Moja własna historia

Gorąca Krew - to opowieść o pięknej, średniowiecznej wampirzycy i o jej
walce ze złą stroną swojej natury. Czy można pokonać zło, tak głęboko
zakorzenione w pragnieniu picia ludzkiej krwi?
Jeśli chcesz przeczytać tę historię od początku, w menu po prawej stronie
znajduje się spis poprzednich części (I-VII), od VIII części spis treści
znajdziecie na dole w liście rozwijalnej. Zapraszam serdecznie:)
Moi drodzy,
Planuję powrót do Gorącej Krwi już od paru miesięcy, niestety ostatnio szwankuje
mi laptop. Mogę jedynie obiecać, że po naprawie postaram się wrócić. Dziękuję tym,
którzy jeszcze tu zaglądają :) Pozdrawiam serdecznie :)

12 urodziny Gorącej Krwi

12 URODZINY GORĄCEJ KRWI
Kiedy zaczynałam pisać Gorącą Krew, wydawało mi się, że skończę za kilka lat. Minęło 12
i nadal do końca jeszcze trochę.
Powoli szykuję się do powrotu z nowymi rozdziałami, a Was, moi dzielni, najwytrwalsi
Czytelnicy, proszę o jeszcze troszkę cierpliwości i dziękuję za wsparcie i motywację :*:*:*
Do rychłego ;)

Uwaga

Instrukcja do wstawiania komentarzy - dla Anonimów
W polu "Komentarz jako" wybierz: "Nazwa/adres URL", w nazwie wpisz
swój nick, a w adresie - jeśli masz bloga, wpisz adres, jeśli nie, zostaw to pole
puste i kliknij "dalej":) Dziękuję i pozdrawiam;)

20.05.2014

CZĘŚĆ X - RUMUNIA

   Przerwałyśmy, gdyż Amy zrobiła już śniadanie. Brat Karoliny zjadł coś na szybko i gdzieś wyszedł, a ich matka umówiła się z Fredem na zakupy. Karolina, która początkowo zastanawiała się, czy im nie towarzyszyć, stwierdziła w końcu, że lepiej będzie, jeśli zostanie w domu.
   - Powinni spędzać więcej czasu tylko we dwoje – stwierdziła. Roześmiałam się, ale przyznałam jej rację.
   Gdy ponownie usiadłyśmy u mnie w pokoju, dziewczyna powróciła myślami do mojej opowieści.
   - A więc Nicolas przybył ci na ratunek – stwierdziła. - Czasami chyba nie mogę go rozgryźć.
   - Nie było łatwo, był dość skomplikowany, ale miał dobre serce – odparłam i kontynuowałam historię mojego życia.

