Moja własna historia

Gorąca Krew - to opowieść o pięknej, średniowiecznej wampirzycy i o jej
walce ze złą stroną swojej natury. Czy można pokonać zło, tak głęboko
zakorzenione w pragnieniu picia ludzkiej krwi?
Jeśli chcesz przeczytać tę historię od początku, w menu po prawej stronie
znajduje się spis poprzednich części (I-VII), od VIII części spis treści
znajdziecie na dole w liście rozwijalnej. Zapraszam serdecznie:)
Moi drodzy,
Planuję powrót do Gorącej Krwi już od paru miesięcy, niestety ostatnio szwankuje
mi laptop. Mogę jedynie obiecać, że po naprawie postaram się wrócić. Dziękuję tym,
którzy jeszcze tu zaglądają :) Pozdrawiam serdecznie :)

12 urodziny Gorącej Krwi

12 URODZINY GORĄCEJ KRWI
Kiedy zaczynałam pisać Gorącą Krew, wydawało mi się, że skończę za kilka lat. Minęło 12
i nadal do końca jeszcze trochę.
Powoli szykuję się do powrotu z nowymi rozdziałami, a Was, moi dzielni, najwytrwalsi
Czytelnicy, proszę o jeszcze troszkę cierpliwości i dziękuję za wsparcie i motywację :*:*:*
Do rychłego ;)

Uwaga

Instrukcja do wstawiania komentarzy - dla Anonimów
W polu "Komentarz jako" wybierz: "Nazwa/adres URL", w nazwie wpisz
swój nick, a w adresie - jeśli masz bloga, wpisz adres, jeśli nie, zostaw to pole
puste i kliknij "dalej":) Dziękuję i pozdrawiam;)

12.03.2018

Rozdział III - Niespodziewana pomoc

   - Zdaje się, że ten wampir, który was śledził, doskonale wiedział, kim jesteś – zauważyła Karolina.
   - I stanął w mojej obronie.
   - Przysłał go najstarszy?
   - Początkowo tak właśnie pomyślałam. Gdyby nie on, najpewniej wrócilibyśmy do Rosji, Misza zostałby zamknięty w trumnie śmierci, a ja ukarana za pomoc w ucieczce.
   - O ile byście im nie uciekli po drodze – dodała Karolcia. Wzruszyłam ramionami.
   - Z pewnością nie byłoby to proste. Na szczęście nieznajomy pojawił się niespodziewanie i to nie sam...


