- Oho. To wcale nie zabrzmiało zachęcająco – mruknęła Karolina.
- Owszem – zgodziłam się z nią. - Tajemnicza kobieta, na cześć której kapitan nazwał statek, może poważnie zaniepokoić.
- Byłaś zazdrosna?
Spojrzałam na nią i pokiwałam głową.
- Owszem, byłam zazdrosna.
Stałam w wejściu i patrzyłam na zbliżający się ląd. Piraci byli bardzo podekscytowani. Każdy zbierał swoje rzeczy, jakby wyspa miała zaraz gdzieś uciec.
Właściwie to ja też się cieszyłam; miałam dość oceanu i kołyszącego statku. Poza tym zapas zwierząt był na wyczerpaniu, co mogło być dość niebezpieczne w mojej sytuacji.
Kapitan również kręcił się po okręcie, wydając rozkazy. Wróciłam pod pokład, wiedząc, że i tak będę musiała poczekać na noc, zanim wyjdę na wyspę. Idąc w stronę kajuty kapitana, natknęłam się na Billa. Zatrzymałam się.
- Billy.
Spojrzał na mnie i również zatrzymał się z wahaniem.
- Powinniśmy porozmawiać – powiedziałam.
- O tym, jak mnie okłamałaś? - Zmarszczył lekko brwi. Westchnęłam.
- Przepraszam. Nie mogłam ci powiedzieć, kim jestem.
- Dlaczego? - Stanął tuż przede mną i popatrzył na mnie uważnie. Zamilkłam na chwilę.
- Kapitan...
- Bzdura – przerwał mi. - Kapitan ci nie pozwolił? Jesteś... wampirzycą, tak? Więc jak on może ci czegoś zabraniać?! - Patrzył na mnie z wyrzutem w swoich ciemnych oczach.
- Mógł mnie zabić, kiedy dowiedział się prawdy, ale zgodziłam się być w jego załodze, więc owszem, może mi zabronić. I chciałam, żebyś najpierw mnie poznał, zanim się dowiesz. - Wzruszyłam ramionami.
- Ty się oburzałaś, kiedy kapitan cię okłamał. - Założył ręce. - A sama zrobiłaś tak samo.
- Masz rację. Przepraszam. - Pochyliłam głowę. Znowu milczał. Spojrzałam na niego. - Nie chciałam cię oszukiwać. Ale uznałam, że na razie tak będzie najlepiej.
- Najlepiej dla kogo? - Pokręcił głową, po czym złapał mnie za łokieć i zanim się spostrzegłam, wciągnął do swojej kajuty i zamknął drzwi.
- Billy, ja...
- To prawda, że od ponad trzystu lat nie piłaś ludzkiej krwi? - Dotknął mojej brody i uniósł lekko moją głowę.
- Tak. Do dziś. - Odsunęłam się powoli. - Ale kiedyś piłam. Zabijałam.
- Ja też zabijam. I też piję, ale raczej rum. - Uśmiechnął się powoli.
- O widzisz, ja bym rumu nie wypiła. Zwróciłabym wszystko.
- Po tym akurat nikt by nie rozpoznał w tobie wampira. - Zrobił krok w moją stronę. - Pomyśleć, że całowałem się ze strzygą. I nadal żyję.
- Już niedługo, jeśli raz jeszcze mnie tak nazwiesz – zagroziłam. - Muszę poznać te strzygi – dodałam.
- Są o wiele mniej sympatyczne od ciebie. - Kolejny krok w moją stronę. Cofnęłam się niemal jednocześnie.
- Billy, muszę ci powiedzieć o czymś jeszcze.
- Kolejna wielka tajemnica?
Nagle straciłam możliwość odsuwania się – stałam pod ścianą. Przemknęłam obok niego w wampirzym tempie.
- Hej, nie rób tak! - Odwrócił się za mną i założył ręce. - Niech zgadnę. Chodzi o kapitana Shehereze'a? Zakochałaś się w nim?
Ze zdumienia zaniemówiłam na chwilę.
- Tak, teraz rozumiem – kontynuował Billy. - Nie uwodził cię, bo jesteś wampirzycą.
- A co to ma do rzeczy? - wypaliłam.
- Jak to co? Masz długie kły, pijesz krew, boisz się słońca i jesteś wiecznie młoda.
- I nie odbijam się w lustrze – dodałam ponuro.
- To akurat zupełnie nieistotny szczegół – mruknął pirat. - Ale pozostałe... daj sobie z nim spokój, Amando. Kapitan nie gustuje w wampirach. Jesteś dla niego cenna z innego powodu. - Sięgnął po swoje rzeczy, wkładając je do worka podróżnego.
- Mylisz się. Ale mniejsza z tym. - Wzruszyłam ramionami. - Bardzo cię lubię i chciałabym, żebyśmy zostali przyjaciółmi – wyznałam. Spojrzał na mnie nieco zdziwiony.
- Przemyślę to.
Skinęłam głową i skierowałam się w stronę wyjścia.
- I wcale się nie mylę, Amando. Znam kapitana.
Odwróciłam się do niego.
- Ja też już go trochę znam i Robin wcale nie jest...
- Robin? - przerwał mi. - Powiedział ci, jak ma na imię?
- A co w tym dziwnego?
Billy zmarszczył brwi.
- Wiele. - Po czym minął mnie i wyszedł.
- A to podobno my jesteśmy skomplikowane – mruknęłam i również wyszłam, zastanawiając się, czemu imię Shehereze'a było jakby owiane jakąś tajemnicą.
W końcu przybiliśmy do brzegów wyspy. Kapitan zatrzymał się obok mnie i skinął na kilku piratów, którzy przynieśli moją skrzynię.
- Wyniesiemy cię w niej – wyjaśnił. Wyobraziłam sobie, jak mnie niosą, a potem jeden z nich się potyka, wieko skrzyni odskakuje i... pieczona wampirzyca.
- Po co? Wyjdę, kiedy zapadnie zmrok – odparłam, otrząsając się z ponurych myśli.
