- Żartował, prawda? Bez sensu, jakby teraz cię sprzedał – stwierdziła Karolina.
- Nie chodziło tu o mnie, lecz o mapę. Czarnobrody był piratem, który zginął jakieś osiemnaście lat temu, pozostawiając swój skarb w nieznanym miejscu.
- O, będziecie szukać skarbu? - Dziewczyna uśmiechnęła się szeroko.
- Najpierw musielibyśmy mieć całą mapę – odparłam i kontynuowałam opowieść.
Shehereze wpatrywał się w moje oczy. Chciał, żeby handlarz przyniósł mapę. Uniosłam brwi, mając ochotę mu odmówić, ale wtedy usłyszałam tak cichy szept, że nikt więcej nie mógł tego słyszeć:
- Nie daj się prosić, rybko. To ważne.
Przewróciłam oczami i powoli odwróciłam się w stronę handlarza. Nasz wzrok się spotkał. Ujrzałam różne myśli, przelatujące przez jego głowę i dostrzegłam mapę.
- To połowa mapy – stwierdziłam. - Nie jesteś w stanie określić, jakie miejsce wskazuje.
- Mogłaś się tego wcześniej dowiedzieć – mruknął mężczyzna.
- A tego, że masz dwie narzeczone w różnych częściach świata i obie zdradzasz bez żadnych wyrzutów?
Mężczyzna zmarszczył brwi.
- A może coś, czego nikt nie wie?
- Pomyśl o czymś z dzieciństwa – zaproponowałam. - O, już widzę. Jako dziecko miałeś kotka, nazywał się Duszek, bo był cały biały. Miałeś kolegę, który zabierał ci zabawki i kiedyś mu przyłożyłeś, za co dostałeś potem od jego brata. O, widzę też...
- Dobra, wystarczy – przerwał mi. - Biorę ją. Przynieś mapę – zwrócił się do jednego ze swoich ludzi. Zerknęłam na kapitana, ciekawa, kiedy mu uświadomi, że nie jestem do wzięcia.
Shehereze spokojnie zaczekał, aż przyniosą mapę, po czym obejrzał ją uważnie.
- Nie jest wiele warta, to zaledwie fragment. Ale wezmę ją, w zamian za to. - Wyjął błyszczący klejnot. - Złoto oprawione w rubin, szafir i ametyst. - Podał handlarzowi, który obejrzał go uważnie.
- Wolę ją. - Wskazał na mnie.
- Rozmyśliłem się. Nie sprzedam jej – stwierdził kapitan.
- Co za ulga – mruknęłam ironicznie.
- W takim razie nie dostaniecie mapy. - Handlarz złożył ją starannie.
- Ależ dostaniemy – odparł Shehereze. - Za ten klejnot. Wiesz, ile jest wart.
Handlarz pokręcił głową.
- Chcę ją – powtórzył uparcie.
- Nie sprzedaję swojej załogi.
- Załogi? - mężczyzna prychnął lekceważąco. - Nie wygląda na piratkę. Cóż, zawsze mogę sprzedać mapę innym piratom...
- Czyżby? - Kapitan wyciągnął szablę, w ślad za nim poszli pozostali piraci.
- Chcecie pozbyć się jedynych handlarzy, którzy zaopatrują waszą wyspę? - Mężczyzna uniósł brwi, również sięgając do pasa.
- Załatwimy to inaczej. - Shehereze patrzył na niego przez chwilę. - Będziemy walczyć o mapę.
- Z tobą, kapitanie? - Handlarz pokręcił głową. - Mam lepszy pomysł. Skoro ta kobieta jest częścią załogi, niech to udowodni. - Wyciągnął szablę w moją stronę. Spojrzałam niepewnie na kapitana, który lekko skinął głową. „Świetnie. Mam się popisywać dla połowy jakiejś mapy.”
- Nie jestem ekspertką w walce na szable – ostrzegłam.
- Jeśli Amanda wygra, mapa jest nasza – powiedział kapitan, zupełnie jakby nie usłyszał, co powiedziałam. - Jeśli ty, dziewczyna jest twoja.
- Zaraz, chwila. Myślałam, że walczymy o tę broszkę? Chcesz mnie oddać? - zwróciłam się oburzona do Shehereze'a.
- Jestem pewien, że świetnie sobie poradzisz, rybko. - Skinął głową na jednego z piratów, który podał mi broń. Przez chwilę ważyłam ją w dłoni. Trudno, najwyżej przegram i zmienię statek.
- Ale walczymy do pierwszej krwi? - zapytałam handlarza. Skinął głową.
- Do pierwszej krwi.
To była jakaś szansa. W unikach byłam niezła. Przyjęłam pozycję i skierowałam szablę w jego stronę. Spojrzałam na przeciwnika. Był wysokim mężczyzną, głowę miał obwiązaną chustą. Zaatakował pierwszy. Bez problemu blokowałam ciosy; byłam na to wystarczająco szybka. Starałam się poruszać w ludzkim tempie i na razie jakoś mi to wychodziło.
Po kilkunastu minutach wciąż nie odczuwałam zmęczenia, mój przeciwnik natomiast poruszał się minimalnie wolniej. Wykorzystałam to i cięłam go w ramię. Sam ruch był może zbyt szybki, ale bałam się, że jeśli dalej to pociągnę, to będę musiała udawać albo zmęczoną i walczyć w wolniejszym tempie, z czego nic by nie wynikło, albo pozwolić się zdemaskować.
