Przerwała nam Amy, wołając na śniadanie. Po posiłku wróciłyśmy do mnie.
- Opowiadaj, co stało się dalej. Napadli na was piraci! Mam nadzieję, że nie zrobili ci krzywdy?
- Bałam się jedynie, że wyciągną mnie na słońce. Póki myśleli, że jestem zwyczajną kobietą, nie mieli zamiaru przebijać mnie kołkiem.
- Ale na szczęście sobie poradziłaś.
Uśmiechnęłam się.
- Jak widać. - Usiadłam wygodniej i kontynuowałam opowieść.
W ciasnym wejściu do kajuty mieściła się tylko jedna osoba, więc brodaty pirat musiał wejść do środka, aby zrobić miejsce swoim ciekawskim kolegom. Cofnęłam się o krok, obserwując ich uważnie. Przyglądało mi się kilka męskich twarzy.
- Kapitanie! - zawołał ponownie pirat.
- Co tam znaleźliście? Dajcie na pokład! - rozległ się męski głos.
- Z chęcią. - Mężczyzna ruszył w moją stronę.
- A kapitan nie ma nóg? - spytałam, cofając się do samej ściany. - Jestem damą i nie zamierzam stawiać się na każde zawołanie pirata. Jeśli chce, niech sam tu zejdzie.
Brodacz zatrzymał się zdziwiony.
- Słuchaj, damulko, kapitan kazał cię sprowadzić, więc jak nie pójdziesz sama, to cię zaniosę albo nawet przywlekę za włosy.
- Spróbuj. - Rozejrzałam się w poszukiwaniu jakiejś broni. Mogłam pokonać go bez problemu, ale wtedy nie udałoby mi się ukryć, kim jestem. Dostrzegłam na podłodze kij od szczotki. Chwyciłam go i wyciągnęłam przed siebie, gotowa do obrony.
Pirat parsknął śmiechem i ruszył w moją stronę. Zamachnęłam się i uderzyłam go w głowę; nie na tyle szybko, by zauważył, że nie jestem człowiekiem, a jednocześnie wystarczająco, żeby nie zdążył się uchylić.
Wylądował na podłodze z głośnym jękiem. Uderzyłam dość mocno, starając się jednak, by nie zrobić mu krzywdy.
- Następny proszę. - Spojrzałam na pozostałych, ale wszyscy wpatrywali się we mnie, jakbym była duchem. - Kobiety też potrafią się bronić – wyjaśniłam.
W tym momencie mężczyźni rozstąpili się, przepuszczając kogoś. Domyśliłam się, że nadchodzi kapitan.
- Do kroćset, co się tam dzieje?
W drzwiach stanął kapitan piratów. Na jego widok opuściłam nieco moją „broń”. Spodziewałam się jakiegoś siwobrodego pięćdziesięciolatka, a przede mną stał mężczyzna, który nie miał nawet trzydziestu lat. Przystojna twarz, ciemnobrązowe włosy sięgające mu niemal do ramion, zaczesane miał do tyłu, na głowie ciemna chusta. Na policzku jedna niemalże niewidoczna rysa, lekki zarost, szerokie ramiona, biała koszula, a na niej brązowy żupan, czy raczej typowy dla epoki szustokor ozdobiony haftami i guzikami. Na jego dłoniach zauważyłam sygnety. Opasany był pasem z bronią. Całości dopełniały brązowe obcisłe spodnie wpuszczone w długie buty.
Zatrzymałam wzrok na jego oczach. Zerknęłam głębiej i ujrzałam marynarzy przebijanych szablą lub trafianych z broni. Łupy, które kazał zbierać na statek. I wyspę, która przemknęła przez jego umysł...
- A cóż to za rybka? - Przyjrzał mi się z ciekawością. - Odłóż to lepiej, bo jeszcze zrobisz komuś krzywdę – powiedział z lekkim rozbawieniem. Zdałam sobie sprawę, że muszę wyglądać zabawnie: ciemnowłosa kobieta w czarnej sukience z kijem od szczotki w rękach, a u jej nóg jęczący pirat.
- Ma porządny cios – mruknął ktoś.
- Chciał mnie zawlec za włosy na pokład. Z damą się tak nie postępuje. - Uniosłam lekko głowę, wciąż trzymając w rękach kij.
- Woodes, gdzie twoje maniery? - spytał kapitan, zerkając na podnoszącego się z podłogi pirata. Następnie spojrzał na mnie i ukłonił się lekko. - Kapitan Shehereze, władca oceanu i najsłynniejszy wśród piratów.
- Amanda... Sasainyansquaw – odparłam, odkładając kij. Inyan co prawda miał nazwisko po ojcu, ale go nie używał, w języku Indian byłam więc po prostu żoną Sasa Inyana.
- Cóż za nazwisko. Chyba nie jest angielskie?
- Nie, indiańskie. Mój mąż był Indianinem – wyjaśniłam. Byłam gotowa opowiadać mu, co zechce przez najbliższe dwie godziny, do czasu, aż zajdzie słońce.
- Był, czyli nie żyje?
Pokiwałam głową i spojrzałam na niego.
- Spłonął – wyjaśniłam krótko, spuszczając wzrok. Poczułam tęsknotę za Inyanem. Gdyby był przy mnie, nigdy bym się tu nie znalazła. Gdyby Erik żył, też wszystko potoczyłoby się zupełnie inaczej. Ale zostałam sama.
- Zdarza się. Na morzu rzadziej. Porwał cię? Niektóre kobiety to lubią. - Oparł się o drzwi i patrzył na mnie z zaciekawieniem, a pozostali piraci stali tuż za nim. Brodaty, którego kapitan nazwał Woodes, stał obok patrząc na mnie z niechęcią, jakby miał ochotę oddać mi to uderzenie kijem.
- Inyan porwał jedynie moje serce i oddał w zamian swoje – odparłam. Kilku mężczyzn gwizdnęło przeciągle, a Shehereze uniósł tylko brwi.
