Moja własna historia

Gorąca Krew - to opowieść o pięknej, średniowiecznej wampirzycy i o jej
walce ze złą stroną swojej natury. Czy można pokonać zło, tak głęboko
zakorzenione w pragnieniu picia ludzkiej krwi?
Jeśli chcesz przeczytać tę historię od początku, w menu po prawej stronie
znajduje się spis poprzednich części (I-VII), od VIII części spis treści
znajdziecie na dole w liście rozwijalnej. Zapraszam serdecznie:)
Moi drodzy,
Planuję powrót do Gorącej Krwi już od paru miesięcy, niestety ostatnio szwankuje
mi laptop. Mogę jedynie obiecać, że po naprawie postaram się wrócić. Dziękuję tym,
którzy jeszcze tu zaglądają :) Pozdrawiam serdecznie :)

12 urodziny Gorącej Krwi

12 URODZINY GORĄCEJ KRWI
Kiedy zaczynałam pisać Gorącą Krew, wydawało mi się, że skończę za kilka lat. Minęło 12
i nadal do końca jeszcze trochę.
Powoli szykuję się do powrotu z nowymi rozdziałami, a Was, moi dzielni, najwytrwalsi
Czytelnicy, proszę o jeszcze troszkę cierpliwości i dziękuję za wsparcie i motywację :*:*:*
Do rychłego ;)

Uwaga

Instrukcja do wstawiania komentarzy - dla Anonimów
W polu "Komentarz jako" wybierz: "Nazwa/adres URL", w nazwie wpisz
swój nick, a w adresie - jeśli masz bloga, wpisz adres, jeśli nie, zostaw to pole
puste i kliknij "dalej":) Dziękuję i pozdrawiam;)

5.08.2013

Rozdział XXVII - Tylko przyjaciele

   Dotarliśmy na miejsce i wysiedliśmy z samochodu. Restauracja, którą wybrał Fred, była elegancka i przytulna jednocześnie. Weszliśmy do środka i zajęliśmy miejsca.
   Tak jak podejrzewałam, podczas kolacji mężczyzna postanowił się oświadczyć. Kelner przyniósł tackę ze srebrnym przykryciem i podał Amy, która uniosła pokrywkę i ujrzała otwarte pudełeczko z pierścionkiem. Fred klęknął przed nią i poprosił ją o rękę. Zgodziła się oczywiście, a my zaczęliśmy bić brawo.
   Kolacja przebiegła w radosnym nastroju, do domu wróciliśmy dość późno. Ponieważ to był ich wieczór, Fred i Amy zostawili nas w domu i pojechali dalej. Byłam pewna, że nie zobaczę jej przed świtem, ale wiedziałam, że mogę być o nią spokojna. Była w dobrych rękach.
   Po powrocie i przebraniu się Karolina zapukała do mnie pytając, czy jestem bardzo zmęczona.
   - Chodź, skarbie, nie jestem jeszcze na tyle wymęczona, żeby nie mieć siły opowiadać – odparłam i wróciłam myślami do Adriena, przemiany w wampira i wyspy piratów.


