Przerwała nam Amy, wołając na obiad. Po posiłku wróciłyśmy do pokoju. Karolina usiadła wygodnie, zerkając na mnie z oczekiwaniem.
- Jeśli Arthur stracił kontakt z żoną, to może się skończyć tragicznie – stwierdziła z niepokojem. - Mam nadzieję, że naprawdę jest w tych podziemiach.
- Od czasu, gdy był tam pałac, minęło czterysta lat, dlatego nikt już nie pamiętał, co kiedyś było w tamtym miejscu. Ja za to pamiętałam doskonale. Było to jedno z pierwszych miejsc, jakie odwiedziłam, gdy po raz pierwszy przybyłam do Londynu. Dziwię się tylko, że tak późno przyszło mi ono na myśl...
- Jak to: straciłeś z nią kontakt? Nie słyszysz jej myśli? Zablokowała je? Coś jej się stało? - zasypałam Arthura pytaniami. Pokręcił głową.
- Wciąż czuję, że tam jest. Ale nie rozmawia ze mną. Całkiem się ode mnie odcięła. Nie rozumiem czemu, jeszcze wczoraj rozmawialiśmy jak zawsze...
- Musimy coś zrobić. - Rose rozpaczliwie próbowała opanować ogarniającą ją panikę.
- Szukaliście w podziemnym pałacu? - spytałam ich.
- Myślałem o tym, ale został zasypany czterysta lat temu, gdyby ktoś go odkopał, z pewnością byśmy wiedzieli – stwierdził Arthur.
- A loch? Ten, w którym Oliver uwięził Martina?
Mąż Amelii zastanawiał się przez chwilę. W sali zapanowała cisza; wszystkie wampiry wpatrywały się w nas z napięciem.
- Masz rację, tam nie sprawdzaliśmy – powiedział powoli najstarszy wampir z rodu. - A Otton mógł mieć tam swoją kryjówkę.
- W takim razie idziemy do Stanleya! - ożywiła się Rose. - Przekażcie pozostałym, by stawili się za kwadrans w głównym gabinecie – zwróciła się do wampirów i wyszła pierwsza, za nią ja, Felicia i Arthur. Błyskawicznie pokonaliśmy długi korytarz i już po chwili Rose wpadła bez pukania do gabinetu męża.
Oprócz Stanleya był tam Nicolas, który siedział wygodnie w fotelu, czyszcząc broń.
- Stan, nie sprawdziliśmy jednego miejsca w Londynie. Pod Tower of London. Tam może być zakopana mama! I nie chodzi mi o sam pałac, lecz o loch.
- Loch? Możemy spróbować, tam nie szukaliśmy – przyznał mężczyzna, wstając z fotela.
- Teraz jest dzień, a my musimy czekać do zmroku. Może twoi ludzie mogliby to sprawdzić...?
- Chcesz, żebyśmy w kilka godzin przejechali z Camborne do Londynu? - Nicolas przerwał swoje zajęcie, zerkając na Rose. - Zapominasz o jednym małym szczególe, stryjenko. Ludzie to nie wampiry.
- Och. No tak. - Rose zrezygnowana usiadła w fotelu obok i zrobiła bezradną minę.
- Za chwilę zapadnie zmrok, a wtedy się tam udamy – zwróciłam się do niej. - Błyskawicznie dotrzemy na miejsce. Jeśli Amelia tam jest, wykopiemy ją jeszcze tej nocy.
Nicolas odłożył broń, wstał i zerknął na korytarz, gdzie już schodziły się wampiry.
- Szykuje się jakieś zebranie? - zapytał.
- Tak, bardzo prawdopodobne, że znajdziemy dziś mamę, powinni o tym wiedzieć – odparła Rose. Stanley zmarszczył brwi.
- Pozwoliłem Iratu wejść do naszego domu, by Amanda mogła poznać swój ród, ale nie życzę ich sobie w gabinecie.
- Nie zabijają niewinnych! - zaprotestowała jego żona.
- A ja chętnie ich poznam. - Nicolas wyciągnął długi naostrzony kołek. Zerknęłam na niego, unosząc brwi.
- Tyle wrednych, złych i żądnych niewinnej krwi wampirów kręci się po okolicy, a ty ostrzysz kołki na moją rodzinę? - Założyłam ręce, spoglądając na niego. Wzruszył ramionami i schował kołek.
- Mam wrażenie, że te złe gdzieś się przede mną pochowały, a cała reszta stale wchodzi mi w drogę – mruknął.
- Biedny. Zaczynam ci współczuć – zażartowałam. Przez chwilę myślałam, że się zdenerwuje, ale zerknął tylko na mnie swoimi fiołkowymi oczami i uśmiechnął się lekko.
- I słusznie. Jeszcze trochę i stracę robotę.
- Amando, zaraz zaczniemy spotkanie, chodź tutaj – zwróciła się do mnie Rose, która najwyraźniej już przekonała męża i w ramach kompromisu postanowiła zrobić zebranie w holu przed gabinetem.
- Dziękuję za sztylet, przydał się – zwróciłam się do Nicka i wyszłam na korytarz. Czekały tam już wszystkie wampiry z obu rodów.
- Znaleźliśmy Amelię? - spytała Selene. Arthur pokręcił głową.
- Jeszcze nie. Ale to bardzo możliwe. - Wyjaśnił w kilku słowach, co ustaliliśmy, dodając, że stracił kontakt z żoną.
- Na pewno ją znajdziemy – powiedziała pewnym głosem Rosabel, żona Shane'a.
- W każdym razie warto zbadać ten trop – mruknęła Annice.
- Selene, Dominic, Marigold, Danielle i Karen – wy pójdziecie ze mną, tatą i Amandą – postanowiła Rose, która automatycznie przejęła dowodzenie. Nie miałam nic przeciwko; córka Amelii świetnie się do tego nadawała. - Wykopiemy to przejście. Jeśli znajdziemy mamę, Karen da znać telepatycznie Madalyn, a Marigold Johannie. Madalyn, Gabriel, Dayton i Easter – jeśli okaże się, że mama tam jest, pójdziecie po zwierzęta dla niej. Felicia i pozostali zostaną tutaj, Johanna będzie was informować, co się dzieje. - Zerknęła na mnie. - To chyba rozsądny plan?
