Karolina stwierdziła, że czas przygotować się na randkę. Wyszła, a ja w tym czasie poszłam coś przekąsić. Kiedy wróciłam, wychodziła właśnie z łazienki, ubrana w błękitną bluzkę.
- Ładnie ci w tej bluzeczce – stwierdziłam. - I wyglądasz... promiennie.
Uśmiechnęła się szeroko.
- Dziękuję za miłe słowa. Dopóki Lucas nie przyjedzie, opowiedz mi, co się stało dalej. - Usiadła w fotelu. Zajęłam miejsce naprzeciwko niej i skinęłam głową.
- Dobrze. Wróćmy zatem do Keirana.
Byłam w lekkim szoku. Nie spodziewałam się, że ktoś z mojej nowo poznanej rodziny może być zdrajcą. Nie za bardzo chciało mi się w to wierzyć.
- Jesteś pewien? Może to ktoś spoza rodu, nie wydaje mi się, by...
- Moja rodzina nie dałaby się tak łatwo wciągnąć w pułapkę – przerwał mi wampir. - By uniknąć podstępu, każdy z nas dostał pewien symbol. - Sięgnął do szuflady i wyjął mały srebrny krążek przypominający pieniążek. Był całkiem pusty, jakby zapomniano wykuć na nim określającą go wartość. - Prosiłem ciocię Jesalyn, by nikomu nie mówiła, że tamta wampirzyca jej go pokazała.
- Amelia i Arthur też o tym nie wiedzą? - spytałam niepewnie.
- Do tej pory mieli inne zmartwienie... - Keiran odłożył krążek.
- A może po prostu ktoś go wykradł?
- Gdyby tak było, jeden z nas poinformowałby pozostałych, że zginął mu symbol.
- Podejrzewacie kogoś? - Spojrzałam na niego. Popatrzył na mnie ciemnymi oczami i wzruszył ramionami.
- Tak, ale nie mamy żadnych dowodów, więc nie mogę na razie nic powiedzieć. Jeśli wpadniesz na jakiś trop, daj mi znać, dobrze?
- Oczywiście. - Pokiwałam głową. Zerknęłam na korale, które wciąż trzymał w ręku. - Należały do twojej matki, prawda?
Spojrzał na korale, potem na mnie i powoli skinął głową. Oczy miał takie smutne, że niewiele myśląc, dotknęłam jego dłoni i ścisnęłam ją lekko.
- Ten, kto to zrobił, zostanie ukarany. Obiecuję ci, że zrobię wszystko, by tak się stało.
- Dziękuję. - Nie odsunął dłoni. Wciąż na mnie patrzył. - Nie chcesz być królową, prawda? Postrzegasz to jako ograniczenie swojej wolności, a ty lubisz być wolna. Chcesz sama decydować o sobie i tylko o sobie. Nie widzisz u siebie tych cech, które inni w tobie dostrzegają.
Przewróciłam oczami.
- Uważasz, że powinnam podejść do tego odpowiedzialnie i z godnością przyjąć powierzoną mi funkcję?
- Uważam, że powinnaś robić to, czego pragniesz, a nie to, czego inni od ciebie oczekują, Amando – oznajmił poważnie Keiran. Uśmiechnęłam się.
- Gdyby to było takie proste...
- Ale nie jest – zgodził się mężczyzna. Popatrzyłam na niego w milczeniu. W końcu odważyłam się zapytać.
- Karen opowiadała mi o... was. Wiem, że nie mam prawa się wtrącać...
- Wiem, że Karen mnie kocha – przerwał mi, wstając. - Ale ja jej nie kocham. Ani Lucy. Kochałem zupełnie inną osobę, lecz okazało się, że ona nie istnieje. Nie ma kobiety, która jednego dnia jest łagodna i rozsądna, a innego lekko zwariowana i rozrywkowa. Nie istnieje dziewczyna, z którą raz potrafimy milczeć godzinami, a innym razem tak rozmawiamy, że bolą nas języki. Rozumiesz, Amando? Nie kocham żadnej z nich. - Pokręcił głową. - Nie chodzi nawet o to, że mnie okłamały i zrobiły ze mnie idiotę, lecz dlatego, że stworzyły inną kobietę, trzecią, i tę pokochałem.
- Chyba rozumiem. - Również wstałam. - Problem w tym, że każda z nich w połowie była tą dziewczyną.
- Może i tak, ale to jednak nie to samo. - Wzruszył ramionami i ruszył w stronę wyjścia.
Wracałam do domu. Keiran zapewniał, że przekaże informację o Larze wampirzemu władcy Anglii. Chciałam odwiedzić Kate, ale okazało się, że wyszła razem z Andym. Miałam nadzieję, że uda jej się wrócić do równowagi; dziwnie było widzieć ją w takim stanie.
Po drodze zatrzymałam się nad brzegiem Morza Północnego. Usiadłam na jednej ze skał i wsłuchałam się w szum fal. Przede mną rozciągała się ciemnoniebieska tafla, łącząca się na horyzoncie z gwieździstym niebem. Wokół panował spokój. Wstałam i przeszłam się powoli wzdłuż brzegu.
Wtem za sobą usłyszałam kroki, tak ciche, że ludzkie ucho z pewnością by ich nie wychwyciło. Odwróciłam się, gotowa do walki i stanęłam twarzą w twarz z czarnowłosym wampirem, mniej więcej mojego wzrostu o jasnobrązowych oczach, w których można było dostrzec nigdy nie znikające, zabawne iskierki.
- Gabriel?
- Przestraszyłem naszą królową? Proszę o wybaczenie. - Uśmiechnął się tak uroczo, że nie wiedziałam, czy się złościć, czy śmiać.
- Nie skradaj się tak więcej, bo przebiję cię kołkiem, zanim się zorientuję, że to ty – ostrzegłam. Uśmiechnął się jeszcze szerzej.
