Zamilkłam na chwilę.
- Strasznie jestem ciekawa odpowiedzi Robina – stwierdziła Karolina. - Znowu będzie próbował jakoś się wykręcić? Mogłaś spojrzeć mu w oczy i zobaczyć w nich prawdę.
- To nie było takie proste. Jeśli człowiek wie o mojej umiejętności, może myśleć w tym czasie o czymś innym i podsuwać konkretne obrazy.
- Ale w końcu udało ci się dowiedzieć, jaka jest prawda?
- W końcu tak... a prawda była nieco inna, niż się spodziewałam.
Shehereze patrzył na mnie przez chwilę. W końcu się odezwał.
- Powiedzmy, że mnie nie zmienisz. Zostanę człowiekiem. Przez jakieś dziesięć lat będziemy szczęśliwi. A potem? Starość. Ludzkie choroby. Ty wciąż będziesz młoda, a ja? Co mi zostanie? Niemoc, bezradność. I w końcu śmierć. Takiego chcesz dla mnie losu?
Westchnęłam. Argumenty z jego perspektywy były poniekąd słuszne, jednak wiedziałam, że to ja mam rację.
- Nawet sobie nie wyobrażasz, Robinie, jak bardzo chciałabym się zestarzeć razem z tobą. Przeżyć tylko jedno życie, ale szczęśliwe. Tymczasem przeżyłam już wiele ludzkich żyć, w niektórych byłam trochę szczęśliwa, trochę nie, ale wszystkie się kończyły, a ja żyłam dalej. Nie mam wyboru, ty masz. - Spojrzałam na niego ponownie. - Wiem, że jeśli zostałbyś wampirem, żałowałbyś potem swojej decyzji. Poza tym... gdybym cię zmieniła, nasz związek by się rozpadł. Więź opiekunki z podopiecznym zasłoniłaby to, co łączy nas teraz.
- Tak twierdził twój opiekun. A jednak twoja przyjaciółka jest szczęśliwa z mężem, którego sama zmieniła – zaoponował Shehereze.
- Kiedy Amelia stała się wampirem, już kochała Arthura i była jego żoną. Poza tym wyczuła od niego zapach podopiecznego.
- A widziałaś przykład, o którym mówił ci twój opiekun? Myślę, że to tylko bujdy, po to, by zakochane wampiry nie zmieniały masowo swoich ukochanych.
- Erik znał przykłady i wiem, że to prawda. Nie zmienię cię w wampira, Robinie.
Popatrzył na mnie wzrokiem pełnym pretensji.
- Czemu jesteś taka uparta? Moglibyśmy stworzyć szczęśliwy związek. Bylibyśmy niepokonani. Nic ani nikt nie mógłby już stanąć nam na drodze. - Podszedł i dotknął mojego policzka. - Na zawsze razem. Przez wieczność. Powinnaś to przemyśleć. - Pocałował mnie powoli. W pierwszym odruchu objęłam go za szyję i odwzajemniłam pocałunek. Działał na mnie jak magnes, przyciągając bezmyślnie. Jednak zapanowałam nad sobą i odsunęłam się.
- Nie zmienię cię, Robinie – powtórzyłam. - Nigdy. Albo to zaakceptujesz, albo będę musiała odejść.
- Nie odejdziesz, rybko. - W jego oczach ujrzałam pewność siebie, która zadziałała na mnie prowokująco.
- Nie? To zaraz się przekonasz. - Odwróciłam się i wybiegłam do swojego pokoju.
Był tylko jeden sposób, żeby sprawdzić, czy Shehereze coś do mnie czuje. Jeśli pozwoli mi odejść – popłynę do Anglii. Jeśli nie – zostanę.
Zaczęłam się pakować. Nie miałam zbyt wielu rzeczy, więc zrobiłam to w parę minut. Włożyłam wszystko do skrzyni i pozostało mi czekać na zmrok.
Kilka minut później do pokoju zapukała Samantha.
- Wejdź – odezwałam się. Siedziałam na skrzyni, ubrana w ciemną sukienkę, gdyż tylko takie zabrałam ze sobą ze względu na żałobę.
- Wybierasz się gdzieś? - Dziewczyna rozejrzała się po pokoju.
- Tak. O zmierzchu wypływam do Anglii. - Spojrzałam na nią, nie wstając.
- Z moim bratem?
Pokręciłam głową.
- Sama. Ja i Robin mamy sprzeczne poglądy.
Samantha usiadła na krześle i westchnęła.
- Chce, żebyś zmieniła go w wampira? Porozmawiam z nim.
- Nie, to jego decyzja. Ja go nie zmienię, więc nie jestem już tutaj potrzebna. Poznałam strzygi, obejrzałam wyspę, zdobyłam kolejne ciekawe doświadczenie i wracam do rodziny.
Brunetka popatrzyła na mnie zdziwionym wzrokiem.
- To nieprawda, że nie jesteś nam potrzebna. To znaczy... lubimy cię, dopiero co do nas przybyłaś, zostań chociaż z tydzień... niedługo mój ślub...
- Dziękuję za wszystko, ale nie mogę zostać. Życzę ci wiele szczęścia z okazji ślubu. - Uścisnęłam ją lekko.
- No dobrze. - Samantha wstała i spojrzała na mnie. - Już rozumiem. Jeszcze tu wrócę – zapowiedziała i wyszła. Wzruszyłam ramionami. Nawet jeśli przekona kapitana piratów, że powinien mnie zatrzymać, będę wiedziała, że to nie jest jego decyzja.
Chwilę później usłyszałam odgłosy kłótni dobiegające z innego pokoju. Po chwili wahania wyszłam na korytarz. Słyszałam głos Samanthy i Robina.
- Zwariowałeś? Ona chce odpłynąć!
- Nie zrobi tego – odparł Shehereze. Oparłam się o ścianę i słuchałam dalej.