Rozdział I - Pożegnanie poległych

   Otworzyłam oczy, ze zdumieniem uświadamiając sobie, że znajduję się na łóżku z baldachimem. Usiadłam gwałtownie, a wspomnienia poprzedniego dnia wróciły błyskawicznie. Zdecydowanym ruchem odsunęłam baldachim i ujrzałam znajomego łowcę, siedzącego w fotelu i czyszczącego broń.
   - Nicolas?
   Spojrzał na mnie fiołkowymi oczami i odłożył kołki.
   - Wyspana?
   Pokręciłam głową, wstając z łóżka. Miałam na sobie suknię z poprzedniego dnia i znajdowałam się w nieznanym miejscu.
   - Gdzie pozostali? Czy ktoś...
   - Są bezpieczni, upchnęliśmy twoje wampiry, gdzie się dało – zapewnił Nick, opierając się wygodniej na fotelu i mi przyglądając. Zerknęłam na łóżko i uniosłam brwi.
   - Upchnęliście? Czyli nie wszyscy dostali łoże z baldachimem?
   - Niektórzy powinni się cieszyć, że żyją – mruknął łowca.
   - Nie wszyscy żyją – szepnęłam, siadając z powrotem na łóżku. Poczułam bolesny skurcz w okolicy serca. - Wielu zginęło. A Gabriel oddał za mnie życie... Spłonął... - Spojrzałam na Nicolasa, a do oczu napłynęły mi łzy. Przez chwilę patrzył na mnie bez słowa, po czym wstał i zaczął przeszukiwać kieszenie. Szybko zorientowałam się, czego szuka i wyciągnęłam pomiętą chusteczkę.
   - Dałeś mi ją za pierwszym razem. Miałam uprać i ci oddać...
   - Oddasz po kolejnym praniu. - Posłał mi lekki uśmiech. Skinęłam głową i otarłam policzki z krwi, powstrzymując dalsze łzy.
   - Uratowałeś mi życie – powiedziałam cicho. - Dziękuję. Gdybyś się nie zjawił, byłoby po mnie. - Pomyślałam o Eriku i złudzeniu, które zobaczyłam. Byłam pewna, że to nie mógł być mój opiekun; on nie żył i raczej nie wracałby na ziemię jako duch. Musiała to być jakaś część mojej podświadomości, która tak bardzo go potrzebowała i za nim tęskniła.
   - Ty też mnie uratowałaś – odparł mężczyzna i podszedł do mnie, siadając obok. - Przykro mi z powodu twojego przyjaciela.
   Patrzyłam mu przez chwilę w oczy, próbując go rozwikłać. Nie czytałam z jego wzroku – wiedział, że tego nie zrobię – ale byłam ciekawa jego osobowości. Czasem zachowywał się, jakby mnie nie cierpiał, czasami tolerował, a ostatnio uratował mi życie. O dziwo, przy nim czułam się bezpieczna i wiedziałam, że mogę mu ufać, bowiem on sam wysoko cenił zaufanie.
   - Znaliśmy się krótko, ale... nie można go było nie lubić. - Zacisnęłam usta. Nicolas objął mnie ramieniem.
   - Pomścimy go. Znajdziemy Larę i zabijemy.
   - Zemsta niczego nie zmieni. - Pokręciłam głową. - Ale Lara i Marigold porwały Johannę. Dlatego muszę je znaleźć.
   - A więc znajdziemy twoją przyjaciółkę i zabijemy dwie złe wampirzyce – podsumował Nick. - Dokąd się udały?
   - Nie wiem – odparłam, zdziwiona jego pytaniem. - Poza tym, zamierzam sama wyruszyć, nikogo więcej nie narażę...
   - Razem mamy większe szanse – powiedział mi wprost do ucha. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że wciąż obejmował mnie ramieniem, a ja siedziałam, lekko o niego oparta. - Jeśli łowcy staną ci na drodze, może to się dla ciebie źle skończyć. Będę strzegł cię w dzień. Nie zabierzemy nikogo więcej; w grupie zbyt łatwo o nas usłyszy, a kobieta, sama podróżująca po kraju, z pewnością wzbudzi podejrzliwość. Natomiast para ludzi nikogo nie zadziwi... prawda?
   Spojrzałam na niego. Nasze twarz znajdowały się blisko. Zbyt blisko. Przez chwilę nie mogłam zebrać myśli.
