- Mam nadzieję, że Billy się mylił – mruknęła Karolina.
- Ja też tak myślałam. Ale zasiał we mnie ziarno wątpliwości. Lubiłam od razu wyjaśniać wszelkie nieporozumienia, a kapitan raz zachowywał się, jakbyśmy byli razem, chwilę potem nie miał czasu nawet ze mną porozmawiać.
- I weź tu zrozum faceta... - Karolcia pokręciła głową.
- Otóż właśnie. Trudno jest zrozumieć, ale trzeba w końcu dojść do porozumienia. A ja jestem uparta. Zawsze byłam.
- Sugerujesz, że kapitan Shehereze mną manipuluje?
Billy wzruszył ramionami.
- Nie jestem pewien. Ale to całkiem prawdopodobne. A nawet jeśli nie... związek człowieka i wampira nie przetrwa długo.
- Całe ludzkie życie. To krótko? - Spojrzałam na niego.
- Pamiętaj też o starzeniu się.
- Szczegół. Mnie to nie przeszkadza. Poza tym, miałam już męża, który się starzał, stosowałam pewne specyfiki i wyglądałam na sporo starszą.
Pokręcił głową.
- Uparta jesteś. Albo raczej taka zakochana. - Popatrzył na mnie przez chwilę. - Porozmawiaj z nim. Spójrz mu w oczy. Przekonaj się. - Odwrócił się i poszedł dalej. Przez chwilę wahałam się, czy nie pójść za jego radą i porozmawiać z Robinem. Z drugiej strony, skoro nie miał teraz czasu, nie powinnam za nim biegać. „Porozmawiam z nim, gdy wrócę”, postanowiłam. Jednak niepewność była coraz większa. Tym bardziej, że Billy wierzył w to, co mówił. Widziałam to w jego oczach.
Wyszłam, gdy tylko zaszło słońce. Obojętnie minęłam kręcące się w okolicy strzygi, które również nie zwracały na mnie żadnej uwagi. Wiedziałam już, czemu mnie zaatakowały. Byłam intruzem. Teraz, gdy ich królowa mnie zaakceptowała, nie miały powodu na mnie napadać. Nie byłam pewna, co by się stało, gdyby mnie ugryzły i wolałam się nie przekonywać.
Szybko dotarłam do jaskini. Weszłam i ruszyłam w jej głąb. W grocie czekała na mnie Diana. Siedziała wygodnie na kamieniu przypominającym fotel, a do złudzenia nawet tron.
- Witaj, Amando, wampirzyco kochająca ludzi – powitała mnie, uśmiechając się życzliwie.
- Witaj, słynna pierwsza strzygo – odparłam. - Jestem gotowa poznać twoją historię.
Posłała mi uśmiech i zaprosiła tam, gdzie poprzednio – do swojej komnaty.
- Usiądź wygodnie i słuchaj. - Diana zajęła miejsce naprzeciwko mnie, rozkładając się jak wcześniej, tym razem w prawdziwym fotelu. Miała na sobie białą suknię przepasaną zielonym pasem. Włosy zostawiła rozpuszczone, w efekcie otaczały jej głowę jak czerwona aureola.
- Słucham. - Uśmiechnęłam się zachęcająco. Strzyga przymknęła na chwilę połyskujące intensywną zielenią oczy, po czym otworzyła je i zaczęła opowiadać:
- Urodziłam się w Italii. Miałam szesnaście lat, gdy zostałam przemieniona. Nie wiem, kim on był. Pamiętam tylko, że ukąsił mnie z zamiarem zabicia, ale gdy mi się przyjrzał, nakarmił swoją krwią. Chwilę potem umarł. - Widząc mój zdziwiony wzrok, skinęła głową. - Tak, Amando. Moja krew była trująca. Następnej nocy obudziłam się, nie wiedząc, kim jestem i co się stało. Szybko zrozumiałam, że słońce mnie parzy, więc wychodziłam tylko po zmroku. A kiedy poczułam głód, długo nie rozumiałam, czemu nie mogę jeść normalnych rzeczy. Kilka nocy później podszedł do mnie mężczyzna, pytając, czy może mi pomóc. Rzuciłam się na niego bezmyślnie. W tamtej chwili zrozumiałam, że muszę pić krew. Pojęłam też, że było coś więcej: po śmierci mężczyzna zmienił się. Podobnie jak ja, pragnął krwi. Z tym, że ja zachowałam rozum i wolną wolę. On właściwie też... lecz nie do końca.
- Ale potrafiłaś z nim rozmawiać? - wtrąciłam. Diana skinęła głową.
- Tak. Rozumiałam go, a on mnie. Potem pojawili się inni. Co dwa tygodnie kogoś gryzłam, zabijałam, a on do mnie wracał. Jakimś sposobem zawsze potrafili mnie odszukać. A to nie wszystko. Ci, których ugryzły moje strzygi, wstawali z martwych i ruszali za nami. W kilka miesięcy miałam już własną armię. Niektórym wampirom to się nie spodobało. - Westchnęła. - W końcu zebrali się i zabili prawie wszystkie moje strzygi, mnie i kilkorgu pierwszym udało się uciec. Rozpoczęłam podróże. Zwiedziłam sporo krain. Europę i nie tylko. Widziałam najciekawsze miejsca. Szczególnie te zaludnione. Unikałam wiosek i małych miasteczek.
- Czemu? - spytałam zaciekawiona.
- Pewnego dnia przybyłam do małej portugalskiej mieściny. Kiedy ludzie zaczęli znikać, szybko wykryto, czyja to sprawka – wszyscy się znali, ja byłam obca. Uciekłam z pomocą pewnego wampira. Kilka strzyg zostawiłam na statku; pewnie to stąd marynarze nie mówią o wampirach, które są dyskretne i świetnie udają ludzi, ale właśnie o strzygach.
- Myślałam, że strzygi trzymały się ciebie. - Zerknęłam na nią. Skinęła powoli głową.
- Tak, ale nie zawsze i nie wszystkie. Kiedy miałam ich już wystarczająco dużo i nie potrzebowałam więcej podopiecznych, kazałam im odejść. Wiedziałam, że jeśli znowu będzie chodzić za mną cała armia, wampiry albo łowcy staną przeciwko mnie.