- Ależ zrobi. Czemu tak się uparłeś z tym byciem wampirem? Amanda może nam pomóc. Wiesz, że byłam sceptycznie nastawiona do twojego pomysłu. Ale kiedy ją poznałam... Jest miła i nas lubi. Wszyscy mieszkańcy zachowywali się poprawnie, tak jak kazałeś. Nawet z nią rozmawiali. Jakby była jedną z nas. Człowiekiem. A ty chcesz to wszystko zaprzepaścić, bo zachciało ci się wiecznego życia?!
- Daj spokój, Samantho. Ona jest za dobra, żeby zabijać. Nie pomoże nam zabić pierwszej strzygi. Nawet jeśli potrafi, nie będzie w stanie tego zrobić. Wiesz, że nie możemy tak dłużej żyć. Spędzać nocy w swoich domach, w obawie, że dorwą nas te potworki. Kiedy mnie zmieni...
- Nie zmieni. Odejdzie. Tego chcesz? Nasze miasteczko jej potrzebuje. Z tego co mówiłeś, jest po stronie ludzi. Teraz tym bardziej. Jeśli pozna każdego mieszkańca miasteczka, będzie nas bronić. Idź i jej powiedz, że nie chcesz już zostać wampirem.
Przez chwilę zapadła cisza. Bezszelestnie podeszłam bliżej.
- Jest coś więcej – usłyszałam głos Shehereze'a.
- Niech zgadnę. Uwiodłeś ją? No to wspaniale. Teraz na pewno odejdzie. Co ci strzeliło do głowy?! Jeśli się w tobie zakochała, to wcale się nie dziwię, że chce teraz odejść. Ma rację. Mówiłeś, że się z nią zaprzyjaźnisz, a nie...
- Nie odejdzie – przerwał jej brat. - Przekonam ją.
- Jak? Nakłamiesz, że się w niej zakochałeś? Tylko po to, żeby została i pomogła wykurzyć stąd strzygi?
Przysunęłam się bliżej i sięgnęłam po klamkę. Miałam zamiar przerwać to wszystko. Uznałam, że wiem już wystarczająco wiele.
- Ale, zaraz, czekaj... a może ty naprawdę się w niej zakochałeś?
Zawahałam się i zatrzymałam z dłonią na klamce.
- Tak – kontynuowała Samantha. - Wpadłeś po uszy! A więc wielki i okrutny kapitan Shehereze, postrach wśród marynarzy i piratów, potrafi kochać!
- Przestań gadać bzdury – mruknął Robin.
- Dlaczego jej tego nie powiesz? Skoro też coś do ciebie czuje... Za krótko się znacie na poważne uczucie, ale ciągnie was do siebie i myślę, że...
- A jakie to ma znaczenie? - przerwał jej Shehereze. - Za jakieś dwadzieścia lat będzie wyglądać jak moja córka. Za kolejne dwadzieścia jak wnuczka. A potem jak prawnuczka.
- No nie mów mi, że chcesz dożyć osiemdziesiątki – prychnęła Samantha. - Jeśli cię kocha, a mimo to nie chce cię przemienić, to musi mieć powód.
- Jej powody są banalne.
- Może dla ciebie. Amanda żyje na tym świecie już ponad czterysta lat. Skoro twierdzi, że nie powinieneś być wampirem, to może ma rację?
- A więc nic nie wyjdzie z naszego związku.
- Uch, ale ty jesteś uparty! - zezłościła się Samantha. - Odkąd to wybiegasz myślami o pięćdziesiąt lat do przodu? Idź i natychmiast jej powiedz, co czujesz!
- Sam decyduję o swoim życiu, siostrzyczko.
- Jesteś tak samo uparty jak nasz ojciec!
Zapadła nagła cisza.
- Przepraszam – odezwała się w końcu Samantha. - Wiem, że nie lubisz, kiedy porównują cię do ojca.
- Ale masz rację. Jestem taki, jak on.
- Nie jesteś! - zaprotestowała dziewczyna. - Jesteś o wiele lepszy. Ludzie cię szanują, a nie tylko drżą ze strachu przed tobą. On uważał, że miłość to przeszkoda. Ty też tak sądzisz?
- Zależy, czy mówimy ogólnie o miłości, czy też o miłości do wampirzycy, która nie chce być ze mną przez wieczność, a tylko przez moje ludzkie życie!
- Ha! A więc jednak! Przyznałeś się, jesteś w niej zakochany i zdajesz sobie z tego sprawę!
- Tak, jestem! - zawołał Shehereze. - Zadowolona?
Otworzyłam drzwi z rozmachem. Uderzyły o ścianę, a Robin i Samantha spojrzeli na mnie. Wpatrywałam się w nich bez słowa.
- Podsłuchiwałaś – stwierdziła Samantha ze zdziwieniem.
- Tak – przyznałam się bez wahania i podeszłam bliżej. - Chyba pora wyjaśnić kilka rzeczy. Niezwykła gościnność mieszkańców wynika z ich nadziei, że powstrzymam strzygi. To po tu jestem.
- Powinniśmy ci wcześniej powiedzieć, ale nie wiedzieliśmy, jak zareagujesz – wyjaśniła brunetka, patrząc na mnie niepewnie. - Potrzebna nam twoja pomoc. Wiem, że masz dobre serce, Amando. Widzisz, gdybyśmy mogli po prostu nie wychodzić, dałoby się to przeżyć. Ale niektórzy wychodzą. Mary wyszła wczoraj, bo pokłóciła się z matką. Była wściekła i chciała, żeby się o nią martwili. Pobiegła do przyjaciółki, dwa domy dalej. Nie zdążyła. - Przerwała, wbijając wzrok w podłogę. - Czasem zakochane pary wymykają się na schadzki. On mówi: obronię cię, a potem giną oboje. Czasami nastolatki zakładają się, chcąc wykazać się odwagą – i wracają jako strzygi. Albo tylko ugryzieni – chorują wtedy i umierają, by ożyć po śmierci i wrócić po swoich bliskich. Wiesz, jakie to straszne, kiedy widzisz ukochaną osobę jako strzygę, która jedyne, czego pragnie, to twojej krwi? Ta wyspa jest naszym domem, ale nigdy nie było tu bezpiecznie. Ty, Amando, możesz to zmienić.