- Wygrałam – oświadczyłam, opuszczając broń i cofając się o krok. Mężczyzna spojrzał na swoje ramię, nieco oszołomiony.
- Ale... jak... nikt nie jest na tyle szybki...
- Mapa. - Kapitan podszedł do niego i wyciągnął rękę. Handlarz zazgrzytał zębami, ale podał mu ją zwiniętą w rulon. - Świetnie się robi z tobą interesy – stwierdził Shehereze i schował mapę. - Wspominałeś coś o beczkach z prochem?
- W porządku? - zapytał mnie Billy, stając obok mnie. Skinęłam głową i oddałam mu broń. - Powinnaś odpocząć. Nieźle walczysz. Jesteś bardzo szybka.
- Chyba pójdę się przebrać – stwierdziłam, zerkając na suknię. Billy objął mnie ramieniem i odprowadził do kajuty.
Kiedy handlarze odpłynęli, kapitan razem z Billym rozłożyli mapę w gabinecie na stoliku i zaczęli ją analizować.
- To na pewno jakaś wyspa – stwierdził blond pirat, szukając nazw.
- Jakaś słabo znana wyspa, odkryta niedawno – dodał Shehereze.
- Spójrz na położenie, kapitanie... To musi być któraś z wysp odkrytych ponad pół wieku temu, a jeszcze nie zbadanych!
Podeszłam i zerknęłam ciekawie.
- Czy to wulkan? - wskazałam na miejsce na mapie.
- Tak, faktycznie... to już wiem! - zawołał Billy. Rzucił się w stronę pozostałych map i wertował je po kolei. Kapitan obserwował go cierpliwie. W końcu pirat wybrał jedną z nich i rozłożył na stole, obok tej Czarnobrodego. - Patrzcie. Wyspa z wulkanem. Została opisana przez holenderskich żeglarzy ze statku Maerseeven, którzy odkryli ją ponad siedemdziesiąt lat temu, lecz brak im było umiejętności i dokładności. Idealne miejsce na skarb Czarnobrodego!
- Skoro jest tak niedokładnie opisana, to jak ją znajdziemy? - zapytałam.
- Popłyniemy w tamtym kierunku i trafimy – stwierdził Shehereze. - Jesteśmy bardzo blisko tej wyspy, leży niedaleko naszej Île de la Possession. Przeszukamy ją, a jeśli okaże się, że to nie ona, pozostanie nam odszukać drugą część mapy. - Założył ręce i patrzył na nas przez chwilę.
- Tak zróbmy – przytaknął Billy. Spojrzałam na niego. Wyglądał na bardzo zaangażowanego w poszukiwanie skarbu. Kapitan wyglądał na o wiele bardziej opanowanego.
- Bierzemy kurs na wyspę skarbów – oświadczył i wyszedł na pokład, by wydać odpowiednie rozkazy.
Trzy dni później dotarliśmy na wyspę. Właśnie się obudziłam, gdy kapitan wychodził z kajuty.
- Jesteśmy na miejscu, rybko. Jak tylko zapadnie zmrok, możesz do nas dołączyć.
- Zanim się ściemni, wy już wrócicie ze skarbem – mruknęłam.
- Całkiem możliwe. - Spojrzał na mnie z uśmiechem. - Wrócimy kilkanaście razy bogatsi.
- Powodzenia. - Sięgnęłam po szczotkę i przeczesałam włosy.
- Przyznaj, rybko, ciebie też pociąga skarb Czarnobrodego. - Popatrzył na mnie swoimi dużymi jasnobrązowymi oczami.
- Samo poszukiwanie skarbu brzmi ciekawie. A złoto mi niepotrzebne, wszystko, czego mi potrzeba, mam w Anglii. - Odłożyłam szczotkę.
- Racja, do życia wystarczy ci las i kilka dzikich zwierząt, ale założę się, że jako księżniczka masz nieco wyższe wymagania. Nie chciałabyś żyć w luksusie? W przepychu i bogactwie?
Wzruszyłam ramionami.
- Do wszystkiego można się przyzwyczaić. Jako żona hrabiego opływałam w luksusy. Jako squaw Indianina żyłam w skromnym domku. A teraz egzystuję sobie na statku, choć nie lubię długich morskich podróży i niedługo skończą mi się zapasy krwi...
- Wtedy będziemy rzucać losy, kto się poświęci dla naszej pięknej wampirzycy. - Kapitan uśmiechnął się szeroko.
- Albo ja wybiorę. I twoja szyja będzie na pierwszym miejscu. - Powiodłam wzrokiem po jego karku i podeszłam bliżej.
- Czemu nie. - Shehereze również przesunął po mnie wzrokiem. - Ukąsiłabyś mnie, a potem zmieniła w istotę nadprzyrodzoną, w pełni rozumną i inteligentną, wiecznie młodą i nieśmiertelną...
- Płonącą w słońcu i bezbronną od świtu do południa – uzupełniłam. Staliśmy tak blisko siebie, że słyszałam szum krwi w jego żyłach. Jego wzrok przewinął się po mojej twarzy i zatrzymał na ustach.
- Ale jakże potężną po zmroku... i niezrównaną w walce...
- Jesteś kapitanem, masz sporo piratów za sobą, niezłą reputację i niemałe bogactwa. Myślisz, że będziesz szczęśliwszy jako wampir? - Spojrzałam na jego usta i w tej samej chwili ktoś zapukał, a drzwi się otworzyły.
