Moja własna historia

Gorąca Krew - to opowieść o pięknej, średniowiecznej wampirzycy i o jej
walce ze złą stroną swojej natury. Czy można pokonać zło, tak głęboko
zakorzenione w pragnieniu picia ludzkiej krwi?
Jeśli chcesz przeczytać tę historię od początku, w menu po prawej stronie
znajduje się spis poprzednich części (I-VII), od VIII części spis treści
znajdziecie na dole w liście rozwijalnej. Zapraszam serdecznie:)
Moi drodzy,
Planuję powrót do Gorącej Krwi już od paru miesięcy, niestety ostatnio szwankuje
mi laptop. Mogę jedynie obiecać, że po naprawie postaram się wrócić. Dziękuję tym,
którzy jeszcze tu zaglądają :) Pozdrawiam serdecznie :)

12 urodziny Gorącej Krwi

12 URODZINY GORĄCEJ KRWI
Kiedy zaczynałam pisać Gorącą Krew, wydawało mi się, że skończę za kilka lat. Minęło 12
i nadal do końca jeszcze trochę.
Powoli szykuję się do powrotu z nowymi rozdziałami, a Was, moi dzielni, najwytrwalsi
Czytelnicy, proszę o jeszcze troszkę cierpliwości i dziękuję za wsparcie i motywację :*:*:*
Do rychłego ;)

Uwaga

Instrukcja do wstawiania komentarzy - dla Anonimów
W polu "Komentarz jako" wybierz: "Nazwa/adres URL", w nazwie wpisz
swój nick, a w adresie - jeśli masz bloga, wpisz adres, jeśli nie, zostaw to pole
puste i kliknij "dalej":) Dziękuję i pozdrawiam;)

4.06.2013

Rozdział XXI - Najazd

   - Mam dziwne wrażenie, że szykują się kłopoty – stwierdziła Karolina. Skinęłam głową.
   - Też tak pomyślałam, widząc te statki. Wyspa uznana była za bezludną, więc po co miałyby na nią płynąć? Jeśli w celach badawczych, jeden by wystarczył. A oni płynęli jak na wojnę.
   - W takim razie szykują się poważne kłopoty. - Dziewczyna usiadła wygodniej i spojrzała na mnie oczekująco. - Opowiadaj.