Patrzyłam na nią przez chwilę, przeniosłam wzrok na milczącego kapitana piratów i ponownie spojrzałam na jego siostrę.
- Mam zabić królową strzyg? Tego ode mnie oczekujecie?
- Wtedy inne strzygi nie miałyby żadnych szans, prawda, rybko? - Shehereze patrzył na mnie z powagą. Pokręciłam głową.
- Musi być jakiś inny sposób. Pomogę wam, ale jej nie zabiję. Ona nie jest zła. Jest samotna i zagubiona, próbuje radzić sobie na swój sposób.
- Jeszcze jej bronisz? - Robin uniósł brwi.
- Nie zapominaj, że ja też jestem wampirem. Ale ja miałam kochającego opiekuna, potem rodzinę, przyjaciół... a ona nigdzie nie przynależała, choć nigdy nie chciała być tym, kim jest.
- A więc może nas zabijać, tak? - Shehereze założył ręce na piersi.
- Mówiłam już, że wam pomogę. Coś wymyślę.
- Musisz ją zabić, Amando, nie ma innego sposobu – powiedziała Samantha.
- Nie mogę zabić Diany. - Pokręciłam głową.
- Diany? - Brunetka uniosła brwi. - A więc strzyga ma imię.
- Oczywiście, że ma imię. - Założyłam ręce na piersiach.
- Po czyjej ty jesteś stronie, rybko? - spytał Shehereze.
- Zawsze staram się być po tej dobrej. I wierzcie mi lub nie, ale ludzie bardzo często nie stoją po właściwej stronie.
- Mówiłem, że tego nie zrobi. - Robin spojrzał na siostrę.
- Jak inaczej możesz nam pomóc? - spytała Samantha.
- Jeszcze nie wiem. Ale macie rację, że tak być nie może. Wy zabijacie strzygi, one zabijają was. Jeśli można jakoś to przerwać, zrobię to – obiecałam.
- W takim razie ufamy ci i czekamy na twój pomysł. - Samantha cofnęła się w stronę drzwi. - A teraz wyjaśnijcie sobie tę drugą kwestię, ja nie będę przeszkadzać.
Brat spiorunował ją wzrokiem, ale zdążyła już wycofać się z pokoju. Zostaliśmy sami.
Spojrzeliśmy na siebie w tym samym momencie. Przez chwilę żadne z nas się nie odzywało, w końcu ja pierwsza przerwałam ciszę.
- Wiem, że pragniesz długiego życia, wiecznej młodości, zdrowia. Ale pomyśl, kim byłbyś jako wampir. Nie byłbyś już takim kapitanem, jak teraz. Wychodziłbyś tylko w nocy. W dzień bez problemu można by cię było zabić. Teraz szukasz skarbów, łupów, złota; jako wampir to wszystko straciłoby znaczenie. Jedyne, czego ci potrzeba do życia, to krew. Może nawet w gniewie piłbyś z własnej załogi. Stałbyś się potężny, ale jakim kosztem?
- A może ja chcę ponieść ten koszt?
Westchnęłam. Stał naprzeciwko mnie, z grzywką lekko opadającą na czoło i jasnobrązowymi oczami, w których widać było upór.
- Ale ja nie chcę, żebyś go poniósł. Skoro jednak to jest dla ciebie ważniejsze niż ja, w takim razie pomogę wam ze strzygami i wyjadę. - Odwróciłam się i wyszłam na korytarz. Zerknęłam w okno i dostrzegłam, że za chwilę zapadnie zmierzch. Stanęłam na progu i patrzyłam, jak ludzie pospiesznie zamykają się w domach, na drzwiach wieszając czosnek. O zmroku miasteczko zatrzymało się jak wymarłe. Zapanowała przeraźliwa cisza.
Wyszłam i zamknęłam za sobą drzwi. Ruszyłam powoli pustą ulicą. Ja nie mogłam wychodzić w dzień, oni w nocy. Taka perspektywa nieszczególnie zachęcała do zawierania znajomości. Na szczęście była jeszcze gospoda. Mieszkańcy bardzo miło mnie przyjęli. Pomimo że powodem były właśnie strzygi i rozkaz kapitana, to jednak doskonale ich rozumiałam. Co innego miliony ludzi i kilkaset wampirów; inna sprawa, gdy ludzi było niewiele, a strzyg tylko o połowę mniej. Zaś z każdym ugryzionym ich liczba się zwiększała.
Rozmyślania przerwało mi pojawienie się Diany tuż przede mną. Cofnęłam się zaskoczona i zwiększyłam czujność. Pierwsza strzyga trzymała w rękach coś dużego i prostokątnego.
- Tu jesteś. - Uśmiechnęła się szeroko. - Mam coś dla ciebie.
- Oby tylko nie kolejną niewinną dziewczynkę – burknęłam.
- Oj, daj spokój, nie gniewaj się.
- Podobno nie wychodzisz na polowania – zauważyłam.
- Przyszłam się pogodzić. A to dla ciebie. - Zdjęła okrycie z trzymanej w ręku rzeczy, która okazała się obrazem. Na nim ujrzałam kruczowłosą kobietę o dużych brązowych oczach, z rękami na piersiach i stanowczą miną. Ciemna koronkowa suknia układała się delikatnie po bokach. Czarne loki spięte miała w tył, ale kilka niesfornych kosmyków wymykało się do przodu. Na pierwszy rzut oka postać wyglądała na jakieś dziewiętnaście lat, ale po przyjrzeniu się bliżej, z pewnością miała dwadzieścia parę.
Dopiero po minucie wpatrywania się w obraz zrozumiałam, że widniejąca na nim postać – to ja.
- Strasznie jestem ciekawa odpowiedzi Robina – stwierdziła Karolina. - Znowu będzie próbował jakoś się wykręcić? Mogłaś spojrzeć mu w oczy i zobaczyć w nich prawdę.