   - Dobrze, ale tylko my, nikt więcej – ustąpiłam w końcu, nie do końca wiedząc, dlaczego. Uśmiechnął się szeroko, nie pozwalając mi na wątpliwości co do mojej decyzji.
   - Świetnie. Podobno Lara coś ci szepnęła...?
   - Miejsce, gdzie przebywa najstarszy. - Pokręciłam głową. - Ale tego nikt nie wie, na pewno kłamała. Poza tym, nie mamy pewności, czy tam właśnie się udała...
   - A mamy jakiś inny trop? - Uniósł brwi pytająco.
   - Nie mamy – westchnęłam.
   - No właśnie. Więc...?
   Zanim zdążyłam odpowiedzieć, przerwało mi wejście Rose, która przekroczyła próg gwałtownie, a za nią wpadła Selene, wyraźnie poruszona.
   - Musimy ją znaleźć! Zabiję tę Larę, osobiście ją zatłukę...
   - Biedna Johanna... - Rose spojrzała na mnie. - Trzeba ją ratować.
   - Sprowadzę ją z powrotem – obiecałam, wstając. Nicolas stanął obok mnie. - Razem z Nickiem.
   - Świetnie. W takim razie zbierzemy osoby, które wyruszą na wyprawę – postanowiła Rose i wypadła z pokoju, zanim zdążyłam zaprotestować. Chwilę potem niewielka sypialnia zapełniła się wampirami.
   - Wyruszymy jak najszybciej! - zawołała Danielle.
   - Chwila, stój. Powinniśmy odpocząć i nabrać sił, Lara na pewno nas się spodziewa i dobrze się ukryła – stwierdziła Felicia.
   - W takim razie odpoczniemy i wyruszymy – postanowiła Amelia.
   - Ty zostaniesz. Ktoś musi zostać – zwrócił się niej Arthur. - Dzięki naszej więzi będziecie wiedzieli, co się dzieje...
   - Co, znowu ja mam zostać?! - zaprotestowała Amelia. - Nie ma mowy! Tym razem to ty zostaniesz, mój mężu i będziesz pilnował porządku wśród Bonu, ja idę z Amandą! - Założyła ręce i spojrzała na niego wojowniczym wzrokiem.
   - Mogę coś powiedzieć? - udało mi się w końcu wtrącić. Nicolas zaśmiał się cicho, rozbawiony sytuacją. Posłałam mu karcące spojrzenie, co jeszcze bardziej go rozbawiło.
   - Tak, oczywiście. - Arthur uniósł dłoń i wampiry zamilkły, wpatrując się we mnie oczekująco.
   - Pójdę tylko ja i Nicolas. W ten sposób mamy większe szanse, że ją znajdziemy. Poza tym, nie mam zamiaru narażać nikogo więcej.
   - Nie zgadzam się – powiedziała Amelia z oburzeniem. - Jak to sama? To zbyt niebezpieczne, musisz wziąć ze sobą chociaż kilkoro z nas.
   - Ja na pewno pójdę! - dodała Rose.
   - Nie – przerwałam pozostałym, którzy usilnie deklarowali chęć udania się ze mną z misją ratowania Johanny. - Tylko ja i Nick. Nikt więcej. Jeśli uznajecie mnie za swoją królową, to mnie posłuchacie.
   Zapadła cisza. Nie chciałam stawiać sprawy w ten sposób, ale wiedziałam, że nie przekonam ich z własnej woli.
   - Brawo, Amando, w końcu pokazałaś, jak się ustawia wampiry po kątach – odezwała się Kate, która stanęła w drzwiach. Obok niej pojawił się Andy.
   - Jeśli chcesz, otrzymasz ode mnie kilku wampirzych wojowników, by strzegli cię i pomogli w walce w naszym wrogiem – powiedział władca. Westchnęłam i pokręciłam głową.
   - Doceniam to, ale muszę odmówić. Im nas mniej, tym lepiej.
   - Skoro nie możemy wyruszyć z tobą, królowo – powiedziała Selene, celowo podkreślając tytuł – to zorganizujemy własną wyprawę.
   - Dokąd? - spytałam. Wampirzyca zerknęła niepewnie.
   - A gdzie udasz się, by szukać Lary? Jakie miejsce ci podała?
   Uśmiechnęłam się tajemniczo. Nie miałam zamiaru im tego wyjawiać. Nawet Nicolasowi nie powiedziałam i uznałam, że tak będzie najlepiej; a nuż wyczytaliby coś z jego oczu. W ten sposób zyskałam pewność, że nie podążą tam, gdzie ja – do Rumunii.