- Ale musiałaś coś jeść i twoje strzygi też, więc i tak było was coraz więcej – stwierdziłam. - A gdybyś tak jadła zwierzęta?
- Jadam je czasem. Ale ich krew mi nie smakuje. Na szczęście moje strzygi nie są takie wybredne. - Uśmiechnęła się lekko. - Inaczej zabrakłoby ludzi na wyspie. - Nagle spoważniała i odwróciła głowę.
- Coś się stało? - spytałam. Spojrzała na mnie ponuro.
- Nic nowego. Moje strzygi często giną. Ludzie są przebiegli. Ale zwykle udaje im się kogoś ugryźć i o ile nie utną mu głowy czy przebiją serca, wróci do mnie.
Skinęłam głową.
- Jak wpadłaś na pomysł, by właśnie tutaj się osiedlić?
- Przypadkiem. - Wzruszyła ramionami. - Miałam już dość uciekania. Czarę goryczy przechyliła pewna wampirzyca, która udając przyjaciółkę, zaprosiła mnie na bal wampirów. Razem ze strzygami. Zabrałam tylko dwoje najbardziej rozumnych, ale wampiry i tak nas wykpiły. Zrobiły ze mnie pośmiewisko. - Zacisnęła zęby. - Wściekłam się i ją ugryzłam. Padła martwa, a godzinę później została z niej garstka prochu. Wtrącili mnie do lochu, ale na szczęście miałam znajomego, który pomógł mi uciec. To on powiedział mi o pewnej odosobnionej wyspie, na której będę miała spokój, gdzie jest mnóstwo zwierząt i czasem przypływają ludzie. W drodze na nią spotkałam twojego opiekuna. - Uśmiechnęła się na to wspomnienie. - Spotkanie z nim zapamiętałam na długo. Było w nim coś szczególnego, czego nie sposób przeoczyć. - Przerwała na chwilę, po czym podjęła opowieść. - Potem przesiadłam się na inny statek i tam przejęłam stery. Miałam ze sobą trzy strzygi. Ludzi zabrałam żywych, by mieć czym się posilać.
- Zabrałaś cały statek ludzi jako... pożywienie?
Uśmiechnęła się szeroko.
- Coś musiałam jeść, skoro ta wyspa miała być mało dostępna. Ostro walczyli, dwoje zostało rannych i szybko umarło, dołączając do mnie. Pozostałych uwięziłam na wyspie. W końcu jednak zapasy mi się skończyły, a zwierzęta zostały wyjedzone przez moje strzygi. Na szczęście przybyli kolejni marynarze.
- Jednego nie rozumiem. Więziłaś ludzi na wyspie, a po przemianie nadal cię słuchali? - zdziwiłam się.
- Wspominałam już, że nie zachowują wolnej woli? Niektóre nawet próbują, ale nie potrafią mi się sprzeciwić. Na początku jeszcze tkwią w nich resztki ich człowieczeństwa, lecz po pierwszym posiłku są już zupełnie posłuszne.
- Nie chciałabym być strzygą – stwierdziłam stanowczo. - Stracić wolną wolę? Nie myśleć samodzielnie? Oni nawet nie żyją, Diano. Oni tylko istnieją...
- I co z tego? - Strzyga uniosła brwi i wzruszyła ramionami. - Muszę coś jeść. Taka już jestem. Nie będę głodować w obawie, że stworzę kolejne strzygi. Ani tym bardziej zabijać ich przed czy po przemianie. Możesz sobie myśleć o mnie, co chcesz, dobrze wiem, co wampiry o mnie sądzą.
- Ale to nie o to chodzi... - Urwałam, słysząc kobiecy szloch, wydobywający się z oddali.
- No, w końcu. Najwyższa pora. - Diana spojrzała w stronę wejścia, gdzie po chwili pojawiła się strzyga – wysoki mężczyzna, wyglądający nieco lepiej od innych, ciągnąc za sobą przerażoną dziewczynę. Mogła mieć najwyżej piętnaście lat.
- Chyba nie chcesz jej ugryźć? - zaprotestowałam. - To jeszcze dziecko!
- Jest mniej więcej w moim wieku, gdy umarłam. - Diana podeszła do mężczyzny i położyła mu dłoń na ramieniu. - Pamiętasz, jak mówiłam ci o tym, którego przemieniłam po raz pierwszy? To on. Jest silny i sprytny, żyje tyle, co ja. I to zazwyczaj on przyprowadza mi posiłki. - Uśmiechnęła się, a on odpowiedział tym samym. Podobny był do innych strzyg, ale wydawał się czysty, przystojniejszy i miał inne spojrzenie. Nieco potargane czarne włosy i blada twarz, lecz stał wyprostowany i skupiony. Patrzyli na siebie przez chwilę.
- Cóż... w takim razie miło mi poznać. - Przysunęłam się bliżej, dostrzegając, że dziewczyna przestała płakać i chyłkiem kieruje się w stronę wyjścia.
- Nie potrafi odpowiedzieć, ale jest inteligentny – odparła Diana, zerkając w stronę dziewczyny.
- Jest z tobą, bo chce, czy dlatego, że musi? - spytałam, chcąc przyciągnąć jej uwagę. Spojrzała na mnie zaskoczona.
- Obawiam się, że on sam tego nie wie.
- Powinnaś mieć kogoś, kto nie musi przy tobie być, ale chce. Z własnej woli.
- Ktoś taki w końcu odejdzie. Jak wszyscy. Wiesz to choćby ze swojego życia, Amando. - Przemieściła się w wampirzym tempie, pojawiając się tuż przed dziewczyną. - A moja kolacja gdzie się wybiera?
- Zostaw ją, proszę. - Znalazłam się obok nich. - Jest jeszcze młoda, całe życie przed nią.
- A co za różnica, w jakim są wieku? - Chwyciła ją za ramiona. Dziewczyna zaczęła wyrywać się z krzykiem. - Och, zamknij się – zwróciła się do niej. Otworzyła usta, ukazując ostre kły. Pochyliła się nad jej szyją. Chwyciłam biedaczkę i pociągnęłam niespodziewanie w swoją stronę. Diana warknęła, a dziewczyna przylgnęła do mnie, drżąc na całym ciele.