- Szczerze w to wątpię, słonko. W ostatniej chwili dostrzegłabyś, że to ja i odrzuciła kołek. - Podszedł bliżej. Miał na sobie luźne szarobrązowe spodnie i jasną koszulę, z niedbale rozpiętymi dwoma górnymi guzikami. - Mogę się przyłączyć? Uwielbiam spacery w blasku księżyca. Jest romantyczniej i słońce tak nie przypala skóry jak w dzień.
- A wiesz, że chyba masz rację? - Roześmiałam się. Nazywanie mnie „słonkiem” świadczyło o śmiałości, ale cieszyłam się, że nie traktuje mnie sztywno, jak królowej. Chociaż do Gabriela zupełnie by to nie pasowało. Ruszyliśmy obok siebie.
- Ja zawsze mam rację – powiedział pewnym siebie tonem, pochylając się i zdejmując buty. Ruszył boso po piasku. - To częściowo przez moje imię. Wiesz, jak moja matka je wybrała?
- W archanioła nie uwierzę – zapowiedziałam od razu. Zrobił obrażoną minę.
- No wiesz? Zepsułaś moją historię od razu na wstępie...! I tak w ogóle, to uważaj na kraby. Właśnie jeden przyczepił ci się do sukni, ich uszczypnięcia nie są przyjemne...
- Krab? Jaki krab? - Złapałam za sukienkę, oglądając ją dookoła. - Nie widzę żadnego... - Urwałam, zerkając na Gabriela. Przyglądał mi się z błyskiem w oczach i szerokim uśmiechem.
- No bardzo zabawny żart, naprawdę. - Szturchnęłam go w ramię. Roześmiał się.
- Poczucie humoru to podstawa, słonko. - Puścił mi oczko. Zanim zdążyłam odpowiedzieć, usłyszałam stukot końskich kopyt.
Umilkliśmy, nasłuchując. Koni było kilka. Dobiegliśmy w wampirzym tempie do drzew i ukryliśmy się za nimi. Po chwili na plażę wjechała kobieta z rozwianymi jasnobrązowymi włosami, a za nią dwóch mężczyzn.
- To Karen! - powiedział Gabriel, robiąc krok do przodu. - Nie, jednak nie – stwierdził, ukradkiem zakładając buty. - To jej bliźniacza siostra. Jest człowiekiem.
- Tak. - Skinęłam głową i wyszłam z ukrycia. Brunet ruszył za mną, przygładzając uparcie sterczące włosy. Może ktoś inny w takiej fryzurze wyglądałby jak strach na wróble, ale jemu w dziwny sposób pasowała. Szczególnie, gdy w oczach pojawiały się zabawne ogniki.
- Hej, wy dwaj! - zawołałam, podchodząc bliżej. Mężczyźni celowali w Lucy z broni, a ona trzymała dwa pistolety w obu rękach, skierowane na przeciwników. Wszyscy troje spojrzeli na mnie zdziwieni. - Macie dwa wyjścia. Albo zostawicie w spokoju tę kobietę i odjedziecie cali i zdrowi, albo zginiecie tutaj.
- Nie mieszaj się! - warknął jeden z nich, celując we mnie bronią. Sekundę później między mną, a mężczyzną znalazł się Gabriel. Warknął, ukazując kły. Zerknęłam na niego zaskoczona. Gdybym nie wiedziała, że jest Bonu, stwierdziłabym, że to wygłodniały wampir na polowaniu.
Dwaj mężczyźni początkowo osłupieli, ale w następnej chwili widocznie uznali to samo, co ja, bo szarpnęli wodze swoich koni i zaczęli się wycofywać. Po chwili odwrócili się i odjechali pospiesznie. W ich twarzach widziałam przerażenie. Najwyraźniej świetnie zdawali sobie sprawę, z czym mieli do czynienia.
- Nieźle ich postraszyłeś – przyznała Lucy, opuszczając broń i zerkając ciekawie na Gabriela, po czym przeniosła wzrok na mnie. - Witaj, Amando. Po raz drugi rzucasz mi się na pomoc, masz to we krwi czy jak?
- Całkiem możliwe, moja krew jest ogólnie dziwna – mruknęłam.
- Witaj, bliźniaczko Karen. Jestem Gabriel. - Jego twarz przybrała już całkiem normalny wyraz. Uśmiechał się, nie ukazując ostrych kłów. - Twoja siostra wspominała, że lubisz wpadać w tarapaty i stale ktoś cię musi ratować...
- Znacie moją siostrę? - Jej twarz zmieniła się. O ile z oczu Karen nie byłam w stanie nic wyczytać, we wzroku Lucy bez trudu dostrzegłam tęsknotę, którą natychmiast zamaskowała obojętnym wyrazem twarzy. - No tak, mogłam się tego spodziewać. - Odwróciła konia z zamiarem odjechania.
- Zaczekaj, Lucy! - zawołałam. - Możemy porozmawiać?
- Raczej nie. - Ruszyła przed siebie.
- Daleko nie zajedziesz, twój rumak jest ranny, noga mu krwawi – rzucił za nią Gabriel. Zatrzymała się gwałtownie.
- Co? - Zerknęła w dół, po czym zeskoczyła lekko, oglądając zwierzę. Wampir znalazł się tuż przed nią.
- Widzisz, Lucy, jeśli królowa Bonu chce z tobą porozmawiać, to powinnaś się na to zgodzić.
Dziewczyna prychnęła, pojmując, że została oszukana. W jednej chwili byłam obok niej.
- Chodzi o Karen.
Patrzyła na mnie przez chwilę.
- No dobra. Mam wobec ciebie dług, więc możemy rozmawiać. A ty się już lepiej nie odzywaj – warknęła na Gabriela, który chciał coś powiedzieć. Zamilkł zaskoczony, ale zabawne błyski w jego oczach świadczyły, że bynajmniej się nie obraził.
Przywiązała konia do najbliższego drzewa, a sama ruszyła w stronę brzegu. Usiadła na jednej ze skał i założyła ręce na piersiach. Wyglądała zupełnie jak Karen, ale w przeciwieństwie do siostry, w oczach miała bunt, a jej postawa wskazywała na żywiołowy charakter.