   - Widok jest naprawdę zachwycający – stwierdził Adrien, spoglądając w dół. Staliśmy na szczycie wzniesienia, z którego upadek groziłby z pewnością śmiercią dla człowieka. Znakomita odległość do tego, co planowałam.
   - Nie chodzi o widok. - Spojrzałam na niego. W blasku księżyca nie wyglądał na groźnego wampira. Tak naprawdę nie byłam pewna, czy nim jest. Dwa dni po przemianie napił się zwierzęcej krwi i na razie na tym poprzestał. Co najdziwniejsze, twierdził, że wcale nie jest taka niedobra. Może to przez krew strzygi? Poddani Diany też nie wybrzydzali w tym zakresie. Tak czy inaczej, ponieważ Adrien nie pił ludzkiej krwi, nie miałam pojęcia, czy jego ugryzienie stworzy strzygę. Podejrzewałam, że to nie krew czerwonowłosej zmieniała ludzi, tylko ukąszenie, być może jad. Pierwsza strzyga była jedną wielką zagadką, a Adrien jeszcze większą.
   - A o co innego? - zapytał mnie.
   - Kiedy zmieniłam się w wampira, Erik zabrał mnie na górę i pokazał mi, że potrafimy latać.
   Uniósł brwi i uśmiechnął się z niedowierzaniem.
   - Wampiry potrafią latać?
   Wyciągnęłam rękę w jego stronę.
   - Ufasz mi?
   - Pewnie. - Podał mi swoją dłoń.
   - To chodź. - Podeszliśmy na skraj i skoczyłam, ciągnąc go za sobą.
   Krzyknęłam, gdy wiatr szarpnął mną podczas spadania. Uniosłam się i poddałam oporowi powietrza. Kołysałam się na wietrze, podobnie jak Adrien. Żałowałam, że nie mogę zajrzeć w jego myśli, za to mina mówiła sama za siebie.
   - Jak to możliwe?! - zawołał. Roześmiałam się.
   - Wspaniałe uczucie, prawda? - Rozłożyłam ręce. Powietrze muskało moje ciało, to je podnosząc, to opuszczając. Czułam się jak ptak. Zamknęłam oczy i wyobraziłam sobie Erika obok mnie. Tak jak kiedyś. Otworzyłam oczy. Nie było go, ale czasami wciąż czułam jego obecność. Może to tylko wrażenie, ślad, jaki zostawił w moim sercu, mimo wszystko dodawało mi to otuchy.
   Obróciłam się jeszcze kilka razy, po czym wylądowałam na ziemi, a Adrien obok mnie, z tą różnicą, że na rękach i z przewrotem w przód. Parsknęłam śmiechem, gdy się podniósł, lekko skołowany.
   - Następnym razem wyląduję na nogach – zapewnił.
   - Wierzę. - Uśmiechnęłam się, patrząc na niego w zamyśleniu. - Spróbuj posłać mi jakąś myśl. Skoro masz w sobie moją krew, może się uda?
   Patrzył na mnie przez dłuższą chwilę, intensywnie skupiony.
   - To chyba na nic...
   - A może słyszysz myśli Diany?
   - Na szczęście nie. - Pokręcił głową. - Tylko tego by brakowało. - Ruszyliśmy przed siebie.
   - Wybaczysz jej? - Spojrzałam na niego. - Ona twierdzi, że tak, bo ją kochasz.
   - Wiem, co mówi. Ale to nieprawda.
   - Nie kochasz jej?
   Wzruszył ramionami. Przez chwilę szliśmy w milczeniu.
   - Nawet jeśli coś do niej czuję, to za mało, bym jej wybaczył. Pozwoliła mi umrzeć, by zmusić do przemiany. Jak miałbym jej to przebaczyć? - Zacisnął zęby i ruszył w wampirzym tempie. Pobiegłam za nim, nie drążąc więcej tematu.

   Pół roku później najwyraźniej zmienił zdanie. Najprawdopodobniej dzięki uporowi Diany, która niemal codziennie pojawiała się na jego drodze, albo dołączała do nas znienacka, rozmawiając z nami. Początkowo ja też byłam na nią zła, ale rozumiałam, czym się kierowała. Bała się powrotu do samotności. Adrien był dla niej niczym światełko w tunelu, choć pewnie by się do tego nie przyznała.
   Trochę żałowałam, że mężczyzna nie został moim podopiecznym. Czułam się za niego odpowiedzialna, a jednak nie łączyła nas ta szczególna więź. Z drugiej strony, wiedziałam, jak głęboka potrafi być taka relacja i trochę się bałam wiązać z kimś w ten sposób.
   Diana nadal pozostała sobą, a ludzie, którzy nie dotrzymywali umowy i wychodzili poza granice, wciąż ginęli. Jednocześnie coś się w niej zmieniło. Miała konkretny cel: Adriena i wiedziałam, że jest na tyle uparta, by dostać to, czego chciała.
   W końcu ukochany strzygi pogodził się z tym, kim się stał i uznał, że bycie wampirem ma swoje zalety. Pewnego dnia zastałam ich całujących się ze sobą i uznałam, że Diana dopięła swego.
   Kiedy go o to zapytałam, przyznał, że nie miał zamiaru jej odpuszczać, ale gdy go przeprosiła, nie potrafił jej odtrącić.
   - Przepraszam, Adrien – powiedziała, patrząc mu w oczy. - Przykro mi, że nie byłam w stanie czekać, aż się zdecydujesz, ale chcę być z tobą i zrobiłabym wszystko, żeby cię przy sobie zatrzymać, bo wiem, że mnie kochasz, a ja kocham ciebie.
   - Pozwoliłaś mi umrzeć. - Popatrzył na nią stanowczo.
   - Wiem... ale kiedyś mi to wybaczysz. Wiesz, że nie odpuszczę.
   - Jesteś najbardziej upartą kobietą, jaką znam – stwierdził wówczas.
   - A ty jedynym mężczyzną, którego chcę przy sobie na zawsze – odparła Diana, całując go w usta. - Którego potrzebuję – wyszeptała.
   Podejrzewałam, że on też jej potrzebował, bo nie odepchnął od siebie. Chociaż początkowo zamierzał to zrobić, w końcu przyciągnął ją bliżej i odwzajemnił pocałunek.
   Wyjaśniłam mu wtedy, że wampiry silniej niż ludzie odczuwają emocje, a jego uczucie było najwyraźniej większe niż żal po tym, co zrobiła.
   Diana od początku o tym wiedziała, dlatego była przekonana, że jej wybaczy, a po tym pocałunku ja również byłam pewna, że w końcu odrzuci cały żal i gniew, jaki czuł wobec pierwszej strzygi. Z jednej strony, jej posunięcie było nieco perfidne, ale z drugiej... doszłam do wniosku, że naprawdę go pokochała.

