Moja własna historia

Gorąca Krew - to opowieść o pięknej, średniowiecznej wampirzycy i o jej
walce ze złą stroną swojej natury. Czy można pokonać zło, tak głęboko
zakorzenione w pragnieniu picia ludzkiej krwi?
Jeśli chcesz przeczytać tę historię od początku, w menu po prawej stronie
znajduje się spis poprzednich części (I-VII), od VIII części spis treści
znajdziecie na dole w liście rozwijalnej. Zapraszam serdecznie:)
Moi drodzy,
Planuję powrót do Gorącej Krwi już od paru miesięcy, niestety ostatnio szwankuje
mi laptop. Mogę jedynie obiecać, że po naprawie postaram się wrócić. Dziękuję tym,
którzy jeszcze tu zaglądają :) Pozdrawiam serdecznie :)

12 urodziny Gorącej Krwi

12 URODZINY GORĄCEJ KRWI
Kiedy zaczynałam pisać Gorącą Krew, wydawało mi się, że skończę za kilka lat. Minęło 12
i nadal do końca jeszcze trochę.
Powoli szykuję się do powrotu z nowymi rozdziałami, a Was, moi dzielni, najwytrwalsi
Czytelnicy, proszę o jeszcze troszkę cierpliwości i dziękuję za wsparcie i motywację :*:*:*
Do rychłego ;)

Uwaga

Instrukcja do wstawiania komentarzy - dla Anonimów
W polu "Komentarz jako" wybierz: "Nazwa/adres URL", w nazwie wpisz
swój nick, a w adresie - jeśli masz bloga, wpisz adres, jeśli nie, zostaw to pole
puste i kliknij "dalej":) Dziękuję i pozdrawiam;)

30.01.2013

Rozdział IX - Bitwa morska

   - Znalazłaś się w nieciekawej sytuacji – stwierdziła Karolina.
   - Też tak pomyślałam. W ostateczności mogłam się bronić...
   - Ale wtedy nikt nie miałby wątpliwości, kim jesteś, a do zmroku jeszcze daleko – stwierdziła dziewczyna.
   - Dokładnie. Musiałam coś wymyślić, żeby jakoś z tego wybrnąć i to szybko...