- O zmroku nikt nie wchodzi ani nie wychodzi. To pora strzyg.
- Mnie przecież nic nie zrobią – zaprotestowałam.
- Jesteś pewna? To bezrozumne stworzenia. Zresztą sama się przekonasz.
- Poczekam tutaj na zachód słońca – postanowiłam. - A ty w tym czasie wyjaśnisz mieszkańcom, czemu nie powinni przebijać mnie kołkiem.
- Jak chcesz, rybko. Zapukaj do największego domu. - Wyminął mnie i ruszył w stronę łodzi. Patrzyłam, jak piraci płyną do brzegu. Część z nich witała się z rodzinami. Do Shehereze'a podeszła ładna dziewczyna o długich do bioder, prostych, ciemnych włosach i rzuciła mu się na szyję. Nadstawiłam uszu.
- Samantha, chyba trochę urosłaś, kiedy mnie nie było. I jakoś tak wyładniałaś, czy mi się zdaje?
- Zawsze byłam ładna, a ty powinieneś się ogolić – ofuknęła go dziewczyna, po czym przytuliła do niego. - Dobrze cię widzieć.
Opowiadając, co zmieniło się na wyspie, oddalili się w jej głąb. Wróciłam do pustej kajuty i usiadłam na łóżku. Najwyraźniej Billy miał rację. Nie byłam nikim ważnym dla Shehereze'a. Ale skoro kochał Samanthę, czemu ją zdradził? A może to jego przyjaciółka? Dość bliska, ale może jeszcze niczego między nimi nie było? Chciałam, żeby Robin był tylko mój.
Z przerażeniem uświadomiłam sobie, że naprawdę się w nim zakochałam. W człowieku. Nie mogłam go zmienić, ale też nie chciałam, żeby stał się wampirem. Mógłby stać się zły. Prędzej czy później uległby pokusom. Nie, kapitan piratów powinien pozostać człowiekiem. Nawet jeśli mogłam przeżyć u jego boku jedynie pół wieku.
Tylko czy on też coś do mnie czuł? Zaczynałam w to wątpić. Postanowiłam, że jeśli faktycznie nic dla niego nie znaczyłam, odpłynę z wyspy. Udam się do Anglii, tam odnajdę Amelię i Arthura, może poznam jakiegoś wampira, z którym spędzę wieczność?
O zmroku wskoczyłam do wody i popłynęłam do brzegu. Wyszłam na ląd, rozejrzałam się, po czym ruszyłam przed siebie. Przeszłam przez niewielki lasek i zatrzymałam się na widok całkiem sporej wioski. Właściwie może nawet miasteczka. Kilka rzędów niewielkich domków i na samym końcu największy, wyraźnie się wyróżniający. Ruszyłam w tamtą stronę, rozglądając się ciekawie. Miasteczko z dwóch stron otaczał las, a z pozostałych dwóch pole pełne upraw.
Idąc między domami, zauważyłam coś osobliwego: żadnego życia. Zupełnie, jakby stały puste. Miały okna, ale były one szczelnie pozamykane okiennicami. W powietrzu nie czułam ludzi. Gdybym nie wiedziała i gdyby na drzwiach nie wisiały wianuszki z czosnkiem, pomyślałabym: wymarłe miasteczko.
Rozejrzałam się dookoła w poszukiwaniu owych strzyg, przed którymi ludzie tak się poukrywali, ale najwyraźniej polowały w innej części wyspy. Zatrzymałam się przed najwyższym domem, wyglądającym raczej jak gospoda i zapukałam głośno.
Odpowiedziała mi cisza. Zapukałam ponownie. W końcu drzwi się uchyliły, a zza nich wyjrzał mężczyzna z bronią w ręku. Obok niego stał kapitan.
- Brawo, rybko, znalazłaś nas. Nie spotkałaś żadnej strzygi?
- Jeszcze nie. - Spojrzałam na niego. - Zaprosisz mnie czy będę tak stała w progu?
- Wejdź – rzucił krótko. Przekroczyłam próg, a drzwi zostały za mną szczelnie zamknięte. Skrzywiłam się, czując zapach czosnku, którym otoczone były drzwi. Jak się okazało, był również przy oknach i przez to wszystko okropnie cuchnęło.
Przeszłam przez niewielki korytarz i weszłam do pomieszczenia, gdzie siedziało sześciu piratów, w tym Woodes i Johny. Oprócz nich były jeszcze trzy kobiety – jedna, pulchna brunetka, zdaje się, kucharka, gdyż pichciła coś w sąsiednim pomieszczeniu wyglądającym na kuchnię, druga – drobna blondynka – siedziała na kolanach u Johny'ego i coś mu tłumaczyła, a trzecia – owa tajemnicza Samantha – na mój widok zerwała się i podeszła do mnie.
- A więc ty jesteś rybką kapitana! - zawołała, łapiąc mnie w objęcia. - Robin mi o tobie mówił... to znaczy... - Spojrzała niepewnie na Shehereze'a. - Ot i wygadałam się...
- Wie, jak mam na imię – mruknął kapitan.
- Naprawdę? - Dziewczyna uśmiechnęła się szeroko i ponownie mnie przytuliła. - To wspaniale.
- A ty to kobieta, której imię nosi statek? - spytałam, stojąc nieruchomo.
- Tak, ale wcale nie jestem upiorna! Mój brat ma dziwne poczucie humoru. - Wzruszyła ramionami.
- Ależ jesteś, jak zaczynasz mówić i nie możesz przestać – wtrącił kapitan, na co dziewczyna spojrzała na niego z wyrzutem.
- Twój... brat? Robin Shehereze to twój brat?! - Wpatrywałam się w nią z niedowierzaniem. - Więc jesteś Samantha... Shehereze?
- Tak, ale już niedługo, bo wychodzę za mąż. Robin nic ci o mnie nie mówił? A to łobuz niewdzięczny! - oburzyła się dziewczyna.
Poczułam napływ ogromnej ulgi. Nagle wszystko stałe się jasne. Dziewczyna, którą kochał Shehereze i na cześć której nazwał swój statek, była po prostu jego siostrą.