- Słucham.
Usiadłam obok niej. Gabriel siadł nieco niżej, tuż przy wodzie i zaczął rzucać małymi kamykami w stronę ciemnoniebieskiej tafli.
- Tęskni za tobą.
Spojrzała na mnie.
- I co z tego? To ona wybrała taki los, zdradziła mnie i porzuciła. W każdej chwili może mnie odnaleźć, nie sądzę, by sprawiło jej to trudność.
- Ty też za nią tęsknisz. - Popatrzyłam na nią uważnie. Odwróciła wzrok.
- Z pewnością ci opowiedziała, jaka byłam podła – mruknęła, nie patrząc w moją stronę. - Jak skłamałam, planując zostać wampirzycą bez jej wiedzy. Jak poszłam do Keirana i wyznałam mu prawdę. I pewnie uważa, że to ja powinnam ją przeprosić. - Prychnęła, wyciągając przed siebie długie nogi w męskich, gdzieniegdzie połatanych spodniach. - Nigdy bym jej tego nie zrobiła. A już na pewno nie bez jej zgody. To ona mnie zdradziła. A Keiran i tak w końcu poznałby prawdę. Miałam dość kłamstw i zdrad. Karen mnie zawiodła. Jeśli zechce przyjść i przeprosić, znajdzie mnie. - Umilkła, zerkając na mnie. - Coś jeszcze, Amando?
- Jesteś człowiekiem, Lucy. Nie wiesz, ile masz czasu. Myślę, że powinnaś pogodzić się z siostrą, ale to już wyłącznie twoja decyzja. - Wstałam, ona także. Gabriel nadal rzucał kamienie na wodę, które odbijały się od łagodnej tafli, zanim utonęły.
Lucy spojrzała na mnie i wzruszyła ramionami. Podeszła do swojego konia, odwiązała go, po czym lekko wskoczyła na siodło.
- Co tak właściwie robisz, Lucy? - spytałam jej. - Czemu wciąż gonią cię jacyś dranie?
Uśmiechnęła się, zerkając na mnie.
- Jest nas zaledwie kilkanaście osób, ale ciągle dochodzą nowi ludzie. Pilnujemy porządku, śledzimy złodziei, zabijamy morderców. Może finansowo nie ma żadnych rewelacji, ale praca przynajmniej nie powiewa nudą.
- Skoro działasz w grupie, to gdzie twoi towarzysze? - spytał Gabriel, stając koło mnie i otrzepując spodnie z piachu. - Czyżbyście wyznawali zasadę: walcz za wszystkich, umieraj sam?
- Rozdzieliliśmy się. - Ruszyła powoli w stronę, gdzie odjechali mężczyźni. - Dranie, których przegoniłeś, już pewnie dawno wpadli w ich pułapkę. Równie dobrze mogłeś ich zjeść. - Zerknęła na niego.
- Wolę kobiety. - Zlustrował ją wzrokiem. - Nawet te przebrane za mężczyzn.
- W takim razie powodzenia w poszukiwaniach – mruknęła Lucy i przyspieszyła. Nagle zatrzymała się i obejrzała na mnie. - Jesteś Bonu, prawda? Słyszałam o wojnie wampirów. Zginęła w niej matka Keirana. Może zainteresuje cię informacja, że kilka dni temu byłam w Plymouth i dowiedziałam się przypadkiem, że gdzieś za cytadelą znajduje się kryjówka ważnej wampirzycy. Nie wiem, kim jest, ale te wampiry z pewnością były Iratu.
- Za cytadelą w Plymouth? - powtórzyłam ze zdumieniem. - Wampirzyca? To bardzo ważna informacja. Postaraj się omijać przez najbliższe dni tamte terytoria, dobrze?
- Na razie nie planuję tam jechać. Do zobaczenia. - Przyspieszyła i zniknęła za drzewami. Spojrzeliśmy na siebie z Gabrielem.
- Powinniśmy to sprawdzić.
- Tak, to świetny pomysł. Pojedziemy tam, ja pokonam wszystkich jej strażników, a ty słonko, dzięki swojej gorącej krwi, natychmiast ją pojmiesz – powiedział Gabriel, po czym przejechał dłonią po zwichrzonej czuprynie. - Pod warunkiem, że ci ulegnie.
- No tak, we dwoje mamy małe szanse. Musimy zawiadomić pozostałych. - Westchnęłam. - Skoro na Larę nie działa... - Urwałam nagle i spojrzałam na niego podejrzliwie. - Skąd właściwie wiesz, że znalazła sposób na przeciwstawienie się gorącej krwi? Andy mówił, że niewiele osób o tym wie.
- Wiem więcej, niż się wszystkim wydaje, śliczna królowo. - Spoważniał nagle, a z jego jasnobrązowych oczu zniknęły zabawne błyski. - Poczucie humoru nie wyklucza inteligencji. Wiem o tym, jaki udział w wojnie miała Lara, a także... - Spojrzał mi prosto w oczy i dokończył. - Wiem również o zdradzie.
- Ładnie ci w tej bluzeczce – stwierdziłam. - I wyglądasz... promiennie.
Uśmiechnęła się szeroko.
- Dziękuję za miłe słowa. Dopóki Lucas nie przyjedzie, opowiedz mi, co się stało dalej. - Usiadła w fotelu. Zajęłam miejsce naprzeciwko niej i skinęłam głową.
- Dobrze. Wróćmy zatem do Keirana.
Byłam w lekkim szoku. Nie spodziewałam się, że ktoś z mojej nowo poznanej rodziny może być zdrajcą. Nie za bardzo chciało mi się w to wierzyć.
- Jesteś pewien? Może to ktoś spoza rodu, nie wydaje mi się, by...