- Proszę – powtórzyłam. - Pozwól jej żyć. Jeśli jesteś głodna, mogę przyprowadzić ci zwierzęta.
- Żartujesz? Zwierzęca krew jest ohydna! - prychnęła strzyga. - Oddaj mi ją.
Zasłoniłam dziewczynę i pokręciłam głową.
- Lubię cię, Diano i nie chcę, żebyśmy pokłóciły się o tę dziewczynkę.
- Jedno moje ukąszenie może cię zabić, Amando. - Zmarszczyła brwi. - Chcesz zaryzykować? Dla człowieka? Nawet jej nie znasz. Nie prościej odwrócić się i odejść? Ludzie się nie dowiedzą, że byłaś świadkiem.
- Ale ja będę wiedziała. - Patrzyłam na nią z uporem. - Upolujesz sobie kogoś innego. Możesz wybrać tego, kto zasługuje na śmierć.
- Żeby potem chodził za mną jakiś złoczyńca? Ale wymyśliłaś! - prychnęła. - Poza tym, ja nie chodzę na polowania. Nie mam zamiaru ryzykować. I nikt oprócz ciebie nie widział mojej twarzy. Tak powinno zostać.
- Diano...
- Idź już. - Strzyga nagle odsunęła się, odwracając wzrok. Postanowiłam nie czekać, aż się rozmyśli. Złapałam dziewczynę za rękę i pociągnęłam w stronę wyjścia. Nie zdążyłyśmy jednak przekroczyć progu, gdyż Diana niespodziewanie chwyciła ją za drugą dłoń i ukąsiła.
- Nie! - zawołałam, ale było już za późno. Rana krwawiła, a dziewczyna ze strachu nie była w stanie nawet krzyczeć.
- Nie powiedziałam, że masz odejść razem z nią. Nie chciałam się z tobą bić, Amando, a na to się zanosiło – wyjaśniła strzyga, obejmując lekko swoją ofiarę i zerkając na mnie. Dziewczyna puściła moją dłoń.
- Ja też tak myślałam. Ale zasiał we mnie ziarno wątpliwości. Lubiłam od razu wyjaśniać wszelkie nieporozumienia, a kapitan raz zachowywał się, jakbyśmy byli razem, chwilę potem nie miał czasu nawet ze mną porozmawiać.
- I weź tu zrozum faceta... - Karolcia pokręciła głową.
- Otóż właśnie. Trudno jest zrozumieć, ale trzeba w końcu dojść do porozumienia. A ja jestem uparta. Zawsze byłam.
- Sugerujesz, że kapitan Shehereze mną manipuluje?
Billy wzruszył ramionami.
- Nie jestem pewien. Ale to całkiem prawdopodobne. A nawet jeśli nie... związek człowieka i wampira nie przetrwa długo.
- Całe ludzkie życie. To krótko? - Spojrzałam na niego.
- Pamiętaj też o starzeniu się.
- Szczegół. Mnie to nie przeszkadza. Poza tym, miałam już męża, który się starzał, stosowałam pewne specyfiki i wyglądałam na sporo starszą.
Pokręcił głową.
- Uparta jesteś. Albo raczej taka zakochana. - Popatrzył na mnie przez chwilę. - Porozmawiaj z nim. Spójrz mu w oczy. Przekonaj się. - Odwrócił się i poszedł dalej. Przez chwilę wahałam się, czy nie pójść za jego radą i porozmawiać z Robinem. Z drugiej strony, skoro nie miał teraz czasu, nie powinnam za nim biegać. „Porozmawiam z nim, gdy wrócę”, postanowiłam. Jednak niepewność była coraz większa. Tym bardziej, że Billy wierzył w to, co mówił. Widziałam to w jego oczach.
Wyszłam, gdy tylko zaszło słońce. Obojętnie minęłam kręcące się w okolicy strzygi, które również nie zwracały na mnie żadnej uwagi. Wiedziałam już, czemu mnie zaatakowały. Byłam intruzem. Teraz, gdy ich królowa mnie zaakceptowała, nie miały powodu na mnie napadać. Nie byłam pewna, co by się stało, gdyby mnie ugryzły i wolałam się nie przekonywać.
Szybko dotarłam do jaskini. Weszłam i ruszyłam w jej głąb. W grocie czekała na mnie Diana. Siedziała wygodnie na kamieniu przypominającym fotel, a do złudzenia nawet tron.
- Witaj, Amando, wampirzyco kochająca ludzi – powitała mnie, uśmiechając się życzliwie.
- Witaj, słynna pierwsza strzygo – odparłam. - Jestem gotowa poznać twoją historię.
Posłała mi uśmiech i zaprosiła tam, gdzie poprzednio – do swojej komnaty.
- Usiądź wygodnie i słuchaj. - Diana zajęła miejsce naprzeciwko mnie, rozkładając się jak wcześniej, tym razem w prawdziwym fotelu. Miała na sobie białą suknię przepasaną zielonym pasem. Włosy zostawiła rozpuszczone, w efekcie otaczały jej głowę jak czerwona aureola.
- Słucham. - Uśmiechnęłam się zachęcająco. Strzyga przymknęła na chwilę połyskujące intensywną zielenią oczy, po czym otworzyła je i zaczęła opowiadać:
- Urodziłam się w Italii. Miałam szesnaście lat, gdy zostałam przemieniona. Nie wiem, kim on był. Pamiętam tylko, że ukąsił mnie z zamiarem zabicia, ale gdy mi się przyjrzał, nakarmił swoją krwią. Chwilę potem umarł. - Widząc mój zdziwiony wzrok, skinęła głową. - Tak, Amando. Moja krew była trująca. Następnej nocy obudziłam się, nie wiedząc, kim jestem i co się stało. Szybko zrozumiałam, że słońce mnie parzy, więc wychodziłam tylko po zmroku. A kiedy poczułam głód, długo nie rozumiałam, czemu nie mogę jeść normalnych rzeczy. Kilka nocy później podszedł do mnie mężczyzna, pytając, czy może mi pomóc. Rzuciłam się na niego bezmyślnie. W tamtej chwili zrozumiałam, że muszę pić krew. Pojęłam też, że było coś więcej: po śmierci mężczyzna zmienił się. Podobnie jak ja, pragnął krwi. Z tym, że ja zachowałam rozum i wolną wolę. On właściwie też... lecz nie do końca.
