- Chyba pora spać? - Amy zapukała i zajrzała do nas.
- Już idę, za chwilę – obiecała Karolina i spojrzała na mnie. - Czyli tak. Melanie zabiła Felixa, Cornelius przeżył i uciekł, Lucas został władcą wampirów, a Martin i Iskierka, zdaje się, dowiedzieli się wszystkiego po fakcie?
Skinęłam głową i spojrzałam na Amy.
- Zaraz poślę ją do łóżka.
Kobieta uśmiechnęła się lekko i zamknęła drzwi, a Karolina spojrzała na mnie oczekująco.
- Zgadza się – odpowiedziałam jej. - A co do Martina... już do tego przechodzę.
- Już idę, za chwilę – obiecała Karolina i spojrzała na mnie. - Czyli tak. Melanie zabiła Felixa, Cornelius przeżył i uciekł, Lucas został władcą wampirów, a Martin i Iskierka, zdaje się, dowiedzieli się wszystkiego po fakcie?
Skinęłam głową i spojrzałam na Amy.
- Zaraz poślę ją do łóżka.
Kobieta uśmiechnęła się lekko i zamknęła drzwi, a Karolina spojrzała na mnie oczekująco.
- Zgadza się – odpowiedziałam jej. - A co do Martina... już do tego przechodzę.
Zbliżał się świt, gdy usłyszałam, jak ktoś do mnie podchodzi. Martin uklęknął obok mnie i przytulił lekko. Płakałam w jego ramię, wyrzucając z siebie ból, żal, rozpacz i wszystkie emocje, które zebrały się we mnie i czekały, aż znajdą ujście.
W końcu uspokoiłam się i spojrzałam na mojego przyjaciela.
- Przepraszam – wyszeptałam.
- Za to, że mi nie powiedziałaś, co zamierzasz? - pokręcił głową. - Pomógłbym ci.
- Wiem, ale nie chciałam, żebyś ukrywał prawdę przed Iskierką, a ona nie mogła wiedzieć ze względu na Zoe – wyjaśniłam cicho.
- Rozumiem. - Przytulił mnie ponownie. - Już po wszystkim. Pomściłaś śmierć Inyana.
- Ale to mi go nie zwróci – szepnęłam. Skinął głową.
- Musisz być silna, Amando.
Przymknęłam oczy, wtulona w jego ramię i zastanawiałam się, czy potrafię być silna. Co innego jest walczyć i zabijać wrogów, a zupełnie co innego pogodzić się z tym, że mężczyzna, którego kochałam i który nauczył mnie wszystkiego, spłonął wczorajszej nocy we własnej trumnie.
Martin odprowadził mnie do domu Lily i Jahmesa. Była tam również Maya. W kącie stała jej trumna, a blond wampirzyca siedziała przy niej zamyślona. Kiedy weszłam, zerknęła na mnie przelotnie.
- Już dobrze, Amando. - Szoszannah podeszła do mnie i przytuliła lekko. - Wiem, że jest ci ciężko, ale zrobię wszystko, by pomóc ci przez to przejść.
- Dziękuję. - Podeszłam do swojej trumny i spojrzałam na moich przyjaciół. - Do jutra. - Weszłam do środka i zamknęłam oczy.
W końcu uspokoiłam się i spojrzałam na mojego przyjaciela.
- Przepraszam – wyszeptałam.
- Za to, że mi nie powiedziałaś, co zamierzasz? - pokręcił głową. - Pomógłbym ci.
- Wiem, ale nie chciałam, żebyś ukrywał prawdę przed Iskierką, a ona nie mogła wiedzieć ze względu na Zoe – wyjaśniłam cicho.
- Rozumiem. - Przytulił mnie ponownie. - Już po wszystkim. Pomściłaś śmierć Inyana.
- Ale to mi go nie zwróci – szepnęłam. Skinął głową.
- Musisz być silna, Amando.
Przymknęłam oczy, wtulona w jego ramię i zastanawiałam się, czy potrafię być silna. Co innego jest walczyć i zabijać wrogów, a zupełnie co innego pogodzić się z tym, że mężczyzna, którego kochałam i który nauczył mnie wszystkiego, spłonął wczorajszej nocy we własnej trumnie.
Martin odprowadził mnie do domu Lily i Jahmesa. Była tam również Maya. W kącie stała jej trumna, a blond wampirzyca siedziała przy niej zamyślona. Kiedy weszłam, zerknęła na mnie przelotnie.
- Już dobrze, Amando. - Szoszannah podeszła do mnie i przytuliła lekko. - Wiem, że jest ci ciężko, ale zrobię wszystko, by pomóc ci przez to przejść.
- Dziękuję. - Podeszłam do swojej trumny i spojrzałam na moich przyjaciół. - Do jutra. - Weszłam do środka i zamknęłam oczy.
Maya została przez ten tydzień u Jahmesa i Lily. Podobno nie miała gdzie mieszkać, odkąd Cruel uciekł z Ameryki. Pałac przejął aktualny władca, czyli Lucas razem z żoną. Mogła bez trudu znaleźć jakieś ciemne opuszczone miejsce, ale stwierdziła, że boi się innych wampirów, przed którymi obronić ją może tylko Jahmes.
Przez pierwszy wieczór jasnowłosa wampirzyca niewiele się odzywała, wciąż wydawała się nieco przestraszona zmianą sytuacji. Drugiego dnia przyszła do mnie.
- Wiem, że jesteś na mnie zła, Amando, ale może mogłabym tutaj zostać?
Spojrzałam na nią. Włosy splecione miała w dwa grube warkocze, sięgające jej do bioder. Patrzyła na mnie jasnymi oczami, w których wyraźnie czaiła się prośba. Nie przypominała już tej dumnej i groźnej wampirzycy, ale nie byłam pewna, czy można jej zaufać.
- Lucas zadecydował inaczej – odparłam, siadając na krześle. Byłyśmy same, Jahmes i Lily zostali w sąsiednim pokoju razem z Atalefem. - Nie będę podważać jego zdania.