- Mnie też miło cię poznać – stwierdziłam i uścisnęłam ją lekko.
- Myślę, że się dogadamy. - Uśmiechnęła się szeroko. - A teraz weź sukienkę i idź się przebrać, jesteś cała przemoczona. - Wcisnęła mi coś ciemnozielonego do rąk, co okazało się całkiem ładną i wygodną sukienką. Wyszłam do pokoju obok, który wyglądał jak schowek i wróciłam przebrana.
- Musisz mi koniecznie opowiedzieć, jak to jest być wampirzycą – poprosiła Samantha. Uniosłam brwi zdziwiona. - Robin nam powiedział. Uratowałaś im życie, więc jesteś w porządku. To jak to jest?
- Ma to swoje wady i zalety – odparłam. Usiadłyśmy obok siebie. Pomieszczenie, zdaje się jadalnia, było dość duże, połączone z kuchnią. Naprzeciwko drzwi był spory kominek, w którym teraz buchał wesoło niewielki płomień, a na środku stał długi stół.
Do jadalni weszła pulchna kobieta, przedstawiając mi się jako Veronica. Podała kolację, pytając, co jadam oprócz krwi. Kiedy wyjaśniłam, że nic, popatrzyła na mnie dziwnie, a w myślach ujrzałam postanowienie, że kupi sobie gruby szal. O mało się nie roześmiałam.
Dziewczyna na kolanach jednookiego pirata miała na imię Cindy i wydawała się miła. Mężczyzna z bronią okazał się być narzeczonym Samanthy. Nie wyróżniał się niczym szczególnym oprócz tego, że w jego jasnozielonych oczach można było dostrzec głębokie uwielbienie dla swojej przyszłej żony. Niewiele wyższy od niej, miał krótkie jasne włosy i spoglądał na mnie nieufnie. Był nieszczególnie rozmowny – w przeciwieństwie do Samanthy, która paplała bez przerwy. Dzięki temu dowiedziałam się, że strzygi żyją w jaskini na północnej części wyspy i na dzienny spoczynek potrafią się idealnie ukryć; przeszukiwanie jaskini w dzień nigdy nie przyniosło rezultatu.
- To prawda, że kieruje nimi wampirzyca? - spytałam.
- Możliwe, ale nikt jej nigdy nie widział – odrzekła Samantha. - Skoro bezrozumne istoty potrafią tak się ukryć, to pewnie musi prowadzić je ktoś mądry.
- Sprawdzę to – postanowiłam.
Po kolacji wszyscy rozeszli się do siebie. Johny posłał mi uśmiech na pożegnanie, a Cindy patrzyła na mnie z nieukrywaną ciekawością, ale nie odważyła się odezwać. Byłam ciekawa, co piraci o mnie naopowiadali i zamierzałam o to spytać przy najbliższej okazji.
Tuż przed północą zdecydowałam się wyjść, by zaspokoić swoją ciekawość odnośnie moich potencjalnych krewnych.
- Skrzynia jest w pokoju na górze – zwrócił się do mnie Shehereze. - Pierwsze drzwi po lewej. W najbliższych dniach załatwię ci trumnę – obiecał, podchodząc bliżej. Spojrzałam w jasnobrązowe oczy i uśmiechnęłam się. Przez chwilę myślałam, że mnie pocałuje, ale on odwrócił się i ruszył w stronę schodów. - Dobranoc, rybko.
- Dobranoc – mruknęłam i wyszłam. Joshua, narzeczony Samanthy, podał mi jeszcze klucz i zamknął za mną drzwi.
Ruszyłam przez miasteczko pełna ponurych myśli. Jeszcze tak niedawno mówił, że jestem tylko jego, a teraz nawet mnie nie pocałował. Nagle do głowy przyszła mi niemiła myśl. Może wtedy zrobił to pod wpływem chwili? Piłam jego krew, być może jakoś to na niego wpłynęło, a teraz zniknęło. Postanowiłam, że jutro wszystko sobie z nim wyjaśnię. Wóz albo przewóz. Albo coś do mnie czuje i będziemy razem, albo nic z tego nie będzie i niech mi to od razu powie.
Zatrzymałam się, słysząc dziwny dźwięk. Jakby warczenie wampira na głodzie. Ruszyłam w tamtą stronę i stanęłam oko w oko z dziwnym stworzeniem.
Był to mężczyzna, przeraźliwie blady i rozczochrany, o dzikim wzroku i długich kłach. Wyglądał jak obłąkany wampir, z daleka czuć go było ziemią i błotem. Ruszył w moją stronę, lekko zgarbiony.
- Jesteś strzygą, tak? Chyba niezbyt dobrze ci się powodzi, sądząc po stroju – stwierdziłam.
Mężczyzna zatrzymał się i przyglądał mi przez chwilę, po czym wydał z siebie głośny warkot i rzucił się w moją stronę, wyciągając przed siebie palce zakończone długimi, ostrymi i pobrudzonymi ziemią pazurami.
- Owszem – zgodziłam się z nią. - Tajemnicza kobieta, na cześć której kapitan nazwał statek, może poważnie zaniepokoić.
- Byłaś zazdrosna?
Spojrzałam na nią i pokiwałam głową.
- Owszem, byłam zazdrosna.
Stałam w wejściu i patrzyłam na zbliżający się ląd. Piraci byli bardzo podekscytowani. Każdy zbierał swoje rzeczy, jakby wyspa miała zaraz gdzieś uciec.
Właściwie to ja też się cieszyłam; miałam dość oceanu i kołyszącego statku. Poza tym zapas zwierząt był na wyczerpaniu, co mogło być dość niebezpieczne w mojej sytuacji.
Kapitan również kręcił się po okręcie, wydając rozkazy. Wróciłam pod pokład, wiedząc, że i tak będę musiała poczekać na noc, zanim wyjdę na wyspę. Idąc w stronę kajuty kapitana, natknęłam się na Billa. Zatrzymałam się.