- Moja rodzina nie dałaby się tak łatwo wciągnąć w pułapkę – przerwał mi wampir. - By uniknąć podstępu, każdy z nas dostał pewien symbol. - Sięgnął do szuflady i wyjął mały srebrny krążek przypominający pieniążek. Był całkiem pusty, jakby zapomniano wykuć na nim określającą go wartość. - Prosiłem ciocię Jesalyn, by nikomu nie mówiła, że tamta wampirzyca jej go pokazała.
- Amelia i Arthur też o tym nie wiedzą? - spytałam niepewnie.
- Do tej pory mieli inne zmartwienie... - Keiran odłożył krążek.
- A może po prostu ktoś go wykradł?
- Gdyby tak było, jeden z nas poinformowałby pozostałych, że zginął mu symbol.
- Podejrzewacie kogoś? - Spojrzałam na niego. Popatrzył na mnie ciemnymi oczami i wzruszył ramionami.
- Tak, ale nie mamy żadnych dowodów, więc nie mogę na razie nic powiedzieć. Jeśli wpadniesz na jakiś trop, daj mi znać, dobrze?
- Oczywiście. - Pokiwałam głową. Zerknęłam na korale, które wciąż trzymał w ręku. - Należały do twojej matki, prawda?
Spojrzał na korale, potem na mnie i powoli skinął głową. Oczy miał takie smutne, że niewiele myśląc, dotknęłam jego dłoni i ścisnęłam ją lekko.
- Ten, kto to zrobił, zostanie ukarany. Obiecuję ci, że zrobię wszystko, by tak się stało.
- Dziękuję. - Nie odsunął dłoni. Wciąż na mnie patrzył. - Nie chcesz być królową, prawda? Postrzegasz to jako ograniczenie swojej wolności, a ty lubisz być wolna. Chcesz sama decydować o sobie i tylko o sobie. Nie widzisz u siebie tych cech, które inni w tobie dostrzegają.
Przewróciłam oczami.
- Uważasz, że powinnam podejść do tego odpowiedzialnie i z godnością przyjąć powierzoną mi funkcję?
- Uważam, że powinnaś robić to, czego pragniesz, a nie to, czego inni od ciebie oczekują, Amando – oznajmił poważnie Keiran. Uśmiechnęłam się.
- Gdyby to było takie proste...
- Ale nie jest – zgodził się mężczyzna. Popatrzyłam na niego w milczeniu. W końcu odważyłam się zapytać.
- Karen opowiadała mi o... was. Wiem, że nie mam prawa się wtrącać...
- Wiem, że Karen mnie kocha – przerwał mi, wstając. - Ale ja jej nie kocham. Ani Lucy. Kochałem zupełnie inną osobę, lecz okazało się, że ona nie istnieje. Nie ma kobiety, która jednego dnia jest łagodna i rozsądna, a innego lekko zwariowana i rozrywkowa. Nie istnieje dziewczyna, z którą raz potrafimy milczeć godzinami, a innym razem tak rozmawiamy, że bolą nas języki. Rozumiesz, Amando? Nie kocham żadnej z nich. - Pokręcił głową. - Nie chodzi nawet o to, że mnie okłamały i zrobiły ze mnie idiotę, lecz dlatego, że stworzyły inną kobietę, trzecią, i tę pokochałem.
- Chyba rozumiem. - Również wstałam. - Problem w tym, że każda z nich w połowie była tą dziewczyną.
- Może i tak, ale to jednak nie to samo. - Wzruszył ramionami i ruszył w stronę wyjścia.
Wracałam do domu. Keiran zapewniał, że przekaże informację o Larze wampirzemu władcy Anglii. Chciałam odwiedzić Kate, ale okazało się, że wyszła razem z Andym. Miałam nadzieję, że uda jej się wrócić do równowagi; dziwnie było widzieć ją w takim stanie.
Po drodze zatrzymałam się nad brzegiem Morza Północnego. Usiadłam na jednej ze skał i wsłuchałam się w szum fal. Przede mną rozciągała się ciemnoniebieska tafla, łącząca się na horyzoncie z gwieździstym niebem. Wokół panował spokój. Wstałam i przeszłam się powoli wzdłuż brzegu.
Wtem za sobą usłyszałam kroki, tak ciche, że ludzkie ucho z pewnością by ich nie wychwyciło. Odwróciłam się, gotowa do walki i stanęłam twarzą w twarz z czarnowłosym wampirem, mniej więcej mojego wzrostu o jasnobrązowych oczach, w których można było dostrzec nigdy nie znikające, zabawne iskierki.
- Gabriel?
- Przestraszyłem naszą królową? Proszę o wybaczenie. - Uśmiechnął się tak uroczo, że nie wiedziałam, czy się złościć, czy śmiać.
- Nie skradaj się tak więcej, bo przebiję cię kołkiem, zanim się zorientuję, że to ty – ostrzegłam. Uśmiechnął się jeszcze szerzej.
- Szczerze w to wątpię, słonko. W ostatniej chwili dostrzegłabyś, że to ja i odrzuciła kołek. - Podszedł bliżej. Miał na sobie luźne szarobrązowe spodnie i jasną koszulę, z niedbale rozpiętymi dwoma górnymi guzikami. - Mogę się przyłączyć? Uwielbiam spacery w blasku księżyca. Jest romantyczniej i słońce tak nie przypala skóry jak w dzień.
- A wiesz, że chyba masz rację? - Roześmiałam się. Nazywanie mnie „słonkiem” świadczyło o śmiałości, ale cieszyłam się, że nie traktuje mnie sztywno, jak królowej. Chociaż do Gabriela zupełnie by to nie pasowało. Ruszyliśmy obok siebie.
- Ja zawsze mam rację – powiedział pewnym siebie tonem, pochylając się i zdejmując buty. Ruszył boso po piasku. - To częściowo przez moje imię. Wiesz, jak moja matka je wybrała?
- W archanioła nie uwierzę – zapowiedziałam od razu. Zrobił obrażoną minę.
- No wiesz? Zepsułaś moją historię od razu na wstępie...! I tak w ogóle, to uważaj na kraby. Właśnie jeden przyczepił ci się do sukni, ich uszczypnięcia nie są przyjemne...
