Moja własna historia

Gorąca Krew - to opowieść o pięknej, średniowiecznej wampirzycy i o jej
walce ze złą stroną swojej natury. Czy można pokonać zło, tak głęboko
zakorzenione w pragnieniu picia ludzkiej krwi?
Jeśli chcesz przeczytać tę historię od początku, w menu po prawej stronie
znajduje się spis poprzednich części (I-VII), od VIII części spis treści
znajdziecie na dole w liście rozwijalnej. Zapraszam serdecznie:)
Moi drodzy,
Planuję powrót do Gorącej Krwi już od paru miesięcy, niestety ostatnio szwankuje
mi laptop. Mogę jedynie obiecać, że po naprawie postaram się wrócić. Dziękuję tym,
którzy jeszcze tu zaglądają :) Pozdrawiam serdecznie :)

12 urodziny Gorącej Krwi

12 URODZINY GORĄCEJ KRWI
Kiedy zaczynałam pisać Gorącą Krew, wydawało mi się, że skończę za kilka lat. Minęło 12
i nadal do końca jeszcze trochę.
Powoli szykuję się do powrotu z nowymi rozdziałami, a Was, moi dzielni, najwytrwalsi
Czytelnicy, proszę o jeszcze troszkę cierpliwości i dziękuję za wsparcie i motywację :*:*:*
Do rychłego ;)

Uwaga

Instrukcja do wstawiania komentarzy - dla Anonimów
W polu "Komentarz jako" wybierz: "Nazwa/adres URL", w nazwie wpisz
swój nick, a w adresie - jeśli masz bloga, wpisz adres, jeśli nie, zostaw to pole
puste i kliknij "dalej":) Dziękuję i pozdrawiam;)

28.12.2017

Rozdział XXIV - Posiłek wampirzego władcy

   - No i znowu Ianira wpadła w tarapaty – westchnęła Karolina. - Tak myślałam, że Marika coś kombinuje! Naprawdę sądziła, że się z tego wywinie?
   - Marika potrafiła kłamać prosto w oczy – mruknęłam. - I obmyśliła plan, na końcu którego to ona właśnie pocieszałaby Juana po stracie Ianiry...
   - Co za podła wampirzyca! - oburzyła się dziewczyna. - I głupia, jeśli myślała, że Juan się wszystkiego nie domyśli.
   - Zapewne przygotowała dla niego kolejne kłamstwa. Na szczęście Sasza powiedział o wszystkim Wasylowi, a ten postanowił udaremnić nikczemny plan Mariki.
   - Udało mu się? - Karolina usiadła po turecku i spojrzała na mnie oczekująco, a ja powróciłam do swojej opowieści.