- Ale możesz go przekonać. - Spojrzała na mnie błagalnie, również siadając.
- Czemu tak ci na tym zależy?
Westchnęła i pokręciła głową.
- Wiem, że mnie nie lubisz i przyznam szczerze, że ja też nie darzyłam cię szczególną sympatią. Wiem, że robiłam różne rzeczy, ale czego się nie robi dla miłości? Cornelius mnie kochał, a przynajmniej tak twierdził. Nie poświęcił mnie, gdy odmówiłam, choć nie potrzebował do tego mojej zgody, więc może jednak coś do mnie czuł. To były szalone lata, które spędziłam u jego boku. Aż w końcu mu się znudziłam. - Pochyliła głowę. - Więź mogła zostać zerwana tylko przez śmierć Corneliusa albo któregoś z nas, gdy umrzemy za niego, więc nie mogłam odejść. - Uniosła koniec warkocza i wpatrywała się w niego w zamyśleniu. - Cieszę się, że jestem już wolna.
- Możesz odpłynąć, rozpocząć nowe życie – zaproponowałam.
- Nie chcę. - Podniosła wzrok. - Chcę zostać tutaj.
- Czemu?
Obejrzała się w stronę pokoju, gdzie słychać było rozmowę Jahmesa i Szoszannah.
- Zgadnij.
- Jahmes? - Pokręciłam głową. - Daj sobie spokój. Nie zdobędziesz jego serca.
- Tydzień to za mało, ale gdybym została dłużej... - Uśmiechnęła się powoli. - Jest taki przystojny, męski i silny. Idealny wampir i nie ma w sobie tego okrucieństwa co Cruel. Ma poczucie humoru i poważanie wśród innych. Czegóż chcieć więcej?
- On kocha inną – odparłam.
- Tę Izraelitkę, Lily? Tę, która udaje nieprzystępną? Podobno czeka na nią już sporo czasu, a i tak nie ma pewności, czy się zdecyduje. - Przewróciła oczami. - Ze mną będzie mu lepiej.
Zmarszczyłam brwi.
- Nie znasz Szoszannah i nie wiesz, przez co przeszła, więc nie masz prawa jej oceniać. Pomyśl raczej o swoich błędach.
- Nie unoś się, Amando. - Wampirzyca wzruszyła ramionami. - Mówię po prostu to, co myślę. A Jahmes potrzebuje kobiety, nie tylko przyjaciółki.
- I uważasz, że potrzebuje właśnie ciebie? - Uniosłam brwi.
- Uratował mnie. Od tego zwykle się zaczyna. Nie rób takiej miny, Amando. Skoro twoja przyjaciółka nie potrafi się zdecydować, to ja jej pomogę. Albo wyskoczy z zazdrością i będą razem, albo się wycofa i on będzie mój. Tak czy inaczej, warto spróbować. - Spojrzała w okno, gdzie właśnie zniknęły ostatnie promienie słońca. - Osobiście mam nadzieję, że się wycofa i mi go zostawi. - Odrzuciła w tył długie warkocze i wybiegła na zewnątrz.
Westchnęłam i wstałam. Do pokoju weszli Lily i Jahmes. Z tego co się orientowałam, to mój przyjaciel pozwolił Mayi tu zostać. Postanowiłam, że przy okazji porozmawiam z Szoszannah. Od śmierci Erika minęło już prawie dziewięćdziesiąt lat, a przed sobą miała jeszcze bardzo długie życie. Jeśli Jahmes był tylko jej przyjacielem i nie kochała go w żaden inny sposób, nic nie mogłam na to poradzić. Decyzja należała wyłącznie do nich samych.
Tej nocy postanowiłam zająć się łowcami. Poszłam prosto do domu burmistrza, który nimi nieoficjalnie zarządzał. Zapukałam i czekałam. Choć wiedziałam, gdzie mieszka, nigdy tutaj nie byłam, ale czasem widziałam, jak łowcy zbierali się w tym miejscu podczas narad. Pewnie sporo ryzykowałam, ale potrafiłam się przecież obronić w razie potrzeby.
Otworzył mi siwy mężczyzna po pięćdziesiątce i zerknął na mnie zdziwiony.
- W czym mogę pomóc?
- Witaj. - Skłoniłam się lekko i pokazałam mu krzyżyk, żeby zrozumiał, że nie mam złych zamiarów. - Wiem, że jesteś przewodniczącym wszystkich łowców – zaczęłam.
- A ty kim jesteś? - Popatrzył na mnie podejrzliwie.
- Amanda. Chcę zawrzeć układ. Ale może zacznę od początku. Łowcy zabijają wampiry, bo wampiry zabijają ludzi, to normalna kolej rzeczy. Miasto nigdy nie będzie bezpieczne, a łowcy wciąż będą ginąć, chyba że... wampiry nie będą zabijać w mieście. Poza nim grasują zwykle bandyci okradający i zabijający ludzi. Moja propozycja jest taka. Żaden wampir nie zabije człowieka w mieście, a żaden łowca nie będzie polował na nas poza nim. - Założyłam ręce na piersiach i spojrzałam na niego oczekująco. Wpatrywał się we mnie w osłupieniu.
- Poważnie? Przychodzisz tutaj, żeby zawrzeć układ?
- O, a kogo ja tu widzę. - Zza mężczyzny wyjrzał jeden ze znajomych łowców, wysoki szczupły brunet z krótko ściętymi włosami. Kilka razy go pokonałam, a ostatnim razem stwierdził, że nie ma ochoty na walkę ze mną, więc odpuściłam. To było jakiś miesiąc temu.
- Dziś ja nie mam ochoty na walkę – zwróciłam się do niego. - Przyszłam w innym celu. - Powtórzyłam moją propozycję. Słuchał uważnie, a na koniec spojrzał na burmistrza, który skinął głową.
- Gdyby przyszedł do mnie inny wampir, pewnie po prostu bym go zabił. Ale wiele o tobie słyszałem.
- Mam nadzieję, że słyszałeś nie tylko złe rzeczy – odparłam.