- No dobrze, indiańska wdowo z porwanym sercem, myślę, że przydasz mi się. Jesteś Angielką? Włoszką? Francuzką? Portugalką raczej nie.
- Francuzką. Co masz na myśli, mówiąc, że ci się przydam, kapitanie? - Założyłam ręce na piersiach, lustrując go wzrokiem.
- Jesteś młoda, piękna i w dodatku dama, nie będzie problemu ze sprzedaniem cię, a cena również niska nie będzie.
Parsknęłam śmiechem.
- Chcesz mnie sprzedać? Naprawdę? - Powiodłam wzrokiem po poważnych twarzach piratów i pojęłam, że mówił poważnie. - Dobrze, niech będzie. - Wzruszyłam ramionami. - Ale Anglikom, wyruszyłam w tę podróż z zamiarem dotarcia do Anglii, więc byłoby mi to na rękę. Rodzina mnie wykupi. - Wiedziałam, że gdy znajdę się na lądzie, będę wolna. Tylko hoodoo mogło mnie powstrzymać, ale miałam nadzieję, że nie sprzedadzą mnie do Egiptu.
- Jak na taką waleczną damę, bardzo łatwo się poddajesz – zauważył kapitan.
- Ja się nigdy nie poddaję. Gdyby tak było, już dawno bym nie żyła – odpowiedziałam zgodnie z prawdą, przypominając sobie własną przemianę i chęć wyjścia na słońce.
- To dobrze, lubię silne kobiety. Chodź. - Odwrócił się w stronę wyjścia.
- Zaczekaj! - zawołałam. Obrócił się zaskoczony. - Jesteś piratem, czy korsarzem? - spytałam o pierwsze, co przyszło mi na myśl.
- Gdybym był korsarzem, nie napadałbym na angielski statek, rybko. - Uśmiechnął się kpiąco. - Nie lubię dzielić się łupami, szczególnie z królem Anglii.
- A co z pozostałymi? Z marynarzami? Co z nimi zrobisz?
Wzruszył ramionami.
- Wyrzucę za burtę.
Westchnęłam.
- Ich też możesz przecież sprzedać.
- A kto kupi marynarskie trupy, rybko?
Piraci parsknęli śmiechem. Usiadłam na skrzyni zrezygnowana.
- Wszyscy nie żyją?
- Jeśli miałaś tam jakiegoś przyjaciela, to składam kondolencje.
Spojrzałam ponuro na kapitana, który ponownie się odwrócił.
- Chodź, wdowo po Indianinie, pora wrócić na mój statek.
- Nie przejdę obok trupów – zaprotestowałam, nie mając już innych pomysłów. Spojrzał na mnie i przewrócił oczami. Przez moment wyglądał, jakby miał zamiar zaciągnąć mnie tam siłą, ale po chwili zmienił zdanie i zwrócił się do swoich ludzi:
- Na co czekacie, półgłówki? Do roboty! Nasza dama na sprzedaż boi się trupów, nie pozwólmy zemdleć tej ślicznej górze złota! Uprzątnąć zwłoki, migiem!
Piraci rzucili się do pracy, zupełnie jakby chwila opóźnienia groziła śmiercią albo innymi torturami. Ciekawa byłam, w jaki sposób tak młody kapitan utrzymuje tu dyscyplinę, ale wolałam nie dociekać.
- Górze złota? - mruknęłam, zerkając na niego.
- Nie wyglądasz na ubogą wdowę.
Wzruszyłam ramionami.
- Od dawna jesteś piratem?
- Kapitanie – poprawił mnie. - Pamiętaj, do kogo się zwracasz, rybko.
Przewróciłam oczami.
- Od dawna jesteś piratem, arogancki kapitanie? - Nie mogłam się powstrzymać.
Uniósł brwi, ale zanim odpowiedział, usłyszeliśmy wołanie jego ludzi.
- Kapitanie! Tutaj!
- Czyżby kolejna indiańska wdowa? - Spojrzał na mnie.
- Nic mi o tym nie wiadomo – mruknęłam.
Kapitan wyszedł, a ja odetchnęłam z ulgą. Jeszcze z półtorej godziny i zagrożenie minie. Przynajmniej na razie.
Jednak uprzątanie trupów trwało o wiele krócej. Kiedy usłyszałam kroki jednego z piratów, zamknęłam się w kajucie i oparłam o drzwi. Postanowiłam, że nie dam się stąd wyciągnąć przed zmrokiem.
Przez chwilę marynarz próbował otworzyć drzwi. Potem na kilka minut wszystko ucichło.
- Indiańska wdowo – rozległ się głos kapitana – jeśli tu zostaniesz, zatoniesz razem ze statkiem.
Stałam cicho, nie wiedząc, co odpowiedzieć.
- Wyważymy drzwi – ostrzegł Shehereze.
- Proszę bardzo – mruknęłam.
Przez prawie pół godziny piraci próbowali się włamać. Trzymałam drzwi, przygryzając wargę. Udało im się w końcu przebić przez nie, w ostatniej chwili odskoczyłam, zanim wielka drewniana belka przeszyła je na wylot. Cofnęłam się do ściany. Jeszcze tylko niecałe pół godziny.
Kapitan wszedł do środka szybkim krokiem i ruszył w moją stronę. Wydawał się wściekły.
- Myślisz, że będziemy tracić na ciebie czas? - Zatrzymał się tuż przede mną. Spojrzałam mu śmiało w oczy. Miał ochotę mnie uderzyć; przez chwilę myślałam, że to zrobi. Opanował się jednak i złapał mnie tylko za rękę, ciągnąc za sobą. - Wiesz, jak karzemy tu za nieposłuszeństwo? - Zerknął na mnie. - Jedną z kar jest kilkanaście batów na gołe plecy. Ciekawe, ile byś wytrzymała?