- Krab? Jaki krab? - Złapałam za sukienkę, oglądając ją dookoła. - Nie widzę żadnego... - Urwałam, zerkając na Gabriela. Przyglądał mi się z błyskiem w oczach i szerokim uśmiechem.
- No bardzo zabawny żart, naprawdę. - Szturchnęłam go w ramię. Roześmiał się.
- Poczucie humoru to podstawa, słonko. - Puścił mi oczko. Zanim zdążyłam odpowiedzieć, usłyszałam stukot końskich kopyt.
Umilkliśmy, nasłuchując. Koni było kilka. Dobiegliśmy w wampirzym tempie do drzew i ukryliśmy się za nimi. Po chwili na plażę wjechała kobieta z rozwianymi jasnobrązowymi włosami, a za nią dwóch mężczyzn.
- To Karen! - powiedział Gabriel, robiąc krok do przodu. - Nie, jednak nie – stwierdził, ukradkiem zakładając buty. - To jej bliźniacza siostra. Jest człowiekiem.
- Tak. - Skinęłam głową i wyszłam z ukrycia. Brunet ruszył za mną, przygładzając uparcie sterczące włosy. Może ktoś inny w takiej fryzurze wyglądałby jak strach na wróble, ale jemu w dziwny sposób pasowała. Szczególnie, gdy w oczach pojawiały się zabawne ogniki.
- Hej, wy dwaj! - zawołałam, podchodząc bliżej. Mężczyźni celowali w Lucy z broni, a ona trzymała dwa pistolety w obu rękach, skierowane na przeciwników. Wszyscy troje spojrzeli na mnie zdziwieni. - Macie dwa wyjścia. Albo zostawicie w spokoju tę kobietę i odjedziecie cali i zdrowi, albo zginiecie tutaj.
- Nie mieszaj się! - warknął jeden z nich, celując we mnie bronią. Sekundę później między mną, a mężczyzną znalazł się Gabriel. Warknął, ukazując kły. Zerknęłam na niego zaskoczona. Gdybym nie wiedziała, że jest Bonu, stwierdziłabym, że to wygłodniały wampir na polowaniu.
Dwaj mężczyźni początkowo osłupieli, ale w następnej chwili widocznie uznali to samo, co ja, bo szarpnęli wodze swoich koni i zaczęli się wycofywać. Po chwili odwrócili się i odjechali pospiesznie. W ich twarzach widziałam przerażenie. Najwyraźniej świetnie zdawali sobie sprawę, z czym mieli do czynienia.
- Nieźle ich postraszyłeś – przyznała Lucy, opuszczając broń i zerkając ciekawie na Gabriela, po czym przeniosła wzrok na mnie. - Witaj, Amando. Po raz drugi rzucasz mi się na pomoc, masz to we krwi czy jak?
- Całkiem możliwe, moja krew jest ogólnie dziwna – mruknęłam.
- Witaj, bliźniaczko Karen. Jestem Gabriel. - Jego twarz przybrała już całkiem normalny wyraz. Uśmiechał się, nie ukazując ostrych kłów. - Twoja siostra wspominała, że lubisz wpadać w tarapaty i stale ktoś cię musi ratować...
- Znacie moją siostrę? - Jej twarz zmieniła się. O ile z oczu Karen nie byłam w stanie nic wyczytać, we wzroku Lucy bez trudu dostrzegłam tęsknotę, którą natychmiast zamaskowała obojętnym wyrazem twarzy. - No tak, mogłam się tego spodziewać. - Odwróciła konia z zamiarem odjechania.
- Zaczekaj, Lucy! - zawołałam. - Możemy porozmawiać?
- Raczej nie. - Ruszyła przed siebie.
- Daleko nie zajedziesz, twój rumak jest ranny, noga mu krwawi – rzucił za nią Gabriel. Zatrzymała się gwałtownie.
- Co? - Zerknęła w dół, po czym zeskoczyła lekko, oglądając zwierzę. Wampir znalazł się tuż przed nią.
- Widzisz, Lucy, jeśli królowa Bonu chce z tobą porozmawiać, to powinnaś się na to zgodzić.
Dziewczyna prychnęła, pojmując, że została oszukana. W jednej chwili byłam obok niej.
- Chodzi o Karen.
Patrzyła na mnie przez chwilę.
- No dobra. Mam wobec ciebie dług, więc możemy rozmawiać. A ty się już lepiej nie odzywaj – warknęła na Gabriela, który chciał coś powiedzieć. Zamilkł zaskoczony, ale zabawne błyski w jego oczach świadczyły, że bynajmniej się nie obraził.
Przywiązała konia do najbliższego drzewa, a sama ruszyła w stronę brzegu. Usiadła na jednej ze skał i założyła ręce na piersiach. Wyglądała zupełnie jak Karen, ale w przeciwieństwie do siostry, w oczach miała bunt, a jej postawa wskazywała na żywiołowy charakter.
- Słucham.
Usiadłam obok niej. Gabriel siadł nieco niżej, tuż przy wodzie i zaczął rzucać małymi kamykami w stronę ciemnoniebieskiej tafli.
- Tęskni za tobą.
Spojrzała na mnie.
- I co z tego? To ona wybrała taki los, zdradziła mnie i porzuciła. W każdej chwili może mnie odnaleźć, nie sądzę, by sprawiło jej to trudność.
- Ty też za nią tęsknisz. - Popatrzyłam na nią uważnie. Odwróciła wzrok.
- Z pewnością ci opowiedziała, jaka byłam podła – mruknęła, nie patrząc w moją stronę. - Jak skłamałam, planując zostać wampirzycą bez jej wiedzy. Jak poszłam do Keirana i wyznałam mu prawdę. I pewnie uważa, że to ja powinnam ją przeprosić. - Prychnęła, wyciągając przed siebie długie nogi w męskich, gdzieniegdzie połatanych spodniach. - Nigdy bym jej tego nie zrobiła. A już na pewno nie bez jej zgody. To ona mnie zdradziła. A Keiran i tak w końcu poznałby prawdę. Miałam dość kłamstw i zdrad. Karen mnie zawiodła. Jeśli zechce przyjść i przeprosić, znajdzie mnie. - Umilkła, zerkając na mnie. - Coś jeszcze, Amando?