   Nie zastanawiając się dłużej, pobiegłam do domu i wpadłam do pokoju Shehereze'a. Siedział w samych spodniach, bez koszuli i właśnie zdejmował buty. Zerknął na mnie ciekawie.
   - Nie krępuj się, rybko, nie musisz pukać. Możesz wpadać o każdej porze dnia i nocy. Szczególnie, gdy jestem w łóżku.
   - Bardzo zabawne – burknęłam, odrywając wzrok od jego torsu. - Statek na horyzoncie. Angielska bandera. Płynie w stronę wyspy.
   Shehereze spojrzał na mnie i przewrócił oczami.
   - Jeszcze zwiedzających tu brakowało.
   - To nie zwiedzający. Płynie do nas siedem statków. Widziałam na nich żołnierzy.
   Zaklął i zerwał się z łóżka.
   - Siedem? Na pewno?
   - Na pewno. - Spojrzałam na niego. Wpatrywał się we mnie nieodgadnionym wzrokiem. - Nikt nigdy nie wydostał się z tej wyspy, prawda? Więc oni nie mogą wiedzieć, że tu jesteście. Może chcą ją przejąć do innych celów i nie mają pojęcia, kto ją zamieszkuje? - spekulowałam.
   - Nieważne. To nasza wyspa. - Założył koszulę. - Jeśli nie mają o nas pojęcia, na ląd wyjdzie najwyżej grupa zwiadowcza. Jeżeli zaś wiedzą, od razu przystąpią do ataku. Tak czy inaczej, musimy być gotowi. - Zapiął koszulę i spojrzał na mnie. - Idź do Samanthy, rybko. A potem do każdego domu po kolei. Przekaż, że skoro świt zwołuję zebranie w gospodzie. Dopilnuj, by każdy się o tym dowiedział.
   Skinęłam głową.
   - Nie dopłyną przed świtem – stwierdziłam.
   - To źle. Zjadłyby ich nasze strzygi i byłby spokój. - Założył buty. - Idź, rybko. I wróć przed wschodem słońca, zabraniam ci się spóźnić.
   Uśmiechnęłam się.
   - Gdybym się spóźniła, to i tak nie miałbyś okazji mnie za to zbesztać.
   Podszedł do mnie, przyciągnął niespodziewanie i spojrzał mi w oczy.
   - Nie ryzykuj bezmyślnie, jesteś nam potrzebna.
   - Tak? - Wpatrywałam się w niego, ale zanim zdążyłam cokolwiek wyczytać z jego oczu, pocałował mnie. Poddałam się ogarniającemu mnie uczuciu. Całowaliśmy się przez chwilę, w końcu puścił mnie i się odsunął.
   - Idź. Nie ma czasu.
   Skinęłam powoli głową i wyszłam z pokoju. Zatrzymałam się przed sypialnią Samanthy – w tym przypadku wolałam nie ryzykować – i zapukałam głośno. Po chwili otworzyła drzwi, lekko rozczochrana.
   - Coś się stało?
   - Tak. - Opowiedziałam jej krótko, co widziałam na plaży.
   - Niedobrze. Idź przekazać innym wieść Robina, a ja zajmę się resztą.
   Skinęłam głową i wyszłam na zewnątrz. Chodziłam od domu do domu, pukając głośno i powtarzając tę samą kwestię.
   - Zbliżają się żołnierze, siedem statków, Shehereze zwołuje zebranie w gospodzie o świcie.
   Skończyłam jakiś kwadrans przed świtem. Nie spodziewałam się, że miasteczko ma tyle domów. Na pierwszy rzut oka nie było duże. Weszłam do domu, zamykając za sobą drzwi. W gospodzie czekali już Robin, jego siostra i Joshua. Stoliki były pozsuwane, tworząc jeden wielki stół.
   - Gdybyście zatrzymali ich do zmroku, zajęłyby się nimi strzygi – stwierdziłam. Joshua pokręcił głową.
   - To cały dzień. Nawet jeśli dopłyną koło południa, to i tak jest jeszcze mnóstwo czasu do nocy.
   - Nie będę mogła wam pomóc przed południem. - Spojrzałam w okno z niepokojem. Nadchodził świt.
   - Już nam pomogłaś. Powinnaś się ukryć do zmroku. Przenieśliśmy twoją skrzynię do piwnicy – poinformowała Samantha.
   - Czemu? - Spojrzałam na nią zdziwiona.
   - Będziesz tam bezpieczna – odparł za nią Robin i podszedł do mnie. Odwróciłam się w jego stronę. - Ukryliśmy skrzynię. Nie sądzę, żeby mieli się tu wedrzeć przed twoim przebudzeniem, ale w razie czego, po zmroku będziesz mogła wyjść nam pomóc.
   - Więc jestem waszym ostatnim ratunkiem? - Uniosłam brwi.
   - Dokładnie tak, rybko. - Pocałował mnie lekko.
   - Czyli po przełożeniu z języka twardego i bezwzględnego pirata na nasz, troszczy się o ciebie – podsumowała jego siostra. Roześmiałam się i pocałowałam Robina w usta, po czym skierowałam się do piwnicy.
   - Do zobaczenia po południu.