- Wszystkie – mruknęłam, a kiedy gwałtownie się zatrzymał, wyrwałam rękę. - Chcesz mnie bić? Proszę bardzo. Ale moja cena wtedy się obniży. - Nie miałam ochoty dostać biczem, a pokaz wampirzej obrony też nie był rozsądnym wyjściem.
Kapitan zmarszczył brwi.
- Im szybciej cię sprzedamy, tym lepiej.
Przed wyjściem zwolniłam. Zatrzymałam się w cieniu, opierając o ścianę. Shehereze zerknął tylko przelotnie i zaczął wydawać rozkazy. Piraci przenosili ostatnie skrzynie z rzeczami marynarzy. Statek był poważnie uszkodzony i nie było wątpliwości, że niedługo zatonie. Cały atak szturmowy przespałam, ale gdybym nie była wtedy martwa, z pewnością bym się obudziła.
Skończyli kilka minut przed zachodem słońca. Kiedy kapitan ruszył w moją stronę, założyłam ręce i spojrzałam na niego stanowczo.
- Moja skrzynia.
- Nie jest cenna. - Wzruszył ramionami.
- To pamiątka. Dla mojej rodziny jest warta prawie połowę tego, co ja. - W zasadzie to nie kłamałam. Trumny chroniły nasze życie w dzień, więc były wiele warte.
- Przynieś ją – zwrócił się do jednego z piratów, a sam podszedł do mnie.
- Co zrobiliście ze zwierzętami? - spytałam. - Były moje.
Shehereze uniósł brwi.
- Dostałaś je w posagu?
Przewróciłam oczami.
- Tak, od wszystkich moich mężów po jednej kozie.
- To ilu miałaś mężów? - zerknął na mnie z ciekawością.
- Trzech.
- Aż strach się z tobą żenić... - mruknął.
- Lepiej tego nie rób. - Spojrzałam na niego z rozbawieniem.
- Kapitanie, wszystko załadowane – zameldował jeden z piratów.
- Świetnie. Ruszamy – zwrócił się do mnie. Skinęłam głową i z ulgą pożegnałam ostatnie promienie słońca.
Ruszyłam śmiało przed siebie. Bez problemu przeszłam po belce, którą ustawiono między obydwoma statkami i kiedy znalazłam się po drugiej stronie, stwierdziłam, że powinnam jednak mieć z tym problemy. Piraci wpatrywali się we mnie ze zdumieniem.
- Nigdy nie miałam lęku wysokości – mruknęłam, wzruszając ramionami.
Kiedy już wszyscy piraci znaleźli się na swoim statku, odpłynęliśmy. Oparłam się o burtę i patrzyłam na niknący w oddali, tonący okręt.
Statek piratów był to całkiem spory czarny galeon, na maszcie powiewała symboliczna bandera z trupią czaszką. Okręt wydawał się szybki i mocny. Piratów naliczyłam dwudziestu sześciu plus kapitan.
- Gdzie będę spała? - spytałam Shehereze'a, gdy statek wypłynął w morze. Kapitan spojrzał na mnie i ruszył przed siebie.
- Chodź.
Poszłam za nim. Wszedł do dużej kajuty i wskazał na szeroką koję.
- Tutaj.
- Czyja to kajuta? - Rozejrzałam się ciekawie. Przymocowany był tu regał z książkami, stolik i kilka ciekawych rzeźb.
- Moja.
- A ty gdzie będziesz spał? - zwróciłam się do niego.
- Kapitanie – poprawił mnie. Westchnęłam i powtórzyłam pytanie z żądanym zwrotem.
- Z tobą, rybko.
- Pytam poważnie. - Podparłam się pod boki.
- Wolisz spać z załogą? Proszę bardzo. - Wzruszył ramionami. - Ale skoro miałaś trzech mężów, powinnaś się orientować, czym to grozi.
- Chcę spać w osobnym pokoju.
Podszedł do mnie, chwycił za nadgarstek, lekko pchnął na ścianę i spojrzał mi w twarz.
- Nieważne, czego chcesz, rybko. Jesteś więźniem, a my jesteśmy piratami. Pora, żebyś to sobie w końcu uświadomiła.
- Opowiadaj, co stało się dalej. Napadli na was piraci! Mam nadzieję, że nie zrobili ci krzywdy?
- Bałam się jedynie, że wyciągną mnie na słońce. Póki myśleli, że jestem zwyczajną kobietą, nie mieli zamiaru przebijać mnie kołkiem.
- Ale na szczęście sobie poradziłaś.
Uśmiechnęłam się.
- Jak widać. - Usiadłam wygodniej i kontynuowałam opowieść.
W ciasnym wejściu do kajuty mieściła się tylko jedna osoba, więc brodaty pirat musiał wejść do środka, aby zrobić miejsce swoim ciekawskim kolegom. Cofnęłam się o krok, obserwując ich uważnie. Przyglądało mi się kilka męskich twarzy.
- Kapitanie! - zawołał ponownie pirat.
- Co tam znaleźliście? Dajcie na pokład! - rozległ się męski głos.
- Z chęcią. - Mężczyzna ruszył w moją stronę.
- A kapitan nie ma nóg? - spytałam, cofając się do samej ściany. - Jestem damą i nie zamierzam stawiać się na każde zawołanie pirata. Jeśli chce, niech sam tu zejdzie.
Brodacz zatrzymał się zdziwiony.
- Słuchaj, damulko, kapitan kazał cię sprowadzić, więc jak nie pójdziesz sama, to cię zaniosę albo nawet przywlekę za włosy.
- Spróbuj. - Rozejrzałam się w poszukiwaniu jakiejś broni. Mogłam pokonać go bez problemu, ale wtedy nie udałoby mi się ukryć, kim jestem. Dostrzegłam na podłodze kij od szczotki. Chwyciłam go i wyciągnęłam przed siebie, gotowa do obrony.