- Ale potrafiłaś z nim rozmawiać? - wtrąciłam. Diana skinęła głową.
- Tak. Rozumiałam go, a on mnie. Potem pojawili się inni. Co dwa tygodnie kogoś gryzłam, zabijałam, a on do mnie wracał. Jakimś sposobem zawsze potrafili mnie odszukać. A to nie wszystko. Ci, których ugryzły moje strzygi, wstawali z martwych i ruszali za nami. W kilka miesięcy miałam już własną armię. Niektórym wampirom to się nie spodobało. - Westchnęła. - W końcu zebrali się i zabili prawie wszystkie moje strzygi, mnie i kilkorgu pierwszym udało się uciec. Rozpoczęłam podróże. Zwiedziłam sporo krain. Europę i nie tylko. Widziałam najciekawsze miejsca. Szczególnie te zaludnione. Unikałam wiosek i małych miasteczek.
- Czemu? - spytałam zaciekawiona.
- Pewnego dnia przybyłam do małej portugalskiej mieściny. Kiedy ludzie zaczęli znikać, szybko wykryto, czyja to sprawka – wszyscy się znali, ja byłam obca. Uciekłam z pomocą pewnego wampira. Kilka strzyg zostawiłam na statku; pewnie to stąd marynarze nie mówią o wampirach, które są dyskretne i świetnie udają ludzi, ale właśnie o strzygach.
- Myślałam, że strzygi trzymały się ciebie. - Zerknęłam na nią. Skinęła powoli głową.
- Tak, ale nie zawsze i nie wszystkie. Kiedy miałam ich już wystarczająco dużo i nie potrzebowałam więcej podopiecznych, kazałam im odejść. Wiedziałam, że jeśli znowu będzie chodzić za mną cała armia, wampiry albo łowcy staną przeciwko mnie.
- Ale musiałaś coś jeść i twoje strzygi też, więc i tak było was coraz więcej – stwierdziłam. - A gdybyś tak jadła zwierzęta?
- Jadam je czasem. Ale ich krew mi nie smakuje. Na szczęście moje strzygi nie są takie wybredne. - Uśmiechnęła się lekko. - Inaczej zabrakłoby ludzi na wyspie. - Nagle spoważniała i odwróciła głowę.
- Coś się stało? - spytałam. Spojrzała na mnie ponuro.
- Nic nowego. Moje strzygi często giną. Ludzie są przebiegli. Ale zwykle udaje im się kogoś ugryźć i o ile nie utną mu głowy czy przebiją serca, wróci do mnie.
Skinęłam głową.
- Jak wpadłaś na pomysł, by właśnie tutaj się osiedlić?
- Przypadkiem. - Wzruszyła ramionami. - Miałam już dość uciekania. Czarę goryczy przechyliła pewna wampirzyca, która udając przyjaciółkę, zaprosiła mnie na bal wampirów. Razem ze strzygami. Zabrałam tylko dwoje najbardziej rozumnych, ale wampiry i tak nas wykpiły. Zrobiły ze mnie pośmiewisko. - Zacisnęła zęby. - Wściekłam się i ją ugryzłam. Padła martwa, a godzinę później została z niej garstka prochu. Wtrącili mnie do lochu, ale na szczęście miałam znajomego, który pomógł mi uciec. To on powiedział mi o pewnej odosobnionej wyspie, na której będę miała spokój, gdzie jest mnóstwo zwierząt i czasem przypływają ludzie. W drodze na nią spotkałam twojego opiekuna. - Uśmiechnęła się na to wspomnienie. - Spotkanie z nim zapamiętałam na długo. Było w nim coś szczególnego, czego nie sposób przeoczyć. - Przerwała na chwilę, po czym podjęła opowieść. - Potem przesiadłam się na inny statek i tam przejęłam stery. Miałam ze sobą trzy strzygi. Ludzi zabrałam żywych, by mieć czym się posilać.
- Zabrałaś cały statek ludzi jako... pożywienie?
Uśmiechnęła się szeroko.
- Coś musiałam jeść, skoro ta wyspa miała być mało dostępna. Ostro walczyli, dwoje zostało rannych i szybko umarło, dołączając do mnie. Pozostałych uwięziłam na wyspie. W końcu jednak zapasy mi się skończyły, a zwierzęta zostały wyjedzone przez moje strzygi. Na szczęście przybyli kolejni marynarze.
- Jednego nie rozumiem. Więziłaś ludzi na wyspie, a po przemianie nadal cię słuchali? - zdziwiłam się.
- Wspominałam już, że nie zachowują wolnej woli? Niektóre nawet próbują, ale nie potrafią mi się sprzeciwić. Na początku jeszcze tkwią w nich resztki ich człowieczeństwa, lecz po pierwszym posiłku są już zupełnie posłuszne.
- Nie chciałabym być strzygą – stwierdziłam stanowczo. - Stracić wolną wolę? Nie myśleć samodzielnie? Oni nawet nie żyją, Diano. Oni tylko istnieją...
- I co z tego? - Strzyga uniosła brwi i wzruszyła ramionami. - Muszę coś jeść. Taka już jestem. Nie będę głodować w obawie, że stworzę kolejne strzygi. Ani tym bardziej zabijać ich przed czy po przemianie. Możesz sobie myśleć o mnie, co chcesz, dobrze wiem, co wampiry o mnie sądzą.
- Ale to nie o to chodzi... - Urwałam, słysząc kobiecy szloch, wydobywający się z oddali.
- No, w końcu. Najwyższa pora. - Diana spojrzała w stronę wejścia, gdzie po chwili pojawiła się strzyga – wysoki mężczyzna, wyglądający nieco lepiej od innych, ciągnąc za sobą przerażoną dziewczynę. Mogła mieć najwyżej piętnaście lat.
- Chyba nie chcesz jej ugryźć? - zaprotestowałam. - To jeszcze dziecko!
- Jest mniej więcej w moim wieku, gdy umarłam. - Diana podeszła do mężczyzny i położyła mu dłoń na ramieniu. - Pamiętasz, jak mówiłam ci o tym, którego przemieniłam po raz pierwszy? To on. Jest silny i sprytny, żyje tyle, co ja. I to zazwyczaj on przyprowadza mi posiłki. - Uśmiechnęła się, a on odpowiedział tym samym. Podobny był do innych strzyg, ale wydawał się czysty, przystojniejszy i miał inne spojrzenie. Nieco potargane czarne włosy i blada twarz, lecz stał wyprostowany i skupiony. Patrzyli na siebie przez chwilę.