- Zdecydowanie – przyznałam. - Musimy tylko poczekać na zmierzch.
Dzień jak zwykle ciągnął się niemiłosiernie. Uznałam, że Rose dobrze wybrała skład. Zadziorna Selene i wojownicza Danielle z pewnością przydadzą się w przypadku większych problemów. Rozsądny Dominic razem z Arthurem pohamują je w razie potrzeby. Marigold, opiekunka Johanny, będzie mogła przekazywać informacje, podobnie jak Karen swojej opiekunce. A ja, cóż – potrafiłam otworzyć trumnę śmierci.
W końcu ostatnie promienie słońca zniknęły za horyzontem. Mężczyźni zabrali łopaty na plecy i ruszyliśmy w stronę stolicy Anglii.
Błyskawicznie pokonaliśmy drogę do Londynu. Zanim jednak tam dotarliśmy, przed nami pojawiła się grupka wampirów, w takiej samej liczbie, jak nasza. Po obu stronach drogi były lasy, więc zatrzymaliśmy się tuż przed nimi. Z grupy wyszła wysoka, ciemnowłosa wampirzyca, ubrana w długą, prostą, purpurową suknię, idealnie dopasowaną do sylwetki, nieco szerszą u dołu. Proste włosy zaczesane miała do tyłu.
- Doszły mnie pogłoski, że wróciłaś do Anglii z długiej podróży i jak widzę, były prawdziwe – zwróciła się do mnie, uśmiechając się lekko. - Witaj ponownie, podopieczna Erika.
- Lara. - Zmarszczyłam brwi.
- To miło, że mnie jeszcze pamiętasz. Co u twojego opiekuna? Dawno go nie widziałam. - Stała z luźno opuszczonymi rękami, patrząc na mnie bez wrogości.
- Erik nie żyje – odparłam cicho. - Zginął.
- Och. - Skrzywiła się i odwróciła głowę. - Szkoda. - Kiedy znów na mnie spojrzała, jej wzrok nie wyrażał już takiej serdeczności. - Podobno zadajesz się z moim byłym, który teraz jest łowcą, opowiadał ci o mnie? Jest świetny, ale szybko się nudzi.
- To ty skrzywdziłaś Nicka! - zawołała Rose, robiąc krok do przodu, a za nią Danielle, sięgając po broń.
- Nie zranisz go więcej – warknęłam, przypominając sobie blizny na jego plecach.
- Oho, zdaje się, że sama już go sprawdziłaś, Amando. A bierz go sobie, ja mam teraz inne sprawy na głowie. Skoro Erik nie żyje, to nie jesteś mi potrzebna.
- Czego chciałaś od Erika? - spytałam, zerkając na otaczające Larę wampiry. Obserwowały nas, stojąc niemal bez ruchu.
- To już nieaktualne. Pozdrów Keirana. I koniecznie Nicolasa. - Odwróciła się i pomknęła w las, a za nią reszta wampirów.
- Co ona ma do Keirana? - zdziwiła się Karen, marszcząc brwi.
- Nie mam pojęcia. - Spojrzałam pytająco na Rose, która również pokręciła głową.
- Później będziemy się nad tym zastanawiać – odezwał się Dominic. - Czas nagli.
Bez dalszej zwłoki ruszyliśmy w stronę Tower of London. Zanim tam dotarliśmy, postanowiłam sobie jak najszybciej porozmawiać z Keiranem. Lara najwyraźniej knuła coś niedobrego i być może on będzie w stanie określić, co takiego wymyśliła.
Zatrzymaliśmy się na tyłach dawnego więzienia, gdzie kiedyś było przejście do podziemnego pałacu Andy'ego.
- To tam. - Arthur odwrócił się w lewo. Jako jedyny z nas znał przejście do tych lochów. - Tam były. - Wskazał na gęstwinę krzaków, rosnących tuż przy murze, oddzielającym Tower od otaczającej go Tamizy.
- Trzeba ściąć krzaki – postanowiła Danielle, po czym wyjęła sztylet i energicznie wzięła się za ścinanie. Arthur i Dominic pospieszyli jej z pomocą. Ze względu na wąskie przejście, pozostali musieli tylko stać i czekać.
- Są drewniane drzwiczki! - zawołał Arthur i zanim zdążył wyjaśnić, że za nimi jest tylko mur, Danielle rozwaliła je jednym uderzeniem. - Spokojnie, przejście jest pod nimi, nie za nimi – mruknął, zerkając na wojowniczą potomkinię siostry Felicii.
- To bierzmy się za kopanie! - zawołała Selene, zdejmując łopatę z pleców Dominica, ale zanim zabrała się do pracy, syn Paula wyjął jej narzędzie z rąk.
- Pozwól, droga Selene, że mężczyźni zajmą się kopaniem.
- Ja zrobiłabym to szybciej – prychnęła brunetka, próbując zabrać mu łopatę. Rose przewróciła oczami.
- Odpuść, Selene. Mężczyźni muszą mieć poczucie siły, a przy takich wampirzycach jak my, to nie jest takie proste. Niech kopią.
- Skoro tak – mruknęła brunetka, puszczając łopatę. Dominic pokręcił głową, ale powstrzymał się od komentarza.
- Co z Amelią? - spytałam Arthura, który spojrzał na mnie bezradnie.
- Nadal się nie odzywa – odparł i wrócił do kopania. Już po chwili ziemia zrobiła się płytka i naszym oczom ukazał się niewielki tunel.
- Jak mieliby przenieść tędy trumnę z Amelią? - spytała Marigold, marszcząc czoło z namysłem. - Musieliby mieć inne wejście albo znacznie poszerzyć tunel.