- Billy.
Spojrzał na mnie i również zatrzymał się z wahaniem.
- Powinniśmy porozmawiać – powiedziałam.
- O tym, jak mnie okłamałaś? - Zmarszczył lekko brwi. Westchnęłam.
- Przepraszam. Nie mogłam ci powiedzieć, kim jestem.
- Dlaczego? - Stanął tuż przede mną i popatrzył na mnie uważnie. Zamilkłam na chwilę.
- Kapitan...
- Bzdura – przerwał mi. - Kapitan ci nie pozwolił? Jesteś... wampirzycą, tak? Więc jak on może ci czegoś zabraniać?! - Patrzył na mnie z wyrzutem w swoich ciemnych oczach.
- Mógł mnie zabić, kiedy dowiedział się prawdy, ale zgodziłam się być w jego załodze, więc owszem, może mi zabronić. I chciałam, żebyś najpierw mnie poznał, zanim się dowiesz. - Wzruszyłam ramionami.
- Ty się oburzałaś, kiedy kapitan cię okłamał. - Założył ręce. - A sama zrobiłaś tak samo.
- Masz rację. Przepraszam. - Pochyliłam głowę. Znowu milczał. Spojrzałam na niego. - Nie chciałam cię oszukiwać. Ale uznałam, że na razie tak będzie najlepiej.
- Najlepiej dla kogo? - Pokręcił głową, po czym złapał mnie za łokieć i zanim się spostrzegłam, wciągnął do swojej kajuty i zamknął drzwi.
- Billy, ja...
- To prawda, że od ponad trzystu lat nie piłaś ludzkiej krwi? - Dotknął mojej brody i uniósł lekko moją głowę.
- Tak. Do dziś. - Odsunęłam się powoli. - Ale kiedyś piłam. Zabijałam.
- Ja też zabijam. I też piję, ale raczej rum. - Uśmiechnął się powoli.
- O widzisz, ja bym rumu nie wypiła. Zwróciłabym wszystko.
- Po tym akurat nikt by nie rozpoznał w tobie wampira. - Zrobił krok w moją stronę. - Pomyśleć, że całowałem się ze strzygą. I nadal żyję.
- Już niedługo, jeśli raz jeszcze mnie tak nazwiesz – zagroziłam. - Muszę poznać te strzygi – dodałam.
- Są o wiele mniej sympatyczne od ciebie. - Kolejny krok w moją stronę. Cofnęłam się niemal jednocześnie.
- Billy, muszę ci powiedzieć o czymś jeszcze.
- Kolejna wielka tajemnica?
Nagle straciłam możliwość odsuwania się – stałam pod ścianą. Przemknęłam obok niego w wampirzym tempie.
- Hej, nie rób tak! - Odwrócił się za mną i założył ręce. - Niech zgadnę. Chodzi o kapitana Shehereze'a? Zakochałaś się w nim?
Ze zdumienia zaniemówiłam na chwilę.
- Tak, teraz rozumiem – kontynuował Billy. - Nie uwodził cię, bo jesteś wampirzycą.
- A co to ma do rzeczy? - wypaliłam.
- Jak to co? Masz długie kły, pijesz krew, boisz się słońca i jesteś wiecznie młoda.
- I nie odbijam się w lustrze – dodałam ponuro.
- To akurat zupełnie nieistotny szczegół – mruknął pirat. - Ale pozostałe... daj sobie z nim spokój, Amando. Kapitan nie gustuje w wampirach. Jesteś dla niego cenna z innego powodu. - Sięgnął po swoje rzeczy, wkładając je do worka podróżnego.
- Mylisz się. Ale mniejsza z tym. - Wzruszyłam ramionami. - Bardzo cię lubię i chciałabym, żebyśmy zostali przyjaciółmi – wyznałam. Spojrzał na mnie nieco zdziwiony.
- Przemyślę to.
Skinęłam głową i skierowałam się w stronę wyjścia.
- I wcale się nie mylę, Amando. Znam kapitana.
Odwróciłam się do niego.
- Ja też już go trochę znam i Robin wcale nie jest...
- Robin? - przerwał mi. - Powiedział ci, jak ma na imię?
- A co w tym dziwnego?
Billy zmarszczył brwi.
- Wiele. - Po czym minął mnie i wyszedł.
- A to podobno my jesteśmy skomplikowane – mruknęłam i również wyszłam, zastanawiając się, czemu imię Shehereze'a było jakby owiane jakąś tajemnicą.
W końcu przybiliśmy do brzegów wyspy. Kapitan zatrzymał się obok mnie i skinął na kilku piratów, którzy przynieśli moją skrzynię.
- Wyniesiemy cię w niej – wyjaśnił. Wyobraziłam sobie, jak mnie niosą, a potem jeden z nich się potyka, wieko skrzyni odskakuje i... pieczona wampirzyca.
- Po co? Wyjdę, kiedy zapadnie zmrok – odparłam, otrząsając się z ponurych myśli.
- O zmroku nikt nie wchodzi ani nie wychodzi. To pora strzyg.
- Mnie przecież nic nie zrobią – zaprotestowałam.
- Jesteś pewna? To bezrozumne stworzenia. Zresztą sama się przekonasz.
- Poczekam tutaj na zachód słońca – postanowiłam. - A ty w tym czasie wyjaśnisz mieszkańcom, czemu nie powinni przebijać mnie kołkiem.
- Jak chcesz, rybko. Zapukaj do największego domu. - Wyminął mnie i ruszył w stronę łodzi. Patrzyłam, jak piraci płyną do brzegu. Część z nich witała się z rodzinami. Do Shehereze'a podeszła ładna dziewczyna o długich do bioder, prostych, ciemnych włosach i rzuciła mu się na szyję. Nadstawiłam uszu.
- Samantha, chyba trochę urosłaś, kiedy mnie nie było. I jakoś tak wyładniałaś, czy mi się zdaje?
- Zawsze byłam ładna, a ty powinieneś się ogolić – ofuknęła go dziewczyna, po czym przytuliła do niego. - Dobrze cię widzieć.