- Cóż... w takim razie miło mi poznać. - Przysunęłam się bliżej, dostrzegając, że dziewczyna przestała płakać i chyłkiem kieruje się w stronę wyjścia.
- Nie potrafi odpowiedzieć, ale jest inteligentny – odparła Diana, zerkając w stronę dziewczyny.
- Jest z tobą, bo chce, czy dlatego, że musi? - spytałam, chcąc przyciągnąć jej uwagę. Spojrzała na mnie zaskoczona.
- Obawiam się, że on sam tego nie wie.
- Powinnaś mieć kogoś, kto nie musi przy tobie być, ale chce. Z własnej woli.
- Ktoś taki w końcu odejdzie. Jak wszyscy. Wiesz to choćby ze swojego życia, Amando. - Przemieściła się w wampirzym tempie, pojawiając się tuż przed dziewczyną. - A moja kolacja gdzie się wybiera?
- Zostaw ją, proszę. - Znalazłam się obok nich. - Jest jeszcze młoda, całe życie przed nią.
- A co za różnica, w jakim są wieku? - Chwyciła ją za ramiona. Dziewczyna zaczęła wyrywać się z krzykiem. - Och, zamknij się – zwróciła się do niej. Otworzyła usta, ukazując ostre kły. Pochyliła się nad jej szyją. Chwyciłam biedaczkę i pociągnęłam niespodziewanie w swoją stronę. Diana warknęła, a dziewczyna przylgnęła do mnie, drżąc na całym ciele.
- Proszę – powtórzyłam. - Pozwól jej żyć. Jeśli jesteś głodna, mogę przyprowadzić ci zwierzęta.
- Żartujesz? Zwierzęca krew jest ohydna! - prychnęła strzyga. - Oddaj mi ją.
Zasłoniłam dziewczynę i pokręciłam głową.
- Lubię cię, Diano i nie chcę, żebyśmy pokłóciły się o tę dziewczynkę.
- Jedno moje ukąszenie może cię zabić, Amando. - Zmarszczyła brwi. - Chcesz zaryzykować? Dla człowieka? Nawet jej nie znasz. Nie prościej odwrócić się i odejść? Ludzie się nie dowiedzą, że byłaś świadkiem.
- Ale ja będę wiedziała. - Patrzyłam na nią z uporem. - Upolujesz sobie kogoś innego. Możesz wybrać tego, kto zasługuje na śmierć.
- Żeby potem chodził za mną jakiś złoczyńca? Ale wymyśliłaś! - prychnęła. - Poza tym, ja nie chodzę na polowania. Nie mam zamiaru ryzykować. I nikt oprócz ciebie nie widział mojej twarzy. Tak powinno zostać.
- Diano...
- Idź już. - Strzyga nagle odsunęła się, odwracając wzrok. Postanowiłam nie czekać, aż się rozmyśli. Złapałam dziewczynę za rękę i pociągnęłam w stronę wyjścia. Nie zdążyłyśmy jednak przekroczyć progu, gdyż Diana niespodziewanie chwyciła ją za drugą dłoń i ukąsiła.
- Nie! - zawołałam, ale było już za późno. Rana krwawiła, a dziewczyna ze strachu nie była w stanie nawet krzyczeć.
- Nie powiedziałam, że masz odejść razem z nią. Nie chciałam się z tobą bić, Amando, a na to się zanosiło – wyjaśniła strzyga, obejmując lekko swoją ofiarę i zerkając na mnie. Dziewczyna puściła moją dłoń.
- Coś ty zrobiła, Diano? - spytałam cicho.
Nie odpowiedziała, posłała mi tylko obojętne spojrzenie. Przygryzłam wargę i odwróciłam się po chwili wahania. Każde ugryzienie strzygi było śmiertelne. Ugryziona osoba była już stracona. Nic więcej nie mogłam zrobić. Wyszłam bez słowa. Pobiegłam do miasteczka z kołaczącą po głowie myślą, że mogłam ją uratować. Powinnam była inaczej to rozegrać.
Weszłam do domu Shehereze'a wściekła na siebie i Dianę. Pamiętałam przerażenie dziewczyny, jej oczy. Ciężko jest podjąć decyzję o byciu wampirem, ale wtedy przynajmniej sama decyduję o sobie. Czy strzygi zachowały na tyle rozumu, by wiedzieć, co robią i co się z nimi dzieje? Jeśli na początku się buntują, to znaczy, że tak. Jak to jest, żyć ze świadomością, że nie mam wolnej woli, a wszystkim co robię, kieruje ktoś inny?
Było już dawno po południu, kiedy wstałam z trumny. W domu panowała cisza; słyszałam głosy w gospodzie, stwierdziłam więc, że pewnie tam wszyscy się znajdują. Przeszłam przez korytarz i weszłam do pokoju, który pełnił funkcję gabinetu Shehereze'a.
Nie czekałam długo. Otworzył drzwi, mówiąc coś do osoby na korytarzu i wszedł. Zatrzymał się zdziwiony na mój widok.
- Musimy porozmawiać. I nie wymigasz się brakiem czasu. - Założyłam ręce na piersiach.
- Zaginęła Mary Solder. Porwały ją strzygi. Piętnaście lat, jasne włosy...
- Nie żyje – przerwałam mu. - Wczoraj ukąsiła ją królowa strzyg. Próbowałam ją ratować, ale mi się nie udało... - Urwałam, spuszczając wzrok.
- Nie wątpię, że próbowałaś, rybko. - Podszedł i dotknął mojego policzka.
- Powiedz mi, Robinie... kim ja dla ciebie jestem? Tylko nie mów, że rybką, bo to mi niewiele mówi – uprzedziłam, zerkając na niego. Uśmiechnął się szeroko.
- Jesteś skarbem, który zdobyłem na morzu i który chciałbym zachować na zawsze.
Powoli na mojej twarzy zawitał uśmiech.
- Więc nie chodzi o to, żebym cię przemieniła? - spytałam wprost.