   - Zejdźcie nam z drogi, to więźniowie Corneliusa Cruela, władcy Rosji! - warknął dowódca wampirów po rosyjsku. Nieznajomy obrzucił go niechętnym spojrzeniem.
   - Macie pozwolenie od wampirzego władcy Danii na pochwycenie i transport więźniów? - zapytał w tym samym języku. Nie czekając na odpowiedź, wziął od jednego ze swoich towarzyszy rulon, rozwinął go i podał przywódcy wampirów Cruela. Ten zmarszczył brwi, podał dokument jednemu z wampirów, który najwyraźniej znał duński. Po zapoznaniu się z treścią wyjaśnił krótko, że zgodnie z prawem muszą najpierw udać się do wampirzego władcy Danii.
   Obserwowałam to wszystko z zaciekawieniem i nadzieją. Z niezrozumiałych powodów nieznajome wampiry przyszły nam z pomocą. W dodatku powołując się na najstarszego, czyżby Gowan miał z tym coś wspólnego? Na pewno nie osobiście. Wyczułabym go, usłyszała w swojej głowie. Nie, tutaj go nie było.
   Za nieznajomym stało jedynie czterech wampirów, co prawda wyglądali na wojowników, ale nie mieli przewagi liczebnej. Czy Rosjanie odważą się zignorować rozkaz władcy kraju, w którym się znaleźli? Z tego co wiedziałam, Cruel nie zamierzał robić sobie wroga z innych władców. A niektórzy władcy byli bardzo terytorialni.
   Przywódca rosyjskich wampirów wyglądał, jakby miał zamiar zaatakować nieznajomych, ale wszyscy wyglądali na pewnych siebie, szczególnie ten, który z nimi rozmawiał.
   - Jeśli nas zaatakujecie, rozpoczniecie wojnę z duńskim władcą. Tym bardziej, że jestem jego wysłannikiem i bliskim współpracownikiem. - Wyjął kolejny dokument i podał go Rosjaninowi. Ten zapoznał się z treścią i oddał go z ponurą miną. Wahał się przez chwilę, w końcu podjął decyzję.
   - W porządku – warknął. - W takim razie chodźmy do wampirzego władcy Danii.
   - Idźcie – zgodził się jasnowłosy mężczyzna. - A ja zatrzymam więźniów, póki nie uzyskacie zgody naszego władcy.
   Początkowo wampir protestował, ale nieznajomy wysłuchał spokojnie, co ma do powiedzenia i powtórzył dokładnie to samo. W końcu wampir Cruela skapitulował i razem z dwoma innymi wyruszył do władcy Danii. Pozostałe wampiry zostały, by nas pilnować. Spojrzeliśmy na siebie z Miszą, najwyraźniej myśląc o tym samym – o szansie na ucieczkę, ale ubiegł nas jasnowłosy wampir.
   - Zabieramy więźniów do gospody – wskazał najbliższy budynek. - Będziemy ich dobrze pilnować. Nie możemy przecież czekać na środku ulicy – dodał, słysząc protesty rosyjskich wampirów. Chwycił mnie i Miszę za łańcuchy, którymi byliśmy skuci i skierował do gospody. Czterech pozostałych wampirów zamknęło drzwi, nie pozwalając wejść Rosjanom.
   Gdy znaleźliśmy się w środku budynku, rozerwał nasze kajdany i wskazał nam, byśmy poszli za nim. Pospiesznie wyciągnęłam knebel z ust.
   - Zajmijcie ich przez chwilę, potem spotkamy się tam gdzie zawsze – zwrócił się do swoich towarzyszy po duńsku. - Chodźcie – powiedział do nas, tym razem po rosyjsku i wyprowadził nas innym wyjściem z karczmy.
   Misza spojrzał na mnie pytająco, ale ja skinęłam głową. Co prawda nie miałam zamiaru od razu ufać naszemu sojusznikowi, aczkolwiek chciałam się dowiedzieć, kim był i czego od nas chciał.
   Pobiegliśmy za nim. Opuściliśmy Kopenhagę i przebiegliśmy przez kilka miast, zanim w końcu zatrzymaliśmy się w jednym z nich. Naszym oczom ukazała się całkiem spora rezydencja, jednopiętrowa i otoczona bramą. Wampir gestem zaprosił nas do środka. Zawahałam się.
   - Kim jesteś? Czemu nam pomogłeś?
   - Mikkel Winckler – przedstawił się. - Resztę wyjaśnię w środku, pewnie już wiedzą, że opuściliśmy gospodę i będą nas szukać.
   Weszliśmy za nim. Kiedy zamknął drzwi, rozejrzałam się z niepokojem. A jeśli z jednej pułapki trafiliśmy w drugą?
   - Usiądźcie, tutaj jesteście bezpieczni. - Wszedł do salonu i zajął miejsce w fotelu. Po chwili wahania zrobiliśmy to samo.
   Salon był całkiem spory, stało w nim kilka foteli, duża kanapa i stół. Oprócz tego kominek, w którym nie palił się ogień i wyglądał na nieużywany, ale dodawał pomieszczeniu wrażenia przytulności.