Opowiadając, co zmieniło się na wyspie, oddalili się w jej głąb. Wróciłam do pustej kajuty i usiadłam na łóżku. Najwyraźniej Billy miał rację. Nie byłam nikim ważnym dla Shehereze'a. Ale skoro kochał Samanthę, czemu ją zdradził? A może to jego przyjaciółka? Dość bliska, ale może jeszcze niczego między nimi nie było? Chciałam, żeby Robin był tylko mój.
Z przerażeniem uświadomiłam sobie, że naprawdę się w nim zakochałam. W człowieku. Nie mogłam go zmienić, ale też nie chciałam, żeby stał się wampirem. Mógłby stać się zły. Prędzej czy później uległby pokusom. Nie, kapitan piratów powinien pozostać człowiekiem. Nawet jeśli mogłam przeżyć u jego boku jedynie pół wieku.
Tylko czy on też coś do mnie czuł? Zaczynałam w to wątpić. Postanowiłam, że jeśli faktycznie nic dla niego nie znaczyłam, odpłynę z wyspy. Udam się do Anglii, tam odnajdę Amelię i Arthura, może poznam jakiegoś wampira, z którym spędzę wieczność?
O zmroku wskoczyłam do wody i popłynęłam do brzegu. Wyszłam na ląd, rozejrzałam się, po czym ruszyłam przed siebie. Przeszłam przez niewielki lasek i zatrzymałam się na widok całkiem sporej wioski. Właściwie może nawet miasteczka. Kilka rzędów niewielkich domków i na samym końcu największy, wyraźnie się wyróżniający. Ruszyłam w tamtą stronę, rozglądając się ciekawie. Miasteczko z dwóch stron otaczał las, a z pozostałych dwóch pole pełne upraw.
Idąc między domami, zauważyłam coś osobliwego: żadnego życia. Zupełnie, jakby stały puste. Miały okna, ale były one szczelnie pozamykane okiennicami. W powietrzu nie czułam ludzi. Gdybym nie wiedziała i gdyby na drzwiach nie wisiały wianuszki z czosnkiem, pomyślałabym: wymarłe miasteczko.
Rozejrzałam się dookoła w poszukiwaniu owych strzyg, przed którymi ludzie tak się poukrywali, ale najwyraźniej polowały w innej części wyspy. Zatrzymałam się przed najwyższym domem, wyglądającym raczej jak gospoda i zapukałam głośno.
Odpowiedziała mi cisza. Zapukałam ponownie. W końcu drzwi się uchyliły, a zza nich wyjrzał mężczyzna z bronią w ręku. Obok niego stał kapitan.
- Brawo, rybko, znalazłaś nas. Nie spotkałaś żadnej strzygi?
- Jeszcze nie. - Spojrzałam na niego. - Zaprosisz mnie czy będę tak stała w progu?
- Wejdź – rzucił krótko. Przekroczyłam próg, a drzwi zostały za mną szczelnie zamknięte. Skrzywiłam się, czując zapach czosnku, którym otoczone były drzwi. Jak się okazało, był również przy oknach i przez to wszystko okropnie cuchnęło.
Przeszłam przez niewielki korytarz i weszłam do pomieszczenia, gdzie siedziało sześciu piratów, w tym Woodes i Johny. Oprócz nich były jeszcze trzy kobiety – jedna, pulchna brunetka, zdaje się, kucharka, gdyż pichciła coś w sąsiednim pomieszczeniu wyglądającym na kuchnię, druga – drobna blondynka – siedziała na kolanach u Johny'ego i coś mu tłumaczyła, a trzecia – owa tajemnicza Samantha – na mój widok zerwała się i podeszła do mnie.
- A więc ty jesteś rybką kapitana! - zawołała, łapiąc mnie w objęcia. - Robin mi o tobie mówił... to znaczy... - Spojrzała niepewnie na Shehereze'a. - Ot i wygadałam się...
- Wie, jak mam na imię – mruknął kapitan.
- Naprawdę? - Dziewczyna uśmiechnęła się szeroko i ponownie mnie przytuliła. - To wspaniale.
- A ty to kobieta, której imię nosi statek? - spytałam, stojąc nieruchomo.
- Tak, ale wcale nie jestem upiorna! Mój brat ma dziwne poczucie humoru. - Wzruszyła ramionami.
- Ależ jesteś, jak zaczynasz mówić i nie możesz przestać – wtrącił kapitan, na co dziewczyna spojrzała na niego z wyrzutem.
- Twój... brat? Robin Shehereze to twój brat?! - Wpatrywałam się w nią z niedowierzaniem. - Więc jesteś Samantha... Shehereze?
- Tak, ale już niedługo, bo wychodzę za mąż. Robin nic ci o mnie nie mówił? A to łobuz niewdzięczny! - oburzyła się dziewczyna.
Poczułam napływ ogromnej ulgi. Nagle wszystko stałe się jasne. Dziewczyna, którą kochał Shehereze i na cześć której nazwał swój statek, była po prostu jego siostrą.
- Mnie też miło cię poznać – stwierdziłam i uścisnęłam ją lekko.
- Myślę, że się dogadamy. - Uśmiechnęła się szeroko. - A teraz weź sukienkę i idź się przebrać, jesteś cała przemoczona. - Wcisnęła mi coś ciemnozielonego do rąk, co okazało się całkiem ładną i wygodną sukienką. Wyszłam do pokoju obok, który wyglądał jak schowek i wróciłam przebrana.
- Musisz mi koniecznie opowiedzieć, jak to jest być wampirzycą – poprosiła Samantha. Uniosłam brwi zdziwiona. - Robin nam powiedział. Uratowałaś im życie, więc jesteś w porządku. To jak to jest?
- Ma to swoje wady i zalety – odparłam. Usiadłyśmy obok siebie. Pomieszczenie, zdaje się jadalnia, było dość duże, połączone z kuchnią. Naprzeciwko drzwi był spory kominek, w którym teraz buchał wesoło niewielki płomień, a na środku stał długi stół.