- Kapitanie! Zacumowaliśmy!
Spojrzałam na Billa, stojącego w wejściu do kajuty.
- Świetnie. Jeszcze wrócimy do naszej rozmowy, rybko – zwrócił się do mnie Shehereze i wyszedł z kajuty.
- Nie idziesz z nami? - Billy podszedł do mnie i objął mnie lekko.
- Poczekam tu na was. Tylko wróćcie przed zmrokiem, dobrze? Nie wiadomo, co może czyhać na na tej wyspie po zapadnięciu ciemności.
- Nie martw się, znajdziemy skarb i wrócimy. - Przyciągnął mnie do siebie i pocałował. Objęłam go za szyję i całowałam przez chwilę. W końcu odsunął się i uśmiechnął. W jego ciemnych oczach ujrzałam, że najchętniej kontynuowałby pocałunki.
- Powodzenia, Billy. - Pocałowałam go jeszcze raz, krótko i odsunęłam się. Wyszedł z uśmiechem na twarzy.
Wykorzystując nieobecność większości piratów – tylko trzech zostało na straży, pozostali popłynęli w szalupie na wyspę – posiliłam się, przebrałam w wygodniejszy męski strój, włosy zaplotłam w warkocz i wróciłam do kajuty. Ponieważ byłam tam sama, miałam sporo czasu na rozmyślanie.
Lubiłam Billa. Ale nie kochałam. Przynajmniej na razie. A kapitan Shehereze? Mówił, że jestem piękna, żartował ze mną, ale najwyraźniej w ogóle nie interesowałam go jako kobieta. Dlaczego pomyślałam, że mógłby być zazdrosny? Byłam wampirzycą, piłam krew, nie odbijałam się w lustrze. I o czym ja właściwie myślałam? Shehereze był nadętym kapitanem piratów, jak tylko obejrzę tę niezwykłą wyspę, popłynę do Anglii i nigdy więcej go nie zobaczę. Billa pewnie też nie. A nawet gdybym została, oni są tylko ludźmi i w końcu umrą. Jak każdy człowiek. Znowu bym kogoś straciła. Jeśli mam się zakochać, to najlepiej w wampirze. To nie wyklucza jego śmierci, ale przynajmniej nie umrze ze starości. Człowiek z każdym dniem zbliża się do śmierci. A ja? Mogłam tylko na to patrzeć i cierpieć...
Rozważania przerwał mi zachód słońca. Wyszłam na statek i spojrzałam na wyspę. Piratów ani śladu. Obejrzałam się na pokład; obecni na nim marynarze nie zwracali na mnie uwagi, więc przeskoczyłam przez burtę i wylądowałam w zimnej wodzie. Popłynęłam sprawnym tempem i po chwili wyszłam na brzeg. Oczywiście mogłam wziąć łódź, ale zajęłoby mi to trzy razy więcej czasu, a miałam dziwne przeczucie, że powinnam się śpieszyć.
Rozpuściłam włosy, żeby szybciej wyschły i ruszyłam w głąb wyspy w wampirzym tempie. Jakieś trzy minuty później zatrzymałam się, wyczuwając ludzi. Podkradłam się cicho i moim oczom ukazał się niecodzienny widok.
Polana, a na środku niewielkie ognisko. Wokół niego kilka ciał i kilkunastu ludzi z bronią w strojach żołnierzy. Po prawej stronie związani jak zwierzęta na ubój piraci, a po lewej – pięć szubienic, na każdej z nich pirat, w tym kapitan.
- W imieniu prawa, ogłaszam was winnych piractwa i skazuję na śmierć poprzez powieszenie! - zagrzmiał żołnierz, najwyraźniej dowódca, gdyż był lepiej ubrany niż pozostali. Pokaźnej postury, wyraźnie nad nimi górował. Skinął dłonią w stronę szubienic.
- Nie! - zawołałam, wychodząc zza drzew. - Co tu się dzieje?!
- W samą porę – mruknął Shehereze.
- Chwilę mnie nie ma, a ty już na szubienicy? - Nie mogłam się powstrzymać. Przewrócił oczami.
- Nie gadaj, tylko przetnij sznur, rybko.
- A ty to kto? - Dowódca spojrzał na mnie ciekawie.
- Amanda – przedstawiłam się odruchowo. - Oni są ze mną.
- To twoi znajomi?
- Tak. Co ci zrobili, że chcesz ich powiesić?
Mężczyzna uniósł brwi.
- Z rozkazu jego królewskiej mości Georga II wszystkich piratów rabujących na jego wodach sądzimy i wieszamy. Jesteś jedną z nich? - Popatrzył na mnie uważnie. - Przesłucham cię osobiście.
Przewróciłam oczami.
- Czego chcesz w zamian za ich wolność?
- Próbujesz mnie przekupić, złotko? - Dowódca roześmiał się, większość żołnierzy mu zawtórowało. - Twoi przyjaciele już nie żyją, a ty zgnijesz w lochu.
- A chciałam po dobroci – mruknęłam. - Do rzeczy. Jestem niebezpieczna i żądam, żebyś ich wypuścił. Odejdziemy natychmiast.
- Po moim trupie – oświadczył dowódca.
- Uważaj na życzenia – warknęłam i wyszczerzyłam kły.
- Strzyga! - zawołał jeden z żołnierzy i cofnął się gwałtownie.
- Wampirzyca – poprawiłam go. - To jak będzie? - Zrobiłam krok w stronę dowódcy, który wpatrywał się we mnie w osłupieniu. Żołnierz stojący obok niego wyciągnął pistolet i wystrzelił.