- To nie było takie proste. Jeśli człowiek wie o mojej umiejętności, może myśleć w tym czasie o czymś innym i podsuwać konkretne obrazy.
- Ale w końcu udało ci się dowiedzieć, jaka jest prawda?
- W końcu tak... a prawda była nieco inna, niż się spodziewałam.
Shehereze patrzył na mnie przez chwilę. W końcu się odezwał.
- Powiedzmy, że mnie nie zmienisz. Zostanę człowiekiem. Przez jakieś dziesięć lat będziemy szczęśliwi. A potem? Starość. Ludzkie choroby. Ty wciąż będziesz młoda, a ja? Co mi zostanie? Niemoc, bezradność. I w końcu śmierć. Takiego chcesz dla mnie losu?
Westchnęłam. Argumenty z jego perspektywy były poniekąd słuszne, jednak wiedziałam, że to ja mam rację.
- Nawet sobie nie wyobrażasz, Robinie, jak bardzo chciałabym się zestarzeć razem z tobą. Przeżyć tylko jedno życie, ale szczęśliwe. Tymczasem przeżyłam już wiele ludzkich żyć, w niektórych byłam trochę szczęśliwa, trochę nie, ale wszystkie się kończyły, a ja żyłam dalej. Nie mam wyboru, ty masz. - Spojrzałam na niego ponownie. - Wiem, że jeśli zostałbyś wampirem, żałowałbyś potem swojej decyzji. Poza tym... gdybym cię zmieniła, nasz związek by się rozpadł. Więź opiekunki z podopiecznym zasłoniłaby to, co łączy nas teraz.
- Tak twierdził twój opiekun. A jednak twoja przyjaciółka jest szczęśliwa z mężem, którego sama zmieniła – zaoponował Shehereze.
- Kiedy Amelia stała się wampirem, już kochała Arthura i była jego żoną. Poza tym wyczuła od niego zapach podopiecznego.
- A widziałaś przykład, o którym mówił ci twój opiekun? Myślę, że to tylko bujdy, po to, by zakochane wampiry nie zmieniały masowo swoich ukochanych.
- Erik znał przykłady i wiem, że to prawda. Nie zmienię cię w wampira, Robinie.
Popatrzył na mnie wzrokiem pełnym pretensji.
- Czemu jesteś taka uparta? Moglibyśmy stworzyć szczęśliwy związek. Bylibyśmy niepokonani. Nic ani nikt nie mógłby już stanąć nam na drodze. - Podszedł i dotknął mojego policzka. - Na zawsze razem. Przez wieczność. Powinnaś to przemyśleć. - Pocałował mnie powoli. W pierwszym odruchu objęłam go za szyję i odwzajemniłam pocałunek. Działał na mnie jak magnes, przyciągając bezmyślnie. Jednak zapanowałam nad sobą i odsunęłam się.
- Nie zmienię cię, Robinie – powtórzyłam. - Nigdy. Albo to zaakceptujesz, albo będę musiała odejść.
- Nie odejdziesz, rybko. - W jego oczach ujrzałam pewność siebie, która zadziałała na mnie prowokująco.
- Nie? To zaraz się przekonasz. - Odwróciłam się i wybiegłam do swojego pokoju.
Był tylko jeden sposób, żeby sprawdzić, czy Shehereze coś do mnie czuje. Jeśli pozwoli mi odejść – popłynę do Anglii. Jeśli nie – zostanę.
Zaczęłam się pakować. Nie miałam zbyt wielu rzeczy, więc zrobiłam to w parę minut. Włożyłam wszystko do skrzyni i pozostało mi czekać na zmrok.
Kilka minut później do pokoju zapukała Samantha.
- Wejdź – odezwałam się. Siedziałam na skrzyni, ubrana w ciemną sukienkę, gdyż tylko takie zabrałam ze sobą ze względu na żałobę.
- Wybierasz się gdzieś? - Dziewczyna rozejrzała się po pokoju.
- Tak. O zmierzchu wypływam do Anglii. - Spojrzałam na nią, nie wstając.
- Z moim bratem?
Pokręciłam głową.
- Sama. Ja i Robin mamy sprzeczne poglądy.
Samantha usiadła na krześle i westchnęła.
- Chce, żebyś zmieniła go w wampira? Porozmawiam z nim.
- Nie, to jego decyzja. Ja go nie zmienię, więc nie jestem już tutaj potrzebna. Poznałam strzygi, obejrzałam wyspę, zdobyłam kolejne ciekawe doświadczenie i wracam do rodziny.
Brunetka popatrzyła na mnie zdziwionym wzrokiem.
- To nieprawda, że nie jesteś nam potrzebna. To znaczy... lubimy cię, dopiero co do nas przybyłaś, zostań chociaż z tydzień... niedługo mój ślub...
- Dziękuję za wszystko, ale nie mogę zostać. Życzę ci wiele szczęścia z okazji ślubu. - Uścisnęłam ją lekko.
- No dobrze. - Samantha wstała i spojrzała na mnie. - Już rozumiem. Jeszcze tu wrócę – zapowiedziała i wyszła. Wzruszyłam ramionami. Nawet jeśli przekona kapitana piratów, że powinien mnie zatrzymać, będę wiedziała, że to nie jest jego decyzja.
Chwilę później usłyszałam odgłosy kłótni dobiegające z innego pokoju. Po chwili wahania wyszłam na korytarz. Słyszałam głos Samanthy i Robina.
- Zwariowałeś? Ona chce odpłynąć!
- Nie zrobi tego – odparł Shehereze. Oparłam się o ścianę i słuchałam dalej.
- Ależ zrobi. Czemu tak się uparłeś z tym byciem wampirem? Amanda może nam pomóc. Wiesz, że byłam sceptycznie nastawiona do twojego pomysłu. Ale kiedy ją poznałam... Jest miła i nas lubi. Wszyscy mieszkańcy zachowywali się poprawnie, tak jak kazałeś. Nawet z nią rozmawiali. Jakby była jedną z nas. Człowiekiem. A ty chcesz to wszystko zaprzepaścić, bo zachciało ci się wiecznego życia?!