   Przyjrzałam się uważnie naszemu gospodarzowi. Wysoki, szczupły, o jasnych włosach związanych w luźny kucyk na karku. Intensywnie niebieskie oczy i tajemniczy uśmiech.
   - Wiesz, kim jestem – odezwałam się.
   - Oczywiście, Amando. Znam najstarszego, choć oczywiście nie tak dobrze, jak ty.
   - Szpiegowałeś nas na jego rozkaz? To on kazał ci mnie uratować? - spytałam. Uniósł brwi.
   - Nie, na razie jeszcze nie wie, co zrobiłem. Ale dowie się. Jak zwykle. - Widząc moje pytające spojrzenie, uśmiechnął się. - Widzisz, mieliśmy z najstarszym małą sprzeczkę. Myślę, że ocalenie ciebie z pewnością nieco naprawi nasze relacje.
   - Skąd ta pewność? - Wzruszyłam ramionami.
   - Zabił dla ciebie Larę. I mimo wszystko nie zmusił cię ani nie zmanipulował, byś z nim została. Mam wymieniać dalej? - Uniósł brwi. Westchnęłam.
   - W takim razie wychodzę na niewdzięcznicę, skoro jednak odeszłam.
   - Nie. Wybrałaś samodzielne życie. - Wzruszył ramionami. - Rozumiem to. I myślę, że on też.
   - Czyli twierdzisz, że ocaliłeś nas z nadzieją na wdzięczność najstarszego wampira? - wtrącił Misza. Mikkel zerknął na niego.
   - Owszem. Płyniecie do Ameryki, prawda?
   - Jesteś dobrze poinformowany – mruknęłam.
   - Słyszałem, jak pytałaś w porcie o statek. Wejdziemy na niego jutro po zmroku. - Wstał. - Mam zapasowe trumny, możecie tu spędzić dzień.
   - Wejdziemy? Też płyniesz na nowy kontynent?
   Wampir spojrzał na mnie z zaciekawieniem.
   - Musisz być starsza, niż sądziłem. Tak, też tam płynę.
   - Mamy ci tak po prostu zaufać, choć dopiero co cię poznaliśmy? - Misza był pełen wątpliwości. Ja też, ale wampir mnie zaintrygował. Był pewny siebie i wyglądało na to, że zupełnie nie boi się konsekwencji swoich czynów. Albo ma władcę po swojej stronie, albo uznał, że skoro wypływa na inny kontynent, nie musi się już niczego obawiać. Zapytałam go o to.
   - Płynę do Ameryki z misją od duńskiego władcy – odparł. - Ale jeśli nie chcecie mi zaufać, możecie wyjść i poszukać noclegu, została wam prawie godzina do świtu, o ile w tym czasie nie dorwą was wrogowie. - Mikkel wskazał dłonią na drzwi. Wstałam i podeszłam do niego. Spojrzałam w jego intensywnie niebieskie oczy i nadal nie miałam pojęcia, czy powinnam mu zaufać.
   - Jaka to misja? - zapytałam go. Uniósł lewy kącik ust w uśmiechu.
   - Nie mogę ci powiedzieć – odparł, nie opuszczając wzroku. - Poza tym, w żadnej mierze nie dotyczy ciebie, zatem nie musisz się niepokoić. A ty? Też uciekasz przed władcą Rosji?
   - Płynę odwiedzić przyjaciół – odparłam, uznając, że informację o Arinie zachowam dla siebie.
   - Zatem liczę, że będziesz ciekawą towarzyszką podróży, ulubienico najstarszego.
   - I wzajemnie. - Posłałam mu uśmiech i zwróciłam się do Miszy. - Lepiej, jeśli skorzystamy z gościnności naszego nowego znajomego.
   - Skoro tak uważasz. - Mój towarzysz dołączył do mnie i zeszliśmy do piwnicy, gdzie stało kilka wolnych trumien. Wybraliśmy po jednej dla siebie.
   - Gdzie macie wszystkie rzeczy? Moi ludzcy słudzy przeniosą je w dzień na statek – zaproponował Mikkel. - Jutro o zmroku będziemy musieli wyprzedzić waszych wrogów i jak najszybciej dostać się na pokład.
   Wyjaśniłam mu, gdzie się zatrzymaliśmy i co chcemy ze sobą zabrać. Wyraźnie się zdziwił na wieść o zwierzętach, ale nie skomentował. Zapewnił nas, że do zmroku cały inwentarz będzie na statku, po czym udał się na górę, gdzie miał wydać polecenia swoim ludziom.
   - Jesteś pewna, że możemy mu zaufać? - spytał Misza, gdy zostaliśmy sami. Wzruszyłam ramionami.
   - Właściwie to nie mamy większego wyboru. Sami raczej nie dostaniemy się na statek, zwłaszcza, że wampiry Corneliusa z pewnością wiedzą, dokąd zmierzamy. Jeśli nasze rzeczy będą już na miejscu, pozostanie tylko dostać się na pokład.
   Wampir przyznał mi rację. Zauważyłam, że był dużo bardziej nieufny, niż ja. Mikkel wyraźnie nie przypadł mu do gustu. Uznałam, że po przejściach z wampirami Misza ma prawo im nie ufać.
   - Dobranoc, krasotka – odezwał się, gdy tuż przed świtem weszliśmy do swoich trumien.
   - Spokojnego letargu, Misza – odparłam i zamknęłam wieko.