Poczułam ból w piersi. Syknęłam i zrobiłam krok do tyłu.
- Amanda! - zawołał Billy. Stał związany pośród innych piratów, więc nie groziło mu bezpośrednie niebezpieczeństwo. Ale kapitanowi owszem. Wiedziałam, że właśnie się demaskuję, aczkolwiek nie miałam innego wyjścia. Spojrzałam na swoją pierś, po brzuchu płynęła mi krew.
- A więc tak boli postrzał – stwierdziłam, krzywiąc się z bólu.
W następnej chwili jeden z żołnierzy zwolnił dźwignię i pięciu piratów z węzłami na szyi straciło grunt pod nogami.
- Nie chodziło tu o mnie, lecz o mapę. Czarnobrody był piratem, który zginął jakieś osiemnaście lat temu, pozostawiając swój skarb w nieznanym miejscu.
- O, będziecie szukać skarbu? - Dziewczyna uśmiechnęła się szeroko.
- Najpierw musielibyśmy mieć całą mapę – odparłam i kontynuowałam opowieść.
Shehereze wpatrywał się w moje oczy. Chciał, żeby handlarz przyniósł mapę. Uniosłam brwi, mając ochotę mu odmówić, ale wtedy usłyszałam tak cichy szept, że nikt więcej nie mógł tego słyszeć:
- Nie daj się prosić, rybko. To ważne.
Przewróciłam oczami i powoli odwróciłam się w stronę handlarza. Nasz wzrok się spotkał. Ujrzałam różne myśli, przelatujące przez jego głowę i dostrzegłam mapę.
- To połowa mapy – stwierdziłam. - Nie jesteś w stanie określić, jakie miejsce wskazuje.
- Mogłaś się tego wcześniej dowiedzieć – mruknął mężczyzna.
- A tego, że masz dwie narzeczone w różnych częściach świata i obie zdradzasz bez żadnych wyrzutów?
Mężczyzna zmarszczył brwi.
- A może coś, czego nikt nie wie?
- Pomyśl o czymś z dzieciństwa – zaproponowałam. - O, już widzę. Jako dziecko miałeś kotka, nazywał się Duszek, bo był cały biały. Miałeś kolegę, który zabierał ci zabawki i kiedyś mu przyłożyłeś, za co dostałeś potem od jego brata. O, widzę też...
- Dobra, wystarczy – przerwał mi. - Biorę ją. Przynieś mapę – zwrócił się do jednego ze swoich ludzi. Zerknęłam na kapitana, ciekawa, kiedy mu uświadomi, że nie jestem do wzięcia.
Shehereze spokojnie zaczekał, aż przyniosą mapę, po czym obejrzał ją uważnie.
- Nie jest wiele warta, to zaledwie fragment. Ale wezmę ją, w zamian za to. - Wyjął błyszczący klejnot. - Złoto oprawione w rubin, szafir i ametyst. - Podał handlarzowi, który obejrzał go uważnie.
- Wolę ją. - Wskazał na mnie.
- Rozmyśliłem się. Nie sprzedam jej – stwierdził kapitan.
- Co za ulga – mruknęłam ironicznie.
- W takim razie nie dostaniecie mapy. - Handlarz złożył ją starannie.
- Ależ dostaniemy – odparł Shehereze. - Za ten klejnot. Wiesz, ile jest wart.
Handlarz pokręcił głową.
- Chcę ją – powtórzył uparcie.
- Nie sprzedaję swojej załogi.
- Załogi? - mężczyzna prychnął lekceważąco. - Nie wygląda na piratkę. Cóż, zawsze mogę sprzedać mapę innym piratom...
- Czyżby? - Kapitan wyciągnął szablę, w ślad za nim poszli pozostali piraci.
- Chcecie pozbyć się jedynych handlarzy, którzy zaopatrują waszą wyspę? - Mężczyzna uniósł brwi, również sięgając do pasa.
- Załatwimy to inaczej. - Shehereze patrzył na niego przez chwilę. - Będziemy walczyć o mapę.
- Z tobą, kapitanie? - Handlarz pokręcił głową. - Mam lepszy pomysł. Skoro ta kobieta jest częścią załogi, niech to udowodni. - Wyciągnął szablę w moją stronę. Spojrzałam niepewnie na kapitana, który lekko skinął głową. „Świetnie. Mam się popisywać dla połowy jakiejś mapy.”
- Nie jestem ekspertką w walce na szable – ostrzegłam.
- Jeśli Amanda wygra, mapa jest nasza – powiedział kapitan, zupełnie jakby nie usłyszał, co powiedziałam. - Jeśli ty, dziewczyna jest twoja.
- Zaraz, chwila. Myślałam, że walczymy o tę broszkę? Chcesz mnie oddać? - zwróciłam się oburzona do Shehereze'a.
- Jestem pewien, że świetnie sobie poradzisz, rybko. - Skinął głową na jednego z piratów, który podał mi broń. Przez chwilę ważyłam ją w dłoni. Trudno, najwyżej przegram i zmienię statek.
- Ale walczymy do pierwszej krwi? - zapytałam handlarza. Skinął głową.
- Do pierwszej krwi.
To była jakaś szansa. W unikach byłam niezła. Przyjęłam pozycję i skierowałam szablę w jego stronę. Spojrzałam na przeciwnika. Był wysokim mężczyzną, głowę miał obwiązaną chustą. Zaatakował pierwszy. Bez problemu blokowałam ciosy; byłam na to wystarczająco szybka. Starałam się poruszać w ludzkim tempie i na razie jakoś mi to wychodziło.