   Juan, słysząc słowa Wasyla, nie czekał na dalsze wyjaśnienia. Wybiegł z domu w wampirzym tempie. Kiedy chciałam pobiec za nim, Wasyl chwycił mnie za rękę.
   - Zaczekaj. Powinnaś wiedzieć, że Maria naprawdę chciała wam pomóc. Głównie z powodu swoich ambicji, ostatnio wśród wiedźm rozeszła się pogłoska, że nie potrafi doprowadzić swoich zaklęć do końca. Tylko że wcale nie miała zamiaru spotykać się z Ianirą, to już wymyśliła Marika. Uznała, że pozbywając się żony Juana, będzie miała u niego jakieś szanse. - Skrzywił się. - Jej przemiana to był błąd, ale Sasza często robi takie głupstwa...
   - Jak Maria może pomóc Ianirze? - zapytałam.
   - Jest jeden prosty sposób na pozbycie się magii Josiane. Musi przekazać ją komuś z jej kręgu. Ponieważ Josiane była ostatnia, Maria długo myślała nad rozwiązaniem. I wymyśliła. - Podał mi kartkę. - Niech twoja przyjaciółka pójdzie do brata Josiane. Nie posiada on magii, ale łączą go więzy krwi ze zmarłą czarownicą. Może przejąć tę moc i nad nią zapanować. Wystarczy, że Ianira wypowie zapisane zaklęcie i dotknie brata Josiane. Ważne jednak, by on się zgodził i przyjął moc.
   - Jeśli się zgodzi i zabierze moc Josiane, Ianira utraci jej wspomnienia?
   - Niezupełnie. - Pokręcił głową. - Wspomnienia nie wymażą się tak po prostu, ale zaczną blaknąć i w końcu staną się przeszłością. A co najważniejsze, nie będą im towarzyszyły żadne uczucia.
   - W porządku. - Schowałam kartkę. - Mam nadzieję, że to zadziała.
   - Tak twierdzi Maria. - Wasyl spojrzał na mnie w zamyśleniu. - Przepraszam za to wszystko...
   - To nie mnie powinieneś przepraszać. Mimo wszystko jednak doceniam, że nie pozwoliłeś Marice zrealizować swojego planu – dodałam i pobiegłam za Juanem. Nie miałam czasu na dłuższą rozmowę z Wasylem, tym bardziej, że tak do końca mu nie ufałam. W końcu był porywaczem mojej przyjaciółki.
   Kiedy dotarłam na miejsce wskazane przez wampirzą intrygantkę, zobaczyłam Ianirę i Juana. Stali naprzeciwko siebie. Juan patrzył na żonę z niepokojem, a ona wpatrywała się w ziemię, gdzie leżało czterech łowców. Byli martwi. Wokół unosił się silny zapach krwi.
   - Co się tu stało? - zapytałam.
   - Nic. Poradziłam sobie z nimi. - Wampirzyca spojrzała na mnie. - Maria wcale nie chce mi pomóc, prawda?
   - Wręcz przeciwnie. - Opowiedziałam im o tym, czego dowiedziałam się od Wasyla.
   - W takim razie chodźmy tam natychmiast – postanowiła Ianira. W następnej chwili Juan skoczył do przodu, zasłaniając żonę. Poniżej jego serca utkwił grot z kuszy, przeznaczony dla nieco niższej od niego Ianiry.
   Odwróciłam się zaskoczona i rzuciłam sztyletem, trafiając łowcę w ramię. Rozejrzałam się uważnie, ale nie dostrzegłam nikogo więcej. Mężczyzna upadł na ziemię.
   - Juan! - Ianira obróciła męża, wyraźnie przestraszona.
   - To nic, zaraz się zagoi... - odparł. - Na szczęście nie trafił w ciebie – dodał, gdy żona wyjmowała mu z piersi grot. Pokręciła głową i dotknęła policzka Juana.
   - Mon coeur – szepnęła, po czym odwróciła się i dopadła podnoszącego się z ziemi łowcę, zanim zdążyłam ponownie go obezwładnić. Z wściekłością ukąsiła mężczyznę w szyję, zabiła i odrzuciła ciało. Potem podeszła do męża. - Przepraszam. Za to, co wcześniej powiedziałam i za to, że nie byłam sobą...
   - To nie twoja wina. - Juan objął ją i przytulił do siebie. - I miałaś trochę racji, jesteś wspaniałą wampirzycą i z pewnością potrafisz sobie radzić. Ale... i tak wolałbym być zawsze przy tobie.
   - I osłaniać mnie przed łowcami? - Ostrożnie położyła dłoń na jego ranie. Krew przestała już płynąć. Przyszło mi do głowy, że zanim do nich dołączyłam, musieli się pokłócić; na szczęście wyglądało na to, że właśnie się pogodzili.
   - Obawiam się, że łowców może być więcej – zwróciłam im uwagę.
   - Racja. Chodźmy do brata Josiane – zgodził się Juan i już po chwili biegliśmy w stronę Kijowa.