   W międzyczasie wróciła Upiorna Samantha. Już z daleka widziałam Patricka, który z chustą na głowie i szablą u boku wyglądał, jak przystało na kapitana piratów.
   Obok niego stał mój mąż, równie dumny i zadowolony z siostrzeńca. Kiedy dotarli na ląd, jeszcze nie wstało słońce, a ponieważ noc zaliczała się do tych spokojnych, nie mrocznych, piraci mogli od razu wyjść na brzeg. Mimo że byli poza granicami, moja obecność powstrzymywała strzygi przed atakiem.
   Widząc męża, posłałam mu pełen miłości uśmiech i podeszłam. Jak dobrze było znowu znaleźć się w jego silnych ramionach. Przez chwilę stałam przytulona, upajając się jego bliskością. Wróciliśmy razem do domu i tam dopiero wspólnie z Samanthą powiedzieliśmy im o Adrienie. Jego rodzice po początkowej panice zdołali pogodzić się z tym, co się stało. Myśleli, że to był wypadek, a ja nie wyprowadzałam ich z błędu. Ponieważ starszy z Kinnerów nie stracił głowy dla krwi, potrafił nad sobą panować i żywił się zwierzętami, w końcu zaakceptowali, że przestał być człowiekiem. Sporządzono mu trumnę, w której sypiał w dzień, a pokój szczelnie zabezpieczono przed słońcem.
   Musiałam przyznać, że mieszkańcy wyspy w zdecydowanej większości byli bardzo tolerancyjni. Oczywiście niektórzy z nich uznali to za okazję, by pozbyć się strzyg, ale Adrien się nie zgodził. Mimo że miał wtedy ogromny żal do Diany, nie pozwoliłby jej skrzywdzić.
   Shehereze natomiast od razu wpadł na myśl, że to nie był wypadek. Chociaż nie powiedziałam mu prawdy, sam odgadł ją z łatwością. W końcu przyznałam mu rację, zastrzegając, że w żadnym wypadku nie powinien atakować Diany.
   - Adrien ją kocha. A ona, cóż... postąpiła egoistycznie, ale myślę, że też go kocha.
   - Najważniejsze, że nie został strzygą – stwierdził Robin. - Skoro jest taki jak ty, nadal jest moim siostrzeńcem. A bycie wampirem nie jest takie straszne.
   Westchnęłam, zrozumiawszy aluzję co do braku mojej zgody na przemianę Shehereze'a. Po dwudziestu latach wspólnego życia nadal czasem wspominał o przemianie, ale wiedziałam, że Robin nie był przeznaczony do tego, by zostać wampirem.
   Natomiast Patrick nigdy nie wyraził takiej chęci. Choć miał charakter podobny nieco do swojego wujka, niektórych jego poglądów zupełnie nie podzielał. Dlatego tak bardzo rozgniewała go przemiana brata. Gdy tylko się o tym dowiedział, chciał zerwać pakt i pobiec ukarać strzygę, ale Adrien kategorycznie mu zabronił. Mimo tego kim się stał – a może tym bardziej z tego powodu? - chciał stać na straży paktu i zamierzał zostać następcą ojca jako szeryf miasteczka. Funkcja ta co prawda nie była dziedziczna, aczkolwiek miałam pewność, że mieszkańcy po śmierci Josha mianują na to stanowisko jego starszego syna. Mimo że został wampirem, nadal mieli do niego ogromny szacunek.
   Życie na wyspie ponownie się unormowało i biegło swoim rytmem. Jednakże pewnym odstępstwem była obecność Maurycego. Nikt nie miał nic przeciwko niemu; był pracowity, można się było z nim dogadać i dopasował się do trybu życia mieszkańców Île de la Possession. Pojawił się jednak pewien znaczący szczegół, którego początkowo zupełnie nie dostrzegałam.
   Maurycy był dociekliwym szesnastolatkiem, toteż nie dziwiło mnie za bardzo, że chodzi za mną, wypytując o wszystko. Powoli przyzwyczaiłam się do jego obecności. Nie zorientowałam się nawet, gdy zaczął przynosić mi kwiaty. Uznałam to za chęć wyrażenia wdzięczności za uratowanie mi życia. Jednak mój mąż miał inne zdanie na ten temat.
   - Masz zamiar coś z tym zrobić? - zapytał mnie pewnego dnia, gdy przyniosłam cały bukiet kwiatów od Maurycego.
   - Wstawić do wazonu? - Spojrzałam na niego zdziwiona. Podszedł, wyjął kwiaty z moich rąk i bezczelnie wyrzucił do śmieci. Popatrzyłam na niego oburzona.
   - Powiesz w końcu temu młodemu, żeby znalazł sobie inny obiekt westchnień, czy ja mam to zrobić? - Założył ręce na piersi i spojrzał na mnie swoimi jasnobrązowymi oczami.
   - Ale o czym... - Urwałam nagle, zdając sobie sprawę, że mój mąż ma rację. - Och. Myślisz, że się we mnie zakochał? Przecież wie, że jestem mężatką i cię kocham... a ja mu nigdy nie dałam powodu...
   - Mniejsza z tym. Ja się tym zajmę. - Odwrócił się i ruszył w stronę drzwi. Zastąpiłam mu drogę.
   - Co chcesz zrobić? To tylko nastolatek, przejdzie mu szybko.
   - Dziś to nastolatek. Za trzy lata będziecie w tym samym wieku, prawda? A za dziesięć? - Objął mnie w pasie i spojrzał w oczy. - Jesteś moją żoną i nie myśl, że pozwolę, by adorował cię jakiś dzieciak.
   - Nigdy nie będziemy w tym samym wieku, Robinie. Nie ufasz mi? - Uniosłam brwi, nie odwracając wzroku.
   - Nie ufam jemu.
   Westchnęłam i pocałowałam go lekko w usta.
   - Porozmawiam z nim. Nie musisz być zazdrosny. Kocham tylko ciebie i nigdy bym cię nie zdradziła, wiesz o tym.
   Przyciągnął mnie do siebie i pocałował. Zamknęłam oczy. Nie miało znaczenia, ile miał lat. Wciąż kochałam go tak samo. Dla mnie ciągle był tym mężczyzną, kapitanem piratów, który porwał mnie, oczarował i zafascynował. Dotknęłam jego twarzy z lekkim zarostem i pozazdrościłam mu tych paru zmarszczek. Niewiele osób jest w stanie zrozumieć, jak okrutna potrafi być wieczna młodość. Szczególnie, jeśli ponad cztery wieki ma się jedynie dziewiętnaście lat.