- Dziwne rzeczy, wampirzyco Amando. - Patrzył na mnie przez chwilę. - A gdzie twój towarzysz? Podobno zawsze walczycie razem.
Przygryzłam wargę i cofnęłam się o krok.
- Zginął. - Spojrzałam na łowców. - Nasz władca się zmienił. Teraz jest nim ktoś, komu zależy na takim układzie. Nie mogę sprawić, że wampiry nagle zaczną żywić się krwią zwierząt tak jak ja, nie każdy jest w stanie tego dokonać. Ale mogę wpłynąć na to, by przestali ginąć niewinni ludzie.
- A więc jedyne, co mamy zrobić, to przestać polować na was na prerii? - upewnił się znajomy łowca.
- Tak. Przemyślcie to – poprosiłam.
- Przyjdź jutro – odparł krótko burmistrz. Skinęłam głową i ruszyłam z powrotem w wampirzym tempie.
Udałam się na polowanie, wróciłam tuż przed świtem. Coraz bardziej brakowało mi Inyana. Zatrzymałam się przed domem i zamknęłam oczy. Wszystko mi go tutaj przypominało. Niemal czułam jego obecność, jakbym miała go zobaczyć, kiedy tylko otworzę oczy. Zaraz przytuli mnie do siebie, dotknie mojego policzka, rzuci jakąś ciekawą uwagę, poczuję jego usta na swojej skórze...
- Amando, słońce zaraz wzejdzie.
Otworzyłam oczy i ujrzałam zaniepokojoną Lily. Skinęłam głową i weszłam do środka, powstrzymując łzy cisnące się do oczu. Dopiero gdy weszłam do trumny i wtuliłam twarz w poduszkę, dałam upust swojej rozpaczy i tęsknocie.
Przez pierwszy wieczór jasnowłosa wampirzyca niewiele się odzywała, wciąż wydawała się nieco przestraszona zmianą sytuacji. Drugiego dnia przyszła do mnie.
- Wiem, że jesteś na mnie zła, Amando, ale może mogłabym tutaj zostać?
Spojrzałam na nią. Włosy splecione miała w dwa grube warkocze, sięgające jej do bioder. Patrzyła na mnie jasnymi oczami, w których wyraźnie czaiła się prośba. Nie przypominała już tej dumnej i groźnej wampirzycy, ale nie byłam pewna, czy można jej zaufać.
- Lucas zadecydował inaczej – odparłam, siadając na krześle. Byłyśmy same, Jahmes i Lily zostali w sąsiednim pokoju razem z Atalefem. - Nie będę podważać jego zdania.
- Ale możesz go przekonać. - Spojrzała na mnie błagalnie, również siadając.
- Czemu tak ci na tym zależy?
Westchnęła i pokręciła głową.
- Wiem, że mnie nie lubisz i przyznam szczerze, że ja też nie darzyłam cię szczególną sympatią. Wiem, że robiłam różne rzeczy, ale czego się nie robi dla miłości? Cornelius mnie kochał, a przynajmniej tak twierdził. Nie poświęcił mnie, gdy odmówiłam, choć nie potrzebował do tego mojej zgody, więc może jednak coś do mnie czuł. To były szalone lata, które spędziłam u jego boku. Aż w końcu mu się znudziłam. - Pochyliła głowę. - Więź mogła zostać zerwana tylko przez śmierć Corneliusa albo któregoś z nas, gdy umrzemy za niego, więc nie mogłam odejść. - Uniosła koniec warkocza i wpatrywała się w niego w zamyśleniu. - Cieszę się, że jestem już wolna.
- Możesz odpłynąć, rozpocząć nowe życie – zaproponowałam.
- Nie chcę. - Podniosła wzrok. - Chcę zostać tutaj.
- Czemu?
Obejrzała się w stronę pokoju, gdzie słychać było rozmowę Jahmesa i Szoszannah.
- Zgadnij.
- Jahmes? - Pokręciłam głową. - Daj sobie spokój. Nie zdobędziesz jego serca.
- Tydzień to za mało, ale gdybym została dłużej... - Uśmiechnęła się powoli. - Jest taki przystojny, męski i silny. Idealny wampir i nie ma w sobie tego okrucieństwa co Cruel. Ma poczucie humoru i poważanie wśród innych. Czegóż chcieć więcej?
- On kocha inną – odparłam.
- Tę Izraelitkę, Lily? Tę, która udaje nieprzystępną? Podobno czeka na nią już sporo czasu, a i tak nie ma pewności, czy się zdecyduje. - Przewróciła oczami. - Ze mną będzie mu lepiej.
Zmarszczyłam brwi.
- Nie znasz Szoszannah i nie wiesz, przez co przeszła, więc nie masz prawa jej oceniać. Pomyśl raczej o swoich błędach.
- Nie unoś się, Amando. - Wampirzyca wzruszyła ramionami. - Mówię po prostu to, co myślę. A Jahmes potrzebuje kobiety, nie tylko przyjaciółki.
- I uważasz, że potrzebuje właśnie ciebie? - Uniosłam brwi.
- Uratował mnie. Od tego zwykle się zaczyna. Nie rób takiej miny, Amando. Skoro twoja przyjaciółka nie potrafi się zdecydować, to ja jej pomogę. Albo wyskoczy z zazdrością i będą razem, albo się wycofa i on będzie mój. Tak czy inaczej, warto spróbować. - Spojrzała w okno, gdzie właśnie zniknęły ostatnie promienie słońca. - Osobiście mam nadzieję, że się wycofa i mi go zostawi. - Odrzuciła w tył długie warkocze i wybiegła na zewnątrz.
Westchnęłam i wstałam. Do pokoju weszli Lily i Jahmes. Z tego co się orientowałam, to mój przyjaciel pozwolił Mayi tu zostać. Postanowiłam, że przy okazji porozmawiam z Szoszannah. Od śmierci Erika minęło już prawie dziewięćdziesiąt lat, a przed sobą miała jeszcze bardzo długie życie. Jeśli Jahmes był tylko jej przyjacielem i nie kochała go w żaden inny sposób, nic nie mogłam na to poradzić. Decyzja należała wyłącznie do nich samych.