   Brat Josiane otworzył nam po kwadransie, w pomiętych spodniach i wygniecionej koszuli, nieco zaspany. Zerknął na nas przelotnie, w końcu wzrok zatrzymał na Ianirze.
   - Widzę, że żona się znalazła – mruknął. - Bardzo się cieszę, ale to nie powód, by mnie budzić w środku nocy...
   - Potrzebujemy twojej pomocy – powiedziała Ianira i wyjaśniła mu, co się stało. Wciąż staliśmy przed progiem, mężczyzna ani myślał nas zapraszać.
   - I ja mam przejąć magię Josiane, bo tobie ona przeszkadza – podsumował mężczyzna. - A skąd pomysł, że mnie nie będzie przeszkadzała? To spora odpowiedzialność. Ujarzmić magię, nauczyć się nad nią panować i nią władać. Przykro mi, nie jestem zainteresowany. - Pokręcił głową i sięgnął do drzwi.
   - Jean, proszę – odezwała się Ianira, przechodząc na język francuski.  - Josiane była twoją siostrą. Zawsze się wspieraliście, byliście blisko. Kochała cię, a ty kochałeś ją. Nie chcesz wiedzieć, czemu umarła...? Pamiętam ostatnie chwile jej życia...
   - A zatem mam przeżywać żałobę po raz drugi? - Mężczyzna poskubał się po brodzie i założył ręce na piersi. Ianira pokręciła głową.
   - Wiem, że to było piętnaście lat temu i pewnie nie chcesz odgrzebywać smutnych wspomnień, ale jeśli przejmiesz jej moc, to będzie tak, jakby była blisko ciebie. Ja nie potrafię nad tym zapanować, ponieważ jestem wampirzycą. Poza tym, była dla mnie obcą osobą. A ty jesteś jej bratem. Naprawdę chcesz odrzucić ostatnie, co po niej zostało?
   Słuchałam tej wymiany zdań z zainteresowaniem. Juan też się nie odzywał. Ianira była bardzo przekonująca, tłumaczyła mężczyźnie, co zyska, jeśli przyjmie moc i co straci, gdy ją odrzuci. Po kilkunastu minutach Jean uniósł ręce.
   - W porządku, niech ci będzie. Chyba za bardzo w tym momencie przypominasz mi Josiane, bym mógł odmówić. - Westchnął i otworzył szerzej drzwi. - Cóż, to wejdźcie, jeśli już musicie.
   Brat Josiane mieszkał w niewielkim domu, dość zagraconym, choć w pokoju, do którego weszliśmy, panował względny porządek. Spojrzał na nas przelotnie i podszedł do Ianiry.
   - Miejmy to już z głowy – mruknął.
   Podałam wampirzycy kartkę z zaklęciem. Zerknęła na nią i wzięła Jeana za ręce. Sprawnie wyrecytowała zaklęcie po łacińsku. Mężczyzna wyszeptał coś w odpowiedzi; być może jednak znał się na magii trochę bardziej, niż twierdził.
   Czekałam na jakiś błysk, dym albo coś innego. Ale nic takiego się stało. Zamiast tego, Ianira puściła Jeana i byłaby upadła na podłogę, gdyby Juan w porę jej nie złapał.
   -  Mi amor, co się dzieje? - Podszedł do jednego z krzeseł i usiadł z żoną w ramionach. Ianira zamrugała i powoli wyprostowała się, wciąż siedząc mu na kolanach.
   - Chyba... zadziałało.
   - Nie chyba, tylko na pewno. - Jean przyglądał się przez chwilę swoim dłoniom. - Lepiej, jak już sobie pójdziecie.
    Spojrzałam na niego. Mimo że początkowo tak się wzbraniał przed przyjęciem mocy, teraz wyglądał na zadowolonego. Wręcz zafascynowanego tym, co posiadł. Jego oczy miały nieokreślony kolor, raz wydawały się niebieskie, raz zielone, a raz całkiem czarne. Nigdy wcześniej czegoś takiego nie widziałam. I chyba wolałam nie zgłębiać się w szczegóły.
   - Wszystko w porządku? - spytała go Ianira.
   - Tak – odparł krótko.
   - W takim razie dziękujemy i... powodzenia. - Wstałam i skinęłam na Juana, który podążył za mną, wciąż trzymając żonę w ramionach.
   Ianira była wyjątkowo cicha, nawet gdy dotarliśmy do domu, zapewniła tylko, że z nią wszystko dobrze i nie musimy już się martwić. W końcu przyznała, że czuje głód, mimo łowców, których niedawno zabiła.
   - To pewnie przez zaklęcie – uznałam. Juan zgodził się ze mną. Przebrał tylko koszulę na czystą i wspólnie wyruszyli na polowanie. Ja natomiast wróciłam do siebie, uznając, że po tych wszystkich przejściach moi przyjaciele powinni mieć teraz trochę prywatności.