   Kiedy następnym razem Maurycy podarował mi kwiaty, postanowiłam poważnie z nim porozmawiać.
   - Nie powinieneś mi ich dawać. Rozumiem, że jesteś wdzięczny za uratowanie życia, ale minęło ponad pół roku, już nie musisz przynosić mi kwiatów w dowód wdzięczności. - Oddałam mu bukiet. Ciemnoszare oczy przybrały granatowy odcień. Zmarszczył brwi, odgarniając na bok rudą grzywkę, która zdążyła mu odrosnąć odkąd tu przybył, po czym pokręcił głową.
   - Nie udawaj, aniele. Wiem, że lubisz je dostawać. - Spojrzał mi w oczy. Zagłębiłam się w tym spojrzeniu i znieruchomiałam.
   Był we mnie zakochany. Jak mogłam wcześniej tego nie dostrzec? Może dlatego, że szanowałam prywatność tutejszych ludzi i starałam się nie wchodzić do ich głów bez pytania.
   - Posłuchaj, Maurycy. Jestem szczęśliwą mężatką. Kocham Robina Shehereze'a i zawsze będę go kochać. To co czujesz, to tylko zwykłe zauroczenie. Jestem wampirzycą i cię uratowałam, ale to wszystko. Przykro mi. - Popatrzyłam na niego stanowczo. Spodziewałam się złości, wymówek, albo smutnej rezygnacji, ale on tylko uśmiechnął się i pokręcił głową.
   - Wiem o tym, aniele. Ale za kilka lat zmienisz mnie w wampira, a kiedy twój mąż umrze i skończy się żałoba, będziesz moja.
   Zmarszczyłam brwi.
   - Bzdura. Nie mów tak nawet! Robin będzie żył jeszcze długie lata ze mną. I nie zmienię cię w wampira.
   Wzruszył ramionami.
   - W porządku. To twoja decyzja. A na razie możemy być przyjaciółmi. Nie będę cię uwodził, póki twój mąż jest przy tobie. - Wyciągnął bukiet z kwiatami w moją stronę. - Przyjmiesz to od przyjaciela?
   Po chwili wahania wzięłam kwiaty i uśmiechnęłam się powoli.
   - Dobrze. Przyjaciele. I nic więcej.
   - Nic więcej. - Pokiwał z zapałem głową, ale miałam przeczucie, że nie jest ze mną do końca szczery. Uznałam, że powinnam na niego uważać.
   Od tamtej pory kwiaty zdarzały się rzadko, a jeśli rozmawialiśmy, to zwykle w obecności innych. Odetchnęłam z ulgą. Lubiłam spędzać z nim czas, rozmawiać, gdyż zawsze znajdywaliśmy wspólne tematy, ale mógł być tylko moim przyjacielem i miałam nadzieję, że się z tym pogodzi.
   A jednak nigdy nie spodziewałabym się tego, co zdarzyło się dziewięć lat później.