Tej nocy postanowiłam zająć się łowcami. Poszłam prosto do domu burmistrza, który nimi nieoficjalnie zarządzał. Zapukałam i czekałam. Choć wiedziałam, gdzie mieszka, nigdy tutaj nie byłam, ale czasem widziałam, jak łowcy zbierali się w tym miejscu podczas narad. Pewnie sporo ryzykowałam, ale potrafiłam się przecież obronić w razie potrzeby.
Otworzył mi siwy mężczyzna po pięćdziesiątce i zerknął na mnie zdziwiony.
- W czym mogę pomóc?
- Witaj. - Skłoniłam się lekko i pokazałam mu krzyżyk, żeby zrozumiał, że nie mam złych zamiarów. - Wiem, że jesteś przewodniczącym wszystkich łowców – zaczęłam.
- A ty kim jesteś? - Popatrzył na mnie podejrzliwie.
- Amanda. Chcę zawrzeć układ. Ale może zacznę od początku. Łowcy zabijają wampiry, bo wampiry zabijają ludzi, to normalna kolej rzeczy. Miasto nigdy nie będzie bezpieczne, a łowcy wciąż będą ginąć, chyba że... wampiry nie będą zabijać w mieście. Poza nim grasują zwykle bandyci okradający i zabijający ludzi. Moja propozycja jest taka. Żaden wampir nie zabije człowieka w mieście, a żaden łowca nie będzie polował na nas poza nim. - Założyłam ręce na piersiach i spojrzałam na niego oczekująco. Wpatrywał się we mnie w osłupieniu.
- Poważnie? Przychodzisz tutaj, żeby zawrzeć układ?
- O, a kogo ja tu widzę. - Zza mężczyzny wyjrzał jeden ze znajomych łowców, wysoki szczupły brunet z krótko ściętymi włosami. Kilka razy go pokonałam, a ostatnim razem stwierdził, że nie ma ochoty na walkę ze mną, więc odpuściłam. To było jakiś miesiąc temu.
- Dziś ja nie mam ochoty na walkę – zwróciłam się do niego. - Przyszłam w innym celu. - Powtórzyłam moją propozycję. Słuchał uważnie, a na koniec spojrzał na burmistrza, który skinął głową.
- Gdyby przyszedł do mnie inny wampir, pewnie po prostu bym go zabił. Ale wiele o tobie słyszałem.
- Mam nadzieję, że słyszałeś nie tylko złe rzeczy – odparłam.
- Dziwne rzeczy, wampirzyco Amando. - Patrzył na mnie przez chwilę. - A gdzie twój towarzysz? Podobno zawsze walczycie razem.
Przygryzłam wargę i cofnęłam się o krok.
- Zginął. - Spojrzałam na łowców. - Nasz władca się zmienił. Teraz jest nim ktoś, komu zależy na takim układzie. Nie mogę sprawić, że wampiry nagle zaczną żywić się krwią zwierząt tak jak ja, nie każdy jest w stanie tego dokonać. Ale mogę wpłynąć na to, by przestali ginąć niewinni ludzie.
- A więc jedyne, co mamy zrobić, to przestać polować na was na prerii? - upewnił się znajomy łowca.
- Tak. Przemyślcie to – poprosiłam.
- Przyjdź jutro – odparł krótko burmistrz. Skinęłam głową i ruszyłam z powrotem w wampirzym tempie.
Udałam się na polowanie, wróciłam tuż przed świtem. Coraz bardziej brakowało mi Inyana. Zatrzymałam się przed domem i zamknęłam oczy. Wszystko mi go tutaj przypominało. Niemal czułam jego obecność, jakbym miała go zobaczyć, kiedy tylko otworzę oczy. Zaraz przytuli mnie do siebie, dotknie mojego policzka, rzuci jakąś ciekawą uwagę, poczuję jego usta na swojej skórze...
- Amando, słońce zaraz wzejdzie.
Otworzyłam oczy i ujrzałam zaniepokojoną Lily. Skinęłam głową i weszłam do środka, powstrzymując łzy cisnące się do oczu. Dopiero gdy weszłam do trumny i wtuliłam twarz w poduszkę, dałam upust swojej rozpaczy i tęsknocie.
Łowcy zgodzili się na taki układ. Sądziłam, że będę musiała się bardziej natrudzić, żeby ich przekonać. Dowiedziałam się, że znają mnie nie tylko w Ameryce, ale również poza nią. Wampirzyca, która nie zabija ludzi, lecz broni niewinnych. Żywi się krwią zwierząt. Musiałam przyznać, że byłam zaskoczona taką sławą. To prawda, że razem z Inyanem czasami zapobiegaliśmy rzeziom bezbronnych i dzieci, ale wampiry zwykle zwracały uwagę na nasze walki z łowcami. I to Inyan był sławny. Tymczasem wśród ludzi było odwrotnie.
Poszłam od razu do Lucasa. Jeszcze tej nocy ogłosił obowiązującą umowę. Wiedziałam, że na pewno znajdą się wampiry, które w końcu ją złamią, ale przez jakiś miesiąc podejrzewałam, że jedynymi ofiarami będą bandyci na prerii. A kiedy wampiry zaczną łamać prawo, Lucas postąpi z nimi jak prawdziwy władca i znów zapanuje porządek.
Po wizycie u Lucasa i Dorothy udałam się do portu. Najbliższy statek do Anglii wypływał za niecałe dwa tygodnie, więc postanowiłam, że wsiądę na niego. Miałam nadzieję, że poza Ameryką będzie mi łatwiej.
Wracając, zaszłam do Melanie. Była tak samo załamana jak ja, obie kochałyśmy Inyana. Rozmowa z nią trochę mi pomogła, ale kiedy wyszłam od niej, tęsknota powróciła. Wiedziałam, że nie da się tego pominąć. Ból po stracie będzie mi towarzyszył jeszcze przez bardzo długi czas. I tak właściwie powinno być. Za bardzo go kochałam, by móc tak po prostu wrócić do normalnego życia.