Po kilkunastu minutach wciąż nie odczuwałam zmęczenia, mój przeciwnik natomiast poruszał się minimalnie wolniej. Wykorzystałam to i cięłam go w ramię. Sam ruch był może zbyt szybki, ale bałam się, że jeśli dalej to pociągnę, to będę musiała udawać albo zmęczoną i walczyć w wolniejszym tempie, z czego nic by nie wynikło, albo pozwolić się zdemaskować.
- Wygrałam – oświadczyłam, opuszczając broń i cofając się o krok. Mężczyzna spojrzał na swoje ramię, nieco oszołomiony.
- Ale... jak... nikt nie jest na tyle szybki...
- Mapa. - Kapitan podszedł do niego i wyciągnął rękę. Handlarz zazgrzytał zębami, ale podał mu ją zwiniętą w rulon. - Świetnie się robi z tobą interesy – stwierdził Shehereze i schował mapę. - Wspominałeś coś o beczkach z prochem?
- W porządku? - zapytał mnie Billy, stając obok mnie. Skinęłam głową i oddałam mu broń. - Powinnaś odpocząć. Nieźle walczysz. Jesteś bardzo szybka.
- Chyba pójdę się przebrać – stwierdziłam, zerkając na suknię. Billy objął mnie ramieniem i odprowadził do kajuty.
Kiedy handlarze odpłynęli, kapitan razem z Billym rozłożyli mapę w gabinecie na stoliku i zaczęli ją analizować.
- To na pewno jakaś wyspa – stwierdził blond pirat, szukając nazw.
- Jakaś słabo znana wyspa, odkryta niedawno – dodał Shehereze.
- Spójrz na położenie, kapitanie... To musi być któraś z wysp odkrytych ponad pół wieku temu, a jeszcze nie zbadanych!
Podeszłam i zerknęłam ciekawie.
- Czy to wulkan? - wskazałam na miejsce na mapie.
- Tak, faktycznie... to już wiem! - zawołał Billy. Rzucił się w stronę pozostałych map i wertował je po kolei. Kapitan obserwował go cierpliwie. W końcu pirat wybrał jedną z nich i rozłożył na stole, obok tej Czarnobrodego. - Patrzcie. Wyspa z wulkanem. Została opisana przez holenderskich żeglarzy ze statku Maerseeven, którzy odkryli ją ponad siedemdziesiąt lat temu, lecz brak im było umiejętności i dokładności. Idealne miejsce na skarb Czarnobrodego!
- Skoro jest tak niedokładnie opisana, to jak ją znajdziemy? - zapytałam.
- Popłyniemy w tamtym kierunku i trafimy – stwierdził Shehereze. - Jesteśmy bardzo blisko tej wyspy, leży niedaleko naszej Île de la Possession. Przeszukamy ją, a jeśli okaże się, że to nie ona, pozostanie nam odszukać drugą część mapy. - Założył ręce i patrzył na nas przez chwilę.
- Tak zróbmy – przytaknął Billy. Spojrzałam na niego. Wyglądał na bardzo zaangażowanego w poszukiwanie skarbu. Kapitan wyglądał na o wiele bardziej opanowanego.
- Bierzemy kurs na wyspę skarbów – oświadczył i wyszedł na pokład, by wydać odpowiednie rozkazy.
Trzy dni później dotarliśmy na wyspę. Właśnie się obudziłam, gdy kapitan wychodził z kajuty.
- Jesteśmy na miejscu, rybko. Jak tylko zapadnie zmrok, możesz do nas dołączyć.
- Zanim się ściemni, wy już wrócicie ze skarbem – mruknęłam.
- Całkiem możliwe. - Spojrzał na mnie z uśmiechem. - Wrócimy kilkanaście razy bogatsi.
- Powodzenia. - Sięgnęłam po szczotkę i przeczesałam włosy.
- Przyznaj, rybko, ciebie też pociąga skarb Czarnobrodego. - Popatrzył na mnie swoimi dużymi jasnobrązowymi oczami.
- Samo poszukiwanie skarbu brzmi ciekawie. A złoto mi niepotrzebne, wszystko, czego mi potrzeba, mam w Anglii. - Odłożyłam szczotkę.
- Racja, do życia wystarczy ci las i kilka dzikich zwierząt, ale założę się, że jako księżniczka masz nieco wyższe wymagania. Nie chciałabyś żyć w luksusie? W przepychu i bogactwie?
Wzruszyłam ramionami.
- Do wszystkiego można się przyzwyczaić. Jako żona hrabiego opływałam w luksusy. Jako squaw Indianina żyłam w skromnym domku. A teraz egzystuję sobie na statku, choć nie lubię długich morskich podróży i niedługo skończą mi się zapasy krwi...
- Wtedy będziemy rzucać losy, kto się poświęci dla naszej pięknej wampirzycy. - Kapitan uśmiechnął się szeroko.
- Albo ja wybiorę. I twoja szyja będzie na pierwszym miejscu. - Powiodłam wzrokiem po jego karku i podeszłam bliżej.
- Czemu nie. - Shehereze również przesunął po mnie wzrokiem. - Ukąsiłabyś mnie, a potem zmieniła w istotę nadprzyrodzoną, w pełni rozumną i inteligentną, wiecznie młodą i nieśmiertelną...
- Płonącą w słońcu i bezbronną od świtu do południa – uzupełniłam. Staliśmy tak blisko siebie, że słyszałam szum krwi w jego żyłach. Jego wzrok przewinął się po mojej twarzy i zatrzymał na ustach.
- Ale jakże potężną po zmroku... i niezrównaną w walce...
- Jesteś kapitanem, masz sporo piratów za sobą, niezłą reputację i niemałe bogactwa. Myślisz, że będziesz szczęśliwszy jako wampir? - Spojrzałam na jego usta i w tej samej chwili ktoś zapukał, a drzwi się otworzyły.
- Kapitanie! Zacumowaliśmy!
Spojrzałam na Billa, stojącego w wejściu do kajuty.
- Świetnie. Jeszcze wrócimy do naszej rozmowy, rybko – zwrócił się do mnie Shehereze i wyszedł z kajuty.
- Nie idziesz z nami? - Billy podszedł do mnie i objął mnie lekko.
- Poczekam tu na was. Tylko wróćcie przed zmrokiem, dobrze? Nie wiadomo, co może czyhać na na tej wyspie po zapadnięciu ciemności.
- Nie martw się, znajdziemy skarb i wrócimy. - Przyciągnął mnie do siebie i pocałował. Objęłam go za szyję i całowałam przez chwilę. W końcu odsunął się i uśmiechnął. W jego ciemnych oczach ujrzałam, że najchętniej kontynuowałby pocałunki.
- Powodzenia, Billy. - Pocałowałam go jeszcze raz, krótko i odsunęłam się. Wyszedł z uśmiechem na twarzy.
Wykorzystując nieobecność większości piratów – tylko trzech zostało na straży, pozostali popłynęli w szalupie na wyspę – posiliłam się, przebrałam w wygodniejszy męski strój, włosy zaplotłam w warkocz i wróciłam do kajuty. Ponieważ byłam tam sama, miałam sporo czasu na rozmyślanie.
Lubiłam Billa. Ale nie kochałam. Przynajmniej na razie. A kapitan Shehereze? Mówił, że jestem piękna, żartował ze mną, ale najwyraźniej w ogóle nie interesowałam go jako kobieta. Dlaczego pomyślałam, że mógłby być zazdrosny? Byłam wampirzycą, piłam krew, nie odbijałam się w lustrze. I o czym ja właściwie myślałam? Shehereze był nadętym kapitanem piratów, jak tylko obejrzę tę niezwykłą wyspę, popłynę do Anglii i nigdy więcej go nie zobaczę. Billa pewnie też nie. A nawet gdybym została, oni są tylko ludźmi i w końcu umrą. Jak każdy człowiek. Znowu bym kogoś straciła. Jeśli mam się zakochać, to najlepiej w wampirze. To nie wyklucza jego śmierci, ale przynajmniej nie umrze ze starości. Człowiek z każdym dniem zbliża się do śmierci. A ja? Mogłam tylko na to patrzeć i cierpieć...
Rozważania przerwał mi zachód słońca. Wyszłam na statek i spojrzałam na wyspę. Piratów ani śladu. Obejrzałam się na pokład; obecni na nim marynarze nie zwracali na mnie uwagi, więc przeskoczyłam przez burtę i wylądowałam w zimnej wodzie. Popłynęłam sprawnym tempem i po chwili wyszłam na brzeg. Oczywiście mogłam wziąć łódź, ale zajęłoby mi to trzy razy więcej czasu, a miałam dziwne przeczucie, że powinnam się śpieszyć.
Rozpuściłam włosy, żeby szybciej wyschły i ruszyłam w głąb wyspy w wampirzym tempie. Jakieś trzy minuty później zatrzymałam się, wyczuwając ludzi. Podkradłam się cicho i moim oczom ukazał się niecodzienny widok.
Polana, a na środku niewielkie ognisko. Wokół niego kilka ciał i kilkunastu ludzi z bronią w strojach żołnierzy. Po prawej stronie związani jak zwierzęta na ubój piraci, a po lewej – pięć szubienic, na każdej z nich pirat, w tym kapitan.
- W imieniu prawa, ogłaszam was winnych piractwa i skazuję na śmierć poprzez powieszenie! - zagrzmiał żołnierz, najwyraźniej dowódca, gdyż był lepiej ubrany niż pozostali. Pokaźnej postury, wyraźnie nad nimi górował. Skinął dłonią w stronę szubienic.
- Nie! - zawołałam, wychodząc zza drzew. - Co tu się dzieje?!
- W samą porę – mruknął Shehereze.
- Chwilę mnie nie ma, a ty już na szubienicy? - Nie mogłam się powstrzymać. Przewrócił oczami.
- Nie gadaj, tylko przetnij sznur, rybko.
- A ty to kto? - Dowódca spojrzał na mnie ciekawie.
- Amanda – przedstawiłam się odruchowo. - Oni są ze mną.
- To twoi znajomi?
- Tak. Co ci zrobili, że chcesz ich powiesić?
Mężczyzna uniósł brwi.
- Z rozkazu jego królewskiej mości Georga II wszystkich piratów rabujących na jego wodach sądzimy i wieszamy. Jesteś jedną z nich? - Popatrzył na mnie uważnie. - Przesłucham cię osobiście.
Przewróciłam oczami.
- Czego chcesz w zamian za ich wolność?