- Daj spokój, Samantho. Ona jest za dobra, żeby zabijać. Nie pomoże nam zabić pierwszej strzygi. Nawet jeśli potrafi, nie będzie w stanie tego zrobić. Wiesz, że nie możemy tak dłużej żyć. Spędzać nocy w swoich domach, w obawie, że dorwą nas te potworki. Kiedy mnie zmieni...
- Nie zmieni. Odejdzie. Tego chcesz? Nasze miasteczko jej potrzebuje. Z tego co mówiłeś, jest po stronie ludzi. Teraz tym bardziej. Jeśli pozna każdego mieszkańca miasteczka, będzie nas bronić. Idź i jej powiedz, że nie chcesz już zostać wampirem.
Przez chwilę zapadła cisza. Bezszelestnie podeszłam bliżej.
- Jest coś więcej – usłyszałam głos Shehereze'a.
- Niech zgadnę. Uwiodłeś ją? No to wspaniale. Teraz na pewno odejdzie. Co ci strzeliło do głowy?! Jeśli się w tobie zakochała, to wcale się nie dziwię, że chce teraz odejść. Ma rację. Mówiłeś, że się z nią zaprzyjaźnisz, a nie...
- Nie odejdzie – przerwał jej brat. - Przekonam ją.
- Jak? Nakłamiesz, że się w niej zakochałeś? Tylko po to, żeby została i pomogła wykurzyć stąd strzygi?
Przysunęłam się bliżej i sięgnęłam po klamkę. Miałam zamiar przerwać to wszystko. Uznałam, że wiem już wystarczająco wiele.
- Ale, zaraz, czekaj... a może ty naprawdę się w niej zakochałeś?
Zawahałam się i zatrzymałam z dłonią na klamce.
- Tak – kontynuowała Samantha. - Wpadłeś po uszy! A więc wielki i okrutny kapitan Shehereze, postrach wśród marynarzy i piratów, potrafi kochać!
- Przestań gadać bzdury – mruknął Robin.
- Dlaczego jej tego nie powiesz? Skoro też coś do ciebie czuje... Za krótko się znacie na poważne uczucie, ale ciągnie was do siebie i myślę, że...
- A jakie to ma znaczenie? - przerwał jej Shehereze. - Za jakieś dwadzieścia lat będzie wyglądać jak moja córka. Za kolejne dwadzieścia jak wnuczka. A potem jak prawnuczka.
- No nie mów mi, że chcesz dożyć osiemdziesiątki – prychnęła Samantha. - Jeśli cię kocha, a mimo to nie chce cię przemienić, to musi mieć powód.
- Jej powody są banalne.
- Może dla ciebie. Amanda żyje na tym świecie już ponad czterysta lat. Skoro twierdzi, że nie powinieneś być wampirem, to może ma rację?
- A więc nic nie wyjdzie z naszego związku.
- Uch, ale ty jesteś uparty! - zezłościła się Samantha. - Odkąd to wybiegasz myślami o pięćdziesiąt lat do przodu? Idź i natychmiast jej powiedz, co czujesz!
- Sam decyduję o swoim życiu, siostrzyczko.
- Jesteś tak samo uparty jak nasz ojciec!
Zapadła nagła cisza.
- Przepraszam – odezwała się w końcu Samantha. - Wiem, że nie lubisz, kiedy porównują cię do ojca.
- Ale masz rację. Jestem taki, jak on.
- Nie jesteś! - zaprotestowała dziewczyna. - Jesteś o wiele lepszy. Ludzie cię szanują, a nie tylko drżą ze strachu przed tobą. On uważał, że miłość to przeszkoda. Ty też tak sądzisz?
- Zależy, czy mówimy ogólnie o miłości, czy też o miłości do wampirzycy, która nie chce być ze mną przez wieczność, a tylko przez moje ludzkie życie!
- Ha! A więc jednak! Przyznałeś się, jesteś w niej zakochany i zdajesz sobie z tego sprawę!
- Tak, jestem! - zawołał Shehereze. - Zadowolona?
Otworzyłam drzwi z rozmachem. Uderzyły o ścianę, a Robin i Samantha spojrzeli na mnie. Wpatrywałam się w nich bez słowa.
- Podsłuchiwałaś – stwierdziła Samantha ze zdziwieniem.
- Tak – przyznałam się bez wahania i podeszłam bliżej. - Chyba pora wyjaśnić kilka rzeczy. Niezwykła gościnność mieszkańców wynika z ich nadziei, że powstrzymam strzygi. To po tu jestem.
- Powinniśmy ci wcześniej powiedzieć, ale nie wiedzieliśmy, jak zareagujesz – wyjaśniła brunetka, patrząc na mnie niepewnie. - Potrzebna nam twoja pomoc. Wiem, że masz dobre serce, Amando. Widzisz, gdybyśmy mogli po prostu nie wychodzić, dałoby się to przeżyć. Ale niektórzy wychodzą. Mary wyszła wczoraj, bo pokłóciła się z matką. Była wściekła i chciała, żeby się o nią martwili. Pobiegła do przyjaciółki, dwa domy dalej. Nie zdążyła. - Przerwała, wbijając wzrok w podłogę. - Czasem zakochane pary wymykają się na schadzki. On mówi: obronię cię, a potem giną oboje. Czasami nastolatki zakładają się, chcąc wykazać się odwagą – i wracają jako strzygi. Albo tylko ugryzieni – chorują wtedy i umierają, by ożyć po śmierci i wrócić po swoich bliskich. Wiesz, jakie to straszne, kiedy widzisz ukochaną osobę jako strzygę, która jedyne, czego pragnie, to twojej krwi? Ta wyspa jest naszym domem, ale nigdy nie było tu bezpiecznie. Ty, Amando, możesz to zmienić.
Patrzyłam na nią przez chwilę, przeniosłam wzrok na milczącego kapitana piratów i ponownie spojrzałam na jego siostrę.
- Mam zabić królową strzyg? Tego ode mnie oczekujecie?