   Gdy wróciliśmy do domu Rose i Stanleya, pierwsze co zrobiłam, to wzięłam gorącą kąpiel. Potem udałam się do Nicka. Tę noc spędziliśmy na planowaniu wyprawy. Mieliśmy wypłynąć statkiem, więc udałam się do portu, by zdobyć informacje, kiedy będzie najbliższy rejs. Mimo próśb mojej rodziny, nie pozwoliłam nikomu z nami płynąć. Miałam przeczucie, że najstarszy wampir może być zbyt groźny, by ryzykować życie moich przyjaciół.
   Andy rozesłał swoje wampiry po okolicy, ale okazało się, że po Larze ślad zaginął. Nikt nie widział ani jej, ani Marigold czy Johanny. Ponieważ tego dnia wypływał statek do Francji, uznaliśmy, że zostali nim przetransportowani. Kate stwierdziła wówczas, że za mało doceniliśmy ludzkich pomocników. Gdyby nie oni, naszym wrogom nigdy nie udałoby się uciec.
   Zaplanowaliśmy z Nicolasem, że wyruszymy statkiem, który wypłynie do Niemiec, potem przez mniejsze państewka drogą lądową udamy się aż do naszego celu. Początkowo Nicolas zaproponował Francję, ale nie byłam jeszcze gotowa, by tam wrócić. Czasami tęskniłam za rodzinnym krajem, jednocześnie obawiałam się, że wygląda już zupełnie inaczej, niż za moich czasów. Wiedziałam, że kiedyś tam wrócę, ale jeszcze nie teraz.
   Niestety, najbliższy okręt, który nam pasował, wypływał dopiero za trzy tygodnie. Uznaliśmy, że poczekamy. Byłam pewna, że Marigold nie zrobi krzywdy swojej podopiecznej; nie wiedziałam, czemu zabrała ją ze sobą, ale na pewno nie po to, by ją zabić.
   Tuż przed świtem, gdy już mieliśmy układać się w swoich trumnach, zapytałam Amelii, jak umarła Johanna.
   - Jej śmierć była dość niejasna – wyjaśniła moja przyjaciółka. - Zginęła tydzień po podpisaniu deklaracji, co zrobiła pod wpływem Marigold. Pewnego dnia udała się z przyjaciółkami na jarmark, a ostatnie, co pamiętała, to silny ból głowy. Ktoś ją uderzył i próbował zabić, lecz Marigold podobno ją obroniła, po czym uratowała, zmieniając w wampira. Teraz wiemy, że to wszystko było zaplanowane. - Westchnęła.
   - Biedna Johanna. Odnajdę ją – obiecałam.
   Amelia długo namawiała mnie, że powinnam wziąć ją ze sobą, ale w końcu odpuściła, zdając sobie sprawę, że nie uda jej się mnie przekonać.
   Następnej nocy odbyło się pożegnanie poległych wampirów. Nigdy wcześniej nie brałam udziału w takiej uroczystości. W środku nocy wszystkie wampiry z naszego rodu wyruszyły w drogę. Ubrani w ciemne stroje i płaszcze, szliśmy w absolutnych ciemnościach, gdyż niebo było pochmurne i bezgwiezdne. Zatrzymaliśmy się na obrzeżach Londynu. Tam dostaliśmy pochodnie od wampirów, które na nas czekały, zapaliliśmy je i tak ruszyliśmy powoli, nie śpiewając, lecz nucąc dziwną melodię, która wśród ciszy nocnej brzmiała wręcz upiornie. W końcu doszliśmy do niewielkiej krypty, w Grecji znanej jako cenotaf, gdzie zgasiliśmy swe pochodnie. Wnętrze było ciemne i tylko dzięki wampirzemu wzrokowi oraz palących się świecach można było dojrzeć metrową marmurową skałę z płaską powierzchnią, a na niej widniały tabliczki z imionami wszystkich wampirów z naszego rodu, które zostały unicestwione. Ujrzałam dwie tablice z imionami bliźniąt: Daytona i Easter, kawałek dalej Madalyn, a obok było imię Gabriela.
   Amelia zapaliła świecę nad tabliczką Daytona, a jej mąż tuż nad Easter. Karen, która stała w towarzystwie Keirana, zajęła się świeczką nad imieniem swojej opiekunki, ja zaś podeszłam tam, gdzie znajdowała się tablica poświęcona memu przyjacielowi.
   - Żegnaj, Gabrielu – szepnęłam. - Zawsze będę cię pamiętać. Przepraszam, że zginąłeś przeze mnie. - Zapaliłam świecę, a po policzku spłynęły mi dwie krwawe łzy.
   Długo tam stałam. Wszyscy powoli się rozchodzili, a ja wciąż rozmyślałam. Dotknęłam złotej broszy, którą dostałam od Robina. Wciąż nosiłam ją przy sobie. Przypominała mi, że każdy może kiedyś umrzeć, czy to człowiek, czy wampir. Wystarczy kilka ciepłych promieni słońca na skórze.
   Rozejrzałam się dookoła. Zostałam sama, wampiry jeden po drugim wyszły z krypty. Nagle do wnętrza weszli Andy z Kate. Jasnowłosa wampirzyca zatrzymała się przy wejściu, a władca podszedł do mnie.
   - Przykro mi z powodu waszej straty – powiedział. - Powinienem był od razu zabić Larę, zamiast zamykać ją w trumnie.
   Spojrzałam na niego przenikliwie.
   - To prawda. Gdybym wbiła kołek w jej pierś, kiedy miałam okazję, nikt więcej by nie zginął. Nicolas miał rację, nie powinnam ciebie słuchać.
   - Teraz słuchasz łowcy? - Andy uniósł brwi i popatrzył na mnie.
   - Nie chciałeś zabić Lary. Zamknąłbyś ją w trumnie, a potem otworzył i przesłuchiwał, prawda? - Pokręciłam głową. - Powinnam wcześniej na to wpaść. Chcesz wiedzieć, gdzie jest najstarszy, by poznać tajemnice wampirów. To dlatego zabroniłeś nam ją zabić.
   - Oczywiście, że chciałem poznać jej tajemnicę, w końcu nie działa na nią moc gorącej krwi, a skoro osiągnęła to dzięki najstarszemu, to znaczy, że ów wiekowy wampir dzieli się swymi sekretami. Lara powiedziała ci, gdzie on jest, prawda?
   Westchnęłam, patrząc na niego ponuro.
   - Nie wiem, czy mówiła prawdę, ale tam zamierzamy jej szukać. Nie pytaj, gdzie.
   Przewrócił oczami.
   - Myślisz, że porzucę Anglię, by ruszyć w pogoń za błędnym być może tropem? Lecz jeśli go znajdziesz, liczę na to, że dostanę od ciebie wiadomość, Amando.
   - Ale po co? Czyż nie masz wszystkiego, czego chciałeś? - spytałam go. - Masz władzę, a wszyscy teraz są przekonani, że zawsze stałeś po tej właściwej stronie.
   - Sądzisz, że było inaczej?
   Spojrzałam prosto w jego błękitne oczy.
   - W jednym Lara nie skłamała. Od samego początku wiedziałeś, gdzie została zakopana Amelia, a mimo to pozwoliłeś jej cierpieć dla swoich własnych korzyści. - Utkwiłam w nim swój wzrok. - Prawda, Andy?