Do jadalni weszła pulchna kobieta, przedstawiając mi się jako Veronica. Podała kolację, pytając, co jadam oprócz krwi. Kiedy wyjaśniłam, że nic, popatrzyła na mnie dziwnie, a w myślach ujrzałam postanowienie, że kupi sobie gruby szal. O mało się nie roześmiałam.
Dziewczyna na kolanach jednookiego pirata miała na imię Cindy i wydawała się miła. Mężczyzna z bronią okazał się być narzeczonym Samanthy. Nie wyróżniał się niczym szczególnym oprócz tego, że w jego jasnozielonych oczach można było dostrzec głębokie uwielbienie dla swojej przyszłej żony. Niewiele wyższy od niej, miał krótkie jasne włosy i spoglądał na mnie nieufnie. Był nieszczególnie rozmowny – w przeciwieństwie do Samanthy, która paplała bez przerwy. Dzięki temu dowiedziałam się, że strzygi żyją w jaskini na północnej części wyspy i na dzienny spoczynek potrafią się idealnie ukryć; przeszukiwanie jaskini w dzień nigdy nie przyniosło rezultatu.
- To prawda, że kieruje nimi wampirzyca? - spytałam.
- Możliwe, ale nikt jej nigdy nie widział – odrzekła Samantha. - Skoro bezrozumne istoty potrafią tak się ukryć, to pewnie musi prowadzić je ktoś mądry.
- Sprawdzę to – postanowiłam.
Po kolacji wszyscy rozeszli się do siebie. Johny posłał mi uśmiech na pożegnanie, a Cindy patrzyła na mnie z nieukrywaną ciekawością, ale nie odważyła się odezwać. Byłam ciekawa, co piraci o mnie naopowiadali i zamierzałam o to spytać przy najbliższej okazji.
Tuż przed północą zdecydowałam się wyjść, by zaspokoić swoją ciekawość odnośnie moich potencjalnych krewnych.
- Skrzynia jest w pokoju na górze – zwrócił się do mnie Shehereze. - Pierwsze drzwi po lewej. W najbliższych dniach załatwię ci trumnę – obiecał, podchodząc bliżej. Spojrzałam w jasnobrązowe oczy i uśmiechnęłam się. Przez chwilę myślałam, że mnie pocałuje, ale on odwrócił się i ruszył w stronę schodów. - Dobranoc, rybko.
- Dobranoc – mruknęłam i wyszłam. Joshua, narzeczony Samanthy, podał mi jeszcze klucz i zamknął za mną drzwi.
Ruszyłam przez miasteczko pełna ponurych myśli. Jeszcze tak niedawno mówił, że jestem tylko jego, a teraz nawet mnie nie pocałował. Nagle do głowy przyszła mi niemiła myśl. Może wtedy zrobił to pod wpływem chwili? Piłam jego krew, być może jakoś to na niego wpłynęło, a teraz zniknęło. Postanowiłam, że jutro wszystko sobie z nim wyjaśnię. Wóz albo przewóz. Albo coś do mnie czuje i będziemy razem, albo nic z tego nie będzie i niech mi to od razu powie.
Zatrzymałam się, słysząc dziwny dźwięk. Jakby warczenie wampira na głodzie. Ruszyłam w tamtą stronę i stanęłam oko w oko z dziwnym stworzeniem.
Był to mężczyzna, przeraźliwie blady i rozczochrany, o dzikim wzroku i długich kłach. Wyglądał jak obłąkany wampir, z daleka czuć go było ziemią i błotem. Ruszył w moją stronę, lekko zgarbiony.
- Jesteś strzygą, tak? Chyba niezbyt dobrze ci się powodzi, sądząc po stroju – stwierdziłam.
Mężczyzna zatrzymał się i przyglądał mi przez chwilę, po czym wydał z siebie głośny warkot i rzucił się w moją stronę, wyciągając przed siebie palce zakończone długimi, ostrymi i pobrudzonymi ziemią pazurami.
Coraz bardziej mi się podobają Twoje rozdziały :) A wstawki o pieczonej wampirzycy i grubszym szalu są the best!!! :D
OdpowiedzUsuńCieszę się bardzo:) A pieczona wampirzyca to całkiem prawdopodobne zjawisko:P
UsuńNiewidzialny komentarz?:-O :D
UsuńWreszcie! Już tłumaczę: od kilku dni nie chce mi się dodać komentarz. Wreszcie poddałam się i spróbowałam opublikować pusty ;)
UsuńDawno mnie tu nie było i sporo się wydarzyło od tego czasu. Amanda się ujawniła i nie stała się żadna katastrofa ;) Szkoda tylko, że nie jest z Billym. Ciekawiej by było ;)
Jeszcze wszystko przed nią:)
UsuńDobrze, że w końcu Ci się udało, nie mam pojęcia, czemu wcześniej nie mogłaś:(
Ja też nie wiem... nawet w różnych przeglądarkach próbowałam. Ważne, że zadziałało :) (Jak nie działa to nie działa, ale za to jak działa to od razu jest odpowiedź ;) )
UsuńMoże chwilowe utrudnienia, bywa;)
UsuńByłam blisko co do tajemniczej, upiornej Samanthy ;) Myślałam, że to ktoś z rodziny, choć moja pierwsza myśl to matka ;D Ale młodsza siostrzyczka też wydaje się całkiem interesująca, zważywszy, że charakterek przechodzi w genach, a braciszek ma dość interesujący, więc... ;p
OdpowiedzUsuńJego zachowanie względem Amandy faktycznie trochę się zmieniło. Jestem ciekawa co też się wydarzyło, choć nie wydaje mi się,żeby to było to, co wydedukowała Amanda... Nie będę jeszcze strzelać, ale pomyślę nad tym ;)
Końcówka rozdziału jak zwykle w Twoim stylu! ;D Nie ma to jak wzbudzić niesamowite napięcie i ciekawość (co też będzie dalej??) i kazać czekać na następny rozdział.... Ach! ;) Jestem ciekawa jaka będzie ta ich królowa no i czy Amanda zdoła się z nią dogadać?? ;)
Pozdrawiam gorąco ;****
Pomyśl o tym zachowaniu i jak coś wymyślisz, to napisz;p A królowa strzyg już wkrótce;)
UsuńNo nie, naprawdę, twoje skomplikowane zagadki są tak proste jak konstrukcja cepa, ale i tak nikt nie potrafi ich zgadnąć ;P Stawiałam na strzygę, a to po prostu siostra...