Pirat parsknął śmiechem i ruszył w moją stronę. Zamachnęłam się i uderzyłam go w głowę; nie na tyle szybko, by zauważył, że nie jestem człowiekiem, a jednocześnie wystarczająco, żeby nie zdążył się uchylić.
Wylądował na podłodze z głośnym jękiem. Uderzyłam dość mocno, starając się jednak, by nie zrobić mu krzywdy.
- Następny proszę. - Spojrzałam na pozostałych, ale wszyscy wpatrywali się we mnie, jakbym była duchem. - Kobiety też potrafią się bronić – wyjaśniłam.
W tym momencie mężczyźni rozstąpili się, przepuszczając kogoś. Domyśliłam się, że nadchodzi kapitan.
- Do kroćset, co się tam dzieje?
W drzwiach stanął kapitan piratów. Na jego widok opuściłam nieco moją „broń”. Spodziewałam się jakiegoś siwobrodego pięćdziesięciolatka, a przede mną stał mężczyzna, który nie miał nawet trzydziestu lat. Przystojna twarz, ciemnobrązowe włosy sięgające mu niemal do ramion, zaczesane miał do tyłu, na głowie ciemna chusta. Na policzku jedna niemalże niewidoczna rysa, lekki zarost, szerokie ramiona, biała koszula, a na niej brązowy żupan, czy raczej typowy dla epoki szustokor ozdobiony haftami i guzikami. Na jego dłoniach zauważyłam sygnety. Opasany był pasem z bronią. Całości dopełniały brązowe obcisłe spodnie wpuszczone w długie buty.
Zatrzymałam wzrok na jego oczach. Zerknęłam głębiej i ujrzałam marynarzy przebijanych szablą lub trafianych z broni. Łupy, które kazał zbierać na statek. I wyspę, która przemknęła przez jego umysł...
- A cóż to za rybka? - Przyjrzał mi się z ciekawością. - Odłóż to lepiej, bo jeszcze zrobisz komuś krzywdę – powiedział z lekkim rozbawieniem. Zdałam sobie sprawę, że muszę wyglądać zabawnie: ciemnowłosa kobieta w czarnej sukience z kijem od szczotki w rękach, a u jej nóg jęczący pirat.
- Ma porządny cios – mruknął ktoś.
- Chciał mnie zawlec za włosy na pokład. Z damą się tak nie postępuje. - Uniosłam lekko głowę, wciąż trzymając w rękach kij.
- Woodes, gdzie twoje maniery? - spytał kapitan, zerkając na podnoszącego się z podłogi pirata. Następnie spojrzał na mnie i ukłonił się lekko. - Kapitan Shehereze, władca oceanu i najsłynniejszy wśród piratów.
- Amanda... Sasainyansquaw – odparłam, odkładając kij. Inyan co prawda miał nazwisko po ojcu, ale go nie używał, w języku Indian byłam więc po prostu żoną Sasa Inyana.
- Cóż za nazwisko. Chyba nie jest angielskie?
- Nie, indiańskie. Mój mąż był Indianinem – wyjaśniłam. Byłam gotowa opowiadać mu, co zechce przez najbliższe dwie godziny, do czasu, aż zajdzie słońce.
- Był, czyli nie żyje?
Pokiwałam głową i spojrzałam na niego.
- Spłonął – wyjaśniłam krótko, spuszczając wzrok. Poczułam tęsknotę za Inyanem. Gdyby był przy mnie, nigdy bym się tu nie znalazła. Gdyby Erik żył, też wszystko potoczyłoby się zupełnie inaczej. Ale zostałam sama.
- Zdarza się. Na morzu rzadziej. Porwał cię? Niektóre kobiety to lubią. - Oparł się o drzwi i patrzył na mnie z zaciekawieniem, a pozostali piraci stali tuż za nim. Brodaty, którego kapitan nazwał Woodes, stał obok patrząc na mnie z niechęcią, jakby miał ochotę oddać mi to uderzenie kijem.
- Inyan porwał jedynie moje serce i oddał w zamian swoje – odparłam. Kilku mężczyzn gwizdnęło przeciągle, a Shehereze uniósł tylko brwi.
- No dobrze, indiańska wdowo z porwanym sercem, myślę, że przydasz mi się. Jesteś Angielką? Włoszką? Francuzką? Portugalką raczej nie.
- Francuzką. Co masz na myśli, mówiąc, że ci się przydam, kapitanie? - Założyłam ręce na piersiach, lustrując go wzrokiem.
- Jesteś młoda, piękna i w dodatku dama, nie będzie problemu ze sprzedaniem cię, a cena również niska nie będzie.
Parsknęłam śmiechem.
- Chcesz mnie sprzedać? Naprawdę? - Powiodłam wzrokiem po poważnych twarzach piratów i pojęłam, że mówił poważnie. - Dobrze, niech będzie. - Wzruszyłam ramionami. - Ale Anglikom, wyruszyłam w tę podróż z zamiarem dotarcia do Anglii, więc byłoby mi to na rękę. Rodzina mnie wykupi. - Wiedziałam, że gdy znajdę się na lądzie, będę wolna. Tylko hoodoo mogło mnie powstrzymać, ale miałam nadzieję, że nie sprzedadzą mnie do Egiptu.
- Jak na taką waleczną damę, bardzo łatwo się poddajesz – zauważył kapitan.
- Ja się nigdy nie poddaję. Gdyby tak było, już dawno bym nie żyła – odpowiedziałam zgodnie z prawdą, przypominając sobie własną przemianę i chęć wyjścia na słońce.
- To dobrze, lubię silne kobiety. Chodź. - Odwrócił się w stronę wyjścia.
- Zaczekaj! - zawołałam. Obrócił się zaskoczony. - Jesteś piratem, czy korsarzem? - spytałam o pierwsze, co przyszło mi na myśl.
- Gdybym był korsarzem, nie napadałbym na angielski statek, rybko. - Uśmiechnął się kpiąco. - Nie lubię dzielić się łupami, szczególnie z królem Anglii.
- A co z pozostałymi? Z marynarzami? Co z nimi zrobisz?
Wzruszył ramionami.
- Wyrzucę za burtę.
Westchnęłam.
- Ich też możesz przecież sprzedać.
- A kto kupi marynarskie trupy, rybko?
Piraci parsknęli śmiechem. Usiadłam na skrzyni zrezygnowana.
- Wszyscy nie żyją?
- Jeśli miałaś tam jakiegoś przyjaciela, to składam kondolencje.
Spojrzałam ponuro na kapitana, który ponownie się odwrócił.
- Chodź, wdowo po Indianinie, pora wrócić na mój statek.
- Nie przejdę obok trupów – zaprotestowałam, nie mając już innych pomysłów. Spojrzał na mnie i przewrócił oczami. Przez moment wyglądał, jakby miał zamiar zaciągnąć mnie tam siłą, ale po chwili zmienił zdanie i zwrócił się do swoich ludzi:
- Na co czekacie, półgłówki? Do roboty! Nasza dama na sprzedaż boi się trupów, nie pozwólmy zemdleć tej ślicznej górze złota! Uprzątnąć zwłoki, migiem!
Piraci rzucili się do pracy, zupełnie jakby chwila opóźnienia groziła śmiercią albo innymi torturami. Ciekawa byłam, w jaki sposób tak młody kapitan utrzymuje tu dyscyplinę, ale wolałam nie dociekać.
- Górze złota? - mruknęłam, zerkając na niego.
- Nie wyglądasz na ubogą wdowę.
Wzruszyłam ramionami.
- Od dawna jesteś piratem?
- Kapitanie – poprawił mnie. - Pamiętaj, do kogo się zwracasz, rybko.
Przewróciłam oczami.
- Od dawna jesteś piratem, arogancki kapitanie? - Nie mogłam się powstrzymać.
Uniósł brwi, ale zanim odpowiedział, usłyszeliśmy wołanie jego ludzi.
- Kapitanie! Tutaj!
- Czyżby kolejna indiańska wdowa? - Spojrzał na mnie.
- Nic mi o tym nie wiadomo – mruknęłam.
Kapitan wyszedł, a ja odetchnęłam z ulgą. Jeszcze z półtorej godziny i zagrożenie minie. Przynajmniej na razie.
Jednak uprzątanie trupów trwało o wiele krócej. Kiedy usłyszałam kroki jednego z piratów, zamknęłam się w kajucie i oparłam o drzwi. Postanowiłam, że nie dam się stąd wyciągnąć przed zmrokiem.
Przez chwilę marynarz próbował otworzyć drzwi. Potem na kilka minut wszystko ucichło.
- Indiańska wdowo – rozległ się głos kapitana – jeśli tu zostaniesz, zatoniesz razem ze statkiem.
Stałam cicho, nie wiedząc, co odpowiedzieć.
- Wyważymy drzwi – ostrzegł Shehereze.
- Proszę bardzo – mruknęłam.
Przez prawie pół godziny piraci próbowali się włamać. Trzymałam drzwi, przygryzając wargę. Udało im się w końcu przebić przez nie, w ostatniej chwili odskoczyłam, zanim wielka drewniana belka przeszyła je na wylot. Cofnęłam się do ściany. Jeszcze tylko niecałe pół godziny.
Kapitan wszedł do środka szybkim krokiem i ruszył w moją stronę. Wydawał się wściekły.
- Myślisz, że będziemy tracić na ciebie czas? - Zatrzymał się tuż przede mną. Spojrzałam mu śmiało w oczy. Miał ochotę mnie uderzyć; przez chwilę myślałam, że to zrobi. Opanował się jednak i złapał mnie tylko za rękę, ciągnąc za sobą. - Wiesz, jak karzemy tu za nieposłuszeństwo? - Zerknął na mnie. - Jedną z kar jest kilkanaście batów na gołe plecy. Ciekawe, ile byś wytrzymała?
- Wszystkie – mruknęłam, a kiedy gwałtownie się zatrzymał, wyrwałam rękę. - Chcesz mnie bić? Proszę bardzo. Ale moja cena wtedy się obniży. - Nie miałam ochoty dostać biczem, a pokaz wampirzej obrony też nie był rozsądnym wyjściem.
Kapitan zmarszczył brwi.
- Im szybciej cię sprzedamy, tym lepiej.
Przed wyjściem zwolniłam. Zatrzymałam się w cieniu, opierając o ścianę. Shehereze zerknął tylko przelotnie i zaczął wydawać rozkazy. Piraci przenosili ostatnie skrzynie z rzeczami marynarzy. Statek był poważnie uszkodzony i nie było wątpliwości, że niedługo zatonie. Cały atak szturmowy przespałam, ale gdybym nie była wtedy martwa, z pewnością bym się obudziła.
Skończyli kilka minut przed zachodem słońca. Kiedy kapitan ruszył w moją stronę, założyłam ręce i spojrzałam na niego stanowczo.
- Moja skrzynia.
- Nie jest cenna. - Wzruszył ramionami.
- To pamiątka. Dla mojej rodziny jest warta prawie połowę tego, co ja. - W zasadzie to nie kłamałam. Trumny chroniły nasze życie w dzień, więc były wiele warte.
- Przynieś ją – zwrócił się do jednego z piratów, a sam podszedł do mnie.
- Co zrobiliście ze zwierzętami? - spytałam. - Były moje.
Shehereze uniósł brwi.
- Dostałaś je w posagu?
Przewróciłam oczami.
- Tak, od wszystkich moich mężów po jednej kozie.
- To ilu miałaś mężów? - zerknął na mnie z ciekawością.
- Trzech.
- Aż strach się z tobą żenić... - mruknął.
- Lepiej tego nie rób. - Spojrzałam na niego z rozbawieniem.
- Kapitanie, wszystko załadowane – zameldował jeden z piratów.
- Świetnie. Ruszamy – zwrócił się do mnie. Skinęłam głową i z ulgą pożegnałam ostatnie promienie słońca.
Ruszyłam śmiało przed siebie. Bez problemu przeszłam po belce, którą ustawiono między obydwoma statkami i kiedy znalazłam się po drugiej stronie, stwierdziłam, że powinnam jednak mieć z tym problemy. Piraci wpatrywali się we mnie ze zdumieniem.
- Nigdy nie miałam lęku wysokości – mruknęłam, wzruszając ramionami.
Kiedy już wszyscy piraci znaleźli się na swoim statku, odpłynęliśmy. Oparłam się o burtę i patrzyłam na niknący w oddali, tonący okręt.
Statek piratów był to całkiem spory czarny galeon, na maszcie powiewała symboliczna bandera z trupią czaszką. Okręt wydawał się szybki i mocny. Piratów naliczyłam dwudziestu sześciu plus kapitan.
- Gdzie będę spała? - spytałam Shehereze'a, gdy statek wypłynął w morze. Kapitan spojrzał na mnie i ruszył przed siebie.
- Chodź.
Poszłam za nim. Wszedł do dużej kajuty i wskazał na szeroką koję.
- Tutaj.
- Czyja to kajuta? - Rozejrzałam się ciekawie. Przymocowany był tu regał z książkami, stolik i kilka ciekawych rzeźb.
- Moja.
- A ty gdzie będziesz spał? - zwróciłam się do niego.
- Kapitanie – poprawił mnie. Westchnęłam i powtórzyłam pytanie z żądanym zwrotem.
- Z tobą, rybko.
- Pytam poważnie. - Podparłam się pod boki.
- Wolisz spać z załogą? Proszę bardzo. - Wzruszył ramionami. - Ale skoro miałaś trzech mężów, powinnaś się orientować, czym to grozi.
- Chcę spać w osobnym pokoju.
Podszedł do mnie, chwycił za nadgarstek, lekko pchnął na ścianę i spojrzał mi w twarz.
- Nieważne, czego chcesz, rybko. Jesteś więźniem, a my jesteśmy piratami. Pora, żebyś to sobie w końcu uświadomiła.
Ach... Jaki on męski! Ach! Jaki on stanowczy! I tak nieziemsko przystojny! Aaaaach!
OdpowiedzUsuńOjej:p Widzę, że znowu jakiś mężczyzna przykuł Twoją uwagę;>
UsuńUwielbiam go!!! To taki bad boy! Kocham drania! :D
UsuńZa to, że drań?:-P
UsuńJa myślę, że on nie jest taki zły. Ma jakieś zasady i względne maniery. Będą z niego jeszcze ludzie :P
UsuńMyślisz, że złagodnieje przy Amandzie?:p
UsuńNie sądzę. Ale myślę, że Amanda odnajdzie w nim jakieś ukryte pokłady dobra...
UsuńMówisz, że się dogrzebie i wywlecze na wierzch?:-P
UsuńMoże tak być...
UsuńBiedny Shehereze, nie wie, co go czeka:-D
UsuńNa biednego on nie wygląda. A te jego pierścionki i obcisłe spodnie są trochę obciachowe ;). Ale i tak go uwielbiam! :D
UsuńPierścienie. Męskie. Jak na bogatego pirata przystało:p A co do spodni, taka moda;) I to nie było nic w stylu rajtuzy:-P
UsuńEj, a będziesz miała kiedyś jakiegoś bohatera hipisa? :D
UsuńJeśli już, to bliżej współczesności:p A czemu akurat hipisa?
UsuńNie wiem. Jakoś mi się tak skojarzył. Mógłby być - taki pozytywny, który by upalił Amandę ziołem ;)
UsuńTo wampiry palą zioło?Ciekawe:p
Usuńnie wiem. Ale myślę, że to prawdopodobne ;)
UsuńNawet jeśli, to myślisz, że zioło by na nich działało?:p
UsuńPodobno działa na wszystkich. Tak mówią. W każdym razie byłoby śmiesznie gdyby rzeczywiście na Amandę podziałało. Chciałabym to zobaczyć! :D
UsuńCiekawe, jakby się zachowywała?:p Uciekałaby przed różowymi słoniami?:-P
UsuńNieee :D Myślę, że miałaby bardzo dobry humor i wpadłaby w jakiś narkotyczny taniec ;)
UsuńTaki jak ten w Afryce? Albo z Indianami?:p
UsuńNie nie nie :D To taki flower power dance ;)Wiesz - taka pink force ;)
UsuńNadal nie wiem, jaki:p Ale na pewno by zaszalała;p
UsuńPomyśl o tym za jakieś kilkaset lat. I tak musisz jakoś przejść ten etap. Ja to naprawdę widzę. Ja to naprawdę widzę - długie włosy, dzwony w kwiaty i The Beatles w tle! ;)
UsuńOjej, Amanda hipiska:p chodząca wśród ludzi z hasłem: daj mi krew, a ja dam Ci zioło:-P
UsuńBardziej pasowałoby make love, not war ;)
UsuńNo nie wiem, a jakby po wypaleniu zioła chciała pić ludzką krew?:P
UsuńNie sądzę. Jeżeli Wikipedii, zioło wprowadza w dobry nastrój, a nie destrukcyjny
Usuń*jeżeli wierzyć Wikipedii ...
