Moja własna historia

Gorąca Krew - to opowieść o pięknej, średniowiecznej wampirzycy i o jej
walce ze złą stroną swojej natury. Czy można pokonać zło, tak głęboko
zakorzenione w pragnieniu picia ludzkiej krwi?
Jeśli chcesz przeczytać tę historię od początku, w menu po prawej stronie
znajduje się spis poprzednich części (I-VII), od VIII części spis treści
znajdziecie na dole w liście rozwijalnej. Zapraszam serdecznie:)
Moi drodzy,
Planuję powrót do Gorącej Krwi już od paru miesięcy, niestety ostatnio szwankuje
mi laptop. Mogę jedynie obiecać, że po naprawie postaram się wrócić. Dziękuję tym,
którzy jeszcze tu zaglądają :) Pozdrawiam serdecznie :)

12 urodziny Gorącej Krwi

12 URODZINY GORĄCEJ KRWI
Kiedy zaczynałam pisać Gorącą Krew, wydawało mi się, że skończę za kilka lat. Minęło 12
i nadal do końca jeszcze trochę.
Powoli szykuję się do powrotu z nowymi rozdziałami, a Was, moi dzielni, najwytrwalsi
Czytelnicy, proszę o jeszcze troszkę cierpliwości i dziękuję za wsparcie i motywację :*:*:*
Do rychłego ;)

Uwaga

Instrukcja do wstawiania komentarzy - dla Anonimów
W polu "Komentarz jako" wybierz: "Nazwa/adres URL", w nazwie wpisz
swój nick, a w adresie - jeśli masz bloga, wpisz adres, jeśli nie, zostaw to pole
puste i kliknij "dalej":) Dziękuję i pozdrawiam;)

21.01.2015

Rozdział XX - Wampirza filozofia

   - Naprawdę zaufałaś Gowanowi – stwierdziła Karolina.
   - Tak, w tamtej chwili byłam pewna, że jest po mojej stronie i mnie nie okłamuje – przyznałam. - Pozwolił odejść łowcy tylko dlatego, że ja o to poprosiłam.
   - Gowan to bardzo zagadkowa postać – stwierdziła Karolcia. - Raz myślę, że coś kombinuje, innym razem wydaje mi się, że jest w porządku i chce twojego dobra...
   - Zagadkowa postać to właściwe określenie. - Uśmiechnęłam się i podjęłam swoją historię.