- Wtedy inne strzygi nie miałyby żadnych szans, prawda, rybko? - Shehereze patrzył na mnie z powagą. Pokręciłam głową.
- Musi być jakiś inny sposób. Pomogę wam, ale jej nie zabiję. Ona nie jest zła. Jest samotna i zagubiona, próbuje radzić sobie na swój sposób.
- Jeszcze jej bronisz? - Robin uniósł brwi.
- Nie zapominaj, że ja też jestem wampirem. Ale ja miałam kochającego opiekuna, potem rodzinę, przyjaciół... a ona nigdzie nie przynależała, choć nigdy nie chciała być tym, kim jest.
- A więc może nas zabijać, tak? - Shehereze założył ręce na piersi.
- Mówiłam już, że wam pomogę. Coś wymyślę.
- Musisz ją zabić, Amando, nie ma innego sposobu – powiedziała Samantha.
- Nie mogę zabić Diany. - Pokręciłam głową.
- Diany? - Brunetka uniosła brwi. - A więc strzyga ma imię.
- Oczywiście, że ma imię. - Założyłam ręce na piersiach.
- Po czyjej ty jesteś stronie, rybko? - spytał Shehereze.
- Zawsze staram się być po tej dobrej. I wierzcie mi lub nie, ale ludzie bardzo często nie stoją po właściwej stronie.
- Mówiłem, że tego nie zrobi. - Robin spojrzał na siostrę.
- Jak inaczej możesz nam pomóc? - spytała Samantha.
- Jeszcze nie wiem. Ale macie rację, że tak być nie może. Wy zabijacie strzygi, one zabijają was. Jeśli można jakoś to przerwać, zrobię to – obiecałam.
- W takim razie ufamy ci i czekamy na twój pomysł. - Samantha cofnęła się w stronę drzwi. - A teraz wyjaśnijcie sobie tę drugą kwestię, ja nie będę przeszkadzać.
Brat spiorunował ją wzrokiem, ale zdążyła już wycofać się z pokoju. Zostaliśmy sami.
Spojrzeliśmy na siebie w tym samym momencie. Przez chwilę żadne z nas się nie odzywało, w końcu ja pierwsza przerwałam ciszę.
- Wiem, że pragniesz długiego życia, wiecznej młodości, zdrowia. Ale pomyśl, kim byłbyś jako wampir. Nie byłbyś już takim kapitanem, jak teraz. Wychodziłbyś tylko w nocy. W dzień bez problemu można by cię było zabić. Teraz szukasz skarbów, łupów, złota; jako wampir to wszystko straciłoby znaczenie. Jedyne, czego ci potrzeba do życia, to krew. Może nawet w gniewie piłbyś z własnej załogi. Stałbyś się potężny, ale jakim kosztem?
- A może ja chcę ponieść ten koszt?
Westchnęłam. Stał naprzeciwko mnie, z grzywką lekko opadającą na czoło i jasnobrązowymi oczami, w których widać było upór.
- Ale ja nie chcę, żebyś go poniósł. Skoro jednak to jest dla ciebie ważniejsze niż ja, w takim razie pomogę wam ze strzygami i wyjadę. - Odwróciłam się i wyszłam na korytarz. Zerknęłam w okno i dostrzegłam, że za chwilę zapadnie zmierzch. Stanęłam na progu i patrzyłam, jak ludzie pospiesznie zamykają się w domach, na drzwiach wieszając czosnek. O zmroku miasteczko zatrzymało się jak wymarłe. Zapanowała przeraźliwa cisza.
Wyszłam i zamknęłam za sobą drzwi. Ruszyłam powoli pustą ulicą. Ja nie mogłam wychodzić w dzień, oni w nocy. Taka perspektywa nieszczególnie zachęcała do zawierania znajomości. Na szczęście była jeszcze gospoda. Mieszkańcy bardzo miło mnie przyjęli. Pomimo że powodem były właśnie strzygi i rozkaz kapitana, to jednak doskonale ich rozumiałam. Co innego miliony ludzi i kilkaset wampirów; inna sprawa, gdy ludzi było niewiele, a strzyg tylko o połowę mniej. Zaś z każdym ugryzionym ich liczba się zwiększała.
Rozmyślania przerwało mi pojawienie się Diany tuż przede mną. Cofnęłam się zaskoczona i zwiększyłam czujność. Pierwsza strzyga trzymała w rękach coś dużego i prostokątnego.
- Tu jesteś. - Uśmiechnęła się szeroko. - Mam coś dla ciebie.
- Oby tylko nie kolejną niewinną dziewczynkę – burknęłam.
- Oj, daj spokój, nie gniewaj się.
- Podobno nie wychodzisz na polowania – zauważyłam.
- Przyszłam się pogodzić. A to dla ciebie. - Zdjęła okrycie z trzymanej w ręku rzeczy, która okazała się obrazem. Na nim ujrzałam kruczowłosą kobietę o dużych brązowych oczach, z rękami na piersiach i stanowczą miną. Ciemna koronkowa suknia układała się delikatnie po bokach. Czarne loki spięte miała w tył, ale kilka niesfornych kosmyków wymykało się do przodu. Na pierwszy rzut oka postać wyglądała na jakieś dziewiętnaście lat, ale po przyjrzeniu się bliżej, z pewnością miała dwadzieścia parę.
Dopiero po minucie wpatrywania się w obraz zrozumiałam, że widniejąca na nim postać – to ja.
Świetny rozdział! Nareszcie wyjaśniło się czego oczekuje od niej kapitan. Mam nadzieję, że Amandzie uda się wymyślić jakiś sposób na strzygi i uratuje tutejszą ludność. Niezła jest w rozgryzaniu takich zagadek, więc na pewno znajdzie jakiś sposób. Robin naprawdę ją kocha, ale wciąż liczę na to, że nie zmieni się w wampira, chyba że znajdzie go jego prawdziwy opiekun (Diana?), wtedy miałby jakąś szansę. Jeżeli nie to Amanda znów będzie musiała przejść przez piekło, a tego jej nie życzę. Dobrze, że królowa strzyg nie jest na razie jej wrogiem i namalowała dla niej portret, by mogła pamiętać jak wygląda... chyba naprawdę jej zależy na przyjaźni z Amandą.