   Następnego wieczora Ianira wyglądała już znacznie lepiej. Kiedy wszystkie emocje Josiane odeszły, odetchnęła z ulgą i powoli wróciła do własnego życia.
   Wasyl, Sasza i Marika ukryli się gdzieś tak dobrze, że trudno byłoby ich teraz wytropić. Juan, wciąż wściekły na wampirzą intrygantkę, był gotowy ją odnaleźć i zabić, ale byłam pewna, że Marika prędzej wyjedzie z kraju, niż pozwoli się schwytać.
   Ja natomiast powróciłam do poszukiwań Ariny Malkov. Na razie zupełnie bezowocnie. Nikt nie słyszał o niej wśród wampirów, a nie byłam w stanie wypytać ludzi z całej Rosji o kobietę, której nie widziałam na oczy.
   Poszukiwania zajęły mi kilka kolejnych dni. Powoli kończyła się wiosna, a zaczynało lato. Słońce wschodziło coraz wcześniej, a zachodziło coraz później. W końcu uznałam, że zamiast marnować czas na zaczepianie przypadkowych osób, powinnam popytać w zamku Cruela. Początkowo miałam zamiar poprosić Juana, by ze mną poszedł, ale oboje z Ianirą wychodzili na całe noce i nie chciałam im przeszkadzać. Postanowiłam, że spróbuję pójść sama; jeśli Cornelius mnie zignoruje, wtedy poproszę Hiszpana o pomoc. Jeżeli ta Arina jest wampirzycą lub ma coś wspólnego z wampirami – a skoro to wampir o niej wspomniał, pewnie ma – wampirzy władca Rosji powinien o niej wiedzieć.
   Weszłam do pałacu. Strażnicy mnie znali, zatem zerknęli tylko na mnie przelotnie. Ruszyłam przed siebie w stronę dobiegających hałasów. Krzyki i śmiechy jednocześnie. Zawahałam się na chwilę; kto wie, na jaki moment trafię? W końcu jednak uznałam, że skoro już tu jestem, to nie zaszkodzi pójść i zapytać. A nuż Cruel będzie akurat w dobrym humorze i dowiem się czegoś pożytecznego?
   Kiedy weszłam do sali, natychmiast pożałowałam swojej decyzji. Trafiłam akurat na posiłek władcy i jego ukochanej. Raisa, ubrana w purpurową suknię z nieprzyzwoicie głębokim dekoltem, piła z szyi jakiegoś młodzieńca, a Cornelius siedział na swoim tronie i właśnie porzucał ciało dziewczyny, które natychmiast zabrał służący. Drugi z usługujących wampirów ruszył po kolejną ofiarę dla władcy.
   Cztery kobiety i trzech mężczyzn, tyle osób stało przykutych do ściany za nadgarstki. Cofnęłam się o krok, ale Cruel już zdążył mnie zauważyć.
   - Witaj, Amando. Przyszłaś na ucztę? Proszę, częstuj się. Ach, zapomniałem. Nie pijasz takiej krwi. Cóż, w takim razie możesz popatrzeć i pozazdrościć. - Oblizał krew na ustach.
   - Przyszłam zapytać o Arinę Malkov – rzuciłam. Chciałam jak najprędzej stąd wyjść. Nie mogłam ocalić tych ludzi, ale nie chciałam patrzeć na rzeź.
   - Kogo? Nie znam. A co, znowu ktoś porwał Ianirę? - Mówiąc to, jednocześnie wskazał na jedną z przykutych. Była to młoda dziewczyna, może piętnastoletnia. Gdy sługa do niej podszedł, zaczęła krzyczeć i rozpaczliwie wołać pomocy.
   - Nie. - Westchnęłam. Gdyby Cornelius coś wiedział, zacząłby kręcić i kpić. Jeśli od razu stwierdził, że jej nie zna, to znaczyło, że nie miałam tu czego szukać. Spojrzałam ze współczuciem na dziewczynę. Uznałam, że jeśli zaraz sobie nie pójdę, to Cruel gotowy jest ją pomęczyć choćby tylko po to, by zrobić mi na złość.
   - Amanda? - usłyszałam nagle szept. Spojrzałam uważniej na jednego z mężczyzn i znieruchomiałam.