   Początkowo wszystko zapowiadało się idealnie. Dni, tygodnie, miesiące i lata upływały nam w spokoju. Piraci, którzy pływali z Shehereze'em, zginęli albo założyli rodziny, ich miejsce zajęli ich synowie, mieszkańcy wyspy albo osoby zwerbowane w czasie napadów. Gray zginął w czasie jednej z ostatnich wypraw. Hudson po jego śmierci zrezygnował z pływania i osiadł na wyspie. Woodes podczas jednej z burz wypadł za burtę. Co prawda udało mu się dostać z powrotem na statek, ale nabawił się prawdopodobnie zapalenia płuc lub innej podobnej choroby i zmarł. Natomiast Johny ożenił się z Cindy i miał córkę, Claudię. Również zginął na morzu, gdy miała piętnaście lat.
   Claudia potrafiła świetnie walczyć, celnie strzelać i marzyła, by zostać piratką. W tysiąc siedemset sześćdziesiątym roku, przed jedną z wypraw Patricka, zwróciła się do niego z prośbą o przyjęcie na statek.
   Cindy, jak wszystkie matki, bała się o jedyną córkę, ale rozumiała Claudię i pogodziła z jej decyzją. Wszystko zależało od kapitana Kinnera, który początkowo się nie zgodził. Dziewczyna była jednak bardzo uparta. Wyzwała na pojedynek marynarza, który był zastępcą kapitana piratów i doskonale walczył. Po długim pojedynku udało jej się go pokonać. Wówczas Patrick, pełen podziwu dla jej umiejętności, przyjął ją na statek.
   Kiedy wrócili z wyprawy, byli już małżeństwem. Podobno natknęli się na jakiegoś księdza, który udzielił im ślubu. Piraci, którzy początkowo uważali kobietę na statku za błąd i zapowiedź klęski, po wyprawie byli zupełnie odmiennego zdania. Doszłam do wniosku, że Claudia miała nie tylko potencjał, lecz również silnie na nią wpływającą krew pirata – choć urodę zdecydowanie odziedziczyła po matce, charakter i zamiłowanie bez wątpienia wzięła od ojca.
   Wyprawy były udane, a na wyspę nie trafił więcej nikt niepowołany. Czasem tylko przybywali na nią piraccy handlarze, nie wychodząc oczywiście na brzeg. Późną jesienią tysiąc siedemset sześćdziesiątego czwartego roku Patrick i Robin, którzy wspólnie prowadzili handel, wrócili z czymś, czego mój mąż już od dawna szukał.
   Drugą połową mapy skarbów.