OdpowiedzUsuńRozpisałam się:) Czekam na następny i pozdrawiam serdecznie:)
Jeśli Diana by go przemieniła, to nie byłby już ten sam Robin Shehereze, chyba domyślasz się, czemu:p
UsuńWspaniały rozdział! Ha! Nie myliłam się co do kapitana, ojojojo... co też kobieta potrafi zrobić z mężczyzną :P Zakochał się. Szkoda tylko, że nie pojmuje wagi sytuacji do jakiej dąży. Amanda ma rację, wampiryzm zniszczyłby mu życie. Jestem bardzo ciekawa, jak też Amanda spróbuje "walczyć" ze strzygami. A obraz... BOMBA!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Wampiryzm zakończyłby jego życie, nie tylko zniszczył:p Ale za to dał nowe;p
UsuńDziękuję bardzo za dedykację! :)
OdpowiedzUsuńRozdział fantastyczny! Wiedziałam, że Robin coś czuje do Amandy, tylko myślałam, że nie ma żadnych ukrytych celów.. Mam nadzieję, że nie rozstaną się, że Robin przekona ją, żeby byli razem. Szkoda, że on nie rozumie czego oczekuje od naszej wampirzycy..
Jestem ciekawa jak Amanda poradzi sobie ze strzygami i jak zachowa to w tajemnicy przed Dianą. :)
A ten obraz to super pomysł! :)
Pozdrawiam. :)
Myślę, że on rozumie, czego oczekuje, ale i tak tego chce:p
UsuńNo tak, to jest wada Robina- nie może, albo nie chce się postawić w sytuacji Amandy :p.
UsuńA tak swoją drogą, przekonałam się do piratów, do Anglii mi już nie śpieszno, ale widzę, że chyba niedługo będzie Anglia co? :D.
Zależy, jak liczyć "niedługo" :D
UsuńNoo tak za ile rozdziałów, powiedz chociaż w przybliżeniu :D.
UsuńW następnej części, a rozdziałów - nie mam pojęcia, zobaczymy, ile mi wyjdzie;p
UsuńNo to czekamy, mam nadzieję, że trochę dużo Ci tych rozdziałów wyjdzie :p.
UsuńPodejrzewam, że całkiem sporo;)
UsuńNo! Kamyki skruszyły się całkowicie! :) Tylko co z tego, jak ten idiota dalej chce być wampirem... Oj, nie byłby z niego dobry wampir, nie.
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa, jak potoczy się historia z Dianą, ale na razie fajnie, że ta namalowała portret Amandy. Chociaż jestem zdziwiona, że Amanda nie poznała siebie - już widziała swój obraz. Tak się zmieniła czy to wynik zaskoczenia? ;)
A, a co do matury z niemieckiego - jutro pisemny, w środę ustny.
A kiedy ostatnio się widziała? Ile wieków temu?:p
UsuńTrzymam kciuki za Ciebie:)
Okej, załapałam :D
UsuńDzięki :) Dziś nie było najgorzej, dam znać jak pójdzie ustny.
Oki. Będzie 100% :D
UsuńDziewczyno, ja się modliłam, by zdać na te 30% :P Ale zdobyłam 23/30. Znacznie więcej niż sądziłam. Ale nawet udało mi się wylosować nie najgorszy zestaw. Jak słuchałam, co niektórzy wylosowali to naprawdę miałabym te 9 punktów...
UsuńAle pierwsze pytanie w tej rozmowie wstępnej zwyciężyło: Jakie książki najbardziej lubię czytać? :D
Takie miałaś pytanie? To pewnie się rozgadałaś:D
UsuńGratuluję:):) To już koniec matury?
Może sporej mowy nie walnęłam, ale parę konkretów tak :) Wczoraj nawet konkretnie sprawdziłam parę słówek, na wypadek takiego pytania :)
UsuńJuż koniec. To był ostatni dzień dla mnie. Jeszcze tylko za miesiąc dwa dni na zawodowe.
Co masz za miesiąc? To masz już wakacje?:p
UsuńEgzaminy zawodowe :) A na razie wakacje :D
UsuńFajnie Ci:D
UsuńNie wierzę w uzasadnienia Ericka. Nie wierzę i już ;p
OdpowiedzUsuń"Działał na mnie jak magnes, przyciągając bezmyślnie" - wiem, co chciałaś napisać, ale "bezmyślnie" to naprawdę nie jest dobre słowo w tym kontekście ;)
Czemu nie wierzysz? Przypomnij sobie więź Amandy z Erikiem. Nigdy nie było między nimi nic erotycznego, więź była na to zbyt silna:p
Usuń"bezmyślnie" bo nawet nie pomyślała, tylko poddała się chwili;p
Nie wierzę, bo bardzo lubię podobne motywy. Przypadek Amandy i Erika zawsze traktowałam jako jedną z możliwości. Między nimi nie było, między innymi mogłoby być ;)
UsuńWiem, ale nadal słowo mi nie pasuje.
Więc myślisz, że to taka zasada, żeby wampiry nie przemieniały swoich ukochanych?:P
UsuńNie wiem jeszcze co myśleć, ale Erikowi nie wierzę ;p
UsuńErik miałby okłamać Amandę?:P
UsuńMoże nie powiedzieć całej prawdy... Może nawet nieświadomie. Nie wiem, jak pisałam, jego wyjaśnienie jest za proste ;)
UsuńMyślisz, że w tych przemianach z miłości może być coś więcej?:p Jakiś głębszy sens?
UsuńSkoro już koniecznie chcesz wiedzieć, to spróbuję to ubrać w słowa. Myślę, że charakter więzi zależy od osób, które łączy albo jakichś innych czynników, o których nie wiemy.