- W końcu i tak przemienisz, rybko. Inaczej zestarzeję się i umrę.
- Każdy kiedyś umrze. - Odsunęłam się o krok. Pokręcił głową.
- Przed tobą dłuższe kiedyś. Jeśli mnie zmienisz, czeka nas wspaniała przyszłość.
- A jeśli nie? - Spojrzałam prosto w jego jasnobrązowe oczy. - Jeśli powiem, że nigdy cię nie zmienię? Co wtedy? Odtrącisz mnie?
Nie odpowiedziała, posłała mi tylko obojętne spojrzenie. Przygryzłam wargę i odwróciłam się po chwili wahania. Każde ugryzienie strzygi było śmiertelne. Ugryziona osoba była już stracona. Nic więcej nie mogłam zrobić. Wyszłam bez słowa. Pobiegłam do miasteczka z kołaczącą po głowie myślą, że mogłam ją uratować. Powinnam była inaczej to rozegrać.
Weszłam do domu Shehereze'a wściekła na siebie i Dianę. Pamiętałam przerażenie dziewczyny, jej oczy. Ciężko jest podjąć decyzję o byciu wampirem, ale wtedy przynajmniej sama decyduję o sobie. Czy strzygi zachowały na tyle rozumu, by wiedzieć, co robią i co się z nimi dzieje? Jeśli na początku się buntują, to znaczy, że tak. Jak to jest, żyć ze świadomością, że nie mam wolnej woli, a wszystkim co robię, kieruje ktoś inny?
Było już dawno po południu, kiedy wstałam z trumny. W domu panowała cisza; słyszałam głosy w gospodzie, stwierdziłam więc, że pewnie tam wszyscy się znajdują. Przeszłam przez korytarz i weszłam do pokoju, który pełnił funkcję gabinetu Shehereze'a.
Nie czekałam długo. Otworzył drzwi, mówiąc coś do osoby na korytarzu i wszedł. Zatrzymał się zdziwiony na mój widok.
- Musimy porozmawiać. I nie wymigasz się brakiem czasu. - Założyłam ręce na piersiach.
- Zaginęła Mary Solder. Porwały ją strzygi. Piętnaście lat, jasne włosy...
- Nie żyje – przerwałam mu. - Wczoraj ukąsiła ją królowa strzyg. Próbowałam ją ratować, ale mi się nie udało... - Urwałam, spuszczając wzrok.
- Nie wątpię, że próbowałaś, rybko. - Podszedł i dotknął mojego policzka.
- Powiedz mi, Robinie... kim ja dla ciebie jestem? Tylko nie mów, że rybką, bo to mi niewiele mówi – uprzedziłam, zerkając na niego. Uśmiechnął się szeroko.
- Jesteś skarbem, który zdobyłem na morzu i który chciałbym zachować na zawsze.
Powoli na mojej twarzy zawitał uśmiech.
- Więc nie chodzi o to, żebym cię przemieniła? - spytałam wprost.
- W końcu i tak przemienisz, rybko. Inaczej zestarzeję się i umrę.
- Każdy kiedyś umrze. - Odsunęłam się o krok. Pokręcił głową.
- Przed tobą dłuższe kiedyś. Jeśli mnie zmienisz, czeka nas wspaniała przyszłość.
- A jeśli nie? - Spojrzałam prosto w jego jasnobrązowe oczy. - Jeśli powiem, że nigdy cię nie zmienię? Co wtedy? Odtrącisz mnie?
Strzygi są paskudne. Yuck!
OdpowiedzUsuńW większości:p Ale nie ich wina:p
UsuńSzczerze to odpowiedz Robina mnie nie zaspokoiła mojej ciekawości i nie odpowiedział dokładnie na pytanie Amandy tylko jak zawsze na te pytanie ominął odpowiedz w pięknym stylu - tak mi się wydaje. Choć już snułam co by było gdyby Amanda była z Robinem (pewnie jak każda coś wymyślała na temat ich związku) to teraz po rozmowie Amandy z Dianą, zastanawiam się czy Robin nie jest pisany Dianie. No ale to raczej wampiry mają przypisaną do siebie osobę którą prędzej czy później przemienią, a strzygi chyba nie. Ciekawe co Amanda zobaczyła patrząc prosto w oczy Robinowi ?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Ania P:)
Strzygi przemieniają każdego, kogo ugryzą, nie trzeba im przypisania:p Hm, myślisz, że Diana i Robin pasują do siebie?:p
UsuńNie no, nie ma co, chłopak (w sensie Robin) umie czarować i owijać w bawełnę ;) Nie wiem co odpowie, aczkolwiek "moja rybka" i to z tym skarbem zdobytym na morzu toż to nie odpowiedź... ;D
OdpowiedzUsuńTakże jestem ciekawa co też ona zobaczy w jego oczach, ale i z drugiej strony troszkę się tego boję, bo jednak chciałabym, aby byli razem...
Nie sądziłam, że można mieć trującą krew. Diana wydaje się być dość ciekawą i złożoną postacią, choć pewnie dosyć samotną. Nie dziwię się, że Amanda powiedziała jej, że lepiej jest mieć jedną osobę przy sobie, która jest z nią bo chce, a nie dlatego, że musi... Zastanawia mnie też to, czy te pierwsze stworzone strzygi mają choć trochę swojej własnej woli? No i czy ktoś ją w nich pobudzi?? ;D
Pozdrawiam ;)
Diana z całą pewnością jest złożoną postacią i potrafi zaskakiwać. A w przyszłym rozdziale trochę się rozjaśni, co kierowało Robinem;p
UsuńTrująca krew, to zastanawiające. Ciekawe czy tylko Diana tak ma, czy może gdzieś istnieje druga taka osoba?