46 komentarzy:

  1. Dziękuje i pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Hm, szkoda, że rozstajemy się z Andym, lubię rozsądnych lud... rozsądne wampi... ok, rozsądne osobniki dowolnej rasy ;P
    Amanda mnie osłabia ;P
    "W ten sposób zyskałam pewność, że nie podążą tam, gdzie ja – do Rumunii." - wystarczy, że będą was śledzić, złotko.
    "Byłam pewna, że Marigold nie zrobi krzywdy swojej podopiecznej; nie wiedziałam, czemu zabrała ją ze sobą, ale na pewno nie po to, by ją zabić." - Kto jak kto, ale ona powinna wiedzieć, że krzywdę można zrobić na wiele sposobów. No ale zawsze to jakieś pocieszenie, a oni faktycznie nie mają wyboru.
    W wolnej chwili sprawdź jeszcze ten rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie będą śledzić, królowa nie pozwoliła:p poza tym statki wtedy nie wypływały codziennie z portu:p
      Nie zabije jej, a co do reszty, to już nic na to nie poradzą...
      Mogę sprawdzić, ale jak mam błędy, to napisz jakie, poprawię;)

      Usuń
    2. Aha, bo nie wyjaśniłam - z Amandą chodziło mi o to, że ona chyba nie widzi, że wyraźnie ma do Nicka słabość. I to z wzajemnością, "toleruje" to złe słowo na określenie cieplejszych uczuć ;P
      Przecież ewidentnie chcą obejść zakaz: nie pozwoliła, żeby szli z nią, na co padła sugestia, że pójdą osobno ale w tym samym kierunku ;P A co to za problem przez te trzy tygodnie znaleźć szpiega i wsadzić na statek? Jakiś sposób wysyłania wiadomości też idzie ustalić i elegancko jadą za nią ;)
      Na pewno do Niemiec, nie Niemczech, reszty nie pamiętam. Musiałabym jeszcze raz czytać :)

      Usuń
    3. Widzi, widzi, tylko się nie przyznaje^^
      Wyprzedzasz mi fakty kochana:p
      Na pewno do Niemiec? To poprawię, zawsze to mi się myli:/

      Usuń
    4. I mówi o nim, że ją "toleruje" ani nie wie, dlaczego się zgadza? Niezła jest ;P
      ?
      Mhm. I "nie działa na nią" nie "na niej".