- Próbujesz mnie przekupić, złotko? - Dowódca roześmiał się, większość żołnierzy mu zawtórowało. - Twoi przyjaciele już nie żyją, a ty zgnijesz w lochu.
- A chciałam po dobroci – mruknęłam. - Do rzeczy. Jestem niebezpieczna i żądam, żebyś ich wypuścił. Odejdziemy natychmiast.
- Po moim trupie – oświadczył dowódca.
- Uważaj na życzenia – warknęłam i wyszczerzyłam kły.
- Strzyga! - zawołał jeden z żołnierzy i cofnął się gwałtownie.
- Wampirzyca – poprawiłam go. - To jak będzie? - Zrobiłam krok w stronę dowódcy, który wpatrywał się we mnie w osłupieniu. Żołnierz stojący obok niego wyciągnął pistolet i wystrzelił.
Poczułam ból w piersi. Syknęłam i zrobiłam krok do tyłu.
- Amanda! - zawołał Billy. Stał związany pośród innych piratów, więc nie groziło mu bezpośrednie niebezpieczeństwo. Ale kapitanowi owszem. Wiedziałam, że właśnie się demaskuję, aczkolwiek nie miałam innego wyjścia. Spojrzałam na swoją pierś, po brzuchu płynęła mi krew.
- A więc tak boli postrzał – stwierdziłam, krzywiąc się z bólu.
W następnej chwili jeden z żołnierzy zwolnił dźwignię i pięciu piratów z węzłami na szyi straciło grunt pod nogami.
Amanda zdemaskowała się przy wszystkich...no proszę tego się po niej nie spodziewałam. Ale bardzo podoba mi się dzisiejszy post. Pełen akcji różnych wątków. No i ta szubienica - jestem ciekawa jak podziękują jej piraci za uratowanie. Chyba się nie mylę uratuje ich? A może kapitan zginie i Amanda zmieni go w wampira? Ciekawy jest tytuł następnego rozdziału. Kochana życzę Ci Wesołych Świąt
OdpowiedzUsuńDziękuję:)
UsuńMyślisz, że kapitan zostanie podopiecznym Amandy?;P
Wątpię w to, ale byłoby trochę zabawnie jakby Shehereze został wampirem. Mam wrażenie jakby Shehereze niczego się nie bał....może to zaleta bycia okrutnym piratem.
UsuńTo byłby z niego okrutny wampir:p
UsuńTego, że sama się zdemaskuje nigdy bym się po niej nie spodziewała... Szok! Choć poniekąd robi to w szczytnym celu, przecież chce uratować piratów. Jednak coś mi się wydaje, że może to się odbić kosztem biednych żołnierzy ;) Choć widok zuchwałego kapitana na szubienicy musiał być dość interesujący ;)
OdpowiedzUsuńA jego wcześniejsza propozycja jeszcze bardziej mnie zaskoczyła. Nie spodziewałam się, że poprosi Amandę o przemienienie go. Jednak wydaje mi się, że Amanda chyba nie byłaby w stanie tego zrobić bez poczucia tego specyficznego zapachu krwi, który czuł Erik kiedy spotkał ją. Jednak w stu procentach pewna nie jestem, bo przecież jak Shehereze będzie bliski śmierci to istnieje prawdopodobieństwo, że by to zrobiła. Choć pewna nie jestem. No i bardziej bym widziała ich jako parę, a nie podopiecznego i opiekunkę ;p
A ostatnie zdanie mnie lekko przeraża. Jak ona zdoła uratować całą piątkę zanim się uduszą?? Zrobi selekcję?? Pisz szybko następną część, bo nie wiem jak ja wytrzymam... ;D
Pozdrawiam i życzę spokojnych i przede wszystkim wesołych Świąt! :****
Dziękuję:p
UsuńSelekcję? Jeśli nie będzie dość szybka, to możliwe;p
A widok Shehereze'a na szubienicy faktycznie musiał być zaskakujący:p
O nie!!!
OdpowiedzUsuńJak nie, jak tak:p
UsuńDumny pan kapitan na szubienicy. No naprawdę miło, że z wieszaniem poczekali aż Amanda przyjdzie :)
OdpowiedzUsuńA teraz dobre pytanie: czy zdąży uratować wszystkich, bo jakby nie patrzeć jest bardzo szybka czy rzeczywiście będzie musiała wybrać. Oto jest pytanie :)
I wiedziałam, że znajdzie się jakieś rozwiązanie, by Amandy nie sprzedać, a mapę mieć :)
Prawda, na pewno czekali specjalnie na nią:p
UsuńUratuje czy nie - oto jest pytanie;p
Och nie! Przystojniak na pętli liny? Jak możesz być dla niego tak okrutna, hę?!
OdpowiedzUsuńBilly... już wolę, żeby kapitan piratów zdobył serce Amandy, a nie ten chłopczyna xD
Chłopczyna?:P:P:P
UsuńPrzystojniak na sznurku - brzmi ciekawie:D
No cio? Tak mi się po prostu napisało. XD
UsuńKiedyś rzucisz Shehereza na pożarcie rekinom czy co?
Czemu rekinom? Nie da rady, on ma z nimi układ, karmi ich regularnie wrogami:-P
UsuńNo nie! Czemu akurat w takim momencie skończyłaś? :D
OdpowiedzUsuńNie spodziewałam się, że Amanda się tak szybko ujawni, ciekawa jestem, jeśli się już stamtąd wydostaną, co Billy powie o tym że Amanda jest wampirzycą? :) Na razie się boję, że Shehereze nie przeżyje tej szubienicy.. chociaż, zastanawiam się, jak to się stało że nasz pan kapitan dał się wrobić w szubienicę.. :)
Super notka :).
A tak przy okazji, to Wesołych Świąt życzę! :)
Dzięki:) On sam pewnie do końca nie wie, jak to się stało:p
UsuńMyślę, że musieli ich zajść od tyłu, czy coś takiego, bo innej możliwości nie widzę :).
UsuńKapitan by się nie dał inaczej :D
A od tyłu się dał?:P
UsuńNo.. w każdym razie to jest takie pocieszające, można mówić, że wykonali element zaskoczenia i jakoś im się udało. :D
UsuńI że głupi zawsze ma szczęście?:-D
UsuńHahaha to też :D no, ale naszym kapitanie można powiedzieć wiele, ale na szczęście głupi to on nie jest. :p
UsuńI nie będzie miał szczęścia?:-o Oj, to niedobrze...
UsuńNie można mieć wszystkiego.. Ale, ja i tak wierzę, że on się wydostanie z tego.
UsuńPójdźmy na kompromis, jest głupi, ale nie do końca. :D Inaczej tego się nie da wytłumaczyć! :p
Kapitan Shehereze?:-o
UsuńAmanda i jej wyczucie czasu, ona zawsze wie kiedy przyjść z pomocą.;p Ja, tak jak większość Czytelników, zastanawiam się, czy Amanda zdąży uratować wszystkich. Biedny S. :( Dobrze, ze Billy jest bezpieczny. Mają mapę Czarnobrodego, ale nie całą, eh. Dziękuję za dedykację.:P
OdpowiedzUsuńPołowa mapy to jednak niezbyt precyzyjna wskazówka:p
UsuńA Shehereze biedny i wkurzony;p
Niestety, a teraz muszą płacić za swoją chciwość. ;P
UsuńOj, że S. jest wkurzony to wszyscy wiedzą, on jest z natury bardzo porywczy, a ta sytuacja jest dla niego z pewnością kompromitująca. :p
Myślisz, że nie wyjdzie z tego z twarzą?:p
UsuńNie wiem, ale jego ego ucierpi na pewno, gdyż uratuje go kobieta. ;P
UsuńAle za to jaka kobieta!:-P
UsuńAle on pewnie wolałby na odwrót, ratować Amandę. ;p
UsuńMoże jeszcze będzie miał okazję;p
UsuńNa pewno, przecież Amanda kocha wpadać w kłopoty. ;p
UsuńA co się będzie dziewczyna nudzić:p
UsuńPewnie, niech szaleje, a z kłopotów wyciągać ją będą przystojni bohaterzy. ;p
UsuńO, właśnie:D
UsuńMiałam już dawno o to zapytać, ale zawsze zapominałam, ile dni Amanda opowiada już Karolinie swoją historię? ;p
UsuńJedenaście;)
UsuńTo się teraz narobiło. Nie sądziłam, że piraci tak szybko zostaną złapani. Wydaje mi się, że żołnierze również szukali skarbu i przy okazji złapali piratów. Mam nadzieję, że Amandzie nie stanie się nic poważnego i uda jej się w porę ocalić kapitana i jego załogę. Pomimo złodziejskiego trybu życia zdołałam ich polubić i jednak byłoby szkoda, gdyby już teraz rozstali się z życiem:(
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję za świąteczne życzenia i wzajemnie życzę wesołych świąt:)
Pozdrawiam serdecznie:)
Dziękuję:)
UsuńJeśli żołnierze szukali skarbu, to też musieliby mieć mapę:p
Wow! Kurczę, ale dałaś czadu :PP Już bym chciała kolejny rozdział, bo zakończyłaś jak zwykle w takim momencie, że... uhhh!
OdpowiedzUsuńWesołego jajka :)
Byle nie za wesołego, bo mi kurczak ze święconki wylezie:P
UsuńA w kolejnym rozdziale będzie interesująca scenka;>
Witaj;)
OdpowiedzUsuńNo tak myślałam, że Amandy raczej nie odda - za cenna jest. Niemniej ciekawie to sobie wymyślił. Kapitan to naprawdę intrygująca postać. Dość nieprzenikniona, przez co ciekawa. Wyspa skarbów... Marzenie każdego dzieciaka zafascynowanego piratami i każdego pirata z opowieści. No naprawdę Shehereze dał sie tak po prostu złapać... Amanda postąpiła dość ryzykownie, zdradzając swoją tajemnicę. Niemniej aż miałam uśmiech na twarzy w tym momencie. Oczywiście na koniec wielkie bum. Ty to wiesz, jak sprawić, żebym nie mogła doczekać sie ciągu dalszego. Mam nadzieję, że ich nie pozabijasz, bo całkiem są milusińscy, a i temperament Amandy wśród piratów nabiera ostrości. Pozdrawiam serdecznie i do następnego! [taniec-ze-smiercia]
Piraci milusińscy?:-P
UsuńOczywiście;) Ja mam tendencję do nazywania milusińskim rzeczy, które wcale takie nie są;P
UsuńSerdecznie zapraszam na rozdział 21 na taniec-ze-smiercia.blogspot.com. Pozdrawiam.
Może na swój sposób i są milusińscy;p
UsuńTeraz Amanda musi działać jak najszybciej, żeby piraci się nie podusili. A ja już nie wiem którego wolę, czy Billy'ego czy kapitana. ;p
OdpowiedzUsuń