Kiedy obudziłam się następnego popołudnia i weszłam do salonu, siedział tam Jahmes, obok niego Szoszannah, a na podłodze, na rozłożonym kocyku siedziała Maya, czesząc włosy, które otaczały ją bujnymi kaskadami.
- Pokonałeś ich wszystkich? - zwróciła się do Jahmesa, który najwyraźniej o czymś opowiadał.
- Było ich tylko sześciu. Nie byli nawet łowcami, tylko zbójami okradającymi przejezdnych. Mieliśmy z Dżamilą porządny posiłek.
- Opowiadasz o swojej podopiecznej? - zapytałam, podsuwając sobie krzesło i siadając.
- Tak. Była pełną życia kobietą i trochę zakręconą wampirzycą. - Uśmiechnął się ciepło.- Jej życiową dewizę można określić słowami Plutarcha: trzeba żyć, a nie tylko istnieć.
- Co się z nią stało? - spytała Maya, wpatrując się w niego. Uśmiech raptownie zniknął z jego twarzy.
- Mazbah ją zabili. W Egipcie.
- Och. Pomściłeś ją?
- Tak.
Jasnowłosa wampirzyca skinęła głową.
- To dobrze. Słyszałam, że jesteś potomkiem Kleopatry?
- Tak dokładnie to Ptolemeusza XV Cezariona, syna Juliusza Cezara i Kleopatry. Ale to wiele pokoleń.
- Ale w linii prostej – dodałam. Maya westchnęła i spojrzała na Jahmesa.
- A więc jesteś księciem. Niesamowite. - Wpatrywała się w niego z uśmiechem. Spojrzałam na Lily, która siedziała i zerkała na nią ponurym wzrokiem. Kiedy Jahmes parsknął śmiechem, westchnęła, wstała i ruszyła w stronę drzwi.
- Pójdę sprawdzić, co z Atalefem.
- A coś mu się stało? - Jahmes spojrzał w jej stronę.
- Atalef to ten uroczy nietoperz, którego uczyniłeś nieśmiertelnym? - wtrąciła Maya. - Opowiesz mi, jak to zrobiłeś? Nie sądziłam, że to możliwe.
- Ja też nie – przyznał Egipcjanin. Wstałam i wyszłam za Szoszannah. Czyżbym dostrzegła zazdrość w jej oczach? Musiałam przyznać Mayi trochę racji. Jahmes kochał Lily, ale jeżeli ona nic do niego nie czuła, powinien pójść swoją drogą. Jeśli jednak coś czuła, powinien się o tym dowiedzieć i to jak najszybciej.
- Lily, muszę z tobą porozmawiać – zwróciłam się do niej, zamykając drzwi. Odwróciła się w moją stronę z Atalefem na ramieniu. Nietoperz zatrzepotał skrzydłami i zerknął na mnie zaciekawionym wzrokiem.
- Dobrze. - Izraelitka usiadła w fotelu, a ja naprzeciwko niej.
- Chodzi o Jahmesa – zaczęłam, ściszając głos, choć nie sądziłam, by mógł mnie usłyszeć, skoro rozmawiał właśnie z Mayą.
- Tak? - Lily spojrzała na mnie oczekująco. Wzięłam głęboki oddech i przeszłam od razu do rzeczy:
- Czy ty coś do niego czujesz?
Poszłam od razu do Lucasa. Jeszcze tej nocy ogłosił obowiązującą umowę. Wiedziałam, że na pewno znajdą się wampiry, które w końcu ją złamią, ale przez jakiś miesiąc podejrzewałam, że jedynymi ofiarami będą bandyci na prerii. A kiedy wampiry zaczną łamać prawo, Lucas postąpi z nimi jak prawdziwy władca i znów zapanuje porządek.
Po wizycie u Lucasa i Dorothy udałam się do portu. Najbliższy statek do Anglii wypływał za niecałe dwa tygodnie, więc postanowiłam, że wsiądę na niego. Miałam nadzieję, że poza Ameryką będzie mi łatwiej.
Wracając, zaszłam do Melanie. Była tak samo załamana jak ja, obie kochałyśmy Inyana. Rozmowa z nią trochę mi pomogła, ale kiedy wyszłam od niej, tęsknota powróciła. Wiedziałam, że nie da się tego pominąć. Ból po stracie będzie mi towarzyszył jeszcze przez bardzo długi czas. I tak właściwie powinno być. Za bardzo go kochałam, by móc tak po prostu wrócić do normalnego życia.
Kiedy obudziłam się następnego popołudnia i weszłam do salonu, siedział tam Jahmes, obok niego Szoszannah, a na podłodze, na rozłożonym kocyku siedziała Maya, czesząc włosy, które otaczały ją bujnymi kaskadami.
- Pokonałeś ich wszystkich? - zwróciła się do Jahmesa, który najwyraźniej o czymś opowiadał.
- Było ich tylko sześciu. Nie byli nawet łowcami, tylko zbójami okradającymi przejezdnych. Mieliśmy z Dżamilą porządny posiłek.
- Opowiadasz o swojej podopiecznej? - zapytałam, podsuwając sobie krzesło i siadając.
- Tak. Była pełną życia kobietą i trochę zakręconą wampirzycą. - Uśmiechnął się ciepło.- Jej życiową dewizę można określić słowami Plutarcha: trzeba żyć, a nie tylko istnieć.
- Co się z nią stało? - spytała Maya, wpatrując się w niego. Uśmiech raptownie zniknął z jego twarzy.
- Mazbah ją zabili. W Egipcie.
- Och. Pomściłeś ją?
- Tak.
Jasnowłosa wampirzyca skinęła głową.
- To dobrze. Słyszałam, że jesteś potomkiem Kleopatry?
- Tak dokładnie to Ptolemeusza XV Cezariona, syna Juliusza Cezara i Kleopatry. Ale to wiele pokoleń.