- Niekoniecznie – zaprzeczyłam. - Spójrz, zmieści się tutaj trumna. Jeśli dalej jest szeroko, mogli ją wnieść. Ale jeśli trzeba się czołgać, to faktycznie wątpliwe – dodałam ciszej.
- Jakieś czterysta lat temu weszła tutaj tylko Sophia, więc nie wiem, jak jest tam na dole – powiedział niepewnie Arthur, zaglądając do środka.
- Sprawdźmy – postanowiła Rose i wsunęła się w niewielki otwór, który wyraźnie schodził na dół. Już po chwili usłyszeliśmy jej pełen nadziei głos. - Szerokie przejście i widzę ślady! Chodźcie!
Danielle wsunęła się zaraz za córką Amelii, a po niej ja. Ześlizgnęłam się w dół i wylądowałam na twardej ziemi. Tak jak mówiła Rose, dostrzegłam na niej bardzo niewyraźne ślady obuwia.
Za mną zeszła Selene, potem Karen, Marigold, Dominic i Arthur. Szliśmy długim korytarzem, zerkając co chwila na ślady. Ktoś z cała pewnością tędy przechodził; mieliśmy nadzieję, że były to wampiry niosące trumnę.
Dotarliśmy do drzwi, które wydawały się szczelnie zamknięte.
- To za nimi siedział Martin? - spytałam Arthura, który skinął głową.
- Tak, dokładnie. - Podszedł bliżej i bez zbędnych ceregieli wyłamał drzwi, po czym ostrożnie wszedł do środka, a my za nim.
Znaleźliśmy się w dużym pomieszczeniu, zaopatrzonym w kilka stołów, stołków i koców. Ściany były zabrudzone zaschniętą krwią i porośnięte pleśnią. Nigdzie nie było żadnej trumny.
Przez chwilę rozglądaliśmy się bezradnie, jakby w nadziei, że jest gdzieś ukryta, Selene nawet zajrzała pod koce – bezskutecznie. Wtem coś mi przyszło do głowy.
- Amelia jest zakopana, prawda?
Na te słowa Dominic stanął na środku sali i zaczął kopać. Arthur bezzwłocznie sięgnął po swoją łopatę. W końcu ujrzeliśmy ludzkie ciała, wysuszone z krwi, a także kości, zasypane ziemią.
- Tutaj zakopywali zwłoki. - Dominic westchnął z rezygnacją i spojrzał na Rose, potem na mnie.
- Nie znam się co prawda, ale nie wyglądają na stuletnie – stwierdziła niepewnie Karen. - Są raczej świeże. Więc może trumna jest pod nimi...?
- Coś na pewno jest. - Arthur uderzył łopatą w podłoże; rozległo się stuknięcie. Dominic energiczniej zabrał się do pracy i po parunastu sekundach widać było wieko trumny. Nadzieja zalała nasze serca.
Już po chwili wyciągnęliśmy ją. Z pewnością nie była ona zwyczajna; poznałam to po dwóch lekkich wgłębieniach.
Kiedy gorącokrwisty wampir chce zamknąć kogoś w trumnie śmierci, zamyka wieko, po czym kładzie na nie dłonie. Nie byłam do końca pewna, jak to działa i z pewnością nigdy nikogo bym tam nie zamknęła, ale z tego co wiedziałam, dzięki gorącej krwi, w wieku tworzyły się wgłębienia. Trumna zamykała się i nikt z wyjątkiem gorącokrwistych wampirów nie był w stanie jej ponownie otworzyć. Podobno próbowano kiedyś roztrzaskać ją na kawałki, ale rozpadła się siekiera. Zupełnie, jakby taka trumna była nie z drewna, lecz z żelaza. Raz próbowano poradzić sobie z nią za pomocą ognia; trumna zajęła się i spłonęła błyskawicznie, został z niej jedynie popiół, podobnie jak z wampira zamkniętego w środku.
Krótko mówiąc, trumna śmierci była wtedy dla mnie tajemnicą, podobnie jak fakt, że nie odbijałam się w lustrze, choć nie potrafiłam tego logicznie wytłumaczyć. Na szczęście mogłam ją otworzyć i zrobiłam to – nie pierwszy i nie ostatni raz w życiu.
Kiedy ułożono już trumnę na ziemi, podeszłam do niej. Miałam nadzieję, że w środku będzie Amelia. Arthur nadal nie potrafił się z nią porozumieć. Zanim ją otworzyłam, Selene mnie powstrzymała.
- Musisz natychmiast się odsunąć, ponieważ nie wiemy do końca, kto jest w środku. Musimy też poczekać na pozostałych. - Spojrzała pytająco na Karen.
- Już tu idą. Wyjdę po nich – zaproponowała.
- Pójdę z tobą, nie powinniśmy chodzić tędy pojedynczo – stwierdziła Marigold. Rose skinęła im głową i obie wyszły.
- To teraz decydujący moment – mruknęłam i położyłam obie dłonie na wgłębieniach. Poczułam przenikający mnie prąd i cofnęłam ręce, a wieko trumny gwałtownie odskoczyło.
W środku była Amelia. Leżała nieruchomo z zamkniętymi oczami, ubrana w ciemną suknię, pobrudzoną zaschniętą krwią. Nie wiedziałam, czy była to jej krew, czy wroga. A może zwierzęca?
- Amelia – szepnął Arthur. Jego żona powoli otworzyła oczy i wtedy poczułam ogromny lęk o swoją przyjaciółkę.
Jej wzrok wyrażał jedynie pustkę.
- Jeśli Arthur stracił kontakt z żoną, to może się skończyć tragicznie – stwierdziła z niepokojem. - Mam nadzieję, że naprawdę jest w tych podziemiach.
- Od czasu, gdy był tam pałac, minęło czterysta lat, dlatego nikt już nie pamiętał, co kiedyś było w tamtym miejscu. Ja za to pamiętałam doskonale. Było to jedno z pierwszych miejsc, jakie odwiedziłam, gdy po raz pierwszy przybyłam do Londynu. Dziwię się tylko, że tak późno przyszło mi ono na myśl...