OdpowiedzUsuńNo i najwyraźniej Amanda ma szansę na poćwiczenie walki, aczkolwiek taka oszalała strzyga to nie wiem, czy będzie atakować "z sensem".
No dokładnie, żadna frajda z takiej walki:p A proste rozwiązania są najtrudniejsze;P
UsuńSiostra ..... tego bym nie przypuszczała. Jestem ciekawa czy ma podobny charakter do Kapitana. Zdziwiło mnie że Billi tak zareagował na to że Amanda zna imię kapitana, co się za tym kryje? Billi powiedział że Amanda jest cenna z innego powodu dla Robina. Czyżby kapitanowi zależało tylko aby Amanda zmieniła go w wampira Królowa strzyg... jestem ciekawa czy Amanda się z nią dogada? Ale zdziwiło mnie że Robin tak się zachował w stosunku do Amandy. Czyżby nie chciał aby załoga się dowiedziała bądź jego siostra o uczuciu którym być może darzy Amandę ? Jestem ciekawa czy kapitan zmartwiłby się jakby Amnada przed wschodem słońca nie wróciła do domu? :P
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Ania P:)
No ba, całe miasteczko poszłoby jej szukać:D:D:D:D
UsuńWyobrażam to sobie :D
UsuńDlaczego imię kapitana jest tak ukrywane?
Zgaduj:x
UsuńWłasnie nic mi do głowy nie przychodzi :( Mam nadzieję że niedługo się okaże
OdpowiedzUsuńJeszcze nie w przyszłym rozdziale, ale niedługo;p
UsuńMoja ciekawość sięga zenitu ;D
UsuńOj jestem ciekawa tej poważnej rozmowy którą Amanda planuję przeprowadzić z Robinem, może zdradzisz rąbka tajemnicy ? :)
A nie domyślasz się, o czym będzie?:p
UsuńDomyślam się, ale nie tego co Robin może powiedzieć.
UsuńCoś wymyśli;p
UsuńRaczej nie da jej dojść do słowa tyko od razu przejdzie do pocałunków, po czym Amanda całkowicie zapomni o co miała spytać :P
UsuńO, dobre, dobre:P
UsuńJuż nie mogę doczekać się następnego rozdziału...zresztą jak każdego:) Jestem ciekawa spotkania Amandy z tym wampirem, już od dawna z żadnym się nie widziała
UsuńOdkąd wypłynęła:p
UsuńJak przeczytałam, że Samantha to siostra Robina to myślałam, że padnę ze śmiechu. :) A zwłaszcza dlatego, że myślałam, że jest królową wyspy. :p
OdpowiedzUsuńNo, ale dziewczyna musi mieć niezły charakterek, inaczej wszyscy by tak o niej nie mówili.. :)
A co do Robina, to przez niego normalnie szału dostanę, raz się rzuca na Amandę a później znowu jej nawet pocałować nie chce..
A zakończenie, baardzo w Twoim stylu, trzymające w napięciu. :) Ech.. do następnej notki jeszcze tyyle czasu :c.
A ta notka, świetna! :p
A kto tak o niej mówi? To o statku:p
UsuńNo tak, ale chyba nie bez powodu w nazwie statku jest "Upiorna" chyba, że to już braterskie docinki.. :D
UsuńA to się okaże;p
UsuńJa także myślałam, że Samantha to siostra S., ale ja przypuszczałam, że ma najwyżej 10 lat. Robin... niby ładne imię, ale wolę Shehereze, brzmi bardziej tajemniczo. ;p Jestem ciekawa królowej strzyg, ciekawa jestem czy polubią się z Amandą, ale wątpię to. Może nowa wampirzyca będzie miała gorącą krew? Myślałam, że strzygi będą bardziej przypominać bestie, ale zobaczymy jakie są. ;) Oj, tan Nasz kapitan, najpierw uwiódł Amandę, a teraz nic. Szkoda mi Billa, ale trochę mnie zdziwiło jego zachowanie, gdy dowiedział się o S. i Amandzie. Czyżby był zazdrosny? Mam nadzieję, że Amanda jednak zmieni S., a jak nie ona to jakiś inny wampir, szkoda byłoby takiego fajnego bohatera. Od czasu do czasu zabiłby jakiego złego człowieka i nic by się takiego nie stało, tylko Amanda oczywiście jest za religijna. Eh, ta Amanda, jeden człowiek w tą czy w tamtą. ;P
OdpowiedzUsuńGorącokrwista strzyga?:)
UsuńWizerunek wzięłam z ludowych wyobrażeń o strzygach:p
Jeden człowiek to nic, ale jak codziennie jeden i pomnożyć przez kilkaset lat?:P
Przecież nie musi codziennie się pożywiać.:p
UsuńMoże to wampirzyca będzie rządziła strzygami? ;P
Nie musi, ale może, nie przeje się:p
UsuńJa mu nie będę bronić, dużo złych osób chodzi na tym świecie. ;p
UsuńZawsze można iść na sędziego:p i decydować samemu, kto jest dobry, a kto zły:p
UsuńDobra, więc piszę obiecany komentarz, o! XD
OdpowiedzUsuńNa samym początku pragnę powiedzieć, że zabójstwa Inyana ci nie wybaczę =.= Kiedy w ogóle Amanda będzie szczęśliwa, tak... na wieki? I kiedy pozna swojego obecnego męża? Bo domyślam się, że Robin to jeszcze nie jest on. Hmm.