- Jesteś człowiekiem, Lucy. Nie wiesz, ile masz czasu. Myślę, że powinnaś pogodzić się z siostrą, ale to już wyłącznie twoja decyzja. - Wstałam, ona także. Gabriel nadal rzucał kamienie na wodę, które odbijały się od łagodnej tafli, zanim utonęły.
Lucy spojrzała na mnie i wzruszyła ramionami. Podeszła do swojego konia, odwiązała go, po czym lekko wskoczyła na siodło.
- Co tak właściwie robisz, Lucy? - spytałam jej. - Czemu wciąż gonią cię jacyś dranie?
Uśmiechnęła się, zerkając na mnie.
- Jest nas zaledwie kilkanaście osób, ale ciągle dochodzą nowi ludzie. Pilnujemy porządku, śledzimy złodziei, zabijamy morderców. Może finansowo nie ma żadnych rewelacji, ale praca przynajmniej nie powiewa nudą.
- Skoro działasz w grupie, to gdzie twoi towarzysze? - spytał Gabriel, stając koło mnie i otrzepując spodnie z piachu. - Czyżbyście wyznawali zasadę: walcz za wszystkich, umieraj sam?
- Rozdzieliliśmy się. - Ruszyła powoli w stronę, gdzie odjechali mężczyźni. - Dranie, których przegoniłeś, już pewnie dawno wpadli w ich pułapkę. Równie dobrze mogłeś ich zjeść. - Zerknęła na niego.
- Wolę kobiety. - Zlustrował ją wzrokiem. - Nawet te przebrane za mężczyzn.
- W takim razie powodzenia w poszukiwaniach – mruknęła Lucy i przyspieszyła. Nagle zatrzymała się i obejrzała na mnie. - Jesteś Bonu, prawda? Słyszałam o wojnie wampirów. Zginęła w niej matka Keirana. Może zainteresuje cię informacja, że kilka dni temu byłam w Plymouth i dowiedziałam się przypadkiem, że gdzieś za cytadelą znajduje się kryjówka ważnej wampirzycy. Nie wiem, kim jest, ale te wampiry z pewnością były Iratu.
- Za cytadelą w Plymouth? - powtórzyłam ze zdumieniem. - Wampirzyca? To bardzo ważna informacja. Postaraj się omijać przez najbliższe dni tamte terytoria, dobrze?
- Na razie nie planuję tam jechać. Do zobaczenia. - Przyspieszyła i zniknęła za drzewami. Spojrzeliśmy na siebie z Gabrielem.
- Powinniśmy to sprawdzić.
- Tak, to świetny pomysł. Pojedziemy tam, ja pokonam wszystkich jej strażników, a ty słonko, dzięki swojej gorącej krwi, natychmiast ją pojmiesz – powiedział Gabriel, po czym przejechał dłonią po zwichrzonej czuprynie. - Pod warunkiem, że ci ulegnie.
- No tak, we dwoje mamy małe szanse. Musimy zawiadomić pozostałych. - Westchnęłam. - Skoro na Larę nie działa... - Urwałam nagle i spojrzałam na niego podejrzliwie. - Skąd właściwie wiesz, że znalazła sposób na przeciwstawienie się gorącej krwi? Andy mówił, że niewiele osób o tym wie.
- Wiem więcej, niż się wszystkim wydaje, śliczna królowo. - Spoważniał nagle, a z jego jasnobrązowych oczu zniknęły zabawne błyski. - Poczucie humoru nie wyklucza inteligencji. Wiem o tym, jaki udział w wojnie miała Lara, a także... - Spojrzał mi prosto w oczy i dokończył. - Wiem również o zdradzie.
Ok, nie mam pojęcia, kim on jest, ale jest jednym z tych przekonanych o swoim uroku gości, których potrafię lubić :)
OdpowiedzUsuńGabryś? Jest z rodu Victorii, uwielbia robić kawały, jest Bonu i ma włosy, jakby go piorun trafił ^ ^ Coś jeszcze?:)
UsuńGabryś, Gabryś. To, ze bonu wynikało z notki, resztę już sprawdziłam w spisie bohaterów. Za dużo ich na moją krótką pamięć ;P
UsuńOn się wyróżnia;p
UsuńKażdy ma coś specyficznego ;) Gdyby miał wcześniej prawie cały rozdział dla siebie, jak teraz, to co innego ;P
UsuńWiesz, ile to by wyszło rozdziałów, gdyby każdy miał jeden dla siebie?:P
UsuńAle wtedy czytelnicy by ich pamiętali - coś za coś :P
UsuńTo powieść o Amandzie, nie o rodzie jej pasierbicy:p Wyszłaby z tego jakaś saga:p
UsuńNie wyszłaby ;P
UsuńPoważnie, powinnam opisywać każdego wampira po rozdziale?:p
UsuńPoważnie? Nie, to... przenośnia ;P Ale jak chcesz, żebym ich zapamiętała (jako ucieleśnienie typowego? czytelnika ;p) to przedstawienie po kilkunastu w rozdziale nie wystarczy, nawet jak każdy dostanie swoją historię. Nie wiem, może inni są bardziej kumaci, ale mój umysł nie ogarnia ich w takiej ilości, tak samo jak nie jestem nigdy w stanie zapamiętać imion wszystkich osób, jeśli ktoś mi przedstawia jakąś dużą grupę ;P Po tym rozdziale na przykład Gabriela zapamiętam, bo mogłam się na nim skupić, po poprzednim Kieran też wyszedł z tła, Stanleya zapamiętałam, chociaż jest czwartoplanowy(?). Nie przeszkadzało mi to bardzo, ale teraz chętnie poszukałabym sobie zdrajcy wśród reszty ;)
UsuńMoże przyszły rozdział Ci trochę przybliży bohaterów;) Gdyby to nie był blog, może i opisałabym ich lepiej i dokładniej, ale niektórzy już wyraźnie czekają na porządną akcję:P Ale zapamiętam sobie na przyszłość i gdy będę to kiedyś poprawiać;p
UsuńTakie są minusy blogów ;) Może jakbym czytała wszystko za jednym razem też nie byłabym tak pogubiona, bo tydzień przerwy jednak swoje robi ;P Mówisz, że akcja będzie?