- Jak to: straciłeś z nią kontakt? Nie słyszysz jej myśli? Zablokowała je? Coś jej się stało? - zasypałam Arthura pytaniami. Pokręcił głową.
- Wciąż czuję, że tam jest. Ale nie rozmawia ze mną. Całkiem się ode mnie odcięła. Nie rozumiem czemu, jeszcze wczoraj rozmawialiśmy jak zawsze...
- Musimy coś zrobić. - Rose rozpaczliwie próbowała opanować ogarniającą ją panikę.
- Szukaliście w podziemnym pałacu? - spytałam ich.
- Myślałem o tym, ale został zasypany czterysta lat temu, gdyby ktoś go odkopał, z pewnością byśmy wiedzieli – stwierdził Arthur.
- A loch? Ten, w którym Oliver uwięził Martina?
Mąż Amelii zastanawiał się przez chwilę. W sali zapanowała cisza; wszystkie wampiry wpatrywały się w nas z napięciem.
- Masz rację, tam nie sprawdzaliśmy – powiedział powoli najstarszy wampir z rodu. - A Otton mógł mieć tam swoją kryjówkę.
- W takim razie idziemy do Stanleya! - ożywiła się Rose. - Przekażcie pozostałym, by stawili się za kwadrans w głównym gabinecie – zwróciła się do wampirów i wyszła pierwsza, za nią ja, Felicia i Arthur. Błyskawicznie pokonaliśmy długi korytarz i już po chwili Rose wpadła bez pukania do gabinetu męża.
Oprócz Stanleya był tam Nicolas, który siedział wygodnie w fotelu, czyszcząc broń.
- Stan, nie sprawdziliśmy jednego miejsca w Londynie. Pod Tower of London. Tam może być zakopana mama! I nie chodzi mi o sam pałac, lecz o loch.
- Loch? Możemy spróbować, tam nie szukaliśmy – przyznał mężczyzna, wstając z fotela.
- Teraz jest dzień, a my musimy czekać do zmroku. Może twoi ludzie mogliby to sprawdzić...?
- Chcesz, żebyśmy w kilka godzin przejechali z Camborne do Londynu? - Nicolas przerwał swoje zajęcie, zerkając na Rose. - Zapominasz o jednym małym szczególe, stryjenko. Ludzie to nie wampiry.
- Och. No tak. - Rose zrezygnowana usiadła w fotelu obok i zrobiła bezradną minę.
- Za chwilę zapadnie zmrok, a wtedy się tam udamy – zwróciłam się do niej. - Błyskawicznie dotrzemy na miejsce. Jeśli Amelia tam jest, wykopiemy ją jeszcze tej nocy.
Nicolas odłożył broń, wstał i zerknął na korytarz, gdzie już schodziły się wampiry.
- Szykuje się jakieś zebranie? - zapytał.
- Tak, bardzo prawdopodobne, że znajdziemy dziś mamę, powinni o tym wiedzieć – odparła Rose. Stanley zmarszczył brwi.
- Pozwoliłem Iratu wejść do naszego domu, by Amanda mogła poznać swój ród, ale nie życzę ich sobie w gabinecie.
- Nie zabijają niewinnych! - zaprotestowała jego żona.
- A ja chętnie ich poznam. - Nicolas wyciągnął długi naostrzony kołek. Zerknęłam na niego, unosząc brwi.
- Tyle wrednych, złych i żądnych niewinnej krwi wampirów kręci się po okolicy, a ty ostrzysz kołki na moją rodzinę? - Założyłam ręce, spoglądając na niego. Wzruszył ramionami i schował kołek.
- Mam wrażenie, że te złe gdzieś się przede mną pochowały, a cała reszta stale wchodzi mi w drogę – mruknął.
- Biedny. Zaczynam ci współczuć – zażartowałam. Przez chwilę myślałam, że się zdenerwuje, ale zerknął tylko na mnie swoimi fiołkowymi oczami i uśmiechnął się lekko.
- I słusznie. Jeszcze trochę i stracę robotę.
- Amando, zaraz zaczniemy spotkanie, chodź tutaj – zwróciła się do mnie Rose, która najwyraźniej już przekonała męża i w ramach kompromisu postanowiła zrobić zebranie w holu przed gabinetem.
- Dziękuję za sztylet, przydał się – zwróciłam się do Nicka i wyszłam na korytarz. Czekały tam już wszystkie wampiry z obu rodów.
- Znaleźliśmy Amelię? - spytała Selene. Arthur pokręcił głową.
- Jeszcze nie. Ale to bardzo możliwe. - Wyjaśnił w kilku słowach, co ustaliliśmy, dodając, że stracił kontakt z żoną.
- Na pewno ją znajdziemy – powiedziała pewnym głosem Rosabel, żona Shane'a.
- W każdym razie warto zbadać ten trop – mruknęła Annice.
- Selene, Dominic, Marigold, Danielle i Karen – wy pójdziecie ze mną, tatą i Amandą – postanowiła Rose, która automatycznie przejęła dowodzenie. Nie miałam nic przeciwko; córka Amelii świetnie się do tego nadawała. - Wykopiemy to przejście. Jeśli znajdziemy mamę, Karen da znać telepatycznie Madalyn, a Marigold Johannie. Madalyn, Gabriel, Dayton i Easter – jeśli okaże się, że mama tam jest, pójdziecie po zwierzęta dla niej. Felicia i pozostali zostaną tutaj, Johanna będzie was informować, co się dzieje. - Zerknęła na mnie. - To chyba rozsądny plan?
- Zdecydowanie – przyznałam. - Musimy tylko poczekać na zmierzch.
Dzień jak zwykle ciągnął się niemiłosiernie. Uznałam, że Rose dobrze wybrała skład. Zadziorna Selene i wojownicza Danielle z pewnością przydadzą się w przypadku większych problemów. Rozsądny Dominic razem z Arthurem pohamują je w razie potrzeby. Marigold, opiekunka Johanny, będzie mogła przekazywać informacje, podobnie jak Karen swojej opiekunce. A ja, cóż – potrafiłam otworzyć trumnę śmierci.
W końcu ostatnie promienie słońca zniknęły za horyzontem. Mężczyźni zabrali łopaty na plecy i ruszyliśmy w stronę stolicy Anglii.
Błyskawicznie pokonaliśmy drogę do Londynu. Zanim jednak tam dotarliśmy, przed nami pojawiła się grupka wampirów, w takiej samej liczbie, jak nasza. Po obu stronach drogi były lasy, więc zatrzymaliśmy się tuż przed nimi. Z grupy wyszła wysoka, ciemnowłosa wampirzyca, ubrana w długą, prostą, purpurową suknię, idealnie dopasowaną do sylwetki, nieco szerszą u dołu. Proste włosy zaczesane miała do tyłu.
- Doszły mnie pogłoski, że wróciłaś do Anglii z długiej podróży i jak widzę, były prawdziwe – zwróciła się do mnie, uśmiechając się lekko. - Witaj ponownie, podopieczna Erika.
- Lara. - Zmarszczyłam brwi.
- To miło, że mnie jeszcze pamiętasz. Co u twojego opiekuna? Dawno go nie widziałam. - Stała z luźno opuszczonymi rękami, patrząc na mnie bez wrogości.
- Erik nie żyje – odparłam cicho. - Zginął.
- Och. - Skrzywiła się i odwróciła głowę. - Szkoda. - Kiedy znów na mnie spojrzała, jej wzrok nie wyrażał już takiej serdeczności. - Podobno zadajesz się z moim byłym, który teraz jest łowcą, opowiadał ci o mnie? Jest świetny, ale szybko się nudzi.
- To ty skrzywdziłaś Nicka! - zawołała Rose, robiąc krok do przodu, a za nią Danielle, sięgając po broń.
- Nie zranisz go więcej – warknęłam, przypominając sobie blizny na jego plecach.
- Oho, zdaje się, że sama już go sprawdziłaś, Amando. A bierz go sobie, ja mam teraz inne sprawy na głowie. Skoro Erik nie żyje, to nie jesteś mi potrzebna.
- Czego chciałaś od Erika? - spytałam, zerkając na otaczające Larę wampiry. Obserwowały nas, stojąc niemal bez ruchu.
- To już nieaktualne. Pozdrów Keirana. I koniecznie Nicolasa. - Odwróciła się i pomknęła w las, a za nią reszta wampirów.
- Co ona ma do Keirana? - zdziwiła się Karen, marszcząc brwi.
- Nie mam pojęcia. - Spojrzałam pytająco na Rose, która również pokręciła głową.
- Później będziemy się nad tym zastanawiać – odezwał się Dominic. - Czas nagli.
Bez dalszej zwłoki ruszyliśmy w stronę Tower of London. Zanim tam dotarliśmy, postanowiłam sobie jak najszybciej porozmawiać z Keiranem. Lara najwyraźniej knuła coś niedobrego i być może on będzie w stanie określić, co takiego wymyśliła.
Zatrzymaliśmy się na tyłach dawnego więzienia, gdzie kiedyś było przejście do podziemnego pałacu Andy'ego.
- To tam. - Arthur odwrócił się w lewo. Jako jedyny z nas znał przejście do tych lochów. - Tam były. - Wskazał na gęstwinę krzaków, rosnących tuż przy murze, oddzielającym Tower od otaczającej go Tamizy.
- Trzeba ściąć krzaki – postanowiła Danielle, po czym wyjęła sztylet i energicznie wzięła się za ścinanie. Arthur i Dominic pospieszyli jej z pomocą. Ze względu na wąskie przejście, pozostali musieli tylko stać i czekać.
- Są drewniane drzwiczki! - zawołał Arthur i zanim zdążył wyjaśnić, że za nimi jest tylko mur, Danielle rozwaliła je jednym uderzeniem. - Spokojnie, przejście jest pod nimi, nie za nimi – mruknął, zerkając na wojowniczą potomkinię siostry Felicii.
- To bierzmy się za kopanie! - zawołała Selene, zdejmując łopatę z pleców Dominica, ale zanim zabrała się do pracy, syn Paula wyjął jej narzędzie z rąk.
- Pozwól, droga Selene, że mężczyźni zajmą się kopaniem.
- Ja zrobiłabym to szybciej – prychnęła brunetka, próbując zabrać mu łopatę. Rose przewróciła oczami.
- Odpuść, Selene. Mężczyźni muszą mieć poczucie siły, a przy takich wampirzycach jak my, to nie jest takie proste. Niech kopią.
- Skoro tak – mruknęła brunetka, puszczając łopatę. Dominic pokręcił głową, ale powstrzymał się od komentarza.
- Co z Amelią? - spytałam Arthura, który spojrzał na mnie bezradnie.
- Nadal się nie odzywa – odparł i wrócił do kopania. Już po chwili ziemia zrobiła się płytka i naszym oczom ukazał się niewielki tunel.
- Jak mieliby przenieść tędy trumnę z Amelią? - spytała Marigold, marszcząc czoło z namysłem. - Musieliby mieć inne wejście albo znacznie poszerzyć tunel.
- Niekoniecznie – zaprzeczyłam. - Spójrz, zmieści się tutaj trumna. Jeśli dalej jest szeroko, mogli ją wnieść. Ale jeśli trzeba się czołgać, to faktycznie wątpliwe – dodałam ciszej.
- Jakieś czterysta lat temu weszła tutaj tylko Sophia, więc nie wiem, jak jest tam na dole – powiedział niepewnie Arthur, zaglądając do środka.
- Sprawdźmy – postanowiła Rose i wsunęła się w niewielki otwór, który wyraźnie schodził na dół. Już po chwili usłyszeliśmy jej pełen nadziei głos. - Szerokie przejście i widzę ślady! Chodźcie!
Danielle wsunęła się zaraz za córką Amelii, a po niej ja. Ześlizgnęłam się w dół i wylądowałam na twardej ziemi. Tak jak mówiła Rose, dostrzegłam na niej bardzo niewyraźne ślady obuwia.
Za mną zeszła Selene, potem Karen, Marigold, Dominic i Arthur. Szliśmy długim korytarzem, zerkając co chwila na ślady. Ktoś z cała pewnością tędy przechodził; mieliśmy nadzieję, że były to wampiry niosące trumnę.
Dotarliśmy do drzwi, które wydawały się szczelnie zamknięte.
- To za nimi siedział Martin? - spytałam Arthura, który skinął głową.
- Tak, dokładnie. - Podszedł bliżej i bez zbędnych ceregieli wyłamał drzwi, po czym ostrożnie wszedł do środka, a my za nim.
Znaleźliśmy się w dużym pomieszczeniu, zaopatrzonym w kilka stołów, stołków i koców. Ściany były zabrudzone zaschniętą krwią i porośnięte pleśnią. Nigdzie nie było żadnej trumny.
Przez chwilę rozglądaliśmy się bezradnie, jakby w nadziei, że jest gdzieś ukryta, Selene nawet zajrzała pod koce – bezskutecznie. Wtem coś mi przyszło do głowy.
- Amelia jest zakopana, prawda?
Na te słowa Dominic stanął na środku sali i zaczął kopać. Arthur bezzwłocznie sięgnął po swoją łopatę. W końcu ujrzeliśmy ludzkie ciała, wysuszone z krwi, a także kości, zasypane ziemią.
- Tutaj zakopywali zwłoki. - Dominic westchnął z rezygnacją i spojrzał na Rose, potem na mnie.
- Nie znam się co prawda, ale nie wyglądają na stuletnie – stwierdziła niepewnie Karen. - Są raczej świeże. Więc może trumna jest pod nimi...?
- Coś na pewno jest. - Arthur uderzył łopatą w podłoże; rozległo się stuknięcie. Dominic energiczniej zabrał się do pracy i po parunastu sekundach widać było wieko trumny. Nadzieja zalała nasze serca.
Już po chwili wyciągnęliśmy ją. Z pewnością nie była ona zwyczajna; poznałam to po dwóch lekkich wgłębieniach.
Kiedy gorącokrwisty wampir chce zamknąć kogoś w trumnie śmierci, zamyka wieko, po czym kładzie na nie dłonie. Nie byłam do końca pewna, jak to działa i z pewnością nigdy nikogo bym tam nie zamknęła, ale z tego co wiedziałam, dzięki gorącej krwi, w wieku tworzyły się wgłębienia. Trumna zamykała się i nikt z wyjątkiem gorącokrwistych wampirów nie był w stanie jej ponownie otworzyć. Podobno próbowano kiedyś roztrzaskać ją na kawałki, ale rozpadła się siekiera. Zupełnie, jakby taka trumna była nie z drewna, lecz z żelaza. Raz próbowano poradzić sobie z nią za pomocą ognia; trumna zajęła się i spłonęła błyskawicznie, został z niej jedynie popiół, podobnie jak z wampira zamkniętego w środku.
Krótko mówiąc, trumna śmierci była wtedy dla mnie tajemnicą, podobnie jak fakt, że nie odbijałam się w lustrze, choć nie potrafiłam tego logicznie wytłumaczyć. Na szczęście mogłam ją otworzyć i zrobiłam to – nie pierwszy i nie ostatni raz w życiu.
Kiedy ułożono już trumnę na ziemi, podeszłam do niej. Miałam nadzieję, że w środku będzie Amelia. Arthur nadal nie potrafił się z nią porozumieć. Zanim ją otworzyłam, Selene mnie powstrzymała.
- Musisz natychmiast się odsunąć, ponieważ nie wiemy do końca, kto jest w środku. Musimy też poczekać na pozostałych. - Spojrzała pytająco na Karen.
- Już tu idą. Wyjdę po nich – zaproponowała.
- Pójdę z tobą, nie powinniśmy chodzić tędy pojedynczo – stwierdziła Marigold. Rose skinęła im głową i obie wyszły.
- To teraz decydujący moment – mruknęłam i położyłam obie dłonie na wgłębieniach. Poczułam przenikający mnie prąd i cofnęłam ręce, a wieko trumny gwałtownie odskoczyło.
W środku była Amelia. Leżała nieruchomo z zamkniętymi oczami, ubrana w ciemną suknię, pobrudzoną zaschniętą krwią. Nie wiedziałam, czy była to jej krew, czy wroga. A może zwierzęca?
- Amelia – szepnął Arthur. Jego żona powoli otworzyła oczy i wtedy poczułam ogromny lęk o swoją przyjaciółkę.
Jej wzrok wyrażał jedynie pustkę.
Na szczęście w końcu odnaleźli Amelie:) Tylko teraz czy to zamknięcie w trumnie nie wpłynie na nią negatywnie. Może krew Amandy coś tu zadziała.
OdpowiedzUsuńW jaki sposób krew Amandy może pomóc?:p
UsuńNie wiem ale może właśnie to krew gorącokrwistej może ocalić ją od tego stanu w którym teraz jest. Chyba z jakiegoś powodu własnie to tylko wampiry goracokrwiste mogą otworzyć i zamknąć wampira w trumnie.
UsuńOoo, ciekawy pomysł, bardzo ciekawy:D
Usuń"- A ja chętnie ich poznam. - Nicolas wyciągnął długi naostrzony kołek." Nie sądziłam, że da radę zyskać u mnie jakiś plus, a jednak.
OdpowiedzUsuńStanley'a - bez apostrofu.
Wreszcie coś o trumnach... chociaż i tak nic nie wyjaśniłaś ;) (A ja mam już kolejne podobne pytania)
Za to, że wyciągnął kołek?:P
UsuńO właśnie, to mi się zawsze myli. Myślałam, że jak są dwie samogłoski po sobie to trzeba apostrof, a jak spółgłoska i samogłoska to bez...
Pytaj, nie obiecuję, że na wszystko odpowiem, ale pytaj;)
Za to, że naostrzony ;)
UsuńJeśli y jest po samogłosce i się je wymawia, to wydaje mi się, że nie trzeba: http://forum.mlingua.pl/archive/index.php/t-21776.html Ale mnie zawsze ktoś takie rzeczy wyłapywał, więc nigdy nie starałam się zapamiętać ;P
Miałam pytać o lustra, ale podejrzewam, że będzie jak z trumną ;)
Nicolas dba o swoją broń;p
UsuńAha, czyli chodzi o wymawianie:) Oki, postaram się pamiętać, dzięki;)
Zwróć uwagę, co Amanda powiedziała: "była wtedy dla mnie tajemnicą" :))
To się chwali ;)
UsuńZwróciłam, ale to, że powiedziała, że "była" to nie znaczy, że "teraz już nie jest" ;) Dobra, to z jaką prędkością oni się poruszają na długich dystansach?
Pierwsza linijka dotyczy broni ;)
UsuńZorientowałam się:p
UsuńKiedyś to ustalałam, przyznam się, że nie pamiętam, musiałabym sprawdzić, ale jest to taka prędkość, że przy pełnym rozbiegu ludzie ich nie widzą;p
To stwarza zagrożenie dla otoczenia ;P
UsuńZ pewnością, ale myślę, że po paru wiekach praktyki udaje im się z nikim nie zderzać:P
UsuńA początkujący mają ograniczenia prędkości? ;)
Usuń(...nie, wolę tego nie rozważać, głowa mnie rozbolała ;) )
Tak, do 1000000km/h :P
Usuń:D
Usuń(Dopiero teraz zauważyłam tytuł kolejnego rozdziału - zapowiada się ciekawie)
Jak myślisz, o kogo chodzi?;)
UsuńA mogę liczyć na podpowiedź? ;)
UsuńPrzy okazji: zazdroszczę motywacji :)
Osoba w to zamieszana była w tym rozdziale;)
UsuńMotywację dają mi czytelnicy;p
Zamieszana czyli ścinana? Ale to nie będzie jakaś retrospekcja albo wspomnienie?
UsuńI tak zazdroszczę (z głębi własnej niemocy twórczej) ;P
Jak powiem to się domyślisz:p Nie, nie retrospekcja ani wspomnienie.
UsuńMusisz znaleźć wenę;p
Kurczę, a tak dobrze mi szło w dotychczasowych zgadywankach ;P
UsuńJeśli tylko się jakaś do mnie zabłąka, to obiecuję, że będę się nią opiekować ;)
Aż za dobrze, jeszcze trochę, a za dużo byś się domyśliła:p
UsuńMoże sama jej poszukaj?;p
Opcji jest dużo, a ja się w nowych bohaterach ciągle gubię... pomyślę nad ewentualnym nadszarpnięciem swojej reputacji ;)
UsuńWeny są płochliwymi stworzeniami ;)
A kogo z nowych bohaterów najlepiej pamiętasz?:)
UsuńTo trzeba ją szybko łapać, jak się trafi;p
Stanleya :) I Nicka. Z wampirów Selene. Nie, trzeba do tego podejść inaczej. Nie "kogo" mieliby ściąć tylko "dlaczego". Jak się to wymyśli, to "kogo" powinno być oczywiste ;P Tyle teoria ;P
UsuńAlbo pisać mimo wszystko - później się już leci siłą rozpędu. Uskuteczniałam w przeszłości, ale trzeba przebrnąć przez pierwsze kilkanaście stron ;P Co jest ciężkie ;P
"Dlaczego" to mogę lekko podpowiedzieć;p
UsuńTeż tak czasem mam, szczególnie, jak przede mną krótki termin do wstawienia rozdziału, wtedy siadam, zaczynam pisać i wena przychodzi;p
Dawaj ;P (Później napiszę, czy dobrze podejrzewałam ;) )
UsuńNie mam terminów niestety ;)
Jako ostrzeżenie;p
UsuńTo ustalaj sobie ^ ^
Ah, czyli Andy znowu szaleje.
UsuńTo nie takie proste - mogę ustalić, ale to nic nie da, skoro wiem, że mogę zawsze ustalić inaczej ;P
Myślisz, że to Andy kogoś zabije?:p
UsuńTo potrzebna Ci samodyscyplina;p
Niekoniecznie osobiście, ale to on zabija z zemsty i dla ostrzeżenia w tym gronie. Z bonu raczej nikt się nie posunie do ścięcia ot tak, bo Amanda się oburzy. Nawet gdyby było to związane z Amelią. Z ludzi...? Nick pewnie nie ścina, tylko zabija inaczej. Stanley... ewentualnie. Chyba, że wrócisz do spisku Lary, ale to prognozuję na później ;P
UsuńMoże się przydać ;P
Ciekawie kombinujesz;p
UsuńJa się tu rozpisuję, a ty tak wstrzemięźliwie... ;P
UsuńMam Ci zdradzić przed wstawieniem rozdziału, kto komu obetnie głowę?:p Tego nie zdradziłam nawet mojemu narzeczonemu ^ ^ Ale zgadywać możesz;p
UsuńNie śmiałabym być lepiej poinformowana od narzeczonego ;P Ale powiedzieć czy w dobrym kierunku zmierzam możesz ;P (Albo chociaż dlaczego to moje zmierzanie doczekało się określenia "ciekawe" ;) )
UsuńW jednym zdaniu byłaś całkiem blisko;p
UsuńTylko w jednym?! Idę się załamać ;P
UsuńNo dobra, przeczytałam jeszcze raz i jednak w dwóch:P
UsuńKamień z serca ;P
UsuńNo widzisz;p nie jest tak źle;P
UsuńRozdział po prostu bomba!
OdpowiedzUsuńDobrze, ze Amelia została odnaleziona. Ale martwi mnie l, jak to ujelas, pustka w jej wzroku. Mam nadzieję, że jest silniejsza od Kate, ale mam dziwne przeczucie, że tak długi pobyt w tej trumnie pozostawi ślady.