   - Nie! - zawołałam i wyrwałam rękę, patrząc na kapitana piratów. Mężczyzna spojrzał na mnie zaskoczony.
   - Ciężka praca jeszcze nikogo nie zabiła.
   „Ale praca w słońcu już tak”, pomyślałam ponuro.
   - Nie jadła śniadania ani obiadu – mruknął Johny, zerkając na kapitana.
   - Słucham? - Shehereze uniósł brwi, a rudowłosy pirat cofnął się  i spuścił wzrok.
   - Jest wróżbitką – dodał cicho.
   - Wróżbitką? - Kapitan spojrzał na mnie z zainteresowaniem. - Potrafisz przewidzieć przyszłość?
   - Przyszłość nie. Przeszłość. I twoje myśli, mogę odczytać je z oczu – wyjaśniłam chętnie i spojrzałam na niego.
   - Ach tak? To o czym teraz myślę? - Popatrzył mi w oczy. Ujrzałam ciemnowłosą kobietę w pirackim stroju. Jasne spodnie, koszula, w ręku szabla. Patrzyła wyzywająco, gotowa do ataku.
   Znałam ją, byłam tego pewna, ale dopiero po chwili skojarzyłam, kim ona jest.
   - Tak wyglądam? - wypaliłam, po czym poprawiłam się szybko – To znaczy, do twarzy byłoby mi w tym stroju.
   Shehereze zmarszczył brwi.
   - A teraz?
   - Wyspa – powiedziałam, przeglądając jego myśli. - Domy. Ludzie, dzieci, jakaś kobieta z dzieckiem na ręku, teraz jaskinia, a w niej... co to jest? - Rozszerzyłam oczy ze zdumieniem, gdy ujrzałam coś, co przypominało człowieka, ale poruszało się z niezwykłą szybkością i wydawało dziwaczne odgłosy.
   - Strzyga – wyjaśnił kapitan, odwracając wzrok. - Wystarczy. Chyba jednak nie opłaca się ciebie sprzedawać. - Znów spojrzał na mnie, omijając moje oczy. Piraci zaczęli szeptać coś między sobą. - Twoja cena podniosła się tak wysoko, że chyba nawet rodzina nie będzie w stanie cię wykupić.
   - Nie zamierzam pomagać piratom – oznajmiłam, zakładając ręce na piersiach.
   - Wolisz pracować? - Shehereze zerknął w stronę wyjścia na pokład. Westchnęłam zrezygnowana.
   - Na nic ci się nie przydam, nie widzę przecież przyszłości.
   - Przeszłość i teraźniejszość wystarczy. - Wskazał drzwi do jednego z pomieszczeń. - Damy przodem.
   - O, wrócił mi status damy – mruknęłam i weszłam tam. Zerknęłam na niego ponuro. Obejrzał się na stojącą tam załogę.
   - A wy na co czekacie?
   Piraci pospiesznie się rozeszli. Kapitan zamknął drzwi, podszedł do biurka, usiadł za nim i założył nogi na blat. Patrzył na mnie bez słowa.
   Rozejrzałam się ciekawie. Najwyraźniej znalazłam się w jego gabinecie. Pomieszczenie było niewielkie, ale panował tu względny porządek, wszystko ładnie poukładane na biurku. Oparłam się o ścianę i popatrzyłam na niego.
   - Co zamierzasz ze mną zrobić, kapitanie Shehereze?
   - Zamierzam cię wykorzystać – oznajmił mężczyzna z bezczelnym uśmiechem.
   - Ambitne plany – mruknęłam.
   - Co jeszcze potrafisz, czytająca w myślach wdowo po Indianinie?
   - Zaglądanie w ludzkie umysły nie wystarczy? - Spróbowałam pochwycić jego wzrok, ale przezornie go unikał.
   - Jestem bardzo wymagający.
   - Obyś się nie zdziwił – mruknęłam.
   Rozległo się pukanie do drzwi.
   - Wejść – rozkazał kapitan. W drzwiach stanął Johny z tacą w ręku.
   - Obiad – wyjaśnił. Zerknęłam przelotnie na jedzenie. Nie potrafiłam nazwać wszystkich potraw i nie do końca pamiętałam ich smak. Shehereze zdjął nogi, a Johny postawił tacę w ich miejsce.
   - Świetnie. Częstuj się, rybko. - Kapitan spojrzał na mnie. Złość najwyraźniej już mu przeszła. Johny wyszedł i znowu zostaliśmy sami.
   - Nie jestem głodna – powiedziałam cicho, zajmując wolne krzesło.
   - Z pewnością jesteś. - Sięgnął po kawałek mięsa i zaczął jeść. Obserwowałam go przez chwilę. Nigdy nie przyglądałam się szczególnie, jak ktoś je, ale tym razem było inaczej. Kapitan wyglądał, jakby smakował każdy kęs, potem wypił jakiś napój, prawdopodobnie wino. Zerknął na mnie i uśmiechnął się lekko. - Przecież widzę.
   Przysunęłam się z krzesłem i spojrzałam na posiłek. Wiedziałam, co się stanie, jeśli spróbuję, ale byłam bardzo ciekawa, czy wciąż poczuję ich smak. Sięgnęłam po czerwony owoc. Jabłko. Powoli wgryzłam się w soczystą skórkę.
   Nic. Miało jakiś smak, ale nie potrafiłam stwierdzić niczego więcej. Powoli żułam ugryziony kęs. Zauważyłam, że Shehereze mi się przygląda. Niedobrze. Nie powinnam tego robić. Jeśli teraz wszystko zwrócę, może się domyślić.
   - Kapitanie! - Do gabinetu wpadł jeden z piratów. - Kapitanie! Statek na horyzoncie!
   Shehereze zerwał się z krzesła.