   Następnego dnia okazało się, że nie spaliśmy sami. Gdy wstałam, Misza właśnie się budził, a wokół nas na swoich trumnach siedziało czterech wampirów, towarzyszy Mikkela. Sam wampir zajął miejsce na schodach do piwnicy. Na mój widok uśmiechnął się, ukazując śnieżnobiałe kły.
   - A ja zawsze sądziłem, że to kobiety wstają wcześniej – odezwał się po rosyjsku. - Znacie duński?
   Ja skinęłam głową, Misza zaprzeczył.
   - W takim razie zostańmy przy rosyjskim. Moi towarzysze słabo go znają, ale jakoś się dogadamy. To jest Anders – wskazał na barczystego wampira – to jego podopieczny, Jens – przedstawił niższego, młodo zmienionego wampira – a to Lars i Ole – zakończył, wskazując dwóch średniej budowy mężczyzn, jednego o ciemnych włosach, drugiego o krótkich, jasnych.
   - Miło mi was poznać, jestem Amanda, a to Misza – przedstawiłam nas po duńsku. Wampiry mruknęły coś na potwierdzenie, że im też miło. - Płyniecie z nami?
   - Płyną – potwierdził Mikkel. - Wszystko już ustalone, wasze rzeczy są już na pokładzie. Gdy tylko słońce zajdzie, biegniemy na statek.
   - Sprawiliśmy wam trochę problemu – powiedziałam do Mikkela. Wzruszył ramionami.
   - Bez nas byłoby z wami kiepsko. Chodźmy, nie będziemy przecież siedzieć w piwnicy. - Ruszył na górę. Jego towarzysze przepuścili nas przodem. Zatrzymaliśmy się w salonie, gdzie każdy zajął miejsce w fotelu lub na kanapie.
   Przyjrzałam się im uważnie i przyszło mi na myśl, że oni najprawdopodobniej nie żywią się zwierzęcą krwią.
   - Podróż potrwa około miesiąca, prawda? Czym będziecie się posilać? - spytałam. Mikkel posłał mi rozbawione spojrzenie.
   - Nie czym, tylko kim.
   - Ale... to nierozsądne. Jeśli zaczniecie zabijać marynarzy, prędzej czy później się zorientują i mogą nas zaatakować w dzień, kiedy będziemy w letargu...
   - Bez obaw, zadbaliśmy, by do tego nie doszło – zapewnił Mikkel, ale zanim zdążyłam zapytać o szczegóły, do domu weszło kilkoro ludzi. Przez chwilę przysłuchiwałam się ich rozmowie. Byli to marynarze, którzy również mieli płynąć na statku. A zatem wampiry zabierały swoich ludzi, by pilnowali ich w dzień. To z pewnością było skutecznym rozwiązaniem. Miałam tylko nadzieję, że wampiry nie zamierzają zabijać przypadkowych, niewinnych marynarzy, ale nawet jeśli – co mogłam na to poradzić? Byliśmy od nich uzależnieni. Postanowiłam, że porozmawiam o tym z Mikkelem już na statku.
   Marynarze wyszli długo przez zmrokiem, by przygotować wszystko na nasze przybycie. Najwyraźniej byli doskonale zorientowani, kim jesteśmy i wcale im to nie przeszkadzało.
   Gdy tylko zaszło słońce, ruszyliśmy do portu. Zatrzymaliśmy się w jednej z uliczek i w ludzkim tempie dotarliśmy na miejsce. Statek już stał w porcie, niemalże gotowy do drogi. Ledwo zdążyliśmy wejść na podkład, gdy za nami pojawiła się grupa wampirów Cruela.