- Ale w linii prostej – dodałam. Maya westchnęła i spojrzała na Jahmesa.
- A więc jesteś księciem. Niesamowite. - Wpatrywała się w niego z uśmiechem. Spojrzałam na Lily, która siedziała i zerkała na nią ponurym wzrokiem. Kiedy Jahmes parsknął śmiechem, westchnęła, wstała i ruszyła w stronę drzwi.
- Pójdę sprawdzić, co z Atalefem.
- A coś mu się stało? - Jahmes spojrzał w jej stronę.
- Atalef to ten uroczy nietoperz, którego uczyniłeś nieśmiertelnym? - wtrąciła Maya. - Opowiesz mi, jak to zrobiłeś? Nie sądziłam, że to możliwe.
- Ja też nie – przyznał Egipcjanin. Wstałam i wyszłam za Szoszannah. Czyżbym dostrzegła zazdrość w jej oczach? Musiałam przyznać Mayi trochę racji. Jahmes kochał Lily, ale jeżeli ona nic do niego nie czuła, powinien pójść swoją drogą. Jeśli jednak coś czuła, powinien się o tym dowiedzieć i to jak najszybciej.
- Lily, muszę z tobą porozmawiać – zwróciłam się do niej, zamykając drzwi. Odwróciła się w moją stronę z Atalefem na ramieniu. Nietoperz zatrzepotał skrzydłami i zerknął na mnie zaciekawionym wzrokiem.
- Dobrze. - Izraelitka usiadła w fotelu, a ja naprzeciwko niej.
- Chodzi o Jahmesa – zaczęłam, ściszając głos, choć nie sądziłam, by mógł mnie usłyszeć, skoro rozmawiał właśnie z Mayą.
- Tak? - Lily spojrzała na mnie oczekująco. Wzięłam głęboki oddech i przeszłam od razu do rzeczy:
- Czy ty coś do niego czujesz?
Ciekawe co Lily odpowie na to pytanie. :-) Amanada zaimponowała mi swoją odwagą idąc zaproponować układ łowcom. No i ta Maya... Jak to się dalej potoczy - mogę tylko gdybać i czekać na więcej. Dobrze, że jesteś już na blogspocie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Jak myślisz, co odpowie? Wolisz, żeby Maya czy Lily była z Jahmesem?
UsuńPozdrawiam:p
Mam nadzieję że Lily będzie z Jahmesem, pasują do siebie. Najbardziej mnie zdziwiło, że aż tak łatwo poszło z łowcami.. uwielbiam Twoje notki, zawsze gdy skończę czytać jedną wyskakuję ze skóry zastanawiając się co będzie dalej póki nie przeczytam następnej, i tak w kółko :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Tusiaa.
A więc jesteś za Lily, ciekawe, czy ktoś będzie za Mayą;) Wiem, wiem, ach te moje zakończenia:p
UsuńOgólnie, to nie mam nic do Mayi, ale wydaje mi się taka, no fałszywa :p. Hahaha :) zdradzisz może, kiedy będzie następna notka ? :)/ Tusiaa.
UsuńFałszywa? Myślisz, że coś kombinuje?:p
UsuńNastępna notka będzie tak, jak napisałam wyżej, czyli 20 lub 27-29.12.
Tak, tak myślę :). Niby wydaje się taka miła, ale.. była oddana Corneliusowi i tak szybko od niego odeszła ? nie pasuje mi to jakoś :D. A zresztą na to żeby Jahmes był z Lily czekałam.. właściwie od śmierci Erika :p więc, naprawdę mam nadzieję że Lily coś do niego czuję, w sumie to nawet nie wątpię że tak jest. Ale, na razie wolę za dużo nie gdybać, bo znając Twoje notki i tak nas nieźle zaskoczysz :p/Tusiaa.
UsuńOddana Corneliusowi? Porzucił ją:p Zobaczymy, czy zaskoczę, a może zaskoczę, że nie zaskoczę? Kto wie;p
UsuńUfff... zmiana na lepsze...
OdpowiedzUsuńCo do treści: widzę, że wracasz do tematów uczuciowych... trochę szkoda, liczyłam na coś więcej z elementów zmianowładcowych i ich konsekwencji, ale taka konwencja tej historii ;p Mayę lubię (ku swojemu własnemu zaskoczeniu), ale nie wiem ile ta moja sympatia potrwa, bo rzadko się przywiązuję do bohaterów. Być może lubię ją za to: "Uratował mnie. Od tego zwykle się zaczyna." Bo to mnie rozbawiło nie do opisania :D
Aha, szablon się psuje, kiedy zmniejsza się okno przeglądarki, jeśli jeszcze o tym nie wiesz, to powinnaś wiedzieć, może da się jakoś naprawić (ale i tak wygląda o niebo lepiej niż ten dzisiaj rano na poprzednim blogu).
Pozdrawiam (przed)świątecznie.
Amanda nie chce zostać władcą, więc nad czym się tu rozpisywać?:p
UsuńLubisz Mayę? I wolałabyś, żeby to ona była z Jahmesem?:p
Jeśli szablon się psuje, to najlepiej nie zmniejszać okna:p Wstawiłam według instrukcji i nie mam pojęcia, jak to naprawić, więc tak musi zostać:p Pozdrawiam;)
I dobrze, że nie chce, w tym ją popieram ;p Hmm... nad konsekwencjami dla jej przyjaciół? W końcu zmiany spore... a nie, dobra, był pakt z łowcami, po prostu serce Jahmesa mi go przyćmiło ;p
UsuńLubię, ale wszystko mi jedno z kim Jahmes będzie. W sprawach sercowych z zasady nikomu nie kibicuję. Parę wyjątków wprawdzie było, ale one tylko potwierdzają regułę ;p
A już myślałam na to, że wiesz i mi zdradzisz ;p Ale z drugiej strony, poza zmniejszaniem pewnie wystarczy, żeby ktoś miał ekran innych gabarytów. Oby nie ;p
Niestety, blogspot poznaję dopiero od dzisiaj, więc niewiele się w tym jeszcze orientuję. Ważne, że w ogóle udało mi się wstawić:p
UsuńWitam na blogspocie :D Myślałam, że po raz kolejny będę pisać komentarz, ale widzę, że onet w końcu dodał tamte. Więc ostatni wklejam tutaj :D A, no i widzę, że udało ci się przenieść tu swój szablon :)
OdpowiedzUsuńRywalki, to mówi wszystko ;) Jahmes będzie rozchwytywany ;)
Bałam się, że jak Amanda wróci do burmistrza, to będzie tam czekał tłum łowców. Dobrze, że mają jednak honor i zgodzili się na układ.
Co za koszmarne zmiany :( Nie dziwię się, że chcesz uciec na blogspot.
Wyobraź sobie, że tam muszę zatwierdzać wszystkie komentarze, żeby się pojawiły:-o To jakiś nonsens. W ogóle to nie wiem, czemu mi tak zrobili, skoro onet już od dawna nie szwankuje:( A szablon przeniosłam dzięki instrukcji, którą dostałam od Prithiki;)
UsuńJahmes chyba trochę zasłużył, żeby być rozchwytywanym, nie sądzisz?;p
Wszystkie blogi są przenoszone. Moją starą amicę też dopadli. Inscriptum z 5elements już też. Natomiast swoje opowiadania stwierdzam, że zawieszam dopóki nie napiszę ich do końca i oba wstawię na blogspocie. Onet to teraz czysty koszmar.
UsuńOj, zasłużył, biedactwo. Ale oby był na tyle inteligentny, by nie wybrać Mai... Zdecydowanie kibicuję Lily. Ona też zasłużyła na szczęście. A Mai, uważam, wcale nie zależy na Jahmesie.
Myślisz, że coś kombinuje, czy podrywa go dla rozrywki?
UsuńTrochę popieram Karę, że Maya szuka sobie nowego ochroniarza. Nieprzeciętnego wampira, przystojnego, silnego. Pewnie ma w tym jakiś cel, bo w nagłą miłość nie wierzę. Jej wypowiedzi pod koniec ociekały aż lukrem. Liczę, że Jahmes widzi tę pułapkę.
UsuńNagła miłość to na pewno nie jest:p A to że Maya szuka kogoś, kto by ją chronił to w sumie nic dziwnego, biorąc pod uwagę jej dotychczasową sytuację, prawda?;)
UsuńWnioskuję po tytule następnego rozdziału, że Lily jednak coś czuje do Jahmesa ;D Mam nadzieję, że będą razem, bo ta Maya wydaję mi się trochę zaparzoną w siebie wampirzycą, pomijając oczywiście jej wypowiedź, która w ogóle brzmiała tragicznie, tak jakby szukała sobie kolejnego, silnego wampira jako ochroniarza.... A według mnie Jahmes zasługuje na kogoś lepszego. No i Jahmes wreszcie dostałby coś z życia, gdyby jednak był z Lily;) Może dojdzie między Lily a Mayą do walki o niego?? Oj, by się chłopak ucieszył ;D
OdpowiedzUsuńNie wiem jak Amanda upora się z kolejną stratą tak bliskiej jej osoby... Przecież po stracie Erika pomógł jej właśnie Inyan a teraz??? Może faktycznie powinna wyjechać na jakiś czas??
No nic, czekam na kolejny rozdział i pozdrawiam gorąco ;****
Ps:jakby nie było już później okazji to życzę Ci wesołych świąt!!! ;****
Myślę, że Maya faktycznie potrzebuje kogoś takiego;p Uważasz, że Jahmes by się cieszył, jakby się o niego pobiły i obie odniosłyby jakieś poważne kontuzje?:p
UsuńWłaśnie dlatego Amanda musi wyjechać. Tutaj wszystko przypomina jej bliskich, których straciła...
Oj tam od razu poważne kontuzje ;D Mogłyby się tylko powyzywać, albo chociaż w jakikolwiek sposób okazać zainteresowanie Jahmesem. W tym konkretnym przypadku chodzi mi o zachowanie Lily ;p Bo przecież to, że Maya ma coś do niego to to widać na pierwszy rzut oka i mam nadzieję, że i Jahmes to dostrzeże i przejrzy jej prawdziwe zamiary(czytać: ochroniarz na pełen etat pilnie poszukiwany!) <- No błagam... Chyba nie jest aż tak ślepy, a jeśli tak, to mam nadzieję, że Amanda, bądź i Lily ;D mu to powie i wyperswaduje mu tą chorą relację ;)
UsuńAż jestem ciekawa tego jej wyjazdu, tego kogo tam spotka, jakie nowe przygody ją tam czekają i całej reszty... No i mam nadzieję, że szybko podniesie się z tego psychicznego dołka, w którym aktualnie się znajduje ;)
Myślisz, że Jahmes mógłby szukać u Mayi miłości?:p
UsuńSpotka kilka ciekawych osób;) A czeka ją tam całkiem sporo przygód:p
No i prawidłowa decyzja z przenosinami. Witamy w rodzinie blogspota;) W każdym razie do rzeczy. Naprawdę jak mogłaś zakończyć w takim momencie! Sama jestem ciekawa, co powie Lily. W sumie do tej pory ciężko było wyczuć jej uczucia, ale ta reakcja… No i Maya, która również jest dość tajemnicza. Ciężko wyczuć jej intencje. Natomiast nie można odmówić sprytu;) A więc Aanda wraca do Anglii… Już nie mogę się doczekać rozwinięcia historii. A co do rozdziału jestem jak zawsze zachwycona, ale z Tobą już tak jest: gwarancja jakości jeszcze zanim przeczytam;) Pozdrawiam [taniec-ze-smiercia]
OdpowiedzUsuńTo, co zrobili z onetem, przeszło wszelkie granice, więc odeszłam bez wahania. Co do Amandy, niedługo historia się rozwinie;) Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńWitam wszystkich. Jestem nowa na blogu ale nie mogę się już doczekać następnej części. Mam nadzieję, że Lili wyzna miłość Jahmesowi, w końcu coś mu się należy po tylu latach czekania :) Poza tym żałoba Lili jest już naprawdę długa i mimo że Erik był wspaniały myślę, że z innym też będzie szczęśliwa