   - Jaka bandera?
   - Portugalska.
   - Wspaniale! - zerknął na mnie. - Przyniosłaś nam szczęście, rybko. Czasem przez kilka dni nie napotykamy statków, a tu proszę. - Uśmiechnął się szeroko i wyszedł za piratem. Westchnęłam, wyszłam do miejsca, gdzie piraci załatwiali swoje potrzeby i zwróciłam kęs jabłka. Zabrałam też część jedzenia, żeby kapitan myślał, że zjadłam to wszystko. Potem wyszłam i stanęłam przed wyjściem na pokład, uważając, żeby nie wychylać się z cienia.
   Kapitan wydawał rozkazy, a piraci uwijali się na statku, wykonując swoją pracę. Obserwowałam ich z zaciekawieniem. Każdy miał przydzielone jakieś zadanie i z łatwością je wykonywał. Płynęliśmy w stronę statku handlowego. Widziałam w oddali portugalską banderę i miałam nadzieję, że w porę nas spostrzegą i uda im się uciec.
   A jednak im się nie udało. Byliśmy coraz bliżej. Shehereze stał na rufie, patrząc na okręt, do którego zbliżaliśmy się w błyskawicznym tempie.
   - Upiorna Samantha jest najszybsza, Portugalczycy nie mają szans – rzucił Johny, przechodząc obok mnie. Zrozumiałam, że ma na myśli statek.
   - Skąd taka nazwa? - spytałam, ale pirat był już daleko. Zerknęłam na pozostałych marynarzy. Zajęci swoją pracą piraci tylko ukradkiem, od czasu do czasu, zerkali w moją stronę. Z pewnością zainteresowała ich osoba, która potrafi przeglądać ludzkie myśli.
   Kiedy byliśmy już blisko, rozpoczęła się walka morska. Wystrzelono z dział, przeciwnicy zrobili to samo. Ze zdumieniem obserwowałam, jak po statku świszczą kule, wszyscy krzyczą, a powietrze robi się gęste od unoszącego się w nim zapachu prochu i kurzu. Przylgnęłam do ściany, by nie zrzuciło mnie w jakieś słoneczne miejsce i obserwowałam.
   Nikt już nie zwracał na mnie najmniejszej uwagi. Nie miałam nic przeciwko; gdyby było inaczej, ktoś mógłby się zdziwić, że bezbronna kobieta stoi przy wyjściu na pokład w czasie bitwy morskiej i z zainteresowaniem obserwuje odbywającą się walkę bez cienia strachu w oczach.
   W końcu oba statki były tak blisko, że kapitan dał sygnał do ataku i bitwa morska przekształciła się w walkę wręcz. Część przerażonej portugalskiej załogi wycofała się na tyły okrętu, ale kilkunastu wyciągnęło broń, czekając na piratów.
   - Kapitanie! - zawołałam, zanim Shehereze przeskoczył na statek handlowy. - A jeśli zgodzą się poddać? Możesz negocjować!
   Pirat rzucił mi rozbawione spojrzenie.
   - Wtedy ominęłaby nas zabawa! - zawołał i ruszył do ataku.
   Tego dnia miałam szansę się przekonać, jak dobrze wyszkoleni byli piraci. Zabijali marynarzy po kolei, jakby to były słomiane kukły, wymachujące bezradnie szablami. W powietrzu unosił się intensywny zapach krwi.
   Wycofałam się w głąb pokładu. Nie mogłam im pomóc, słońce było skuteczną przeszkodą. W dodatku ta krew... Rozejrzałam się dookoła. Wszyscy piraci zajęci byli walką. W ciemnościach mogłabym uciec w szalupie, ale teraz jedyne, co mogłam zrobić, to posilić się, zanim wrócą, inaczej zapach krwi nie przestanie mnie drażnić. Podjęłam decyzję i ruszyłam w stronę spiżarni.
   Kiedy skończyłam, usłyszałam, jak piraci wracają na statek. Posprzątawszy po sobie, wyszłam pospiesznie i już po chwili stałam w wejściu na pokład.
   Mężczyźni przenosili zdobyte łupy. Byli pokryci krwią, kapitan również. Minął mnie i wszedł pod pokład. Odsunęłam się, obserwując, jak wnoszą skrzynie i torby. Odszukałam wzrokiem Johny'ego. Miał ramię we krwi.
   - Jesteś ranny? - spytałam. Spojrzał na mnie zdziwiony i wszedł z torbą w dłoni.
   - To nic wielkiego, jedynie draśnięcie. Ale Billy jest ranny. - Wskazał na pirata, podtrzymywanego przez towarzyszy. Po wprowadzeniu pod pokład położono go na jednej z kajut. Stanęłam w drzwiach i zobaczyłam, jak zdejmują mu koszulę. Z jego żebra sączyła się ciemnoczerwona krew. Podeszłam bliżej i wtedy mnie zauważyli.
   - A ty tu czego, damulko? - burknął jeden z piratów. - Chyba nie chcesz zemdleć? - Wyjął jakąś nieszczególnie czystą ścierkę i przyłożył do rany.
   - Nikt się tu nie zna na leczeniu? - Pokręciłam głową. - Przynieście gorącą wodę i czyste szmatki, mogą być z podartych prześcieradeł lub innych materiałów. - Podeszłam bliżej. Drugi z piratów, ogolony na łyso, niski mężczyzna, zerwał się i ruszył do wyjścia.
   - Chodź, Hudson, jak mówi, że się zna, to niech go opatruje. Na coś się przyda.
   - Prędzej go zabije – mruknął pierwszy pirat, nazwany Hudsonem. - Czemu miałabyś nam pomagać?
   Spojrzałam na rannego, który patrzył na mnie bez słowa. Miał ciemne oczy, podłużną twarz i niewielką bródkę. Był szczupły, ale umięśniony.
   - Zróbcie, o co prosiłam, to może być poważna rana.
   Hudson wzruszył ramionami i ruszył w ślad za kolegą. Usiadłam przy rannym i ostrożnie odsunęłam brudną ścierkę. Nie odezwał się, zacisnął tylko zęby. Kiedy piraci przynieśli wodę – nie była gorąca, ale przynajmniej letnia – podałam niskiemu piratowi namoczoną ścierkę.
   - Musisz przemyć dokładnie ranę, potem przyłożyć czysty materiał i ścisnąć mocno.
   Mężczyzna zrobił tak, jak mówiłam, a ja obserwowałam i wydawałam polecenia. Mogłam zrobić to sama, ponieważ dziś się pożywiałam, ale ludzka krew na rękach była ogromną pokusą. Wciąż pamiętałam jej smak. Mogłam zapomnieć, jak smakuje jabłko, ale wiedziałam, że krew nigdy nie przestanie mnie kusić.
   Kiedy skończyli, wstałam i wyszłam. Na pokładzie natknęłam się na przebranego już kapitana. Spojrzał na mnie z zaciekawieniem.
   - Słyszałem, że potrafisz opatrywać rany, rybko. Twoja wartość rośnie.
   - Na tyle, żebym miała już własną kajutę? - spytałam.
   - Jeszcze nie, ale kocyk i poduszka już ci się należy.
   - Niezmiernie się cieszę – mruknęłam i spojrzałam na zdobyty statek. Zauważyłam czworo ludzi przykutych do masztu, a wokół nich uwijających się piratów. Ciała poległych marynarzy przesunięte zostały w stronę burty, by nie przeszkadzały w grabieniu okrętu. - Nie wszyscy zginęli. Co z nimi zrobisz?
   - Nic. Zostawię ich. Przy odrobinie szczęścia trafi na nich jakiś statek i zabierze na pokład. Okręt będzie jeszcze dryfował przez kilka dni, nie jest aż tak uszkodzony, by od razu zatonąć.
   - Ale czemu oni są skuci? Przecież mogą umrzeć z głodu i pragnienia!
   Zerknął na mnie.
   - Mogą. Jeśli nie uda im się uwolnić. - Minął mnie i ruszył pod pokład. Poszłam za nim, weszłam do jego gabinetu.
   - Wygrałeś, zdobyłeś łupy, skarby i wszystko, co chciałeś, więc po co to robisz? Zostawiasz ich na śmierć z odrobiną nadziei, że może uda im się przeżyć?
   Usiadł przy biurku, zakładając na niego nogi i popatrzył na mnie spod uniesionych brwi.
   - Dokładnie tak, rybko. W końcu jestem kapitanem piratów. Chyba nie myślałaś, że będę przepraszał ograbianych i zostawię im ciepły posiłek na drogę? - Sięgnął po kieliszek z winem i upił łyk. - Miałem ich zabić, ale stwierdziłem, że czasem ktoś powinien ocaleć, żeby można było o mnie usłyszeć na lądzie. Jeśli sobie nie poradzą, ich strata. - Upił kolejny łyk. Przygryzłam wargę.
   - Rozwiąż ich chociaż. Co ci szkodzi? Okradłeś ich, uszkodziłeś statek, zabiłeś większość marynarzy i chcesz zostawić pozostałych na śmierć głodową? - Podeszłam bliżej. - Proszę, daj im szansę, a będę dla ciebie zaglądać w umysły innych ludzi. - Popatrzyłam na niego z prośbą w oczach.
   Przez chwilę milczał, przyglądając mi się uważnie, potem uśmiechnął się lekko.
   - I tak będziesz, rybko. Jesteś na moim statku, pod moją władzą, a twoje ponętne spojrzenie w niczym tu nie pomoże. Ale możesz próbować, to nawet ciekawe. - Popatrzył na mnie z rozbawieniem. Poczułam złość. Zacisnęłam dłonie.
   - Wiesz, kiedy cię poznałam, myślałam, że może nie jesteś taki zły, ale teraz widzę, że masz serce z lodu. - Spróbowałam pochwycić jego wzrok, ale mi się nie udało.
   - Z lodu? Skąd. Lód można skruszyć. Z kamienia, rybko, z kamienia.
   Prychnęłam i wyszłam z gabinetu. Ruszyłam na pokład. Statek handlowy właśnie znikał w oddali, podobnie jak słońce, powoli kryjące się za horyzontem. Kiedy w końcu zapadł zmrok, podeszłam do burty. Oparłam się lekko, wpatrując w morze. Nagle dostrzegłam niewielki punkcik w oddali.
   Obok mnie stał niski pirat. Na szyi miał lornetkę.
   - Co tam jest? - Wskazałam mu.
   - Ocean. - Spojrzał na mnie zdziwiony.
   - Nie, jest coś jeszcze.
   Sięgnął po lornetkę i patrzył przez nią chwilę.
   - Faktycznie, to wyspa, chyba angielska. Zobaczyłaś ją bez lornetki? - Obejrzał się na mnie.
   - Mam dobry wzrok – mruknęłam. - Czyli cumują tam angielskie statki?
   - Z pewnością.
   Skinęłam głową i podjęłam decyzję. To była moja szansa. Mogłam tam dopłynąć. Przeskoczyłam przez burtę i skoczyłam w dół. Chwilę później otoczyła mnie morska toń.

40 komentarzy:

  1. Kamienie też kruszeją :)

    No, to Amanda dała do wiwatu. Pewnie pirat właśnie wrzeszczy "damulka za burtą". Ciekawe czy ktoś rzuci się ją ratować?

    OdpowiedzUsuń
  2. Zdradzisz skąd ta nazwa statku?:)
    Już sobie wyobrażam reakcję kapitana na wieść o tym, że uciekła, ale się wkurzy:p Zaskoczyłaś mnie tym, nie sądziłam, że trafi się okazja ucieczki

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie mogę, ale za kilka rozdziałów to się wyjaśni;p
      Myślę, że jednak nie do końca wyobrażasz sobie prawdziwą reakcję kapitana:D

      Usuń
    2. No to dałaś mi do myślenia :p po przeczytaniu innych komentarzy wcale się nie zdziwię jeśli kapitan sam będzie próbował ją złapać, po za tym ciekawa jestem jak dojdzie do tego zapowiedzianego w tytule następnego rozdziału zdemaskowania:) w sumie to właśnie lubię w Twoim blogu, nigdy nie da się przewidzieć co wymyślisz :D

      Usuń
    3. A jak myślisz, jak ją mogą zdemaskować?:p

      Usuń
  3. Zmobilizowałam Cię?:) No to od dziś chyba zacznę częściej to robić:):):) Kochana dziękuję za dedykację jest mi niezmiernie miło. Jestem bardzo ciekawa dlaczego kapitan tak ukrywa swój wzrok prze Amandą, co ma do ukrycia? A może pokazując Strzygę i reakcję Amandy na wyjście na słońce kapitan domyśla się kim jest Amanda? Gdyby Amanda dostała własną kajutę szczerze mówiąc by mnie to zmartwiło, bardzo przypadły mi do gustu gierki słowne Amandy i Kapitana. Ciekawe co przyniesie następny rozdział? Przypuszczałam że może pomóc Amandzie Johny, chyba polubił naszą wampirzyce:)
    Pozdrawiam
    Ania P:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A jakbyś Ty się dowiedziała, że Twój kolega umie czytać w myślach, jak Ci patrzy w oczy, to patrzyłabyś na niego bez wahania?:p
      Czemu zmartwiłabyś się, jakby Amanda dostała własną kajutę?