I zastanawia mnie czego może chcieć Lara od Keirana??
Pozrdawiam :-)
Lara chyba wszystkich zaintrygowała w tym rozdziale;p
UsuńMoże to kolejna wampirzy, która na niego leci? Albo coś knuje na spółkę z Keiranem? Opcji jest wiele :-D
UsuńNa pewno coś knuje, a z kim, to się jeszcze okaże;p
UsuńHmm.. Zastanawiam się też czego chciała Lara od Ericka? Mam wrażenie jakby jego śmierć potrzebowała jej plany.
UsuńBo domyślam się, Że to z Keiranem się jeszcze wyjaśni.
Poprawka: zamiast potrzebowała, miało być pokrzyżowała. Sorry autokorekta :-(
UsuńPewnie piszesz z komórki? Owszem, miała pewne plany co do niego;) ale wszystko się w końcu wyjaśni;p
UsuńTak, z komórki. Komputera nadal brak. Ale ciągle mogę czytac i komentować :-D
UsuńPół nocy nie spałam, bo zastanawiałam sie co też ta Lara kombinuje, i czego chce od Keirana. I Erica. Mam złe przeczucia. Nie wiem czemu :-/
Ojej to przeze mnie się nie wyspałaś, niedobrze:/
UsuńMasz jakiś pomysł, co Lara może kombinować?;p
No właśnie nie, nic konkretnego. Same spekulacje. I to nieprawdopodobne. Tak to już u mnie jest.
UsuńPoczekam na rozwój wydarzeń :-D
Na razie jest za mało podanych informacji, by odgadnąć, czego chce Lara;)
UsuńOjej! Po pierwsze dziękuję za dedykację, chociaż wydaje mi się, że ostatnio na to nie zasłużyłam :(.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że Amelia poczuje się niebawem lepiej. No i zaintrygowała mnie Lara. Czego ona mogła chcieć od mojego zmarłego męża?! :O
Miałam nadzieję, że troszkę Cię zmotywuję;p
UsuńA to się okaże.
Jego śmierć chyba trochę pokrzyżowała jej plany;P
:(
OdpowiedzUsuńCo za lakoniczna odpowiedź:p
Usuńbo mi wstyyyyd:(
UsuńO, a to czemu?
Usuńże Cię zawiodłam :(
UsuńNie, nie zawiodłaś, miałaś tylko więcej na głowie, przecież to rozumiem:p
UsuńJeeeest :D Amelia odnaleziona :P i ciekawe co chciała Lara...
OdpowiedzUsuńWszyscy się nad tym zastanawiają;)
UsuńO jaaaa! Szczena mi opadła :) Boskie, szkoda tylko, że trzeba czekać na kolejny rozdział. Biedna Amelia. A co do Lary, to coś czuję, że jeszcze się pokaże. Ta kobieta to samo zło.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Na pewno jeszcze nieźle nabroi;p
UsuńSerdecznie zapraszam na nn :)
UsuńDobrze ze znalezli Amelie, tylko martwi mnie ten pusty wzrok. Czyzby stracila uczucia i przerzuci sie na ludzi? Nwm czego Lara chciala od Erika ani czego bedzi chciala od Amandy(bo pewnie bedxie chciala) ale mile i przyjemne to raczej nie bedzie :/
OdpowiedzUsuńW trumnie śmierci traci się rozum, nie uczucia:p Czytałaś Trumnę śmierci na Wampirzych opowieściach?:)
UsuńLara raczej nie jest wampirzycą, która ma miłe i przyjemne pomysły;p
No wiem ze rozum ale mogla sie tak totalnie wylaczyc :) Tak czytalam :) Alez Lara ma mile pomysly...mile tylko dla niej :D
UsuńTo byłaby z niej obłąkana wampirzyca:p
UsuńDla ludzi na pewno niezbyt miłe:P
no i jak byłaby obłąkana to mogłąby się przerzucic na ludzi albo nawet a wampiry.Wampir-kanibal hahahaha :) A tam ludzie byleby wampiry przeżyły XD
OdpowiedzUsuńTo już było. W TVD. A ja nie ściągam cudzych pomysłów. Oglądasz TVD?
UsuńOglądam troche ale bardziej chodzilo mi nie o pozywianie sie tylko zeby dostala krecka i zaczela zabijac swoich XD ale to raczej tez nie przejdzie :)
OdpowiedzUsuńChcesz, żeby Amelia oszalała?:p
UsuńNo ale tak na chwile, a potem, żeby szalenstwo jej minęło albo nie lepiej nie ale byłoby ciekawie :D
OdpowiedzUsuńChwilowe szaleństwo? To ma Kate, czasem jest normalna, a czasem jej odbija:p
UsuńOj tam oj tam, to mogłaby miec jednorazowy wyczyn na przykład zabije 100 ludzi i odzyska normalność XD
OdpowiedzUsuńTy byś odzyskała normalność jakbyś zabiła 100 ludzi?:p
UsuńNo w sumie... ale to inaczej 10 złych wampirów? To nie tak znowu wiele :D
OdpowiedzUsuńA jak Ty to liczysz, że ze stu ludzi wyszło Ci 10 wampirów? To chyba jakaś wyższa matematyka, bo nie łapię:P
UsuńNie bo jak zabiłaby 100 złych wampirów to nie byłoby potem z kim walczyć i byłoby nudno XD A jak zabiłaby tylko 10 albo 20 to byłoby ich mniej ale jednak by byli :D Tak wiem wyższa matma XD
OdpowiedzUsuńMyślisz, że na świecie było wtedy tylko 100 złych wampirów?:p W takim razie łowcy szybko by się z nimi uporali;p
Usuńnie no pewnie było ih więcej ale no wiesz dobre wampiry sa fajne ale złe tez więc szkoda by było zmarnowac ich aż 100 a 0/20 to po prostu normalnie w bitwie czy coś :D
UsuńJuż zapomniałam jak ciekawą postacią jest Nicolas :)
OdpowiedzUsuń