   Przebudzeniu towarzyszył dziwny dźwięk. Powoli odchyliłam wieko skrzyni i usiadłam. W piwnicy było ciemno, ale to akurat nie stanowiło dla mnie żadnego problemu. Wyszłam i powoli omijając walające się przedmioty, podeszłam do drzwi. Uchyliłam je cicho. W oddali wyraźnie słyszałam strzały. Przeszłam przez korytarz i weszłam do gospody.
   Wszyscy leżeli, siedzieli lub przykucali przy oknach z bronią w ręku, strzelając co jakiś czas. Szyby były dawno wybite, meble poprzewracane. Pod ścianą leżały ranne osoby opatrywane przez Samanthę, Cindy i jeszcze jedną kobietę, a powietrze przesiąknięte było krwią.
   - Sporo mnie ominęło – mruknęłam.
   - Kryj się! - Usłyszałam za sobą i ktoś pociągnął mnie na ziemię. Znalazłam się obok Billa, który wskazał na odwróconą na bok kanapę przy oknie, zza której strzelał. Kucnęłam tam obok niego.
   - Proch mnie nie zabije – uspokoiłam go, ale nie wstałam. - Co tu się dzieje?
   - Przypłynęli przed południem. Szeryf z kilkoma ludźmi wyszedł im naprzeciw. Powiedział, że wyspa jest nasza i powinni popłynąć na sąsiednią.
   - A oni co na to? - Spojrzałam na niego.
   - Zabili go. Pozostałych też.
   Zacisnęłam zęby.
   - Tak po prostu? Dranie. Chcą wybić całe miasteczko?
   - Chcą nas. Piratów. - Spoglądał na mnie swoimi ciemnymi oczami. - Mówią, że jeśli się poddamy, zostawią miasteczko w spokoju. Oczywiście kłamią. Nas zabiją albo zabiorą na sąd, a wyspę zostawią w ogniu. Nikt nie przeżyje.
   - Ale skąd wiedzieli, że to wyspa piratów? - Pokręciłam głową.
   - Kiedy szeryf wyraził zdumienie, że wyspa może być zamieszkiwana przez piratów, ich dowódca wymienił nazwisko Maca.
   Spojrzałam na niego z niedowierzaniem.
   - Maca? On... przeżył?
   - Najwyraźniej tak. I zapewne został ułaskawiony, wydając władzy naszą wyspę.
   Usiadłam, opierając się o kanapę i objęłam ramionami. Powoli dotarł do mnie sens tych słów.
   - To moja wina. Wszyscy, którzy zostali lub zostaną zabici... zginą przeze mnie. - Zamknęłam oczy, czując krwawe łzy pod powiekami. - Jaka ja jestem głupia...
   - Daj spokój, to nie jest twoja wina. - Billy objął mnie lekko. - Poza tym... damy im radę, ślicznotko.
   - Ilu ich jest? - spytałam cicho, otwierając oczy.
   - Na każdym statku było około dwudziestu pięciu...
   - Aż tylu?
   - Teraz zostało już tylko ze stu pięćdziesięciu – wtrącił Shehereze, siadając obok mnie i wyglądając zza kanapy. Wystrzelił, a odgłos uderzenia świadczył, że w coś trafił. Czy raczej w kogoś. Nie mogłam sprawdzić z oczywistych powodów: tuż za kanapą kończył się cień.
   - Ilu mieszkańców wyspy zginęło? - spytałam go. Billy powoli cofnął rękę i dopiero zauważyłam, że kapitan patrzy na niego dziwnym wzrokiem.
   - Niewielu. Nie dostaną się tutaj, rybko. Potrafimy się bronić.
   Skinęłam głową i wstałam. Sięgnęłam po jedną ze strzelb i podeszłam do wyjścia. Stanęłam w miejscu, gdzie kończył się cień. Mój wzrok bez problemu wychwycił ludzi kryjących się za murami bądź drzewami. Jednego dostrzegłam na dachu. Wycelowałam i trafiłam w ramię. Poczułam ból w piersi, gdy trafił mnie strzał, ale nie zwróciłam na to uwagi. Kolejnego udało mi się postrzelić w nogę, gdy dosłownie na moment wychylił się, by strzelić. Nie zabijałam. Nie dlatego, że nie chciałam. W tym momencie byłam gotowa zabijać, by bronić miasteczka. Wiedziałam jednak, że gdybym to zrobiła, granica zostałaby zburzona. Znów zaczęłabym pić ich krew. Kuszące, ale nie mogłam tego zrobić. Nie po tylu latach zwierzęcej diety.
   - Czy ty nie czujesz bólu? - spytała Cindy, wpatrując się we mnie ze zdumieniem. Skończyła właśnie opatrywać rękę Johny'ego, który posłał mi blady uśmiech.
   - Wierz mi, przechodziłam gorszy ból. - Ukryłam się za drzwiami na korytarz. Dostałam pięć razy. Bolało okropnie, ale myślałam teraz tylko o tym, że muszę im pomóc. To przeze mnie żołnierze dowiedzieli się o tej wyspie.
   Przez następne godziny broniliśmy się w gospodzie. Pozostali piraci wraz z rodzinami ukryli się w innych domach, odpierając ogień. Szybko jednak pojawił się problem.
   Kończył nam się proch.
   - Wystarczy do zmroku – stwierdził Joshua, który strzelał po drugiej stronie pokoju.
   - A potem co, zjedzą nas strzygi? - spytał ktoś.
   - Nie – zaprzeczyłam. - Nie pozwolę na to. - Po czym wróciłam do strzelania, pamiętając, żeby nie zadawać śmiertelnych ran.