OdpowiedzUsuńWitam serdecznie moją nową czytelniczkę:) Kolejny rozdział będzie po świętach, wiem, że wszyscy trzymają kciuki za Lily i Jahmesa, a jak będzie - czas pokaże:p
UsuńSerdecznie zapraszam na taniec-ze-smiercia.blogspot.com, gdzie pojawił się rozdział XVI. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńWszystkiego co najlepsze - szczęścia, zdrowia, bogatego Gwiazdora, pachnącej choinki oraz spełnienia najskrytszych marzeń, życzy Vi :)
OdpowiedzUsuńDziękuję serdecznie i również Ci życzę spełnienia marzeń oraz Wesołych, Zdrowych i Pogodnych Świąt:)
UsuńOjoj... Jahmes musi wybrac pomiedzy dwoma pieknyymi kobietami... Wesolych swiat. Ps. Sorryvza bledy, ale zapoznawam sie z nowa kimorka... Natka
OdpowiedzUsuńMyślę, że Jahmes nie narzeka, w końcu to on ma wybór, a nie jego mają wybrać;p Również życzę Wesołych Świąt:*
UsuńOjoj... Jahmes musi wybrac pomiedzy dwoma pieknyymi kobietami... Wesolych swiat. Ps. Sorryvza bledy, ale zapoznawam sie z nowa kimorka... Natka
OdpowiedzUsuńPodejrzewam, że w następnym rozdziale będzie się działo. Mam nadzieję, że Szoszo jednak czuje coś do Jahmesa i nie pozwoli, by Maya jej go odebrała. Amanda jest aż tak sławna? No, no, no... xD
OdpowiedzUsuńCzekam. ;)
Amanda też się nie spodziewała, że wieści o jej poczynaniach tak szybko się rozniosą;p
Usuń~Postrzelona
OdpowiedzUsuń15 grudnia 2012 o 23:48
Heh, wiesz kiedy zakończyć, aby utrzymać napięcie i wzbudzić ciekawość… Nie mogę doczekać się następnego rozdziału :)
Odpowiedz
~Natalia
16 grudnia 2012 o 00:40
Troszkę trzeba będzie poczekać;)
Odpowiedz
~Susannah
16 grudnia 2012 o 01:09
No kurcze! W najciekawszym momencie!!! :(
Odpowiedz
~Natalia
16 grudnia 2012 o 01:12
Kto jak kto, ale Ty powinnaś się domyślić, co odpowie Szoszannah;p
Odpowiedz
~Susannah
16 grudnia 2012 o 10:26
Jaka jestem nie wie nikt – Lily też to dotyczy ;)
Odpowiedz
~Nicki
16 grudnia 2012 o 05:26
No prosze. Zaintrygowalas mnie. Ciekawa jestem kogo wybierze Jahmes: Maye czy Lily? Jedna dobrze zna i iskrzylo miedzy nimi, ale go nie brala pod uwage, a druga jest nim wyraznie zainteresiwana, ale co na to Jahmes? Nie zrozum mnie zle, ale ja stawiam na Szosannah. I podoba mi sie, ze Amanda chce odwiedzic Anglie, bo ciekawa jetem co u jej rodziny i jak ja przyjma.Wesolych Świat!!!
Odpowiedz
~Viviene
16 grudnia 2012 o 09:29
Same zmiany :) Przeczytałam po północy Twój wpis, ale nie dałam rady już skomentować, chyba nie muszę się tłumaczyć dlaczego :P
Ciekawy rozdział, zaintrygowałaś mnie tą Mayą, chociaż muszę przyznać, że nie pałam do dziewczyny entuzjazmem, nie podoba mi się. Zastanawiam się, czy aby na pewno chodzi o Jamesa? Czy to nie jakaś sztuczka Cruela? A może i jednak chodzi o Jamesa. No cóż niedługo się przekonamy, sama jestem ciekawa co też skrywa serce Szoszo.
Pozdrawiam
PS. Strasznie dużo rubryk trzeba wypełnić, zanim dodam komentarz, a na dodatek jeszcze ten kod zabezpieczający. No cóż to Twoja decyzja, ale weź pod uwagę to, o czym wspomniałam.
Odpowiedz
~Hanekawa
16 grudnia 2012 o 15:06
Wchodzę sobie tutaj, a tu jakieś zmiany…Nie liczę już, który raz próbuje dodać ten komentarz. Chyba za bardzo przywykłam do blogspota. W każdym razie do rzeczy. Naprawdę jak mogłaś zakończyć w takim momencie! Sama jestem ciekawa, co powie Lily. W sumie do tej pory ciężko było wyczuć jej uczucia, ale ta reakcja… No i Maya, która również jest dość tajemnicza. Ciężko wyczuć jej intencje. Natomiast nie można odmówić sprytu;) A więc Aanda wraca do Anglii… Już nie mogę się doczekać rozwinięcia historii. A co do rozdziału jestem jak zawsze zachwycona, ale z Tobą już tak jest: gwarancja jakości jeszcze zanim przeczytam;) Pozdrawiam [taniec-ze-smiercia]
Odpowiedz
~Justyna
16 grudnia 2012 o 15:54
Aha, rywalki! To mówi wszystko :)
Bałam się, że jak Amanda wróci do burmistrza, to będzie czekał tam cały tłum łowców. Ale jednak te mają swój honor, przystali na układ.
Ech, te przenosiny. Koszmar.
Odpowiedz
~Justilla
16 grudnia 2012 o 16:07
Rywalki, to mówi wszystko ;) Jahmes będzie rozchwytywany ;)
Bałam się, że jak Amanda wróci do burmistrza, to będzie tam czekał tłum łowców. Dobrze, że mają jednak honor i zgodzili się na układ.
Co za koszmarne zmiany :( Nie dziwię się, że chcesz uciec na blogspot.