   To był Misza. Ten sam Misza, który złapał mnie, gdy pod wpływem zaklęcia Marii nie mogłam wydostać się z domu i zeskoczyłam z dachu.
   - Ja go znam! - Spojrzałam na Corneliusa. - Znam tego mężczyznę. - Wskazałam na Miszę. - Wypuść go. Proszę.
   - Znasz go czy po prostu zaczęłaś wyliczać, kogo mogłabyś uratować i padło na niego? - Władca popatrzył na mnie z rozbawieniem. Zacisnęłam zęby.
   - Uratował mnie, gdy razem z Juanem szukaliśmy Ianiry. Juan też go zna. Proszę cię, pozwól mu odejść. Założę się, że nie ma pojęcia, gdzie się znajduje. Zasłonię mu oczy, by nie trafił z powrotem do pałacu...
   - A zatem prosisz. - Cruel popchnął dziewczynę w stronę strażnika i nakazał mu ją przytrzymać. Wstał i powoli ruszył w moją stronę. - Amanda gorącokrwista prosi o życie człowieka. Tylko że... to nie mnie powinnaś prosić. Ten mężczyzna należy do Czerwonej Róży. - Zatrzymał się przy kochance.
   Westchnęłam i zwróciłam się do Raisy.
   - Wypuść go, proszę – powtórzyłam, postanawiając, że jeśli odmówi, sama go uwolnię. Co prawda nie będzie to proste, ale nie mogłam go tak zostawić.
   - A kogo dasz mi w zamian za niego? - Róża uśmiechnęła się złośliwie.
   - Mogę ci kogoś przyprowadzić – odparłam po krótkim wahaniu. Prychnęła.
   - Niech zgadnę. Mordercę, gwałciciela, innego zbrodniarza?
   - A co to za różnica? - Pokręciłam głową. - Krew to krew.
   - Oto motto naszej wampirzycy na zwierzęcej diecie – wtrącił Cruel. - Krew to krew! I jak ktoś taki może zrozumieć różnicę w smaku między krwią młodej dziewicy, a krwią łotra? Ale, ale, nie przeszkadzam. Negocjujcie dalej.
   Posłałam mu niechętne spojrzenie i znów skierowałam się do Raisy.
   - To tylko jeden człowiek...
   - Amando, Oleg... - przerwał mi Misza. Spojrzałam na niego zdziwiona i przeniosłam spojrzenie na drugiego z mężczyzn. Był to przyjaciel Miszy, Oleg. Wyglądał, jakby ledwo mógł ustać na nogach. Wpatrywał się w podłogę. Jęknęłam.
   - Obaj daliście się złapać?! - Spojrzałam na Różę. - Czego chcesz w zamian za ich życie?
   - Dwóch ci nie oddam. - Założyła ręce na piersiach. - Właściwie to żadnego nie muszę ci oddawać. I niczego od ciebie nie potrzebuję.
   Warknęłam. Wyglądało na to, że będę musiała walczyć.
   - Czerwona Różo, mój piękny kwiecie, daj jej jednego z nich – wtrącił władca. - Niech i ona ma coś z życia, skoro odmawia sobie esencji wampirzego pożywienia. Dziś będę wyjątkowo łaskawy. - Skinął w stronę Miszy.
   - Oni obaj uratowali życie mi i Juanowi, jestem im coś dłużna. Nie zostawię żadnego z nich – zwróciłam się do władcy.
   - Jednego – powtórzył stanowczo Cruel. Tym razem miał poważną minę. - Różo, możesz posilić się drugim. Skoro Amanda nie potrafi wybrać, ty wybierz.
   Raisa podeszła do Miszy.
   - Nie! - zaprotestowałam i ruszyłam w jej stronę. Róża zawahała się.
   - Och, litości, to już się robi irytujące – mruknął Cruel, odwrócił się do jednego z Rosjan i wyrwał mu serce z piersi.

5 komentarzy:

  1. Aż mnie ciary przeszły na końcu. Czekam na ciąg dalszy!

    OdpowiedzUsuń
  2. Chyba zaczynam lubić Corneliusa! W końcu rozwiązała się sprawa z Josiane, na szczęście pozytywnie dla Ianiry. Szczęśliwego Nowego Roku. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń