli się do domów. W końcu poszliśmy z Robinem do pokoju. Kiedy znaleźliśmy się już sami, objął mnie i wtulił twarz w moje włosy.
- Chyba mięknę na starość, bo mi ciebie brakowało, rybko.
- Robinie... - szepnęłam, przytulając się do niego. Pokusa, by nic mu nie mówić, była silna. Maurycy odpłynął, a Diana nie wyjawiłaby mojej tajemnicy. Pozostałam ja. Czy byłam w stanie udawać, że nic się nie stało? Kłamać, ukrywając prawdę? Czy to przyniesie mi szczęście? Wiedziałam, że nie. Zrobiłam coś złego i musiałam za to zapłacić.
Usiedliśmy na łóżku. Popatrzył na mnie uważnie. Dotknęłam jego policzka. Świadomość, że niedługo go stracę, dopiero teraz dotarła do mnie w pełni. „Co ja narobiłam?!”
- Coś cię niepokoi – odgadł mój mąż. Powoli skinęłam głową.
- Zrobiłam coś strasznego.
- Zabiłaś kogoś? - Uniósł brwi. Spojrzałam mu w oczy, które nadal miały ten intensywny, jasnobrązowy kolor, który tak uwielbiałam.
- To coś innego, ale równie złego – powiedziałam cicho i postanowiłam, że od razu wyznam mu całą prawdę.
"Byłam tu parę razy, więc nie potrzebowałam już zaproszenia." Była czy nie, w takiej sytuacji zaproszenia nie trzeba ;)
OdpowiedzUsuńJeszcze jedna rzecz mi się rzuciła w oczy - siniaki się chyba nie robią tak błyskawicznie.
Co do samej fabuły - wiedziałam, że się nie przełamie. Swoją drogą, cokolwiek by mówić o Maurycym, zastanwiam się, gdzie ona miała oczy, jeśli uwierzyła w tę "przyjaźń".
Dla wampira trzeba, niestety:p
UsuńMnie się robią błyskawicznie, jak tylko o coś uderzę, to zaraz siniak:P
Może wierzyła w to, w co chciała wierzyć...
Dlaczego?
UsuńPoważnie?
Tu nie mam wątpliwości, ale trochę to... naiwne ;) No cóż, taka już jest.
Moje wampiry trzeba zaprosić, żeby weszły do domu, a jeśli jakiś wampir jest już w środku, to kolejny zaproszenia już nie potrzebuje.
UsuńNiestety, poważnie. Czasem ktoś mnie pyta, skąd mam jakiegoś siniaka, a ja nawet nie wiem:p
Chyba musi być mniej ufna:p
Zabrzmię jak pięciolatka teraz ;) Dlaczego? Znaczy to kwestia dobrego wychowania czy z jakiegoś powodu nie mogą? (Nie pamiętam tego w ogóle)
UsuńTo chyba powszechne ;) Ale jak robią się bezpośrednio po uderzeniu to lekko przerażające.
W jej wieku już za późno na zmiany ;p
To było w 1 części - wampiry nie mogą wejść do domu bez zaproszenia i już:p inaczej mogłyby wchodzić i zjadać swoje ofiary w ich domach, a tak, to łapią tylko tych, co wylezą na ulicę:P poza tym to taki fakt, który akceptują wszystkie wampiry, choć nie do końca rozumieją. To tak jak brak możliwości wejścia do kościoła wampirów pijących ludzką krew.
UsuńNiektóre wampiry, np. Meyer nie potrzebują zaproszenia, ale za to błyszczą w słońcu. Moje to takie tradycyjne:) Myślę, że kwestia zaproszenia wiąże się ogólnie z powstaniem wampira i chyba się tym zajmę w którejś części, ale jeszcze nie w tej.
Powinnam poprawić na opuchniętą twarz zamiast w siniakach?
Dla wampira nigdy nie jest za późno:P
Pierwsza część była dawno ;p A, ok. Faktycznie, wyjaśnienie byłoby mile widziane :)
UsuńKurczę, sama nie wiem. Puchnie chyba szybciej... Nie, nie wiem. Nie zastanawiałam się nigdy głębiej nad tym ile czasu trzeba (jak sama piszę to zwykle omijam takie bajery), dziwne mi się to wydało po prostu, że wstaje i od razu ma siniaka. Mniejsza z tym.
Oj tam, oj tam ;p
Gdzieś to wplotę w fabułę;)
UsuńAmanda bije mocno:p
Nie oj tam, ma jeszcze sporo życia przed sobą:P
O, wiem, wiem! Krew i wybite zęby są natychmiast ;>
UsuńAle czy zmian?
O, mogła mu wybić zęby i dać mężowi w dowód, że kocha tylko jego:P
UsuńMoże i zmian, kto wie?
lol
UsuńTy ;p
Czasem nawet ja do końca nie wiem, bywa, że moje postaci żyją własnym życiem:D
UsuńHeh, znam :) U mnie jedna tak się przywiązała do swojego własnego życia, że nie zginęła w końcówce chociaż powinna ;)
UsuńUniknęła śmierci z rąk autorki? To niezła jest:P
UsuńZlecenia raczej, nie rąk ;)
UsuńWypisujesz zlecenia na swoich bohaterów?:P
UsuńInnym bohaterom - ja do książki nie wlezę ;)
UsuńTo jacyś marni ci Twoi najemnicy, skoro ta postać nadal żyje:P
UsuńOch, oni też robią co chcą ;) Dogadali się bez mojej wiedzy po prostu ;p
UsuńMoże dałaś im zbyt samowolny charakter:P
UsuńTo na pewno :)
UsuńO widzisz, to dlatego robią, co chcą bez pytania Cię o zgodę:P
UsuńA taką miałam nadzieję, że Amanda mu nie popuści :) Niekoniecznie musiałaby go zabić ale na przykład Robin mógł go potorturować albo Diana.Mimo to dobrze, że Maurycy odpłynął był taki..fałszywy. Teraz jestem ciekawa reakcji Robina.Mam nadzieję, że jej wybaczy :)
OdpowiedzUsuńMaurycego na tortury?:p
UsuńZobaczymy, czy wybaczy;)
Ha, jednak mu trochę obiła twarzyczkę ^^ Należało mu się. Ale zapewne Maurycy jeszcze się pojawi. Oby tylko po to, by dostać większy łomot :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że Robin jakoś to przetrwa. Pewnie tego tyczy się tytuł następnego rozdziału, więc oby wybaczył :)
Myślę, że jeśli się pojawi, to raczej w innym celu niż kolejne obicie twarzy:P
UsuńJa osobiście bardzo lubię Bellę i żałuję, że jest jej tam tak mało. Może dlatego, że zawsze lubiłam opowieść o Pięknej i Bestii, a Rumpel świetnie się nadaje:D Zwłaszcza w tym bajkowym wcieleniu, nie jako Gold;)
A "Teen wolf" strasznie się zepsuł. Główni bohaterowie są co prawda mniej wkurzający i da się ich lubić, ale fabuła im leci na całego. Do tej pory nie wiem, jak to jest z tą siostrą, czy tak, jak podejrzewałam i były dwie, czy ta przekrojona na pół nagle ożyła. I czemu właściwie Cora zachorowała? Każdy dostał lanie a tylko ją wzięło. Mogłabym wymienić mnóstwo nonsensów w tym serialu i jeśli Derek wyjedzie, a fabuła się nie poprawi, to chyba dam sobie z nim spokój.
W bajkowym wcieleniu to wręcz rasowa Bestia. Gold jest trochę bardziej cywilizowanego, zwłaszcza bez tego śmiechu/chichotu ;)
UsuńA co do "Teen Wolf"... Jak mówiłam, przetrwałam Przygody Merlina, kochając je nie wiadomo za co :) Więc ja sobie wytłumaczyłam, że sióstr było dwie, a co do choroby Cory widać nie było nam dane poznać przyczyn. A Derek myślę, że wróci :)
Ale to właśnie jego chichot jest fajny:p Gold bardziej przypomina po prostu starszego pana, wolę Rumpla;p
UsuńOby wrócił, bo serial straci całą masę fanów Dereka:P
Hehe, ale to właśnie dlatego Rumpel to Rumpel i Bestia. A Gold większa kultura.
UsuńOstatnio Derek tak wszystkich wkurzał, że czy ja wiem ;P
Rumpel jest zabawniejszy:p A do jego syna już doszłaś?
UsuńWkurzał? Mnie wkurzała bardziej fabuła niż sam Derek:p
Nie, ale wiem kim jest :)
UsuńWiesz? Ja dość późno się domyśliłam:p
UsuńHaha, nie myśl, że ja taka mądra ;) Czytam różne info o serialu i natrafiłam na to kim jest Bae.
UsuńCiekawiej jest nie wiedzieć i tylko się domyślać, czemu on tak od razu uwierzył:P
UsuńCzemu uwierzył to jeszcze nie wiem. Teraz przeżyłam zawał, ozdrowienie i pół zawału w kwestii doktorka-świerszcza :)
UsuńNo dobra, już wiem, co było w skrzynce. Tak swoją drogą... było to bardzo "szczęśliwe" rodzinne spotkanie...
UsuńPo tym co przeżył Bae to mu się za bardzo nie dziwię, że ma żal do ojca, wybrał magię zamiast syna... Ale to mimo wszystko nadal jego ojciec...
UsuńNie mówię tylko o samym Bae i Goldzie, bo to sytuacja wiadoma. Bardziej mam na myśli moment, gdy Henry wykrzyczał ile ma lat, a wszyscy obecni załapali, o co chodzi...
UsuńTego nie pamiętam, jak to wykrzyczał ile ma lat?
UsuńBae bardzo się zainteresował, że to syn Emmy, więc pytał ile ma lat. Gdy ten zdenerwowany krzyknął, że 11, Bae załapał, że to jego syn. Gold nie jest głupi i dodał dwa do dwóch. A Henry też głupi nie był i zrozumiał, że Emma go okłamała, że jego ojciec nie żyje. I mamy ciekawe powiązania rodzinne.
UsuńA, o to chodzi. Tak, też się zdziwiłam, że Henry to wnuk Golda:p
UsuńZacytuję Ci Kahairel tłumaczącą artykuł dotyczący Emmy:
"musisz aresztować swoją matkę pod zarzutem zamordowania macochy, po czym twój syn przekonuje cię, że mogła zostać wrobiona przez twoją przybraną babkę, jego matkę adopcyjną, która zamordowała też twojego dziadka, a później zabiła twojego chłopaka, który był też jej chłopakiem, po tym jak zapłaciła mu, żeby zabił twoją matkę."
I w tym pozornie bezsensownym zdaniu kryje się całkowity sens :D
UsuńDokładnie:D A na pierwszy rzut oka - patologia:P
UsuńI to zaawansowana patologia ^^
UsuńObejrzałaś już oba sezony?
UsuńJeszcze 8 odc :)
UsuńTo jeszcze trochę przed Tobą;)
UsuńDo 3 sezonu zdążę :) Fajnie jakby było więcej Kapelusznika :)
UsuńMoże będzie;) Ciekawy jest:)
UsuńŚwietny :) Pojawił się raptem parę razy, ale go uwielbiam. Jak spotkał się z córką to miałam łzy w oczach. A niby postać epizodyczna :)
UsuńA kogo tam nie lubisz?:p
UsuńJuż ci kiedyś wymieniałam ;)
UsuńTak? Skleroza, już nie te lata:p
UsuńOjej, to jakieś witaminki czy coś, trzeba brać ;P
UsuńA jakie polecasz?:P
UsuńNa pamięć mam alarmy w komórce i zapiski na karteczkach. Sorry, jestem "nietabletkowa" xD
UsuńJestem zdegustowana 18 odcinkiem. Rety, a tak ładnie się zapowiadało...
UsuńNapisz coś więcej, nie pamiętam już, co było w którym odcinku:p
UsuńTo ten o Pinokiu. Rety, telenowela...
UsuńTo, jak stał się dzieckiem i nic nie pamiętał? Dla mnie to było zupełnie bez sensu. Choć z telenowelą tego akurat nie skojarzyłam:p
UsuńNo, to akurat nie była telenowela, były nią wątki poboczne. Całościowo odcinek był do kitu, po prostu do kitu.
UsuńTeż byłam rozczarowana, pierwszy sezon był lepszy. Ale Piotruś Pan mnie zaciekawił, czekam na 3 sezon żeby go lepiej poznać, wydaje się straszny:P
UsuńSezon drugi też zapowiadał się dobrze. Wręcz bardzo fajnie, gdy Emma w końcu uwierzyła. ale jakoś idzie im to czasem lepiej czasem gorzej. 18 odcinek był koszmarem.
UsuńJeszcze nie było Piotrusia Pana. Aż się zastanawiam co to za postać, skoro mówisz, że straszny :D
Będzie i Piotruś Pan, i zagubieni chłopcy:p A w 3 sezonie na pewno będzie go sporo:P
UsuńWybaczcie, ze się wtrącam, ale muszę się zgodzić w kwestii Pinokia - nie tylko dlatego, że nie lubię takich fabularnych restartów, ale liczyłam na to, że będzie z Emmą (albo raczej, że Bae z nią nie będzie, a Pinokio był jedyną sensowną alternatywą). Pierwsza seria jak dla mnie była lepsza, za to trzeciej po prostu się boję.
UsuńOczywiście, że Bae na końcu będzie z Emmą, nic nie poradzisz, wszystko na to wskazuje:p A Pinokia podstępnie usunęli, pewnie pojawi się ktoś nowy, ale na końcu okaże się, że Bae żyje i pod koniec 3 sezonu będą razem - tak mi się wydaje.
UsuńJestem ciekawa czy w końcu powie Robinowi czy nie? I jak Robin zareaguje? Ale biorąc pod uwagę że niewiele lat zostało Robinowi to wydaje mi się że Amanda zachowa tą tajemnice. Myślałam że Maurycy poniesie za to karę co zrobił a on odpłyną. No cóż i tak go nie lubiłam mam nadzieję, że Amanda go już nie spotka.
OdpowiedzUsuńMyślisz, że Amanda nie będzie chciała go załamywać na starość?:p
UsuńPodejrzewam że i tak powie Robinowi. Choć nie do końca jestem pewna jak Robin zareaguje na wiadomość o zdradzie.
UsuńTo się okaże;)
UsuńJestem bardzo ciekawa jak Robin zareaguje na wiadomość jaką Amanda chce mu przekazać i z drugiej strony cieszę się, że chce być z nim szczera, bo w pełni na to zasługuje.
OdpowiedzUsuńJednak na moje Amanda troszkę zbyt łagodnie potraktowała Maurycego po tym wszystkim co jej zrobił, a w zasadzie to im, bo przecież Robin też jest poszkodowanym w tej całej sytuacji. Patrząc na to wszystko z boku, to uważam, że Amanda poszła trochę na łatwiznę każąc mu wypłynąć i nie wracać. Powinna dać Robinowi szansę rozmówienia się z nim, a nie robić to tak jak to uczyniła. Ciekawa jestem jak to się dalej potoczy. I co też będzie dalej z ich małżeństwem.
Pozdrawiam ;)
Z tego rozmówienia się chyba tylko jeden z nich wyszedłby żywy i Amanda nie miała pewności, czy to byłby Robin:P
UsuńPrzekaż Amandzie, że nieładnie tak nie wierzyć w męża ;)
UsuńWierzy, ale jest realistką i była pewna, że Maurycy coś kombinował:P
UsuńWitaj;)
OdpowiedzUsuńNo proszę, i kolejna część. Muszę Ci powiedzieć, że jestem pełna podziwu - ja nie potrafię w kupie kilkunastu rozdziałów utrzymać, a tu naprawdę porządna powieść już się nazbierała.
Hmm, Maurycy to niezły cwaniak, aczkolwiek chyba aż takiej reakcji po Amandzie się nie spodziewał. Nasza wampirzyca jest po prostu za prostolinijna jak na standardy większości ludzi. W sumie polubiłam tego rudzielca. Egoistyczna miłość... To spora odwaga umieć się do egoizmu przyznać. No i Amanda wysłała go z wyspy w siną dal. Ciekawe, czy jeszcze się spotkają...
Tak myślałam, że powie Robinowi. Amanda, mimo wszystkiego, co w życiu zrobiła, nadal się strasznie prostolinijna i niewinna. Bardzo mnie ciekawi reakcja Robina. Jak zwykle przerwałaś w najciekawszym momencie no! Już nie mogę się doczekać NN i pozdrawiam [taniec-ze-smiercia]
Jesteś chyba jedyną osobą, która polubiła Maurycego:P
UsuńEh, Amanda jest za dobra, rudzielec nie tylko ją skrzywdził, ale też Robina. Powinna pozwolić mu zostać, a tak pewnie spotkają się jak on już będzie wampirem. Jeżeli Amanda mu wybaczy to ją jeszcze zrozumiem, ale jeśli zwiąże się z nim to jej przyleje. Mam nadzieję, że jak go kiedyś spotka to już będzie z kimś, najlepiej wampirem, żeby w razie czego mógł go nieźle poturbować.;P O tak, już to widzę, ciekawa jestem czy byłoby mu do śmiechu bez dwóch jedynek! Zazwyczaj lubię takich jak on, ale Maurycy ma w sobie coś, co powoduje moją ogromną niechęć. Dziękuję za dedykację:) Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńIch kolejne spotkanie będzie zaskakujące, więcej nie zdradzę:P Ale nie spotkają się tak szybko;) Pozdrawiam:)
UsuńNa początku lubiłam Maurycego, ale później z każdym rozdziałem lubiłam go coraz mniej, teraz go nienawidzę. Jak on mógł być takim egoistą?
OdpowiedzUsuńWedług mnie zdecydowanie zbyt szybko zdecydował iż odpłynie z wyspy, więc pewnie się jeszcze kiedyś spotkają..
Boję się reakcji Robina, szkoda mi go. Chociaż mam nadzieję, że wybaczy Amandzie, co na pewno nie będzie łatwe. Z drugiej strony.. ma pełne prawo jej nie wybaczyć, ale.. On ją kocha, ona też go kocha.. Może jej wybaczy :).
Świetny rozdział! Pozdrawiam :).
To się okaże w przyszłym rozdziale, czy jej wybaczy:p
UsuńMaurycy to jednak ma tupet, no ale co zrobić, zakochał się. Nie przepadałam za gościem, ale coś czuję, że jednak dotrzyma obietnicy i się jeszcze spotkają. Teraz ciekawa jestem reakcji Robina - wybaczy, nie wybaczy? Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńTupet to chyba za mało powiedziane;p
Usuńświetne!
OdpowiedzUsuńRozdział, ostatnia część czy całość?:p
Usuń