UsuńW sumie, każdy wampir jest inny, więc to możliwe;p
UsuńA jednak coś do niej czuje(moje nadzieje się spełniły!) ;D Choć sposób w jaki się dowiedziała był dość zabawny ;)A co do jego przemiany to nie wydaje mi się, aby ten temat był już zamknięty... I jest też prawdopodobieństwo, że Robin ją przekona - przecież ma do tego wybitny talent ;p
OdpowiedzUsuńUkryty powód zachowywania się mieszkańców wyspy co do naszej wampirzycy mnie zaskoczył, choć coś czułam, że Robin rozkazał zachowywać się przyjaźnie względem niej, ale nie sądziłam, że dlatego, aby Amanda zakończyła ich udrękę ze strzygami...
Jestem ciekawa co też Amanda wymyśli, jakie rozwiązanie znajdzie tej nieciekawej sytuacji, bo przecież obie strony są w tej sytuacji poszkodowane, a co najważniejsze walczą o swoje przetrwanie... Choć co do tego, że Amanda nie zabije Diany to jestem prawie że pewna.
No i najważniejsza kwestia - czy Amanda załatwi sprawę ze strzygami i wyjedzie czy też Robin ma racje i zostanie (choćby ze względu na niego ;D)?
Pozdrawiam ;**
Sytuacja ze strzygami faktycznie nieciekawa, chyba, że wydarzy się coś, co pomoże ją rozwiązać;p A czy przemieni Robina - to na razie wiem tylko ja i Amanda:D
UsuńHa, uwielbiam ten rozdział ze względu na Robina. Hmm, szkoda tylko, że nie wyjaśnili sobie tej kwestii do końca, mam wrażenie, że jeszcze nie powiedzieli sobie wszystkiego, nie powiedzieli "Basta!", także jestem ciekawa, czy stanie się to później. A obraz... Zaskoczyłaś mnie. Nie sądziłam, że będzie na nim właśnie ona! Teraz ciekawi mnie, kto to namalował i kto dał to Dianie? A może to ona sama? O_o
OdpowiedzUsuńZobaczymy ;)
Pozdrawiam!
Oczywiście, że Diana, przecież mówiła, że może ją namalować:p
UsuńZapomniałam! :3
UsuńMasz dobrą pamięć... ale krótką:p
UsuńOczywiście XD
Usuń:)
UsuńJednak coś do niej czuje, pomyliłam się co do niego. Mam nadzieję, że Amanda coś wymyśli, bo polubiłam Dianę. ;P Obraz jest na pewno bardzo dobry, nie dziwie się, że Amanda w pierwszej chwili się nie poznała. Tyle lat minęło. ;)
OdpowiedzUsuńCoś musi wymyślić, skoro obiecała:p
UsuńNieźle...
OdpowiedzUsuńA co nieźle?:)
UsuńKochanie Moje.! Przenosze bloga, nie dlugo cie poinformuje.
OdpowiedzUsuńpanna-krwi.blogspot.com
Dokąd go niesiesz?:p
Usuńhttp://miss--blood.blogspot.com <- Prosze. Mozesz zamienic :) Teraz bede tutaj :) POZDRAWIAM !
UsuńCZEKAM NA KOLEJNEGO NEXTA !!!!!!!!!! I TO JUZ !!!:*:*:*:*:**:
Nareszcie mam wolną chwilę by skomentować :) Cóż jestem miło zaskoczona uczuciami kapitana. Wcześniej zaczęłam już podejrzewać, że chodzi mu jedynie o wykorzystanie Amandy. Poza tym muszę przyznać, że polubiłam Dianę :) Już samo imię przypadło mi do gustu a za nim kryje się naprawdę ciekawa postać. Sama chciałabym zobaczyć ten jej obraz bo na pewno był piękny :) Czekam na ciąg dalszy. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńChyba każdy lubi Dianę:p
UsuńU mnie wywołuje ona miłe wspomnienie o pewnej książce której bohaterka miała na imię Diana :)
OdpowiedzUsuńJakiej książce?:)
UsuńTaki romans pt. "Diabelska intryga" :) Dostałam tą książkę w szkole policealnej od jednej z koleżanek i jakoś od razu przypadła mi do serca :) Póki nie miałam dziecka to byłam takim jakby pochłaniaczem książek, mogłam czytać od rana do wieczora :) Teraz zostały mi tylko blogi bo z nich Mati nie wyrwie kartek :p
UsuńZawsze może wyrwać kabel z gniazdka:D
UsuńMam laptopa więc kabel nic mu nie daje ale zawsze może nacisnąć guzik i go wyłączyć:p A tak na marginesie, napisałam nowy rozdział na blogu, jak masz ochotę to zajrzyj http://cold-springs.blogspot.com/
UsuńWitaj;)
OdpowiedzUsuńNo i w końcu udało mi się tu dotrzeć. Miałam mały kryzys, stad takie opóźnienie, ale już się zebrałam. A teraz do rzeczy.
Nie powiem, rozdział całkiem uroczy. Shehereze to straszny uparciuch, ale jednak zakochał się w Amandzie, o proszę. Akurat miała szczęście to podsłuchać, to sie nazywa fart. jestem ciekawa, jak ta swoją różnicę zdań rozwiążą.
Tak właśnie myślałam, że zachowanie mieszkańców jest cokolwiek za przyjazne. A więc po to im Amanda... W sumie się nie dziwię, skoro strzygi ich terroryzują. No nic, zobaczymy co też Amanda wymyśli. No i świetna końcówka. Ten obraz... No i wreszcie Amanda wie, jak wygląda. Nie ma się czego wstydzić;P
Podsumowując, rozdział przeczytałam jednym tchem, ale piszesz tak pasjonująco, że to nic nowego. Zatem pędzę czytać kolejny. Pozdrawiam [taniec-ze-siercia]
Byłam ciekawa reakcji Amandy na widok siebie na obrazie :) Mam nadzieję, że Amanda coś wymyśli i uda się przekonać strzygi aby nie zabijały.
OdpowiedzUsuńPrzepraszam za tak długą przerwę w komentowaniu. Już to nadrabiam :)