OdpowiedzUsuńA na zakończenie Amanda zadała bardzo trafne pytanie, ciekawe jaka będzie odpowiedź :)
Myślisz, że istnieje więcej wampirów o trującej krwi, tworzących strzygi?;p
UsuńCiężko mi uwierzyć, aby to był pojedynczy przypadek :)
UsuńW takim razie Diana miała pecha, że nigdy na żadnego nie trafiła:p
UsuńKażdego zakątka świata nie zwiedziła ;P A może i jest unikatem, kto ją wie. Ale czy miała pecha... raczej szczęście. Dwie takie Diany chyba nie zostałyby wielkimi przyjaciółkami :)
UsuńAle jakby spotkała mężczyznę... ;>
UsuńTo jak myślisz, wielka miłość po kres świata? ;>
UsuńKtóry szybko by nastąpił, jakby się zabrali za wspólne posiłki:P
UsuńAle za to jak szaleńczo by się zakończył! :)
UsuńJak w "The Walking Dead" :D
UsuńNie oglądam ;P
UsuńTo serial o zombie, niezły;p
UsuńWiem o czym, ale czasu brak :) Chociaż może się kuszę jak zacznę na poważnie wakacje...
UsuńA lubisz filmy jak zombie zjadają ludzi? Pamiętam, że Ty nie lubisz horrorów, Tobie bym raczej poleciła Once upon a time, Grimm lub Beauty and the Beast, ewentualnie jak chcesz coś już zakończonego to Dark Angel;)
UsuńHeh, no wiesz, Underworld oglądam, to chyba ten serial też dam radę? Ale pomyślę. Once upon a time zaczęłam oglądać. Resztę muszę sprawdzić, chociaż opis Grimm już kiedyś patrzyłam.
UsuńGrimm szczególnie polecam, a w Once jestem na drugim sezonie i choć Hook jest przystojny, to nie za bardzo go lubię:p Za to uwielbiam Rumpla:D
UsuńPowiadasz, Grimm szczególnie? Pamiętam, że opis mnie nie zachwycił, ale w sumie opis Once też jest koszmarny. Na jednym z blogów dopiero szerzej dowiedziałam się, o czym to i że to serial inny niż sądziłam.
UsuńMnie się bardzo podoba. A jak matura?
UsuńOnce zaczął się dobrze. Wniosek - nie należy ufać opisom. No tylko, co ma zachęcić jak nie on....
UsuńZ matmy będzie wysoko, o ile CKE podziela moje zdanie, że większość mam dobrze :) Oba polskie (podst. i rozsz.) też całkiem nieźle. Ustny zdałam dziś na 100% :)
To super, gratuluję:D Na jakie studia się wybierasz?
UsuńTo ja Ci napiszę, o czym jest Grimm. Dawno temu żyli sobie bracia Grimm. Zarówno oni, jak i ich kolejne pokolenia, cały ich ród - zabijali potwory. Istoty te wyglądały jak ludzie i żyły między nimi, nikt nie mógł zobaczyć ich prawdziwej twarzy. Nikt z wyjątkiem Grimmów.
Pewnego dnia zwyczajny policjant Nick dowiaduje się, że jest Grimmem. Zaczyna widzieć Wesenów - owe potwory. Ale wbrew tradycji, nie podążą śladami przodków. Okazuje się bowiem, że Weseni są jak ludzie: zarówno dobrzy, jak i źli. Nas w dzieciństwie straszono Babą Jagą. Ich - Grimmami...
A dziękuję :) Mam pewne plany, ale jeszcze nie chcę mówić, co konkretnie. Powiem jak pójdę :)
UsuńNo, ten opis brzmi lepiej niż to co czytałam... Jakoś rozplanuję te wakacje, by obejrzeć tych kilka seriali, zobaczymy ile się uda :)
Ok, będę trzymać kciuki, żebyś się dostała;p
UsuńCoś tak czułam, że w tym rozdziale nie będzie całej ich rozmowy :c. Mam nadzieję, że Billy się myli, chociaż faktycznie przez tą wypowiedź Robina można stwierdzić, że chodzi mu tylko o przemianę. Wydawał się takim fajnym facetem, mam nadzieję, że okaże się, że jednak taki jest :).
OdpowiedzUsuńA co do Diany.. jestem w szoku z tą trującą krwią, ale wydaje się nie aż taka zła. :)
Pomimo że zjadła biedną dziewczynę na kolację?:p
UsuńW sumie to jakoś żywić się musi a i tak nie robi tego za często, więc jak dla mnie to trochę nie tak źle :D.
UsuńTa dziewczyna raczej nie podziela Twojego zdania:p
UsuńWitaj;)
OdpowiedzUsuńNo, tym razem udało mi się przeczytać szybciej niż zazwyczaj;) Rozdział naprawdę interesujący. Szczególnie pomysł z trującą krwią. Zaintrygowałaś mnie tym;) Diana to poczciwinek nie należy i bardzo dobrze, to do akcji wprowadza wiele rumieńców. Ciekawe, czy jest jakiś powód jej wyjątkowości. Ma trującą krew, potrafi zmieniać ofiary w strzygi... Do tego zabija i jest strasznie wygodnicka. No ciekawa jestem, jak rozwiniesz jej wątek;)
Billy zasiał w sercu Amandy ziarnko niepewności i w sumie sama jestem ciekawa, o co Shehereze tak naprawdę chodzi. Nie da się go odczytać zbyt łatwo, ale to dobrze, przez to zawsze jest w stanie mnie zaskoczyć. Przerwałaś w najlepszym momencie, no! Ech, jak zawsze jestem oczarowana, przecież wiesz. Szczególnie, że i charakterek Amandy ulega zmianom;) Pozdrawiam i czekam na NN [taniec-ze-smiercia]
A jakie cechy charakteru Amandy ulegają zmianom?;p
UsuńW końcu Amanda przyparła Shehereze'a do ściany. Teraz tylko czekać do następnego rozdziału na odpowiedź.
OdpowiedzUsuńDiana musi wyglądać bardzo młodo, skoro została przemieniona w wieku szesnastu lat.
A, i wyłapałam błąd. "- Lubię cię, Diano i nie chcę, żebyśmy pokłócili się o tę dziewczynkę."
Pozdrawiam. :D
Dzięki za uwagę, już poprawiam;) Tak, Diana wygląda młodo, Amanda w sumie też, mimo że ma już na karku ponad 400lat:p
UsuńŚwietny rozdział.
OdpowiedzUsuńTo jak ona wygląda? Jak dziecko kurde. x]
Trująca krew - hm. Skojarzyło mi się z ,,Wywiadem z Wampirem,, tam był watek, ze Lestat wypił krew jednego z chłopców, które przyniosła Claudia, a ona dałam im przed cyjanek, czy coś.
Bardzo interesująco to opisałaś.