      Usuń
    5. Zaprzecza sama sobie, ale w końcu wdowa w żałobie:p
      ^ ^
      Poprawione;)

      Usuń
    6. Dlatego mówię, że jest osłabiająca :)

      Usuń
    7. To urocze ;P

      Usuń
    8. A to dobrze:p może być urocze:P

      Usuń
    9. Urocze nie jest złe :D
      (Wybacz, ale dzisiaj skończyłam chyba pierwszą EVER książkę, w ktorej mój ulubiony bohater przeżył i kocham cały świat :D )

      Usuń
    10. Upadek smoka (wbrew pozorom to nie fantasy).
      Sama nie wierzę. Zawsze giną. Zawsze. Poza moimi historyjkami, które pisałam właśnie po to, by przerwać ten zwyczaj i żeby gdzieś nie ginęli. To znaczy, że mogę iść na zasłużoną emeryturę, wylegiwać się na plaży i pić drinki z palemką! ;P Ekhem, dobra, sączyć. Drinki z palemką się sączy ;P

      Usuń
    11. Emerytura, w tym wieku?:P Nie ma palemek, pisz i wydawaj:p
      O czym ta książka?:)

      Usuń
    12. O tym jak to w niedalekiej przyszłości korporacje zakładają kolonie na różnych planetach, a jak się taka kolonia rozrośnie, to wracają po spłatę odsetek od zainwestowanej kasy (czyli słuchając niektorych z bohaterów - realizują aktywa, a słuchając innych - rabują ;P)
      Jakie nie ma palemek? Są i palemki, i zachód słońca i leżak do kompletu ;P I święto, że nie muszę już naprawiać (nie)sprawiedliwości świata ;P

      Usuń
    13. A kim jest ten bohater, którego lubisz, a który nie zginął?:p

      Usuń
    14. Głównie nadzoruje ściąganie tych odsetek i decyduje o tym czego, ile, i z której fabryki trzeba miejscowym wywieźć ;P Ale nie tylko. Jak powiem więcej to już będzie duży spoiler ;)

      Usuń
    15. Mów śmiało, bo i tak mam za dużo książek w kolejce (w tym Twoja;)), jeśli się za to zabiorę, to do tej pory już zapomnę:p

      Usuń
    16. Nawet nie wiesz, jak się biłam z myślami czy zapytać, czy nie zapytać o to czy ją zaczęłaś ;P
      No więc wygląda na to, że razem ze swoimi klonami stanowi cały zarząd swojej korporacji i zajmuje co bardziej newralgiczne stanowiska ;P Generalnie tak tę powieść przeżywam, bo o ile od zawsze lubiłam książki tego autora, to tym razem wreszcie napisał bohaterów, których losy - przynajmniej części z nich - naprawdę mnie obchodzą. Oczywiście większość jest irytująca, ale nawet zirytowanie mnie liczę na plus, bo - jak by nie patrzeć - jakieś emocje powstają ;P Jak mówię: musisz mi wybaczyć ;P

      Usuń
    17. Jakby nie ślub, to już dawno bym przeczytała:p Jak będzie już po wszystkim, wezmę się na spokojnie;)
      Rozumiem, że główny bohater jest raczej negatywną postacią? Czy niekoniecznie?

      Usuń
    18. Twój ślub? I to wkrótce? To gratulacje! :)
      Żeby było jasne: nie pisałam o głównym bohaterze ;) Nie trafił się jeszcze taki na pierwszym planie, którego bym polubiła :D Zwykle podobają mi się postaci drugo- trzecioplanowe, bo według mnie wypadają po prostu ciekawiej, zwłaszcza jeśli są negatywnymi bohaterami. A skoro są negatywnymi bohaterami, to zawsze giną marnie i stąd moja chęć do naprawy świata (poczytasz to zobaczysz kto u mnie gra pierwsze skrzypce i będzie już wszystko jasne) ;)
      Główny bohater "Upadku..." nie jest ani dobry, ani zły (jak to u Hamiltona), to gość, który kiedyś w przeszłości uciekł z domu bogatych rodziców i poszedł za marzeniami, ale nie do końca wyszło i teraz zamiast być naprawdę kimś to jest żołnierzem korporacji i musi rabować innych. W sumie dość ciekawa postać, ale ani ziębi, ani grzeje. Simon z kolei to już inna bajka - ma i klasę, i pazur, i empatię, i niby wszystko pod kontrolą, ale naprawdę mi było żal, kiedy mu się ten jego piękny plan zarobienia fortuny rozpadał kawałek po kawałku ;P Nie ma go dużo w książce, ale jak już jest, to widać, że bardzo inteligentny (a to rzadkie) i zawzięty (to mniej, bo choleryków w ksiażkach pełno) ;P Bohaterów negatywnych raczej tam nie ma, ale gdyby byli, to by pasował. Pod koniec wprawdzie pojawiło się jakieś uzasadnienie "w imię wyższego dobra" dla tych całych najazdów, ale na ile to faktycznie była jego motywacja a na ile chciał zrobić innym wodę z mózgu to nie wiadomo.
      No. To opowiedziałam :)