UsuńAle ona jest wampirem, to może działać na nią inaczej:p
UsuńKochana, to zależy tylko i wyłącznie od Ciebie jak na nią zadziała :*
UsuńRaczej od zioła:p
UsuńTy go nie pal. Podobno szkodzi zdrowiu. Amandzie już raczej nie zaszkodzi - i tak jest martwa ;)
UsuńJakbym ja zapaliła, to bym tutaj pewnie niezłych głupot nawypisywała:p Albo, kto wie, może wyszedłby jakiś genialny rozdział;-P
UsuńKurczę! Fakt! :D Może to sposób na nowy bestseller? ;)
UsuńTylko jest jeden problem: nie mam takiego zioła:p
UsuńMyślę, że dla chcącego nic trudnego ;)
UsuńO, to znaczy, że możesz mi podrzucić jakieś zioło w celu powstania bestsellera?:-P
UsuńZ ziół jakimi dysponuje mam tylko melisę i rumianek. I chyba jakieś przeterminowanego świetlika :/
UsuńOjej, świetliki hodujesz?:p I to stare?:p
UsuńZiele świetlika :P Jak chorowałam w leci na oczy to robiłam z tego okłady. Niewiele pomogło, ale nawet mocne leki zaczęły działać dość wolno.
UsuńOd tego raczej nie zacznę pisać bestsellerów:p
UsuńKiedy nowy rozdział? ;)
UsuńPoniedziałek albo wtorek, tak myślę;)
UsuńPONIEDZIAŁEK! ;D
UsuńNatalio, jak wprowadzasz samych przystojniaków to się nie dziw :)
OdpowiedzUsuńNo tak. Ledwo przeczytałam ostatnie zdanie to stwierdziłam do pirata "Jak ty uświadomisz sobie, kim jest twoja rybka, to chyba nie twoje zdanie będzie się liczyć..." Ale powiem ci szczerze, jak czytałam tę grę słów, całe te sarkastyczne rozmowy, to aż byłam dumna z Amandy xD I poczułam się trochę jakby wrócił Kisten... Kiedy wrócicie z Sekretami? Smutno mi bez nich :(
Oj tak, jak sobie uświadomi, że rybka może ugryźć, to będzie ciekawie;p A takich rozmów będzie więcej, bo Amanda wyrobiła się troszkę z Inyanem;)
UsuńNa razie nie mam weny ani czasu na SI, ale kiedyś na pewno wrócimy, nie zostawimy tej opowieści na zawsze, aczkolwiek Iara wkurzyła się, kiedy onet nam tak strasznie szablon zepsuł, a na blogspocie już tak ładnie nie wygląda...:(
Wierzę jej, zwłaszcza, że ona nad nimi pracowała. Mnie moich też było żal, ale ja je zamawiałam. Ach, trzeba uzbroić się w cierpliwość.
UsuńOj, to czekam, pirat boski, Amanda ze "świeżym" charakterkiem, będzie się działo :)
Będzie i to sporo:) Jak to u piratów;p
UsuńDziękujemy za dedykację :) To bardzo miła niespodzianka :)
OdpowiedzUsuńRozdział po prostu super. Ale się uśmiałam z rozmów Amandy z kapitanem :) A już wogóle najlepszy był kij od szczotki, bardzo "kobieca" broń :p
I akurat pod ręką;p
UsuńW tej notce jestem strasznie dumna z Amandy :) Dzięki Inyanowi zyskała charakterek dlatego, rozmowy z kapitanem już są ciekawa :p Skoro w samych rozmowach można się uśmiać, to zastanawiam się jak Amanda wytrzyma tę noc. :)
OdpowiedzUsuńJak zwykle, notka super, jak jeszcze tak dalej pójdzie to już minie mi ochota na Anglię i zostanę przy piratach :D /Tusiaa.
Pytanie, czy Amandzie minie i też zostanie przy piratach;p
UsuńŚwietne, świetne, świetneee :D
OdpowiedzUsuńDziękuję, a kto tak wychwala?:)
UsuńNie no, Amanda jest mistrzem w odwlekaniu niektórych rzeczy - np. wyjścia na słońce ;) A tematy do rozmów znalazła sobie wprost niesamowite ;D I to jeszcze z tym kijem w ręku - musiała wyglądać zabawnie ;) No i wyrobiła sobie niezłą opinię, Amanda - dama, która nieźle włada kijem, ze skradzionym sercem i do tego jeszcze wdową po trzech mężach - faktycznie, aż strach się z nią ożenić ;D
OdpowiedzUsuńCo do Sheherezego (dobrze odmieniłam ??? - nie możesz dawać im jakiś prostszych imion??? Na przykład Jan czy Tomek??? ;p), no to wydaje się uroczy - mam nadzieje, że się nie obrazi za to sformułowanie ;D Z jednej strony dżentelmen, a z drugiej facet, który nie da sobą pomiatać (a przynajmniej się stara, aby tak było ;)). Zastanawia mnie fakt nocowania Amandy u niego w kajucie, z jednej strony lepiej, że u niego a nie u "wygłodzonej" ;D męskiej załogi (jeśli wiadomo o co mi chodzi xD), ale jak Amanda wybrnie z tego impasu - ".... Bo wiesz, Shehereze, ja zwykle śpię w skrzyni z zamkniętym wiekiem (pokrywą czy czymś tam) - to dla urody. Daje mi to wieczną młodość, jeśli mogę się tak wyrazić..." - już chce to przeczytać!!! Choć sam fakt spania w dzień też może zadziwić ;D No i to czy on czasem czegoś nie kombinuje?? Tak sam na sam z damą?? (Dobra, bo już sobie coś roję w tej mojej główce ;p)
Pozdrawiam ;****
Uwielbiam Twoje długie komentarze;D
UsuńShehereze to nazwisko, imię ma normalniejsze;) I odmienia się Shehereze'a (chyba:) A wytłumaczyć spanie w skrzyni faktycznie niełatwo, zobaczymy, jak Amanda z tego wybrnie;p
A czy nasz kapitan statku zdradzi nam swoje imię przy najbliższej okazji??? Nie chcę połamać sobie języka przy wypowiadaniu jego nazwiska ;D A piszesz, że jest prostsze, więc... Jest nadzieja ;)
UsuńA co do długości komentarzy - to się cieszę ;D Może ma to związek z tym, że ja po prostu uwielbiam mówić... ;D
I pisać chyba też, choć ostatnio coś zamarudzasz z rozdziałem:/
UsuńZdradzi, ale nie przy najbliższej okazji, na razie zostaje nazwisko i kapitan;p
Już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału. Ciekawe jak Amanda wybrnie z tej sytuacji. Inny kapitan na pewno nie byłby dla niej taki miły. Jednak udało jej się przetrwać do zmierzchu i nie ujawnić swej wampirzej natury. :D
OdpowiedzUsuń;D No i witamy kolejną ksywkę. Ile ich już jest? Cukierek i rybka na Amandę. Na Mayę łasiczka, na Ianirę wiewióreczka a na Szoszo kwiatek. Jakie jeszcze się pojawią? ;p
Nie zapominaj o promyczku;)
UsuńWłaśnie! Jeszcze promyczek. ;)
UsuńNatalio, błagam, pomóż! Próbuję wstawić własne tło, ale to w ogóle nie działa! Co robić? :o
Robisz według instrukcji, którą Ci wysłałam?