Billy'ego nie lubię. Nie mam pojęcia zielonego, z jakiego powodu, ale nie lubię go i już. Zdecydowanie bardziej wolę aroganckiego kapitana. Właśnie, jego siostra wydaje się być bardzo sympatyczna! Na pewno przypadną sobie z Amandą do gustu, wiem to. Strzyyyyyyyygiiiiii! O, jak fajnie. :D Chociaż w sumie i tak wolę wampiry. I chyba strzygi faktycznie są bezrozumne... Chociaż wiesz, spodziewałam się raczej kobiety niż mężczyzny o.O Możliwe, ze to jest taki trochę stereotyp, że strzygami zostają wyłącznie kobiety. Co ja poradzę na to, że mi się one kojarzą wyłącznie z Wiedźminem Sapkowskiego? =.=
Aha, taka mała uwaga, bo zauważyłam ten błąd kilkakrotnie: jeżeli piszesz np, że coś było pomiędzy czymś a czymś, to przed "a" nie stawiasz przecinka.
A właśnie, tak mi się przypomniało, że niedawno miałam ochotę przeczytać ponownie Tajemnicze Blizny, patrzę, a ich już nie ma na stronie. :<
Koniec :D
Pozdrawiam!
Dzięki za długi komentarz:)Mnie strzygi trochę też się kojarzą z Wiedźminem, ale tam były jednak inne:p
UsuńCo do błędu, przez jakieś pół roku pewna moja czytelniczka męczyła mnie, że przed "a" zawsze stawiam przecinek i wypominała na każdym kroku. A Ty z kolei mówisz, że jednak się nie stawia:-o To jak to w końcu jest z tym "a"?
Tajemnicze blizny mam na chomiku, możesz sobie nawet ściągnąć, zaktualizowałam link na blogu:)
Pozdrawiam;)
No były inne, ale i tak się kojarzą. xD
UsuńNie przytoczę Ci tu teraz żadnej reguły, ale się nie powinno stawiać, choć wiele osób tak właśnie robi i uważa brak przecinka w tym miejscu za błąd. Mi poloniści zawsze wbijali do głowy, że przecinka tam być nie powinno. ;)
Oooooooooooooo, jak fajnie! Lecę przeczytać :D
Ale bez reguły nie ma pewności, jak jest:p
UsuńJak znajdę chwilkę czasu, to poszukam, o xP
UsuńDobra, szukaj, dzięki:D
UsuńBardzo podoba mi się ich wyspa. A te owiane tajemnicą strzygi mnie intrygują. Amanda pewnie zaraz przystąpi do rozwiązywania zagadki. :D
OdpowiedzUsuńWiedziałam, że Samantha okaże się krewną Robina, inaczej być nie mogło. ;p A kapitan to jednak ciekawy facet. Sam chyba nie wie czy chce być z Amandą, czy nie.
Zdziwiła mnie tak pozytywna reakcja Samanthy. W ogóle się nie przestraszyła wampirzycy, nieco dziwne. :p
Ogółem ta część jest jedną z najlepszych według mnie. Cudowny piracki klimat. <3
Nie przestraszyła się, bo oni tam na co dzień żyją obok strzyg, inteligentna wampirzyca to dla nich miła odmiana:-P
UsuńJa chcę więcej! :D
OdpowiedzUsuń~ Postrzelona
Ooo czyżby ktoś nie przeczytał ogłoszeń?:):):) Będzie więcej, wszystko w swoim czasie;p
UsuńCoż... przepraszam.. tak jakoś wyszło... :D
UsuńAle już się poprawiłaś, brawo:D
UsuńI wyjaśniło się kim jest tajemnicza Samantha. Czuję, że przez Billego powstaną jakieś kłopoty. Mężczyzna był najwyraźniej zazdrosny o wampirzycę i przed czymś ją ostrzegał. Mam nadzieję, że kapitan nie wykorzystał Amandy po to, aby przemieniła go w wampira i takiej głupoty nie zrobi. To byłaby ogromna katastrofa.
OdpowiedzUsuńNie sądziłam, że wampirzyca tak szybko spotka strzygi. Jestem ciekawa jak przebiegnie dalsza część tego spotkania... na moje oko to mężczyzna nie wyglądał na zbytnio ucieszonego:) może chce ją zjeść?;p
O, widzę, że jesteś spostrzegawcza, brawo;p Pytanie, czy Billy miał rację^^
UsuńUważasz, że Amanda nie powinna zmieniać kapitana?
Może i chce ją zjeść, a może po prostu na nią leci:p Dobra, późno już, zaczynam pisać dziwne rzeczy:p
Fajny rozdział, no proszę upiorna Samantha okazała się cudowną siostrą :P No nie wiem, może jednak Billy ma rację, co do kapitana. Robi się taki oschły... Za to strzyga, bomba. Jestem ciekawa jak to opiszesz.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Tak, strzygi są jak bomby:p
UsuńWitaj;)
OdpowiedzUsuńNa początek znowu muszę przeprosić za zwłokę z komentowaniem. Szczególnie, że ten rozdział był dedykowany dla mnie. Ach, ja niedobra Hanekawa. I fakt, często zmieniam nicki, ale ten już zostanie (tak myślę;p).
No, a teraz do rzeczy. Po upiornej Samanthie spodziewałam sie jakiegoś herszta, a tu wyskakuje słodka, gadatliwa blondyna. Niezła zmyłka;) No i Amanda się zakochała. W sumie od początku między nimi iskrzyło, pytanie czy kapitan traktuje to na poważnie. No i jest jeszcze Billy... Ciekawe;) Powiem Ci, że coraz lepsze są Twoje rozdziały pod względem ciętego języka. Gruby szal;) No cóż, w końcu Amanda to wampirzyca, a chyba strzygi nie zostawiły po sobie dobrego wrażenia. Końcówka intrygująca. Oczywiście musiałaś przerwać w momencie kulminacji emocji, żebym nie mogła doczekać się kontynuacji, ty trollu ty. W każdym razie rozdział świetny i taki z pazurem można by rzec. Pozdrawiam i dziękuję za dedykację [taniec-ze-smiercia]