   - Nie możemy pozwolić im odpłynąć, to nasi więźniowie – oznajmił ich dowódca i ruszył na statek, ale drogę zastąpiło mu czterech towarzyszy Mikkela oraz marynarze. Wampir był wściekły.
   - A gdzie pozwolenie od naszego władcy? - zapytał Mikkel i dał nam znak, byśmy zeszli pod pokład. Jeden z marynarzy wskazał przeznaczoną dla nas kajutę. Stały tam już dwie duże skrzynie, przykryte kocami. Po odkryciu okazało się, że to trumny. W kajucie były też dwa łóżka. Usiedliśmy na nich i czekaliśmy. Byłam trochę zaniepokojona. Czyżby Mikkel i jego towarzysze byli gotowi wdać się w bójkę? Może powinnam im pomóc? Nasłuchiwałam odgłosów walki, ale na podkładzie panował względny spokój. Godzinę później jasnowłosy wampir wrócił zadowolony.
   - Władca uznał, że wampiry mogą przejąć was dopiero, gdy opuścicie jego państwo. A statek nadal znajduje się w Danii, zatem jesteście bezpieczni. Myślicie, że popłyną za wami?
   Zastanawiałam się przez chwilę.
   - Trudno powiedzieć. Jeśli Cruel nakazał, by nie wracali bez nas, to całkiem możliwe, ale przecież nie dosięgną nas na pełnym morzu...?
   - Na morzu? Mogą kombinować, ale tylko w nocy, w dzień moi ludzie dopilnują, byśmy zanadto nie zbliżyli się do brzegu. Nie dorwą was. - Uśmiechnął się zadowolony.
   - Dziękujemy. Jesteśmy bardzo wdzięczni za pomoc – powiedziałam. Mikkel wzruszył ramionami.
   - Wypływamy już za godzinę, inaczej wampiry na pewno by coś wymyśliły, by dostać się na pokład. Póki co, lepiej tutaj zostańcie.
   Wciąż czekałam w napięciu, że za chwilę pojawią się wampiry Cruela, ale Mikkel i jego towarzysze oraz pracujący dla niego ludzie najwyraźniej potrafili ich powstrzymać przed wejściem na pokład. Zaczęłam się nawet zastanawiać, czy niektórzy z nich nie byli łowcami.
   - Z jednej strony, dobrze byłoby mieć łowców po swojej stronie – stwierdziłam. Misza pokręcił głową.
   - A z drugiej, jeśli to łowcy, nie wiemy, czego się po nich spodziewać.
   - Mikkel im ufa.
   - A ty ufasz jemu. - Misza spojrzał na mnie ponuro.
   - Póki co, nie mamy innego wyjścia, jak tylko mu zaufać.
   - I tak musimy mieć się na baczności. Najlepiej, jeśli zatarasujemy drzwi.
   - Gdyby chcieli się tu dostać, nic co zrobimy raczej ich nie powstrzyma – stwierdziłam. Drgnęłam, słysząc przeciągły gwizd – sygnał statku wypływającego w morze. Chwilę później wrócił Mikkel z kapitanem. Bezzwłocznie uregulowałam wszelkie opłaty, a nasz nowy znajomy zapowiedział, byśmy na razie nie wychodzili na pokład, bo ci Rosjanie jeszcze byliby gotowi rzucić się za nami wpław.
   Posłuchaliśmy go i wyszliśmy z kajuty dopiero następnego dnia o zmierzchu. Mikkel stał przy burcie i wpatrywał się w morze.
   - Za jakiś tydzień będziemy już na oceanie – oznajmił. Zatrzymałam się obok niego, a Misza koło mnie.
   - Czy wszyscy marynarze wiedzą, kim jesteśmy? - zapytałam cicho po rosyjsku.
   - Nie, skądże. Tylko nasi słudzy.
   - Słudzy?
   - Tak. Każdy z nich ma z nami umowę. W zależności od wieku i umiejętności, podpisaliśmy z nimi pakt, w którym ustaliliśmy datę przemiany, jeśli będą nam wiernie służyć.