      Usuń
    19. Nie moja tematyka, ale ogólnie wydaje się interesujące;) A ja biorę się chyba niedługo za wstawianie nn:p
      Tak, mój, dziękuję:):)

      Usuń
    20. Bo space opery są specyficzne ;) W każdym razie mam nadzieję, że normalne fantasy lubisz ;)
      Bardzo szybko Ci poszło z napisaniem kolejnej części :)
      No to świetnie :)

      Usuń
    21. Fantasy lubię, najbardziej urban fantasy, ale takie w świecie wymyślonym też;)
      Poszło szybko, bo pędzę do najstarszego i nie mogę się go doczekać, a po drodze jeszcze trochę się zdarzy i pojawią się inne postaci, ale w końcu do niego dotrę;p

      Usuń
    22. No urban to to nie jest, ale i tak uff, bo już zaczynałam mieć wyrzuty sumienia ;P
      Podejrzewam, że wiem o jakim uczuciu mówisz. Ja oszukiwałam i nie pisałam chronologicznie ;P
      Nawet jak wstawisz dzisiaj, to i tak już nie przeczytam, ale dodam, że mam szczerą nadzieję, Maurycy szybko nie wróci. Nie wiem dlaczego mi przyszedł do głowy ;/

      Usuń
  3. Ha! Szykuje się podróż pelna przygod :-) Mam dziwne przeczucie, że Lara tym razem nie kłamała i najstarszy jest w Rumunii, ale ma w tym jakimś ukryty cel (żeby Amanda go spotkała). Inaczej nie byłaby sobą ;-)
    Cieszę się ze nie rusza sama, a łowca na pewno jej się przyda.
    Ciekawe czy Andy kaze śledzić Amande, żeby dopaść Lare? Z nim to nigdy nie wiadomo..
    Buźki

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Całkiem możliwe;) wkrótce wszystko się okaże:p

      Usuń
  4. Swoją drogą dzisiaj rocznica ślubu Szoszannah i Erika ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Prawda czy nie, hihi ;)
    Czekam, aż Amanda wypłynie, sam na sam z pewnym panem łowcą i w końcu nie będę musiała czytać o Andym, bo jego pokrętne działania przyprawiają mnie o ból głowy ;P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie lubisz Andy'ego?:p
      Sam na sam?^ ^

      Usuń
    2. Nie przepadam za Andym ;)
      Sam na sam, nie widzę, aby kogoś zaprosili do swojej uroczej ekipy ;)

      Usuń
    3. Chyba, że ktoś nie będzie czekał na zaproszenie:p

      Usuń
    4. Jak go lubimy to rzucimy mu koło ratunkowe ^^

      Usuń
    5. A skąd wiesz, że to będzie on?:-P

      Usuń
    6. Myślałam, że mówimy o bliżej nieznanym "ktosiu", a "ktoś" jest "ten" ;P

      Usuń
    7. A to chyba, że tak:p

      Usuń
    8. Gorzej jak będzie więcej niż jeden ktoś :)

      Usuń
    9. A może wcale nie gorzej:p

      Usuń
    10. Przekonamy się co to za ktoś :)
      Jak dziś nie rzucę się w rozpaczy pod pociąg to przeczytam nowy rozdział.

      Usuń
  6. Dziękuję bardzo za dedykację ;) A rozdział intrygujący i ciąg dalszy zapowiada się bardzo ciekawie ;) Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń