- Ojej, więc Cornelius nie był taki, jakby się mogło wydawać? - spytała Karolina. - Skoro Zoe stanęła w jego obronie... Z drugiej strony, mogła go bronić, bo była z nim związana tą przysięgą krwi... prawda?
Skinęłam głową.
- Też tak pomyślałam, Karolinko.
- I miałaś rację?
Uśmiechnęłam się lekko.
- Okazało się to bardziej skomplikowane i magiczne, niż mogłabym kiedykolwiek przypuszczać...
Skinęłam głową.
- Też tak pomyślałam, Karolinko.
- I miałaś rację?
Uśmiechnęłam się lekko.
- Okazało się to bardziej skomplikowane i magiczne, niż mogłabym kiedykolwiek przypuszczać...
Zawahałam się. Wciąż mogłam wbić kołek w jego pierś, wystarczył jeden ruch. Obserwowałam go uważnie, wiedząc, że jeśli stracę czujność, sytuacja może się odwrócić.
- Pewnie musisz tak mówić, Zoe – odparłam, nie patrząc na nią. - Musisz go ratować. Ale po jego śmierci będziesz wolna.
- Nie, to nie tak, Amando. Mówię prawdę. - Zoe podeszła bliżej, obok niej stanął Joseph.
- Nikt nas do niczego nie zmusza – dodał wampir. - Jaki masz powód, by go zabijać? Nie chcesz władzy...
Zacisnęłam usta, myśląc intensywnie. Walka wokół nas się zatrzymała, zapadła decydująca cisza. Wystarczył jeden ruch i odnieślibyśmy zwycięstwo. Co się stanie, jeśli zrezygnuję?
- Nie zapominaj, po co tu przyszliśmy, gorącokrwista – syknęła jakaś wampirzyca. Po głosie poznałam, że to Angelina. Obiecałam im, że zabiję Cruela. Co jeśli daruję mu życie? Czy zechce tak po prostu odejść? I czy to nie przez niego zginął mój mąż? Nawet jeśli Zoe i Joseph mówili prawdę, czy zostawienie go żywego było rozsądne w tej sytuacji?
- A jaki mam powód, żeby go nie zabijać? - spytałam, unosząc lekko głowę. Przez to straciłam czujność. Cornelius zrzucił mnie z siebie i zerwał się, wytrącając mi kołek z ręki. W tym momencie usłyszałam syknięcie Szoszannah, która stała daleko za plecami Cruela, a kiedy zerknęłam w jej stronę, rzuciła mi drugi kołek. To wszystko działo w ułamkach sekundy, a Cornelius nie zdążył się zorientować. Zanim sięgnął po broń, błyskawicznie zerwałam się, łapiąc lecący kołek i wbiłam mu prosto w serce.
Cofnęłam się, spoglądając na niego. Stał prosto i patrzył na mnie. W jego zimnych błękitnych oczach nie dostrzegałam nawet odrobiny lęku. Jedynie nutka zaskoczenia. Spojrzał w stronę Mai i wyciągnął rękę.
- Nie! - zawołała wampirzyca, cofając się do samej ściany. Przylgnęła do niej plecami, wpatrując się w niego z przestrachem. - Nie, Corneliusie. Nie umrę za ciebie! Nie mnie, nie ja... - Objęła się ramionami, drżąc lekko. Spojrzałam na Cruela, który parsknął cicho i rozejrzał się po sali. Joseph i Zoe złapali się za ręce, a kiedy wzrok władcy zatrzymał się na nich, mocniej spletli palce. Wtedy przyszło mi do głowy, że może umierając, pociągnie za sobą całą swoją świtę. Ale czemu wcześniej mi tego nie powiedzieli?! Nigdy bym nie pozwoliła go zabić, jeśli przez to mieliby zginąć Zoe i Joseph.
Cruel oparł się o ścianę, oddychając ciężko. Odwrócił wzrok od dwójki swoich poddanych, spoglądając na Kai, który stał otoczony przez troje wampirów z kołkami w dłoniach.
- Tak, panie – szepnął potężnej postury wampir i schylił głowę. Cornelius wyciągnął rękę, powietrze zaczęło gęstnieć i ciążyć wokół nas. Władca sięgnął do piersi i wyrwał kołek. Wstrzymałam oddech, czekając, aż zniknie na naszych oczach.
W tym momencie rozległ się głośny krzyk i Kai rozpadł się w proch, a rana Cruela zagoiła się całkowicie. Jasnowłosy wampir odrzucił broń i popatrzył na mnie uważnie. Wytrzymałam jego spojrzenie, choć miałam wrażenie, że zaraz zamrozi mnie nim w sopel lodu.
- To jeszcze nie koniec, Amando. Nie dziś, nie tutaj, ale kiedyś... jeszcze się spotkamy.
Sekundę później już go nie było.
Dwie sekundy później jego świta upadła na ziemię.
W następnej chwili znalazłam się przy Josephie i Zoe. Otworzyli oczy i usiedli powoli.
- Więź została zerwana – wyjaśnił Joseph, patrząc na mnie swoimi ciemnoszarymi oczami.
- To chyba dobrze...? - spojrzałam na niego niepewnie.
- Chyba nie do końca. - Zoe spojrzała na mnie bezradnie. - Tak wiele się zmieni...
- Nie rozumiem – mruknęłam i usłyszałam za sobą świst. Obejrzałam się i zobaczyłam, że Igor wystrzelił z kuszy w stronę Jahmesa, stojącego do niego tyłem, ale zanim zdążyłam choćby drgnąć, Maya jednym zwinnym ruchem przewróciła się z moim przyjacielem na podłogę, dzięki czemu strzała przeleciała nad nimi.
Chwilę później Jahmes obrócił ją tak, że teraz on był na górze i odsłonił kły.
- Uratowałam cię, idioto! - prychnęła Maya, zerkając w stronę Igora, któremu wbito już kołek w serce. Egipcjanin szybko zorientował się w sytuacji i puścił jasnowłosą wampirzycę, po czym wstał. W jednej chwili znalazła się przy nim Lily.
- Jesteś cały? - spojrzała na niego z niepokojem. Skinął głową.
- Tak, w porządku. - Posłał jej uśmiech.
Rozejrzałam się. Ze świty Cruela zostali tylko Zoe, Joseph i Maya, w tym dwoje pierwszych pod moją ochroną.
- Czy Felix...?
Melanie skinęła głową.
- Zabiłam go – oznajmiła.
Odetchnęłam z ulgą.
- A więc już po wszystkim – stwierdziłam.
- Niezupełnie. - Angelina wyszła i wskazała na Mayę, która wyglądała, jakby chciała się wtopić w ścianę. - A co z nią? Razem z Cruelem sprowadzili tu łowców, piła krew dzieci. - Wampirzyca odrzuciła w tył ciemne włosy sięgające jej za ramiona i odsłoniła kły. Była przeciwniczką zabijania dzieci, twierdząc, że nie zasługują na śmierć. Jeśli chodzi o dorosłych, zwykle nie stosowała selekcji, ale jak większość wampirów uważała, że zabijanie niedojrzałych jeszcze osób prowadzi do wymarcia gatunku, a przez to – zachwiania równowagi w świecie i wampirzego głodu.
- Zabić ją! - zawołał Jim. Bob stanął obok żony i pokiwał głową.
- Powinna zginąć.
Ruszyli w jej stronę. Maya pisnęła i błyskawicznie schowała się za Jahmesa.
- Nie pozwól im! Proszę, nie daj im mnie zabić! - Uczepiła się jego ramienia, patrząc na niego dużymi jasnymi oczami. Egipcjanin popatrzył na nią zdziwiony, ale gdy jeden z wampirów wyciągnął kołek w jej stronę, chwycił go za rękę.
- Nie. - Pchnął go lekko do tyłu. - Tylu wampirów na jedną bezbronną kobietę? Pogratulować odwagi.
- Bronisz ją, bo cię uratowała – zauważyła Dorothy – a ona zrobiła to umyślnie. Cornelius zginął, więc uknuła, że cię ocali, a ty nie pozwolisz jej zginąć.
- Tak i kazałam Igorowi cisnąć w niego kołkiem – mruknęła Maya, na co Angelina warknęła w jej stronę. Blond wampirzyca ponownie ukryła się za szerokimi ramionami Jahmesa.
- Dobra, koniec tego samosądu. O ile się orientuję, Maya nie walczyła przeciwko nam, tak samo jak Joseph i Zoe, więc ma prawo odejść. - Założył ręce na piersi.
- Ona nie umie walczyć, schowała się w kącie – warknął Ted, robiąc krok w stronę Jahmesa. Mój przyjaciel parsknął i zastąpił mu drogę.
- Naprawdę chcesz się ze mną bić o tę małą?
Nabrałam powietrza i wypuściłam powoli. Poczułam złość i pewne rozczarowanie. Nie zabiłam Cruela. Właściwie to zabiłam, ale zabrał życie swojemu poddanemu i zachował własne. Nie zabiłam też mordercy Inyana. Co prawda i tak nie żyje, ale nie zginął z mojej ręki. A teraz, kiedy walka jest już skończona, nagle postanowili się pokłócić? O Mayę?
W jednej chwili znalazłam się pomiędzy nimi. Spojrzałam na Teda, który cofnął się o krok.
- Nie wiem, czy do was dotarło, ale macie nowego władcę. I to on powinien rozstrzygnąć ten spór. - Kiedy zerknęłam na Jahmesa, uśmiechnął się półgębkiem.
- Absolutnie się z tobą zgadzam, lady cukierku.
Przygryzłam wargę, żeby się nie uśmiechnąć. Wszyscy wpatrywali się we mnie z napięciem. I nagle stało się coś dziwnego. Jeden po drugim, wampiry zaczęły mi się kłaniać. Nawet Lucas skłonił głowę. Poczułam dziwny impuls i przez chwilę chciałam, żeby tak zostało. To było miłe uczucie. Chwilę później opamiętałam się. Teraz mi się kłaniają, ale co będzie za miesiąc, za rok, za dziesięć czy sto lat? Czy tego właśnie chciałam? Trzymać ich w ryzach, sprawować nad nimi pieczę? Przejąć odpowiedzialność i przez wieki władać Ameryką?
Nie. Nie tego chciałam.
- Wypuścisz ją, Amando? - spytał Bob. Pokręciłam głową i podeszłam do Lucasa, stanęłam obok niego i odwróciłam się do wampirów.
- Dzisiaj nastał kres panowania Corneliusa Cruela. Jego miejsce zajmie Lucas. Będzie idealnym władcą. Takim, jakiego potrzebujecie.
- Ale... - Lucas zerknął na mnie zdumiony. - Zwyciężyłaś. Pokonałaś władcę. Powinnaś zająć jego miejsce.
- Zgodnie z obietnicą porozmawiam z łowcami i pomogę, tak jak ty pomogłeś mnie. - Popatrzyłam na niego poważnie. - Ale nie chcę tu zostać na zawsze. To dla mnie ogromne ograniczenie.
- A Cruel? - spytał ktoś. - Jeśli wróci?
- Odnajdę go – odparłam. - Do wschodu jeszcze sporo czasu.
- Wszystkie wampiry wyruszą na poszukiwanie – powiedział Jahmes. - Kiedy rozejdzie się wieść, że został pokonany, nikt nie stanie po jego stronie.
- Chodźmy. - Ruszyłam w stronę wyjścia.
- Chwila! A co z nią?! - Angelina wskazała na Mayę. Spojrzałam na Lucasa, który zastanawiał się przez chwilę.
- Może zostać, ale w ciągu tygodnia wypłynie z Ameryki.
Spojrzałam na Mayę, która energicznie pokiwała głową.
- Dobrze, tak zrobię. A Corneliusa znajdziecie w porcie. Pewnie wypłynie najbliższym statkiem. - Wzruszyła ramionami.
- Sprawdźmy to. - Wybiegłam z pałacu, reszta wampirów za mną. Z daleka pewnie wyglądaliśmy jak huragan, gdy tak mknęliśmy w wampirzym tempie. W końcu zatrzymaliśmy się w porcie. Właśnie wypływał z niego statek.
Jahmes zaczepił jednego z marynarzy i wrócił po chwili.
- Ten statek płynie do Anglii. Widziano Cruela, jak na niego wsiadał.
- O nie! - zawołała Szoszannah. - Myślicie, że będzie chciał przejąć tam władzę?
- Bardzo możliwe. - Jahmes objął ją lekko ramieniem. - Ale i tak nic na to nie poradzimy. Nie będziemy go przecież ścigać przez morza i oceany.
- I tak miałam zamiar wyjechać – stwierdziłam. Wszyscy spojrzeli na mnie ze zdziwieniem. - Popłynę do Anglii. Zobaczę Amelię, jej męża, może dzieci... i jeśli będzie trzeba, ostrzegę ich przed Corneliusem.
- A jeśli znów przybędzie jakiś gorącokrwisty? - spytał Jim.
- To osobiście go zabiję – warknął Lucas, zakładając ręce. - I mam gdzieś, czy będzie miał gorącą, czy zimną krew. Nie mam zamiaru ponownie was zostawić na pastwę jakiegoś wampirzego idioty.
Dorothy uśmiechnęła się szeroko, a reszta wampirów popatrzyła z uznaniem. Rozejrzałam się wokoło. Joseph i Zoe stali, wciąż trzymając się za ręce. Jahmes przytulił lekko Lily. Maya gdzieś się ulotniła. Nagle dostrzegłam, że zaczęły podchodzić do nas inne wampiry, pytając, co się dzieje. Już po chwili stała wokół nas spora grupa, niektórzy biegli zanieść wieści jeszcze dalej.
Cornelius został pokonany i uciekł, a Lucas stał się władcą Ameryki. Uśmiechnęłam się lekko i dotknęłam piersi. Gdyby mój mąż żył, mogłabym nawet zostać tą władczynią. Z nim wszystko było inaczej.
Dwie krwawe łzy popłynęły po moich policzkach. Spojrzałam w gwiazdy i szepnęłam:
- Dla ciebie, Inyan.