   - Och. Zatem zostaną wampirami.
   - Naturalnie. - Spojrzał na mnie i uśmiechnął się. - To dobry układ, a oni służą nam już długo, możemy im ufać. Nie obawiajcie się.
   Mimo jego zapewnień, czułam się nieswojo, kładąc się do trumny i wiedząc, że na pokładzie są ludzie świadomi tego, kim jestem i że w dzień jestem całkowicie bezbronna. Misza podzielał moje zdanie.
   Pierwszy tydzień podróży minął nam wyjątkowo spokojnie. Jeśli wampiry Corneliusa próbowały coś kombinować, to najwyraźniej im nie wyszło, ale na wszelki wypadek, gdy byliśmy blisko lądu, schodziliśmy pod pokład.
   Statek był typowym dziewiętnastowiecznym parowcem. Ze względu na swoją prędkość, stawały się coraz bardziej popularne, a żaglowce niemal całkowicie wyszły już z obiegu. Co prawda początkowo podobno parowce były dość niebezpieczne ze względu na skłonność kotłów do wybuchów, ale obecnie, u progu dwudziestego wieku, liczne ulepszenia wyeliminowały zagrożenie. Oprócz nas, statkiem płynęło jeszcze kilka osób – pasażerów, którzy opłacili swój rejs podobnie jak my. Widzieliśmy ich tylko przelotnie, zwykle gdy my wychodziliśmy, oni już schodzili do swoich kajut.
   Po tygodniu wypłynęliśmy na Morze Celtyckie i zbliżaliśmy się do oceanu, gdy po zapadnięciu zmroku usłyszałam dziwne krzyki i wołania o pomoc.
   - Ktoś nas napadł? - zastanawiał się Misza.
   - Lepiej to sprawdźmy. - Wyszłam pierwsza na pokład, a moim oczom ukazała się rzeź. Czworo ludzi leżało martwych, a z piątego Lars właśnie dopijał krew.
   - Co tu się dzieje?! - zawołałam. Mikkel odwrócił się w moją stronę i uśmiechnął. Po ustach spływała mu ciemnoczerwona strużka krwi.
   - Przejęliśmy statek, Amando. I właśnie ucztujemy. Przyłączycie się?

8 komentarzy:

  1. Jak zawsze super. Nie mogłam się oderwać. Będę tęsknić!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może dzidzia będzie grzeczna i pozwoli mamusi pisać;)

      Usuń
  2. Masakra na pokładzie. Tego to się nie spodziewałam. A tak spokojnie się zapowiadało.
    Jak już kiedyś pisałam, nie ważne jakie przerwy będziesz robić, nie przestanę czytać póki nie skończy się historia :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się bardzo:):) Do końca historii jeszcze jeden wiek;) A w nim sporo się wydarzy.

      Usuń
  3. Amanda mimo wieku i doświadczenia nadal jest bardzo ufna, aż za bardzo. Nie musisz się spieszyć, my poczekamy. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W sensie, że przyjęła pomoc Mikkela?
      To miło, że mam takich cierpliwych czytelników:):)

      Usuń
  4. Nie spodziewałam się takiego zakończenia :D Bardzo dobry pomysł! Jestem ciekawa czy wampiry Cruela tak szybko odpuściły, czy też jest to tylko cisza przed burzą ;)
    Życzę Ci powodzenia i nie musisz się spieszyć zaczekamy na Ciebie i na Twoją twórczość :)
    Pozdrawiam,
    Areti

    OdpowiedzUsuń