40 komentarzy:

  1. Trochę zaskoczyła mnie Diana. Mineło już tyle lat odkąd jest strzygą a dopiero teraz poczuła się samotna. Może i wcześniej była samotna a dopiero teraz znalazła swojego partnera. Jak Amanda stwierdziła że musi uważać na Maurycego pomyślałam żeby nic nie zrobił Robinowi aby szybciej nie pozbył się konkurenta o względy Amandy. Mapa...oj ciekawę czy Robin i Amanda pomyślą aby wybrać się w wyprawę po skarb?

    OdpowiedzUsuń
  2. No dobra, tego się nie spodziewałam. Znaczy Maurycego ;) Wprawdzie nie od dzisiaj wiadomo, że jeśli się zakochiwać to w kimś, kto ci ratuje życie, ale... ;p Nie podoba mi się chłopak ;) Co do Robina, to spodziewałam się, że nie zareaguje tak spokojnie...
    Dianę ciągle lubię.
    No cóż, czekam jak skończysz tę część.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Robin już poznał Amandę i wie, że go nie zdradzi:p i nie jest już młodzieńcem, który błyska zazdrością przy każdej okazji:p
      Mówiłam, że nie zepsuję Diany;p

      Usuń
    2. Chodziło mi o reakcję Robina na Adriena, nie na Maurycego ;)
      Mówiłaś, ale lepiej zachować ostrożność ;)

      Usuń
    3. Ahaa. Robin nie uważa wampiryzmu za coś strasznego, ale myślę, że jakby to był Patrick, mógłby inaczej zareagować;p

      Usuń
    4. Bardziej miałam na myśli zazdrość, że Adriena zmieniła, a jego nie chciała ;)

      Usuń
    5. Adrienowi ratowała życie, Robin nie był zagrożony:p

      Usuń
    6. Złośliwy los ;)

      Usuń
    7. Czegoś podobnego się spodziewałam ze strony Robina - że zaryzykuje, żeby ją "przekonać" ;) No cóż, patrzymy co dalej.

      Usuń
    8. Może nie chciał jej szantażować?:p

      Usuń
    9. Na pewno nie chciał, w końcu gdyby chciał, pewnie by to zrobił ;p

      Usuń
    10. Myślisz, że powinien?:p

      Usuń
    11. Nie, ale (powtarzam się, coś czuję) tego się na początku spodziewałam ;)
      Wydaje mi się, że w kolejnym rozdziale już się chyba z Robinem rozstaniemy... Eh, wracam do własnego pisania ;)

      Usuń
    12. Ale na blogu? Czy do tzw. szuflady? ;)

      Usuń
    13. Z blogami skończyłam definitywnie (i tak bym ich nie reaktywowała po dwóch latach przerwy - za długo). Do szuflady albo na półkę, z preferencją dla szuflady ;)

      Usuń
  3. Nigdy bym nie powiedziała, że Maurycy zakocha się w Amandzie! Za to nie dziwi mnie reakcja Robina, lat mu przybyło, ale wciąż jest taki sam. :)
    Cieszę się, że Diana w końcu znalazła szczęście, po tak długim czasie dobrze jej to zrobi :).
    O tej mapie już zdążyłam zapomnieć..
    Hmm.. trochę martwi mnie Robin, ile on ma już lat? mam nadzieję, że tak szybko nam nie odejdzie na drugi świat :).
    A i przy okazji, przepraszam, że czasem komentuje rozdział a raz nie, ale są wakacje i już nie nadążam :).