   Następnej nocy wróciłam do domu. Nicolasa nie było, ale się nie wyprowadził. Bern twierdził, że ma taki zamiar.
   - Nie zatrzymasz go? - spytał mnie. Pokręciłam głową.
   - To jego decyzja. Nie zrezygnuję z przyjaźni z najstarszym wampirem.
   - Podobno Nick narozrabiał – wtrąciła Annice, pojawiając się na korytarzu.
   - Dobrze, że jesteś. - Nie miałam ochoty rozmawiać z nią o Nicolasie. I tak nigdy go nie lubiła. - Najstarszy znalazł rozwiązanie twojego problemu.
   - Naprawdę? - Zielone oczy Annice rozbłysły nadzieją. - Pomoże mi?
   - Tak, ale to bardzo ryzykowne i nie wiemy, czy odwracalne...
   - Kiedy zaczynamy? - przerwała mi. Westchnęłam.
   - Możemy nawet dzisiaj. - Ponieważ uzyskałam pozwolenie na przyprowadzenie mojej kuzynki do zamku, uznałam, że nie ma potrzeby tego odwlekać.
   - To wspaniale! - Annice uściskała mnie, dawno nie widziałam u niej takiej radości. W zasadzie to nigdy. Zawsze pochmurna, o pesymistycznym nastawieniu, teraz pełna nadziei na rozwiązanie swojego problemu.
   Po drodze do zamku Gowana wypytywała mnie dokładnie o szczegóły. Powiedziałam jej, co przekazał mi najstarszy. Kiedy weszliśmy do zamku, skierowałam się do mniejszej biblioteki. Annice rozglądała się ciekawie, a gdy zajęłyśmy miejsca w fotelach, stwierdziła, że chciałaby mieszkać w takim zamku.
   - Jest piękny. Ogromny. Dobrze urządzony. Można się tutaj poczuć jak... księżniczka.
   - A nie czujesz się trochę przytłoczona? - spytałam ją. - Albo... ograniczona? Zamek stoi na uboczu, z dala od wszystkiego...
   - Szczerze mówiąc, nie przeszkadza mi to... - urwała i zerwała się z fotela na widok Gowana. Stał w drzwiach, opierając się o futrynę i przyglądając nam z delikatnym uśmiechem błąkającym się na jego ustach. Czarne oczy patrzyły ze spokojem na moją kuzynkę.
   - Witaj, Annice – odezwał się. Wampirzyca zamrugała i ukłoniła się nisko.
   - Witaj ponownie, najstarszy. To dla mnie zaszczyt, że zgodziłeś się mi pomóc – powiedziała, zerkając na niego ciekawie.
   - Amanda z pewnością wyjaśniła ci ryzyko? - spytał. Annice skwapliwie pokiwała głową.
   - Mogą być skutki uboczne i nieodwracalny efekt. Jestem na to gotowa. Chcę czuć smak, tak jak każdy inny wampir.
   - Dobrze więc. - Wyjął mały flakonik z jasnofioletowym płynem. - Wypij to powoli. Powinien zacząć działać w ciągu godziny, ale może się przedłużyć. Jeśli do jutra w nocy nic się nie stanie, to znaczy, że nie jestem w stanie ci pomóc. - Podał jej eliksir. Sięgnęła po niego i uśmiechnęła się szeroko.
   - Dziękuję, najstarszy.
   - Ale to nie wszystko. Jeśli ktokolwiek dowie się od ciebie, gdzie mieszkam lub jak wyglądam, zginiesz – zapowiedział. Jego czarne oczy rozbłysły niebezpiecznie. - I nie będę musiał nawet cię szukać. W lekarstwie jest moja krew. Gdy zechcę, zatruje twój organizm i wybuchniesz od środka.
   Spojrzałam zdumiona na Gowana.
   - Grozisz jej?
   - Ostrzegam. Jeśli dochowa tajemnicy, nic jej się nie stanie.
   - Spokojnie, Amando. Nie zamierzam nikomu zdradzać, gdzie mieszka najstarszy, więc nic mi nie grozi – powiedziała Annice i skinęła głową Gowanowi. - A ryzyko podejmę. - Otworzyła fiolkę i przyłożyła do ust. Kiedy wypiła ostatnią kroplę, skrzywiła się. - Czuję, jakby w żołądku zalegało mi ludzkie jedzenie.
   - To przejściowe – uspokoił Gowan. - W razie problemów wróć tutaj jutro.
   - Jeszcze raz dziękuję. - Annice dygnęła przed nim elegancko i zerknęła na mnie. - Tobie też, Amando. Do zobaczenia. - Wyszła z biblioteki.
   - Mam nadzieję, że będzie szczęśliwa – powiedziałam cicho. Najstarszy podszedł i usiadł w fotelu obok.
   - To się okaże. Ale podjęła decyzję samodzielnie, a my pomogliśmy jej, jak tylko mogliśmy.
   - Dziękuję. - Wzięłam go za rękę. Uśmiechnął się szeroko.
   - Dla ciebie wszystko, skarbie.
   Również się uśmiechnęłam. Jak mogłam kiedykolwiek w niego wątpić?
   A jednak było coś, o co musiałam go zapytać.
   - Gowanie... nie chcę, byś mnie źle zrozumiał, ale... - Zerknęłam na niego. Skinął głową zachęcająco. - Czy ty... zabijasz tylko morderców, czy zdarza ci się również... niewinnych?
   Patrzył na mnie przez chwilę, zanim odpowiedział.
   - Wierzysz w Niebo i Piekło, prawda?
   Zamrugałam, zdziwiona jego pytaniem, ale skinęłam głową.
   - Oczywiście.
   - A gdzie idą niewinni ludzie po śmierci?
   - Do Nieba? - Spojrzałam na niego z zaciekawieniem.
   - Owszem. A więc męczenie niewinnych jest niewytłumaczalne, bo cierpią, choć nie zasłużyli, ale szybka śmierć kończy się dla niech lepszym życiem pozagrobowym, prawda?
   - No... w zasadzie to tak... - Zmarszczyłam brwi. - Ale nie powinniśmy ich zabijać, skoro na to nie zasłużyli...
   - A jeśli ich życie nie jest szczęśliwe? Cierpią, żyjąc? Są chorzy nieuleczalnie, albo wychowują się bez miłości, bez przyjaźni, są samotni, nieszczęśliwi? I śmierć przyniesie im ulgę? Popełniając samobójstwo, zamykają sobie drogę do Nieba, a jeśli nie, to na pewno utrudniają. Ale umierając, tak po prostu, bez zbędnego bólu, trafiają do lepszego miejsca, czyż nie?
   - Mówisz teraz o zabijaniu ludzi dobrych, lecz nieszczęśliwych? - upewniłam się.
   - Owszem. Takich, dla których śmierć jest dobra.
   - Nie my o tym decydujemy. - Pokręciłam głową. - Ludzie... czy nawet wampiry... nie mają prawa do podejmowania takich decyzji.
   - A pomijając to, że dawać i odbierać życie może tylko Bóg? Jakie jeszcze argumenty przemawiają przeciwko zabijaniu takich ludzi?
   - To wystarczający argument – mruknęłam. Gowan uśmiechnął się.
   - Dla ciebie. Ale nie dla wszystkich. Widzisz, Amando, zabijając złych ludzi, skazujemy ich na potępienie. Poniekąd słusznie. Powinni ponieść karę. Karząc złych ludzi już tutaj, na ziemi, zanim ich zabijemy, zmniejszamy ich karę po śmierci, ale wtedy myślimy tylko o tym, by wyładować swój gniew i że to my powinniśmy wymierzyć sprawiedliwość. Nie wiemy na pewno, jak wielka kara czeka mordercę, gdy go zabijemy, możemy jedynie przypuszczać. Natomiast zabijając niewinnych, dajemy im szansę na Niebo, zanim sami ją zaprzepaszczą. Jeśli nie mają bliskich, którzy będą cierpieć po ich stracie, cóż złego w ich śmierci?
   - Nie do końca rozumiem. - Pokręciłam głową. - Z tego co mówisz, wynika, że zabijając złych, męcząc ich, skazujemy ich na mniejsze cierpienie, niż gdybyśmy zabili ich od razu, a zabijając dobrych, kierujemy ich do Nieba...
   - Wampirza filozofia, ciekawa lektura. - Gowan uśmiechnął się szeroko, wstał i za chwilę wrócił z całkiem sporą księgą, którą następnie mi podał. - Przeczytaj. Masz tutaj zupełnie inny punkt widzenia na życie, śmierć, cierpienie, zabijanie. Nie mówię, że wampiry, które napisały tę książkę, miały rację. Ale zawsze warto się zapoznać z różnymi perspektywami, prawda?
   Skinęłam głową. Szczerze mówiąc, średnio mi się to wszystko podobało, tym bardziej, że książka najwyraźniej pochwalała zabijanie, ale... ciekawość była silniejsza.
   Postanowiłam przejrzeć tę książkę.

   Nicolas się wyprowadził, ale nie miałam pojęcia, czy wyjechał z miasta. Gowan na pewno wiedział, jednak nie miałam zamiaru go wypytywać. Nick sam podjął taką, a nie inną decyzję.
   Annice, zgodnie z przewidywaniami, zaczęła pić ludzką krew. Coraz rzadziej spędzała dnie w domu. Kiedy ją zapytałam, czy jest szczęśliwa, zapewniła, że owszem.
   - Nigdy dotąd nie sądziłam, że można czuć się tak cudownie, pijąc krew. Ludzką, zwierzęca jest ohydna. - Skrzywiła się. - Podziwiam cię, że możesz ją pić, gdy wiesz, jak smakuje ludzka.
   - To tylko krew, coś, co utrzymuje nas przy życiu. - Wzruszyłam ramionami. - Pokarm. To nie krew nas determinuje, to my decydujemy, jak będziemy postępować.
   - Jestem wampirzycą i po raz pierwszy w życiu czuję się wspaniale. - Oblizała usta. - Smak krwi, smak męskiej szyi, skóry, gdy się w nią wgryzam, smak pocałunków innego wampira... To wszystko jest niesamowite.
   - Uważaj – ostrzegłam ją. - Musisz pamiętać o tym, by nie przesadzić, nie dać się prowadzić instynktowi. Najważniejsza jesteś ty, nie twoje potrzeby. Potrafisz nad nimi zapanować, prawda? - Patrzyłam na nią z niepokojem. Wzruszyła ramionami, odrzucając gruby warkocz do tyłu.
   - Oczywiście.
   Martwiłam się o nią, ale miałam nadzieję, że po pierwszej fascynacji ustatkuje się i uspokoi.
   Bernard też się martwił. Zostawałam w domu głównie dla niego. Nicka nie było, Annice bywała coraz rzadziej, więc nie chciałam zostawiać go samego.
   Po przebudzeniu czytałam książkę. Niektóre przemyślenia były mądre, inne od razu odrzucałam jako nonsensy. Mimo to księga dawała do myślenia. Nawet, jeśli uważałam coś, co tam wyczytałam, za bzdurę, po chwili musiałam się nad tym dłużej zastanowić.
   Wieczory i noce spędzałam z Gowanem. Czasem trenowaliśmy walkę; najstarszy był świetnym wojownikiem i mimo że umiałam bardzo wiele, udało mi się od niego dużo nauczyć. Stale rozmawialiśmy w myślach, choć mnóstwo czasu też spędzaliśmy na zwyczajnych rozmowach. Gowan pomógł mi również rozwinąć moje gorącokrwiste zdolności. Początkowo wahałam się, czy powinnam uczyć się takich rzeczy, ale nie musiałam przecież wykorzystywać ich w niewłaściwy sposób. A kiedyś mogło mi się to przydać.
   Minął kolejny tydzień i Lara nie dała znaku życia. Gowan stwierdził, że jeśli za kilka dni nie przyjedzie, wyśle swoje wampiry, by ją znalazły. Póki co – czekaliśmy.
   Coraz więcej rozmawiałam z Dele. Może nie zostałyśmy przyjaciółkami, ale polubiłam ją. Często też odwiedzał nas Triam. Opowiadał o sobie, o życiu w zamku. Był przystojny, miły, szarmancki, akceptował to, że nie piję ludzkiej krwi i dobrze spędzałam z nim czas, ale... to wszystko. Mogliśmy być tylko przyjaciółmi, nawet, jeśli on chciałby czegoś więcej.
   Minął kolejny tydzień, najstarszy zdecydował wysłać wampiry w poszukiwaniu Lary. Chodziło mi przede wszystkim o Johannę, nie chciałam szukać zemsty. Tym bardziej, że Lara była wampirzycą bliską krwią dla Gowana. Dałam mu słowo, że nigdy jej nie zabiję i miałam zamiar go dotrzymać. Ale obiecałam Amelii i jej rodzinie, że sprowadzę Johannę do domu, ta misja była dla mnie najważniejsza. Później... planowałam wrócić do najstarszego.
   Pewnego wieczoru postanowiłam odwiedzić Vlada. Co prawda Gowan opowiadał o nim nieprzychylne rzeczy, ale może właśnie dlatego ten wampir wydał mi się taki ciekawy.
   Najstarszego jeszcze nie było, czasami przychodziłam za wcześnie i spacerowałam wtedy po bibliotece, przeglądając książki. Nie dopytywałam się, gdzie był, w końcu jako najstarszy wampir na pewno miał swoje obowiązki.
   Tego wieczoru, po przybyciu na zamek, zeszłam do lochu Vlada. Tym razem nie dojrzałam w jego celi żadnych trupów. Gdy tylko weszłam, wampir znalazł się przy zakratowanym okienku.
   - Witaj, sarenko, przyszłaś mnie uwolnić?
   - Gowan opowiadał mi o tobie. - Rozsiadłam się wygodnie na chłodnej, kamiennej posadzce, spoglądając w dół. - Podobno twoją ulubioną rozrywką było wbijanie ludzi na pal.
   - I przyszłaś dowiedzieć się, jak to wyglądało? - Zerknął na mnie. - Ze wszystkimi szczegółami?
   - Nie. - Pokręciłam gwałtownie głową. - Chciałam raczej spytać, czemu?
   - Długo by tłumaczyć. - Znikł na chwilę, by pojawić się z fotelem, w którym rozsiadł się wygodnie, spoglądając w górę. - Władza jest najsilniejsza wtedy, gdy się ją egzekwuje poprzez strach. Wbijając ludzi na pal, budziłem postrach.
   - Gowan nikogo nie wbija, a jednak jego władza jest niepodważalna – zaprotestowałam. Roześmiał się.
   - Nie musi nikogo nigdzie wbijać. Wystarczy, że spojrzy na wampira, a on sam się zabije. Nie uważasz, że to również władza poprzez strach?
   - Ja jestem przy nim z własnej woli – odparłam. - Dele też, a także Triam.
   - Nie wiem, jak pozostali, ale ty, moja droga sarenko, jesteś zbyt naiwna, by dostrzec to, co oczywiste – stwierdził Vlad. Zmarszczyłam brwi.
   - Nie znasz mnie, Palowniku. Nie wiesz, ile mam lat, co przeszłam, czym się kieruję, a twierdzisz...
   - Wolę Dracula – przerwał mi Vlad. - Syn Smoka. I owszem, nie znam cię, a chętnie bym poznał. Gdyby Gowan nie trzymał mnie tutaj bez sensu. Zrozumiałem lekcję, może w końcu się namyśli i mnie uwolni?
   - Nie sądzę – mruknęłam. - Stanowisz zbyt duże zagrożenie i mógłbyś wymordować całe miasto...
   - A myślisz, że twój Gowan to oaza dobra i miłości? - Wampir prychnął i przewrócił oczami. - W takim razie... zablokuj myśli. Z pewnością słucha wszystkiego, o czym rozmawiamy, ale potrafisz go zablokować, prawda?
   - Oczywiście – odparłam, zaskoczona. Naprawdę najstarszy ciągle sprawdzał, co robię, co mówię? Skupiłam się. Pamiętałam jeszcze, jak się blokuje myśli i miałam nadzieję, że w tym przypadku również zadziała. - Gotowe.
   - W takim razie zdradzę ci coś, co z pewnością zmieni twoje myślenie – powiedział Vlad, przyglądając mi się uważnie. - Albo staniesz się całkiem taka, jak on i zostaniesz z nim na zawsze, albo... uciekniesz jak najdalej stąd i już nigdy nie wrócisz.

10 komentarzy:

  1. Mam tylko nadzieję, że Gowan uczy ją z rozsądkiem...
    A teraz moje czepialstwo wraca ;) plus biologia wampirów nie jest moją mocną stroną, więc: "W lekarstwie jest moja krew. Gdy zechcę, zatruje twój organizm i wybuchniesz od środka." - Czyli jak długo to lekarstwo ma pozostać w jej organizmie?

    OdpowiedzUsuń
  2. Jestem za opcją numer dwa :)

    A odnosząc się do pytania Kahairel - mnie tam akurat zastanowiło jak on niby kontroluje tę krew :)

    I myślałam, że chłopiec wyjedzie z Nickiem, mało czasu poświęcasz dzieciakowi :) Będzie miał jakąś swoją rolę czy w sumie zostanie tak na uboczu? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kontrola krwi jest dla mnie mniej podejrzana, bo:
      a) krew do pewnego stopnia i tak łączy wampiry (przemiana, więź, a tutaj mamy też częste powtarzanie Gowana, że Amanda jest z jego krwi) a Gowan, jak widać ma pewne nietypowe skille
      b) jestem trochę przyzwyczajona, bo u siebie mam podobny motyw: krew umożliwia kontrolę nad wszystkim co się nią wysmaruje (no dobra, z pewnymi ograniczeniami) jak się tylko osiągnie pewien stopień kompetencji i zna reguły sztuki ;)
      Ale lekarstwo trafiło do żołądka, więc później pewnie go opuści... A krew z nim? ;P
      (Sorry, zawsze mam obsesję na punkcie "jak to działa?" ;) )
      I tak, też mnie dziwi, że mały został. W sumie nie zwróciłam na to uwagi.

      Usuń
    2. Powiem krótko: magia:P Nie jest krwią z jego krwi, tylko wypiła lekarstwo z jego krwią, więc za pomocą magii może jej zaszkodzić. I nie, nie wydali jej, układ pokarmowy u wampirów tak nie działa:p
      Mały został, bo jak już wcześniej była mowa, uznał, że tutaj jest jego dom i nie chce się nigdzie wynosić. Odegra pewną rolę, ale niedużą.

      Usuń
    3. A jak działa? ;P
      Uznałam po prostu, że to dziwne, że się Nicka nie trzyma.

      Usuń
    4. Układ pokarmowy? Ludzkie jedzenie wraca tą samą drogą, którą przybyło, a krew jest pompowana do każdej części ciała, dzięki temu wampir może się ruszać:p
      Ale po co miałby się trzymać Nicka?

      Usuń
    5. Do układu krwionośnego, tak? I co się z nią dalej dzieje? Znaczy wiem, że jakoś znika, ale...
      Nie wiem po co, ale wydawało mi się, że skoro raczej go lubił i planował, jeśli mnie pamięć nie myli, iść w jego ślady to zostanie z nim.

      Usuń
    6. Nie znam się za bardzo na funkcjonowaniu wampirzego ciała:p ale obstawiam, że krew utrzymuje narządy, skórę i całego wampira w nienaruszonym stanie, a że każde źródło kiedyś się wyczerpuje, wampir musi tę krew uzupełniać.
      Lubił i planował, ale jak mieli wyjeżdżać z Amandą, zdecydował, że jednak zostaje. Więc teraz tym bardziej:p

      Usuń
  3. Końcówka mega intrygująca, ale sama wampirza filozofia mnie trochę wynudziła. Ale ja zawsze nie lubiłam jakiejkowiek filozofii

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A jakieś wnioski udało się wyciągnąć z tego przemówienia Gowana?:) Nie chodziło tu przecież o opisy jakiejś księgi:p

      Usuń