      Usuń
    2. Zmartwiłabym bo lubie ich gierki słowne i to jak Amanda wymyśla wymówki aby nie spać z Panem Kapitanem. Oj masz racje unikałabym wzoru:) Ale w ucieczkę Amandy to mi się nie chcę wierzyć.
      Pozdrawiam
      Ania P:)

      Usuń
    3. Zobaczymy, jak to się skończy;p

      Usuń
  4. Nie sądziłam że uda się Amandzie uciec.. myślę że kapitan popłynie za nią. W końcu Amanda jest zbyt cenna żeby pozwolić jej uciec, a zresztą ta notka pokazuje że kapitan nie patrzy na ucieczkę przez palce :). Czekam na następny rozdział. :)
    Tusiaa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślisz, że za nią skoczy?:p

      Usuń
    2. On osobiście to raczej nie, wydaje mi się że on to raczej nie z tych :p ale na pewno, wyśle kogoś po nią :) Tusiaa.

      Usuń
  5. Taka jest przynajmniej moja opinia :) jak na razie jest jeszcze dla mnie nową postacią więc trudno mi określić :p./ Tusiaa.

    OdpowiedzUsuń
  6. No no no, dobrze, że nasz uroczy kapitan wyobraził ją sobie w takim stroju i że w ogóle w stroju ;D A co do niego samego to mi się cały czas wydaje, że Shehereze gra takiego niedostępnego, zimnego i nieczułego na wszystko d...pka, ale w rzeczywistości może wcale nim nie jest?? ;) Jestem ciekawa jak zareaguje na wieść o spektakularnej ucieczce jego cennej rybki??? ;D Może rzuci się w pogoń za nią wpław?? Choć wydaje mi się, że raczej kogoś wyśle, a później zabierze jej dopiero co przyznany kocyk i poduszkę i będzie spała na twardej pryczy i to pod czujnym okiem strażników... ;D Choć ten tytuł następnego rozdziału napawa lekko grozą. Jestem ciekawa kto ją zdemaskuje i jakie będą tego konsekwencje?? Bo nie wydaje mi się, żeby takie coś maiło się jakoś rozejść po kościach, ale zobaczymy co Ty tam kombinujesz ;D Zważywszy że Shehereze już widział wampira czy też strzygę, więc może to on ją zdemaskuje??
    Pozdrawiam ;***

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie no, Ty stanowczo za dużo się domyślasz, czuję się przez to zbyt przewidywalna:P
      Ale nie wszystkiego się domyśliłaś, to zawsze jakaś pociecha;p

      Usuń
  7. Czyli jednak z czymś trafiłam?? Dobra, to ja myślę dalej ;D

    OdpowiedzUsuń
  8. Tak coś czułam, że Amanda wyjdzie z tarapatów, ale nie spodziewałam się, że pomoże jej fakt zaglądania w ludzkie umysły. Shehereze bezwzględnie podbił moje serce, ma charakterek, nie ma co;) I ta strzyga w jego wspomnieniach... Ciekawa jestem, czy jakoś to wykorzystasz w dalszej fabule. Końcówka jak zawsze emocjonująca;) Cenna Amanda się wkurza i ląduje za burtą. Oj, chyba nie pozwolą jej zwiać tak łatwo;) Nie no, charakterek Amandy to ja uwielbiam i chwała Ci za to, że nie jest jakąś mazepa. Pozdrawiam i już nie mogę się doczekać NN [taniec-ze-smiercia]

    OdpowiedzUsuń
  9. Nie no... nie mogę się doczekać następnego rozdziału ^^

    OdpowiedzUsuń
  10. Melduję się :):):)
    Ty to potrafisz wzbudzić ciekawość a moja jest u kresu biorąc pod uwagę tytuł rozdziału jaki ma się ukazać.
    Pozdrawiam
    Ania P:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na razie jestem chora:( więc nie wiem, kiedy będzie nowy rozdział, ale na pewno w terminie;)

      Usuń
    2. To życzę dużo zdrówka, a rozdziałem się nie przejmuj. Zdrowie najważniejsze.
      Pozdrawiam
      Ania P:)

      Usuń
    3. Dzięki, mam nadzieję, że w końcu mi przejdzie, już od poniedziałku mnie trzyma:(

      Usuń
  11. Kapitan Shehereze zamiast wina powinien pić rum! :p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może i to był rum, Amanda nie sprawdzała przecież:p

      Usuń
  12. Serdecznie zapraszam na nowy rozdział: http://pragnienie-serca.blogspot.com/. Pozdrawiam

    PS. Fajny rozdział, no już myślałam, że w pewnej chwili kapitan wyrzuci Amandę za burtę, ale nie... I ten tekst: "Rybko". Powalił mnie.
    Czekam na kolejny wpis.

    OdpowiedzUsuń