    OdpowiedzUsuń
  4. Jednak jej wybaczył, ale to dobrze, niech będą szczęśliwi. Już na samym początku podejrzewałam, że Maurycy będzie zakochany w Amandzie. Ile on ma lat? Ok. 25? Też jest pewny siebie i tego, że Amanda go przemieni. ;p Mam nadzieję, że Robin nie popłynie szukać skarbu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W 1764 roku Maurycy miał około 25 lat;p
      Czemu Robin nie powinien szukać skarbu?:p

      Usuń
    2. Bo może nie wrócić, a tego nikt by nie chciał;p

      Usuń
    3. Maurycy pewnie nie miałby nic przeciwko:P

      Usuń
    4. On na szczęście nie pisze tej historii:P

      Usuń
    5. Ale jakiś tam wpływ może mieć:P

      Usuń
  5. A myślałam, że tytuł będzie się odnosił do Diany i Adriena, a tu proszę, Maurycy się zakochał. Ciekawa sytuacja. I ta mapa skarbów... Będzie się działo :)

    I mamy już prawie XIX w. Chociaż pytanie za ile rozdziałów przejdziesz te 4o lat ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Teraz będzie się sporo działo;p Więc trochę mi się zejdzie;)

      Usuń
  6. Witaj;)
    Mnie też tytuł zmylił;) A tu proszę, chodziło o Maurycego. Z jakiegoś powodu ten chłopak mnie niepokoi. Może dlatego, że niewiele nam o nim opowiedziałaś? Taka trochę enigmatyczna postać... Ciekawe, co też tam wymyśliłaś.
    A co do Adriena, w sumie tak myślałam, że w końcu jej wybaczy. Ta miłość...
    Końcówką to mnie zaskoczyłaś. Teraz zapewne będą chcieli szukać skarbu. Ciekawe, kto się po niego wybierze... Coś czuję, że szykuje się kolejny fascynujący epizod;) No to pozostaje mi tylko czekać;) Pozdrawiam [taniec-ze-smiercia]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Maurycy jeszcze da się poznać, zapewniam Cię;p

      Usuń
  7. No proszę, Maurycy zakochał się w Amandzie... Interesujący wątek, jestem ciekawa jak to się dalej rozwinie... ;) I reakcja Robina, na moje troszkę zbyt mała, pasowałoby do niego to, aby to jednak on z nim porozmawiał i "delikatnie" wyjaśnił, bądź przypomniał, że Amanda jest jego żoną, żoną byłego kapitana piratów... ;D Ale może jeszcze będzie okazja ;p
    Szykuje się wyprawa i to nie byle jaka, szukanie skarbu? Jestem ciekawa co to będzie za skarb i jakie przygody podczas tej wyprawy oni przeżyją;)

    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. On chciał wyjaśniać, ale Amanda wiedziała, że nie byłoby to ani trochę delikatne:p

      Usuń
    2. I to byłoby całkiem w jego stylu ;D

      Usuń
    3. Dlatego wolała zrobić to sama;p

      Usuń
  8. Serdecznie zapraszam na rozdział 24 na taniec-ze-smiercia.blogspot.com. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  9. To to przypomina mi 'Wampiratów' ^^ Ach, te czasy dzieciństwa !
    Bardzo dobrze czyta mi się twój styl (momento z tym zdaniem coś jest nie tak?). Nawet te ciągłe retrospekcje i zmiany akcji nie przeszkadzają w zrozumieniu. To wszystko takie skomplikowane (no tak, przez 36rozdziałów zdążyło się pokomplikować!).

    Weny !
    [teoria-wiecznosci]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki, a czytałaś całą moją powieść, tylko ten rozdział czy tylko bieżącą część?
      Wampiriatów nie czytałam, ale słyszałam, mówisz, że to książka bardziej dla dzieci?:p

      Usuń
    2. Nie szalejmy :p żeby przeczytac 36rozdziałów musiałabym miec to przedrukowane ;) ( w wersji papierowej z przyjemnoscia :D) Wampiratów czytałam jakoś w podstawówce i byłam zachwycona. Jednak jak wyszła 4 częśc a ja już byłam podrośnięta (ja wiem, moze 14lat?), byłam zawiedziona stylem. Takie moje zdanie ;)

      Usuń
    3. To raczej nie przeczytam, skoro nie za ciekawy styl:p
      W wersji papierowej nie mam, może kiedyś... (marzenie:P ) Czyli przeczytałaś przedostatni rozdział VIII części i nie skusisz się na całość?:p

      Usuń