- Pewnie musisz tak mówić, Zoe – odparłam, nie patrząc na nią. - Musisz go ratować. Ale po jego śmierci będziesz wolna.
- Nie, to nie tak, Amando. Mówię prawdę. - Zoe podeszła bliżej, obok niej stanął Joseph.
- Nikt nas do niczego nie zmusza – dodał wampir. - Jaki masz powód, by go zabijać? Nie chcesz władzy...
Zacisnęłam usta, myśląc intensywnie. Walka wokół nas się zatrzymała, zapadła decydująca cisza. Wystarczył jeden ruch i odnieślibyśmy zwycięstwo. Co się stanie, jeśli zrezygnuję?
- Nie zapominaj, po co tu przyszliśmy, gorącokrwista – syknęła jakaś wampirzyca. Po głosie poznałam, że to Angelina. Obiecałam im, że zabiję Cruela. Co jeśli daruję mu życie? Czy zechce tak po prostu odejść? I czy to nie przez niego zginął mój mąż? Nawet jeśli Zoe i Joseph mówili prawdę, czy zostawienie go żywego było rozsądne w tej sytuacji?
- A jaki mam powód, żeby go nie zabijać? - spytałam, unosząc lekko głowę. Przez to straciłam czujność. Cornelius zrzucił mnie z siebie i zerwał się, wytrącając mi kołek z ręki. W tym momencie usłyszałam syknięcie Szoszannah, która stała daleko za plecami Cruela, a kiedy zerknęłam w jej stronę, rzuciła mi drugi kołek. To wszystko działo w ułamkach sekundy, a Cornelius nie zdążył się zorientować. Zanim sięgnął po broń, błyskawicznie zerwałam się, łapiąc lecący kołek i wbiłam mu prosto w serce.
Cofnęłam się, spoglądając na niego. Stał prosto i patrzył na mnie. W jego zimnych błękitnych oczach nie dostrzegałam nawet odrobiny lęku. Jedynie nutka zaskoczenia. Spojrzał w stronę Mai i wyciągnął rękę.
- Nie! - zawołała wampirzyca, cofając się do samej ściany. Przylgnęła do niej plecami, wpatrując się w niego z przestrachem. - Nie, Corneliusie. Nie umrę za ciebie! Nie mnie, nie ja... - Objęła się ramionami, drżąc lekko. Spojrzałam na Cruela, który parsknął cicho i rozejrzał się po sali. Joseph i Zoe złapali się za ręce, a kiedy wzrok władcy zatrzymał się na nich, mocniej spletli palce. Wtedy przyszło mi do głowy, że może umierając, pociągnie za sobą całą swoją świtę. Ale czemu wcześniej mi tego nie powiedzieli?! Nigdy bym nie pozwoliła go zabić, jeśli przez to mieliby zginąć Zoe i Joseph.
Cruel oparł się o ścianę, oddychając ciężko. Odwrócił wzrok od dwójki swoich poddanych, spoglądając na Kai, który stał otoczony przez troje wampirów z kołkami w dłoniach.
- Tak, panie – szepnął potężnej postury wampir i schylił głowę. Cornelius wyciągnął rękę, powietrze zaczęło gęstnieć i ciążyć wokół nas. Władca sięgnął do piersi i wyrwał kołek. Wstrzymałam oddech, czekając, aż zniknie na naszych oczach.
W tym momencie rozległ się głośny krzyk i Kai rozpadł się w proch, a rana Cruela zagoiła się całkowicie. Jasnowłosy wampir odrzucił broń i popatrzył na mnie uważnie. Wytrzymałam jego spojrzenie, choć miałam wrażenie, że zaraz zamrozi mnie nim w sopel lodu.
- To jeszcze nie koniec, Amando. Nie dziś, nie tutaj, ale kiedyś... jeszcze się spotkamy.
Sekundę później już go nie było.
Dwie sekundy później jego świta upadła na ziemię.
W następnej chwili znalazłam się przy Josephie i Zoe. Otworzyli oczy i usiedli powoli.
- Więź została zerwana – wyjaśnił Joseph, patrząc na mnie swoimi ciemnoszarymi oczami.
- To chyba dobrze...? - spojrzałam na niego niepewnie.
- Chyba nie do końca. - Zoe spojrzała na mnie bezradnie. - Tak wiele się zmieni...
- Nie rozumiem – mruknęłam i usłyszałam za sobą świst. Obejrzałam się i zobaczyłam, że Igor wystrzelił z kuszy w stronę Jahmesa, stojącego do niego tyłem, ale zanim zdążyłam choćby drgnąć, Maya jednym zwinnym ruchem przewróciła się z moim przyjacielem na podłogę, dzięki czemu strzała przeleciała nad nimi.
Chwilę później Jahmes obrócił ją tak, że teraz on był na górze i odsłonił kły.
- Uratowałam cię, idioto! - prychnęła Maya, zerkając w stronę Igora, któremu wbito już kołek w serce. Egipcjanin szybko zorientował się w sytuacji i puścił jasnowłosą wampirzycę, po czym wstał. W jednej chwili znalazła się przy nim Lily.
- Jesteś cały? - spojrzała na niego z niepokojem. Skinął głową.
- Tak, w porządku. - Posłał jej uśmiech.
Rozejrzałam się. Ze świty Cruela zostali tylko Zoe, Joseph i Maya, w tym dwoje pierwszych pod moją ochroną.
- Czy Felix...?
Melanie skinęła głową.
- Zabiłam go – oznajmiła.
Odetchnęłam z ulgą.
- A więc już po wszystkim – stwierdziłam.
- Niezupełnie. - Angelina wyszła i wskazała na Mayę, która wyglądała, jakby chciała się wtopić w ścianę. - A co z nią? Razem z Cruelem sprowadzili tu łowców, piła krew dzieci. - Wampirzyca odrzuciła w tył ciemne włosy sięgające jej za ramiona i odsłoniła kły. Była przeciwniczką zabijania dzieci, twierdząc, że nie zasługują na śmierć. Jeśli chodzi o dorosłych, zwykle nie stosowała selekcji, ale jak większość wampirów uważała, że zabijanie niedojrzałych jeszcze osób prowadzi do wymarcia gatunku, a przez to – zachwiania równowagi w świecie i wampirzego głodu.
- Zabić ją! - zawołał Jim. Bob stanął obok żony i pokiwał głową.
- Powinna zginąć.
Ruszyli w jej stronę. Maya pisnęła i błyskawicznie schowała się za Jahmesa.
- Nie pozwól im! Proszę, nie daj im mnie zabić! - Uczepiła się jego ramienia, patrząc na niego dużymi jasnymi oczami. Egipcjanin popatrzył na nią zdziwiony, ale gdy jeden z wampirów wyciągnął kołek w jej stronę, chwycił go za rękę.
- Nie. - Pchnął go lekko do tyłu. - Tylu wampirów na jedną bezbronną kobietę? Pogratulować odwagi.
- Bronisz ją, bo cię uratowała – zauważyła Dorothy – a ona zrobiła to umyślnie. Cornelius zginął, więc uknuła, że cię ocali, a ty nie pozwolisz jej zginąć.