UsuńPod koniec kolejnego rozdziału i potem już do końca części - tak planuję:p
UsuńAle blogi mają też plusy - widzę, co podoba się czytelnikom, co powinnam poprawić, na co się skierować itp. A w książce autorka wie tylko, czy się podoba, czy nie:p
Nie mówię, że nie mają żadnych ;) Ja na przykład zawsze lubiłam czytać jak sądzą, że dalej się potoczy akcja - a jak już się nauczyłam, w jaki sposób przewidują, to później mogłam sobie robić twist za twistem ;P
UsuńNajlepsze jest, jak czytelnicy mają odmienne zdania - i weź tu dogódź wszystkim:p
UsuńJa nie dogadzałam, tylko starałam się jak najwięcej osób zaskoczyć ;P
UsuńDokładnie:p To najlepszy sposób;p
UsuńAle się wczoraj ucieszyłam, jak oglądałam Once - mój ulubiony bohater wrócił:D :D :D Wiedziałam, że bez niego nie ruszą;P
UsuńGold? W retrospekcji czy na żywca?
UsuńNa żywca i już nie jako Gold, tylko Rumpel z tym swoim przezabawnym chichotem, na razie tylko na końcu odcinka, ale świetnie się zapowiada:D
UsuńO kurczę. ZDECYDOWANIE wolę go jako Golda, a tu takie coś mi robią ;P
UsuńE tam, jako Gold wyglądał jak dziadek, a potem jak taki wiekowy człowiek bez charakteru, jako Rumpel to po prostu Rumpel, Mroczny, zabawny, wredny i nikt mu nie podskoczy:D
UsuńUtykał i miał laskę i klasę - to zwykle prawie wystarcza, żebym jakaś postać polubiła. W drugim wcieleniu czasami wyglądał, jakby miał łuski... i ten chichot. Brr... :D
UsuńUwielbiam jego chichot, jest świetny!
UsuńEj! Rumpel jest cudowny! Taki wariat troszku. A jego śmiech jest bombowy! Bluźnisz, Blizz!
UsuńNo ale Ty wiesz, że ja kocham się w wariatach, Deager też miał coś szalonego. ^^
PS. Przyciągnęłaś mnie tu.:p
Brrr...
UsuńIara, Ty też?
Deager, tak. Kiedy ostatnio go widziałam, zderzał się z murem ;P
PS. Zaczęłaś?
Zaczęłam, jestem ok 50 strony. Jakimś cudem zachwycam się jeszcze bardziej niż kiedyś. Ego Jada zasługuje na wymienienie go w bohaterach. ^^
UsuńDeager zderzał się z murem?:D Serio? Ale jak to?
I tak, ja też. Oglądam Once upon a time tylko dla Rumpla. I lubię jego chichot. xD
Mam nadzieję, że Rumpel będzie teraz choć trochę taki jak w pierwszej części;p
UsuńBo wywaliłam całą niekanoniczność z początku ;) Co do ego Jada... nie jest aż tak wyjątkowe, uwierz ;)
UsuńA co Deager zwykle robi kiedy akurat nie deklamuje poezji? Macha mieczem. Porwał się na kogoś i wyzwanie trochę go przerosło :D
Ykh, dobra, bierzcie sobie Rumpla, ja wrócę do kibicowania jego alter ego, kiedy wróci koniecznie z fireballem) ;p
Ja chcę taką książkę. Wysyłaj gdzieś, bo chcę ją kupić. I dorwę Cię po autograf.
UsuńEgo Jada... no nie tylko on ma tam ego, ale tylko jego Ego piszę już dużą literą. ^^
Ojej, biedny Deager! Oby szybko się pozbierał! I oddał murowi, niech mu nie fika. xD
Dobra, to weźmiemy Rumpla. Gold zbyt poczciwy. ^^
Golda zostawimy Tobie i Belli;p
UsuńCiekawą postacią musi być ten Deager:p
Deager mój, nie oddam. xD Zaklepany lata temu.:p
UsuńWciąż podczytuję te fragmenty na poprawę nastroju. :D
Wysłałam. Tobie. Mailem.
UsuńPoczekaj aż poznasz Nathyna ;P
Deager vs mur. Oh yeah.
Ha!
Natalia, mam całe stadko - do wyboru do koloru (...ale tylko Deager lubi poezję ;P)
UsuńAle wiesz, o co mi chodzi. Marzy mi się takie grube tomiszcze na półce, z logo wydawnictwa, piękną okładką...;)
UsuńNathyn? A w której części? Ma większe ego niż Jad?
Stawiam na mur, chyba, że Deager naprawdę naprawdę się postara. xD
Ktoś jeszcze lubił poezję? Nie pamiętam czy nie czytałam?:(
Wiem, wiem ;) Nicht moglich.
UsuńNathyn pojawia się po raz pierwszy w trzeciej części II tomu. Ale jest już napisany :)
Jestem pod wrażeniem Twojej wiary w jego możliwości ;P
Poezję tylko Deager. I może Gariale, bo jej też coś kiedyś cytował, ale powiedziane wprost nigdy nie było.
Chętnie bym poznała to "stadko":p
UsuńVilleicht moglich. Mam pomysł, napiszę Ci jutro dokładnie na maila.
UsuńO, to daleko do niego mam... A jestem ciekawa!:D
Zawsze w niego wierzyłam! I gorąco mu kibicuję.;)
Kocham go czytającego poezję. To chyba był ten moment kiedy stał się naj naj, prawda? Przed poezją konkurował z Ianem. Tak mi się wydaje.