   Wtedy ktoś wyszedł na środek placu przed gospodą. Jeden z żołnierzy trzymał wyrywającą się dziewczynę. Przypomniałam sobie, że była to córka kobiety, która wchodziła w skład rady.
   - Piraci, poddajcie się, a wasze kobiety i dzieci puścimy wolno. Jeśli tego nie zrobicie, zabijemy je, ale najpierw... - Spojrzał na dziewczynę i rozerwał jej sukienkę. - Będą błagać o śmierć.
   Przygryzłam wargę. Do zmroku pozostały niecałe dwie godziny. Tak mało, a jednocześnie tak długo...
   - Dość tego. - Shehereze wstał i zerwał wiszący już w strzępach kawałek jasnej zasłony.
   - Nie! - Samantha złapała go mocno za ramiona. - Zabiją cię!
   - Nie zabiją. Jestem dla nich cenniejszy żywy. Za schwytanie mnie jest spora nagroda. Dla niektórych pewnie awans. - Wziął jej twarz w dłonie. - Nie mogą się domyślić, że jesteś moją siostrą, bo czeka cię straszny los. Rozumiesz? Masz na nazwisko Kinner i jesteś żoną Josha.
   Przez chwilę patrzyli sobie w oczy. Byłam pewna, że Samantha zaprotestuje, ale nie zrobiła tego. Przytuliła się mocno do brata, szepcząc mu coś na ucho. Potem Robin zwrócił się do mnie. Podszedł, przyciągnął mnie i pocałował.
   - Jesteś moją ukochaną rybką i tak zostanie. Na zawsze. - Po czym odwrócił się i wyszedł, unosząc w górę kawałek firanki niczym białą flagę.
   - Ja też cię kocham – powiedziałam, zdając sobie sprawę, co przed chwilą mi powiedział.
   Chciałam go zatrzymać, ale było już za późno. Stał w słońcu.
   - Jestem kapitan Shehereze, słynny pirat, poszukiwany od lat. Moi ludzie zatrzymali się na innych wyspach. Możesz mnie zabrać, mieszkańców zostaw w spokoju.
   W tym momencie zza domu wyszedł wysoki chudy mężczyzna z ciemną, gdzieniegdzie siwą brodą, najwyraźniej dowódca.
   - Ach, jakie to szlachetne. Gdyby nie to, że kłamiesz. Słynny pirat poświęcałby się dla nieznajomych? Z pewnością masz tu przyjaciół. A przyjaciele piratów są wrogami króla.
   - Ile ci zapłacą za mnie żywego? - Robin założył ręce na piersi. - Mam nadzieję, że sporo. Cenię się wysoko.
   - Sporo, a jeszcze więcej za ciebie wraz z załogą. - Rozejrzał się wokoło. - Zrobimy tak. Poddacie się i dołączycie do swojego kapitana, a wtedy oszczędzimy bezbronne kobiety i dzieci.
   - Akurat – mruknął Shehereze.
   - Nie odpłyniemy z wyspy bez piratów w kajdanach. - Rozejrzał się ponownie. Zza domów zaczęli wychodzić żołnierze. Było ich coraz więcej. Stanęli naprzeciwko gospody. - Przeszukać domy – rozkazał dowódca.
   - Kryj się, szybko! - szepnęła do mnie Samantha. - Inaczej wywloką cię na słońce!
   - Mowy nie ma, zostaję. Nie pozwolę was zabrać.
   Wtedy podszedł do mnie Billy i wziął za ramię.
   - Idź, Amando. Jeśli umrzesz, wszyscy zginiemy. A jeśli my zginiemy... ocalisz tych, którzy przeżyją.
   Usłyszałam wyważane drzwi. Wahałam się jeszcze przez chwilę, lecz w końcu pomknęłam do piwnicy. Mieli rację. Martwa na nic się nie przydam.
   Pół godziny później wszyscy byli na placu. Mimo przeszukiwania domu nie udało im się mnie znaleźć. W końcu wyszłam cicho i stanęłam przy oknie, tak, żeby nie było mnie widać i słońce mnie nie dosięgło.
   Na placu trwało zamieszanie. Piraci byli skuci, choć właściwie nie tylko oni; żołnierze pojmali wszystkich mężczyzn z miasteczka. Nie to jednak było najgorsze. Do zbitych w grupkę kobiet podchodzili żołnierze, obmacując je i śmiejąc się głośno.
   - Zostaniemy tu na noc. Może być ciekawie. - Dowódca zerknął na kobiety i podszedł do Samanthy. - Jak masz na imię, ślicznotko?
   - Samantha Kinner. Jestem mężatką. - Spojrzała na niego śmiało.
   - Świetnie. Lubię butne mężatki. - Przyciągnął ją do siebie. Nadepnęła mu nogę i splunęła w twarz. Uderzył ją. Joshua zaczął się wyrywać, ale strażnicy dobrze go skuli.
   - Zostaw ją, draniu! - zawołał. Posypały się wyzwiska. Robin stał i patrzył, zaciskając zęby. Wiedział, że jeśli rozpoznają jego siostrę, zabiją ją. Na jego twarzy widziałam nienawiść.
   Wtem ujrzałam, że Billy uwolnił jedną rękę. Sięgnął do buta, wyjął z niego nóż i rzucił, trafiając w ramię dowódcy, tuż przy szyi. Usłyszałam jęk bólu, mężczyzna zachwiał się, ale jeden z jego ludzi zdołał go podtrzymać. Drugi żołnierz, który zawsze trzymał się dowódcy – najwyraźniej jego zastępca – sporo niższy i grubszy mężczyzna, ruszył w stronę Billa z bronią wycelowaną w jego głowę i... wystrzelił.

47 komentarzy:

  1. Strzelił....mam nadzieję że spudłował. Ile emocji i akcji w dzisiejszym rozdziale, ale najbardziej zżera mnie ciekawość co do następnego rozdziału.Szkoda tylko że trzeba tyle czekać :( Te kilka dni to jak wieczność.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podobno czekanie zaostrza apetyt:D

      Usuń
    2. Ciekawi mnie co Samantha powiedziała Robinowi na ucho? Może tak Diana przyszłaby z pomocą ale w takiej okoliczności jestem ciekawa czy zapanowałaby nad strzygami aby one przypadkiem nie zabiły tych dobrych.Ale Billi nie może zginąć, lubię jak wprowadza w niektórych nutkę wątpliwości. A może zostanie partnerem Diany ,,,? Oj apetyt rośnie i to bardzo już codziennie zaglądam z nadzieją że rozdział już jest :)

      Usuń
    3. Billy i Diana? Ciekawie łączysz bohaterów:p

      Usuń
  2. Jestem w stanie napisać tylko (zmęczenie + chęć pójścia spać), że przerwałaś w najlepszym momencie, ale to już na pewno wiesz xD Po takim strzale Billy nie ma szans przeżyć, no chyba że ktoś go osłoni, ale nie sądzę, żeby do tego doszło. Chlip. To było/będzie okrutne :< Wiesz co? Tęsknię za Inyanem. Nie może powrócić jako duch czy coś? :((
    Idę spać, dobranoc :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jako duch? Wampir?:p Zaraz reszta by Erika chciała, może ktoś Diego, Edmunda i powieść o wampirach zmieniłaby się w powieść o duchach:P

      Usuń
    2. Nie wiem XD Chyba duch byłby bardziej prawdopodobny XD Tej, po prostu mi szkoda, że byli ze sobą tak krótko >.<

      Usuń
    3. Kto był tak krótko? Inyan?:p

      Usuń
    4. Prawie 70 lat to krótko?:p

      Usuń
    5. To z Edmundem krócej była:p

      Usuń
    6. Pfeh. Trudno. Wolę Inyana!

      Usuń
    7. Lubię go, noale INYAN! :D

      Usuń
    8. Inyan to przeszłość:p

      Usuń
  3. Ej, do Billa?! No wiesz. Oby chybił, w końcu co on tam w ciemności widzi :) Mam nadzieję, że zaraz Amanda tu zrobi porządek, ot co. W ogóle, wkrótce na horyzoncie chyba pojawią się strzygi...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak zaraz to chyba niekoniecznie, skoro jeszcze świeci słońce:p
      Myślisz, że chybi?

      Usuń
    2. Na pewno już zachodzi ;P

      Musi chybić, kurczę. Lubię go.

      Usuń
  4. Ale sie wkrecilam :D a tu juz koniec notki!
    W takim momencie skonczyc ? BRUTALU TY :D
    Amanda zaraz powinna tam dotrzec i posprzatac, e tak powiem :D
    Jestem ciekawa, czy Bill dostanie, czy nie :D
    Hm czyzby krwawo mialo sie zrobic zaraz :D ?

    Ps. Jestem z bloga panna--krwi. ( marika )
    Chcialabym poinformowac, ze zaczynam powiesc od nowa, nie kasuje tamtych notek, za bardzo sie do nich przywiazalam, na stronie jednak pojawil sie PROLOG na ktory serdecznie zapraszam :)
    POZDRAWIAM i czekam na next !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Krwawo to zawsze jest, w końcu to wampiry:p
      Wiem, że jesteś z bloga panna-krwi, ale nie mogłam Cię powiadomić, bo musiałabym się zalogować, a wtedy nie można zmienić podpisu:/ Zezwól na komentowanie niezalogowanym użytkownikom w spamowniku, ok?

      Usuń
  5. Ja wiem, że atak, strzelanina, trupy, ale podstawowym wrażeniem po tym odcinku jest: "ale słodko!" Dramatyczne okoliczności zawsze prowokują wyznania ;)
    Co do końcówki - mam nadzieję, że chybi, bo ciągle liczę na to, że Billy coś namiesza ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mieszania i tak jeszcze będzie sporo, bez obaw:p

      Usuń
  6. Witaj. Chcialabym cie zaprosic na drugiego bloga o wampirach. Jestem z [ miss--blood ]

    http://last---breath.blogspot.com

    Pojawił się rozdział I , po prologu, na który zapraszam :)
    Tutaj również dodałam cie do linków :)
    POZDRAWIAM. :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Przeczytałam wczoraj, bardzo późno, więc już nie miałam siły dodawać komentarza, ale robię to teraz ;D
    Po pierwsze cieszę się, że Robin i Amanda sobie wszystko wyjaśnili, no i że poniekąd wyznali sobie nawzajem miłość ;D Szkoda, że zrobili to tylko i wyłącznie w obliczu najazdu, bo pewnie gdyby nie to, to Robin nie przyznałby się za prędko... Chyba, że byłby przyparty do muru, np. wyjazdem Amandy, czy przez swoją ukochaną siostrę ;D
    Także mam nadzieję, że szybko zrobi się ciemno i nadejdą strzygi z Dianą na czele, nie wspominając o Amandzie, bo robi się naprawdę nieciekawie... Sytuacja jest naprawdę paskudna. Jakoś nie widzę szans na pokojowe rozwiązanie...
    Choć tytuł następnego rozdziału zastanawia... Ale prędzej bym powiedziała, ze ten sojusz będzie miedzy strzygami a mieszkańcami wyspy, niż najeźdźcami... No nic, pozostaje mi tylko czekać na rozwój sytuacji, ale jeszcze pokombinuję, może coś sobie wydedukuje ;p
    Pozdrawiam ;***

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wkrótce się okaże, co to za sojusz i co będzie dalej z miłością Robina i Amandy:p

      Usuń
  8. Po pierwsze dziękuję za dedykację :) a po drugie to JAK MOŻNA KOŃCZYĆ W TAKIM MOMENCIE? :D zakończenie po prostu ścięło mnie z nóg. Rozdział był fantastyczny a to wyznanie Robina aż łzy wyciska, to było takie urocze :) Nie mogę się już doczekać zmroku i "najazdu" strzyg. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jedno zdanie i już wyciska łzy? To chyba tylko Shehereze tak potrafi^^

      Usuń
    2. Jedno zdanie ale za to jakie :P wzruszyłam sie po prostu :)

      Usuń
    3. Tym, że wyznał jej, co czuje, czy że zrobił to w takim momencie?:P

      Usuń
  9. Miska zrob SPAMOWNIK :(
    nie chce ci tu skarbus zasmiecac :(
    A chcialabym zaprosic cie na nietypowy blog o fantasy.

    XVIII wiek, Francja, Paryż. Loren jest Dama dworu, w którym znajduje się Palac, którym rządzi jej ojciec. Jest bardzo brutalny dla swoich podwładnych, córki i zony. Loren chciała pracować, chciała być inna, nie chciała siedzieć ciągle w zamku i nic nie robić, często się buntowała, ale wtedy ja karano. Pewnej nocy, dziewczyna ma sen... Sen w którym czuje się swobodnie i jak w domu. Coraz częściej zapada w sen, rodzina się niepokoi jej zachowaniem, jednak po jakimś czasie, zostawiają córkę, zamkniętą w pokoju z nadzieja, ze kiedyś i tak się obudzi. Opuszczają jednak zamek, zostawiając córkę w środku... Czy Loren się obudzi? Co ja spotka po drugiej stronie świata nierealnego?

    http://dream-land-fantasy.blogspot.com
    ( jestem z panny-krwi ) :* Muah

    OdpowiedzUsuń
  10. Tylko nie Bill! :( rozdział świetny, dużo się działo.. tylko co teraz będzie ze wszystkimi z wyspy?
    Wyznanie Robina było po prostu piękne! no aż naprawdę łezka się prawie w oku zakręciła :D.
    Och.. tylko jak Ty możesz przerywać w takim momencie?! :p
    Czekam z niecierpliwością na następną notkę! :).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wyznanie było w sumie krótko, zwięźle i na temat, a i tak zachwyciło czytelników:p

      Usuń
    2. Bo każdy kocha Robina i Amandę :D.
      Nowy szablon? świetny! :).

      Usuń
    3. Nie każdy, ale może większość;) A dziękuję, zasługa Iary:)

      Usuń
  11. http://last---breath.blogspot.com/ <---rozdzial II Zapraszam :*

    OdpowiedzUsuń
  12. Zły pirat się zakochał. ;p Zgadzam się z resztą to było słodkie. Mam nadzieję, że pirat jednak chybi, bo bardzo lubię Billa. Za chwilę wkroczą strzygi i się rozprawią z wrednymi najeźdźcami. ;D

    OdpowiedzUsuń
  13. http://miss--blood.blogspot.com rozdzial I zapraszam :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Hej. Sluchaj, bo z kazdym wchodzeniem na bloga, zastanawia mnie jedno :D
    Czy na naglowku, ktory masz jest moze ,, Caryca Katarzyna ( albo jak kto woli Mloda Katarzyna? )? :)
    Ogladalam ostatnio ten film i mi sie ona tak skojarzyla :)

    OdpowiedzUsuń
  15. OMG! Straszne, a zarazem świetne. Bardzo dobry rozdział, szybko przeczytałam i już bym chciała więcej :P Jestem bardzo ciekawa, co też zrobi Amanda - skopie nadętym Anglikom tyłki, czy pozostanie w ukryciu. Hmm... sama nie wiem, co ja bym zrobiła. Najchętniej chyba odgryzła karki, serio. Szkoda Billa, musiał być bardzo sympatycznym człowiekiem.

    Pozdrawiam :)
    PS. Zapraszam do siebie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślisz, że po zachodzie słońca Amanda pozostanie w ukryciu?:p

      Usuń
  16. Witaj;)
    Wow, zaszalałaś w tym rozdziale.A jednak to byli wrogowie... No i nie przypuszczałam, że Mac przeżył. Zaskoczyłaś mnie, a ja lubię takie niespodzianki. Angielski żołnierze zachowywali się podle. Tyle się działo, że jeszcze nie zdążyłam ogarnąć;) W każdym razie biedna Amanda znów musiała patrzeć na śmierć poniekąd już przyjaciół. I jeszcze wyznanie Shehereze, to poświęcenie... Końcówka... Normalnie przez ciebie kiedyś zawału dostane. Nie pamiętam, kiedy ostatnio końcówka rozdziału była u Ciebie spokojna. Teraz Bill...
    Cóż mogę dodać, bardzo dynamiczny, obfity wydarzenia rozdział. Pozdrawiam [taniec-ze-smiercia]

    OdpowiedzUsuń