UsuńTak.
UsuńPodaj mi gg, to Cię pokieruję.
UsuńBardzo uprzejmi piraci, nawet trupy specjalnie dla niej posprzątali ;)
OdpowiedzUsuńRobią, co im kapitan każe:p
UsuńA kapitan szczególnie dżentelmeński ;)
UsuńMoże chciał zrobić dobre pierwsze wrażenie:p
UsuńPrzeczytałam i powiem, że jestem zachwycona. Mimo tragedii napadu na statek, całkowicie zmieniłaś nastrój. Przerwałaś chwilowo pas smutnych wydarzeń, co dobrze zrobi opowiadaniu, tak myślę. Ależ Amanda ma nazwisko po Inyanie, przez chwilę zastanawiałam się, jak je przeczytać. Piraci i sam kapitan to niezłe indywidua. Widać mają charakterek, a że i Amanda go posiada, może być ciekawie. Obrona kijem od szczotki;D Mimo wszystko to był zabawny fragment. Lubię momenty, kiedy Amanda jest taka wojownicza;P W każdym razie przerwałaś w bardzo ciekawym momencie i jestem ciekawa, jak wampirzyca z tego wybrnie. No i na koniec brawa za kreację piratów - wyjątkowo realistyczni i tacy piraccy;) Pozdrawiam serdecznie i czekam na NN [taniec-ze-smiercia]
OdpowiedzUsuńNazwisko jest proste, trzeba czytać w trzech częściach;p A czy kreacja piratów mi się udała, to nie jestem pewna - chyba trochę za mało straszni;) Pozdrawiam:)
UsuńRewelacyjna opowieść. Kilka dni zajęło mi przeczytanie całości i aż żal że nie można kupić książki. Byłabym pierwszą osobą która by to zrobiła. Proszę wstaw jak najszybciej następny post/rozdział bo jestem ciekawa jakie słowne gry dalej Amanda będzie prowadziła z kapitanem. Już wiem że dni w oczekiwaniu na nowe rozdziały będą mordęgą. Pozdrawiam Anna P:)
OdpowiedzUsuńWitam nową czytelniczkę;) Dziękuję bardzo za miłe słowa:D Przeczytałaś całość? Od samego początku? Nic dziwnego, że zajęło Ci parę dni, całkiem sporo tego:p
UsuńA nowy rozdział postaram się wstawić w miarę szybko;) Pozdrawiam:)
Tak całość od początku do końca i jestem zachwycona:) Kilka nieprzespanych nocy i przeczytane:) Szkoda że Ericka już nie ma szczerze mówiąc był niesamowitą postacią i razem z Amandą idealnie się dopełniali i jeszcze ta wieź między nimi... ale wracając do powieści cudo a ten rozdział wzbudził we mnie taką ciekawość że już nie mogę doczekać się następnego.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Od Dziś wierna czytelniczka
Anna P :):):)
Jakby Erik żył to jej życie potoczyłoby się zupełnie inaczej;)
UsuńKochana zazdroszczę Ci tak dużej wyobraźni i oby opowieść o Amandzie cały czas mnie zaskakiwała jak do tej pory:)
OdpowiedzUsuńAnna P
Mam nadzieję, że tak będzie;) a wyobraźni mam aż nadto czasami:p
UsuńŚwietny blog : ) Bardzo podoba mi się twoja opowieść :)
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie: http://caloric-lollipop.blogspot.com/
Uprzejma reklama?:p
UsuńSerdecznie zapraszamy na nn u nas ;)
OdpowiedzUsuńSerdecznie zapraszam na http://taniec-ze-smiercia.blogspot.com/, gdzie pojawił się rozdział 18. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że dzisiaj pojawi się następny post:) Moja ciekawośc jest na granicy wytrzymałości:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Ania P:)
Dziś jeszcze nie, ale podejrzewam, że jutro-pojutrze uda mi się skończyć i wstawić;)
UsuńDziękuję za odpowiedz. Będę wypatrywała nowego rozdziału. Pozdrawiam cieplutko
OdpowiedzUsuńAnia P:)
Zawsze staram się odpisywać na komentarze moich czytelników;)
UsuńŚwietny rozdział! Amanda jak zwykle jest niesamowita, tylko ona potrafi się bronić kijem od szczotki:) Niespodziewałam się że kapitan piratów może być takim dżentelmenem. Bardzo mi się również spodobały potyczki słowne Amandy i kapitana, A moment w którym rozbroiła tego pirata był niesamowity, żałuję że nie mogłam zobaczyć miny jego towarzyszy. Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdzial :)
OdpowiedzUsuńVampiressa
Tak, rozbroić pirata kijem od szczotki to tylko Amanda potrafi:P
UsuńNo cóż taki ma dziewczyna talent:)
UsuńUtalentowana z niej wampirzyca;)
Usuń