Chętnie się dowiem, co przyszło Ci do głowy, sama się rozmyśliłam, więc raczej nie ma opcji, żebym zmieniła zdanie. Tak jest dobrze :)
UsuńMogę podesłać Nathyna, ale to specyficzny kawałek. Czuj się ostrzeżona :D
Natalia, da się zrobić ;p
Nie wolno się poddawać! Tym bardziej, że poziomem SL nie odstaje od najlepszych książek jakie czytałam.
UsuńCzuję się ostrzeżona. I niecierpliwa. :D
A ile masz tej powieści?:)
UsuńJa się nie poddaję, ja zmieniam zdanie ;)
UsuńAle to już jutro, bo zanim znajdę pendrivea zaryję nosem w klawiaturę :D
Oki, spoko;p
UsuńChroń nos.:p
UsuńTo zmień zdanie jeszcze raz.;)
Chronię, chronię :) Poszło (być może kilka razy, ale poczta mi się zacięła w trakcie)
UsuńNatalia - 1 tom skończony 4 w kawałkach.
Nic mi nie doszło:( Na którego maila wysłałaś? Onet czy gmail?
UsuńTo chyba o mnie chodziło z tym wysyłaniem.:p Ty się nie zadeklarowałaś.
UsuńAha. To chcę:p
UsuńO, jak miło :) Lojalnie uprzedzam, że jest długie ;) A mogę dostać onetowy adres?
Usuńilona.kul@onet.eu
UsuńNie obiecuję, że szybko przeczytam, ale przeczytam na pewno;p
Niech się w końcu coś zacznie dziać!!!
OdpowiedzUsuńW następnym rozdziale zacznie, słowo:p
UsuńBudujący napięcie rozdział. Mam cichą nadzieję, że tą wampirzycą chowają się za cytadela jest Lata i że dostanie w końcu swoją nauczkę. Poza tym intryguje mnie ten Gabriel. Jest taki... inny. I ciężko mi go rozszyfrować.
OdpowiedzUsuńCzekam ma nastepny rozdział. Z niecierpliwością :-)
Inny niż reszta rodziny?:p
UsuńTo tez ;-) Miałam na myśli to, jak traktuje Amande. Jest dowcipny, inteligentny i nie traktuje jej jak królową. I odrobinkę przypomina mi Jahmesa. On też jej dał przydomek i uparcie się go trzymał. Swoją drogą, ciekawe jak potoczyły się jego losy? :-) I Martina? I całej reszty. Spotkają się jeszcze kiedyś z Amandą?
UsuńPozdrawiam
Tak, niektórych jeszcze kiedyś spotka;p
UsuńJuż sie ciesze :-D
UsuńPs. Pozdrowienia dla ciebie i wszystkich fanow bloga z Venlo (NL)
I słusznie;p
UsuńDzięki za pozdrowienia, ale co to za blog?
Miałam napisać: pozdrowienia dla ciebie i fanów twojego bloga z miejscowości Venlo w Holandii. Wybacz mi moją głupotę ;-) po prostu nie chciało mi się tyle pisać.
UsuńJesteś w Holandii??? :p
UsuńByloby smiesznie gdyby nagle okazalo sie ze Lucy i Karen maja jeszcze jedna siostre ktora laczy ichcharaktery :P Wiem ze nie maja ale byloby smiesznie. Gabriel jest intrygujacy, sprawia wrazenie takiego kolesia ktory tylko dowcipkuje a tu nagle okazuje sie ze jest tez intdligentny no ale coz w koncu to wampir :D Nurtuje pytannie: Kto jest tym zdrajca? Przez chwile podejrzewalam Gabriea ale teraz juz nie wiem :P
OdpowiedzUsuńZwykle ci najwięksi dowcipnisie są najbardziej inteligentni, do tego konieczna jest inteligencja:p
UsuńGrunt to nie ominąć rozdziału z dedykacją dla mnie. Dziękuję i postaram się być na bieżąco! :)
OdpowiedzUsuńA Gabriel to ten słodko groźny typ bohatera, hihi :)
Trzymam za słowo:P
UsuńCzyżbyś go polubiła?;p
W razie czego, nie wahaj się spamować mi maila lub bloga xD
UsuńCoś w nim urzeka ;P
A myślałam, że nie lubisz spamu:p
UsuńNie lubię Anonimów, twoje komentarze to nie będzie spam ;)
UsuńTo nie będę Ci spamować, tylko pisać komentarze;p
UsuńHihi, dobrze, będziesz pisać ładne komentarze przypominające :)
UsuńŁadne? A może chcesz rymowane?:D
UsuńOo, z chęcią takie poczytam :D
UsuńJak mnie najdzie jakieś natchnienie na rymy:P
UsuńTak. Na stazu. Okolice Venlo, Heren. Ale twojego bloga dalej czytam :-D Tej przyjemności sobie nie odmowie ;-)
OdpowiedzUsuńWeny zycze
A co tam robisz na tym stażu? Ładnie w tej Holandii?:) Miło mi, że mimo wszystko nadal czytasz bloga;p Pozdrawiam:)
UsuńOgółem pracuje w logistyce. Holandia? Ogółem znosna. Zależy co dokładnie oceniać ;-)
UsuńTo pewnie dużo podróżujesz;p
UsuńTroszkę.. Tu i tam.. Zależy gdzie praca jest :-)
OdpowiedzUsuńZwiedziłaś miejsca, w których była Amanda?:p
UsuńAmanda była w Holandii? To chyba coś przegapilam :-/
OdpowiedzUsuńNie, tam akurat nie, ale pisałaś, że bywasz w różnych miejscach:p
UsuńTak, w różnych firmach w NL. Praktycznie codziennie inna firma. Ale ważne, że praca jest. :-)
OdpowiedzUsuńTo musisz bardzo dobrze znać język;p
Usuń