- Tak i kazałam Igorowi cisnąć w niego kołkiem – mruknęła Maya, na co Angelina warknęła w jej stronę. Blond wampirzyca ponownie ukryła się za szerokimi ramionami Jahmesa.
- Dobra, koniec tego samosądu. O ile się orientuję, Maya nie walczyła przeciwko nam, tak samo jak Joseph i Zoe, więc ma prawo odejść. - Założył ręce na piersi.
- Ona nie umie walczyć, schowała się w kącie – warknął Ted, robiąc krok w stronę Jahmesa. Mój przyjaciel parsknął i zastąpił mu drogę.
- Naprawdę chcesz się ze mną bić o tę małą?
Nabrałam powietrza i wypuściłam powoli. Poczułam złość i pewne rozczarowanie. Nie zabiłam Cruela. Właściwie to zabiłam, ale zabrał życie swojemu poddanemu i zachował własne. Nie zabiłam też mordercy Inyana. Co prawda i tak nie żyje, ale nie zginął z mojej ręki. A teraz, kiedy walka jest już skończona, nagle postanowili się pokłócić? O Mayę?
W jednej chwili znalazłam się pomiędzy nimi. Spojrzałam na Teda, który cofnął się o krok.
- Nie wiem, czy do was dotarło, ale macie nowego władcę. I to on powinien rozstrzygnąć ten spór. - Kiedy zerknęłam na Jahmesa, uśmiechnął się półgębkiem.
- Absolutnie się z tobą zgadzam, lady cukierku.
Przygryzłam wargę, żeby się nie uśmiechnąć. Wszyscy wpatrywali się we mnie z napięciem. I nagle stało się coś dziwnego. Jeden po drugim, wampiry zaczęły mi się kłaniać. Nawet Lucas skłonił głowę. Poczułam dziwny impuls i przez chwilę chciałam, żeby tak zostało. To było miłe uczucie. Chwilę później opamiętałam się. Teraz mi się kłaniają, ale co będzie za miesiąc, za rok, za dziesięć czy sto lat? Czy tego właśnie chciałam? Trzymać ich w ryzach, sprawować nad nimi pieczę? Przejąć odpowiedzialność i przez wieki władać Ameryką?
Nie. Nie tego chciałam.
- Wypuścisz ją, Amando? - spytał Bob. Pokręciłam głową i podeszłam do Lucasa, stanęłam obok niego i odwróciłam się do wampirów.
- Dzisiaj nastał kres panowania Corneliusa Cruela. Jego miejsce zajmie Lucas. Będzie idealnym władcą. Takim, jakiego potrzebujecie.
- Ale... - Lucas zerknął na mnie zdumiony. - Zwyciężyłaś. Pokonałaś władcę. Powinnaś zająć jego miejsce.
- Zgodnie z obietnicą porozmawiam z łowcami i pomogę, tak jak ty pomogłeś mnie. - Popatrzyłam na niego poważnie. - Ale nie chcę tu zostać na zawsze. To dla mnie ogromne ograniczenie.
- A Cruel? - spytał ktoś. - Jeśli wróci?
- Odnajdę go – odparłam. - Do wschodu jeszcze sporo czasu.
- Wszystkie wampiry wyruszą na poszukiwanie – powiedział Jahmes. - Kiedy rozejdzie się wieść, że został pokonany, nikt nie stanie po jego stronie.
- Chodźmy. - Ruszyłam w stronę wyjścia.
- Chwila! A co z nią?! - Angelina wskazała na Mayę. Spojrzałam na Lucasa, który zastanawiał się przez chwilę.
- Może zostać, ale w ciągu tygodnia wypłynie z Ameryki.
Spojrzałam na Mayę, która energicznie pokiwała głową.
- Dobrze, tak zrobię. A Corneliusa znajdziecie w porcie. Pewnie wypłynie najbliższym statkiem. - Wzruszyła ramionami.
- Sprawdźmy to. - Wybiegłam z pałacu, reszta wampirów za mną. Z daleka pewnie wyglądaliśmy jak huragan, gdy tak mknęliśmy w wampirzym tempie. W końcu zatrzymaliśmy się w porcie. Właśnie wypływał z niego statek.
Jahmes zaczepił jednego z marynarzy i wrócił po chwili.
- Ten statek płynie do Anglii. Widziano Cruela, jak na niego wsiadał.
- O nie! - zawołała Szoszannah. - Myślicie, że będzie chciał przejąć tam władzę?
- Bardzo możliwe. - Jahmes objął ją lekko ramieniem. - Ale i tak nic na to nie poradzimy. Nie będziemy go przecież ścigać przez morza i oceany.
- I tak miałam zamiar wyjechać – stwierdziłam. Wszyscy spojrzeli na mnie ze zdziwieniem. - Popłynę do Anglii. Zobaczę Amelię, jej męża, może dzieci... i jeśli będzie trzeba, ostrzegę ich przed Corneliusem.
- A jeśli znów przybędzie jakiś gorącokrwisty? - spytał Jim.
- To osobiście go zabiję – warknął Lucas, zakładając ręce. - I mam gdzieś, czy będzie miał gorącą, czy zimną krew. Nie mam zamiaru ponownie was zostawić na pastwę jakiegoś wampirzego idioty.
Dorothy uśmiechnęła się szeroko, a reszta wampirów popatrzyła z uznaniem. Rozejrzałam się wokoło. Joseph i Zoe stali, wciąż trzymając się za ręce. Jahmes przytulił lekko Lily. Maya gdzieś się ulotniła. Nagle dostrzegłam, że zaczęły podchodzić do nas inne wampiry, pytając, co się dzieje. Już po chwili stała wokół nas spora grupa, niektórzy biegli zanieść wieści jeszcze dalej.
Cornelius został pokonany i uciekł, a Lucas stał się władcą Ameryki. Uśmiechnęłam się lekko i dotknęłam piersi. Gdyby mój mąż żył, mogłabym nawet zostać tą władczynią. Z nim wszystko było inaczej.
Dwie krwawe łzy popłynęły po moich policzkach. Spojrzałam w gwiazdy i szepnęłam:
- Dla ciebie, Inyan.
Kiedy wracaliśmy do domu, Zoe i Joseph opowiedzieli mi o znaczeniu więzi Corneliusa.
- Przyrzekając mu wierność, godziliśmy się umrzeć za niego – wyjaśniła wampirzyca.
- Ale skoro więź została zerwana, to może już zwyczajnie umrzeć? - spytałam.
- Tak – odparł Joseph i spojrzał na mnie uważnie. - Naprawdę masz zamiar go ścigać do samej Anglii?
Pokręciłam przecząco głową.
- Niezupełnie. Chcę się jedynie upewnić, że nie skrzywdzi moich przyjaciół.
- Jeśli nie staną mu na drodze, to pewnie nic im nie zrobi – stwierdziła Zoe. Spojrzałam na nią. Posłała mi lekki uśmiech. - Nie martw się, Amando. Cornelius nie zabije ich tylko dlatego, że to twoi przyjaciele.
- To prawda – przyznał Joseph. - O Inyanie wiedział już od wielu lat i kazał was obserwować, ale nie uważał za zagrożenie. Gdybyście przeprowadzili większe zebranie wampirów, może by was zabił, a skoro bawiliście się tylko, nie widział powodu zawracać sobie głowy. - Wzruszył ramionami.