Jestem ciekawa tego co ujrzała Amanda. Intryguje mnie to, kurde.!
Czekam na szybki news.! <3
Dziękuję za dodanie do inf. :*
[Marika]
Mnie się tak nie kojarzyło, ale jak napisałaś, to faktycznie coś w tym jest, choć jednak Lestat nie umarł:p
UsuńOkay. Uno: cierpię na zanik pamięci krótkoterminowej i najczęściej po upływie... yyy... tygodnia, nie pamiętam, co dokładnie stało się w poprzednim rozdziale, pamiętam tylko zarys. W związku z tym mam prośbę (XD) o umieszczanie w każdym kolejnym rozdziale choćby subtelnego przypomnienia o tym, co działo się w poprzednim. Jak np. było z historią Diany - ona obiecała Amandzie, że ją opowie, tak? W takim razie przydałoby się drobne wtrącenie, że faktycznie obiecała to zrobić - i wszystko będzie jaśniejsze, o.
OdpowiedzUsuńCo ja to jeszcze chciałam... Mam mieszane uczucia co do tego rozdziału, mam wrażenie, że w niektórych momentach jest pisany trochę na siłę... I jakoś tak... Kurczę, zabrakło mi chyba emocji. Amanda przyjmuje wszystko z taką lekkością, tak, jakby to nie wnikało gdzieś głębiej, jakby zatrzymywało się tylko na powierzchni i i tak zaraz miało przeminąć. No.
Swoją drogą z ich rozmowy na pewno wyniknie coś więcej, musi. Ja myślę, że Robin ją kocha, tylko może nie chce się do tego przyznać. Nie wiem.
Wiesz, że jest genialny sposób na szalejące akapity? Trzeba tylko grzebać w HTML-u i kasować akapity z samego tekstu, ale za to wygląda on o wiele schludniej. :D
Coś jeszcze? Chyba nie. Jak sobie przypomnę, to dopiszę.
Pozdrawiam serdecznie! ;)
PS Jakby Cię interesował romans, to zapraszam na Makowe Pole :D Wszystkie inne blogi rzuciłam na razie w cholerę, nie piszę ich w ogóle - może kiedyś wrócę. Oczywiście nie zmuszam do wejścia - po prostu mówię tak przy okazji, żebyś wiedziała. ;)
A, i jeszcze jedno - zastanawia mnie ta trująca krew Diany z czysto naukowego i logicznego punktu widzenia XD Skądś się u niej ta krew musiała wziąć. Uhm, chyba że stwierdzimy, że po prostu jej krew jest wyjątkowa i po prostu ma takie właściwości - o to Ci chodziło? Hmm. Zastanowiło mnie to trochę. Sądzę, że Diana w takim razie nie byłaby odosobnionym przypadkiem, ktoś oprócz niej musi mieć tę krew.
UsuńWiesz, nie za bardzo mam czas przed każdym rozdziałem wstawiać takie przypomnienie, myślę, że dwa tygodnie to nie jest aż tak odległy okres czasu, żeby zapomnieć najważniejsze rzeczy, poza tym zawsze można zajrzeć do poprzedniej notki. Jeśli będziesz miała jakieś pytania odnośnie poprzednich rozdziałów, możesz też napisać na gg, odpowiem;)
UsuńMasz rację, że ten rozdział pisałam trochę na siłę, chciałabym przejść już do ciekawszych rzeczy, ale muszę opisać inne po drodze, poza tym czasem mi wena ucieka. A gdybym zaczęła opisywać reakcje Amandy w trakcie opowieści, to rozciągnęłoby mi się to na dwa rozdziały:/
Nie bardzo wiem, o co Ci chodzi z akapitami, jeśli o to, że są nierówne, to wynika to z wyjustowania tekstu, ale zawsze potem czytam na podglądzie i wydaje mi się, że to nie powinno przeszkadzać w czytaniu, a jak jest od lewej, to wygląda mniej estetycznie. Na studiach mnie nauczono, że należy wyjustować:p
Diana nie ma pojęcia, skąd u niej taka krew i jak do tej pory nie znalazła nikogo takiego jak ona. A historie fantasy raczej nie opierają się na nauce:p Pozdrawiam:)
Fajny rozdział. Ale coś czuję, że nie polubię Diany, szkoda tej dziewczyny. Z drugiej strony, strzygi też muszą coś jeść. Co do kapitana, no okaże się wreszcie, na czym mu tak bardzo zależy - na kobiecie, czy nieśmiertelności. Obawiam się jednak, że zwycięży druga opcja.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Diana, jak to kobieta, zmienną jest:p A co do kapitana, wkrótce się okaże;)
UsuńCiekawa ta historia z tymi strzygami. Wygląda na to, że Diana już taka się urodziła. Nie wiem dlaczego, ale przychodzi mi tu na myśl skojarzenie z wampirzą chorobą:)
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa jakiej odpowiedzi udzieli kapitan Amandzie. Dobrze, gdyby powiedział jej prawdę. Nie wiem dlaczego, ale wydaje mi się, że mimo szczerych chęci, tych dwojga z całą pewnością ktoś lub coś rozdzieli. Przecież oni nawet do siebie nie pasują:/
Czekam na nową nn i pozdrawiam:)
Czemu do siebie nie pasują?:p
UsuńWITAJ. Jestem z bloga Panna-krwi.blogspot.com. Zalozylam nowego bloga, odpoczywam od starego :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieje, ze ta historia ci tez przypadnie do gustu :)
http://mroczna-trucizna.blogspot.com/ jestes w linkach. POZDRAWIAM !
Przecież wiem, pisałaś już:p
UsuńLubię ją.
OdpowiedzUsuńDianę?:)
UsuńDianę. To było świetne: "Żeby potem chodził za mną jakiś złoczyńca?" :)
UsuńA Ty byś chciała, żeby ktoś taki za Tobą chodził?:D
UsuńOczywiście, że nie. Dlatego ją lubię :) Za rzeczowe podejście do sprawy ;)
UsuńSerdecznie zapraszamy na nn u nas ;)
OdpowiedzUsuńHej, tutaj Nicki. Piszę tutaj tylko poo to, żebyś wiedziała, że nadrabiam stracone rozdziały. Jak doczytam do końca, to napiszę coś więcej.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Nicki