- Twierdzicie, że nie jest mściwy? - zatrzymałam się, patrząc na nich.
- Ależ jest – mruknęła Zoe. - Dlatego lepiej, żebyś za nim nie podążała. Jeśli będzie miał okazję, nie zawaha się cię zabić.
- Nie boję się go. - Wzruszyłam ramionami. - I wcale nie będę próbować go odnaleźć. Popłynę do Anglii, by zobaczyć się z moimi przyjaciółmi.
- To dobrze. - Joseph uśmiechnął się do mnie swoim zniewalającym uśmiechem i uścisnął mnie lekko. - Jesteś silna, poradzisz sobie.
- Wiesz, że zawsze możesz na nas liczyć – dodała Zoe.
Skinęłam głową i patrzyłam na nich przez chwilę. Nie byłam pewna, czy są tylko przyjaciółmi, czy jest może między nimi coś więcej, ale widziałam pewną łączącą ich więź emocjonalną. Ja już z nikim nie miałam takiej więzi. Martin pozostał tylko moim przyjacielem i miał żonę, Jahmes i Lily również byli moimi przyjaciółmi, ale mieli też siebie. A Inyana już nie było.
Poczułam gwałtowny uścisk w sercu. Pożegnałam się krótko i pobiegłam w miejsce, gdzie kiedyś stał nasz dom. Zeszłam do spalonej piwnicy, uklękłam w miejscu, gdzie stała jego trumna i wybuchnęłam długim, rozpaczliwym płaczem.
- Przyrzekając mu wierność, godziliśmy się umrzeć za niego – wyjaśniła wampirzyca.
- Ale skoro więź została zerwana, to może już zwyczajnie umrzeć? - spytałam.
- Tak – odparł Joseph i spojrzał na mnie uważnie. - Naprawdę masz zamiar go ścigać do samej Anglii?
Pokręciłam przecząco głową.
- Niezupełnie. Chcę się jedynie upewnić, że nie skrzywdzi moich przyjaciół.
- Jeśli nie staną mu na drodze, to pewnie nic im nie zrobi – stwierdziła Zoe. Spojrzałam na nią. Posłała mi lekki uśmiech. - Nie martw się, Amando. Cornelius nie zabije ich tylko dlatego, że to twoi przyjaciele.
- To prawda – przyznał Joseph. - O Inyanie wiedział już od wielu lat i kazał was obserwować, ale nie uważał za zagrożenie. Gdybyście przeprowadzili większe zebranie wampirów, może by was zabił, a skoro bawiliście się tylko, nie widział powodu zawracać sobie głowy. - Wzruszył ramionami.
- Twierdzicie, że nie jest mściwy? - zatrzymałam się, patrząc na nich.
- Ależ jest – mruknęła Zoe. - Dlatego lepiej, żebyś za nim nie podążała. Jeśli będzie miał okazję, nie zawaha się cię zabić.
- Nie boję się go. - Wzruszyłam ramionami. - I wcale nie będę próbować go odnaleźć. Popłynę do Anglii, by zobaczyć się z moimi przyjaciółmi.
- To dobrze. - Joseph uśmiechnął się do mnie swoim zniewalającym uśmiechem i uścisnął mnie lekko. - Jesteś silna, poradzisz sobie.
- Wiesz, że zawsze możesz na nas liczyć – dodała Zoe.
Skinęłam głową i patrzyłam na nich przez chwilę. Nie byłam pewna, czy są tylko przyjaciółmi, czy jest może między nimi coś więcej, ale widziałam pewną łączącą ich więź emocjonalną. Ja już z nikim nie miałam takiej więzi. Martin pozostał tylko moim przyjacielem i miał żonę, Jahmes i Lily również byli moimi przyjaciółmi, ale mieli też siebie. A Inyana już nie było.
Poczułam gwałtowny uścisk w sercu. Pożegnałam się krótko i pobiegłam w miejsce, gdzie kiedyś stał nasz dom. Zeszłam do spalonej piwnicy, uklękłam w miejscu, gdzie stała jego trumna i wybuchnęłam długim, rozpaczliwym płaczem.
~Susannah
OdpowiedzUsuń3 grudnia 2012 o 23:33
Naprawdę zrobiło mi się tak jakoś bardzo przykro. Jakby i mnie samej czegoś zabrakło :(
Odpowiedz
~Natalia
3 grudnia 2012 o 23:40
To chyba znaczy, że dobrze to opisałam:p
Odpowiedz
~werka.p@onet.eu
4 grudnia 2012 o 10:01
Taki smutny ten rozdział aż się smutno zrobiło:( Niemniej jednak rozdział był świetny
Odpowiedz
~Natalia
4 grudnia 2012 o 16:50
Cieszę się, że rodział Ci się podobał;) To Twój pierwszy komentarz czy zmiana nicka?:)
Odpowiedz
~Kahairel
4 grudnia 2012 o 11:00
Czegoś tu nie rozumiem. Składali przysięgę i godzili się za niego umrzeć, tak? W takim razie jaki sens (moc) ma taka przysięga, jeśli mogą po prostu odmówić? ;pW każdym razie motyw mi się podoba. Dobrze go wspominam.Lucas zamierza walczyć z gorącokrwistym, który może mu po prostu kazać odpuścić? Ekhem. Ambitnie ;p
Odpowiedz
~Natalia
4 grudnia 2012 o 16:54
> Czegoś tu nie rozumiem. Składali przysięgę i godzili się> za niego umrzeć, tak? W takim razie jaki sens (moc) ma> taka przysięga, jeśli mogą po prostu odmówić? ;pNie mogli:p Ale Cornelius szukał najpierw dobrowolnej ofiary, jakby się nie znalazła to wziąłby z przymusu:p> W każdym razie motyw mi się podoba. Dobrze go wspominam.> Lucas zamierza walczyć z gorącokrwistym, który może mu po> prostu kazać odpuścić? Ekhem. Ambitnie ;pJeśli staną za nim inne wampiry, to myślę, że nawet gorącokrwisty nie da rady;p
Odpowiedz
~Kahairel
4 grudnia 2012 o 18:06
> > Czegoś tu nie rozumiem. Składali przysięgę i godzili> > się za niego umrzeć, tak? W takim razie jaki sens (moc) ma> > taka przysięga, jeśli mogą po prostu odmówić? ;p> Nie mogli:p Ale Cornelius szukał najpierw dobrowolnej> ofiary, jakby się nie znalazła to wziąłby z przymusu:pPrzydałoby się zaznaczyc gdzieś w tekście, bo czułam się nieco zdezorientowana.> Jeśli staną za nim inne wampiry, to myślę, że nawet> gorącokrwisty nie da rady;pA staną?
Odpowiedz
~Natalia
4 grudnia 2012 o 18:10
> > > Czegoś tu nie rozumiem. Składali przysięgę i godzili> > > się za niego umrzeć, tak? W takim razie jaki sens> > > (moc) ma> > > taka przysięga, jeśli mogą po prostu odmówić? ;p> > Nie mogli:p Ale Cornelius szukał najpierw dobrowolnej> > ofiary, jakby się nie znalazła to wziąłby z przymusu:p> Przydałoby się zaznaczyc gdzieś w tekście, bo czułam się> nieco zdezorientowana.Postaram się to wpleść w najbliższych rozdziałach;)> > Jeśli staną za nim inne wampiry, to myślę, że nawet> > gorącokrwisty nie da rady;p> A staną?Na dzień dzisiejszy jak widać tak, a co będzie potem, to się okaże;)
Odpowiedz
~Kahairel
5 grudnia 2012 o 17:35
To jest właśnie minus bloga w porównaniu z książką – zanim doczekasz się wyjaśnienia niektóre rzeczy wydają się nielogiczne ;pI coś mi się zdaje, że Amanda do tej Anglii nie dopłynie…
~Natalia
5 grudnia 2012 o 17:59
A plus jest taki, że czytelnicy mogą czasem wpływać na fabułę i podrzucać ciekawe pomysły;)Myślisz, że coś ją zatrzyma po drodze?;p
~Kahairel
5 grudnia 2012 o 21:20
Jak fabuła jest ułożona, to nie ma na co wpływać ;) Chociaż prawda, że czasem to pomaga ich zaskoczyć ;p
~Natalia
5 grudnia 2012 o 21:27
Fabuła ułożona, ale nie wszystkie szczegóły;) A komentarze czytelników bardzo pomagają w zaskakiwaniu:-P
~Kahairel
OdpowiedzUsuń5 grudnia 2012 o 22:01
> A komentarze czytelników bardzo pomagają w zaskakiwaniu:-POJ, TAK! (Moje opowiadania wprawdzie czytało mało osób, ale wiem, że chyba wszystkie miały zupelnie inne wyobrażenie o tym co się stanie niż ja ;p I to akurat było piękne ;p )
~Natalia
5 grudnia 2012 o 23:08
Prawda? Dlatego ważne jest komentowanie, bo wiem, jak odbierają powieść moi czytelnicy;)
~Kahairel
6 grudnia 2012 o 09:09
I śmieszne rzeczy wychodzą zwykle ;p Ale czytelnik (ja w każdym razie) i tak zawsze będzie wolał czytać całość ;p
~Natalia
6 grudnia 2012 o 17:03
To wiadomo, nie trzeba czekać, żeby się dowiedzieć, co potem się stanie;)
~Kahairel
6 grudnia 2012 o 20:43
Nawet nie to, ale jest mniejsze ryzyko, że zapomni się co się już stało ;)
~Natalia
6 grudnia 2012 o 21:36
To też fakt. Dlatego staram się nie przekraczać 2 tygodni. Kiedyś pisałam co 3-4 dni:p Ale te czasy już minęły…
~Kahairel
7 grudnia 2012 o 09:24
A ja jeśli już piszę to jak najwięcej za jednym zamachem, bo później sama zapominam niektóre szczegóły ;p Ale to trzeba mieć urlop / wakacje / sesję lub bezsenność ;p
~Natalia
7 grudnia 2012 o 18:24
To ostatnie nie polecam, bo rano jest się nieprzytomnym:p
~Kahairel
8 grudnia 2012 o 17:42
No co Ty nie powiesz ;p Z drugiej strony, jak już się jakaś trafi, to można wykorzystać ;p
~Natalia
8 grudnia 2012 o 22:51
Jak masz leżeć i wpatrywać się w sufit do rana, to faktycznie:p
~Kahairel
9 grudnia 2012 o 16:29
Co ostatnio uskuteczniam ;p
~Natalia
9 grudnia 2012 o 17:43
Cierpisz na bezsenność?
~Kahairel
9 grudnia 2012 o 20:21
Jak za ścianą mam imprezę do trzeciej nad ranem, a muszę wstać tuż po szóstej, to owszem ;p (Tylko szkoda, że muzyka nie taka, przy jakiej piszę ;p )
~Natalia
9 grudnia 2012 o 22:18
Ojej, biedna:( I tak noc w noc?:-o
~Kahairel
10 grudnia 2012 o 09:13
Wtedy nie miałabym siły tu pisać ;p Ale jeśli jest, to wtedy, kiedy kolejnego dnia muszę wcześnie wstać i kontaktować aż do wieczora, innej opcji nie ma ;p
~Natalia
10 grudnia 2012 o 19:05
To może do nich zastukaj, żeby chociaż muzykę zmienili:p
~Prithika
4 grudnia 2012 o 12:21
Niezły spryciarz z tego Corneliusa. Śmierć członka jego świty zamiast własnej. Ciekawe, bardzo ciekawe i zaskakujące – ja przynajmniej o tym jeszcze nie słyszałam, więc gratuluję pomysłu.Żal mi Amandy. Ostatni scena wyszła Ci bardzo pięknie. Została sama, normalnie czułam jej ból opuszczenia.Pozdrawiam
Odpowiedz
~Natalia
4 grudnia 2012 o 16:56
Dziękuję za komentarz i cieszę się, że udało mi się wymyślić coś w miarę nowego, choć założę się, że to na pewno już było, bo przecież wszystko już gdzieś kiedyś było;p
~Anai
OdpowiedzUsuń4 grudnia 2012 o 12:36
A już się ucieszyłam, że Cornelius zostanie pokonany. Mam nadzieję, że nie zrobi krzywdy ani Amelii, ani pozostałym przyjaciołom Amandy. Zginął Erik i Inyan, wystarczy już tego mordowania. Zastanawiam się teraz jak dalej potoczą się losy Amandy. Na pewno czeka ją jeszcze długa droga. Wciąż ciekawi mnie jaką rolę ma do odegrania, kim jest jej tajemniczy wybranek oraz jak to się stało, że spotkała Karolinę. Czy teraz niektóre fragmenty historii zaczną się wyjaśniać, czy też jeszcze trochę trzeba poczekać na rozwiązanie części zagadek?:)
Odpowiedz
~Natalia
4 grudnia 2012 o 16:58
Te fragmenty, o które pytasz, jeszcze długo pozostaną tajemnicą;p
Odpowiedz
~Natka
4 grudnia 2012 o 16:41
Aż mi się zrobiło smutno… Myślałam, że Corny zginie, a tu taka niespodzianka. I do tego uciekł, zostawiając jednego martwego członka z jego świty. Wiem, życie sługusa za życie przywódcy, ale to i tak jest chora ta przysięga. Ps. Dzięki ci za dedyka. To już drugi na tym blogu :3
Odpowiedz
~Natalia
4 grudnia 2012 o 17:01
Ale jak widzisz, im więcej wampirów przysięga, tym większa była szansa, że nie padnie właśnie na niego;)Im dłużej ze mną jesteś, tym więcej dedyków;)
Odpowiedz
~Natka
6 grudnia 2012 o 18:42
Być może to skuteczne, ale i tak jest nieco okrutne. Może kiedyś coś podobnego zastosuję na swoim opowiadaniu, choć nieco na innych zasadach :D
Odpowiedz
~Natalia
6 grudnia 2012 o 18:52
Skuteczne na pewno, jak widać;) A okrutne, bo to Cruel:p
Odpowiedz
~Natka
8 grudnia 2012 o 15:38
No fakcik… A co byś powiedziała na to, że biedna Amanda została zniewolona przez Cruela? XD taki pomysł po prostu wpadł mi do głowy c: w sensie Corneliusz wymyślił nowy sposób podporządkowywania sobie gorącokrwistych czy ich łapał, by wtrącić do ,,trumny śmierci" na kilka lat, by zaczęli mu służyć ze strachu przed trumną? XD
~Natalia
8 grudnia 2012 o 22:53
Ojej, co za przerażający pomysł;P Myślisz, że Amanda zaczęłaby mu służyć ze strachu przed trumną śmierci?:p
~Natka
9 grudnia 2012 o 22:04
To może on omamił ją i innych władców jakimś sposobem?
~Natalia
9 grudnia 2012 o 22:19
To będzie władcą władców?:p
~Natka
9 grudnia 2012 o 22:53
Ten przykład też może być. Rządziłby wtedy całym światem wampirów xD stałby na czele innych gorącokrwistych. XD
~Natalia
9 grudnia 2012 o 23:12
Myślisz, że się do tego nadaje?
~Natka
10 grudnia 2012 o 07:18
No nie, ale inni zbuntowani władcy mogliby jakimś tam cudem go zabić?
~Natalia
10 grudnia 2012 o 19:07
Jakby miał nad nimi władzę, to raczej by nie mogli…
~Natka
10 grudnia 2012 o 21:39
Znaleźliby sposób, by się wyzwolić spod władzy?
~Natalia
11 grudnia 2012 o 00:05
Jakby miał nad nimi władzę, to chyba nie byliby w stanie szukać takiego sposobu:p
~Kara007
OdpowiedzUsuń4 grudnia 2012 o 20:19
Nie no, takiego obrotu sprawy to ja się nie spodziewałam. Nie chciała go zabić, a jednak to zrobiła, a przynajmniej wbiła mu kołek w serce. Ta ich przysięga krwi jest dość dziwna, a przede wszystkim jej aspekty. Nie wiedziałam, że tak można :o Ciekawie, ciekawie. Zastanawia mnie zażyłość naszego amanta z Zoe ;) No i jaki dżentelmen z naszego Jahmesa, zawsze stanie w obronie pięknej i bezbronnej kobiety w obliczu zagrożenia;) A co na to Szoszo ? Zazdrosna? ;D A moment smutku Amandy nad Inyanem – moim zdaniem było to jej potrzebne. Każdy czasem potrzebuje się wypłakać. Jestem ciekawa jak dalej akcja się potoczy, no i czy Amanda spotka jeszcze na swojej drodze Cruela? Pozdrawiam ;***
Odpowiedz
~Natalia
4 grudnia 2012 o 22:45
> Nie no, takiego obrotu sprawy to ja się nie spodziewałam.> Nie chciała go zabić, a jednak to zrobiła, a przynajmniej> wbiła mu kołek w serce. Ta ich przysięga krwi jest dość> dziwna, a przede wszystkim jej aspekty. Nie wiedziałam, że> tak można :o Ciekawie, ciekawie. Zastanawia mnie zażyłość> naszego amanta z Zoe ;) No i jaki dżentelmen z naszego> Jahmesa, zawsze stanie w obronie pięknej i bezbronnej> kobiety w obliczu zagrożenia;) A co na to Szoszo ?> Zazdrosna? ;DA jak myślisz?;p> A moment smutku Amandy nad Inyanem – moim> zdaniem było to jej potrzebne. Każdy czasem potrzebuje się> wypłakać. Jestem ciekawa jak dalej akcja się potoczy, no i> czy Amanda spotka jeszcze na swojej drodze Cruela?> Pozdrawiam ;***To Ci mogę zdradzić: tak;) O ile nic się nie zmieni;p
Odpowiedz
~Tusiaa
4 grudnia 2012 o 21:12
I na to czekałam, w końcu Amanda jedzie do Anglii! :)Trzeba przyznać, ta notka Ci się wyjątkowo udała.. ale szkoda mi Amandy, kolejna śmierć ukochanego. Zaczynam się bać, co Amanda zastanie w Anglii, coś mi podpowiada że ktoś z jej przyjaciół zginął.. mam nadzieję że się mylę :pCzekam z niecierpliwością na następną notkę ! :)
Odpowiedz
~Natalia
4 grudnia 2012 o 22:47
Ano wypłynie niedługo do Anglii. I nie ma pojęcia, co ją czeka;p
Odpowiedz
~Viviene
4 grudnia 2012 o 23:18
Bardzo fajny rozdział i chodź czekałam na niego niecierpliwie, to teraz czuję niedosyt. Już bym chciała kolejny i kolejny… właśnie to uwielbiam w Twoim opowiadaniu – nie można się nim znudzić, zawsze dzieje się coś z czym bohaterzy muszą się zmagać. Coś pięknego. Nie wydaje mi się, aby Cornelius mścił się na Amelii, być może nawet nigdy ich nie spotka, ale… no cóż, zawsze jest to „ale”. Czekam zatem na kolejny genialny wpis, mam nadzieję że tym razem relacjonować będziesz z wysp brytyjskich. Pozdrawiam serdecznie.
Odpowiedz
~Natalia
4 grudnia 2012 o 23:29
Myślisz, że Amanda tak szybko dotrze do Anglii?;p
~Nicki
OdpowiedzUsuń5 grudnia 2012 o 09:53
ciekawie rozwiazalas problem. Nie spodziewałam sie ze amanda popłynie do anglii i ze cornelius przezyje. Tak trzymaj!czekam na kolejna notke :-)
Odpowiedz
~Natalia
5 grudnia 2012 o 17:32
O, cieszysz się, że Cornelius przeżył?:p
Odpowiedz
~Nicki
5 grudnia 2012 o 18:53
Nie! Nie cieszę się z tego, że Cornelius nadal żyje. Cieszę się, że więź krwi została zerwana. :D Mam jednak wrażenie, że Cornelius się dopiero rozkręca, jeśli chodzi o swoją ciemną stronę osobowości. Znając jednak ciebie, wiem, że długo to on sobie nie pożyje, chyba, że się zmieni.Weny życzę :)
Odpowiedz
~Natalia
5 grudnia 2012 o 19:46
W sensie, że ci źli u mnie albo się zmieniają, albo umierają?:p
Odpowiedz
~Nicki
7 grudnia 2012 o 11:40
Mniej wiecej. Chociaz u speca od zwrotow akcji wszyrstko jest mozliwe- tak sobie teraz pomyslalam. Pozostaje mi tylko czekac na nastepne notki , zeby sie dowiedziec co dalej… Z drugiej strony – ciekawe czy spotka swoja rodzine w Anglii? No koniec tych moich glupich pytan i domyslow. Weny ci zycze i czekam na cd. :-D
~Natalia
7 grudnia 2012 o 18:29
A ja słyszałam, że nie ma głupich pytań, są tylko głupie odpowiedzi:-P
~Justilla
6 grudnia 2012 o 17:43
No nie… Miałam rację, że trzeba go zabić, bo inaczej on spróbuje zabić ją. No ale żeby Cornelius sobie ozdrowiał… No tego w planach nie było. Więc taki był sens hasła „Życie za życie”… Ach, czyli wracamy do Anglii? Będzie interesująco.Zapraszam na nn :)
Odpowiedz
~Natalia
6 grudnia 2012 o 17:52
Póki co to nie udało się go zabić, to twarda sztuka;p
~Inscriptum
OdpowiedzUsuń6 grudnia 2012 o 22:27
Ta końcówka rzeczywiście jest bardzo przygnębiająca. Nasza Amanda wiele się nacierpi w swoim wampirzym życiu. Najpierw Edmund, teraz Inyan, a po drodze jeszcze paru facetów. Kiedy w końcu odnajdzie miłość na całe życie? Mam nadzieję, że kiedyś znajdzie Cruela i pchnie go kołkiem tak, by już nie powstał. Jeśli Amanda wyjedzie do Anglii, to już nie mogę się doczekać odwiedzin u Amelii. Uwielbiam jej córeczkę Rose. <3 Czekam na następne rozdziały, także na SI, więc życzę ci, Natalio nasza droga, wiele weny. Oby Mikołaj ci ją szybko dostarczył! ;*
Odpowiedz
~Natalia
7 grudnia 2012 o 00:23
> Ta końcówka rzeczywiście jest bardzo przygnębiająca. Nasza> Amanda wiele się nacierpi w swoim wampirzym życiu.> Najpierw Edmund, teraz Inyan, a po drodze jeszcze paru> facetów. Kiedy w końcu odnajdzie miłość na całe życie?Odpowiedź w początkach rozdziałów;p> Mam nadzieję, że kiedyś znajdzie Cruela i pchnie go> kołkiem tak, by już nie powstał.Myślisz, że będzie go śledzić, żeby pchnąć go kołkiem?:p> Jeśli Amanda wyjedzie do Anglii, to już nie mogę się> doczekać odwiedzin u Amelii. Uwielbiam jej córeczkę Rose.> <3Chyba o czymś zapomniałaś;p> Czekam na następne rozdziały, także na SI, więc życzę ci,> Natalio nasza droga, wiele weny. Oby Mikołaj ci ją szybko> dostarczył! ;*Mikołaj? No nie wiem…
Odpowiedz
~Inscriptum
8 grudnia 2012 o 11:36
> > Ta końcówka rzeczywiście jest bardzo przygnębiająca.> > Nasza> > Amanda wiele się nacierpi w swoim wampirzym życiu.> > Najpierw Edmund, teraz Inyan, a po drodze jeszcze paru> > facetów. Kiedy w końcu odnajdzie miłość na całe życie?> Odpowiedź w początkach rozdziałów;pO tak, ale jeszcze sobie trochę poczekamy zanim się dowiemy. ;p> > Mam nadzieję, że kiedyś znajdzie Cruela i pchnie go> > kołkiem tak, by już nie powstał.> Myślisz, że będzie go śledzić, żeby pchnąć go kołkiem?:pNie, raczej nie, ale z pewnością jeszcze kiedyś się spotkają.> > Jeśli Amanda wyjedzie do Anglii, to już nie mogę się> > doczekać odwiedzin u Amelii. Uwielbiam jej córeczkę> > Rose.A o czym? Bo już nie pamiętam… ;p> > Czekam na następne rozdziały, także na SI, więc życzę> > ci,> > Natalio nasza droga, wiele weny. Oby Mikołaj ci ją> > szybko> > dostarczył! ;*> Mikołaj? No nie wiem…Wątpisz w Mikołaja? xD
Odpowiedz
~Natalia
8 grudnia 2012 o 14:50
> > > Mam nadzieję, że kiedyś znajdzie Cruela i pchnie go> > > kołkiem tak, by już nie powstał.> > Myślisz, że będzie go śledzić, żeby pchnąć go> > kołkiem?:p> Nie, raczej nie, ale z pewnością jeszcze kiedyś się> spotkają.Pewnie tak;)> > > Jeśli Amanda wyjedzie do Anglii, to już nie mogę się> > > doczekać odwiedzin u Amelii. Uwielbiam jej córeczkę> > > Rose.> A o czym? Bo już nie pamiętam… ;pA ile lat minęło?> > > Czekam na następne rozdziały, także na SI, więc> > > życzę> > > ci,> > > Natalio nasza droga, wiele weny. Oby Mikołaj ci ją> > > szybko> > > dostarczył! ;*> > Mikołaj? No nie wiem…> Wątpisz w Mikołaja? xDRaczej w to, że w worku wenę nosi:p
Odpowiedz
~Inscriptum
8 grudnia 2012 o 20:36
> > A o czym? Bo już nie pamiętam… ;p> A ile lat minęło?Straciłam poczucie czasu, forgive me. ;)> > Wątpisz w Mikołaja? xD> Raczej w to, że w worku wenę nosi:pOn tam ma EVERYTHING! xD
~Natalia
8 grudnia 2012 o 22:55
> > > A o czym? Bo już nie pamiętam… ;p> > A ile lat minęło?> Straciłam poczucie czasu, forgive me. ;)Chyba, że któreś z ich dzieci stało się wampirem;>> > > Wątpisz w Mikołaja? xD> > Raczej w to, że w worku wenę nosi:p> On tam ma EVERYTHING! xDTo ja w takim razie wenę pod choinkę poproszę:) Dużo weny;p
~Inscriptum
OdpowiedzUsuń9 grudnia 2012 o 20:04
No, to tylko czekać na pierwszą gwiazdkę. ;D
~Natalia
9 grudnia 2012 o 22:16
A do tego jeszcze trochę:p
~Postrzelona
7 grudnia 2012 o 22:28
Uwielbiam to opowiadanie. Świetny rozdział… taki.. emm… prawdziwy? Świetny:))
Odpowiedz
~Natalia
7 grudnia 2012 o 22:30
Prawdziwy? Co masz na myśli?
Odpowiedz
~Laura 33
8 grudnia 2012 o 11:53
Wspaniały rozdział. Ciekawe co dalej się wydarzy. Pozdrawiam :)
Odpowiedz
~Natalia
8 grudnia 2012 o 22:56
Dzięki. A wydarzy się dużo;)
Odpowiedz
~Hanekawa
15 grudnia 2012 o 15:56
No i udało mi się nadrobić. Okropieństwo z tym Cruelem… Nie udało im się go zabić, w dodatku poświęcił poddanego, by ratować siebie. Tchórzliwe, ot co. Maya mnie dość zaskoczyła. Wydawała się oddana Cruelowi, a jednak nie chciała za niego umrzeć… Tak myślałam, że rola księżniczki to nie dla Amandy… No i taka smutna końcówka. Niby otacza ją wielu przyjaciół, ale została sama… No zobaczymy, czy dasz jej jeszcze zaznać szczęścia. Już nie mogę się doczekać kolejnej notki. Pozdrawiam [taniec-ze-smiercia]
Odpowiedz
~Natalia
15 grudnia 2012 o 19:02
Tchórzliwe? Po to ich do siebie przywiązał:p